Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Chciałbym odejść od żony, ale ona się tak stara

Rozpoczęte przez ~Facet, 18 lut 2019
  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 10 kwietnia 2020 - 14:27
    ~Basia napisał:
    Mi chodzi o małżeństwo, o udawanie, a nie wspólne prowadzenie gospodarstwa gdy dogadać się da.

    No to się dogadaliśmy :-)...

    Mówię wprost o martwym małżeństwie, o układzie zawartym by tylko dochować dzieci, o wspólnym tymczasowym pomieszkiwaniu.

    Jak małżeństwa już nie ma, to nie ma - wiem bo to przerabiałem, a zabrakło zwykłego dogadania się...

    To znaczy dogadanie się było - jak najbardziej - tyle, że realizacji własnych zobowiązań już nie - zwyczajnie zdrowego rozsądku.

    Gadanie, że jak jesteś ojcem, to musisz to i owo, a ona jako matka, już tego samego nie musi, jest zwykłym pierdoleniem potłuczonego człowieka...

    W takim układzie wchodzi w grę jedynie twardy i surowy oraz do bólu uczciwy podział obowiązków i ról, a to najbardziej 'bolało'... ;-).
    Chciało się brać jak najwięcej, ale dawać jak najmniej - to nie mogło i nie może przejść - nawet w nie-małżeństwie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Basia ~Basia
    ~Basia
    Napisane 10 kwietnia 2020 - 15:09
    ~Robert1971 napisał:
    ~Basia napisał:
    Mi chodzi o małżeństwo, o udawanie, a nie wspólne prowadzenie gospodarstwa gdy dogadać się da.

    No to się dogadaliśmy :-)...

    Mówię wprost o martwym małżeństwie, o układzie zawartym by tylko dochować dzieci, o wspólnym tymczasowym pomieszkiwaniu.

    Jak małżeństwa już nie ma, to nie ma - wiem bo to przerabiałem, a zabrakło zwykłego dogadania się...

    To znaczy dogadanie się było - jak najbardziej - tyle, że realizacji własnych zobowiązań już nie - zwyczajnie zdrowego rozsądku.

    Gadanie, że jak jesteś ojcem, to musisz to i owo, a ona jako matka, już tego samego nie musi, jest zwykłym pierdoleniem potłuczonego człowieka...

    W takim układzie wchodzi w grę jedynie twardy i surowy oraz do bólu uczciwy podział obowiązków i ról, a to najbardziej 'bolało'... ;-).
    Chciało się brać jak najwięcej, ale dawać jak najmniej - to nie mogło i nie może przejść - nawet w nie-małżeństwie.


    Toczę Ci emocjonalne wywody od samego początku :) a Ty emocje omijasz. Nie każdy potrafi. Dziękuję. Przemawia do mnie zdanie że "jak jesteś ojcem, to musisz to i owo, a ona jako matka, już tego samego nie musi, jest zwykłym pierdoleniem potłuczonego człowieka".

    I już zadałam w innym wątku pytanie jak sobie poradzić wówczas gdy jest to pierdo...potłuczonego człowieka ??? Chociaż mam na myśli zupełnie odwrotne gadanie, nie takie jak Twojej żony.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 10 kwietnia 2020 - 16:02
    ~Basia napisał:
    Toczę Ci emocjonalne wywody (...) a Ty emocje omijasz. Nie każdy potrafi. (...) Przemawia do mnie zdanie (...) gdy jest to pierdo...potłuczonego człowieka ??? Chociaż mam na myśli zupełnie odwrotne gadanie, nie takie jak Twojej żony.

    Nie o samo gadanie tu chodziło, tylko o takie stawianie sprawy :-)

    Na moje argumenty, że skoro nie chcesz się realizować jako żona, to realizuj się jako współlokator i rodzic tak samo odpowiedzialny jak ja...
    No nie przemawiało :-).
    Argumentem było '...ale ja nie mogę/nie mam/nie (...)' no cokolwiek, byle by tylko nie spełnić się w pozycji symetrycznej.

    Rozmowy wyglądały mniej więcej tak:
    - ja mogę to, tamto i owo, a ty nie możesz? No jak to? :-)
    - Ty jako facet powinieneś... (...) cośtam cośtam...
    - owszem mogę to i owo, ale po pierwsze muszę widzieć i twoje zaangażowanie, a po drugie skoro nie jesteś faktycznie moją żoną, to nie ma miejsca na niesprawiedliwy/nierównomierny przepływ dóbr i usług w tym układzie - ja robię coś, a ty coś - wszystko musi się równoważyć, by żadna ze stron nie czuła się pokrzywdzona...

    Tamta strona czuła się pokrzywdzona, gdy ja 'nikczemnie' nie chciałem być na jej skinienie palcem, a gdy zacząłem się wycofywać, bo dom wariatów zaczynał się robić, to uznała, że moje wycofanie odbiera jako przemoc...

    No żyć nie umierać :-).

    Wyćwiczyłem się w tych gierkach - w emocjonalne zagrywki nie wchodzę, bo to nie mój teren.
    Ja lubię sytuacje jasne, bez ściemy i podtekstów - ziemię uklepaną. Po bezdrożach się nie szlajam, bo tam nie czuję się pewnie :-)...

    Dla mnie liczy się fakt i konkret.
    Druga, czy piąta strona i tzw spojrzenie z perspektywy, czy w różnych kontekstach, albo jakby jeszcze tego nie pokręcił, raczej mnie nie interesują, bo relatywizowanie jest dla oszustów i krętaczy. ;-P.

    Dla uczciwych ludzi są sytuacje klarowne i jednoznaczne, bez zbędnej ściemy.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jagna ~Jagna
    ~Jagna
    Napisane 10 kwietnia 2020 - 20:16
    ~Basia napisał:
    Jak z perspektywy czasu układa się małżeństwo dla dobra dzieci? Kiedy minęło wiele czasu, miłość nie wróciła, stosunki są poprawne, nawet jest ok, ale brak bliskości...a z tyłu głowy wytłumiona miłość do innej kobiety, tęsknota codzienna? Jak w takiej sytuacji odnajdują się dzieci?

    Basiu, a o co chodzi z tą wytłumioną miłością do innej kobiety? Twój mąż powiedział Ci, że kocha inną kobietę? Miał romans?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Basia ~Basia
    ~Basia
    Napisane 10 kwietnia 2020 - 21:05
    ~Robert1971 napisał:
    ~Basia napisał:
    Toczę Ci emocjonalne wywody (...) a Ty emocje omijasz. Nie każdy potrafi. (...) Przemawia do mnie zdanie (...) gdy jest to pierdo...potłuczonego człowieka ??? Chociaż mam na myśli zupełnie odwrotne gadanie, nie takie jak Twojej żony.

    Nie o samo gadanie tu chodziło, tylko o takie stawianie sprawy :-)

    Na moje argumenty, że skoro nie chcesz się realizować jako żona, to realizuj się jako współlokator i rodzic tak samo odpowiedzialny jak ja...
    No nie przemawiało :-).
    Argumentem było '...ale ja nie mogę/nie mam/nie (...)' no cokolwiek, byle by tylko nie spełnić się w pozycji symetrycznej.

    Rozmowy wyglądały mniej więcej tak:
    - ja mogę to, tamto i owo, a ty nie możesz? No jak to? :-)
    - Ty jako facet powinieneś... (...) cośtam cośtam...
    - owszem mogę to i owo, ale po pierwsze muszę widzieć i twoje zaangażowanie, a po drugie skoro nie jesteś faktycznie moją żoną, to nie ma miejsca na niesprawiedliwy/nierównomierny przepływ dóbr i usług w tym układzie - ja robię coś, a ty coś - wszystko musi się równoważyć, by żadna ze stron nie czuła się pokrzywdzona...

    Tamta strona czuła się pokrzywdzona, gdy ja 'nikczemnie' nie chciałem być na jej skinienie palcem, a gdy zacząłem się wycofywać, bo dom wariatów zaczynał się robić, to uznała, że moje wycofanie odbiera jako przemoc...

    No żyć nie umierać :-).

    Wyćwiczyłem się w tych gierkach - w emocjonalne zagrywki nie wchodzę, bo to nie mój teren.
    Ja lubię sytuacje jasne, bez ściemy i podtekstów - ziemię uklepaną. Po bezdrożach się nie szlajam, bo tam nie czuję się pewnie :-)...

    Dla mnie liczy się fakt i konkret.
    Druga, czy piąta strona i tzw spojrzenie z perspektywy, czy w różnych kontekstach, albo jakby jeszcze tego nie pokręcił, raczej mnie nie interesują, bo relatywizowanie jest dla oszustów i krętaczy. ;-P.

    Dla uczciwych ludzi są sytuacje klarowne i jednoznaczne, bez zbędnej ściemy.


    Robercie :)
    Czy Ty serio tak piszesz?
    Potrafić ogarnąć swoje emocje to sztuka, ale mam wrażenie że jesteś bezwzględny :D i jeszcze może w każdej dziedzinie ;)

    Dziękuję że mi odpisywaleś i wprowadzałeś trochę rozsądku do moich emocji.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Basia ~Basia
    ~Basia
    Napisane 10 kwietnia 2020 - 21:27
    ~Jagna napisał:
    ~Basia napisał:
    Jak z perspektywy czasu układa się małżeństwo dla dobra dzieci? Kiedy minęło wiele czasu, miłość nie wróciła, stosunki są poprawne, nawet jest ok, ale brak bliskości...a z tyłu głowy wytłumiona miłość do innej kobiety, tęsknota codzienna? Jak w takiej sytuacji odnajdują się dzieci?

    Basiu, a o co chodzi z tą wytłumioną miłością do innej kobiety? Twój mąż powiedział Ci, że kocha inną kobietę? Miał romans?


    Jagna. Nie chcę pisać o sobie. Chciałabym, żeby wszyscy odpisywali mi po prostu, a nie analizując moją historię. Bez oceniania. Pytam i wyciągam co potrzebuje. Cieszę się, że się na to zdecydowałam. A ponieważ czytałam niektóre wątki, wiem że ocenianie jest tu lubiane.

    Z wytłumioną miłością chodziło mi o podkreślenie tego, że małżeństwa nie da się już uratować. O świadomość o tym obu stron, zarówno tej odchodzącej, jak i tej od której chciałoby się odejść. Czytałam tu na forum, że trzecia osoba jest takim bodźcem to rozstania, wówczas gdy małżeństwo tak na prawdę od lat nie istnieje. Gdy nie ma trzeciej osoby łatwiej jest zawalczyć o małżeństwo. Ma się puste serce i myśli. No i osoba zdradzana nie ma aż takiego żalu, nie jest aż tak zraniona. Wówczas jest szansa na to by nowa miłość zrodziła się między małżonkami.
    Ale co w sytuacji, gdy małżonkowie wiedzą, że serce drugiego jest przy kim innym? I nie pytam o relacje między nimi. Pytam o dzieci. Interesują mnie tylko dzieci z takich relacji. Robert mówi o wspólnym gospodarstwie, dogadaniu się dla ich dobra. A ja wątpię w to dobro w takiej sytuacji. Wiem, że wszystkiego nie da się sprowadzić do jednego, bo ludzie i sytuacje są różne. Ale inne punkty widzenia niż mój, bardzo mnie interesują.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 11 kwietnia 2020 - 02:58
    ~Mirabelka napisał:
    @raz, a ja myślę, że kiedyś relacje były zdecydowanie cieplejsze :) i to zarówno między małżonkami jak i między ludzmi wzajemnie.
    Ale być może mamy na myśli różne "kiedyś" i chyba wiem, co miałeś na myśli.

    Pozdrawiam :)


    Mirabell,
    Relacje byly blizsze, to na pewno ale cieplejsze to raczej nie. Przynajmniej w obecnym znaczeniu.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kicia ~Kicia
    ~Kicia
    Napisane 11 kwietnia 2020 - 09:59
    Jeśli serce mężczyzny jest przy innej kobiecie dla żony taki układ jest wyniszczający. Jeśli serce kobiety jest przy innym mężczyźnie mąż da radę to wytrzymać dłużej, mężczyźni są z natury bardziej racjonalni. Ba, on jej nawet zdradę potrafi wybaczyć! Kobieta nigdy nie wybacza, zawsze pamięta, jesteśmy emocjonalne. Ale potrafimy tę nienawiść wygłuszyć. Dzieci w każdym wieku czują, że coś jest nie halo między rodzicami. Dostosowują się jak potrafią...długo próbują, w swojej naiwności „ lepić” nie rozumieją jak rodzice mogą się nie kochać żyjąc pod jednym dachem, skoro one kochają oboje... To te mniejsze dzieci, przedszkolaki, młodsze dzieci z podstawówki. Bardziej dojrzałe są świadome co się dzieje. I napewno nie są szczęśliwe z tego powodu, zwykle o wszystkim dowiadują się od jednego z rodziców - one potrafią słuchać, nawet przez zamknięte drzwi do własnego pokoju. Myślę, że dla nastolatków to jest też wyniszczające, świat dzieciństwa rozpada się na kawałki, wówczas zaczynają wątpić we wszystko. I już nie wierzą w nic i nikomu. I to jest moment, w którym rodzice powinni coś zdecydować, albo rozwôd albo terapia. Myślę, że te większe dzieciaki nie akceptują życia w kłamstwie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jagna ~Jagna
    ~Jagna
    Napisane 11 kwietnia 2020 - 10:58
    ~Kicia napisał:
    Jeśli serce mężczyzny jest przy innej kobiecie dla żony taki układ jest wyniszczający. Jeśli serce kobiety jest przy innym mężczyźnie mąż da radę to wytrzymać dłużej, mężczyźni są z natury bardziej racjonalni. Ba, on jej nawet zdradę potrafi wybaczyć! Kobieta nigdy nie wybacza, zawsze pamięta, jesteśmy emocjonalne. Ale potrafimy tę nienawiść wygłuszyć. Dzieci w każdym wieku czują, że coś jest nie halo między rodzicami. Dostosowują się jak potrafią...długo próbują, w swojej naiwności „ lepić” nie rozumieją jak rodzice mogą się nie kochać żyjąc pod jednym dachem, skoro one kochają oboje... To te mniejsze dzieci, przedszkolaki, młodsze dzieci z podstawówki. Bardziej dojrzałe są świadome co się dzieje. I napewno nie są szczęśliwe z tego powodu, zwykle o wszystkim dowiadują się od jednego z rodziców - one potrafią słuchać, nawet przez zamknięte drzwi do własnego pokoju. Myślę, że dla nastolatków to jest też wyniszczające, świat dzieciństwa rozpada się na kawałki, wówczas zaczynają wątpić we wszystko. I już nie wierzą w nic i nikomu. I to jest moment, w którym rodzice powinni coś zdecydować, albo rozwôd albo terapia. Myślę, że te większe dzieciaki nie akceptują życia w kłamstwie.


    Mój syn często mówi, że jego dziewczyna (jej rodzice rozwiedli się rok temu) przestała wierzyć, że dzieci w sytuacji rozwodu są dla dorosłych ważne. Ona często mówi jak rodzice traktują ją przedmiotowo. Mój syn pyta dlaczego dorośli ludzie nie potrafią być w takiej sytuacji życzliwi dla siebie, dlaczego przerzucają się odpowiedzialnością za dziecko, dlaczego to dzieci są karane za błędy rodziców. I pytanie, które mnie jakoś specjalnie porusza, dlaczego dorośli ludzie nie mogą się dogadać? No dlaczego przecież są dorośli? On jeszcze nie potrafi zrozumieć, że z dorosłością dojrzałość nie zawsze idzie w parze. To są spostrzeżenia nastolatka. Rozwód to dla dzieci dramat u tych mniejszych i większych. Nawet już dorosłe dzieciaki przeżywają tylko im pewnie łatwiej zrozumieć dlaczego. Naprawdę dwie strony muszą się postarać żeby dzieci jak najmniej oberwały. Ktoś kto ma słabą więź z dzieckiem nie ma szans „wejść w jego buty”. 4 lata temu przeżywaliśmy z synem rozwód rodziców jego przyjaciela. Sporo jego kolegów i koleżanek ma takie doświadczenia. Albo on swoją wrażliwością przyciąga ich do siebie albo jesteśmy szczególnie uwrażliwieni przez moją przeszłość i to je do nas przyciąga.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 11 kwietnia 2020 - 14:50
    ~Basia napisał:

    Ale co w sytuacji, gdy małżonkowie wiedzą, że serce drugiego jest przy kim innym? I nie pytam o relacje między nimi. Pytam o dzieci. Interesują mnie tylko dzieci z takich relacji.


    Czy weszło się w związek nie kochając, a jedynie by dogodzić komuś tam; czy miłość zgubiło się po drodze, bo ktoś tam coś tam kiedyś tam pomyśleć sobie mógł i tak już potem się ciągnęło; czy nie mogę już patrzeć na partnera, bo nie jest taki, jak miał być: Za ciągiem tych postaw stoi przekonanie o konieczności poświęcenia utożsamianego z pozbawianiem siebie miłości do siebie samych. W takim rozumieniu poświęcenia popełniamy największy błąd, pozbawiając siebie, a w konsekwencji swoje czyny, podstawy wszelkich swych uczuć, czynów i motywacji.

    Pewien człowiek uczył: "kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO" po czym oddał swe życie za kogoś.
    Ta historia kształtowała przez tysiąclecia naszą europejską etykę i tkwi w nas zakodowana. Co z tej historii wynika?
    Gdy kochasz siebie, to twoja miłość do drugiego człowieka jest świadoma, a twoja gotowość do poświęcenia - przez Ciebie samego kontrolowalna. Jest twoją decyzją: tak miłość do drugiego człowieka, jak i poświęcenie; a obie bazują na świadomości swego własnego dobra, swych potrzeb oraz swych możliwości. Jesli kochasz świadomie samego siebie i stoisz mocno w sobie, wtedy poświęcenie (gdy konieczne) jest częścią miłości do siebie samego i do drugiego człowieka i źródłem siły, a nie pozbawionym wiary w jego sens cierpieniem.
    Poświęcenie (nie ważne dla czyjego dobra) bez miłości do siebie samego jest martwe, puste. Jest bezsensowne. Nie przynosi nic dobrego. Ani tobie, ani twym dzieciom (nawiązując do pytania). Ono nie będzie umacniać w tobie miłości do dziecka, dla którego się poświęcasz, lecz przeciwnie - będzie ją niszczyć i przepoczwarzać. Efektem może być obsesja w miejsce miłości. Efektem może być przedmiotowe traktowanie dzieci.

    Zatem nim zrobi się krok z myślą o dzieciach w związku, w którym nie ma miłości, rozsądnie jest najpierw odnaleźć miłość do siebie. Nie obłudną i nie egoistyczną, ale uczciwą, świadomą moich zalet i moich wad, wolną od gry pozorów, masek, kłamstw i wszelkiego "mniejszego zła", a przede wszystkim strachu. Wraz z nią mają szansę przyjść odpowiedzi na wiele pytań, i wiele dróg, których wcześniej się nie widziało. Można trzeźwo ocenić to, co się posiada. I nie ważne będzie więcej, co myśli babcia, ciocia czy "X" lub "Y" na ulicy czy na forum.
    Z człowieka potrafiącego siebie kochać, miłość mogą czerpać inni.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kicia ~Kicia
    ~Kicia
    Napisane 11 kwietnia 2020 - 20:04
    Jednostka może trzeźwo ocenić to co posiada. Para w konflikcie głównie kieruje się emocjami tam brak trzeźwego myślenia a tym bardziej kiedy serce drugiego jest przy kim innym. Życie to nie filozofia. Jeśli kochasz siebie znasz swoją wartość mało jesteś skłonny do poświęceń dla kogoś kto nie kocha ciebie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 12 kwietnia 2020 - 12:14
    ~Basia napisał:

    Robercie :)
    Czy Ty serio tak piszesz?
    Potrafić ogarnąć swoje emocje to sztuka, ale mam wrażenie że jesteś bezwzględny :D i jeszcze może w każdej dziedzinie ;)

    Nie...
    Nie jestem wcale bezwzględny, a i z emocjami mam czasem problem.
    Po prostu nie lubię kręcenia i ściemy :-).
    Piszę serio...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 12 kwietnia 2020 - 13:40
    Kolejny stereotyp. Bezwgledny facet = facet wymagajacy wzjemnosci i odpowiedzialnosci od kobiety. Faktyczne dzielenie obowiazkow pol na pol z pkt widzenia kobiety to bezwzglednosc. No bo jak to, kobiety moze i rozumieja, ze akcja rowna sie reakcja ale stosowac ta zasade wzglendem kobiety ? No nie przystoi :) Zachowanie niedopuszczalne, godne pogardy, niegodne 'prawdziwego' faceta ;).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 12 kwietnia 2020 - 14:30
    ~raz napisał:
    Kolejny stereotyp. Bezwgledny facet = facet wymagajacy wzjemnosci i odpowiedzialnosci od kobiety. Faktyczne dzielenie obowiazkow pol na pol z pkt widzenia kobiety to bezwzglednosc. No bo jak to, kobiety moze i rozumieja, ze akcja rowna sie reakcja ale stosowac ta zasade wzglendem kobiety ? No nie przystoi :) Zachowanie niedopuszczalne, godne pogardy, niegodne 'prawdziwego' faceta ;).

    @raz, po co promujesz te stereotypy? Próbuje zrozumieć o co Ci chodzi, z czym masz problem. Ja jestem kobietą i nie mam problemu z tym, że mój partner wymaga o ile nie przegina. Razem pracujemy na dom, dzieci, każde z nas ma swoje oszczędności, mnie nie interesuje jego kasa bo mam swoją, on nie interesuje się moją, wspieramy się tam gdzie nasze najsłabsze punkty. Jestem przekonana, że jak jedna strona wykorzystuje drugą to związek się kończy i zostaje jedynie małżeństwo na papierze, nie ma już bliskości i uważności na drugiego bo zastępuje je walka o swoją wygodę. Jest tylko egoistyczne zaspokajanie swoich potrzeb kosztem małżonka. Zauważyłam, że kobietom z uwagi na to, że boją się o to czy sobie poradzą same z dzieciakami rola wykorzystywanego przypada częściej. Chociaż dużo się zmieniło w tym temacie. Mniej kobiet boi się i już nie chce „byle jakich portek” koło siebie. Pewnie patrzę na to wszystko subiektywnie bo sama jestem kobietą ale często po prostu dajemy się „robić w trąbę” dla dobra dzieci (mężczyźni pewnie też tylko, że ja akurat takich nie znam). Przykładem są nadgodziny u mnie w firmie. Częściej weźmie facet niż kobieta a zawsze są za to ekstra pieniądze. Jak pytam się dziewczyn dlaczego, przecież dodatkowa kasa nie śmierdzi okazuje się, że mąż nie może wyjść wcześniej z pracy itp. Podobnie jest ze zwolnieniami na dziecko. Bardzo rzadko biorą u nas faceci (prawdę mówiąc nigdy). Dziewczyny często nie zabiegają o awans czy podwyżkę mówią wprost, że nie pociągną większych obowiązków bo nie mogą liczyć na równy podział obowiązków domowych (obiady, zawożenie dzieci na dodatkowe zajęcia, ogarnięcie ubrań na kolejny dzień, drobne zakupy po drodze, kontrola lekcji, czasami pomoc w nauce). Ja tego nie rozumiem i nie pochwalam brania wszystkiego na siebie z tzw. codziennych obowiązków domowych. Bo na koniec kariery zawodowej za to „poświęcenie” rodzinie to jest nagroda w postaci niskiej emerytury i brak własnych oszczędności. Często nam kobietom brakuje wyobraźni i jesteśmy przekonane, że wszystko jest na zawsze a mąż na starość się odwdzięczy i kasą podzieli. To poważny błąd. A myślenie jakoś to będzie niestety kończy się większą lub mniejszą ale zwykle katastrofą. Więc @raz rozumiem, że jedziesz po kobietach bo masz złe doświadczenia. Jak mogłeś przeczytać ja mam inne. Różnimy się i zastanawiam się czy Ty nie chcesz pewnych sytuacji widzieć czy jesteś na nie ślepy. I żeby było jasność to są moje osobiste doświadczenia z mojego podwórka.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 12 kwietnia 2020 - 14:51
    Podsumowując moje wywody, nie ma w wielu znanych mi małżeństwach z małymi dziećmi równego podziału obowiązków. Kobiety częściej wykonują prace, za które nikt im nie zapłaci ale wykonują je bo czują się odpowiedzialne za codzienną właściwą opiekę nad dziećmi. I może właśnie to często powoduje u nich frustrację i wkurw? I pewnie dlatego też młode kobiety odwlekają macierzyństwo i mają co raz mniej dzieci. Kto lubi być frajerem, prawda? Dopuszczam do siebie myśl, że mogę się mylić. To tylko moja ocena tego, co obserwuję.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 12 kwietnia 2020 - 15:39
    ~444 napisał:
    nie ma w wielu znanych mi małżeństwach z małymi dziećmi równego podziału obowiązków. Kobiety częściej wykonują prace, za które nikt im nie zapłaci ale wykonują je bo czują się odpowiedzialne za codzienną właściwą opiekę nad dziećmi. I może właśnie to często powoduje u nich frustrację i wkurw? (...) Kto lubi być frajerem, prawda?

    No...
    I to ostatnie zdanie jest kluczowe :-)...

    Wiele pań robi to, czego faceci nigdy by nie robili, bo uważają to za zbędne. Tym sposobem one mają 'mnóstwo roboty', a gdy oni sprawują tą samą opiekę, tej roboty mają mniej i jest czas na piwko przed tv, a co ważne i tak jest zrobione.
    Ot i wszystko.

    Facetowi najczęściej nie jest potrzebne pełno kwiatków po oknach i półeczkach, bibelotów i pierdółek, podkoszulek i majtki też nie muszą być wyprasowane, bo wyprasują się na tyłku itd itp...

    Potem okazuje się, że gdy on zrobi w 30 min to, co jej zajmuje 2 godz, i sobie siądzie, ona ma poczucie, że on nic nie robi, a ona zapierdala w tym domu.

    On po prostu robi to, co należy do obowiązku - sprawuje opiekę często w sposób optymalny :-).
    Ona... ano siedzi z dzieciakiem, kontroluje go bezustannie, jest zajęte tym, co dzieciak tam porabia i cały czas ma go na oku, co często wcale nie jest potrzebne.

    Z wieloma czynnościami domowymi tak właśnie sprawa wygląda - komplikują sobie same życie i je utrudniają, a potem pretensje, że tyle mają roboty.

    Każdy ma tyle roboty ile chce mieć - więcej nie.

    Nikt mi nie powie, że przy domowych zwykłych obowiązkach jest dużo roboty ;-). Wszystko co trzeba można śmiało obskoczyć w kilka kwadransów, a nie dłubać z tym od rana do wieczora.

    Jak ktoś jednak lubi 'robić' to niech robi, ale niech tego nie wymaga też od partnera, gdy ten nie ma na to ochoty.

    Są zmywarki, pralki - co wiele czasu nam zaoszczędzają, można nie mieć dywanów do trzepania, zasłon do prania i wywieszania bo kurz zbierają, można mieć jednego kwiatka w dużej doniczce i raz dziennie go podlać.
    Można też nie mieć po parapetach poustawianych zbieraczy kurzu wymagających ciągłego wycierania, na ogrodzie mieć trawkę i skosić ją raz w tygodniu zamiast tysiąca rabatek, które zajmują pełnoetatową pracę itp itd...

    Można?
    Można.

    Ja zbędnej roboty nie lubię i nie potrzebuję tych wszystkich pierdół - jak ktoś ich potrzebuje, to niech potem nie gada, że coś robi za mnie :-), bo dla mnie tego nie robi tylko dla samej siebie.

    Facet będący frajerem daje się wkręcać w zbędne - jego zdaniem - prace, które wcale nie sprawiają mu frajdy a są jedynie zaspokojeniem chorej ambicji jego żony.

    Nikt nie lubi być frajerem...
    No nie? :-))).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 12 kwietnia 2020 - 16:03
    ~Robert1971 napisał:
    ~444 napisał:
    nie ma w wielu znanych mi małżeństwach z małymi dziećmi równego podziału obowiązków. Kobiety częściej wykonują prace, za które nikt im nie zapłaci ale wykonują je bo czują się odpowiedzialne za codzienną właściwą opiekę nad dziećmi. I może właśnie to często powoduje u nich frustrację i wkurw? (...) Kto lubi być frajerem, prawda?

    No...
    I to ostatnie zdanie jest kluczowe :-)...

    Wiele pań robi to, czego faceci nigdy by nie robili, bo uważają to za zbędne. Tym sposobem one mają 'mnóstwo roboty', a gdy oni sprawują tą samą opiekę, tej roboty mają mniej i jest czas na piwko przed tv, a co ważne i tak jest zrobione.
    Ot i wszystko.

    Facetowi najczęściej nie jest potrzebne pełno kwiatków po oknach i półeczkach, bibelotów i pierdółek, podkoszulek i majtki też nie muszą być wyprasowane, bo wyprasują się na tyłku itd itp...

    Potem okazuje się, że gdy on zrobi w 30 min to, co jej zajmuje 2 godz, i sobie siądzie, ona ma poczucie, że on nic nie robi, a ona zapierdala w tym domu.

    On po prostu robi to, co należy do obowiązku - sprawuje opiekę często w sposób optymalny :-).
    Ona... ano siedzi z dzieciakiem, kontroluje go bezustannie, jest zajęte tym, co dzieciak tam porabia i cały czas ma go na oku, co często wcale nie jest potrzebne.

    Z wieloma czynnościami domowymi tak właśnie sprawa wygląda - komplikują sobie same życie i je utrudniają, a potem pretensje, że tyle mają roboty.

    Każdy ma tyle roboty ile chce mieć - więcej nie.

    Nikt mi nie powie, że przy domowych zwykłych obowiązkach jest dużo roboty ;-). Wszystko co trzeba można śmiało obskoczyć w kilka kwadransów, a nie dłubać z tym od rana do wieczora.

    Jak ktoś jednak lubi 'robić' to niech robi, ale niech tego nie wymaga też od partnera, gdy ten nie ma na to ochoty.

    Są zmywarki, pralki - co wiele czasu nam zaoszczędzają, można nie mieć dywanów do trzepania, zasłon do prania i wywieszania bo kurz zbierają, można mieć jednego kwiatka w dużej doniczce i raz dziennie go podlać.
    Można też nie mieć po parapetach poustawianych zbieraczy kurzu wymagających ciągłego wycierania, na ogrodzie mieć trawkę i skosić ją raz w tygodniu zamiast tysiąca rabatek, które zajmują pełnoetatową pracę itp itd...

    Można?
    Można.

    Ja zbędnej roboty nie lubię i nie potrzebuję tych wszystkich pierdół - jak ktoś ich potrzebuje, to niech potem nie gada, że coś robi za mnie :-), bo dla mnie tego nie robi tylko dla samej siebie.

    Facet będący frajerem daje się wkręcać w zbędne - jego zdaniem - prace, które wcale nie sprawiają mu frajdy a są jedynie zaspokojeniem chorej ambicji jego żony.

    Nikt nie lubi być frajerem...
    No nie? :-))).

    Robercie, nie mam takich ambicji. Mieszkanie urządzał mąż:)
    A co do opieki nad dziećmi, przygotowanie 3 razy dziennie posiłku, zaproponowanie innej rozrywki niż gry na tablecie, kompie czy TV, wykonanie podstawowych prac takich jak włożenie naczyń do zmywarki i poukładanie ich po umyciu na miejsce, czy załadowanie prania i po wypraniu rozwieszenie oraz odkurzenie i umycie podłogi, umywalek, kibelków i luster przerasta możliwości wielu panów:)
    Więc jeżeli zarabiamy i dokładamy się po równo to tymi powyższymi obowiązkami też możemy się podzielić po równo, prawda?
    I żeby zaraz nie podniosły się krzyki że to „babskie” zajęcia. O mój samochód dbam sama i wiele kobiet też potrafi zatankować, umyć i odprowadzić samochód do mechanika. Pralki wnosi kurier za dodatkową opłatą. Drobne remonty można wykonywać razem. Często inaczej się po prostu nie da. Jest mistrz i pomocnik:)
    Moi drodzy panowie, jak dajecie się wrabiać przykładowo w wieszanie firanek a macie je gdzieś i nie lubicie tego robić to ja się pytam do kogo macie pretensje?
    Ja jak byłam frajerką to nie zwalam teraz winy na męża, dałam się wykorzystać mój problem. Miałam zasady jak guma w majtach. Zapłaciłam za to bo za frajerstwo się płaci. I to mi uświadomił inny facet. Chwała mu za to.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 12 kwietnia 2020 - 16:29
    ~444 napisał:
    nie mam takich ambicji.

    I tylko pozazdrościć Twojemu mężowi :-).

    Wiele pań natomiast takie właśnie ambicje ma i...
    Jak facet nie chce robić tego czy owego, woli za to pójść na nadgodziny do roboty, bo siedzenie w domu zaraz przerodzi się w zaprzęgnięcie go do bezsensownych zajęć, albo awantura - to i ona chodzi na wkurwiu... ;-P.

    A gdyby tak zrozumiała, że jej potrzeby w sensie komplikowania życia nie są jego potrzebami, to i ona miałaby możliwość robić rzeczone nadgodziny, miałaby czas i oszczędności, emerytura wyższa i takie tam :-).

    Skoro sama woli być frajerem - jej wola, dorosłym człowiekiem jest w końcu ;-)...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Najgłupsze ~Najgłupsze
    ~Najgłupsze
    Napisane 12 kwietnia 2020 - 18:37
    ~444 napisał:

    (...) Więc jeżeli zarabiamy i dokładamy się po równo to tymi powyższymi obowiązkami też możemy się podzielić po równo, prawda? (...)


    To chyba wymysł feministek lub socjalistów. "Po równo" ... zwykle bez sensu jest "po równo" ... bo ludzie nie są (na szczęście - tacy sami) - tylko różni. I jeśli np. mąż lubi myć okna, a żona podłogi... i do tego mąż nie lubi myć podłóg, a żona myć okien... no ta czorta zmuszać ją do umycia połowy okien, a jego do umycia połowy podłóg... tylko po to, aby było "po równo".

    Jeść też mają po równo? Może też wzrostu powinni mieć po równo? ...

    Ktoś lubi gotować, niech gotuje... i super (np. ja lubię i gotuje) ... podobnie jak wywieszenie prania czy załadowanie pralki - spoko, żadna filozofia... nie to że to jakoś lubię... ale też nie to że "nie lubię" ... - więc spoko - robię i już... natomiast nie lubię prasować i to robi żona... a jak nie robi, to też jest ok... najwyżej jest nieco wymięte.

    Po równo ;) ... tja...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Mirabelka ~Mirabelka
    ~Mirabelka
    Napisane 12 kwietnia 2020 - 19:18
    ~Najgłupsze napisał:
    ~444 napisał:

    (...) Więc jeżeli zarabiamy i dokładamy się po równo to tymi powyższymi obowiązkami też możemy się podzielić po równo, prawda? (...)


    To chyba wymysł feministek lub socjalistów. "Po równo" ... zwykle bez sensu jest "po równo" ... bo ludzie nie są (na szczęście - tacy sami) - tylko różni. I jeśli np. mąż lubi myć okna, a żona podłogi... i do tego mąż nie lubi myć podłóg, a żona myć okien... no ta czorta zmuszać ją do umycia połowy okien, a jego do umycia połowy podłóg... tylko po to, aby było "po równo".

    Jeść też mają po równo? Może też wzrostu powinni mieć po równo? ...

    Ktoś lubi gotować, niech gotuje... i super (np. ja lubię i gotuje) ... podobnie jak wywieszenie prania czy załadowanie pralki - spoko, żadna filozofia... nie to że to jakoś lubię... ale też nie to że "nie lubię" ... - więc spoko - robię i już... natomiast nie lubię prasować i to robi żona... a jak nie robi, to też jest ok... najwyżej jest nieco wymięte.

    Po równo ;) ... tja...


    Byc może bardziej chodziło o to, że obie osoby tak właśnie się dzielą obowiązkami jak i też dałeś przykład, bo wiadomo, że nie da się "pokroić" pewnych rzeczy na "pół", ale Ty się uczepiłeś, że dosłownie i już masz punkt zaczepienia. Przynajmniej ja to tak zinterpretowałam, ale oczywiście masz prawo do swojej interpretacji. Tylko po co tak w drugą stronę od razu przeciągać, a później się dziwić, że są odpowiedzi w tym tonie dalej i "wojna" damsko-meska gotowa :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy