Forum
Związek
Chciałbym odejść od żony, ale ona się tak stara
-
-
Napisane 13 kwietnia 2020 - 19:32~Najgłupsze napisał:
To wygląda, jakbyś przyszła Basiu na forum już z konkretną decyzją w głowie... i na forum szukała potwierdzenia tej decyzji.
Ale nie będzie tak łatwo ;) - bo ludzie są różni... i sytuacje są różne. Ja znam osobiście kilka małżeństw, które mimo naprawdę koszmarnych sytuacji - wyszli na prostą i teraz są szczęśliwsi niż kiedykolwiek wcześniej. A jedno z małżeństw miało poza standardowymi trudnościami, typu zdrada - ... to jeszcze było też "dziecko na boku" - jako owoc owej zdrady. I co... i dało się - mimo dużych trudności... i co to oznacza? Ano niewiele ;) bo ludzie są różni... większości się pewnie nie uda posklejać - czasami też pewnie nie warto... czasem ktoś czegoś musi doświadczyć jeszcze... w nowym innym związku... różne scenariusze ma nasza dusza ;) na życie...
Ale nie jest tak - że "zawsze będą pretensje" - często, ale nie zawsze. Są małżeństwa, które uda się posklejać... i są takie, których się nie uda.
Nie patrz na dzieci... ani na męża/małżeństwo - siebie zapytaj czego Ty chcesz... i czy to, czego chcesz... na pewno leży "na zewnątrz".
Gdyby mnie ktoś poprosił o radę wiedziałabym co mu odpowiedzieć. Inaczej jest kiedy problem dotyczy nas samych i decyzji które musimy podjąć.
Pisząc do Was zakładam najgorszą z możliwych opcji odnośnie małżeństwa i do tego odnoszę dzieci. Wiem przecież dobrze że życie się różnie układa. I nawet jeśli teraz jest katastrofa, to za parę lat z takiego układu może zrodzić się nowy związek starych małżonków.
Robert mnie po prostu zaskakuje :)
Bo gdyby pisał walcz o małżeństwo itp itd. to ok. Ale on pisze o układzie, o prowadzeniu wspólnego gospodarstwa domowego, a nie o małżeństwie.
Nigdy nie brałam pod uwagę takiego rozwiązania w tych kwestiach, choć jak wspomniałam gdzieś tam wyżej, znam (tak trochę) taką jedną parę.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 14 kwietnia 2020 - 01:23~Basia napisał:Wiem przecież dobrze że życie się różnie układa. I nawet jeśli teraz jest katastrofa, to za parę lat z takiego układu może zrodzić się nowy związek starych małżonków.
Łudzisz się, Basiu. Tli się gdzieś tam jeszcze nadzieja, która jest spoiwem tego, co jest.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 14 kwietnia 2020 - 05:21~Basia napisał:
Robert mnie po prostu zaskakuje :)
Bo gdyby pisał walcz o małżeństwo itp itd. to ok. Ale on pisze o układzie, o prowadzeniu wspólnego gospodarstwa domowego, a nie o małżeństwie.
Nigdy nie brałam pod uwagę takiego rozwiązania w tych kwestiach, choć jak wspomniałam gdzieś tam wyżej, znam (tak trochę) taką jedną parę.
Taki układ dopuszczam tylko w sytuacji gdy Wam faktycznie się już nie układa pożycie - w sensie seks, czułość, bliskość.
Gdy mimo wielu starań, nie da się - bo wiem, że może się często nie dać - a są warunki lokalowe i środowiskowe - można...
Ty mieszkasz w jednej części domu, on w drugiej.
Jesteście po prostu współlokatorami - każde z Was poczuwa się do obowiązków i ma swoje prawa, ale... żyjecie obok siebie.
Wcale nie musi to rodzić patologii - wszystko zależy od kultury osobistej obojga i w sumie niczego więcej.
Przecież mnóstwo par tak żyje... ;-).
Ot dwoje ludzi tolerujących się i szanujących, pod jednym dachem - żadna filozofia.
Da się - naprawdę.
Bycie zaangażowanym rodzicem wcale nie musi iść w parze z byciem zaangażowanym małżonkiem - dla mnie to oczywiste.
A przecież po okresie grzecznego współistnienia i przejściu wspólnie przez burze hormonalne dorastającej młodzieży, istnieje całkiem realna szansa, że między Wami może zaiskrzyć od nowa - to też przecież niewykluczone.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 14 kwietnia 2020 - 17:18Jesteście po prostu współlokatorami - każde z Was poczuwa się do obowiązków i ma swoje prawa, ale... żyjecie obok siebie.
Wcale nie musi to rodzić patologii - wszystko zależy od kultury osobistej obojga i w sumie niczego więcej.
Przecież mnóstwo par tak żyje... ;-).
********************************************
Żyłam tak wiele lat, w mniejszym czy większym stopniu, to naprawę wyniszczające, ta koszmarna samotność depresja ...pierwszy poddał się mąż, po prostu znalazł sobie kogoś na boku...albo może był na tyle już otwarty i zdeterminowany, że pozwolił aby ktoś nowy wszedł do jego życia. Teraz wiem, ile czasu zmarnowaliśmy oboje, żyjąc „obok siebie” dla dobra dziecka..Żeby przyszło „nowe” - „stare” musi ostro pierdolnąć Basiu.
Dodam, że dalej jesteśmy razem, ale teraz już nie „tkwimy” w tym okropnym „układzie”.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 14 kwietnia 2020 - 17:40~Kicia napisał:(...)
Dodam, że dalej jesteśmy razem, ale teraz już nie „tkwimy” w tym okropnym „układzie”.
Skoro dalej jesteście razem, a nie jest już "okropnie"... to co się zmieniło w Tobie?Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 14 kwietnia 2020 - 22:32Przeszłam długi, żmudny i pracochłonny proces wychodzenia z tego wyniszczającego nas „ układu” w którym tkwiliśmy oboje. Przyszedł taki dzień, w którym za obopólną zgodą spotkaliśmy się na neutralnym gruncie - u psychologa - co pomogło mi zrozumieć zachowanie partnera, dało możliwość wyrażenia własnych uczuć i potrzeb oraz zrozumienia oczekiwań tej drugiej osoby. Nie było łatwo, TERAPIA trwała długie tygodnie.
Ale oboje jej chcieliśmy. Potrzebowaliśmy pomocy w podjęciu decyzji w kontynuowaniu albo rozstaniu się na dobre.
Był pot, krew i łzy.
Wcześniej, wybrałam się na samotną wizytę do psychiatry bowiem bałam się, że coś jest ze mną nie tak. Lekarka rozwiała moje wątpliwości..., nie, nie moje... w gruncie rzeczy były to wątpliwości mojego partnera ;)
Pytasz co zmieniło się we mnie, że nie jest już tak okropnie??
Hmm... w kilku słowach nazwę to tak: zwaliłam mur, który wokół siebie wybudowałam. Miał chronić mnie przed ciosami, ale okazał się być moim więzieniem.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 14 kwietnia 2020 - 23:19@Kicia, twoje doswiadczenia nie podwazaja sensu tego co napisal Robert1971:
'Jesteście po prostu współlokatorami - każde z Was poczuwa się do obowiązków i ma swoje prawa, ale... żyjecie obok siebie.
Wcale nie musi to rodzić patologii - wszystko zależy od kultury osobistej obojga i w sumie niczego więcej'
Twoja sytuacja byla inna, brakowalo co najmniej jednego - obojetnosci. Darzac kogos nadal silnym uczuciem ten uklad jest bez sensu, dlatego Robertowi to sie nie udalo. Mimo, ze podchodzil do sprawy racjonalnie. Zabraklo racjonalnosci z drugiej strony. Jezeli kogos traktujesz jak wspolokatora to nie darzysz go glebszym uczuciem. Mozesz co najwyzej go lubic lub nie. Dzielicie solidarnie prawa i obowiazki oraz zachowujecie sie w ramach ogolnie przyjetych norm. Tyle, gdzie tu miejsce na wyniszczenie i depresje.
Twierdzenie, ze to rzekomo twoj maz sie poddal pierwszy i kwestia ceny jaka zaplacilas za to co wlasciwie zawsze mialas to jakby oddzielny temat.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 06 maja 2020 - 21:23Facet... nie słuchaj tych wszystkich "dobrych rad" o odejściu od Żony. Facet jesteś - dotrzymujesz słowa. Jesteś Lojalny.
Polecam film "Ognioodporny"
https://www.youtube.com/watch?v=YK5-5qf9IQsUdostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 08 maja 2020 - 21:22I drobnomieszczański ... ;)
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 09 maja 2020 - 21:26Kto uważa, że spotkał kogoś wyjątkowego powinien odejść.
Kilka lat temu trwalabym w związku bez przyszłości.
Dzisiaj już nie bo wiem jak smakuje uczucie, takie które każdy z nas chce a dostaje namiastkę bo nie chce być sam lub kiedyś wyszło się za mąż/ożeniło bo to był ten czas ale nie ta osoba.
Rozstać się trzeba umieć, niestety, bez zdrad, kłamstw. Zwyczajnie nie wyszło.
Powodzenia, życie jest tylko jedno.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 10 maja 2020 - 03:36Jestem odmiennego zdania. Najłatwiej jest uciec od problemów zamiast się z nimi zmierzyć i je rozwiązać. Rodzina to nie tylko przyjemnosci, ale odpowiedzialność i zobowiązania. Zamiast tchórzyć należy podjąć trudną walkę.
Zostać trzeba umieć. A zdrada nie ma nic do tego.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 10 maja 2020 - 05:48~JD napisał:Jestem odmiennego zdania. Najłatwiej jest uciec od problemów zamiast się z nimi zmierzyć i je rozwiązać. Rodzina to nie tylko przyjemnosci, ale odpowiedzialność i zobowiązania. (...)
Zostać trzeba umieć.
Cóż kiedy wiele pań na tym forum lansuje pogląd, że jak się nie kocha, to trzeba odejść, bo szkoda życia na męczenie się.
Dla mnie - i wielu facetów - to skrajnie niepoważne i niedojrzałe.
Jak rozkapryszone bachory... ;-).
Mnie ręce opadły już dawno.
Zaraz znowu posypie się ta sama litania...
Ja jednak obstaję przy swoim - rozstanie to ostateczna ostateczność. Coś jak zabieg chirurgiczny.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 10 maja 2020 - 08:17Są różne sytuacje, różne rzeczy wiążą ludzi czy też rrzymają przy sobie.
To żadnen lans, z piasku zamku nie będzie.
Nikt nie mówi zeby kogoś zdradzać wręcz przeciwnie.
Rzadko zdarza się odejście bez powodu, często druga strona chce zatrzymać osobę z wygody a po latach pozostaje żal.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 23 lipca 2020 - 09:44ale z was miernoty życiowe!!! jak, ze slyszeze 40-50 letni mezczyzni sa zmeczeni swoimi zonami to mysle ze tak naprawde sa zmeczeni soba. jestescie tak nudni. ze to az boli. jestem na tej stronie dla kumpeli ktora miala 10 lat wspanialego malzenstwa.sex, romantyzm, tylko drobne klotnie i ukochane wspolne dziecko. w jednym dniu jej idiota maz stwierdzil, ze zaczal pisac z byla ze szkoly. i ze odchodzi. niektorzy maja w mozgu wate cukrowa! zycie to tez rutyna i nuda czasami. a kto mysli inaczej ten jest piotrudiem panem
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 24 lipca 2020 - 08:44~Jacek napisał:Z dziećmi się nie rozwodzisz.
W teorii jak odejdziesz żona dostanie alimenty na siebie i na dzieci, więc to rozwiązuje poczucie winy.
Zawsze możesz się rozejrzeć(tylko) na boki co Ci życie pokazuje.
Ja się nie rozglądałem, poznałem, zapomnieć nie mogłem i nie żałuję. Tak jest.
Czy mi było szkoda żony? I tak i nie. Tak bo wspólne lata życia, szkoda mi było tych lat. Nie bo jednak głupi byłem bo wydawało i się, że życie mi nic więcej nie da bo po 40byłem.
Alimenty nie rozwiaza poczucia winy.
Jedyne co mozesz zrobic to zrob to co czujesz i uwazasz za sluszne.
Wg mnie...odejdz...jesli masz byc szczesliwszy.
Pamietaj tylko ze tworzymy w glowach wlasne scenariusze a by choc przez chwile poczuc sie tak jak chcemy.
Bylem i jestem w podobnej albo i gorszej sytuacji.
Odszedlem od zony...walczylem jeszcze pozniej o to co bylo...
Zakochalem sie w kims zupelnie innym i to chyba bylo zgubne..Byla inna pod kazdym wzgledem ....wiec cos byl na + a cos na -.
Nie bardzo trzeba kalkulowac....rozkminiac...trzeba byc szczesliwym! Najpierw zyc ze soba ,pokochac ,zaakceptowac i uwierzyc w siebie a potem dac to komus .
Inaczej to sie nie uda .
Carpe diem!!!! Działaj...ale bez pospiechu....daj czas czasowi....
Powodzenia!Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 24 lipca 2020 - 08:46~444 napisał:A na kanapie leżymy wspólnie. Nie umiałabym się położyć na kanapę kiedy mój mąż pracuje. Pracujemy razem i razem odpoczywamy. Nie mam Twoich problemów. Miałam owszem ale już ich nie mam. Wystarczyło przestać się bać bycia samą.
Ja nie moglbym lezec na kanapie patrzac jak zona sprzata.
Jesli pracuje np na kompie bo to jej praca to niech robi...ja za ten czas posprztam albo ugotuje..to nazywa sie partnerstwo.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 24 lipca 2020 - 09:11ja tez nie moge lezec spokojnie na kanapie jak zona sprzata...bo widze ten wypiety tyleczek to mnie "nosi" ;-)
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 24 lipca 2020 - 12:11~Magoo napisał:~Jacek napisał:Z dziećmi się nie rozwodzisz.
W teorii jak odejdziesz żona dostanie alimenty na siebie i na dzieci, więc to rozwiązuje poczucie winy.
Zawsze możesz się rozejrzeć(tylko) na boki co Ci życie pokazuje.
Ja się nie rozglądałem, poznałem, zapomnieć nie mogłem i nie żałuję. Tak jest.
Czy mi było szkoda żony? I tak i nie. Tak bo wspólne lata życia, szkoda mi było tych lat. Nie bo jednak głupi byłem bo wydawało i się, że życie mi nic więcej nie da bo po 40byłem.
Alimenty nie rozwiaza poczucia winy.
Jedyne co mozesz zrobic to zrob to co czujesz i uwazasz za sluszne.
Wg mnie...odejdz...jesli masz byc szczesliwszy.
Pamietaj tylko ze tworzymy w glowach wlasne scenariusze a by choc przez chwile poczuc sie tak jak chcemy.
Bylem i jestem w podobnej albo i gorszej sytuacji.
Odszedlem od zony...walczylem jeszcze pozniej o to co bylo...
Zakochalem sie w kims zupelnie innym i to chyba bylo zgubne...Byla inna pod kazdym wzgledem ....wiec cos byl na + a cos na -.
Jeśli możesz i Ci się chce napisać to proszę wyjaśnij mi dlaczego uważasz, że jesteś w gorszej sytuacji i w gorszej od kogo w tym wątku skoro się porównujesz?
Zakochanie się w kimś zupełnie innym niż dotychczasowa partnerka - dlaczego uważasz to za zgubne?
Co było na plus a co na minus w tej "innej"?
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 09 sierpnia 2020 - 13:53mądre słowa
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 09 sierpnia 2020 - 13:55Nie ma w życiu nic ważniejszego niż prawdziwa miłość, a na szczęście zasługuje każdy. Mam wrażenie, że mężczyźni żonaci i posiadający dzieci, odbierają sobie prawo do bycia szczęśliwym, dla dobra dzieci, czy też z przyzwoitości. Kończy się to depresją, uzależnieniami. Dlatego też puściłam męża wolno, nie chciałam patrzeć na to udawanie, które od lat tkwiło w naszym małżeństwie.
to miałem na myśliUdostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie