Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Chciałbym odejść od żony, ale ona się tak stara

Rozpoczęte przez ~Facet, 18 lut 2019
  • avatar ~Mitoman Rej ~Mitoman Rej
    ~Mitoman Rej
    Napisane 03 listopada 2019 - 11:46
    ~Kuba napisał:
    Oczywiście żona nie wie o mojej miłości.

    Cóż, ślepota różne miewa imiona
    Lecz tu nie cierpi na nią żona
    Facet na haju ogłupiał z kretesem
    Rzucił już wszystkim, brakuje adresem.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Darek ~Darek
    ~Darek
    Napisane 11 listopada 2019 - 15:02
    He he
    Nieszczęśników jest wielu a ich historie pasuję do niemal każdego adresu

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ala ~Ala
    ~Ala
    Napisane 13 grudnia 2019 - 11:34
    Najgorszym odczuciem jest być w toksycznym związku.
    Gdzie jedno kocha a drugie jest z nim wygody. Obydwoje czują zależność od siebie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kicia ~Kicia
    ~Kicia
    Napisane 07 marca 2020 - 00:30
    Minął rok, co z Twoim małżeństwem Facet?
    Czy nadal w nim „tkwisz”?
    Zacząłeś ten wątek, a my się zastanawiamy co u Ciebie :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Basia ~Basia
    ~Basia
    Napisane 06 kwietnia 2020 - 21:58
    Jak z perspektywy czasu układa się małżeństwo dla dobra dzieci? Kiedy minęło wiele czasu, miłość nie wróciła, stosunki są poprawne, nawet jest ok, ale brak bliskości...a z tyłu głowy wytłumiona miłość do innej kobiety, tęsknota codzienna? Jak w takiej sytuacji odnajdują się dzieci?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 07 kwietnia 2020 - 23:47
    ~Basia napisał:
    Jak z perspektywy czasu układa się małżeństwo dla dobra dzieci? Kiedy minęło wiele czasu, miłość nie wróciła, stosunki są poprawne, nawet jest ok, ale brak bliskości...a z tyłu głowy wytłumiona miłość do innej kobiety, tęsknota codzienna? Jak w takiej sytuacji odnajdują się dzieci?

    Mężczyzna nie tłumi miłości do kobiety on ją konsumuje, że się tak wyrażę. Coś Ci się Baśka pomyliło:)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Basia ~Basia
    ~Basia
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 00:18
    ~444 napisał:
    ~Basia napisał:
    Jak z perspektywy czasu układa się małżeństwo dla dobra dzieci? Kiedy minęło wiele czasu, miłość nie wróciła, stosunki są poprawne, nawet jest ok, ale brak bliskości...a z tyłu głowy wytłumiona miłość do innej kobiety, tęsknota codzienna? Jak w takiej sytuacji odnajdują się dzieci?

    Mężczyzna nie tłumi miłości do kobiety on ją konsumuje, że się tak wyrażę. Coś Ci się Baśka pomyliło:)


    Co masz na myśli konsumuje? Bo mogę odebrać to w kilku znaczeniach ????

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Izzi ~Izzi
    ~Izzi
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 00:22
    ~Basia napisał:
    ~444 napisał:
    ~Basia napisał:
    Jak z perspektywy czasu układa się małżeństwo dla dobra dzieci? Kiedy minęło wiele czasu, miłość nie wróciła, stosunki są poprawne, nawet jest ok, ale brak bliskości...a z tyłu głowy wytłumiona miłość do innej kobiety, tęsknota codzienna? Jak w takiej sytuacji odnajdują się dzieci?

    Mężczyzna nie tłumi miłości do kobiety on ją konsumuje, że się tak wyrażę. Coś Ci się Baśka pomyliło:)


    Co masz na myśli konsumuje? Bo mogę odebrać to w kilku znaczeniach ????

    Urzeczywistnia w sposób, który powoduje że pan czuje się spełniony ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Basia ~Basia
    ~Basia
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 01:22
    ~Izzi napisał:
    ~Basia napisał:
    ~444 napisał:
    ~Basia napisał:
    Jak z perspektywy czasu układa się małżeństwo dla dobra dzieci? Kiedy minęło wiele czasu, miłość nie wróciła, stosunki są poprawne, nawet jest ok, ale brak bliskości...a z tyłu głowy wytłumiona miłość do innej kobiety, tęsknota codzienna? Jak w takiej sytuacji odnajdują się dzieci?

    Mężczyzna nie tłumi miłości do kobiety on ją konsumuje, że się tak wyrażę. Coś Ci się Baśka pomyliło:)


    Co masz na myśli konsumuje? Bo mogę odebrać to w kilku znaczeniach ????

    Urzeczywistnia w sposób, który powoduje że pan czuje się spełniony ;)


    Izzi ???? nadal nie jestem pewna znaczenia.

    W każdym razie chodzi mi o dzieci. Artykuły mówią o tym że dla dzieci to nie jest dobre rozwiązanie, tymczasem panowie często piszą że zostają dla dzieci? I wszystko jest ok? Małżeństwo funkcjonuje normalnie? Bez konsekwencji emocjonalnych dla dzieci?
    O innej kobiecie wspomniałam dlatego że jest brak starania o naprawę małżeństwa. Układ.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Izzi ~Izzi
    ~Izzi
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 01:32
    ~Basia napisał:
    ~Izzi napisał:
    ~Basia napisał:
    ~444 napisał:
    ~Basia napisał:
    Jak z perspektywy czasu układa się małżeństwo dla dobra dzieci? Kiedy minęło wiele czasu, miłość nie wróciła, stosunki są poprawne, nawet jest ok, ale brak bliskości...a z tyłu głowy wytłumiona miłość do innej kobiety, tęsknota codzienna? Jak w takiej sytuacji odnajdują się dzieci?

    Mężczyzna nie tłumi miłości do kobiety on ją konsumuje, że się tak wyrażę. Coś Ci się Baśka pomyliło:)


    Co masz na myśli konsumuje? Bo mogę odebrać to w kilku znaczeniach ????

    Urzeczywistnia w sposób, który powoduje że pan czuje się spełniony ;)


    Izzi ???? nadal nie jestem pewna znaczenia.

    W każdym razie chodzi mi o dzieci. Artykuły mówią o tym że dla dzieci to nie jest dobre rozwiązanie, tymczasem panowie często piszą że zostają dla dzieci? I wszystko jest ok? Małżeństwo funkcjonuje normalnie? Bez konsekwencji emocjonalnych dla dzieci?
    O innej kobiecie wspomniałam dlatego że jest brak starania o naprawę małżeństwa. Układ.

    Nie wszystko, co się popsuło, daje się naprawić.
    Dzieci im starsze, wyczuwają bezbłędnie takie "układy". Potem już tylko biorą jedną albo drugą stronę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 03:55
    ~Izzi napisał:
    im starsze, wyczuwają bezbłędnie takie "układy". Potem już tylko biorą jedną albo drugą stronę.

    Po rozwodzie też biorą 'jedną, albo drugą' stronę.
    Zależnie przy kim są - to niezmienne.
    Na odległość nie da się tak na nich oddziaływać jak gdy się z nimi mieszka.
    Dzieci doskonale adaptują się do zaistniałej sytuacji i doskonale wyłuszczą to, co dla nich aktualnie wygodne.
    Niestety.

    Jak byli małżonkowie za nic dogadać się nie mogą, bo... np jedna strona chce zarządzać drugą, a tamta się nie daje, nastoletnie dzieci wykorzystają to bezbłędnie.
    Niestety.

    Najlepszą metodą na stworzenie dzieciom optymalnych warunków rozwoju jest - mimo 'artykułów' - kompromis między ich rodzicami jeszcze w czasie trwania małżeństwa.
    Każda inna opcja jest szkodliwa.
    Zwykle jeśli przed zakończeniem małżeństwa nie było kompromisu to i po też nie będzie.
    Próby dominacji skończą się po rozwodzie tak samo jak i przed -- konfliktem.
    Dzieci wtedy nauczą się jak walczyć, albo jak się bronić.
    Wzorców harmonijnego życia raczej nie zobaczą.
    Niestety.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Basia ~Basia
    ~Basia
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 13:09
    ~Robert1971 napisał:
    ~Izzi napisał:
    im starsze, wyczuwają bezbłędnie takie "układy". Potem już tylko biorą jedną albo drugą stronę.

    Po rozwodzie też biorą 'jedną, albo drugą' stronę.
    Zależnie przy kim są - to niezmienne.
    Na odległość nie da się tak na nich oddziaływać jak gdy się z nimi mieszka.
    Dzieci doskonale adaptują się do zaistniałej sytuacji i doskonale wyłuszczą to, co dla nich aktualnie wygodne.
    Niestety.

    Jak byli małżonkowie za nic dogadać się nie mogą, bo... np jedna strona chce zarządzać drugą, a tamta się nie daje, nastoletnie dzieci wykorzystają to bezbłędnie.
    Niestety.

    Najlepszą metodą na stworzenie dzieciom optymalnych warunków rozwoju jest - mimo 'artykułów' - kompromis między ich rodzicami jeszcze w czasie trwania małżeństwa.
    Każda inna opcja jest szkodliwa.
    Zwykle jeśli przed zakończeniem małżeństwa nie było kompromisu to i po też nie będzie.
    Próby dominacji skończą się po rozwodzie tak samo jak i przed -- konfliktem.
    Dzieci wtedy nauczą się jak walczyć, albo jak się bronić.
    Wzorców harmonijnego życia raczej nie zobaczą.
    Niestety.


    Dzięki. Kompromis jako tako jest: "żyjemy dla dzieci". Jest rodzina, ale brak małżeństwa. Na kompromis po rozpadzie nie ma w najbliższym czasie szans.

    Robert czy dzieci prosiły Cię żebyś wrócił do mamy? A czy prosiły matkę? Wywierały na Was wpływ?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 13:18
    ~Basia napisał:

    Robert czy dzieci prosiły Cię żebyś wrócił do mamy?

    Nie prosiły, bo same widziały co ona wyprawia....
    Są na tyle rozgarnięte by wiedzieć, że przy takiej jej postawie niemożliwe jest dalsze współistnienie.

    Z czasem i tak się wszystko zaciera, a obraz wykrzywia...
    Nie tylko w głowach dzieci.

    Fakty jednak pozostają nie do podważenia i...
    Świadczą, że się nie myliłem - tu akurat :-)

    Konsekwentnie podtrzymuję co napisałem powyżej.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Basia ~Basia
    ~Basia
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 13:54
    ~Robert1971 napisał:
    ~Basia napisał:


    Z czasem i tak się wszystko zaciera, a obraz wykrzywia...
    Nie tylko w głowach dzieci.

    Fakty jednak pozostają nie do podważenia i...
    Świadczą, że się nie myliłem - tu akurat :-) .


    Robercie. Chyba nie zrozumiałam :)
    Co się zaciera i wykrzywia?
    I jakie fakty nie do podważenia?

    Zgadzam się z tym że jeśli jest choć minimalna szansa na uratowanie małżeństwa i zbliżenie małżonków trzeba o nie walczyć, dla siebie i dla dzieci. Ale czy walczyć lub trwać mimo wszystko? (nie mówię o patologii, biciu, piciu, raczej o braku szacunku, bliskich relacji itp.)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 14:15
    ~Basia napisał:
    Co się zaciera i wykrzywia?
    I jakie fakty nie do podważenia?

    Zaciera się i wykrzywia obraz tego jak faktycznie było...
    Wtedy - za czasów gdy było się razem, jak i potem...
    Co zaszło i kiedy...

    Nikt przecież nie bawi się w rejestrowanie i nagrywanie, choć czasem trzeba by może było :-)...
    Było inaczej, a relacja jest zgoła inna - no cóż...
    Na klatę pewne rzeczy trzeba brać i iść naprzód.

    A jakie fakty?
    Wiesz, ciągniesz mnie za język, a mnie się już nie chce kolejny raz wszystkiego opisywać :-).

    Wystarczy może tyle...
    Uparty egzemplarz podaje mnie do sądu i... sromotnie przegrywa - miał rację, czy nie?

    Po prostu jak ktoś jest mistrzem w stawianiu idiotycznych zarzutów i absurdalnych żądań, nie ma szans na wygraną.
    To mówią fakty.
    Zawsze można o nich opowiadać w sposób pokrętny - jasne - jednak one pozostaną faktami.

    A dzieciaki na to wszystko patrzą i swoje wnioski wyciągają, bo to już dorastająca młodzież.
    Wzorca harmonijnej rodziny stąd nie zaczerpną - niestety.
    Wyćwiczą się tylko w byciu upartym, może bezsensownie roszczeniowym, opierającym się wszystkim i wszystkiemu...

    Odrobina zdrowego rozsądku musi być po obu stronach sporu.
    Gdy jest on tylko po jednej, to stanowczo za mało, by dalsza relacja była zdrowa.
    I dotyczy to tak małżeństwa w kryzysie, jak i byłych małżonków, którzy chcieliby coś tam kontynuować ze względu na dzieci.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Basia ~Basia
    ~Basia
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 14:42
    ~Robert1971 napisał:
    ~Basia napisał:
    Co się zaciera i wykrzywia?
    I jakie fakty nie do podważenia?

    Zaciera się i wykrzywia obraz tego jak faktycznie było...
    Wtedy - za czasów gdy było się razem, jak i potem...
    Co zaszło i kiedy...

    Nikt przecież nie bawi się w rejestrowanie i nagrywanie, choć czasem trzeba by może było :-)...
    Było inaczej, a relacja jest zgoła inna - no cóż...
    Na klatę pewne rzeczy trzeba brać i iść naprzód.

    A jakie fakty?
    Wiesz, ciągniesz mnie za język, a mnie się już nie chce kolejny raz wszystkiego opisywać :-).

    Wystarczy może tyle...
    Uparty egzemplarz podaje mnie do sądu i... sromotnie przegrywa - miał rację, czy nie?

    Po prostu jak ktoś jest mistrzem w stawianiu idiotycznych zarzutów i absurdalnych żądań, nie ma szans na wygraną.
    To mówią fakty.
    Zawsze można o nich opowiadać w sposób pokrętny - jasne - jednak one pozostaną faktami.

    A dzieciaki na to wszystko patrzą i swoje wnioski wyciągają, bo to już dorastająca młodzież.
    Wzorca harmonijnej rodziny stąd nie zaczerpną - niestety.
    Wyćwiczą się tylko w byciu upartym, może bezsensownie roszczeniowym, opierającym się wszystkim i wszystkiemu...

    Odrobina zdrowego rozsądku musi być po obu stronach sporu.
    Gdy jest on tylko po jednej, to stanowczo za mało, by dalsza relacja była zdrowa.
    I dotyczy to tak małżeństwa w kryzysie, jak i byłych małżonków, którzy chcieliby coś tam kontynuować ze względu na dzieci.


    Nie chciałam ciągnąć za język. Coś tam o Tobie już wyczytałam i się orientuje :)
    Dzięki Robercie.
    Zawsze uważałam i uważam że dzieci od rodziców uczą się związku. Wiem sama po sobie. U mnie zawsze było dużo przytulania i bliskości i tego oczekuje od związku. Co mogą pokazać dziecku rodzice, którzy są sobie obojętni, albo co jeszcze gorsze gdy stara się tylko jedna strona. Wszystko ma swoje konsekwencje. Pytanie tylko czy patrzeć na dziś i jutro czy daleko w przyszłość...
    Bardzo trudny temat.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Izzi ~Izzi
    ~Izzi
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 18:10
    ~Basia napisał:
    ~Robert1971 napisał:
    ~Basia napisał:
    Co się zaciera i wykrzywia?
    I jakie fakty nie do podważenia?

    Zaciera się i wykrzywia obraz tego jak faktycznie było...
    Wtedy - za czasów gdy było się razem, jak i potem...
    Co zaszło i kiedy...

    Nikt przecież nie bawi się w rejestrowanie i nagrywanie, choć czasem trzeba by może było :-)...
    Było inaczej, a relacja jest zgoła inna - no cóż...
    Na klatę pewne rzeczy trzeba brać i iść naprzód.

    A jakie fakty?
    Wiesz, ciągniesz mnie za język, a mnie się już nie chce kolejny raz wszystkiego opisywać :-).

    Wystarczy może tyle...
    Uparty egzemplarz podaje mnie do sądu i... sromotnie przegrywa - miał rację, czy nie?

    Po prostu jak ktoś jest mistrzem w stawianiu idiotycznych zarzutów i absurdalnych żądań, nie ma szans na wygraną.
    To mówią fakty.
    Zawsze można o nich opowiadać w sposób pokrętny - jasne - jednak one pozostaną faktami.

    A dzieciaki na to wszystko patrzą i swoje wnioski wyciągają, bo to już dorastająca młodzież.
    Wzorca harmonijnej rodziny stąd nie zaczerpną - niestety.
    Wyćwiczą się tylko w byciu upartym, może bezsensownie roszczeniowym, opierającym się wszystkim i wszystkiemu...

    Odrobina zdrowego rozsądku musi być po obu stronach sporu.
    Gdy jest on tylko po jednej, to stanowczo za mało, by dalsza relacja była zdrowa.
    I dotyczy to tak małżeństwa w kryzysie, jak i byłych małżonków, którzy chcieliby coś tam kontynuować ze względu na dzieci.


    Nie chciałam ciągnąć za język. Coś tam o Tobie już wyczytałam i się orientuje :)
    Dzięki Robercie.
    Zawsze uważałam i uważam że dzieci od rodziców uczą się związku. Wiem sama po sobie. U mnie zawsze było dużo przytulania i bliskości i tego oczekuje od związku. Co mogą pokazać dziecku rodzice, którzy są sobie obojętni, albo co jeszcze gorsze gdy stara się tylko jedna strona. Wszystko ma swoje konsekwencje. Pytanie tylko czy patrzeć na dziś i jutro czy daleko w przyszłość...
    Bardzo trudny temat.

    Basiu, dzieci nie zawsze powielają wzory i kopiują zachowania. W przeważającej części przypadków raczej nie chcą upodobniać się do rodziców. W szczególności może to mieć miejsca w sytuacji w której miłości i zrozumienia brakowało. Myślę że bardzo upraszczasz sprawę, lecz to chyba z obawy. Niestety nie na wszystko mamy wpływ.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Basia ~Basia
    ~Basia
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 18:23
    ~Izzi napisał:

    Basiu, dzieci nie zawsze powielają wzory i kopiują zachowania. W przeważającej części przypadków raczej nie chcą upodobniać się do rodziców. W szczególności może to mieć miejsca w sytuacji w której miłości i zrozumienia brakowało. Myślę że bardzo upraszczasz sprawę, lecz to chyba z obawy. Niestety nie na wszystko mamy wpływ.


    Może i faktycznie upraszczam. Tak jakbym chciała wiedzieć konkretnie, tak lub nie :) a przecież nic nie jest biało - czarne. Tyle rzeczy po drodze może spotkać.
    Dzięki.
    Będę tu zaglądać :) gdyby ktoś miał jeszcze jakieś rady. Pozdrawiam.


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 18:29
    ~Basia napisał:
    dzieci od rodziców uczą się związku (...) dużo przytulania i bliskości (...) Co mogą pokazać dziecku rodzice, którzy są sobie obojętni, albo (...) gdy stara się tylko jedna strona. Wszystko ma swoje konsekwencje. (...) czy patrzeć na dziś i jutro czy daleko w przyszłość...
    Bardzo trudny temat.

    Tak...
    Temat trudny.

    Jakby nie spojrzeć, to nieustępliwość któregokolwiek z rodziców i stawianie na swoim, a potem zawłaszczanie drugiego, zawsze skończy się katastrofą... wychowawczą.
    Nastolatki patrzą i bardzo dobrze widzą.

    Co to za szczęście, gdy się rodzice kłócą i zgodzić ze sobą nie mogą?
    A co to za szczęście, gdy się rozwiodą?
    A co to znowu za szczęście, gdy po rozwodzie rodzice zamiast współpracować w wychowaniu dzieci, usiłują stawiać na swoim i podporządkowywać tego drugiego pod własne widzimisię, zamiast dochodzić do kompromisów?

    No więc wg mnie o ile jest trochę zdrowego rozsądku po obydwu stronach, a dzieci nastoletnie, lepiej przebidować - nawet w średnio udanym związku te parę lat (o ile nie ma skrajnej patologii oczywiście) i się jakoś dogadywać, niż stawiać po trupach na swoim.

    Gdy jedna strona ustępuje, a druga dokręca śrubę aż soki lecą - dzieci to widzą, widzą też całą niesprawiedliwość i to im zostaje na dłużej, bo... np ojciec - gdyby to on był agresywny, czy matka - wojująca feministka, tworzą w domu toksyczną atmosferę. Dzieciaki nie tylko usiłują się do tego adaptować i obwiniają się za to. One czerpią wzorzec i zmiany w ich psychice mogą być nieodwracalne - nie będą potrafiły stworzyć zdrowego związku, bo coś tam się za nimi ciągnie...

    Wniosek...?
    Dla mnie - bądźmy przede wszystkim odpowiedzialni, a w dalszej kolejności stawiajmy własne szczęście nad szczęście dzieci.
    Gdy ktoś nagle dochodzi do wniosku, że przecież całe życie nie mógł realizować własnych potrzeb, tylko czyjeś, a tu dzieci jeszcze trzeba odchować... skoro wytrzymał tyle, niech wytrzyma jeszcze parę lat, aż dzieci wydorośleją i potem niech się rozwodzi.

    Nieraz się nie da...
    Przerabiałem.

    Ktoś nagle postawił swoje szczęście ponad szczęście rodziny i...
    Posypało się.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Basia ~Basia
    ~Basia
    Napisane 08 kwietnia 2020 - 20:23
    ~Robert1971 napisał:

    (...) Jakby nie spojrzeć, to nieustępliwość któregokolwiek z rodziców i stawianie na swoim, a potem zawłaszczanie drugiego, zawsze skończy się katastrofą... wychowawczą.
    Nastolatki patrzą i bardzo dobrze widzą.

    Gdy jedna strona ustępuje, a druga dokręca śrubę aż soki lecą - dzieci to widzą, widzą też całą niesprawiedliwość i to im zostaje na dłużej, bo... np ojciec - gdyby to on był agresywny, czy matka - wojująca feministka, tworzą w domu toksyczną atmosferę. Dzieciaki nie tylko usiłują się do tego adaptować i obwiniają się za to. One czerpią wzorzec i zmiany w ich psychice mogą być nieodwracalne - nie będą potrafiły stworzyć zdrowego związku, bo coś tam się za nimi ciągnie...


    To teraz to nie rozumiem. W tych sytuacjach powyżej to trwać dla dobra czy nie?
    Bo piszesz o odpowiedzialności - zgoda. Ale trwanie w nieszcześciu nie jest jednoznaczne z nieszczęściem dzieci?
    Jeśli ojciec zostaje dla dobra dzieci, matka powiedzmy że się stara, a ojciec nie odwzajemnia starań o związek to przecież dzieci to widzą. I co wówczas jest ok? Jeśli ojciec jednak odchodzi, chcę zawalczyć o siebie, a matka utrudnia w każdym możliwym aspekcie to powrót i trwanie dla dobra dzieci jest ok?
    Dla mnie to wszystko wątpliwe. Nie zawsze można liczyć na zdrowy rozsądek. Przecież w takiej sytuacji wszyscy są poranieni. Matka, ojciec, dzieci. Czy się mylę?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy