Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Chciałbym odejść od żony, ale ona się tak stara

Rozpoczęte przez ~Facet, 18 lut 2019
  • avatar ~Ada ~Ada
    ~Ada
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 11:09
    my kobiety dla dobra dzieci zrobimy wszystko. Jeśli trzeba to poświęcimy nawet męża. To się nazyta prawdziwa chemia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~. ~.
    ~.
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 18:50
    Nie martw się. To działa w dwie strony. My faceci dla dzieci robimy wszystko. A jak podrosna zamieniamy was na młodsze. Wtedy możesz sobie poświęcać wszystko na co masz ochotę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Eagle ~Eagle
    ~Eagle
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 18:50
    ~Ada napisał:
    my kobiety dla dobra dzieci zrobimy wszystko. Jeśli trzeba to poświęcimy nawet męża. To się nazyta prawdziwa chemia.


    Dlatego dobrym rozwiązaniem jest poligamia. Warunkiem tego powinien być odpowiedni statut materialny. Facet jak go stać finansowo kupuje sobie ten przywilej wspiera taką poswiecajacą się dzieciom kobietę, a inne swoje potrzeby zaspokaja z drugą lub trzecią żoną. Oczywiście jak to stać na to :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~:-D ~:-D
    ~:-D
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 19:29
    ~Ada napisał:
    my kobiety dla dobra dzieci zrobimy wszystko. Jeśli trzeba to poświęcimy nawet męża. To się nazyta prawdziwa chemia.

    Nie... To jest neurotyczna osobowość kobiet. :-P.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ada ~Ada
    ~Ada
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 19:44
    ~:-D - osobowość bez imienia.Takich tu pełno. Nie masz dzieci, nie chcesz mieć dzieci, bo jesteś zwyłym tchórzem i egoistą/tką, wygoda życia ponad wszystko... to się nie wypowiadaj na ten temat.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~:-D ~:-D
    ~:-D
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 20:22
    ~Ada napisał:
    ~:-D - osobowość bez imienia.Takich tu pełno. Nie masz dzieci, nie chcesz mieć dzieci, bo jesteś zwyłym tchórzem i egoistą/tką, wygoda życia ponad wszystko... to się nie wypowiadaj na ten temat.

    Och jak ty nagle dużo o mnie wiesz - gratuluję. Podziwiam twoją przenikliwość. Twoja gadanina jest g... warta, bo odreagowujesz tylko swoje kompleksy. Pamiętaj, że trafiłaś na MĘSKIE forum, i tu faceci bronią swoich racji. a wy - kobiety, możecie nam ewentualnie doradzić, ale żeby nas bezpodstawnie atakować, bez elementarnej wiedzy, choćby czy mamy dzieci... hehehe... No tupet :-D. Mam dzieci - wiesz? I nie kompromituj się takim tekstami, bo one może na pudelku są dobre, ale nie tu :-D

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Dobre ~Dobre
    ~Dobre
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 20:39
    ~. napisał:
    Nie martw się. To działa w dwie strony. My faceci dla dzieci robimy wszystko. A jak podrosna zamieniamy was na młodsze. Wtedy możesz sobie poświęcać wszystko na co masz ochotę.

    I jesteście ponownie wrabiani w dzieci, albo co jeszcze gorsze wychowujecie czyjeś dzieci, zamiast sobie po prostu pożyć:):):)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Dobre ~Dobre
    ~Dobre
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 21:16
    ~Ada napisał:
    my kobiety dla dobra dzieci zrobimy wszystko. Jeśli trzeba to poświęcimy nawet męża. To się nazyta prawdziwa chemia.

    Ada to błąd. Dzieci są wspólne ale nie są niczyją własnością. Dla ich dobra na pierwszym miejscu powinien być mąż, później są one. Mężczyzna był pierwszy przed dziećmi i taki powinien zostać. Przede wszystkim dla dobra dzieci.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~. ~.
    ~.
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 22:22
    ~Dobre napisał:
    ~. napisał:
    Nie martw się. To działa w dwie strony. My faceci dla dzieci robimy wszystko. A jak podrosna zamieniamy was na młodsze. Wtedy możesz sobie poświęcać wszystko na co masz ochotę.

    I jesteście ponownie wrabiani w dzieci, albo co jeszcze gorsze wychowujecie czyjeś dzieci, zamiast sobie po prostu pożyć:):):)


    Musiałbym być niespełna rozumu, aby się pchać w patchworkowe potworki i ustawiać w kolejce po chwilę atencji.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~. ~.
    ~.
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 22:24
    ~Dobre napisał:
    ~Ada napisał:
    my kobiety dla dobra dzieci zrobimy wszystko. Jeśli trzeba to poświęcimy nawet męża. To się nazyta prawdziwa chemia.

    Ada to błąd. Dzieci są wspólne ale nie są niczyją własnością. Dla ich dobra na pierwszym miejscu powinien być mąż, później są one. Mężczyzna był pierwszy przed dziećmi i taki powinien zostać. Przede wszystkim dla dobra dzieci.


    Żadna kobieta tak nie potrafi. Najpierw dzieciaki, potem ona i na końcu facet, którego "można poświęcić". A jak się nie poświęca to znajdą kolejnego łosia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Dobre ~Dobre
    ~Dobre
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 22:33
    ~. napisał:
    ~Dobre napisał:
    ~Ada napisał:
    my kobiety dla dobra dzieci zrobimy wszystko. Jeśli trzeba to poświęcimy nawet męża. To się nazyta prawdziwa chemia.

    Ada to błąd. Dzieci są wspólne ale nie są niczyją własnością. Dla ich dobra na pierwszym miejscu powinien być mąż, później są one. Mężczyzna był pierwszy przed dziećmi i taki powinien zostać. Przede wszystkim dla dobra dzieci.


    Żadna kobieta tak nie potrafi. Najpierw dzieciaki, potem ona i na końcu facet, którego "można poświęcić". A jak się nie poświęca to znajdą kolejnego łosia.

    Mylisz się.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Dobre ~Dobre
    ~Dobre
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 22:41
    ~. napisał:
    ~Dobre napisał:
    ~Ada napisał:
    my kobiety dla dobra dzieci zrobimy wszystko. Jeśli trzeba to poświęcimy nawet męża. To się nazyta prawdziwa chemia.

    Ada to błąd. Dzieci są wspólne ale nie są niczyją własnością. Dla ich dobra na pierwszym miejscu powinien być mąż, później są one. Mężczyzna był pierwszy przed dziećmi i taki powinien zostać. Przede wszystkim dla dobra dzieci.


    Żadna kobieta tak nie potrafi. Najpierw dzieciaki, potem ona i na końcu facet, którego "można poświęcić". A jak się nie poświęca to znajdą kolejnego łosia.

    Łosiu a ty chcesz młodszej, chyba że młodszej ale po menopauzie:-):-)
    Chyba, że rozważasz wazektomię żeby nie być ponownie ojczulkiem.

    Niby facet dojrzały a nie wie skąd się dzieci biorą:-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kicia ~Kicia
    ~Kicia
    Napisane 11 sierpnia 2020 - 22:47
    Zastanawia mnie co zrobiła Basia...? Wracam do tego wątku czasu do czasu i wałkuję w myślach nasze losy, rozwiązania, podpowiedzi. Układ. Dwoje pod jednym dachem, świadome partnerstwo ale nie miłość - dla dobra dzieci. Z perspektywy tych kilku miesięcy stwierdzam, że myliłam się, dziś z chłodną głową myślę, że taki układ może się sprawdzić. Tylko emocje muszą okrzepnąć a serce wyzwolić z nadziei. Czy to się udaje Basiu? A Facet, założyciel wątku... Czy zostawił żonę? Pewnie nie ma już tego rodzaju dylematów, pewnie pochłonął go wir nowego życia, i szkoda mu czasu zaglądać tutaj...Trzymajcie się, dobrej nocy ????

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ewa ~Ewa
    ~Ewa
    Napisane 12 sierpnia 2020 - 20:14
    ~Eagle napisał:
    ~Ada napisał:
    my kobiety dla dobra dzieci zrobimy wszystko. Jeśli trzeba to poświęcimy nawet męża. To się nazyta prawdziwa chemia.


    Dlatego dobrym rozwiązaniem jest poligamia. Warunkiem tego powinien być odpowiedni statut materialny. Facet jak go stać finansowo kupuje sobie ten przywilej wspiera taką poswiecajacą się dzieciom kobietę, a inne swoje potrzeby zaspokaja z drugą lub trzecią żoną. Oczywiście jak to stać na to :)

    Jestem za. Oczywiście pod warunkiem, że biorę aktywny udział w wyborze tej drugiej (mi też musi się podobać) a czy mąż w tej poligamii może się dzielić żoną z pozostałymi żonami? Bo jak nie to ja jestem na NIE.
    Z tą poligamią to do czynienia ma wiele moich znajomych koleżanek tylko te wszystkie "żony" o sobie nie wiedzą. Może dlatego, że mąż nie chce się dzielić? Sami zazdrośnicy. I to jakieś dziwne jest tak ogólnie bo te żony to niby kuzynki a te inne żony to przyszłe żony. Przyznam się, że już większość tych układów nie łapię.

    Myślę, że lepszym rozwiązaniem (tańszym) jest posiadanie przyjaciółki, która będzie głaskać i podziwiać oraz korzystanie z prostytutki jak przyciśnie. Podobno z prostytutką to nie zdrada;-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Basia ~Basia
    ~Basia
    Napisane 14 sierpnia 2020 - 22:14
    ~Kicia napisał:
    Zastanawia mnie co zrobiła Basia...? Wracam do tego wątku czasu do czasu i wałkuję w myślach nasze losy, rozwiązania, podpowiedzi. Układ. Dwoje pod jednym dachem, świadome partnerstwo ale nie miłość - dla dobra dzieci. Z perspektywy tych kilku miesięcy stwierdzam, że myliłam się, dziś z chłodną głową myślę, że taki układ może się sprawdzić. Tylko emocje muszą okrzepnąć a serce wyzwolić z nadziei. Czy to się udaje Basiu? A Facet, założyciel wątku... Czy zostawił żonę? Pewnie nie ma już tego rodzaju dylematów, pewnie pochłonął go wir nowego życia, i szkoda mu czasu zaglądać tutaj...Trzymajcie się, dobrej nocy ????


    Wygrał strach...
    I w zasadzie tyle z mojej historii.
    :(

    Ps. Też jestem ciekawa co u autora wątku. Szkoda że historie tutaj zostają nie dokończone. Może ja kiedyś swoją dokończę. Zaglądam tu regularnie. Pozdrawiam ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jagna ~Jagna
    ~Jagna
    Napisane 14 sierpnia 2020 - 22:33
    ~Basia napisał:
    ~Kicia napisał:
    Zastanawia mnie co zrobiła Basia...? Wracam do tego wątku czasu do czasu i wałkuję w myślach nasze losy, rozwiązania, podpowiedzi. Układ. Dwoje pod jednym dachem, świadome partnerstwo ale nie miłość - dla dobra dzieci. Z perspektywy tych kilku miesięcy stwierdzam, że myliłam się, dziś z chłodną głową myślę, że taki układ może się sprawdzić. Tylko emocje muszą okrzepnąć a serce wyzwolić z nadziei. Czy to się udaje Basiu? A Facet, założyciel wątku... Czy zostawił żonę? Pewnie nie ma już tego rodzaju dylematów, pewnie pochłonął go wir nowego życia, i szkoda mu czasu zaglądać tutaj...Trzymajcie się, dobrej nocy ????


    Wygrał strach...
    I w zasadzie tyle z mojej historii.
    :(

    Ps. Też jestem ciekawa co u autora wątku. Szkoda że historie tutaj zostają nie dokończone. Może ja kiedyś swoją dokończę. Zaglądam tu regularnie. Pozdrawiam ;)

    Basiu, wygrał rozsądek i odpowiedzialność a nie strach. Na tym buduj to kim jesteś a nie na strachu.
    Pozdrawiam.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 15 sierpnia 2020 - 10:04
    ~Kicia napisał:
    Układ. Dwoje pod jednym dachem, świadome partnerstwo ale nie miłość - dla dobra dzieci. Z perspektywy tych kilku miesięcy stwierdzam, że myliłam się, dziś z chłodną głową myślę, że taki układ może się sprawdzić. Tylko emocje muszą okrzepnąć a serce wyzwolić z nadziei.

    Dokładnie tak...
    Tu trzeba jednak dojrzałości emocjonalnej i to po OBU stronach.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~HappyAndSad ~HappyAndSad
    ~HappyAndSad
    Napisane 24 sierpnia 2020 - 10:29
    Moja historia:
    ponad 25 lat bycia razem - prawie 20 lat malzenstwa, dwojka dzieci w domu, status materialny przywoity+.
    Ostatnie kilka lat to jedna wielka rozterka emocjonalna. Uczucia wygasly, pozostaly domowe "sprawy sluzbowe", rozmowy o dzieciach, zakupach, polityce. Wszelkie starania wlasne, wspolne, z psychologami - nic nie pomagalo. Roznice charakterow tak bardzo odlegle ze nasze zycie to jeden wielki kompromis. Mowi sie ze kompromis to wybawienie - a wedlug mnie kompromis to droga w jedna strone - powoduje ze zadna ze stron nie jest zadowolona. Tak jak autor glownego watku - myslalem ze "zakochanie" sie w kims innym wyzwoli mnie. Niestety - tak to nie dziala. Nie mozna sie zakochac bedac w zwiazku w ktorym tak wielka historia laczy. Wyprowadzilem sie od zony, kilka ladnych miesiecy temu, zlozylem wniosek rozwodowy, calosc chcialem przejsc wspolnie - niestety zlosc zony byla wielka i nie wyrazala checi do wspolnej decyzji. Do momentu w ktorym odpoczalem, ugruntowalem swoje emocje w odejsciu, w planowaniu nowego siebie - siebie szczesliwego (to taki "dobry egoizm"). Zona w ktoryms momencie kiedy ja juz przezylem swoje wewnetrzne rozdarcie otrzezwiala - poczula ze jednak kocha. Starala sie bardzo, bardzo sie zmienila, walczyla o mnie, starala sie jak nigdy. Nie powiem - bardzo to na mnie wplywalo - ale nie umialem juz wrocic. Poznalem inna kobiete i wpadlem jak sliwka w kompot. Dowiedzialem sie ze zycie bez kompromisow istnieje - ze mozna spotkac kogos kto zyje tak samo jak ja. Widze jasno i wyraznie ze mozna kochac i byc kochanym, dawac sobie tak wiele i dostawac tak wiele bez zadnego poswiecenia, bez zadnego wysilku, ze zycie moze byc piekne. W sercu jednak pozostala zona - zaplakana, przezywajaca swoj kryzys, potrzebujaca wsparcia - gdzie ze wzgledow charakteru jedyne wsparcie ma we mnie. Jestem rozdarty - z jednej strony cudowna znajomosc ktora okazuje sie czyms idealnym - z drugiej strony poczucie winy, wspomnienia, swiadomosc ucieczki od niedokonczonego dziela zycia, swiadomosc porazki zyciowej. Nie radze sobie z tymi sprzecznymi uczuciami - a podobnoe mialo byc ze "jak sie zakocham bedzie latwiej". Nic z tych rzeczy - czlowiek jest jeszcze bardziej rozdarty niz tkwiac w starym "bylejakim" zwiazku. Trzeba chyba jednak byc stanowczym w podjetych decyzjach, dazyc do bycia szczesliwym - a smutki kiedys przejda. Narazie staram sie zmierzyc z tym wszystkim, pomoc zonie opanowac emocje, pogodzic sie z sytuacja, wspieram ja jak tylko moge i jednoczesnie KOCHAM INNA. Zycie ....

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jagna ~Jagna
    ~Jagna
    Napisane 24 sierpnia 2020 - 17:14
    ~HappyAndSad napisał:
    Moja historia:
    ponad 25 lat bycia razem - prawie 20 lat malzenstwa, dwojka dzieci w domu, status materialny przywoity+.
    Ostatnie kilka lat to jedna wielka rozterka emocjonalna. Uczucia wygasly, pozostaly domowe "sprawy sluzbowe", rozmowy o dzieciach, zakupach, polityce. Wszelkie starania wlasne, wspolne, z psychologami - nic nie pomagalo. Roznice charakterow tak bardzo odlegle ze nasze zycie to jeden wielki kompromis. Mowi sie ze kompromis to wybawienie - a wedlug mnie kompromis to droga w jedna strone - powoduje ze zadna ze stron nie jest zadowolona. Tak jak autor glownego watku - myslalem ze "zakochanie" sie w kims innym wyzwoli mnie. Niestety - tak to nie dziala. Nie mozna sie zakochac bedac w zwiazku w ktorym tak wielka historia laczy. Wyprowadzilem sie od zony, kilka ladnych miesiecy temu, zlozylem wniosek rozwodowy, calosc chcialem przejsc wspolnie - niestety zlosc zony byla wielka i nie wyrazala checi do wspolnej decyzji. Do momentu w ktorym odpoczalem, ugruntowalem swoje emocje w odejsciu, w planowaniu nowego siebie - siebie szczesliwego (to taki "dobry egoizm"). Zona w ktoryms momencie kiedy ja juz przezylem swoje wewnetrzne rozdarcie otrzezwiala - poczula ze jednak kocha. Starala sie bardzo, bardzo sie zmienila, walczyla o mnie, starala sie jak nigdy. Nie powiem - bardzo to na mnie wplywalo - ale nie umialem juz wrocic. Poznalem inna kobiete i wpadlem jak sliwka w kompot. Dowiedzialem sie ze zycie bez kompromisow istnieje - ze mozna spotkac kogos kto zyje tak samo jak ja. Widze jasno i wyraznie ze mozna kochac i byc kochanym, dawac sobie tak wiele i dostawac tak wiele bez zadnego poswiecenia, bez zadnego wysilku, ze zycie moze byc piekne. W sercu jednak pozostala zona - zaplakana, przezywajaca swoj kryzys, potrzebujaca wsparcia - gdzie ze wzgledow charakteru jedyne wsparcie ma we mnie. Jestem rozdarty - z jednej strony cudowna znajomosc ktora okazuje sie czyms idealnym - z drugiej strony poczucie winy, wspomnienia, swiadomosc ucieczki od niedokonczonego dziela zycia, swiadomosc porazki zyciowej. Nie radze sobie z tymi sprzecznymi uczuciami - a podobnoe mialo byc ze "jak sie zakocham bedzie latwiej". Nic z tych rzeczy - czlowiek jest jeszcze bardziej rozdarty niz tkwiac w starym "bylejakim" zwiazku. Trzeba chyba jednak byc stanowczym w podjetych decyzjach, dazyc do bycia szczesliwym - a smutki kiedys przejda. Narazie staram sie zmierzyc z tym wszystkim, pomoc zonie opanowac emocje, pogodzic sie z sytuacja, wspieram ja jak tylko moge i jednoczesnie KOCHAM INNA. Zycie ....

    Pomyśl sobie, że ona nie istnieje, to wszystko co się wydarzyło to był sen, piękny ale tylko sen. Jeżeli nie przestaniesz myśleć, że mógłbyś z nią być czy stworzyć związek to nie wrócisz „głową„ do żony.
    Trudno być stanowczym w decyzjach bo życie to ciągła zmiana jedynie czas pokazuje czy warto było trwać przy tej raz podjętej decyzji czy nie.
    Generalnie ja uważam, że budowanie jakiegokolwiek związku na jeszcze ciepłych zgliszczach poprzedniego to nie jest dobry pomysł.
    Daj sobie czas, np. rok, pracuj nad swoim związkiem jeżeli jeszcze masz siłę i ochotę a jak nie to przyglądaj się żonie, sobie, Waszym emocjom, dbaj o siebie tak jak potrafisz. Bądź dla niej dobry i dobry dla siebie i samo wyjdzie czy to się uda i czy wasz związek się rozwinie czy zakończy.
    Pośpiech to zły doradca. Tak moim zdaniem.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 25 sierpnia 2020 - 01:31
    Jagno, jakkolwiek podejmowanie decyzji jest trudne, to w życiu konieczne. Problem H.A.S., który opisał post wcześniej swoją historię, z jej opisu, polega na tym, że zawładnął nim emocjonalny leń. Chce być szczęśliwy bez wysiłku, chce, by szczęście przeniesiono mu na tacy. Jakakolwiek decyzja jest wysiłkiem, więc przesuwa ją w czasie, a za swoje w związku z tym cierpienie oskarża los, żonę, odpowiedzialność, i takie tam. Więc dalsze czekanie, dawanie sobie czasu, niczego nie zmieni. "Dbać o siebie", "kochać siebie" - tak, jeśli wkłada się w to samemu wysiłek, a nie patrzy, jak i z której strony być obsłużonym.

    Poza tym spójrzmy na to z drugiej strony: ile świat ma jeszcze księcia obsługiwać, by książę się zdecydował? Jeśli tu za chwilę napisze jego żona, że kocha, ale mu odbiło i ona nie wie, jak długo wytrzyma; lub jeśli tu napisze obiekt jego westchnień, że taki jakiś przyszedł, może nawet fajny, ale od żony nie może odejść; to obie usłyszą w większości: szanuj się kobieto, rzuć w cholerę.

    Myślę, że żeby H.A.S. nie został za chwilę (bo ani nie niespodziewanie, ani nie nagle) kopnięty przez los i kobiety w zadek, najwyższa pora, by się obudził, zabił w sobie rozpieszczonego lenia i zabrał się do roboty, bo ma jej ogromne zaległości.
    No i pogodził się z faktem, że jego brak decyzji jest też jego decyzją. Nawet nic nie robiąc można sobie zrobić kuku.

    P.S. Już tyle głosów na tym forum padało, że na zakochanie się nie ma się samemu wpływu, że udowadnia to jedynie, że zakochanie się kolegi też nie jest jego zasługą, a więc i nie wysiłkiem, a zatem i nie robieniem przez niego czegoś.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy