Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

TEST: Rolls-Royce Cullinan Black Badge – Bardzo drogi magnes

Samochody
|
12.05.2021

Prywatne rozgwieżdżone niebo, tylne drzwi otwierające się „pod wiatr”, mięciutkie dywaniki z długiego włosia i prawie 7-litrowa jednostka V12. Takiego kompletu nie uświadczysz w żadnej innej marce – to musi być Rolls-Royce. Ten, który trafił na redakcyjny parking, to najpotężniejszy i najmroczniejszy z nich.

Tagi: test samochodu

Rolls-Royce Cullinan Black Badge
Samochód w cenie całkiem dużego apartamentu w centrum miasta? Oto i on – Rolls-Royce Cullinan Black Badge (fot. Piotr Rezler)

Cudowne auto! Naprawdę cudowne… Gratuluję sukcesu! Jak pan do tego doszedł? – usłyszałem, zamykając drzwi granatowego Rolls-Royce’a, i zdębiałem. Oblałem się purpurą, bo to nie mój samochód, ale przechodzień drążył dalej. Bitcoiny? Inwestycje? Co trzeba zrobić, że jeździć takim wozem? – kontynuował serię pytań. Z pewną dozą nieśmiałości – choć zgodnie z prawdą – odparłem, że w zasadzie wystarczą studia i trochę szczęścia. Żeby nie zabrzmiało to wyniośle, szybko sprostowałem, dodając, że tak naprawdę to samochód prasowy, który tylko przez kilka dni podnosi mój status społeczny.

Takie zaczepki to częsta sytuacja, gdyż Rolls-Royce Cullinan skutecznie odciąga uwagę od wszystkiego wokół. Automatycznie staje w centrum wydarzeń. Działa na ludzi jak magnes. Do tego stopnia, że na jednym skrzyżowaniu inny kierowca zaczął zbaczać ze swojego toru jazdy, wpatrując się w dumnie wyprostowaną na końcu maski statuetkę Spirit of Ecstasy. Skłamałbym, gdybym powiedział, że mnie to dziwi. W wersji Black Badge z nadwoziem pokrytym lakierem Salamanca Blue Cullinan jest dyskretny niczym pałac Buckingham skąpany w wyświetlonej na fasadzie iluminacji z okazji 60-lecia panowania królowej Elżbiety II. Ale o to właśnie chodziło.

FIgurka Flying Lady
„Ciemność, widzę ciemność...". Przyciemniony chrom to znak rozpoznawczy serii Black Badge

Alter ego luksusu

To magnetyczne przyciąganie jest wpisane w charakter samochodów z linii Black Badge. Torsten Müller-Ötvös, prezes zarządu Rolls-Royce Motor Cars, podczas prezentacji dwóch pierwszych modeli z tej serii wyjaśnił, że Black Badge to alter ego Rolls-Royce’a, jego ciemniejsza strona, bardziej asertywna, pewna siebie, pełna mocy, ale też bardziej wymagająca. Skoro tak, to Cullinan Black Badge jest apogeum tej filozofii – najpotężniejsze i najmroczniejsze wcielenie samochodu z [tej] serii.

Chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego najpotężniejsze. Cullinan przyćmiewa inne auta (nawet te z tym samym posążkiem na masce) wysokością swojego majestatu. W rzeczywistości jest jeszcze większy niż na zdjęciach prasowych. Mówiąc obrazowo, Cullinan jest dłuższy i szerszy od Mercedesa Klasy V, który wydawał mi się duży. Z długością przekraczającą 5,3 m (sic!) i szerokością 2 m postawiony obok jakiegokolwiek innego SUV-a będzie wyglądał na auto o rozmiar większe.

Z tego powodu pytanie o przestrzeń w kabinie jest zupełnie nie na miejscu. Dociekliwych zaspokoję informacją, że osie Cullinana oddalone są od siebie o niemal 3,3 m (dokładnie 3295 mm). O miejsce na nogi nie trzeba się zatem martwić. Do tego nawet najdelikatniejsze stopy poczują się w Rolls-Royce’ie rozpieszczane, bo można je zanurzyć w długim włosiu absurdalnie miękkich dywaników. Do kabiny jeszcze przejdziemy, ale już teraz zdradzę, że w tym aucie nie trzeba sprawdzać prognozy pogody, wszak rozgwieżdżone „niebo” można mieć na zawołanie, a w razie deszczu po wyjściu z auta wystarczy wyjąć parasolkę z wnętrza drzwi.

 

Nieskończona historia

A dlaczego najmroczniejszy? Jak przeczytałem w komunikacie prasowym, to zasługa pomalowanej po raz pierwszy na czarno podstawy figurki „Flying Lady”. Reszta czarnych elementów występowała już wcześniej w innych modelach. Mamy tu zatem srebrne emblematy podwójnego „R” na czarnym tle (to odwrócona kolorystyka z klasycznych Rolls-Royce’ów) i przyciemnione niemal wszystkie chromowane powierzchnie – „niemal”, bo pominięto pionowe szczebelki w „panteonowym” grillu.

Te zostały wypolerowane z takim pietyzmem, że doskonale odbijają czarny kolor otaczających ich elementów i przez to same wydają się ciemne. Kropką nad i są 22-calowe (!), dwukolorowe obręcze z kutego aluminium dostępne tylko w tej wersji Cullinana. Cały ten mrok rozjaśniają trochę kontrastujące zaciski hamulców. To przejaw szaleństwa, bo w Goodwood pozwolili sobie na taki wybryk pierwszy raz w historii marki. Odporny na wysokie temperatury czerwony lakier na zaciskach to ukłon w stronę młodszej klienteli, która bardzo chętnie sięga po samochody spod znaku nieskończoności zarezerwowanego dla linii Black Badge.

RR Cullinan felgi
22-calowe alufelgi z kutego alumnium, czyli (dość drogi) sposób na największe koła na parkingu

Logotyp z tym znakiem nie jest zresztą dziełem przypadku. Wybierając go, Brytyjczycy chcieli złożyć hołd kierowcy wyścigowemu, który czterokrotnie pobił rekord prędkości na wodzie w superłodziach napędzanych silnikami Rolls-Royce’a. Maszyny Blue Bird K3 i K4 należały do klasy ubezpieczeniowej oznaczanej wówczas znakiem nieskończoności – na współczesnych konstrukcjach ma on gwarantować nieustające poszukiwania mocy.

Moc pod kontrolą

Przykład Cullinana Black Badge pokazuje, że wspomniane wyżej poszukiwania już dawno mogły się zakończyć, bo w brytyjskim SUV-ie mocy z pewnością nikomu nie zabraknie. 600 KM rozwijanych przy 5100 obr./min i 900 Nm (tak, tak!) maksymalnego momentu obrotowego dostępnego już od 1650 obr./min to wartości, które katapultują prawie 2,7-tonową bestię do 100 km/h w zaledwie 5,2 s. Prędkość maksymalna? Ograniczona elektronicznie do 250 km/h. To pozwala stawiać Cullinana Black Badge na równi z usportowionymi SUV-ami, ale lepiej tego nie robić.

Rolls-Royce silniki
Nic dziwnego, że maska jest tak długa i wysoko zakończona. Silnik V12 potrzebuje „trochę” miejsca 

Dlaczego? Otóż wrażenia zza kierownicy znacząco odbiegają od tego, co sugeruje obecność podwójnie doładowanej jednostki 6 ¾ l V12. Cztery napędzane i skrętne koła zapewniają temu mobilnemu pałacowi całkiem niezłą zwinność i zwrotność. Od takiego silnika oczekiwałem jednak rasowego gangu i przyspieszenia odciskającego na tyle czaszki pieczątkę z wyhaftowanego na zagłówkach emblematu „RR”. Tak to sobie wyobrażałem, czytając o tym, że seria Black Badge powstała dla niepokornych osób, które lubią łamać zasady. Tymczasem wszystko pracuje tu tak aksamitnie, gładko i nienachalnie, że po chwili zapominasz, że… prowadzisz samochód.

Ultraluksusowy SUV nie jedzie – on raczej majestatycznie przesuwa powietrze, zwiększając prędkość wiatru w promieniu kilku kilometrów. Robi to w całkowitym spokoju, starając się odizolować podróżnych od bodźców z zewnątrz (w Cullinanie zastosowano ponad 100 kg materiałów wygłuszeniowych). Komfort absolutny zapewniany przez Architekturę Luksusu (to ta sama płyta podłogowa co w Phantomie) sporadycznie mącą tylko niskoprofilowe opony (255/45 R22), dając znać o niektórych nierównościach drogi – tego, niestety, nie da się przeskoczyć.

Rolls-royce cullinan wnętrze
Charakterystycznie otwierające się drzwi są jak właz do bunkra. W środku można zapomnieć o hałasach bożego świata

Zastanawia mnie jednak gdzie ten „mroczny charakter” potężnej bestii z gigantyczną „V12”? W trakcie jazdy silnik cichutko cyka z przodu, a potężna moc przyrasta tak liniowo, że kierowca ma wrażenie, jakby 8-biegowy automat firmy ZF korzystał tylko z jednego przełożenia. Przydałby się trochę bardziej angażujący układ kierowniczy, ale może tak miało być, żeby nawet za kółkiem dało się odpocząć (w tym celu polecam wybrać jeden z kilku programów masażu). W zachowaniu Cullinana Black Badge nie ma choćby krzty wulgarności. To dystyngowany dżentelmen, trzymający się ściśle wyuczonej etykiety. Nie zawiedzie cię jednak, jeśli tylko będziesz go potrzebować.

Król Nocy

Przedstawiciele Rolls-Royce’a nazywają Cullinana Black Badge Królem Nocy. Całkiem słusznie, bo za sprawą spektakularnego oświetlenia właśnie po zmroku ten samochód robi największe wrażenie. Nawet nie tego zewnętrznego, ale iluminacji zdobiącej skórzaną (!) podsufitkę. Wpleciono w nią ręcznie 1344 (słownie: tysiąc trzysta czterdzieści cztery) światełka realistycznie odwzorowujące rozgwieżdżone niebo. E, ale to już było w Phantomie z 2007 r.! – powiecie. I będziecie mieli rację, ale tutaj gwiazdy nawet co jakiś czas spadają!

Rolls-Royce Starlight Headliner
Skórzana podsufitka z prywatnym rozgwieżdżonym niebem jest bardzo efektowna. Jeśli ktoś woli mrok, może ją przygasić lub wyłączyć

To nie jest żadne efekciarstwo, tylko jeden z wyróżników brytyjskiej marki. Tak samo jak „pływające” kapsle w kołach, dzięki którym znaczek „Double R” jest zawsze w tej samej pozycji. Ale to nie koniec, bo takich rzeczy jest więcej. Zauważyliście te wąskie białe paski ciągnące się po obydwu stronach przez całą długość karoserii? To tzw. coachline, czyli linia, którą jednym pociągnięciem pędzla potrafi namalować tylko jeden człowiek na świecie. Mark Court próbował przyuczyć do tego już dwie osoby (w tym własnego syna), by mogły go kiedyś zastąpić, ale obie nie podołały karkołomnemu zadaniu. Tu nie ma miejsca na błędy, bo nie da się ich później wymazać – farba od razu przywiera do leżącego pod nią 10-krotnie polerowanego lakieru.

A skoro już o nim mowa, to pracownicy manufaktury w Goodwood opracowali specjalnie na potrzeby serii Black Badge czerń o niespotykanej wcześniej głębi koloru. Klienci mogą jednak wybrać dowolny odcień na świecie, a na specjalne życzenie Rolls-Royce nawet go opatentuje, aby zagwarantować im unikalność dobranego lakieru. Najmroczniejsza odmiana Rolls-Royce’a w historii otrzymała też kunsztowny fornir Technical Carbon. Dlaczego nazywam fragmenty włókna węglowego kunsztownymi? Bo każdy z nich ma wtopione nitki aluminium o średnicy 0,014 mm i pokrywa go aż 6 warstw lakieru schnących łącznie przez 3 doby. Potem są polerowane tak długo, dopóki fachowcy nie uznają, że uzyskali idealny efekt lustrzanego połysku.

rr coachline
Ta linia na karoserii jest opcjonalna i kosztuje... nieprzyzwoicie dużo. Na wszystkich samochodach maluje ją jeden człowiek

Kolejnym wyróżnikiem tej wersji jest znak nieskończoności znajdujący się pod analogowym zegarkiem na nobliwej (acz nieco surowej w kształcie) desce rozdzielczej i na środkowym oparciu tylnej kanapy. Domyślnie dla Cullinana Black Badge przygotowano czarną skórzaną tapicerkę z kontrastującymi elementami w specjalnym kolorze Forge Yellow. Jak w całym procesie personalizacji, ostatnie słowo należy jednak do klienta, a w konfiguratorze można dowolnie łączyć ze sobą wszystkie dostępne kolory. Niestety, oznacza to, że manufakturę w Goodwood mogą opuszczać także egzemplarze z np. zielono-różowo-żółtą kabiną. Ale chyba nie znalazł się jeszcze żaden kupiec o takiej „wrażliwości estetycznej”.

Jedyny w swoim rodzaju

Są też elementy, których nie zmieni żadna limitowana edycja. Mam tu na myśli nie tylko otwierane „pod wiatr” drzwi z parasolką czy wspomniane już „głębokie” dywaniki. Przykłady? Dźwignię automatycznej skrzyni biegów umieszczono „po amerykańsku” – za kierownicą. Do otwierania drzwi na oścież trzeba kogoś zatrudnić, ale zamknąć je można przyciskiem w desce rozdzielczej (z przodu) lub na słupku C (z tyłu). Figurka Spirit of Ecstasy chowa się po zamknięciu samochodu, aby nie trafiła w niepowołane ręce (jest także antykradzieżowy system z zapadką). Klimatyzacja ma staromodne suwaki z niebiesko-czerwoną skalą zamiast pokrętła do wybierania konkretnej temperatury. Ręcznie ustawia się też siłę nawiewu – wyciągając lub wpychając stalową gałkę. Ba, nawet zegary, choć cyfrowe, wiernie przypominają analogowe wskaźniki.

Dlaczego? Tego właśnie oczekują od marki klienci. Nie wszystko musi być nowoczesne za wszelką cenę – tym właśnie marki luksusowe różnią się od przerzucających się nowinkami technologicznymi marek premium. W kabinie Cullinana największym „szaleństwem” są spadające gwiazdy, dwa ekrany z tyłu do obsługi pokładowych multimediów i podgrzewane podłokietniki. System inforozrywki to „przebrany” system iDrive znany z modeli BMW, do którego należy marka Rolls-Royce Motor Cars. Niektórzy uznają to za wadę – dla mnie to zaleta, bo iDrive od lat oferuje jeden z najwygodniejszych w obsłudze interfejsów na rynku.

Rolls-Royce Cullinan bok
Po prostu niepodrabialny. Żaden inny SUV nie wygląda tak monumentalnie i tak majestatycznie

Czy Rolls-Royce Cullinan to zatem nieskończona perfekcja? Byłbym ostrożny z takim osądem. Sam znalazłem w nim dwie istotne wady – oczywiście, z punktu widzenia potencjalnego kupującego. Przeciętnemu Kowalskiemu (czyli także mi) nie spodobałoby się w tym aucie znacznie więcej, począwszy od ceny egzemplarza ze zdjęć (ok. 2,6 mln zł). Trudno karcić Cullinana za wysoki apetyt na paliwo (po każdych 100 km z baku znika ponad 20 l) czy ponadprzeciętny rozmiar utrudniający manewrowanie w mieście (to raczej zmartwienie szofera lub parkingowego). Ale skrzypiący podłokietnik w drzwiach kierowcy? Tak, w aucie kosztującym tyle co luksusowy apartament w samym sercu miasta.

Ale czym tu się martwić – z tego powodu nie cierpiałby przecież właściciel samochodu, tylko szofer. I to do pierwszego przeglądu, bo Rolls-Royce zapewne usuwa takie niedociągnięcia w ramach gwarancji. A druga wada? Kufer. Z kilku powodów. Po pierwsze, górna część klapy bagażnika otwiera się nieco za nisko (wyższe osoby mogą zawadzić o nią głową, ładując do środka swoje ekskluzywne walizki). Po drugie, akcesoryjny zestaw piknikowy na oko zajmuje aż 1/3 przestrzeni bagażowej – to więcej niż akumulatory w „elektrykach” i hybrydach plug-in. Tylko kto wolałby akumulatory zamiast elektrycznie wysuwanych krzeseł i rozkładanego stolika do rozkoszowania się piknikiem na łonie natury?

Cullinan zestaw piknikowy
Po dojeździe na łono natury można rozłożyć krzesełka i skosztować (bezalkoholowego) szampana

Zastanawiacie się teraz pewnie, po co kupuje się takie samochody. Ja też się nad tym głowię i nie mogę przestać myśleć o prestiżu. Dla niektórych takie auto to po prostu motywacja do ciężkiej pracy. Postawienie Rolls-Royce'a w swoim garażu to bowiem najlepsze przypieczętowanie sukcesu, jakie tylko można sobie wyobrazić. Kiedy ma się auto z posążkiem na masce, to ma się w życiu już wszystko inne. Czyż nie? Ja tymczasem... biegnę po kupon totolotka.

Rolls-Royce Cullinan Black Badge – dane techniczne:

  • Wymiary [dł. / szer. / wys.]: 5341 / 2000 / 1835 [mm]
  • Rozstaw osi: 3295 mm
  • Silnik: V12 biturbo
  • Poj. silnika: 6750 cm3
  • Moc: 600 KM przy 5100 obr./min
  • Maksymalny moment obrotowy: 900 Nm przy 1650 obr./min
  • Skrzynia biegów: 8-biegowa, automatyczna
  • Napęd: 4x4
  • V-max: 250 km/h
  • 0-100 km/h: 5,2 s
  • Śr. zużycie paliwa (katalogowe): 16,6 l / 100 km
  • Śr. zużycie paliwa (testowe): 21,6 l / 100 km
  • Poj. bagażnika: 560 l (bez zestawu piknikowego)
  • Poj. zbiornika paliwa: 100 l
  • Masa własna: 2690 kg
  • Cena testowanego egzemplarza: ok. 2,6 mln zł

Tekst: Krzysztof Grabek

Zdjęcia: Piotr Rezler, Jagoda Żebrowska, Krzysztof Grabek

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie