Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

życie po rozwodzie

Rozpoczęte przez ~arion, 05 lut 2018
  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 10 grudnia 2021 - 13:10
    A po 'czyjemu' mam sobie wyobrażać?
    I dlaczego mam to zmieniać?
    To moje zdanie i je wyrażam - możesz się nie zgadzać :-).
    Twoje prawo.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kwitnąca Wiśnia ~Kwitnąca Wiśnia
    ~Kwitnąca Wiśnia
    Napisane 10 grudnia 2021 - 17:56
    ~Robert1971 napisał:
    A po 'czyjemu' mam sobie wyobrażać?
    I dlaczego mam to zmieniać?
    To moje zdanie i je wyrażam - możesz się nie zgadzać :-).
    Twoje prawo.


    ... mówiłam o związku, gdzie jest prawdziwa przyjaźń, szczerość, wzajemny szacunek, a dwoje ludzi chce ze sobą działać. I nie trzeba ustępować, rezygnować, odpuszczać, bo to jest niepotrzebne. O żadnym "nowoczesnym" czy tam "starodawnym" nawet nie pomyślałam, żeby to jakoś nazywać... a o takim, który się dzieje w ten sposób właśnie. Nikt nikogo nie wkurza, nie irytuje, nie trzeba zaciskać zębów albo wytrzymywać, a jednocześnie nikt nikogo nie zniewala, nie narzuca mu swojej obecności, każde ma swój świat i poglądy, a jedno do drugiego jest... jakby to ująć... zapraszane i mile widziane, wręcz oczekiwane, ale bez rozczarowań i przymusów.
    Czy taki związek potrafisz sobie wyobrazić?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet46 ~Facet46
    ~Facet46
    Napisane 10 grudnia 2021 - 18:16
    ~Robert1971 napisał:
    Wiesz...
    Skonsultuj się jednak z prawnikiem, bo to nie wygląda dobrze.
    Skoro prawniczka sugeruje, że lepiej sprawę podzielić na etapy i chce sama być na rozprawie, zapala się czerwona lampka.

    Sprawa rozwodowa to niepowtarzalna okazja do załatwienie wszystkiego 'za jednym razem'. Potem... za każdą pierdółkę trzeba dodatkowo płacić i opłacać wszystko od początku do końca. Podział majątku (w optymalnej wersji) też najlepiej klepnąć na tejże rozprawie rozwodowej, ale to moje zdanie (tak poradziła mi prawniczka, z którą się kiedyś konsultowałem).

    Najlepiej byłoby jednak wziąć prawnika i nie żałować tu kasy. Oszczędności teraz, mogą zemścić się dotkliwie później.
    Zastanawiające jest, że ona musi być z prawniczką na sali - po co?

    . Ja to zrobiłem.
    ino...


    Dokumenty rozwodowe już odebrałem , przeczytałem .

    Nie rozumiem jednak punktu "zaądzenie od pozwanego na rzecz powódki kosztow postępowania" ...
    Żona już połowa kwotę zapłaciła z naszego wspólnego konta.

    Czemu jak miałbyn płacić???

    Widzę że dołączone jest pełnomocnictwo do reprezentowania mocodawcy przed sądami powszechnymi (we wszystkich instancjach) , organami administracji i inymi instrukcjami , bankami i itd ...

    Rozprawę mamy koniec grudnia , tyle że nie rozumie że podany jest dzień i godzina i sala w Sadzie a niżej jest że rozprawa będzie zdalnie za pomocą jakiegoś programu Jitsi Meet ?

    Co do podziału majątku to mamy wszystko juz ustalone. Wolałbym za jednym razem , ale prawniczka żony powiedział jej że najpierw zrobić rozwód i rozdzielnośc majątkową a później u notariusza załątwić podział i że rozwód a podział majatkiu to zupełnie inne kwestie i czasami ludzie po latach dopiero dzielą majątek.

    Ja osobiście wolałbym już za jednym razem to zrobić , jak już ustaliiliśmy wszystko.

    Tyle że ;pod koniec miesiąca jest rozprawa , wiec chyba szansy już brak :(

    Ustalenia mamy takie że dom zostanie mój , ja żonę spłacę z majątku "osobistego). Powinno starczyć jej na małe mieszkanie.
    Tyle że wiadomo mieszkanie od ręki nie kupi więc zanim się wyprowadzi trochę minie.
    Teoretycznie ma mieszkanie (babcia w nim mieszka, ale notarialnie jest jej) wieć teoretycznie ma się gdzie wynieść .

    Chyba faktycznie muszę iść do prawnika i tyle

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 10 grudnia 2021 - 18:20
    ~Kwitnąca napisał:


    ... mówiłam o związku, gdzie jest prawdziwa przyjaźń, szczerość, wzajemny szacunek, a dwoje ludzi chce ze sobą działać. I nie trzeba ustępować, rezygnować, odpuszczać, bo to jest niepotrzebne. O żadnym "nowoczesnym" czy tam "starodawnym" nawet nie pomyślałam, żeby to jakoś nazywać... Czy taki związek potrafisz sobie wyobrazić?

    No ok...
    Tylko gdzie jest prawdziwa przyjaźń, szczerość, szacunek, gdzie ludzie chcą ze sobą (sami z siebie) przebywać i współdziałać... Z natury rzeczy istnieje implikacja konieczność kompromisu. Przecież nie ma dwóch takich samych jednostek na świecie :-).
    Chyba taką myśl dopuszczasz?

    Skoro zatem różnimy się między sobą, to chcąc ze sobą być i tworzyć związek, skazani jesteśmy na kompromisy (czytaj ustępstwa).
    Chcesz powiedzieć, że jak ludzie się kochają, to już nic więcej nie trzeba? ;-)
    No oczywiście - ale bez kompromisowej postawy, nic z tego na dłuższą metę nie wyjdzie.

    Chyba że mamy do czynienia ze związkiem dochodzącym...
    Jak pisałem wyżej, ale tu też w imię 'dóbr wyższych' rezygnuje się z 'dóbr niższych'.
    To dla mnie oczywiste - dla Ciebie nie?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~arion ~arion
    ~arion
    Napisane 10 grudnia 2021 - 20:05
    ~Facet46 napisał:
    ~Robert1971 napisał:
    Wiesz...
    Skonsultuj się jednak z prawnikiem, bo to nie wygląda dobrze.
    Skoro prawniczka sugeruje, że lepiej sprawę podzielić na etapy i chce sama być na rozprawie, zapala się czerwona lampka.

    Sprawa rozwodowa to niepowtarzalna okazja do załatwienie wszystkiego 'za jednym razem'. Potem... za każdą pierdółkę trzeba dodatkowo płacić i opłacać wszystko od początku do końca. Podział majątku (w optymalnej wersji) też najlepiej klepnąć na tejże rozprawie rozwodowej, ale to moje zdanie (tak poradziła mi prawniczka, z którą się kiedyś konsultowałem).

    Najlepiej byłoby jednak wziąć prawnika i nie żałować tu kasy. Oszczędności teraz, mogą zemścić się dotkliwie później.
    Zastanawiające jest, że ona musi być z prawniczką na sali - po co?

    . Ja to zrobiłem.
    ino...


    Dokumenty rozwodowe już odebrałem , przeczytałem .

    Nie rozumiem jednak punktu "zaądzenie od pozwanego na rzecz powódki kosztow postępowania" ...
    Żona już połowa kwotę zapłaciła z naszego wspólnego konta.

    Czemu jak miałbyn płacić???

    Widzę że dołączone jest pełnomocnictwo do reprezentowania mocodawcy przed sądami powszechnymi (we wszystkich instancjach) , organami administracji i inymi instrukcjami , bankami i itd ...

    Rozprawę mamy koniec grudnia , tyle że nie rozumie że podany jest dzień i godzina i sala w Sadzie a niżej jest że rozprawa będzie zdalnie za pomocą jakiegoś programu Jitsi Meet ?

    Co do podziału majątku to mamy wszystko juz ustalone. Wolałbym za jednym razem , ale prawniczka żony powiedział jej że najpierw zrobić rozwód i rozdzielnośc majątkową a później u notariusza załątwić podział i że rozwód a podział majatkiu to zupełnie inne kwestie i czasami ludzie po latach dopiero dzielą majątek.

    Ja osobiście wolałbym już za jednym razem to zrobić , jak już ustaliiliśmy wszystko.

    Tyle że ;pod koniec miesiąca jest rozprawa , wiec chyba szansy już brak :(

    Ustalenia mamy takie że dom zostanie mój , ja żonę spłacę z majątku "osobistego). Powinno starczyć jej na małe mieszkanie.
    Tyle że wiadomo mieszkanie od ręki nie kupi więc zanim się wyprowadzi trochę minie.
    Teoretycznie ma mieszkanie (babcia w nim mieszka, ale notarialnie jest jej) wieć teoretycznie ma się gdzie wynieść .

    Chyba faktycznie muszę iść do prawnika i tyle


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~arion ~arion
    ~arion
    Napisane 10 grudnia 2021 - 20:10
    coś mogło mi nie wyjść przy edytowaniu tekstu

    Jeżeli chodzi o mój podział majątku to też myślałem, że uda się za jednym razem ale tak nie było i to raczej określił sąd. Przed sądem miałem orzeczenie o rozwodzie . Na temat majątku nieco później ( nie było rozdzielności ) i to z inicjatywy jej. Mieszkanie zostało moje ale ją mam w hipotece , ustanowiliśmy notarialnie i płacę w corocznych , ustalonych ratach. Było bez prawników choć wiem że moja była się konsultowała w tej sprawie. Taka była jej decyzja , którą zaakceptowałem.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 18 grudnia 2021 - 17:56
    ~Robert1971 napisał:
    A po 'czyjemu' mam sobie wyobrażać?
    I dlaczego mam to zmieniać?
    To moje zdanie i je wyrażam - możesz się nie zgadzać :-).
    Twoje prawo.


    Drogo @Robercie
    „Kompromis jest wtedy, gdy żadna ze stron nie jest zadowolona”

    na tym wg Ciebie polega małżeństwo?
    kiedyś zdziwiłeś się, że istnieje różnica między kompromisem a konsensusem,
    a jest ona kolosalna..

    wręcz zasadnicza..
    życie oparte na kompromisach, zabija ludzi jako jednostki,
    to nigdy do niczego dobrego doprowadzić nie może..
    czym innym jest konsensus, kiedy rozmawiamy i w trakcie tej rozmowy ja zmieniam zdanie..
    a zatem nie idę na kompromis, zmieniam zdanie..

    gdy idę na kompromis, to jest męka pańska,
    coś muszę dać, i natychmiast rodzi się myśl,
    że coś za to muszę dostać..

    współpraca, o której ciągle tak się rozpisujesz, musi wynikać z własnej i nieprzymuszonej woli,
    1.byłam na NIE
    2.po rozmowie, nie jestem na NIE
    3.po zauważeniu innych aspektów sporu, jestem na TAK

    w kompromisie, wszyscy są na NIE
    w imię czego? rodziny? obietnicy?
    Dla mnie kompromis, to samobójstwo za życia,

    przykład kompromisu:
    nie lubię Twojej matki, Ty nie lubisz mojej,
    obie zapraszają na obiadek,
    Ty uważasz, że Ty nie lubisz i idziesz,
    a zatem ja, też skoro mimo że jej nie lubię,
    to powinnam iść..bo TY poszedłeś
    oboje jesteśmy nieszczęśliwi.

    konsensus polega na tym, że przekonujesz swoją partnerkę, mówisz, że ja wiem, że nie znosisz mojej matki, ale..
    w klatce obok mieszka Twoja przyjaciółka, zawsze kiedy wpadniemy do mamusi, będziesz mogła ją odwiedzić, a mamusia ma psa, którego sama uwielbiasz i on uwielbia Ciebie,

    Twoja partnerka myśli i dochodzi do wniosku,
    -no tak, zaraz po kawce z teściową, wpadnę do Kaśki,
    -zawsze u teściowej Pikuś rzuci mi się do nóg a ja poprzytulam się do psa, którego uwielbiam,
    -cieszę się, że mój facet jest zadowolony,

    To wszystko powoduje, że na Twoje pytanie,
    wpadniemy do mojej mamy w niedzielę na obiad?
    Twoja kobieta odpowie: jasne, z przyjemnością!

    taka jest różnica między kompromisem a konsensusem.




    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 19 grudnia 2021 - 00:22
    ~alutka napisał:

    „Kompromis jest wtedy, gdy żadna ze stron nie jest zadowolona”

    na tym wg Ciebie polega małżeństwo?
    (...)
    taka jest różnica między kompromisem a konsensusem.



    :-)
    Alutka...
    Skoro tak to przedstawiasz i tak interpretujesz słowa kompromis vs konsensus, to oczywiście zgadzam się w stu procentach...

    Przyznasz jednak, że bywają sytuacje, gdy idzie się na zwykły, twardy kompromis (skoro chcesz to rozróżniać) :-).

    Nie zawsze daje się osiągnąć 'konsensus' - używając Twojej terminologii.
    Bywa, że np. ona chce oglądać razem z nim film, a on siedzi tam jak na szpilkach, bo go taki akurat seans kompletnie nie interesuje, ale że jest zainteresowany tym, co będzie 'po filmie', siedzi i udaje, że spędza miło czas :-)...

    To jedna z tysięcy sytuacji, która dzieje się w życiu i nie zawsze da się uprawiać ekwilibrystykę, by dogodzić partnerowi - po prostu :-).

    Po za tym masz sto procent racji - gdy pożycie opiera się tylko na wiecznym kompromisie (ciągłe niezadowolenie z czegoś, ale zgoda dla świętego spokoju), to prędzej czy później ten związek się rozleci.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 19 grudnia 2021 - 05:05
    "Nie daj sobie spieprzyć życia" -
    co o tym myślisz?


    https://tiny.pl/95gpk

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Erg ~Erg
    ~Erg
    Napisane 19 grudnia 2021 - 09:01
    Ludzie powinni się gwałcić.
    Tylko w ten sposób można zaspokoić swoje pragnienia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet46 ~Facet46
    ~Facet46
    Napisane 19 grudnia 2021 - 14:23
    ~alutka napisał:
    ~Robert1971 napisał:
    A po 'czyjemu' mam sobie wyobrażać?
    I dlaczego mam to zmieniać?
    To moje zdanie i je wyrażam - możesz się nie zgadzać :-).
    Twoje prawo.


    Drogo @Robercie
    „Kompromis jest wtedy, gdy żadna ze stron nie jest zadowolona”

    na tym wg Ciebie polega małżeństwo?
    życie oparte na kompromisach, zabija ludzi jako jednostki,
    to nigdy do niczego dobrego doprowadzić nie może..
    czym innym jest konsensus, kiedy rozmawiamy i w trakcie tej rozmowy ja zmieniam zdanie..
    a zatem nie idę na kompromis, zmieniam zdanie..

    gdy idę na kompromis, to jest męka pańska,
    coś muszę dać, i natychmiast rodzi się myśl,
    że coś za to muszę dostać..



    Z tego co pamiętam jest takie powiedzenie "małżeństwo to sztuka kompromisu" , że przeciwności się przyciągają i itd.

    Podobno też jak jedna osoba naprawdę kocha drugą to nie widzi jej "wad" i nie próbuje jej zmienic tylko akcpetuje taką jaka jest ...

    Jak ktoś kogoś chce zmieniać i dopasowywać do "siebie" to znaczy że drugiej stronie nie kocha i ... nigdy nie kochał.

    Nawet jak jest rodzeństwo to mimo że jest od jednej matki i ojca to jest różne , nawet bliźniaczki (bliźniaki) są różne.

    Według mnie małżeństwo to właśnie sztuka kompromisu , bo każdy został inaczej wychowany , ma inne wartości i trzeba to wszystko potrafić pogodzić.

    U mnie po kilkunastu latach małżeństwa dowiedziałem się że żona mnie nigdy nie zaakceptowała , to znaczy moich cech i na siłę myślała że mnie zmieni i "dopasuje" do swoich "ideałów" i wymagań. Nie udało się jej to i po kilkunastu latach małżeństwa będzie za kilka dni rozwód.

    U mnie przykro to mówić sądzę że pieniądze i zbyt wygodne życie było i jest prawdziwym powodem rozwodu.

    Ja jako kawaler oszczędzałem przez lata kasę , harowałem i kupiłem mieszkanie w ktorym przez lata z żoną mieszkaliśmy. Dzieki temu nie mieliśmy kredytu , nie musieliśmy płacić za wynajem. Żyło nam się dość wygodnie. Później kupiliśmy dom i mieliśmy spore oszczędności , w większosci zarobione dzięki mojemu wysiłkowi.

    I co mi z tego ? Teraz będzie rozwód , żona dostanie tyle kasy że kupi sobie mieszkanie za nie ..

    Myślałem że znam żonę i okazało się że nie ...
    Jeszcze w tym roku się kochaliśmy , przytulaliśmy a od kilku miesięcy cisza , brak rozmów , brak miłości , brak uczuć a zamiast tego we mnie rośnie ... nienawiść..

    Za kilka dni rozwód , sądzę że obejdzie się bez "wojny" bo alimenty ustalone a żona kasę niezłą dostanie.
    One po doliczeniu alimentów , 500+ będzie miała na życie prawie 4x tyle co ja ..

    Po cholerę było mi oszczędzać , być wierny aby potem to co było na naszą "starość" oddać ?

    Zamiast oszczedzania trzeba było kasę wydawać , mieszkanie wynajmować , tak aby żyło się skromnie i "nic nikt z nas nie miał".
    Gdyby kasy na koncie nie było i sporych oszczędności sądzę ??? że mogło by być zupełnie inaczej ..

    Przykro mi jest ale zdaje mi się że obecnie kobiety zrobiły się wyrachowane na kasę i liczą czy rozwód im się opłaca czy nie.

    Jak ktoś uważa że w związku nie ma być kompromisów , to sądzę że nie powinien zostać samotny bo na 100% związek będzie nie udany.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet46 ~Facet46
    ~Facet46
    Napisane 19 grudnia 2021 - 14:39
    Najgorsze jest widzieć jak to wszystko się zmienia :(

    Jeszcze nie tak dawno wspólny sex , przytulania , rozmowy i itd a teraz zupełnie inaczej ..

    Jak kilka miesięcy temu powiedzieliśmy dzieciom że się rozwodzimy to przyjęły to ze spokojem a czasami mam wrażenie że się ... ucieszyły.
    Nie wiem czy były "urabiane" przez teściów czy żonę , choć oczywiście żona kategorycznie zaprzecza , ale widzę że relacje z dziećmi sie mocno popsuły i traktują mnie prawie jak obcą osobę. To bardzo smutne :(
    Nigdy nie miałem z nimi świetnych relacji , sądzę że niestety "przejąłem" to z relacji w moim domu rodzinnym gdzie ojciec nie był zbyt "opiekuńczy".
    Nie wiem czy to "wina" wieku , bo dziewczynki są w wieku 14 lat , choć widzę że do matki się przytulają a do mnie co najwyżej jedna z córek :(

    Za kilka dni mamy rozwód.
    Żona własnego prawnika , ja własnego.

    W domu zaczynam wariować , bo żona i dzieci ze mną mieszkają a czuję się jakbym mieszkał z zupełnie mi obcymi ludźmi.

    Nie miałem pojęcia że rozwód to tak tragiczna sytuacja.
    Ja jestem już wrakiem człowieka , nic mnie już nie cieszy , nic nie oczekuję od życia.

    To co mi zostanie spowoduje że będę co najwyżej wegetował.
    Co z tego że zostanie mi dom jak przebywanie w tym domu też będzie pewną udręką , widząc puste pokoje dzieci , widząc przez okna ogród który z żona zakąłdaliśmy i poświęciliśmy mu mnóstwo sił i czasu.

    Inna rzecz że "rośnie" we mnie złość , że w dużej części to moja wina i że ja jestem winny.
    Gdybym kiedyś nie oszczędzał , nie harował to bym nie kupił mieszkania , byśmy nie mieli zapewne domu a co najwyżej jakieś mieszkanie na kredyt lub po prostu je wynajmowali.
    Gdybyśmy nie mieli nic , no może poza kredytem to może by to była pewne "siła" która nas by trzymałą , bo każdy by wiedział że po rozwodzie z niczym by nie został.

    A tak żona wie że dom sporo warty , oszczędności spore i skalkulowała sobie że rozwód jest dla niej opłacalny.

    Kiedyś zarabiała sporo mniej ode mnie , teraz zarabia więcej. Jak dostanie kasą jaką ustaliliśmy to starczy na mieszkanie i coś tam jeszcze zostanie a dzięki większym zarobkom , alimentom i 500+ będzie żyła jak królowa , a to co mi zostanie będzie na poziomie moich zarobków sprzed 20 lat ..

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 19 grudnia 2021 - 17:01
    ~Facet46 napisał:
    Najgorsze jest widzieć jak to wszystko się zmienia :(

    Jeszcze nie tak dawno wspólny sex , przytulania , rozmowy i itd a teraz zupełnie inaczej ..

    Jak kilka miesięcy temu powiedzieliśmy dzieciom że się rozwodzimy to przyjęły to ze spokojem a czasami mam wrażenie że się ... ucieszyły.
    Nie wiem czy były "urabiane" przez teściów czy żonę , choć oczywiście żona kategorycznie zaprzecza , ale widzę że relacje z dziećmi sie mocno popsuły i traktują mnie prawie jak obcą osobę. To bardzo smutne :(
    Nigdy nie miałem z nimi świetnych relacji , sądzę że niestety "przejąłem" to z relacji w moim domu rodzinnym gdzie ojciec nie był zbyt "opiekuńczy".
    Nie wiem czy to "wina" wieku , bo dziewczynki są w wieku 14 lat , choć widzę że do matki się przytulają a do mnie co najwyżej jedna z córek :(

    Za kilka dni mamy rozwód.
    Żona własnego prawnika , ja własnego.

    W domu zaczynam wariować , bo żona i dzieci ze mną mieszkają a czuję się jakbym mieszkał z zupełnie mi obcymi ludźmi.

    Nie miałem pojęcia że rozwód to tak tragiczna sytuacja.
    Ja jestem już wrakiem człowieka , nic mnie już nie cieszy , nic nie oczekuję od życia.

    To co mi zostanie spowoduje że będę co najwyżej wegetował.
    Co z tego że zostanie mi dom jak przebywanie w tym domu też będzie pewną udręką , widząc puste pokoje dzieci , widząc przez okna ogród który z żona zakąłdaliśmy i poświęciliśmy mu mnóstwo sił i czasu.

    Inna rzecz że "rośnie" we mnie złość , że w dużej części to moja wina i że ja jestem winny.
    Gdybym kiedyś nie oszczędzał , nie harował to bym nie kupił mieszkania , byśmy nie mieli zapewne domu a co najwyżej jakieś mieszkanie na kredyt lub po prostu je wynajmowali.
    Gdybyśmy nie mieli nic , no może poza kredytem to może by to była pewne "siła" która nas by trzymałą , bo każdy by wiedział że po rozwodzie z niczym by nie został.

    A tak żona wie że dom sporo warty , oszczędności spore i skalkulowała sobie że rozwód jest dla niej opłacalny.

    Kiedyś zarabiała sporo mniej ode mnie , teraz zarabia więcej. Jak dostanie kasą jaką ustaliliśmy to starczy na mieszkanie i coś tam jeszcze zostanie a dzięki większym zarobkom , alimentom i 500+ będzie żyła jak królowa , a to co mi zostanie będzie na poziomie moich zarobków sprzed 20 lat ..

    Chcialabym pomóc ale nie bardzo wiem jak.
    Freud, lekarz, neurolog, twórca psychoanalizy zauważył, że silne pobudzenie emocjonalne wymaga odpowiedniego rozładowania w formie działania (np. uraza ze strony jakiejś osoby wymaga odwetu) lub opracowania intelektualnego. Może idź za przykładem Roberta 1971 użytkownika tego forum i spisz swoje przeżycia? Wylej to wszystko z siebie na kartkę?
    Uważam, że każde działanie będzie dobre o ile nie będzie wyrządzało Tobie lub komuś krzywdy.
    Może zainteresuj się, wejdź w jakiś temat, który Cię bardzo kiedyś interesował ale nie miałeś czasu na jego eksplorację bo miałeś rodzinę i inne priorytety?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kwitnąca Wiśnia ~Kwitnąca Wiśnia
    ~Kwitnąca Wiśnia
    Napisane 19 grudnia 2021 - 17:52
    Facet, a dlaczego Ty dałeś się tak wyruchać, co? A powiedz jej to wszystko co tu napisałeś (jeśli tak jest rzeczywiście) i że się nie zgadzasz z takim podziałem.
    I ludzie drodzy opuszczeni i zawiedzeni... Przecież nie da się na siłę wywołać uczuć... Dlaczego tak kurczowo się trzymacie tych, którzy Was już nie chcą?... Co Wam to da dobrego?...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ona ~Ona
    ~Ona
    Napisane 19 grudnia 2021 - 18:51
    Dokladnie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 19 grudnia 2021 - 19:01
    ~Kwitnąca napisał:
    Facet, a dlaczego Ty dałeś się tak wyruchać, co? (…)

    Hej:-)
    bo nie każdy w wachlarzu własnych cech dysponuje zestawem psychopatycznym, który może sobie wedle potrzeb i własnej woli wyjąć z kapelusza i użyć w dowolnej chwili?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~ona73 ~ona73
    ~ona73
    Napisane 19 grudnia 2021 - 19:08
    ~Kwitnąca napisał:
    Facet, a dlaczego Ty dałeś się tak wyruchać, co? A powiedz jej to wszystko co tu napisałeś (jeśli tak jest rzeczywiście) i że się nie zgadzasz z takim podziałem.
    I ludzie drodzy opuszczeni i zawiedzeni... Przecież nie da się na siłę wywołać uczuć... Dlaczego tak kurczowo się trzymacie tych, którzy Was już nie chcą?... Co Wam to da dobrego?...


    No właśnie, też mnie to zawsze zastanawia, kiedy czytam te wszystkie historie zostawianych, opuszczanych itp. Chcieliby dalej żyć z osobą, która ich juz nie chce, nie kocha ? Jaki jest tego sens? Oczywiście dla tej osoby zostawianej zazwyczaj to jest zaskoczenie, szok. Ale czy na pewno nie było żadnych sygnałów wcześniej? A jak drugą strona mówi, że nie kocha, że coś się skończyło, wypaliło, to znaczy włąsnie to dokładnie. I najczęściej długo dochodzi się do takich ostatecznych stwierdzeń. To jest już przemyślane. Może nawet ci zostawiani też już niewiele czują, ale są dotknięci tym, że to ich ktoś zostawia a nie oni. Dochodzi jeszcze zwyczajny ludzki strach przed nieznanym, przed zmianą.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 19 grudnia 2021 - 19:40
    ~ona73 napisał:
    ~Kwitnąca napisał:
    Facet, a dlaczego Ty dałeś się tak wyruchać, co? A powiedz jej to wszystko co tu napisałeś (jeśli tak jest rzeczywiście) i że się nie zgadzasz z takim podziałem.
    I ludzie drodzy opuszczeni i zawiedzeni... Przecież nie da się na siłę wywołać uczuć... Dlaczego tak kurczowo się trzymacie tych, którzy Was już nie chcą?... Co Wam to da dobrego?...


    No właśnie, też mnie to zawsze zastanawia, kiedy czytam te wszystkie historie zostawianych, opuszczanych itp. Chcieliby dalej żyć z osobą, która ich juz nie chce, nie kocha ? Jaki jest tego sens? Oczywiście dla tej osoby zostawianej zazwyczaj to jest zaskoczenie, szok. Ale czy na pewno nie było żadnych sygnałów wcześniej? A jak drugą strona mówi, że nie kocha, że coś się skończyło, wypaliło, to znaczy włąsnie to dokładnie. I najczęściej długo dochodzi się do takich ostatecznych stwierdzeń. To jest już przemyślane. Może nawet ci zostawiani też już niewiele czują, ale są dotknięci tym, że to ich ktoś zostawia a nie oni. Dochodzi jeszcze zwyczajny ludzki strach przed nieznanym, przed zmianą.

    A ja uważam, że ludziom poprzez seriale, filmy, artykuły w gazetach, i inne przekazy w IT np. wkłada się do głowy pojęcie uniwersalnego szczęścia, które tak na zdrowy rozum nie istnieje. Coś co jest dobre dla wszystkich, dla wielu okazuje się nawet nie akceptowalne a co dopiero dobre. Dla jednych zmiana będzie na plus a dla innych absolutnie nie. Z tym, że o tym czy coś było dobre czy złe możemy powiedzieć po latach. Jeżeli ktoś ma naturę histeryczną to łatwo podlega wpływom otoczenia i podejmuje decyzje nie dlatego, że są one dobre i przemyślane a dlatego, że taka jest potrzeba danej chwili albo moda. A kto kształtuje modę na coś, na jakiś styl życia lub na życie tylko chwilą?
    I gdzie w tym wszystkim jest odpowiedzialność wobec drugiego człowieka?

    Tylko uporczywe ratowanie uważam za złe ale jeżeli ktoś nawet nie podjął próby ratowania przy chcęci partnera to dla mnie jest to słabe. Coś się kurdę temu drugiemu człowiekowi, który był z nami kilkanaście lat od nas należy co nie? Chociażby pomoc w przejściu tego trudnego dla niego okresu a nie jeszcze oskubanie go i skopanie, że sobie na to wszystko zasłuzył.

    Choć czasami sobie zasłużył (nie twierdzę że nie) to przecież nie notorycznie i nie od początku związku.





    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~ona73 ~ona73
    ~ona73
    Napisane 19 grudnia 2021 - 20:16
    ~czwórka napisał:
    ~ona73 napisał:
    ~Kwitnąca napisał:

    A ja uważam, że ludziom poprzez seriale, filmy, artykuły w gazetach, i inne przekazy w IT np. wkłada się do głowy pojęcie uniwersalnego szczęścia, które tak na zdrowy rozum nie istnieje. Coś co jest dobre dla wszystkich, dla wielu okazuje się nawet nie akceptowalne a co dopiero dobre. Dla jednych zmiana będzie na plus a dla innych absolutnie nie. Z tym, że o tym czy coś było dobre czy złe możemy powiedzieć po latach. Jeżeli ktoś ma naturę histeryczną to łatwo podlega wpływom otoczenia i podejmuje decyzje nie dlatego, że są one dobre i przemyślane a dlatego, że taka jest potrzeba danej chwili albo moda. A kto kształtuje modę na coś, na jakiś styl życia lub na życie tylko chwilą?
    I gdzie w tym wszystkim jest odpowiedzialność wobec drugiego człowieka?

    Tylko uporczywe ratowanie uważam za złe ale jeżeli ktoś nawet nie podjął próby ratowania przy chcęci partnera to dla mnie jest to słabe. Coś się kurdę temu drugiemu człowiekowi, który był z nami kilkanaście lat od nas należy co nie? Chociażby pomoc w przejściu tego trudnego dla niego okresu a nie jeszcze oskubanie go i skopanie, że sobie na to wszystko zasłuzył.

    Choć czasami sobie zasłużył (nie twierdzę że nie) to przecież nie notorycznie i nie od początku związku.

    Zgadzam się z Tobą. Jestem za tym, żeby próbować ratować, ale czasami wcześniejsze propozycje ratowania związku są ignorowane albo odkładane na "święty nigdy" a później jest zdziwienie i płacz. Jestem też za kulturalnymi rozstaniami, bez wyrywania sobie kołder bez skakania sobie do gardeł. I też za tym, żeby osobie zaskoczonej, zostawianej pomóc przez to przejść. O ile ta osoba w ogóle będzie chciała tej pomocy. Ale tez nie można zapominać, że ta, która odchodzi też potrzebuje pomocy. Przeciez nawet przemyślana decyzja o rozstaniu nie jest prosta, zwłaszcza po kilkunastu latach. Z każdej strony są duże emocje. Myślę, ze idealnie byłoby jakby obie strony sobie nawzajem pomogły rozchodząc się w miarę pokojowo. Ale związki są różne, ludzie są rózni i nie zawsze tak się da.




    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet46 ~Facet46
    ~Facet46
    Napisane 19 grudnia 2021 - 21:47
    ~Kwitnąca napisał:
    Facet, a dlaczego Ty dałeś się tak wyruchać, co? A powiedz jej to wszystko co tu napisałeś (jeśli tak jest rzeczywiście) i że się nie zgadzasz z takim podziałem.
    I ludzie drodzy opuszczeni i zawiedzeni... Przecież nie da się na siłę wywołać uczuć... Dlaczego tak kurczowo się trzymacie tych, którzy Was już nie chcą?... Co Wam to da dobrego?...


    Czy wyruchać ? Raczej nie , bo otrzymam sporo sporo większą część majątku niż żona ..
    Ustalenia co do rozwodu , warunków też sami ustalaliśmy i każdy ma swojego prawnika.
    Więc finansowo na tym sporo lepiej wyjdę ..

    Nie chodzi mi o kasę tylko o to jak szybko "odkochała się" .
    Już wczoraj była oglądać mieszkania , mimo że jesteśmy jeszcze małżeństwem a córki już myślą o swoich "nowych" pokojach ...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy