Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Kochanka a może coś więcej

Rozpoczęte przez ~Mandarynka , 21 paź 2019
  • avatar ~Mirabelka ~Mirabelka
    ~Mirabelka
    Napisane 08 czerwca 2020 - 08:49
    ~Kuba napisał:
    Mirabelka - bo tak jest. Moja żona była dla mnie "zła", ale inny facet może być nią zachwycony. I odwrotnie. Każdy z nas jest wyjątkowy... jeśli trafi na odpowiednią dla siebie osobę. Taki lajf.
    Robert - świeżość, atrakcyjność, zmiana, chemia. A może... czasem trafienie na osobę, która do nas pasuje idealnie.
    Moi znajomi i rodzina twierdzą, że była zona bardziej pasowała do mnie. Obecna partnerka jest raczej moim przeciwieństwem charakterologicznym pod wieloma względami. No i co? Nie ma reguły czy lepiej dobierać się na zasadzie przeciwieństw czy podobieństw. Porąbane to życie...


    Chodziło mi bardziej o to, dlaczego z upływem czasu wzajemnie dla siebie się tacy stają, po tym jak się w sobie zakochali, wybrali się jako ta i ten wyjątkowy dla siebie nawzajem... Mam na myśli związki z tak zwanej (bo tak naprawdę nikt nie wie co to takiego) miłości :)
    Czemu później ta żona i ten mąż... :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kuba ~Kuba
    ~Kuba
    Napisane 08 czerwca 2020 - 09:05
    ~Mirabelka napisał:

    Chodziło mi bardziej o to, dlaczego z upływem czasu wzajemnie dla siebie się tacy stają, po tym jak się w sobie zakochali, wybrali się jako ta i ten wyjątkowy dla siebie nawzajem... Mam na myśli związki z tak zwanej (bo tak naprawdę nikt nie wie co to takiego) miłości :)
    Czemu później ta żona i ten mąż... :)


    Dlaczego... Bo przychodzi zwykła codzienność. Przychodzi świadomość, że już jego/ją zdobyliśmy i nie musimy się starać. Przychodzi znudzenie, wypalenie, brak chęci walki, urozmaicania itp. itd. Smutne to. Niemniej... cuda się zdarzają.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Gagatka ~Gagatka
    ~Gagatka
    Napisane 08 czerwca 2020 - 09:50
    Nie boisz się, że w Twoim obecnym związku nastąpi dokładnie ten sam scenariusz, tj. że znudzisz się swoją nową partnerką albo ona Tobą? W końcu "codzienność" i Was dopadnie, a potem znowu pojawi się argumentacja, że to "nie ta osoba"...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kuba ~Kuba
    ~Kuba
    Napisane 08 czerwca 2020 - 09:58
    ~Gagatka napisał:
    Nie boisz się, że w Twoim obecnym związku nastąpi dokładnie ten sam scenariusz, tj. że znudzisz się swoją nową partnerką albo ona Tobą? W końcu "codzienność" i Was dopadnie, a potem znowu pojawi się argumentacja, że to "nie ta osoba"...


    Czy się nie boję? Ależ oczywiście, że się boję. Choć takie myśli się przecież odpycha. Bo nie wiemy co nas w życiu czeka. Czy to znaczy, żeby przestać próbować? Tego nie wie nikt. Ale wiem, że ludziom zdarzają się miłości, związki na całe życie. I każdy z nas ma prawo liczyć, że mu się akurat uda. Prawda? A nie z góry zakładać...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Izzi ~Izzi
    ~Izzi
    Napisane 08 czerwca 2020 - 11:21
    ~Kuba napisał:

    (...)Moi znajomi i rodzina twierdzą, że była zona bardziej pasowała do mnie. Obecna partnerka jest raczej moim przeciwieństwem charakterologicznym pod wieloma względami. No i co? Nie ma reguły czy lepiej dobierać się na zasadzie przeciwieństw czy podobieństw. (...)

    Hmm... mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają, to fakt, ale czy potrafią zgodnie funkcjonować ze sobą w dłuższej perspektywie? Czy to co początkowo było fascynujące, bo takie inne, odmienne, takie różne od tego, co jest w nas samych lub co nam brakuje) i może przez to właśnie takie atrakcyjne, w dłuższej perspektywie zamiast być atutem nie staje się wadą, nie zaczyna zbytnio przeszkadzać? ;))
    Tak sobie myślę, patrząc z własnej perspektywy, że na przelotne znajomości zawsze wybierałam mężczyzn raczej znacznie ode mnie odmiennych, bo te odmienności w jakimś stopniu mnie fascynowały, były atrakcyjne, ale w dłuższej perspektywie nie nadawaliśmy na tych samych falach ;))

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kuba ~Kuba
    ~Kuba
    Napisane 08 czerwca 2020 - 11:51
    ~Izzi napisał:
    ~Kuba napisał:

    (...)Moi znajomi i rodzina twierdzą, że była zona bardziej pasowała do mnie. Obecna partnerka jest raczej moim przeciwieństwem charakterologicznym pod wieloma względami. No i co? Nie ma reguły czy lepiej dobierać się na zasadzie przeciwieństw czy podobieństw. (...)

    Hmm... mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają, to fakt, ale czy potrafią zgodnie funkcjonować ze sobą w dłuższej perspektywie? Czy to co początkowo było fascynujące, bo takie inne, odmienne, takie różne od tego, co jest w nas samych lub co nam brakuje) i może przez to właśnie takie atrakcyjne, w dłuższej perspektywie zamiast być atutem nie staje się wadą, nie zaczyna zbytnio przeszkadzać? ;))
    Tak sobie myślę, patrząc z własnej perspektywy, że na przelotne znajomości zawsze wybierałam mężczyzn raczej znacznie ode mnie odmiennych, bo te odmienności w jakimś stopniu mnie fascynowały, były atrakcyjne, ale w dłuższej perspektywie nie nadawaliśmy na tych samych falach ;))


    Nie wiem. Kiedyś myślałem podobnie. Z drugiej strony podobieństwa... powodują, że często stoi się w miejscu. Nie próbuje nowych rzeczy. Myślę też, że są rózne kalibry podobieństw i przeciwieństw. Pogadamy za kilka lat, wtedy będę więcej wiedział - mam nadzieję - w tej materii ;).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 08 czerwca 2020 - 12:20
    ~Kuba napisał:
    ~Izzi napisał:
    ~Kuba napisał:

    (...)Moi znajomi i rodzina twierdzą, że była zona bardziej pasowała do mnie. Obecna partnerka jest raczej moim przeciwieństwem charakterologicznym pod wieloma względami. No i co? Nie ma reguły czy lepiej dobierać się na zasadzie przeciwieństw czy podobieństw. (...)

    Hmm... mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają, to fakt, ale czy potrafią zgodnie funkcjonować ze sobą w dłuższej perspektywie? Czy to co początkowo było fascynujące, bo takie inne, odmienne, takie różne od tego, co jest w nas samych lub co nam brakuje) i może przez to właśnie takie atrakcyjne, w dłuższej perspektywie zamiast być atutem nie staje się wadą, nie zaczyna zbytnio przeszkadzać? ;))
    Tak sobie myślę, patrząc z własnej perspektywy, że na przelotne znajomości zawsze wybierałam mężczyzn raczej znacznie ode mnie odmiennych, bo te odmienności w jakimś stopniu mnie fascynowały, były atrakcyjne, ale w dłuższej perspektywie nie nadawaliśmy na tych samych falach ;))


    Nie wiem. Kiedyś myślałem podobnie. Z drugiej strony podobieństwa... powodują, że często stoi się w miejscu. Nie próbuje nowych rzeczy. Myślę też, że są rózne kalibry podobieństw i przeciwieństw. Pogadamy za kilka lat, wtedy będę więcej wiedział - mam nadzieję - w tej materii ;).

    Podzielam Twoje zdanie Kuba. Podobieństwa jak dla mnie są dobre na czas wspólnego wychowywania dzieci. Dzieciaki dostarczają tyle spraw do ogarnięcia, że jakby jeszcze trzeba było przy tym docierać się jako małżeństwo to ciężko byłoby funkcjonować w takiej rodzinie. I chyba tak się jednak dobieramy według podobieństw (nie do końca świadomie) żeby razem wspólnie wychować potomstwo.

    Później te podobieństwa powodują, że nie ma inicjatora zmian. Najgorzej jest według mnie jak jedna strona ciągle się czegoś boi, jest zamknięta i nieufna, we wszystkim widzi zagrożenie dla związku jego stałości a druga ma przeciwnie. Wtedy pojawia się zaborczość, zazdrość, ograniczanie, hamowanie rozwoju aktywniejszego, odważniejszego partnera, która niszczy związek od środka. Dla mnie to przepis na rozwód.

    Pytanie Kuba do Ciebie jak to było u Was. Czy to nie jest tak, że z niej jest świetna matka ale niestety nie potrafi kobieta wyjść z tej roli i to był problem, że miałeś dość matkowania i zacząłeś szukać partnerki?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 08 czerwca 2020 - 12:23
    Kuba czy masz świadomość co ty spierdoliłeś, że się Wam nie udało?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kuba ~Kuba
    ~Kuba
    Napisane 08 czerwca 2020 - 12:30
    ~444 napisał:

    Podzielam Twoje zdanie Kuba. Podobieństwa jak dla mnie są dobre na czas wspólnego wychowywania dzieci. Dzieciaki dostarczają tyle spraw do ogarnięcia, że jakby jeszcze trzeba było przy tym docierać się jako małżeństwo to ciężko byłoby funkcjonować w takiej rodzinie. I chyba tak się jednak dobieramy według podobieństw (nie do końca świadomie) żeby razem wspólnie wychować potomstwo.

    Później te podobieństwa powodują, że nie ma inicjatora zmian. Najgorzej jest według mnie jak jedna strona ciągle się czegoś boi, jest zamknięta i nieufna, we wszystkim widzi zagrożenie dla związku jego stałości a druga ma przeciwnie. Wtedy pojawia się zaborczość, zazdrość, ograniczanie, hamowanie rozwoju aktywniejszego, odważniejszego partnera, która niszczy związek od środka. Dla mnie to przepis na rozwód.

    Pytanie Kuba do Ciebie jak to było u Was. Czy to nie jest tak, że z niej jest świetna matka ale niestety nie potrafi kobieta wyjść z tej roli i to był problem, że miałeś dość matkowania i zacząłeś szukać partnerki?


    Z tym wychowywaniem dzieci... nigdy tak nie myślałem, ale przyznaję Ci rację. Coś w tym jest. Żeby przy dzieciach i dla dzieci mysleć podobnie. W zyciu partnerskim, to już niekoniecznie.
    Nie mnie oceniać, jaką jest matką. Moim zdaniem nie najgorszą, ale miałbym trochę zastrzeżeń. Zresztą, obiektywny nie będę. Matkować mi też nie matkowała. Nigdy. Bardziej już to robi obecna partnerka, co mnie trochę paraliżuje. Choć i... ciekawi. Bo nigdy takiego czegoś nie dośwaidczyłem. U nas bardziej chodziło o brak inicjatywy. O brak zaangażowania, wspólnych działań. Sex u nas umarł wiele lat temu. I odpowiadając na Twoje drugie pytanie. Czy mam świadomość co spierdoliłem? Mam. Myślę, że w dużej części i moja żona i ja zrobiliśmy to samo dla ratowania. Oprócz gadania nic. To zrobiliśmy.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 08 czerwca 2020 - 12:50
    ~Kuba napisał:
    ~444 napisał:

    Podzielam Twoje zdanie Kuba. Podobieństwa jak dla mnie są dobre na czas wspólnego wychowywania dzieci. Dzieciaki dostarczają tyle spraw do ogarnięcia, że jakby jeszcze trzeba było przy tym docierać się jako małżeństwo to ciężko byłoby funkcjonować w takiej rodzinie. I chyba tak się jednak dobieramy według podobieństw (nie do końca świadomie) żeby razem wspólnie wychować potomstwo.

    Później te podobieństwa powodują, że nie ma inicjatora zmian. Najgorzej jest według mnie jak jedna strona ciągle się czegoś boi, jest zamknięta i nieufna, we wszystkim widzi zagrożenie dla związku jego stałości a druga ma przeciwnie. Wtedy pojawia się zaborczość, zazdrość, ograniczanie, hamowanie rozwoju aktywniejszego, odważniejszego partnera, która niszczy związek od środka. Dla mnie to przepis na rozwód.

    Pytanie Kuba do Ciebie jak to było u Was. Czy to nie jest tak, że z niej jest świetna matka ale niestety nie potrafi kobieta wyjść z tej roli i to był problem, że miałeś dość matkowania i zacząłeś szukać partnerki?


    Z tym wychowywaniem dzieci... nigdy tak nie myślałem, ale przyznaję Ci rację. Coś w tym jest. Żeby przy dzieciach i dla dzieci mysleć podobnie. W zyciu partnerskim, to już niekoniecznie.
    Nie mnie oceniać, jaką jest matką. Moim zdaniem nie najgorszą, ale miałbym trochę zastrzeżeń. Zresztą, obiektywny nie będę. Matkować mi też nie matkowała. Nigdy. Bardziej już to robi obecna partnerka, co mnie trochę paraliżuje. Choć i... ciekawi. Bo nigdy takiego czegoś nie dośwaidczyłem. U nas bardziej chodziło o brak inicjatywy. O brak zaangażowania, wspólnych działań. Sex u nas umarł wiele lat temu. I odpowiadając na Twoje drugie pytanie. Czy mam świadomość co spierdoliłem? Mam. Myślę, że w dużej części i moja żona i ja zrobiliśmy to samo dla ratowania. Oprócz gadania nic. To zrobiliśmy.

    Wiesz, też mieliśmy z mężem już nie jeden kryzys i jakoś na razie dajemy radę, lepiej gorzej ale do przodu ;-)
    Ja jestem z tych w gorącej wodzie kąpanych i od czasu do czasu potrzebuję kubła zimnej wody na łeb ale nie wyobrażam sobie żeby nie robić nic dla ratowania związku nawet jak to ja nabroję a druga strona jest w porządku. Kurwa diabła bym przekupiła żeby pomógł a ratowałabym ale też wiem, że jak druga strona nie chce i się uprze to nic się nie da już zrobić. Trzeba pogrzebać, krzyżyk postawić i iść dalej i o zmarłych tylko dobrze mówić lub wcale;-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Izzi ~Izzi
    ~Izzi
    Napisane 08 czerwca 2020 - 12:55
    ~Kuba napisał:
    Z drugiej strony podobieństwa... powodują, że często stoi się w miejscu. Nie próbuje nowych rzeczy.

    Chodzi Ci o coś w rodzaju motywacji do działania? O to że druga osoba ma być jakimś rodzajem inspiracji, katalizatorem??

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kuba ~Kuba
    ~Kuba
    Napisane 08 czerwca 2020 - 13:03
    ~444 napisał:

    Wiesz, też mieliśmy z mężem już nie jeden kryzys i jakoś na razie dajemy radę, lepiej gorzej ale do przodu ;-)
    Ja jestem z tych w gorącej wodzie kąpanych i od czasu do czasu potrzebuję kubła zimnej wody na łeb ale nie wyobrażam sobie żeby nie robić nic dla ratowania związku nawet jak to ja nabroję a druga strona jest w porządku. Kurwa diabła bym przekupiła żeby pomógł a ratowałabym ale też wiem, że jak druga strona nie chce i się uprze to nic się nie da już zrobić. Trzeba pogrzebać, krzyżyk postawić i iść dalej i o zmarłych tylko dobrze mówić lub wcale;-)


    A więc jest to mozliwe. Dajesz tym samym nadzieję innym. Dajecie.
    Kiedyś próbowałem walczyć, łatwo wybaczam, więc i to robiłem częściej. Ona oczywiście twierdzi, że było odwrotnie. Więc...
    Człowiek powoli przygasał. Jego chęci też. Aż wypaliło się doszczętnie. Teraz... walczę. Staram się bardzo. Chcę. Ona też. Inaczej, może i z mniejszym zaangażowaniem, ale to moja ocena, a ja zazwyczaj mocno sie spalam, gdy do czegoś dążę i chyba oczekuję tego samego od drugiej strony. Zapominam o inności tej drugiej strony. Chcemy iść dalej. Razem. I cieszę się każdym dniem, gdy mogę Ją usłyszeć, zobaczyć, ana spotkania czekam z utęsknieniem. Czuję radość życia... jak zakochany młodzieniec. A zycie zweryfikuje. Zresztą... takie piękne są początki przecież.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kuba ~Kuba
    ~Kuba
    Napisane 08 czerwca 2020 - 13:07
    ale poplątałem :D.
    Oczywiście moje opisy starania obecnego dotyczą nowego związku. Nie małżeństwa ;).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kuba ~Kuba
    ~Kuba
    Napisane 08 czerwca 2020 - 13:11
    ~Izzi napisał:
    ~Kuba napisał:
    Z drugiej strony podobieństwa... powodują, że często stoi się w miejscu. Nie próbuje nowych rzeczy.

    Chodzi Ci o coś w rodzaju motywacji do działania? O to że druga osoba ma być jakimś rodzajem inspiracji, katalizatorem??


    dokładnie. Ja mam pomysły, ale zawsze mam problem z pierwszym ruchem. Potem mogę organizować, układać, ale potrzebuje bodźca. Moja zona miała tylko pomysły... dlatego nasze małżeństwo było pasmem planów, marzeń i pomysłów nierealizowanych. Obecna partnerka - umie mnie popchnąć. Dlatego wciąż coś się dzieje. Ja motywuję ją, ona mnie. Czy i jak długo... nie wiem.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 08 czerwca 2020 - 13:17
    ~Kuba napisał:
    Ja mam pomysły, ale zawsze mam problem z pierwszym ruchem. Potem mogę organizować, układać, ale potrzebuje bodźca. Moja zona miała tylko pomysły... dlatego nasze małżeństwo było pasmem planów, marzeń i pomysłów nierealizowanych. Obecna partnerka - umie mnie popchnąć. Dlatego wciąż coś się dzieje. Ja motywuję ją, ona mnie. Czy i jak długo... nie wiem.

    Czy ja czasem skądś tego nie znam? :-).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kuba ~Kuba
    ~Kuba
    Napisane 08 czerwca 2020 - 13:18
    ~Robert1971 napisał:
    ~Kuba napisał:
    Ja mam pomysły, ale zawsze mam problem z pierwszym ruchem. Potem mogę organizować, układać, ale potrzebuje bodźca. Moja zona miała tylko pomysły... dlatego nasze małżeństwo było pasmem planów, marzeń i pomysłów nierealizowanych. Obecna partnerka - umie mnie popchnąć. Dlatego wciąż coś się dzieje. Ja motywuję ją, ona mnie. Czy i jak długo... nie wiem.

    Czy ja czasem skądś tego nie znam? :-).


    ...to wiesz tylko Ty ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 08 czerwca 2020 - 13:29
    ~Kuba napisał:

    ...to wiesz tylko Ty ;)

    Tak... to pytanie retoryczne.

    Znam bardzo dobrze - pomysłów miała tysiące, ale realizacja zawsze do mnie miała należeć.
    Niektóre były niedorzeczne, zbyt kosztowne, uciążliwe albo nierealne, czy zwyczajnie się nie podobały.

    Ale było też mnóstwo genialnych i całkiem fajnych.

    Gorzej, że do realizacji zawsze - ja - byłem niezbędny. Beze mnie coś tam wychodziło też czasem, ale... nie było na kogo zrzucać odpowiedzialności :-).
    Lepiej gdy to ja realizowałem, bo zawsze można było powiedzieć, że... 'to on sp...lił, nie ja: ;-).

    Obecna natomiast... zamiast gadać - robi.
    Czasem głupoty kombinuje, bo gdyby była powiedziała, można byłoby zrobić coś prościej, łatwiej, taniej... ale ona musi sama - skoro ja niedomyślny jestem.

    Tak źle i tak niedobrze ;-).
    Z babami źle, a bez nich jeszcze gorzej...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kuba ~Kuba
    ~Kuba
    Napisane 08 czerwca 2020 - 13:41
    ~Robert1971 napisał:
    ~Kuba napisał:

    ...to wiesz tylko Ty ;)

    Tak... to pytanie retoryczne.

    Znam bardzo dobrze - pomysłów miała tysiące, ale realizacja zawsze do mnie miała należeć.
    Niektóre były niedorzeczne, zbyt kosztowne, uciążliwe albo nierealne, czy zwyczajnie się nie podobały.

    Ale było też mnóstwo genialnych i całkiem fajnych.

    Gorzej, że do realizacji zawsze - ja - byłem niezbędny. Beze mnie coś tam wychodziło też czasem, ale... nie było na kogo zrzucać odpowiedzialności :-).
    Lepiej gdy to ja realizowałem, bo zawsze można było powiedzieć, że... 'to on sp...lił, nie ja: ;-).

    Obecna natomiast... zamiast gadać - robi.
    Czasem głupoty kombinuje, bo gdyby była powiedziała, można byłoby zrobić coś prościej, łatwiej, taniej... ale ona musi sama - skoro ja niedomyślny jestem.

    Tak źle i tak niedobrze ;-).
    Z babami źle, a bez nich jeszcze gorzej...


    U mnie - jej był np pomysł. I tyle. Dlaczego nic się nie dzieje? Bo nie realizuję (ja) jej pomysłu. Nie działam, a jestem facetem, więc ja powinienem... I pretensja z niezrealizowanego do kogo? Czyja wina? Wiadomo.
    Obecna - jest perfekcjonistką. Zawsze miała facetów wygodnych, albo sieroty. Ona musiała organizować. Zdziwiona, że rzuca temat, coś zadziała, a ja w mig kończę realizację. Sprawdzanie, czy po jej myśli, ale w międzyczasie zachwyt i pochwała (jeszcze hehe). I się doigrałem. Jedziemy grupą na długi weekend... ona zaczyna organizować, ja się wychylam i nawet nie wiem kiedy... zorganizowałem wszystko. Noclegi, plan wycieczki, do tego zaoferowałem, że będę kierowcą przez całą drogę. I się wkopałem... ale gdy zobaczyłem to zaskoczenie, tą wdzięczność, że... to cieszę się, że sprawiłem Jej przyjemnośc. Oby tylko nie przyzwyczaić, choć myslę że w tym przypadku to nie jest mozliwe. Chociaz...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Izzi ~Izzi
    ~Izzi
    Napisane 08 czerwca 2020 - 14:22
    ~Kuba napisał:
    ~Izzi napisał:
    ~Kuba napisał:
    Z drugiej strony podobieństwa... powodują, że często stoi się w miejscu. Nie próbuje nowych rzeczy.

    Chodzi Ci o coś w rodzaju motywacji do działania? O to że druga osoba ma być jakimś rodzajem inspiracji, katalizatorem??


    dokładnie. Ja mam pomysły, ale zawsze mam problem z pierwszym ruchem. Potem mogę organizować, układać, ale potrzebuje bodźca. Moja zona miała tylko pomysły... dlatego nasze małżeństwo było pasmem planów, marzeń i pomysłów nierealizowanych. Obecna partnerka - umie mnie popchnąć. Dlatego wciąż coś się dzieje. Ja motywuję ją, ona mnie. Czy i jak długo... nie wiem.

    Czyli co, jako singel lub z niewłaściwym partnerem grozi Ci stagnacja życiowa, kompletny brak motywacji do działania, jakiejkolwiek aktywności? ;))
    Bo nie bardzo rozumiem jak to u Ciebie działa.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kuba ~Kuba
    ~Kuba
    Napisane 08 czerwca 2020 - 14:34
    ~Izzi napisał:
    ~Kuba napisał:
    ~Izzi napisał:
    ~Kuba napisał:
    Z drugiej strony podobieństwa... powodują, że często stoi się w miejscu. Nie próbuje nowych rzeczy.

    Chodzi Ci o coś w rodzaju motywacji do działania? O to że druga osoba ma być jakimś rodzajem inspiracji, katalizatorem??


    dokładnie. Ja mam pomysły, ale zawsze mam problem z pierwszym ruchem. Potem mogę organizować, układać, ale potrzebuje bodźca. Moja zona miała tylko pomysły... dlatego nasze małżeństwo było pasmem planów, marzeń i pomysłów nierealizowanych. Obecna partnerka - umie mnie popchnąć. Dlatego wciąż coś się dzieje. Ja motywuję ją, ona mnie. Czy i jak długo... nie wiem.

    Czyli co, jako singel lub z niewłaściwym partnerem grozi Ci stagnacja życiowa, kompletny brak motywacji do działania, jakiejkolwiek aktywności? ;))
    Bo nie bardzo rozumiem jak to u Ciebie działa.




    Nie popadajmy w skrajności. Fakt, lubię bodziec mieć, lubię działać w grupie, dla grupy, ale sam sobie też umiem poradzić. I radzę. Chodzi mi bardziej o wspólne działanie gdy się jest w związku. Gdy wiele rzeczy, csoraw, chce i powinno dzielić na dwa.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy