Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Trudne pytanie

Rozpoczęte przez ~Anonimowy Facet, 16 lut 2020
  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 26 marca 2020 - 08:53
    ~Rafał35 napisał:
    potrafi się odgryźć tak, że co wrażliwsze osoby potrafią to przeżywać dobre kilka miesięcy ;)


    ...dodałabym tutaj, że potrafi mieć z tego powodu wyrzuty sumienia przez taką samą ilość czasu.
    To dasz tej sadystce jakąś szczątkową informację o tym, jak się miewasz? ;) Nie pytam o szczegóły. Ogólny zarys chociaż. Daj mi coś ;)

    ~444 napisał:
    Z uczuciami, namiętnością tak bywa, że się racjonalności nie poddaje. I dobrze, życie wtedy na chwilę ma zupełnie inny smak.


    Nawet się po części zgadzam - jak się tak żyje ciągle zabezpieczając tyły, to na pewno coś cię omija :) Tylko że... dzieci tę akurat sprawę bardzo mocno komplikują.

    Jestem jednak teraz pod za dużym wrażeniem pojawienia się tu tego Pana wyżej i mam trochę pustkę w mózgu - wystawiam sobie czasowe orzeczenie o intektualnej niepełnosprawności ;).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 26 marca 2020 - 10:01
    ~kobietka napisał:
    ~Rafał35 napisał:
    potrafi się odgryźć tak, że co wrażliwsze osoby potrafią to przeżywać dobre kilka miesięcy ;)


    ...dodałabym tutaj, że potrafi mieć z tego powodu wyrzuty sumienia przez taką samą ilość czasu.
    To dasz tej sadystce jakąś szczątkową informację o tym, jak się miewasz? ;) Nie pytam o szczegóły. Ogólny zarys chociaż. Daj mi coś ;)

    ~444 napisał:
    Z uczuciami, namiętnością tak bywa, że się racjonalności nie poddaje. I dobrze, życie wtedy na chwilę ma zupełnie inny smak.


    Nawet się po części zgadzam - jak się tak żyje ciągle zabezpieczając tyły, to na pewno coś cię omija :) Tylko że... dzieci tę akurat sprawę bardzo mocno komplikują.

    Jestem jednak teraz pod za dużym wrażeniem pojawienia się tu tego Pana wyżej i mam trochę pustkę w mózgu - wystawiam sobie czasowe orzeczenie o intektualnej niepełnosprawności ;).

    Ej Kobietko dzieci nic nie komplikują, nawet żona nie komplikuje. Wystarczy nie mieć sumienia albo podwójną moralność:)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 26 marca 2020 - 10:24
    Arcyciekawy temat tak swoją drogą. Brakowało mi tego forum i tych mądrych życiowo osób - każdej na swój sposób.
    Wydaje mi się, że niewiele brakowało bym był obecnie na miejscu Anonimowego Faceta i podobnie jak on próbował sobie udowodnić, że wybrałem dobrze. Przekonywałem samego siebie, że "wytrwam" bez seksu (chociaż zawsze był on dla mnie bardzo ważny), że jestem "uczciwy", że "zdradzają inni, a nie ja", ale natura nie dawała za wygraną i wprost pchała mnie w stronę innych kobiet :) Tak to już działa, a jak już tej sile ulegniemy to potem pozostaje nam już tylko racjonalizowanie i ratowanie własnego obrazu w swojej głowie.
    Anonimowy - nasza historia do pewnego momentu jest bardzo zbliżona, pewnie byłbyś w stanie odszukać gdzieś tu na forum moje stare posty. Opowiem Ci ją w skrócie. Też "przestałem" pociągać moją żonę (ona tego tak nie nazywała oczywiście, ale to przecież jasne jak Słońce), też próbowałem to zmienić na wszelkie sposoby (nie byłem przy tym jak "kaloryfer" - świetna metafora Panowie!), a po okresie, kiedy i ja przestałem kochać żonę (czy też kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że kochałem jedynie jej uczucie do mnie, a nie ją jako osobę) uznałem, że mimo wszystko małżeństwo (już nie związek) muszę utrzymywać dla dobra mojego dziecka, kochanej córeczki, z którą miałem zawsze doskonały kontakt.
    Jakoś to się nawet udawało (byliśmy z żoną jak brat i siostra), tylko ten seks, a w zasadzie jego brak mnie męczył i to strasznie. Nie pytałem nawet żony o możliwość uczynienia naszego związku "otwartym" (i tak by się nie zgodziła) - wiedziałem, że takie rozwiązanie nie dałoby mi wewnętrznego spokoju, a on jest dla mnie niezmiernie ważny. Załatwiałem te potrzeby we własnym zakresie - nie przynosiło mi to jednak żadnej ulgi, przeciwnie – powodowało to wręcz gigantyczne napięcie i poczucie obrzydzenia do samego siebie. Ciągnęło mnie cholernie do innych kobiet, a one to wyczuwały. Każdej nocy miałem sny erotyczne. Zafiksowałem się na braku. Możesz sobie racjonalizować, ale natury nie oszukasz – zresztą sam o tym wiesz ????
    Jednocześnie czułem, że nie o sam seks tu chodzi. Nie mógłbym tak po prostu pójść do prostytutki i zrzucić z siebie napięcia (oczami wyobraźni widzę to potężne uczucie pustki, które towarzyszyłoby mi po takim stosunku). Brakowało mi po prostu uczucia, normalności, której wzorcem byli dla mnie…moi rodzice. Byli i są świetnym związkiem dwojga kochających się ludzi. Dorastałem patrząc na ich miłość.
    Bałem się dokładnie tego samego co Ty. Wszystko to rozbijałem tu na forum na czynniki pierwsze. Inny tatuś wychowujący moje dziecko. Ja odseparowany od córki. Córka skrzywdzona na całe życie i nienawidząca mnie za to, co jej zrobiłem. Konieczność mierzenia się z zarzutami, że porzuciłem rodzinę, że dbałem wyłącznie o własne potrzeby „kosztem” dziecka i żony. Bardzo nie chciałem takiego scenariusza. Szkoda mi było też żony, która ogólnie jest bardzo dobrym człowiekiem, mocno skrzywdzonym przez życie, przerażająco smutnym i wiecznie napiętym. Wiedziałem, że nie odmawia mi seksu „na złość” – jak nie ma pociągu to nie ma pociągu i tyle. Wymuszony seks nie jest rozwiązaniem.
    Czy jednak w tym wszystkim byłem obecny dla swojego dziecka? Rzuciłem się w wir pracy, wracałem z niej bardzo późno, kładłem się w łóżku z książką, ewentualnie szedłem na siłownię, byle tylko jakoś dzień zleciał i można było zacząć następny. Wydaje mi się, że wewnętrznie poczułem się usprawiedliwiony, że nie muszę nic robić, bo to, że już jestem w jednym mieszkaniu jest wystarczającą nagrodą dla mojego dziecka. Bo przecież się poświęcam! Wyrzekam się szczęścia i normalności i niech to im wszystkim wystarczy ????
    Przydarzył się jednak weekend, który musiałem spędzić sam ze swoim dzieckiem, bo żona pojechała w delegację. Nie miałem wyjścia, musiałem zająć się nim w pełni i organizować mu czas. Było wspaniale – rysowaliśmy, bawiliśmy się, wygłupialiśmy się, oglądaliśmy razem bajki. Znowu zauważyłem jak cudowną mam córkę, a ona odzyskała na chwilę tatę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 26 marca 2020 - 10:31
    Chwilę potem nastąpiło u mnie olśnienie. Czy nie lepsze są rzadsze spotkania z córką, podczas których będę obecny dla niej w 100% od „przebywania” z nią cały czas, podczas, gdy moje myśli są zupełnie w innym miejscu (najczęściej kręcąc się wokół problemów, których źródłem jest „poświęcanie się”)?
    Cóż straci moja żona, kiedy odejdę? Nie mam problemu z zostawieniem jej pokaźnej części mojego majątku, nie mam zresztą wygórowanych potrzeb i pieniądze nigdy nie stanowiły dla mnie celu samego w sobie. Wie, że może na mnie liczyć. Wie, że we wszystkim jej pomogę, jeśli o pomoc poprosi – zawsze będzie przecież mamą mojego dziecka. I doskonale też wiem, że nie odetnie mnie od córki, bo i dla niej jej dobro jest najważniejsze. Wiem, że nigdy by jej nie skrzywdziła. Jedyną tak naprawdę różnicą będzie to, że będę mieszkać w innym mieszkaniu i nie będzie mogła mnie nazywać swoim mężem.
    Inni będą mówić (i mówią – w tym wypadku się nie myliłem ;) ) i stracę wielu znajomych (tu też miałem rację). Część rodziny się od Ciebie odwróci i tego nie zrozumie („trzeba było znaleźć sobie kochankę”). Ale jednego Ci nikt nie zabierze – poczucia, że zachowałeś się przyzwoicie.
    Nie odchodź do innej kobiety. Niech częściowa utrata poczucia bezpieczeństwa będzie obustronna - żona doceni Twoją uczciwość w tym zakresie. Największe konflikty biorą się z sytuacji, gdy odchodzący zapewnia sobie miękkie lądowanie ;) Minie dużo czasu zanim ochłoniesz i będziesz gotowy na coś nowego. Ja jestem na początku drogi dopiero.
    Jeśli Twoja żona jest mądrą kobietą to Cię zrozumie. Będzie na początku dużo płaczu i szarpania się, ale naprawdę da się to wszystko wytłumaczyć - trzeba czasu. Na pewno masz to wszystko już dobrze przemyślane i jesteś w stanie zbić każdy argument.
    Niestety doświadczenia moich kolegów pokazują, że może spełnić się czarny scenariusz, którego się obawiasz - nawet w sytuacji, gdy stawiasz sprawę bardzo uczciwie. Przywrócenie równowagi trwać może wtedy lata, ale i tak warto. Będąc w takim związku nie uzyskasz jej nigdy.

    P.S. w pierwszym poście w miejscach, gdzie pojawiły się trzy znaki zapytania miały być ";)" - nie wiem czemu system to tak zmienił.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 26 marca 2020 - 13:00
    Powodzenia @Rafale :)

    https://www.youtube.com/watch?v=fI1wzuD5Beg&list=PLEvZWqYNeBjdoNzd4pX-PGJTm0pX-_QkT&index=19

    hej

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 26 marca 2020 - 17:50
    Cieszę się, Rafał :) Nie, żebym Ci gratulowała rozwodu (bo to dziwnie brzmi - jak i po prostu do najszczęśliwszych przeżyć na świecie nie należy), ale... z perspektywy czasu to również mi się wydaje, że to był dla Ciebie jedyny słuszny wybór.

    Nie wspominając nawet o tym, że... miałam takie obawy, że w swoim ostatnim przekazie dołożyłam Ci tylko kolejną (mocno emocjonalnie naładowaną) cegiełkę z tytułu: "poświęcaj się - musisz być bohaterem". Tak po prawdzie... to nawet ten wątek trochę wykorzystałam, żeby się z tego wycofać (jakbyś akurat czytał - serio :) ). Męczyło mnie to, przyznam.

    Wiesz, że ja Ci tylko szczęścia życzę i to jak najbardziej szczerze.

    Trzymaj się tam dzielnie - będzie dobrze :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 29 marca 2020 - 00:50
    ~Alutka napisał:
    https://www.youtube.com/watch?v=fI1wzuD5Beg&list=PLEvZWqYNeBjdoNzd4pX-PGJTm0pX-_QkT&index=19


    Klasyka Alutki :D

    Wahałam się, czy na to reagować (jeśli dobrze zrozumiałam), ale napiszę bardzo krótko - za siebie, a jeszcze bardziej za Rafała: dementuję... :)))

    Czuwaj :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Bartosz ~Bartosz
    ~Bartosz
    Napisane 02 kwietnia 2020 - 21:40
    ~Rafał35 napisał:
    Chwilę potem nastąpiło u mnie olśnienie. Czy nie lepsze są rzadsze spotkania z córką, podczas których będę obecny dla niej w 100% od „przebywania” z nią cały czas, podczas, gdy moje myśli są zupełnie w innym miejscu (najczęściej kręcąc się wokół problemów, których źródłem jest „poświęcanie się”)?
    Cóż straci moja żona, kiedy odejdę? Nie mam problemu z zostawieniem jej pokaźnej części mojego majątku, nie mam zresztą wygórowanych potrzeb i pieniądze nigdy nie stanowiły dla mnie celu samego w sobie. Wie, że może na mnie liczyć. Wie, że we wszystkim jej pomogę, jeśli o pomoc poprosi – zawsze będzie przecież mamą mojego dziecka. I doskonale też wiem, że nie odetnie mnie od córki, bo i dla niej jej dobro jest najważniejsze. Wiem, że nigdy by jej nie skrzywdziła. Jedyną tak naprawdę różnicą będzie to, że będę mieszkać w innym mieszkaniu i nie będzie mogła mnie nazywać swoim mężem.
    Inni będą mówić (i mówią – w tym wypadku się nie myliłem ;) ) i stracę wielu znajomych (tu też miałem rację). Część rodziny się od Ciebie odwróci i tego nie zrozumie („trzeba było znaleźć sobie kochankę”). Ale jednego Ci nikt nie zabierze – poczucia, że zachowałeś się przyzwoicie.
    Nie odchodź do innej kobiety. Niech częściowa utrata poczucia bezpieczeństwa będzie obustronna - żona doceni Twoją uczciwość w tym zakresie. Największe konflikty biorą się z sytuacji, gdy odchodzący zapewnia sobie miękkie lądowanie ;) Minie dużo czasu zanim ochłoniesz i będziesz gotowy na coś nowego. Ja jestem na początku drogi dopiero.
    Jeśli Twoja żona jest mądrą kobietą to Cię zrozumie. Będzie na początku dużo płaczu i szarpania się, ale naprawdę da się to wszystko wytłumaczyć - trzeba czasu. Na pewno masz to wszystko już dobrze przemyślane i jesteś w stanie zbić każdy argument.
    Niestety doświadczenia moich kolegów pokazują, że może spełnić się czarny scenariusz, którego się obawiasz - nawet w sytuacji, gdy stawiasz sprawę bardzo uczciwie. Przywrócenie równowagi trwać może wtedy lata, ale i tak warto. Będąc w takim związku nie uzyskasz jej nigdy.

    P.S. w pierwszym poście w miejscach, gdzie pojawiły się trzy znaki zapytania miały być ";)" - nie wiem czemu system to tak zmienił.


    Z moją żoną jesteśmy razem już od 14 lat (6 lat ze sobą chodziliśmy a 8 lat jesteśmy po ślubie) jesteśmy również rodzicami i mam dwie kochane córeczki. Pierwsza córeczka urodziła się 4 lata temu a dwa lata później druga. Problem polega na tym że od jakichs dwóch lat nie potrafię dogadać się z żoną, a ostatnie pół roku to już istna tragedia. Nasze małżeństwo wygląda tak że w ogóle ze sobą nie rozmawiamy, każda rozmowa kończy się kłótnią, nie sypiamy ze sobą, wystarczy błaha mała drobnostka i znowu jest kłótnia. Już od jakiegoś czasu myślałem o tym czy odejść od żony ale za każdym razem w mojej głowie siedzą córeczki i strach że teraz mam je na co dzień a jak odejdę to się wszytko zmieni. Nasze kłótnie już są coraz ostrzejsze, ostatnia nasza kłótnia uświadomiła mi że raczej koniec naszego małżeństwa nadchodzi. Kiedyś jak z żona się posprzeczaliśmy to szybko się godziliśmy, ja czułem że ona dalej chce być ze mną i ja jej też pokazywałem że mi na niej zależy.

    Dzisiaj wieczorem położyłem córeczki spać i poszedłem do pokoju do żony i usiadłem i chciałem z nią na spokojnie porozmawiać ale ona zachowuje się w stosunku do mnie zimno, bez uczuć i obojętnie. Rozmowa z nią wygląda jak rozmowa ze ścianą.

    Nie będę oczywiscie całej winy zganiał na moją żonę (żona wie jakich słów użyć co do mnie które mnie bardzo ruszą ) bo ja (a ja też szybko sie denerwuje) bez winy nie jestem ale jest jakaś szansa na ratowanie małżeństwa? Ja już nie wiem jak się do tego zabrać. Nie chciałbym zostawiać rodziny i się rozwodzić ale tak żyć też nie chce. I jak na razie ratunku nie widzę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 02 kwietnia 2020 - 22:59
    ~Bartosz napisał:
    jesteśmy razem już od 14 lat (...) mam dwie kochane córeczki.(...) Nasze małżeństwo wygląda tak że w ogóle ze sobą nie rozmawiamy, każda rozmowa (...) za każdym razem w mojej głowie siedzą córeczki i strach że teraz mam je na co dzień a jak odejdę to się wszytko zmieni. Nasze kłótnie (...) ostatnia nasza kłótnia uświadomiła mi że raczej koniec naszego małżeństwa nadchodzi. (...) ona zachowuje się w stosunku do mnie zimno, bez uczuć i obojętnie. Rozmowa z nią wygląda jak rozmowa (...) Nie (...)oczywiście winy zganiał na moją żonę (...) bo ja (...) bez winy nie jestem ale jest jakaś szansa na ratowanie małżeństwa? (...) Nie chciałbym zostawiać rodziny i się rozwodzić ale (...). I jak na razie ratunku nie widzę.

    Klasyka w dzisiejszych durnych czasach...

    Wiesz...
    Albo jesteś facetem i pogrywasz jak należy pogrywać z kobietą współczesną, albo...

    Pierdolisz to wszystko i podajesz o rozwód, ustalasz alimenty i masz wszystko w dupie.
    Kontakty z dziećmi określi sąd i Twoja ex ma gówno do gadania - musi się dostosować.

    Musisz być jak...
    KALORYFER :-)
    Ciepły, ale twardy.
    Innej rady nie ma na tzw. współczesne kobiety.

    Jak pokazujesz, że Tobie tu na czymkolwiek zależy, jesteś przegrany.

    Przykre to , ale prawdziwe - przerabiałem.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 03 kwietnia 2020 - 02:13
    @bartosz,

    Co zapoczatkowalo ten cyrk ? Tak nagle sie zjebalo bez powodu ? raczej watpie - nimozliwe.
    Jaki powod tej zmiany ? Cos moze zjebales, ona zaczela sie odsuwac czy ty ? jak nie wiesz na 100% to jakie przypuszczenia masz ? Zyjescie chyba pod jednym dachem, nie ?

    Nic sie nie dzieje bez przyczyny, wiecej szczegolow podaj bo jak na razie twoj wpis brzmi mniej wiecej tak:

    zesralem sie w gacie i strasznie smierdzi, co zorbic zeby sie jutro tez nie zesrac albo by chociaz nikt tego nie zauwazyl.

    piateczka :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 03 kwietnia 2020 - 03:43
    /Tak poza dyskusją, przepraszam Cię @Bartek za mały offtop/

    @Rafał, mogłabym o coś zapytać prywatnie? Jest jeszcze jedna kwestia, która nie daje mi żyć. Jeśli nie, to oczywiście w porządku, jeśli jednak mogę - odezwij się do mnie, proszę. Maila nie zmieniłam.

    /już mnie nie ma/

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 03 kwietnia 2020 - 12:15
    Bartosz, napiszę nieco inaczej. Też wydawało mi się, że boję się o córkę, ale z perspektywy czasu wiem, że bałem się przede wszystkim o siebie. Człowiek cholernie pragnie stabilizacji, bezpieczeństwa, przewidywalności (szczególnie taki, który nie doświadczył tego w dzieciństwie), a obecne czasy pokazują, że to jedno wielkie urojenie - człowiek z natury jest istotą niepewną i musi nauczyć się sobą w tej niepewności nawigować.
    Jak odejdziesz nie będziesz miał dzieci na co dzień - to pewne, za to Wasz rzadszy kontakt będzie miał o wiele lepszą jakość m. in. z uwagi na tęsknotę i Twoje poczucie winy.
    Ojciec nie będzie wciąż sfrustrowany i skupiony na swoim nieszczęściu jak do tej pory. Zostawi to za sobą zamiast wciąż odgrywać w głowie scenariusz o rozstaniu i będzie mógł rozpocząć nowe życie. Większość lęków nie ma uzasadnienia w rzeczywistości. Oczywiście na początku jest cholernie trudno i smutno, ogrom napięcia przytłacza. Dzieci będą płakać i tęsknić, podobnie jak żona. Otoczenie obwini Cię za wszystko. Osobie wrażliwej i pragnącej akceptacji bardzo ciężko to przetrwać. Ja staram się każdego dnia, w dodatku odizolowany od otoczenia.
    Najważniejsze pytanie - kochasz żonę? Od tego powinieneś wyjść.

    P.S. Nie Kobietko, wystarczająco dużo przeżyłem w ciągu ostatnich 8 miesięcy, żeby narażać się na dodatkowy stres i niepotrzebne emocje. Nie mam gwarancji, że to, co napiszę do Ciebie prywatnie nie zostanie tutaj potem opublikowane. Nie będę ryzykować, wybacz.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 03 kwietnia 2020 - 12:28
    Strasznie mi przykro, mimo wszystko.
    Dobrze.
    Teraz to ja pożegnam się z forum na stałe, nie wyobrażam sobie dalszej aktywności tutaj.
    Mam nadzieję, że wszystko się u Ciebie poukłada - w mojej głowie zawsze byłeś i będziesz przyjacielem.

    Pa.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 03 kwietnia 2020 - 13:38
    P.S. Żeby było jasne - nie chciałam Cię wypytywać o detale aktualnego życia, czy nawet wracać do znajomości. Męczy mnie sprawa ściśle związana ze mną (myślę, że łatwo się domyślisz, która). Chciałam Cię za to przeprosić - skoro nie mogę prywatnie, to zrobię to tutaj. Dzielenie się tym w tamtych okolicznościach, właściwie na pożegnanie... nie było w porządku. Chociaż doszłam do tego dużo później - intencje w tamtej chwili miałam dobre.

    Przepraszam Cię za to. I w ogóle za wszystko. Próbowałam to Twoje dobre imię odbudowywać przez tych parę miesięcy - nic więcej niestety nie mogę już zrobić.

    Oczywiście nie mam żalu - sama bym siebie być może "skreśliła".

    Trzymam za Ciebie kciuki, bardzo mocno.

    Znikam.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 03 kwietnia 2020 - 16:34
    Kobietko, daj spokój. Nie będziesz tu pisać, bo co? Facet dał Ci kosza, no i?
    To NIE KONIEC świata. Choć teraz dla Ciebie chwilowo bardzo niemiłe uczucia.
    To, co pisałaś niejednokrotnie dawało do myślenia, choć naiwne bardzo jak dla mnie, to jednak miło poczytać, że są na świecie tacy ludzie jak Ty.
    Jeszcze raz to przemyśl i wracaj.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kto to jest kto ~kto to jest kto
    ~kto to jest kto
    Napisane 03 kwietnia 2020 - 18:50
    ~kobietka napisał:
    P.S. Żeby było jasne - nie chciałam Cię wypytywać o detale aktualnego życia, czy nawet wracać do znajomości. Męczy mnie sprawa ściśle związana ze mną (myślę, że łatwo się domyślisz, która). Chciałam Cię za to przeprosić - skoro nie mogę prywatnie, to zrobię to tutaj. Dzielenie się tym w tamtych okolicznościach, właściwie na pożegnanie... nie było w porządku. Chociaż doszłam do tego dużo później - intencje w tamtej chwili miałam dobre.

    Przepraszam Cię za to. I w ogóle za wszystko. Próbowałam to Twoje dobre imię odbudowywać przez tych parę miesięcy - nic więcej niestety nie mogę już zrobić.

    Oczywiście nie mam żalu - sama bym siebie być może "skreśliła".

    Trzymam za Ciebie kciuki, bardzo mocno.

    Znikam.


    obraził się i chuj z nim
    dziewczyno ten gosc to nie facet to siusiu majtek
    troche trudnosci w zyciu i spierdolil
    a ta jego zona dobra kobieta sam tak pisal
    dlaczego ja zostawil?
    bo go inne kobiety necily, bo zona malo dupy dawala, nie byla jak ta z pornoli a on nie w centrum uwagi, rany!
    ona myslala ze jedno dziecko ma no jej wina ze sie nie polapala a moze polapala i dlatego z dzieckiem do wyra nie chodzila?
    no co to za facet ja sie pytam ktory malego dzieciaka zostawia
    a jak zona go zostawia na chwile bo w delegacje jedzie to on dopiero sie zachwyca tym ze potrafi sie zajac wlasnym dzieckiem
    corce wlasnie pokazal jak zyc no sorry nie jak zyc a jak spierdalac od zycia
    no brawo, nowoczesny facet, teraz niech kupi sobie kota dla towarzystwa bedzie go smyral tu i tam albo nie lepiej psa ten zawsze pomerda ogonkiem jak pana zobaczy nawet jak pan okrutny
    swiat na glowie staje

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 03 kwietnia 2020 - 20:22
    Tak z ciekawości - już wiem jak zachowuje się „siusiu majtek” w takiej sytuacji jak moja czy Anonimowego, powiedz mi zatem, jak powinien zachować się „facet”?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Bartosz ~Bartosz
    ~Bartosz
    Napisane 03 kwietnia 2020 - 22:25
    To ja chyba wrócę kiedy indziej...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 04 kwietnia 2020 - 00:26
    ~Bartosz napisał:
    To ja chyba wrócę kiedy indziej...

    Bartosz, jak „suka” ma małe to warczy. Nie zniechęcaj się, nie odsuwaj, nie poddawaj. To dobra „suka”, chroni młode. Zadbaj o dobry klimat dla rozmów, może Ci powie o co chodzi. Jak nie to poczytaj wątek moja żona nie chce seksu, rady (chyba) faceta nick @raz.
    Jak dla mnie kobiety czasami oburzające ale Tobie może się przydadzą. To mądry facet. Chociaż konserwa:)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 04 kwietnia 2020 - 01:25
    ~444 napisał:
    (..) rady (chyba) faceta nick @raz.
    Jak dla mnie kobiety czasami oburzające ale Tobie może się przydadzą. To mądry facet. Chociaż konserwa:)


    dobra jestes 'czworka', bardzo dobra przeciwniczka ;)
    doceniam twoj kunszt, prawie doskonaly.
    cel 1 - osiagniety. 1:0 dla ciebie :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy