Forum
Związek
Trudne pytanie
-
-
Napisane 06 marca 2020 - 13:20~alutka napisał:@kobietko
mam wrażenie, że istnieją dla Ciebie tylko dwie skrajne opcje,
jak ktoś puka, nie trzeba od razu wystawiać całej głowy za drzwi, można się rozejrzeć przez peryskop.
piszesz:
" Dla mnie wyzwaniem jest to, żeby ludziom ufać, otwierać się, wychodzić ze strefy komfortu, nie budować dystansu - w ochronie własnego "ja". Nie torpedować samej siebie."
tylko dzieci nie budują dystansu, są ufne i łatwowierne, dorośli też sami nie budują dystansu, budują go nasze doświadczenia, jak komputer zaprogramowany, by nie ulec samozniszczeniu, taki dystans, to ochrona samego siebie, a nie torpedowanie.
Nie wiem, skąd taka potrzeba osłonięcia się zupełnego, aż do szpiku kości, tego ani nikt nie oczekuje, ani sam nie robi.
"Ale go kocham i nie chcę być taką Zosią Samosią w niewidzialnej skorupie - przeciwko niemu."
niewidzialna skorupa, nie jest przeciwko drugiej osobie, jest dla nas samych, nawet w obronie przed samym sobą czasami.
jak impregnat, a Ty skrobiesz i skrobiesz :)
cierpienie uszlachetnia - to oznacza, że uodparnia.
hej
Alutko, to wątek Anonimowego i nie chcę go zaśmiecać "sobą", ale... mylisz się.
To tylko tak wygląda. Brak Ci danych :).
A ja ich tutaj nie podam.
Ściskam i macham, bo w reszcie tej dyskusji już chyba brać udziału nie chcę :).
Papa.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 06 marca 2020 - 13:44~Anonimowy napisał:Czytam Wasze komentarze i zastanawiam się w jakim świecie Wy zyjecie, skoro seks jest ważniejszy niż szczęście i stabilność w życiu Waszych dzieci.
(...)
W czym lepszy jest system wartości, w którym porzuca się rodzinę?
Tobie się wydaje, że skoro jesteśmy rozwodnikami, to dlatego, że wierzyliśmy w trakcie naszych małżeństw jedynie w rozwód jako rozwiązanie problemów?
Podejrzewam, że większość jeśli nie każde z nas wierzyło w dobro drugiej osoby, żony, męża, dzieci, będąc po tej czy po innej stronie lustra, gdy sytuacja zaczęła się rozwijać jak w twojej rodzinie. I nadal mamy w sobie pewnie wiele z tej wiary. Ale do tego mamy coś jeszcze: doświadczenie z tego czasu, który jest dopiero przed Tobą. I dziś, mimo naszej wiary, a ciężsi o to doswiadczenie, jesteśmy rozwodnikami.
I ostrzegamy Ciebie. Że jesteś w momencie, w którym już nie ma rodziny, jeśli twoje nastawienie jest takie, ja piszesz.
Pytasz o wartości i o szczęście, a powinieneś w swej sytuacji znaleźć odpowiedź na to, co czyni dwójkę przypadkowych ludzi związkiem, a powiększoną o dzieci: rodziną.
Co czyni więź? Bo uśmiech jest cholernie ulotny, co powinieneś sam zrozumieć patrząc na swą żonę dziś i przypominając ją sobie sprzed lat.
Możliwe, że oboje chcieliście dobrze, a dziś mimo to jest, jak jest. Iza parę miesięcy, lat może być jak będzie, nie koniecznie jak jest dziś. Ze swoją obecną wiarą w swoje dbanie o szczęście rodziny, któregoś dnia możesz obudzić się rozwodnikiem.
To, w co dziś jako rodzinę jeszcze wierzysz, gdy nic w swym nastawieniu nie zmienisz, jutro może być już tylko wspomnieniem, iluzją.
Chcesz szczęścia dzieci, chcesz nikogo nie skrzywdzić, chcesz mieć seks, chcesz mieć święty spokój i spokój sumienia. Chcesz mieć wszystko. Lecz nie chcesz być uczciwy. Dlaczego? Z lęku, że coś z tego, czego chcesz, przestanie być możliwe do osiągnięcia i już nie będziesz miał wszystkiego?
Z lęku, że odpowiadając sobie na to, czego naprawdę chcesz, będziesz musiał odpowiedzieć, czego nie chcesz, i wyjdzie obraz siebie samego już nie tak nieskazitelny? A nuż okaże się, że szczęście dzieci nie jest tak ważne jak seks?
Widzisz, życie nie ma takich lęków i będzie się toczyło dalej z twoją odpowiedzią czy bez. Od twojej odpowiedzi zależy z czym zostaniesz.
I nie oceniaj nas tylko dlatego, że jesteśmy rozwodnikami. Nie wiesz, jaką drogę każde z nas przeszło, by być dziś tu, gdzie każde z nas jest. Ta droga dopiero przed Tobą.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 06 marca 2020 - 15:44Drogi Anonimowy,
tak zajadle bronisz swoich decyzji, jakbyś chciał przekonać przede wszystkim sam siebie.
Ktoś kiedyś powiedział - nikt nie będzie się wykłócał, że słońce jutro wzejdzie - bo ma pewność, że i tak wzejdzie :).
Podjąłeś taką a nie inną decyzję i ok. Twoja sprawa - ale - nie osądzaj innych, którzy podjęli inne...
Piszesz, jakbyś wiedział wszystko o uczuciach ludzi wokół Ciebie. Nie wiesz.
Dzieci widzą więcej, niż nam się wydaje...
Dzieci potrafią doskonale "dostosowywać się" i udawać zadowolenie. Wszystko się zmienia, kiedy dorastają. Za parę lat wystawią Ci (albo raczej Wam) rachunek.
.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 06 marca 2020 - 16:54Kochani rozwodnicy, piszecie aby Was nie osądzać, że rozbiliście Waszym dzieciom rodziny, ale nie mieliście problemu z osądzeniem mojej osoby tylko dlatego, że mam inne zdanie. Trochę zalatuje hipokryzją. :)
Nie bronię swoich racji, nie szukam usprawiedliwienia, ani potwierdzenia czy robię dobrze. Nic z tych rzeczy. Szczerze to możecie pisać o mnie co chcecie. To Wasz problem. Ja wolę żyć z piętnem zdrady niż skrzywdzenia dzieciaków. Przeżyłem w swoim życiu naprawdę wiele. Po prostu mam inną wizję niż Wy. Oczywiście są tacy z Was, którzy po rozwodzie są szczęśliwi i ułożyli sobie życie. Ale są też tacy, którzy tego żałują lub po rozwodzie wpakowali się w podobne problemy, po drodze krzywdząc swoje dzieci i/lub dzieci z wcześniejszego związku obecnego partnera lub partnerki. A dzieje się tak, bo wina jest w nich samych.
Nie ma złotego środka. Każde z nas ma swoje problemy. Nie chcecie, aby Was osądzać to nie osadzajcie innych. Każdy z Was po trochu usprawiedliwia siebie, aby mieć czyste sumienie. Ja nie mam i mieć nie będę. Ale niczego co zrobiłem nie żałuję. Poznałem naprawdę cudowną kobietę, która odmieniła mnie i moje życie. Mogę jedynie żałować, że nie zostaniemy razem.
@Kasieńka, widziałem przerażenie w oczach dzieci jak ustaliliśmy z żoną szczegóły rozwodu. I widzę je teraz, szczęśliwe. Nie opowiadaj mi, że nie są szczęśliwi. Dziecko potrzebuje obojga rodziców. A w jednym z żoną zawsze się zgodzimy, że chcemy ich dobra.
@Pf, nie mam zamiaru zadręczać się tym co będzie, albo może się wydarzyć. To nie męskie. Jeśli ostatecznie się rozwiodę to trudno. Takie życie. Ale jeśli oszczędzę dzieciakom tej traumy to tym lepiej dla nich. Nie sądzisz? Masz dzieci z pierwszego małżeństwa? Jakie masz z nimi relacje? Jak często je widzisz? Nie żałujesz tego, że wychowywane są bez Ciebie? Może mają nowego tatusia? Super, prawda? To pytania retoryczne. Nie musisz odpowiadać
@Aniołku to nie jest tylko seks. Każdy zdrowy człowiek go potrzebuje. A potrzeby niestety mamy różne. I różnie ewoluują w czasie. @Doremi pisała, że nie miałaby problemu, aby jej facet bzykal na boku, jeśli by tego potrzebował. Także na nią naskoczyliście. Osadziliscie ją, bo ma odmienne zdanie. Tak łatwo jest Wam osądzać innych, ale nic nie można Wam zarzucić. Czyżby dlatego, że budzą się w Was wyrzuty sumienia?
@Kobietko, bo to nie jest łatwe. Bo oczywiście wolałbym tego nie robić. Bo chciałbym mieć w pełni szczęśliwą rodzinę. Ale nie mam. Wybrałem mniejsze zło. Inne niż Wy. Nie wiem czy lepsze czy gorsze. To zależy czy patrzymy z punktu widzenia czubka własnego nosa czy dzieci, za które odpowiadamy.
Miłego weekendu Kochani.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 06 marca 2020 - 17:38Odpowiedzialnym za dzieci jest się niezależnie od stanu cywilnego.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 06 marca 2020 - 17:48~Ona napisał:Odpowiedzialnym za dzieci jest się niezależnie od stanu cywilnego.
To jest jasne jak słońce. Oczywiście łatwiej to napisać z punktu widzenia kobiety, przy której dzieci zostają. A nie faceta, który traci z nimi kontakt, ich szacunek, zaufanie, miłość i niejako przekazuje w wychowanie do nowego tatusia mamusi.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 06 marca 2020 - 17:57Tak więc @anonimowy,
oszukując dwie kobiety,
kupujesz sobie dzieciństwo swoich dzieci,
ale możesz zapłacić za to ich dorosłością.
Wszystko ma swoją cenę.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 06 marca 2020 - 18:33~Anonimowy napisał:
Dzieci są szczęśliwe. Czują się kochane i szanowane. Nie kłócimy się. Spędzamy razem czas jak szczęśliwa rodzina.
Do tego twierdzisz, ze zona cie kocha. Czego ci wiec wiecej potrzeba ? Tylko sexu za malo ?
Czy to:
~Anonimowy napisał:
Tak samo jak nieludzkie jest rozbijanie z powodu seksu rodziny dzieciom. Cóż one winne?
Monogamia jest przereklamowana, a życie mamy tylko jedno.
sie nie kłoci z tym:
~Anonimowy napisał:Czytam Wasze komentarze i zastanawiam się w jakim świecie Wy zyjecie, skoro seks jest ważniejszy niż szczęście i stabilność w życiu Waszych dzieci.
i z tym
~Anonimowy napisał:Poznałem naprawdę cudowną kobietę, która odmieniła mnie i moje życie. Mogę jedynie żałować, że nie zostaniemy razem.
Racjonalizujesz sobie swoj egoizm na wszelkie sposoby.
Jedyna osoba ktora moze decydowac czy wasza rodzina nie zostanie rozbita jest w obecnej sytuacji twoja zona. Tak to widze.
~Anonimowy napisał:Ja wolę żyć z piętnem zdrady niż skrzywdzenia dzieciaków.
A tym to juz dojebales na maksa. Argumenty w tym stylu to prezentuja skrzywione 'nowoczesnoscia' dzisiejsze zjeby w stylu - lepszymi rodzicami sa bogate i wyksztalcone pary homo niz pary tepych i biednych hetero alkoholikow.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 06 marca 2020 - 19:03@Raz to, że czegoś nie rozumiesz nie oznacza, że nie ma sensu. Jest też coś takiego jak gradacja. Seks jest ważny mój drogi, ale nie uważam, że z tego powodu należy się rozwodzić mając dzieci. Jest wiele sposobów, aby nadrobić braki sypialniane. Jedni szukają kochanki, inni chadzają do burdelu, jeszcze inni masturbują się, a są i tacy, którzy próbują to rozchodzić. I to wcale nie wyklucza tego, że jest to bardzo ważny aspekt życia każdego człowieka. To chyba jest logiczne i proste do zrozumienia...
Łatwo się ocenia i widzę, że ochoczo dołączasz do teamu rozwodników i rozwodniczek. A powiedz tak szczerze, jaką decyzję byś podjął mając wszystko poza dobrym seksem? Oczywiście mając dzieci. Będąc po długich rozmowach, próbach, prośbach, groźbach i uzgodnionym rozwodem. Chyba, że już jesteś rozwodnikiem?
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 06 marca 2020 - 20:38~Anonimowy napisał:To zależy czy patrzymy z punktu widzenia czubka własnego nosa czy dzieci, za które odpowiadamy.
Nie patrzę na to "z czubka Twojego nosa"... panie Anonimowy. ;)
Zastanawiam się nad Twoją żoną. Czy jej życie nie jest ważne? Ważne najmniej? Potrafisz jej je odebrać?
Wyobraź sobie coś takiego. Mija dwadzieścia lat, żona dowiaduje się, że cały czas była okłamywana. Nigdy nie miała żadnego wyboru wobec zaistniałych warunków (bo nigdy jej go nie dałeś). Raz, że się załamuje (bo chyba każdy by się załamał - ja na pewno); dwa, mówi Ci coś takiego: "dlaczego nie byłeś szczery wiele lat temu? Zmarnowałam przy Tobie najlepsze lata. Nikt mi ich już nie wróci".
Potrafisz to unieść? Taki scenariusz? Taką zabawę w Boga?
Czy jej życie już nie jest "za krótkie, żeby je marnować"?.
Czy ona akurat nie ma prawa decydować o niczym? Stanowić o samej sobie? O Waszej rodzinie?
Czy nie ma prawa do miłości? Szczęśliwego związku?
Choć rozumiem całą problematyczność "nowego tatusia" - czy możesz od niej wymagać, żeby była "tylko mamą", kiedy Ty sam "tylko tatą" być nie chcesz?
Przy czym jeszcze jeden alternatywny scenariusz - odchowujecie te dzieci, Ciebie już nic przy niej nie trzyma - możesz ją w końcu odstawić i spokojnie odejść do kochanki. Ona nie ma nikogo - bo w przeciwieństwie do Ciebie i nikogo nie szukała.
Wypełniła rolę, w którą ją włożyłeś... po czym staje się jeszcze bardziej nieistotna jako osoba. I znowu - ktoś jej odda te lata?
Wyobrażasz sobie, jak taki człowiek musi się czuć?
I naprawdę tylko pytam, bez ataków. Odniesiesz się do tego jakoś?Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 06 marca 2020 - 20:47~Anonimowy napisał:(...)
@Aniołku to nie jest tylko seks. Każdy zdrowy człowiek go potrzebuje. A potrzeby niestety mamy różne. I różnie ewoluują w czasie. @Doremi pisała, że nie miałaby problemu, aby jej facet bzykal na boku, jeśli by tego potrzebował. Także na nią naskoczyliście. Osadziliscie ją, bo ma odmienne zdanie. Tak łatwo jest Wam osądzać innych, ale nic nie można Wam zarzucić. Czyżby dlatego, że budzą się w Was wyrzuty sumienia?
@Kobietko, bo to nie jest łatwe. Bo oczywiście wolałbym tego nie robić. Bo chciałbym mieć w pełni szczęśliwą rodzinę. Ale nie mam. Wybrałem mniejsze zło. Inne niż Wy. Nie wiem czy lepsze czy gorsze. (...)
Drogi Anonimowy,
We mnie nie budzą się żadne wyrzuty sumienia.
Naprawdę ŻADNE :)
Zgadzam się z Tobą, że każdy zdrowy człowiek potrzebuje seksu. Ok.
Piszesz jednak, że to nie jest tylko seks.
Skoro to "nie jest tylko seks" to co w takim razie? Czego jeszcze Ci brakuje?
A może chodzi Ci o słowo TYLKO?
Odnosisz się do tego co sądzi @doremi, ale ja nie widzę związku.
W żadnym miejscu nie odniosłam się również do jej słów/ani nie naskoczyłam na nią, co sugerujesz. W którym miejscu osądziłam @doremi i skąd ta nadinterpretacja?
Staram się zrozumieć Twój punkt widzenia, ale widzę, że jesteś zafiksowany tylko na jedną, jedyną wersję. Oto ona:
Żona nie daje, ale monogamia jest przereklamowana. Znajdę kochankę. Muszę jakoś przetrwać, a rodzina jest dlanie ważna. Nie powiem żonie, bo nie chcę jej ranić.
Czy tak?
Widzisz, ja nie wiem jaka jest Twoja żona.
Ty to wiesz.
Natomiast dostrzegłam, że już piszesz "nie miałbym problemu, gdyby ona sobie kogoś znalazła". Naprawdę jesteś w stanie wyobrazić sobie innego faceta z nią?
Czy wiesz co to oznacza?
Wolałbyś tego nie robić. To nie rób.
Pytanie czy naprawdę wolałbyś tego nie robić.
Miłego weekendu!
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 07 marca 2020 - 00:49Aniołku, czym on ma się martwić, przecież ona go i tak nie chce. A skoro go nie chce, to prędzej czy później, będzie chciała kogoś innego. I tak sobie będą żyli, dla dobra dzieci.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 07 marca 2020 - 01:22~kobietka napisał:~Anonimowy napisał:To zależy czy patrzymy z punktu widzenia czubka własnego nosa czy dzieci, za które odpowiadamy.
Nie patrzę na to "z czubka Twojego nosa"... panie Anonimowy. ;)
Zastanawiam się nad Twoją żoną. Czy jej życie nie jest ważne? Ważne najmniej? Potrafisz jej je odebrać?
Wyobraź sobie coś takiego. Mija dwadzieścia lat, żona dowiaduje się, że cały czas była okłamywana. Nigdy nie miała żadnego wyboru wobec zaistniałych warunków (bo nigdy jej go nie dałeś). Raz, że się załamuje (bo chyba każdy by się załamał - ja na pewno); dwa, mówi Ci coś takiego: "dlaczego nie byłeś szczery wiele lat temu? Zmarnowałam przy Tobie najlepsze lata. Nikt mi ich już nie wróci".
Potrafisz to unieść? Taki scenariusz? Taką zabawę w Boga?
Czy jej życie już nie jest "za krótkie, żeby je marnować"?.
Czy ona akurat nie ma prawa decydować o niczym? Stanowić o samej sobie? O Waszej rodzinie?
Czy nie ma prawa do miłości? Szczęśliwego związku?
Choć rozumiem całą problematyczność "nowego tatusia" - czy możesz od niej wymagać, żeby była "tylko mamą", kiedy Ty sam "tylko tatą" być nie chcesz?
Przy czym jeszcze jeden alternatywny scenariusz - odchowujecie te dzieci, Ciebie już nic przy niej nie trzyma - możesz ją w końcu odstawić i spokojnie odejść do kochanki. Ona nie ma nikogo - bo w przeciwieństwie do Ciebie i nikogo nie szukała.
Wypełniła rolę, w którą ją włożyłeś... po czym staje się jeszcze bardziej nieistotna jako osoba. I znowu - ktoś jej odda te lata?
Wyobrażasz sobie, jak taki człowiek musi się czuć?
I naprawdę tylko pytam, bez ataków. Odniesiesz się do tego jakoś?
Kobietko potrafię. Dlatego, że ja czuję dokładnie to samo. Jej wybory spowodowały, że ja także straciłem najlepsze lata mojego życia. Mógłbym być z fantastyczną kobietą. Zapewne kobietą mojego życia. A nie jestem. I pewnie już nigdy nie będę...
Moja żona ma prawo decydować o swoim życiu. I to zrobiła. Robi to nadal. To nie ja włożyłem ją w tę rolę. Zrobiła to sama. Z pełną świadomością. Nie jest przecież osobą, która nie decyduje o sobie. Od wielu lat podejmuje decyzje za siebie i poniekąd za mnie. Patrzysz z punktu widzenia moich obecnych wyborów. Ale ona już lata temu poczyniła wybory, które doprowadziły nas do obecnego stanu. Moje decyzje to tylko konsekwencje. Pokłosie tego gdzie obecnie jesteśmy. I to nie jest tak, że za x lat gdy dzieci podrosną ja odejdę sobie do kochanki. Nie odejdę, bo jej już nie będzie. Bo jej już nie ma. I nigdy tego nie zmienię...
Piszesz, że to ja bawię się w boga. Ale to nie ja zacząłem tę zabawę. Nie byłbym w tym miejscu gdyby moja żona nie zaczęła swojej zabawy w boga, jak to określiłaś, i nie doprowadziła nas do miejsca, w którym jesteśmy. To nie ja zacząłem uganiac sie za kochankami i poszukiwać szczęścia. To nie ja siedziałem w swojej strefie komfortu mając wszystko bez konieczności starania się o cokolwiek.
Zapewne masz rację w tym, że to ja swoim zachowaniem i chęcią uszczęśliwienia wszystkich tylko nie siebie doprowadziłem nas do tego stanu. A teraz dokonuję samych złych wyborów, bo nie ma dobrych. Albo nie potrafię dokonać tych dobrych.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 07 marca 2020 - 02:47~Anonimowy napisał:@Raz to, że czegoś nie rozumiesz nie oznacza, że nie ma sensu. Jest też coś takiego jak gradacja. Seks jest ważny mój drogi, ale nie uważam, że z tego powodu należy się rozwodzić mając dzieci. Jest wiele sposobów, aby nadrobić braki sypialniane. Jedni szukają kochanki, inni chadzają do burdelu, jeszcze inni masturbują się, a są i tacy, którzy próbują to rozchodzić. I to wcale nie wyklucza tego, że jest to bardzo ważny aspekt życia każdego człowieka. To chyba jest logiczne i proste do zrozumienia...
Łatwo się ocenia i widzę, że ochoczo dołączasz do teamu rozwodników i rozwodniczek. A powiedz tak szczerze, jaką decyzję byś podjął mając wszystko poza dobrym seksem? Oczywiście mając dzieci. Będąc po długich rozmowach, próbach, prośbach, groźbach i uzgodnionym rozwodem. Chyba, że już jesteś rozwodnikiem?
Stary, tu nie ma czego nie rozumiec, to proste jest jak dupczenie za młodu :) nawet taki prostak jak ja jest w stanie to pojac, te 'niewyobrazalne' rozterki jakie toba targaja ;)
Teoria:
Po 1 to sie okesl czy ten sex jest dla ciebie wazny czy nie. Na tyle wazny zeby zdradzac zone i na tyle nie wazny zeby sie rozwiesc ? Taka gradacja ?
Po 2 okresl czego oczekujesz, podobno ci niczego nie brakuje w malzenstwie poza seksem a dalej piszesz, ze poznales wspaniala kobiete, kobiete zycia i że zona moze dawac doopki na boku a, ty w chuju to masz. Malo spojne to jest.
Koniec teorii :)
Prosisz o szczerosc, to szczerze w twojej sytuacji juz dawno (po 2-3 rozmowach, nie latach:) postawilbym zonie ultimatum. Albo ogarnie doopke i zacznie jej uzywac zgodnie z przedstawiona mi przez nia sama wizja malzenstwa albo JA rozwaze dwie opcje. 1. odchodze / ona odchodzi. 2. zostaje ale mam oficjalnie kochanki. Twoje zalozenia spelniam, mam zone, pierwsza i mam dzieci, kilkoro.
Tylko, ze moim zdaniem nie tedy droga w twojej sytuacji. Ty juz dawno zjebales sprawe a, raczej pozwoliles na to zonie. Zle prowadziles ten zwiazek, dales sie udupic zonie. Latami prosic sie o normalny sex w malzenstwie ? Byly prosby nawet grozby - uzgadnianie rozwodu - jak przyszlo co do czego to skuliles ogon czy jak ? Mogles jeszcze jej zagrozic,ze sobie podetniesz zyly plasterkiem sera plesniowego.
Ty sie dziwisz, ze ona nie chce ci dawac, nie chce bo nie ma do ciebie szacunku. Traktuje cie jak wyrobnika. Masz przewage ekonomiczna jak piszesz, interesuja sie toba inne kobiety, jestes ogarniety facet i dajesz sobie wlezc na leb starej babie ? jakie ona ma atuty ? Ze masz obiadek i uprasowane gacie ? Zamiast zrobic porzadek albo chociaz postawic sprawe jasno to spierdalasz po kryjomu w romanse bo sie, kurwa normalnie boisz byc facetem.
I wez nie pierdol, ze chodzi tylko o sex, ze reszta jest ok. Chuja jest ok, nie kochasz zony, twoje mazenstwo to porazka. ty nie szukasz tylko sexu ale uczucia, innych relacji niz z zona a, ze strachu robisz to po kryjomu racjonalizujac sobie na wszelkie sposoby.
Nawet w tej sytuacji piszesz, ze to zona podejmuje za ciebie decyzje, jprdle.
Zreszta w koncu wpadniesz ale moze wlasnie tego chcesz. Bedzie mal kto podjac decyzje.
bez urazy, prosiles o szczerosc :)
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 07 marca 2020 - 06:31~raz napisał:Zreszta w koncu wpadniesz ale moze wlasnie tego chcesz. Bedzie mal kto podjac decyzje.
Tak...
Widzisz @Anonimowy.
Tu dostałeś coś, co nie padło wcześniej.
Związek dwojga ludzi tworzy dwoje ludzi - temu chyba nie zaprzeczysz.
Oni na początku się na 'coś' umawiają i zakładają małżeństwo. Tworzy się instytucja rządząca się swoimi zasadami i prawami.
Jak się ono ukształtuje, to już sprawa jego prowadzenia - tak - prowadzenia.
My - faceci - i one - kobiety - choć też ludzie, różnimy się znacznie w postrzeganiu świata w ogólności, a najbardziej w szczególności.
Nie będę się silił na wykłady na czym te różnice polegają, bo są tu tacy, co zrobiliby to dużo lepiej ode mnie.
Jednak sama wiedza niewiele tu da.
W mojej ocenie zabrakło Ci w pewnym momencie wyczucia co do kierunku prowadzenia swojego małżeństwa. (jaj)
Potem... ano już poszło jak poszło.
Całkiem możliwe, że nie jesteś jeszcze na tym etapie, by nie dało się tego odkręcić i naprawić, ale to Twój wybór.
Dla mnie podstawą jest jednak uczciwość. I to nie taka 'uczciwość Kalego'.
Dla mnie uczciwość jest wtedy, gdy wypływa ona z obu stron i nawet gdy 'tamta' strona okaże się nie do końca uczciwa, mnie to z uczciwości nie zwalnia - czy to jasne?
Powiem więcej...
Wtedy ja postępując właśnie uczciwie, wygram.
Praktykowałem to już wielokrotnie i choć czasem na początku bolało, w efekcie wypływałem na wierzch.
Oszukiwanie siebie i otoczenia nie jest korzystne...
Naprawdę.
To i tak wyjdzie, a Twoje gadanie o dzieciach w tej sytuacji jest dla mnie infantylne.
W jakim wieku te dzieci masz? Zdaj sobie sprawę, że one najprędzej mogą dowiedzieć się o Twoim postępowaniu i one mimo, że będą wyglądały na szczęśliwe, będą rejestrowały wzorzec - bardzo zły wzorzec.
Gdzieś w ich systemie wartości zostanie zapisana informacja, że ojciec niby to nas kochał, a jednak zdradzał mamę. Trwali tak przez lata i świat się nie zawalił - tego chcesz swoich dzieci nauczyć?
No gratulacje... ;-).
Nie kochasz swojej żony, nie ma między Wami chemii, próbowałeś setki razy sprawę uregulować... nic to nie dało - ok.
Może po prostu zabierałeś się za to od tzw. dupy strony?
Zapewniłeś jej komfortowe życie, wszystko ma, powinna być szczęśliwa i z tego szczęścia powinna sama opuszczać przed Tobą majty i dawać Ci dupki conajmniej dwa do pięciu razy w tygodniu - ok.
Tak myślisz.
Ona jednak tego nie robi. A wiesz dlaczego? ;-).
Ja też nie wiem. Wiem jedno - źle to poprowadziłeś i ona przy Tobie nie musi wcale tego robić, bo... nie byłeś facetem w tym małżeństwie. Chciałeś być przyjacielem, kochającym dawcą dóbr wszelakich, dobrym duchem, szczęściodawcą...
I co wyszło?
Ano gówno wielkie !
A wiesz dlaczego?
Bo facet taki jak Ty jest dobry - owszem - ale nie na męża. Może jako kochanek się sprawdzi - kwiatki, sratki, całuski, pierduski, komplementy, pierdolenty... i nic więcej.
Ona - kochanka - ma w nim tylko tę częśc faceta, którą by chciała mieć w chwilach odświętnych.
Ten facet, co to jej jest potrzebny na codzień ją nie interesuje, bo ona jest tylko Twoją kochanką.
Żona potrzebuje faceta.
Ktoś tu napisał kiedyś - @raz chyba (pozdrawiam ;-)) - że facet ma być jak kaloryfer - ciepły ale twardy.
Bardzo mi się to spodobało i jak przeanalizowałem pod tym kątem swoją historię, też tego właśnie mi zabrakło. Musiałem chyba skończyć 48 lat, by ta prosta prawda do mnie dotarła. Może gdybym wiedział to wcześniej i wdrażał, było by inaczej. Ja byłem jak termofor - ciepły owszem, ale miękki.
I wiesz co?
Taki termofor dla kobiety na dłużej staje się aseksualny.
Przemyśl to sobie i nie odpisuj, bo znam Twoje zdanie z tych wpisów, które zapodałeś.
Odpowiedź zachowaj dla siebie i pomyśl czy nie da się jeszcze czegoś z tym zrobić...
Jeżeli nie, to - na litość - nie oszukuj tej nieszczęsnej kobiety i Waszych dzieci - atmosfera oszustwa to najgorsze co można dzieciom zrobić.
One wiedzą dużo więcej niż się Tobie wydaje.
Nie rób im tego
Rozwiedź się, a potem szukaj przygód.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 07 marca 2020 - 07:31Jeszcze parę zdań dorzucę - bo się nie zmieściło w poprzednim poście.
~Anonimowy napisał:A powiedz tak szczerze, jaką decyzję byś podjął mając wszystko poza dobrym seksem? Oczywiście mając dzieci. Będąc po długich rozmowach, próbach, prośbach, groźbach i uzgodnionym rozwodem.
Może mojej historii nie znasz, bo ciężko przedrzeć się przez te tysiące wpisów na forum, ale powiem Ci tyle:
Moje małżeństwo rozleciało się z hukiem w dosłownie kilka miesięcy.
Jaka była przyczyna?
Nie wiem 8-).
Albo wiem... moja żona uznała, że jest lesbijką, a może jeszcze coś innego zaszło - też tego nie wiem.
Jestem prawie cztery lata po... tym tak demonizowanym przez Ciebie, rozwodzie.
I co?
Ano nic.
Dzieci nie żyją w atmosferze oszustwa, wszystko dobrze wiedzą, a moje z nimi relacje są bardzo dobre.
Żony nie zdradziłem nigdy,
Nową kobietę sobie znalazłem już po wszystkim.
~Anonimowy napisał:
Nie przeszkadza Wam, że dzieciaki widzą ojca w weekend, a w tygodniu odstawia ich czasem pod drzwi jak worek kartofli. Ważna dla Was jest rzekoma uczciwość. Tylko co to znaczy i w czym jest gorsza zdrada od świadomego nie dbania o potrzeby małżonka czy małżonki?
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma :-).
Zapewniam Cię, lepiej niech dzieci żyją w niezbyt wygodnej prawdzie, niż w komfortowym i luksusowym kłamstwie - to bardzo źle i demoralizująco na nich wpływa.
~Anonimowy napisał:
Dzieci są szczęśliwe. Czują się kochane i szanowane. Nie kłócimy się. Spędzamy razem czas jak szczęśliwa rodzina. Czy to jest dla nich gorsze niż rozwód i życie bez ojca? Nie sądzę.
Jest gorsze.
Naprawdę @Anonimowy - to jest dużo gorsze, bo je demoralizuje, uczy fałszu, dwulicowości i systemowego oszukiwania się.
Przecież ta Twoja idylla zasadza się właśnie na oszustwie - tego uczysz swoje dzieci.
To JEST gorsze niż życie z ojcem dochodzącym.
Po prostu nie masz chłopie pojęcia jak dzieci to wszystko rejestrują - jak bardzo...
~Anonimowy napisał:
Żona nie chce otwartego związku. Twierdzi, że mnie kocha. (...) Bez sensu.
No więc postawiłeś na pozoranctwo dla...
Ty nazywasz to dobrem dzieci.
Wielu tutaj nazwało to bardziej dosadnie i nie spodobało się to Tobie.
Zrobisz jak chcesz, ale w takiej sytuacji żal mi przede wszystkim Twoich dzieci - myślisz, że są szczęśliwe, a one po prostu nie mają innego wzorca, bo tatuś jest ich wzorcem ;-(.
One nie są obiektywnym wskaźnikiem szczęścia.
Ale widzą wszystko najlepiej.
Żona Cię kocha, a Ty jej 'to' robisz.
Może po prostu zamiast dowartościowywać się jako kochanek (pół-facet) - bo faktycznie kochanek to taki 'facet od święta i dupczenia', a nie prawdziwy facet na codzień. Może zacznij być tym 'prawdziwym facetem' w swoim małżeństwie i wszystko wróci do jakiej-takiej równowagi...?
Tutaj żal mi Twojej żony - za miękka faja jesteś i dokąd tego nie zrozumiesz, nie stworzysz trwałego związku ani z tą, ani z tamtą kobietą.
Bądź twardy i ciepły - jak ten kaloryfer o którym wspomniałem powyżej. Rozsądny (nie wyrachowany), silny (nie agresywny), mądry (nie przemądrzały), wiedzący gdzie Twoje miejsce (nie apodyktyczny), znający swoje prawa (nie tyran), i obowiązki (nie służący), odpowiedzialny (nie sędzia)... itd, itp.
Myślałeś o tym?
Piszę serio.
PS
pozdrawiam @Aniołka, @Alutkę, @kobietkę, @raza, @Pfa, @444, @diabełka o ile tu jeszcze zagląda i kilku innych :-) - bardzo dużo dały mi te dyskusje..., że też człowiek koło pięćdziesiątki może się jeszcze uczyć 8-))) i to od anonimowych ludzi, przez anonimowe forum.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 07 marca 2020 - 08:05@Af
"A w jednym z żoną zawsze się zgodzimy, że chcemy ich dobra."
powinniście jeszcze się zgodzić, czym dla Was jest "dobro dziecka", bo dla wielu, jak się okazuje czymś innym.
Jedni np. mówią, a inni nie mówią, że dziecko jest adoptowane, wszystko dla ich dobra, a skrajne postawy.
Skoro, i dla Ciebie i dla żony, dla dobra dzieci powinni być oboje rodzice, to nic nie szkodzi na przeszkodzie aby byli,
-nawet gdy powiesz otwarcie, że masz dziewczynę, nie powinno to zmienić spojrzenia Twojej żony, na to co jest dobre dla Waszych dzieci, bo niby dlaczego? skoro sama uważa, że na zdjęciach z wakacji ma być cała rodzina, nadal będzie..
pisałeś, że żona nie zgadza się na związek otwarty, a zatem co by zrobiła z wiedzą, że już taki jest? już dzieci nie byłyby najważniejsze? odeszłaby? to co, w takim razie, jest w stanie dla dzieci poświęcić sama?
-nawet po rozwodzie, ludzie mogą dalej mieszkać razem i tworzyć dom, dla dzieci - w zasadzie nic by się nie zmieniło między Wami, skoro oboje uważacie, że nie ważne co jest między rodzicami, ważne, że są oboje w zasięgu ręki..
pisałeś też, że żona oznajmiła Tobie, w zasadzie swoje warunki bycia w małżeństwie, dlaczego Ty, nie oznajmiasz swoich?
"mam dziewczynę, ale w żadnym stopniu nie wpłynie to na naszą rodzinę" i kropka, taką podjąłem decyzję.
no, a ponieważ dzieci są najważniejsze, skoro sama tak twierdzi, powinna wręcz Cię kryć przed dziećmi, jak wrócisz rano, bo gdy tak nie będzie, to dla niej, nie dzieci są ważne, a ona sama i jej zadowolenie z życia jakie ma obecnie.
Wystarczy powiedzieć: SPRAWDZAM!
hej
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 07 marca 2020 - 09:38No tak. Klub rozwodników jednogłośnie mnie ocenia, na podstawie kilku postów, oczywiście prosząc aby nie oceniać ich. Zacne i słodkie. :)
Moja teoria jest taka, że trudno jest oceniać obiektywnie osobę lub sytuację, której się nie zna. Mózg ludzki działa tak, że luki informacyjne wypełnia tym co zna. Więc wykorzystywana jest autopsja i znane historie z życia czytacza. Po wtóre, story jest uzupełniane wlasnymi przekonaniami, głównie takimi, których bronimy zawzięcie w swojej głowie. Skoro podejście decyzję o rozwodzie to każde z Was, podświadomie, broni tej decyzji jak niepodległości, udowadniając sobie patrząc w lustro, że to najlepszy wybór, a dzieci miałyby tylko gorzej.
Otóż bullshit. Każde z Was zakłada, jakie to dzieci są bystre i widzą fałsz ojca, który to rzekomo daje złe wzorce zdradzając ich matkę. Przecież to jest takie żałosne usprawiedliwianie ich porzucenia, że o infantylności nie wspomnę. Nie mam jednak zamiaru Was przekonywać, że moja decyzja z ich punktu widzenia jest dla nich lepsza i wytwarza najmniej zniszczeń psychicznych. Nie czuje potrzeby pisania o swoim życiu i usprawiedliwiania się, że nie macie racji. Choć częściowo można się zgodzić.
Mam jednak inną propozycję. Niech każdy tatuś rozwodnik i mamusia rozwodniczka napisze jaki mają kontakt z dziećmi z pierwszego małżeństwa. Wy i byli tatusiowie i byłe mamusie. Jak często i długo się widują? Jakie przez ten czas są w stanie przekazać wzorce? Jak dzieci akceptują nowego tatusia, a on ich? I jak się odnajdują w sytuacji z dwoma tatusiami mamusi lub dwoma mamusiami tatusia? Czy dzieci musiały lub muszą korzystać z pomocy psychologa, psychiatry? Jak to się odbiło na ich szkole, relacjach czy dorosłym życiu?
Macie odwagę szczerze napisać? Bez ubarwień, usprawiedliwień i dopowiedzen? W szczególności Ci z Was, którzy ganiają z dzieciakiem po psychologach i faszerują je tabletkami lub tacy, którzy zostali znienawidzeni, stracili kontakt z własnymi dziećmi i radośnie wychowują dzieci innego tatusia czy mamusi. Forum jest anonimowe, możecie się nazwać jak chcecie. Lecz nie sądzę, że stać Was na tę szczerość bez usprawiedliwiania i pomijania trudnych miejsc.
@Robert, napisałeś:
"Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma :-).
Zapewniam Cię, lepiej niech dzieci żyją w niezbyt wygodnej prawdzie, niż w komfortowym i luksusowym kłamstwie - to bardzo źle i demoralizująco na nich wpływa."
Masz odwagę to rozwinąć? Napisać więcej o tym lubieniu tego co masz? Dlaczego Twoje porzucone dzieci mają lepiej?
Miłego weekendu.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 07 marca 2020 - 09:56@Robert i jeszcze jedno. Skoro Twoja była okazała się lesbijką to jasnym jest, że niejako nie miałeś wyboru i każdy kolejny związek będzie dla Ciebie lepszy. Nie oceniam, może moja żona też jest. ;)
Ale to oznacza, że Twoje dzieciaki są wychowywane przez dwie mamusie tak? Czy z ich punktu widzenia też jest tak super jak z Twojego? Pewnie nie mają wzorca zdradzającego ojca. Mają za to inne...
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 07 marca 2020 - 10:32@Robert jeśli Twoja była jest lesbijką i wybrała kiedyś właśnie ciebie...to ty jesteś "panienka" nie facet.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie