Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Trudne pytanie

Rozpoczęte przez ~Anonimowy Facet, 16 lut 2020
  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 07 marca 2020 - 13:31
    ~Anonimowy napisał:
    @Robert i jeszcze jedno. Skoro Twoja była okazała się lesbijką to jasnym jest, że niejako nie miałeś wyboru i każdy kolejny związek będzie dla Ciebie lepszy. Nie oceniam, może moja żona też jest. ;)


    hipotetycznie, bez odniesienia do sytuacji @Robert1971, powiedz kolego, czym sie rozni zona lesbijka dbajaca o rodzine od twojej zony ?

    Tak zgadles, niczym, widzialbym tu nawet podobienstwa, obie nie daja mezowi doopki albo daja na odpierdol.

    wiec cytujac ciebie 'to jasnym jest, że niejako nie maSZ wyboru i każdy kolejny związek będzie dla Ciebie lepszy'.

    Skoncz sobie wmawiac, ze zona cie kocha, przyznaj przed soba w koncu, ze to zadna milosc z jej strony nie jest. A na pewno nie jest to milosc do meza. Ona kocha dzieci, moze rodzine jako calosc ale na pewno nie ciebie, ze tak powiem - solo.

    urealnij swoje zalozenia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Anonimowy facet ~Anonimowy facet
    ~Anonimowy facet
    Napisane 07 marca 2020 - 15:04
    @Raz jesteś takim Lepperem tego forum. Bez urazy, ale lubisz wprost. :)

    Nie znasz sytuacji, osób, historii. Nie masz pojęcia o czynnikach wpływających na konkretne małżeństwo, takie jak wspólne przeżycia, problemy, choroby i całą historię, które przez kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat zbudowało życie. Spłycasz każdy wpis do biało-czarnych barw i wysnuwasz populistyczne hasełka szukając zaczepienia choćby w jednym zdaniu do swojej teorii. Resztę sobie dopowiadasz i cyk - ocena gotowa. Jak facet nie trzyma swojej baby pod butem to cipa. Jak kobieta odchodzi, bo ma dosyć i już nie kocha swojego partnera to kurwa. Pewnie ma to też swoje zalety. Nie rozkminiasz, nie analizujesz, masz jasny pogląd co ktoś powinien zrobić. Taki 'pan dobra rada'. Przynajmniej z perspektywy Twojego fotela.

    Wiem, że najprościej jest radzić, mówić co ktoś powinien zrobić, ale ja nie po to przyszedłem. Nie potrzebuję rad. Mam nawet na nie alergię. Wolę posłuchać doświadczeń innych i samodzielnie wyciągać wnioski i podejmować decyzje. Rady są dla ludzi słabych, którzy nie potrafią samodzielnie myśleć. Poprosiłem, aby Ci wszyscy radzący rozwodnicy, którzy porzucili swoje dzieci i wychowują cudze, napisali jak rzeczywiście to wyglada. Znam kilka historii. Ale niech szanowne towarzystwo zamiast radzić napisze szczerze jak jest w ich przypadku. Bez usprawiedliwiania przed samym sobą, że byłoby jeszcze gorzej. Przecież są szczęśliwi, wybrali uczciwość, a ich potomkowie są zapewne najbardziej szczęśliwymi urwisami na świecie.




    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kate ~Kate
    ~Kate
    Napisane 07 marca 2020 - 19:17
    @anonimowy
    Nikt tu nie namawia cię do rozwodu.
    Tylko do uczciwości. Dla dobra dzieci nie trzeba nikogo oszukiwać. Wystarczy trochę odwagi.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 07 marca 2020 - 20:05
    ~gość napisał:
    @Robert jeśli Twoja była jest lesbijką i wybrała kiedyś właśnie ciebie...to ty jesteś "panienka" nie facet.

    Gratuluję wnikliwości i dogłębności opinii :-).
    Naprawdę.
    Moja obecna partnerka jakoś ma inne zdanie - całe szczęście, że nie muszę brać pod uwagę tych 'dogłębnych' opinii różnego autoramentu 'gości' z anonimowego forum hahaha.

    ~Anonimowy napisał:
    to bardzo źle i demoralizująco na nich wpływa."
    Masz odwagę to rozwinąć? Napisać więcej o tym lubieniu tego co masz? Dlaczego Twoje porzucone dzieci mają lepiej?


    Tak mam odwagę, ale tyle razy już to wałkowałem - nawet tu na forum, że po raz n-ty mi się nie chce.

    Powiem Ci tylko tyle, że nie są to porzucone dzieci - to po 1.
    To nastolatki pomału wchodzące w dorosłość i kontakt między mną a nimi jest doskonały.

    Prawdziwą decyzję o rozstaniu podjęła moja ex, nie ja.
    Ja chciałem to - dokładnie tak jak Ty - utrzymać jak najdłużej, tyle że bez kobiety na boku.
    Po prostu nie dało się, bo tak dawała w dupę, że wytrzymać się nie dało - zwyczajnie.

    A jej decyzja o ogłoszeniu 'światu' o swej nowej orientacji seksualnej zapadła 18 lat po ślubie. Czy to nie świadczy o czymś?
    Dla mnie stanowczo tak !
    Albo faktycznie była tą lesbijką i oszukiwała samą siebie i wszystkich w koło, albo... jest zaburzona osobowościowo - borderline.

    Obstawiam to drugie, bo świadczą o tym i inne symptomy. Żyć się nie dało z tym człowiekiem.

    ~Anonimowy napisał:

    Ale to oznacza, że Twoje dzieciaki są wychowywane przez dwie mamusie tak? Czy z ich punktu widzenia też jest tak super jak z Twojego? Pewnie nie mają wzorca zdradzającego ojca. Mają za to inne...


    Dzieci-młodzież sobie z nią doskonale radzą.
    Nie ma tam dwóch mamuś - jest ktoś dochodzący.

    Nie twierdzę, że lepiej im jest teraz niż w pełnej rodzinie, gdzie każdy każdego kocha i szanuje.
    Jednak na pewno lepiej niż gdybyśmy nadal mieszkali razem w takiej atmosferze jaka przyczyniła się do rozwodu - to nie była już rodzina.

    Dlaczego?
    A no tłumaczyć mi się tego znowu nie chce - po prostu.
    I nie ma to obecnie sensu.

    Mam przynajmniej to czyste sumienie, że sobie sam mogę w lustro spojrzeć - byłem i jestem uczciwy, tak wobec ex jak i wobec moich dzieci.
    Nie masz pojęcia jakie teraz odcinam tego kupony.

    Widzę, że mocno się okopałeś na swojej pozycji, zatem wszystko co miałem do powiedzenia już tu padło - sam sobie resztę dopowiedz.
    Narazie... ;-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 08 marca 2020 - 00:06
    ~Anonimowy napisał:
    @Raz jesteś takim Lepperem tego forum. Bez urazy, ale lubisz wprost. :)

    Nie znasz sytuacji, osób, historii. Nie masz pojęcia o czynnikach wpływających na konkretne małżeństwo, takie jak wspólne przeżycia, problemy, choroby i całą historię, które przez kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat zbudowało życie. Spłycasz każdy wpis do biało-czarnych barw i wysnuwasz populistyczne hasełka szukając zaczepienia choćby w jednym zdaniu do swojej teorii. Resztę sobie dopowiadasz i cyk - ocena gotowa. Jak facet nie trzyma swojej baby pod butem to cipa. Jak kobieta odchodzi, bo ma dosyć i już nie kocha swojego partnera to kurwa. Pewnie ma to też swoje zalety. Nie rozkminiasz, nie analizujesz, masz jasny pogląd co ktoś powinien zrobić. Taki 'pan dobra rada'. Przynajmniej z perspektywy Twojego fotela.

    Wiem, że najprościej jest radzić, mówić co ktoś powinien zrobić, ale ja nie po to przyszedłem. Nie potrzebuję rad. Mam nawet na nie alergię. Wolę posłuchać doświadczeń innych i samodzielnie wyciągać wnioski i podejmować decyzje. Rady są dla ludzi słabych, którzy nie potrafią samodzielnie myśleć. Poprosiłem, aby Ci wszyscy radzący rozwodnicy, którzy porzucili swoje dzieci i wychowują cudze, napisali jak rzeczywiście to wyglada. Znam kilka historii. Ale niech szanowne towarzystwo zamiast radzić napisze szczerze jak jest w ich przypadku. Bez usprawiedliwiania przed samym sobą, że byłoby jeszcze gorzej. Przecież są szczęśliwi, wybrali uczciwość, a ich potomkowie są zapewne najbardziej szczęśliwymi urwisami na świecie.


    stary, nie zywie urazy, wal smialo. na kogo mialbym sie obrazic ? na obce mi osoby, do tego calkowicie anonimowe i mi obojetne ?
    Chwilo sie wkurwic mi sie zdaza ale to tyle. wlasnie to sie stalo wiec teraz ja pojade :)

    Forumowy Leper, powiadasz ? Wiem o co ci chodzi, jednak obraz tego czlowieka masz calkowice spaczony. Taki powiedzialbym szeroko lansowany dla tłuszczy. Wiesz @anonimowy, tez kiedys myslalem, że Walesa 'obalył' komune ale doroslem :)

    ~Anonimowy napisał:
    Spłycasz każdy wpis do biało-czarnych barw i wysnuwasz populistyczne hasełka szukając zaczepienia choćby w jednym zdaniu do swojej teorii. Resztę sobie dopowiadasz i cyk - ocena gotowa. Jak facet nie trzyma swojej baby pod butem to cipa. Jak kobieta odchodzi, bo ma dosyć i już nie kocha swojego partnera to kurwa.


    Populizm za PWN:
    1. «popieranie lub lansowanie idei, zamierzeń, głównie politycznych i ekonomicznych, zgodnych z oczekiwaniami większości społeczeństwa w celu uzyskania jego poparcia i zdobycia wpływów lub władzy»
    2. «kierunek w literaturze postulujący przedstawianie w utworach literackich spraw, problemów zwykłych ludzi»

    Kpisz czy nie znasz prawdziwego znaczenia tego slowa ? Znowu znasz tylko ten szeroko lansowany?
    Wiecej czytaj ;)

    Twoje:
    'Jak facet nie trzyma swojej baby pod butem to cipa. Jak kobieta odchodzi, bo ma dosyć i już nie kocha swojego partnera to kurwa'

    Kiedy tak napisalem ?
    Zazucasz mi splycanie ? Ty ? No kurwa, 'wez wyjdz' ;)

    Co do perspektywy to juz ci pisalem, ze siedzimy na tym samym fotelu, z ta roznica, ze mi sie chce ruszyc z niego dupe jak zauwaze, ze fotel zaczyna zanurzac sie w gownie. Ty siedziales na nim latami bez wzgledu na to i jedynie co ci sie chcialo to poprosic o slomke zeby miec przez co oddychac jak juz zanurzy sie caly. Teraz placzesz, ze i przez slomke gowno ci sie wlewa. Trzeba bylo chociaz poprosic o dluzsza.

    W sweitle tego twierdzenie o mnie, ze:
    'Nie rozkminiasz, nie analizujesz, masz jasny pogląd co ktoś powinien zrobić'
    jest nieco komiczny.

    Tym to juz dokumentnie rozjebales system:
    ~Anonimowy napisał:
    Wiem, że najprościej jest radzić, mówić co ktoś powinien zrobić, ale ja nie po to przyszedłem. Nie potrzebuję rad. Mam nawet na nie alergię. Wolę posłuchać doświadczeń innych i samodzielnie wyciągać wnioski i podejmować decyzje. Rady są dla ludzi słabych, którzy nie potrafią samodzielnie myśleć.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 08 marca 2020 - 00:24
    CD do ciebie @anonimowy
    bo braklo miejsca w komentrzu wyzej.

    teraz meritum, zyczliwie i po mesku

    MOIM zdaniem jestes podatny na wplyw biezacej sytuacji, manipulowalny, dobry bylby z ciebie czlonek sekty. Naginasz wartosci w zaleznosci skad wieje, zawsze poszkodowany. Pierdolisz i oczekujesz, ze to pierdolenie bedzie dla wszystkich zrozumiale i akceptowalne. Chcesz poklepania po pleckach w formie rady a, jak nie klepia to chuj z takimi radami i tymi chujami.

    Utwardz kregoslup, badz bardziej spojny, miej stale wartosci, wyznacz granice, egzekwuj ich przekraczanie. skoncz spierdalac jak nie wychodzi. podejmuj sam decyzje.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~solasi ~solasi
    ~solasi
    Napisane 09 marca 2020 - 10:35
    ~Anonimowy napisał:

    Przecież są szczęśliwi, wybrali uczciwość, a ich potomkowie są zapewne najbardziej szczęśliwymi urwisami na świecie.


    Tak sobie czytam i tak sobie myślę, że bardzo to wszystko ciekawe…

    Taki dylemat: czy lepiej jest zdradzać w związku czy budować fikcję „szczęśliwej rodziny” dla „dobra” dzieci?

    W moim świecie: ja jestem 2 razy na „nie”…

    Osobiście uważam, że trzeba szukać innego rozwiązania…

    Moje doświadczenia z samodzielnego macierzyństwa myślę, że nic Ci nie dadzą, bo z góry założyłeś, że to najgorsze, co można zrobić dzieciom…
    jedyne co tu mogę napisać, to że dzieci wychowujemy dla świata nie dla siebie…

    Jeśli jest między Wami miłość (bo żona Ciebie ponoć kocha… a Ty ją...?)
    i jeśli tworzycie szczęśliwą rodzinę,
    to zapewne Wasz dzieci widzą kochających się rodziców każdego dnia…

    Widza, jak tata przytula mamę i jak mama robi tacie kanapki do pracy…
    Widzą uściski między rodzicami i pocałunki …
    Wyłapują też te ukradkowe spojrzenia między Wami, które świadczą, że rodzice mają swój „intymny świat”
    Widzą, jak się rodzice wspólnie wygłupiają, czule trzymają za ręce i mierzwią sobie włosy…
    Widzą, jak śmiejesz się do żony, gdy gotujesz dla niej zupę pomidorową…
    Widzą, jak żona kupuje coś w sklepie specjalnie dla Ciebie, by zrobić Ci niespodziankę…
    Widzą, jak wieczorem razem oglądacie film wtuleni mocno w swoje ramiona…
    Widzą, jak kładziesz głowę na jej kolanach tylko po to, by mogła wpleść dłonie w Twoje włosy...
    Widzą, jak żona mówi do Ciebie czule Głuptasie, Kochanie czy inny Misiu:-)
    Widzą, jak radośnie znikacie za drzwiami sypialni i pewnie nawet czasem podsłuchują, co też tam się takiego dzieje:-)
    Widzą, jak się kłócicie, jak jesteście smutni, zamyśleni i zapłakani…
    Widza, jak się godzicie, jak ze sobą rozmawiacie…
    Widzą… widzą… widzą…

    Jaki jest Twój świat „szczęśliwej rodziny”? Co widzą Twoje dzieci”?

    Tak się zastanawiam, czy można zbudować szczęśliwą rodzinę dla dobra dzieci nie kochając się wzajemnie w związku.
    Pewnie są ludzie, którym się to udaje. Wykluczyć nie mogę...
    Mi by się nie udało:-)
    Wybrałam uczciwość, by moje dziecko widziało to co napisałam wyżej i było szczęśliwe tak jak i ja:-)...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kasieńka ~kasieńka
    ~kasieńka
    Napisane 09 marca 2020 - 10:41
    Anonimowy,
    piszesz, że nie potrzebujesz rad, tylko pytasz o doświadczenia...

    Oto historia koleżanki mojej mamy. Kiedy była po sześćdziesiątce, zostawił ją mąż. Uważał się przy tym, za wielkiego, poświęcającego się altruistę, bo, jak jej powiedział na odchodnym, "przez ostatnie 20 lat się z nią męczył, a przecież mógł odejść". To ją naprawdę wkurzyło. Cytuję jej słowa: "jak miał mnie zostawić, to 20 lat temu. Mogłam jeszcze ułożyć sobie życie z kimś, komu by na mnie zależało. Teraz faceci, z którymi mogłabym być, albo już nie żyją, albo już nie mogą".

    Przyjaciel (właściwie - były przyjaciel) mojego ojca też odszedł od swojej żony (on 70, ona 67) - i w sądzie podobnie uzasadniał - jak to się poświęcał dla niej i dzieci... i że teraz ma dość, że chce w końcu "pożyć". Powiem Ci tylko - to jest naprawdę bardzo brutalny, brzydki rozwód, nawet jak na dzisiejsze standardy. Sprawy majątkowe (zapewnienie żonie odpowiedniej opieki medycznej) przedłużają się, dzieci odwróciły się od ojca, pani, która miała mu wynagrodzić "lata poświęceń", straciła cierpliwość, a on sam uciekł od znajomych i przyjaciół, bo chyba mu po prostu głupio.
    Nagle u kresu życia ci mężczyźni żałują, że "zostali dla dzieci" i nie mają hamulców, żeby zostawić starsze, schorowane często kobiety i poszukać ostatniej szansy na szczęście i wolność. Kobiety są wkurzone, że tyle lat straciły z takimi draniami i walczą jak lwice - choćby o pieniądze na leczenie czy godne warunki życia... wynajmują detektywów i okazuje się, że zwykle jakaś inna pani jest gdzieś na boku... sądy są dla tych mężczyzn bezwzględne, a dzieci stają po stronie porzuconych matek.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 09 marca 2020 - 13:59
    ~Anonimowy napisał:
    Kobietko potrafię. Dlatego, że ja czuję dokładnie to samo. Jej wybory spowodowały, że ja także straciłem najlepsze lata mojego życia.


    Wiesz, Twoja żona jest jak najbardziej współodpowiedzialna, jeśli to wszystko wyglądało tak jak piszesz. (Nie chcę używać słowa "współwinna" - bo niskie libido czy mniejszy temperament to jednak i też nie kwestia wyboru. Niezależnie od tego, czy tak ją stworzyła natura, czy coś na to wpłynęło; zmieniło się w czasie).

    Mimo wszystko, to rzeczywiście - jeśli nie była zainteresowana szukaniem rozwiązania, uciekała od problemu, zostawiła Cię samemu sobie... to oczywiście nie jest fair. Tak związek nie wygląda :) A przynajmniej chyba nie powinien.

    Popatrzę na to teraz z punktu widzenia tego Twojego dobra jednak, mogę? :)

    Mamy tę całą piramidkę potrzeb. Dopóki nie zaspokoimy tych najbardziej podstawowych, to i te wyżej nas kompletnie nie obchodzą. Kiedy jesteś głodny, to nie myślisz o tym, że chciałbyś zostać laureatem nagrody Nobla - to raczej oczywiste.

    Kiedy jesteś głodny, to możesz i ukraść ten chleb z pobliskiej piekarni - i pewnie jesteś poniekąd usprawiedliwiony.

    No ale potem się najadasz - i coś, co jest oczywiście czymś elementarnym, potrzebą czysto biologiczną... paradoksalnie, kiedy już się ją spełni - szczęścia nie daje.

    Potem zaczynasz kombinować inaczej. Jesteś... człowiekiem, w całej swojej złożoności, i zdajesz sobie sprawę, że chciałabyś sięgać jeszcze wyżej - ku innym obszarom w tej piramidce.

    Moim zdaniem, Twój problem sięga dalej niż to, że w Twoim związku brakuje seksu. Uważam, podobnie jak @raz, że zapewne tęsknisz za uczuciem, prawdziwą relacją... miłością po prostu.

    Wiesz, swojego czasu przerobiłam podobny temat na tysiąc różnych sposobów. I zmieniłam zdanie. Kocham dzieci (chociaż nie mam własnych) i jestem pewna, że na Twoim miejscu czułabym się tak samo. Że gdybym zobaczyła to "przerażenie w oczach", to i bardzo prawdopodobne, że samej zabrakłoby mi odwagi, żeby powalczyć o własne szczęście.

    Problem polega na tym, że chyba zapominamy, że one i tak przeżyją to swoje na swój własny sposób. Będą miały swoje problemy, będą płakać, ktoś je w którymś momencie "uszkodzi"... nie masz na to wpływu. I wyfruną sobie, a resztę historii napiszą same.

    Do wizyt u psychoterapeuty nadawałby się zapewne każdy z nas bez wyjątku :).

    Myślę, że da się być dobrym, kochającym tatą, ale szczęśliwym - nawet jeśli czasami... nie ma go już na co dzień.

    ~Solasi napisał:
    jedyne co tu mogę napisać, to że dzieci wychowujemy dla świata nie dla siebie…


    Jak dla mnie niesamowicie mądra i celna uwaga - jak najbardziej "w punkt". :)

    No i to:

    ~kasieńka napisał:
    i okazuje się, że zwykle jakaś inna pani jest gdzieś na boku... sądy są dla tych mężczyzn bezwzględne, a dzieci stają po stronie porzuconych matek.


    Nie życzę Ci, @Anonimowy, takiego scenariusza, ale... przewidywanie konsekwencji niemęskie nie jest, skąd ten pomysł? ;)

    Nie życzyłabym Ci, żebyś stał się takim tragicznym bohaterem romantycznym - od którego odwraca się każdy, kogo kiedyś kochał i dla kogo cierpiał. Nie jesteś przecież ani złym, ani głupim facetem - widać.

    Jeśli jednak będziesz oszukiwał... to właśnie Twoje dzieci, one przede wszystkim, mogą (zwłaszcza w obliczu cierpienia ich mamy) Cię nie zrozumieć. W najlepszym wypadku. W najgorszym Cię znienawidzić.

    No i tak jak pisał @Pf - co Ci wtedy zostanie?

    Pozdrawiam.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kate ~Kate
    ~Kate
    Napisane 09 marca 2020 - 17:01
    Otóż to.
    Szacunek dzieci można zdobyć uczciwością, ale nigdy nie oszustwem.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kasieńka ~kasieńka
    ~kasieńka
    Napisane 09 marca 2020 - 22:21
    Anonimowy,
    nie twierdzę, że to, co napisałam wcześniej, na pewno Cię spotka, ale... to dosyć prawdopodobne.
    Nawet, jeżeli nie odejdziesz za kilka - kilkanaście - kilkadziesiąt lat o żony, możesz stać się zgryźliwym, sfrustrowanym facetem, oczekującym podziękowań za swoje poświęcenie.

    A nikt nie lubi być przytłaczany takimi emocjami. A dorastające czy już dorosłe dzieci - szczególnie.

    Z drugiej strony - Życie to nie bajka i rozwód wcale nie jest magicznym hokus-pokus, które wszystko naprawia.
    Najlepiej byłoby pewnie nie spieprzyć sobie małżeństwa i po prostu być szczęśliwym, ale... komu to się udaje?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~v ~v
    ~v
    Napisane 11 marca 2020 - 21:12
    ~kasieńka...nikomu

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 15 marca 2020 - 18:00
    ~v napisał:
    ~kasieńka...nikomu

    Dramatyzujesz.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Tomek ~Tomek
    ~Tomek
    Napisane 16 marca 2020 - 13:56
    ~Anonimowy napisał:
    Monogamia jest przereklamowana, a życie mamy tylko jedno.


    czyli zdradzałbyś każda kobietę?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Anonimowy facet ~Anonimowy facet
    ~Anonimowy facet
    Napisane 17 marca 2020 - 22:26
    ~solasi napisał:
    ~Anonimowy napisał:

    Przecież są szczęśliwi, wybrali uczciwość, a ich potomkowie są zapewne najbardziej szczęśliwymi urwisami na świecie.


    Tak sobie czytam i tak sobie myślę, że bardzo to wszystko ciekawe…

    Taki dylemat: czy lepiej jest zdradzać w związku czy budować fikcję „szczęśliwej rodziny” dla „dobra” dzieci?

    W moim świecie: ja jestem 2 razy na „nie”…

    Osobiście uważam, że trzeba szukać innego rozwiązania…

    Moje doświadczenia z samodzielnego macierzyństwa myślę, że nic Ci nie dadzą, bo z góry założyłeś, że to najgorsze, co można zrobić dzieciom…
    jedyne co tu mogę napisać, to że dzieci wychowujemy dla świata nie dla siebie…

    Jeśli jest między Wami miłość (bo żona Ciebie ponoć kocha… a Ty ją...?)
    i jeśli tworzycie szczęśliwą rodzinę,
    to zapewne Wasz dzieci widzą kochających się rodziców każdego dnia…

    Widza, jak tata przytula mamę i jak mama robi tacie kanapki do pracy…
    Widzą uściski między rodzicami i pocałunki …
    Wyłapują też te ukradkowe spojrzenia między Wami, które świadczą, że rodzice mają swój „intymny świat”
    Widzą, jak się rodzice wspólnie wygłupiają, czule trzymają za ręce i mierzwią sobie włosy…
    Widzą, jak śmiejesz się do żony, gdy gotujesz dla niej zupę pomidorową…
    Widzą, jak żona kupuje coś w sklepie specjalnie dla Ciebie, by zrobić Ci niespodziankę…
    Widzą, jak wieczorem razem oglądacie film wtuleni mocno w swoje ramiona…
    Widzą, jak kładziesz głowę na jej kolanach tylko po to, by mogła wpleść dłonie w Twoje włosy...
    Widzą, jak żona mówi do Ciebie czule Głuptasie, Kochanie czy inny Misiu:-)
    Widzą, jak radośnie znikacie za drzwiami sypialni i pewnie nawet czasem podsłuchują, co też tam się takiego dzieje:-)
    Widzą, jak się kłócicie, jak jesteście smutni, zamyśleni i zapłakani…
    Widza, jak się godzicie, jak ze sobą rozmawiacie…
    Widzą… widzą… widzą…

    Jaki jest Twój świat „szczęśliwej rodziny”? Co widzą Twoje dzieci”?

    Tak się zastanawiam, czy można zbudować szczęśliwą rodzinę dla dobra dzieci nie kochając się wzajemnie w związku.
    Pewnie są ludzie, którym się to udaje. Wykluczyć nie mogę...
    Mi by się nie udało:-)
    Wybrałam uczciwość, by moje dziecko widziało to co napisałam wyżej i było szczęśliwe tak jak i ja:-)...


    Solasi, dziękuję za ten wpis. Jest super. Tylko... takich związków nie ma długoterminowo. :) Co prawda nie wszystko jest u mnie na nie, ale także nie wszystko jest na tak.

    A możesz napisać jak przeszło przez to Twoje dziecko? Ile miało lat? Jak odnajduje się teraz? Jaki ma kontakt z ojcem?

    Jeszcze raz dzieki. :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Anonimowy facet ~Anonimowy facet
    ~Anonimowy facet
    Napisane 17 marca 2020 - 22:33
    ~kasieńka napisał:
    Anonimowy,
    nie twierdzę, że to, co napisałam wcześniej, na pewno Cię spotka, ale... to dosyć prawdopodobne.
    Nawet, jeżeli nie odejdziesz za kilka - kilkanaście - kilkadziesiąt lat o żony, możesz stać się zgryźliwym, sfrustrowanym facetem, oczekującym podziękowań za swoje poświęcenie.

    A nikt nie lubi być przytłaczany takimi emocjami. A dorastające czy już dorosłe dzieci - szczególnie.

    Z drugiej strony - Życie to nie bajka i rozwód wcale nie jest magicznym hokus-pokus, które wszystko naprawia.
    Najlepiej byłoby pewnie nie spieprzyć sobie małżeństwa i po prostu być szczęśliwym, ale... komu to się udaje?


    Ależ ja nie jestem zgryźliwym frustratem jak pewien krzykliwy pierwiastek tegoż forum. Cieszę się życiem i każdą jego chwilą. Nie poświęcam się i nie oczekuję żadnych podziękowań. Serio.

    A jak słusznie zauważyłaś, dzieci nie lubią, a raczej nie powinny być przytłaczane emocjami. Dlatego im tego chcę oszczędzić. Ot, cała filozofia.

    Ale dość o mnie. Miało być o Waszych doswiadczeniach, a niestety odważnych brak...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Anonimowy facet ~Anonimowy facet
    ~Anonimowy facet
    Napisane 17 marca 2020 - 22:59
    ~Kate napisał:
    Otóż to.
    Szacunek dzieci można zdobyć uczciwością, ale nigdy nie oszustwem.


    Nie rozumiem. O jakim szacunku mowa porzucając własne dzieciaki? Na szacunek można zapracować wychowując, będąc przy nich w szczęściu i potrzebie. Wspierając w trudnych chwilach. Spędzając wspólnie czas. Być dla nich o każdej porze dnia i nocy jak tylko będą mnie potrzebowały. Rozmawiając, pocieszając. Razem przeżywać szczęścia o nieszczęścia. Po prostu być.

    Kiedyś dorosną i pójdą własną drogą. A ja będę mógł wtedy spojrzeć w lustro i przyznać przed samym sobą, że zrobiłem wszystko co mogłem, aby byli szczęśliwi. Nie będę musiał opowiadać im bajek jak to tatuś z mamusią nie mogli się dogadać. Nie będę musiał walczyć, aby mnie nie znienawidzili. I szukać sposobu na jakikolwiek kontakt.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Anonimowy facet ~Anonimowy facet
    ~Anonimowy facet
    Napisane 17 marca 2020 - 23:06
    @Kobietko nie zwykłem dywagować co będzie jeśli. Jest tu i teraz. Wybieram jak uważam najlepiej. Jeśli kiedyś moja układanka się posypie to będę się martwił. Teraz nie muszę i nie mam zamiaru.

    Mogę odejść teraz i zafundować scenariusz, o który pytasz. A który w obranej przeze mnie ścieżce może nigdy nie dojść do skutku. Więc, nad czym tu się zastanawiać?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 18 marca 2020 - 01:28
    @Anonimowy, cóż, ja generalnie jednak nie potrafię "w ten temat".

    Za bardzo mi kogoś przypominasz. Przez cały czas mam gdzieś z tyłu głowy (i środku żołądka), że gdyby ten właśnie "ktoś" wybrał taką ścieżkę dla siebie, to byłabym bardzo zaniepokojona. Smutna wręcz. Nie chciałabym tego dla niego.
    Być może jednak serca przy tym więcej niż rozumu, więc nie ma co się sugerować.

    To bardzo wpływa na mój odbiór tego Twojego story, zatem chyba nie powinnam się tu udzielać :) I już rzeczywiście przestaję (chociaż raz konsekwentnie). Tym bardziej, że i tak jestem w trakcie dłuższego urlopu od tego miejsca.

    Życzę Tobie, Twojej żonie i całej Twojej rodzinie wszystkiego co (możliwie) najlepsze - o ile da się to jakoś połączyć w jedną całość.

    Sprawdzonych metod na życie w rękawie nie noszę, więc i się nie podzielę. Wciąż szukam własnych :)

    Powodzenia, cześć!

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~solasi ~solasi
    ~solasi
    Napisane 23 marca 2020 - 12:17
    ~Anonimowy napisał:

    A możesz napisać jak przeszło przez to Twoje dziecko? Ile miało lat? Jak odnajduje się teraz? Jaki ma kontakt z ojcem?


    To moim zdaniem jest bez znaczenia, bo jak pisałam moje doświadczenie nic Ci nie da w tym zakresie.
    Wydaje mi się, że będę tylko kolejną osobą, która potwierdzi coś, co widzisz w swoim kręgu.
    To znaczy, znalazłbyś w moim opisie sytuacji tylko coś, co widzisz u innych (przepraszam, że napisałam tak trochę za Ciebie:-) i że nie odpowiedziałam na Twoje pytania...), a to byłby tylko mały fragmencik mojego życia i to tylko widziany moimi oczami.

    Dlatego moje doświadczenie w zakresie rozstania i układania relacji po rozstaniu z byłym i z dzieckiem na tym etapie zachowam dla siebie.

    Staram się zrozumieć Twoje rozterki wszelkiego typu od wartości, po różne i trudne decyzje.

    Jeśli miałabym napisać górnolotnie, to napisałabym, że
    jeśli się za coś bierzesz, to rób to najlepiej, jak potrafisz…:-)

    Jeśli bierzesz się za ojcostwo, to bądź najlepszym ojcem na świecie.
    Jeśli bierzesz się za małżeństwo, to bądź najlepszym mężem na świecie.
    Jeśli bierzesz się za romanse, to bądź najlepszym kochankiem na świecie:-)…

    Teraz wystarczy zdefiniować słowo „najlepszy”…:-)

    W moim słowniku „najlepszy mąż” wyklucza się z „najlepszym kochankiem” („kochankiem” rozumianym w ujęciu „mężczyzna żonaty utrzymujący stosunki seksualne z kobietą, która nie jest jego żoną”)
    Ale być może ilu ludzi, tyle słowników...:-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy