Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

życie po rozwodzie

Rozpoczęte przez ~arion, 05 lut 2018
  • avatar ~solasi ~solasi
    ~solasi
    Napisane 16 marca 2021 - 13:23
    [quote=~czwórka
    Siejesz Marku szkodliwą propagandę zafałszowując prawdziwy obraz rodziny po rozwodzie.


    Czwóreczko, Marek niczego nie sieje:-). Opowiada o swoim doświadczeniu i pokazuje, że można stworzyć dobrą relację po rozwodzie bez szkody dla dzieci. Ja mu kibicuję, bo też tak mam. I myślę, że jest nas więcej.

    Jeśli jesteśmy ludźmi wychowywanymi w pełnych rodzinach (a zakładam, że nasze roczniki są zbliżone i pewnie w znakomitej większości tak jest) i idąc Twoim tokiem myślenia Czwóreczko, czy Twoi rodzice byli dobrym wzorem do naśladowania? Czy są dla Ciebie wzorem w budowaniu Twojego związku? Czy to Twój pierwszy i jedyny dobry związek? Czy idziecie już w stronę współlokatorstwa?

    Nie wiem, jakie są odpowiedzi. Ale nie jest prawdą, że ludzie z pełnych rodzin budują dobre związki i nie jest prawdą, że ludzie z rozbitych związków budują złe związki lub związków żadnych budować nie potrafią.
    Wiesz dobrze, jak wiele czynników się musi zadziać na całym życiowym placu budowy człowieka, by stworzyć fajną związkową budowlę:-)

    Czy ludzie, którzy się rozwidli mieli złe wzorce w domu? Bzdury... Ja miałam cudowny dom i cudownych rodziców. Jestem osobą rozwiedzioną.
    Związki rodziców nie są gwarantem szczęścia dzieci czy ich szczęśliwych relacji w przyszłości.

    A to, że można dobrze wychować dziecko po rozwodzie jest faktem i są ludzie, którzy się w tym dobrze realizują. Nie ma co im udowadniać, że robią źle.

    Poza tym z różnych powodów ludzie się rozwodzą i nie zawsze z powodu patologii…, ale to już temat rzeka.

    Powiem więcej, próbujecie tu siać szkodliwą propagandę, że małżeństwo winno trwać nawet jak dwoje ludzi ze sobą być już nie chce czy nie potrafi. Nikt wam orderu za to nie ofiaruje, a już na pewno nie wasze dzieci… bo nie da się żyć nieszczęśliwie i uczyć szczęścia innych:-).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 16 marca 2021 - 14:12
    ~solasi napisał:
    szkodliwą propagandę, że małżeństwo winno trwać nawet jak dwoje ludzi ze sobą być już nie chce czy nie potrafi. Nikt wam orderu za to nie ofiaruje, a już na pewno nie wasze dzieci

    Tak...
    Zgadzam się w stu procentach.

    Jedno zastrzeżenie mam takie, że skoro są dzieci i są to dzieci tzw. dorastające, to naprawdę warto zawiązać sobie na tzw. supełek - da się z tym żyć - i przebąblować te parę lat 'na współlokatora'.

    Obraz 'po burzy', gdzie matka nagle doszła do wniosku, że musi wyzwolić się z okowów 'tradycjonalizmu', jest zastraszający.

    A wszystko w imię sloganu: 'bo ja muszę teraz zadbać o własne potrzeby'. Ileż razy to słyszałem z jej ust u schyłku małżeństwa.

    Naprawdę żałosne to jest.
    Prymitywny egoizm i bezdenna głupota - cóż zrobisz, jak nic z tym nie zrobisz...(?)

    Płacą dzieci - a można było z klasą i rozsądkiem - ważniejsze było widzimisię...
    Durniów się nie sieje - sami się rodzą.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 16 marca 2021 - 14:24
    Słowo 'szczęście' jest mocno przereklamowane - bo tak naprawdę nikt nie potrafi do końca sprecyzować co to jest owo SZCZĘŚCIE.

    Pisaliśmy tu i tam powyżej, że gdy coś tam gra, współgra i funkcjonuje, fajnie jest sobie wziąć tę prawdę do serca, że i tak nie będzie w 100 proc idealnie.

    Trzeba zatem zacisnąć zęby i dalej żyć dokąd dzieciaki się nie usamodzielnią.
    O ile nie ma patologii rzecz jasna.

    Warto zawrzeć układ pod tytułem 'dla dobra dzieci' i...
    Choć z ojcem/matką tychże już nic nas nie łączy, fajnie ten dom jakiś tworzyć - tak uważałem 6-7 lat temu i takoż samo uważam dziś - po tym wszystkim.

    Ale czyjeś widzimisię jest ważniejsze - pseudo-szczęście, którego i tak nie ma, musiało zniszczyć dzieciom dzieciństwo, rozpieprzyć wszystko co się razem współtworzyło i zrujnować niezły dorobek.

    Tak - wszystko dla czyjegoś egoizmu i iluzorycznie pojmowanego szczęścia, dla czyichś nagle zaistniałych, czy tam wyłuskanych z pół-mózgu, potrzeb - czego nijak nie dało się przetłumaczyć, wyperswadować, wyprosić.

    Ona (ex ze swoimi potrzebami), była ważniejsza od wszystkiego.
    Dziś dzieją się rzeczy, o których by się nawet nie śniło gdyby królował zdrowy rozsądek.

    Zwyciężyła prymitywna, atawistyczna emocjonalność...
    Tyle w temacie.

    Dlatego uważam, że życie na tzw. współlokatora jest rozwiązaniem - i to rozwiązaniem godnym ze wszech miar polecenia.
    Tylko do tanga trzeba dwojga mądrych ludzi.

    Jak na durnia trafisz...
    Nic z tego.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jednorożec natchniony ~Jednorożec natchniony
    ~Jednorożec natchniony
    Napisane 16 marca 2021 - 15:02
    Robercie Najdroższy, życie na współlokatora oznacza, że jednemu z lokatorów jest wygodniej od drugiego. Wybacz, ale pozwolę się jednak nie zgodzić. O dzieci można zadbać w każdym układzie. Jeśli ktoś jest marnym małżonkiem to i jest marnym rodzicem dla dzieci. Ponieważ dobrem dziecka jest dobro i zdrowie psychiczne rodziców.

    Pomijam sytuacje patologiczne, gdy ma się dzieci w okrężnicy i zwycięża hedonizm oraz niskie pobudki o podłożu zwierzęcych instynktów. Jednakowoż życie na lokatora to marnowanie swojego cennego czasu i niepowtarzalnego daru od boga*.

    * dla tych co wierzą, w (prawie) któregokolwiek z nich.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 16 marca 2021 - 15:22
    ~Jednorożec napisał:
    Robercie Najdroższy, życie na współlokatora oznacza, że jednemu z lokatorów jest wygodniej od drugiego. Wybacz, ale pozwolę się jednak nie zgodzić.

    Możesz to jakoś uzasadnić?

    Wg mnie współlokator to współlokator.
    Dzielą się obowiązkami co do wspólnej przestrzeni, kosztów, dzieci...
    Reszta jak kto tam sobie chce.

    Zakładamy, że jest chałupa (jak u mnie było),
    Ona zajmuje dół, ja górę, dzieci mają wydzieloną swoja przestrzeń. Są dwie łazienki, zatem i tu nie ma problemu. Umawiamy się kto co sprząta i kto z czego korzysta.

    Kuchnia jak to kuchnia - możemy gotować 'razy ty raz ja' - obiady. Śniadania i kolacje we własnym zakresie... Obejście też jakoś dzielimy między siebie i...
    Żyjemy sobie bez włażenia sobie z buciorami - ona nie plącze się jemu po 'górze', on jej po 'dole'.
    Sprawa załatwiona.

    Samochody - o ile są - każdy obsługuje swój.
    Panuje przy tym koleżeńska atmosfera - taka bez fochów, wymówek, z jasnymi zasadami współżycia sąsiedzkiego.
    Mogą być nawet wspólne obiadki i inne atrakcje, ale z budżetem zawsze podzielonym po równo pomiędzy obie pracujące strony.

    Ja nie wiem gdzie ktoś mógłby być poszkodowany przy sprawiedliwym podziale obowiązków i powinności... :-)

    Wszystko tu będzie kwestią dogadania się, dobrej woli, poczucia uczciwości i niczego więcej w sumie...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jednorożec tęczowy ~Jednorożec tęczowy
    ~Jednorożec tęczowy
    Napisane 16 marca 2021 - 15:37
    @Robercie Najdroższy obawiam się, że gdy strony zamieszkujące jeden lokal potrafią tak się dogadać jak opisujesz, to nie ma konieczności życia "na współlokatora". Malujesz zdrowe relacje, których w rzeczonym układzie nie uraczysz. Podtrzymuję więc swoje zdanie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Star ~Star
    ~Star
    Napisane 16 marca 2021 - 15:37
    ~Jednorożec napisał:


    Jeśli ktoś jest marnym małżonkiem to i jest marnym rodzicem dla dzieci.


    To chyba tak nie działa. Zły mąż nie znaczy zły ojciec, a zła żona nie znaczy zła matka. Na pewno zła atmosfera, jaka jest pomiędzy nimi ma niedobry wpływ na dziecko, a nie sam fakt bycia marnym małżonkiem.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jednorożec ~Jednorożec
    ~Jednorożec
    Napisane 16 marca 2021 - 15:42
    Szanuję Twoje zdanie Gwiazdko, ale jako emerytowany mąż się z nim nie zgadzam. Zły małżonek daje zły przykład bąbelkom i w pewnym sensie legalizuje w oczach dzieci brak szacunku do małżonka i burzy wizję poprawnych relacji.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~~~~W ~~~~W
    ~~~~W
    Napisane 16 marca 2021 - 15:46
    A co, gdy mieszka się w bloku dwa pokoje w jednym ty z żoną byłą Robercie na 15 metrach i troje dzieci obok na 12 metrach?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 16 marca 2021 - 17:03
    ~Jednorożec napisał:
    @Robercie Najdroższy obawiam się, że gdy strony zamieszkujące jeden lokal potrafią tak się dogadać jak opisujesz, to nie ma konieczności życia "na współlokatora". Malujesz zdrowe relacje, których w rzeczonym układzie nie uraczysz. Podtrzymuję więc swoje zdanie.

    Nie... no z tym 'najdroższy' to sobie może daruj - żartowałem ;-).

    Wracając do tematu...
    Pomijam sytuacje gdy są marne warunki lokalowe, gdy ludzie się do tego stopnia już nienawidzą, że gul im chodzi gdy ktoś łazi po wspólnej kuchni, czy sytuacje gdy masz do czynienie z idiotą, który nie respektuje prostych uzgodnień i próbuje wleźć na głowę, bo tak mu wygodniej.

    Mówię o dwojgu mądrych i rozsądnych ludziach, między którymi przestało iskrzyć w sensie erotycznym, ale mają elementarne poczucie obowiązku wobec dzieci i choć tyle oleju w głowie, by drugiemu nie włazić 'na łeb'...

    Gdy takie warunki brzegowe spełnione nie są, wszystko nie ma sensu - bo tu najpewniej co najmniej jedna ze stron jest zwykłym durniem...
    Wtedy tylko uciekać, to to już patologia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Star ~Star
    ~Star
    Napisane 16 marca 2021 - 17:13
    ~Jednorożec napisał:
    Szanuję Twoje zdanie Gwiazdko, ale jako emerytowany mąż się z nim nie zgadzam. Zły małżonek daje zły przykład bąbelkom i w pewnym sensie legalizuje w oczach dzieci brak szacunku do małżonka i burzy wizję poprawnych relacji.



    Jednorożec ja też szanuję Twoje zdanie, ale mam wątpliwości. Zły małżonek daje zły przykład związany z funkcjonowaniem małżeństwa, co nie znaczy, że nie wywiązuje się ze swych rodzicielskich obowiązków i jest złym ojcem czy matką. Rozwód jest przykładem zburzenia poprawnej relacji, ale czasem jest konieczny i nie świadczy o tym, że jesteś złym tatą czy mamą. Nie każde nasze zachowanie jest wzorcowe, ale to nie znaczy, że jesteśmy niedobrymi rodzicami. Ja bym nie postawiła znaku równości między marnym małżonkiem i marnym rodzicem.



    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jednorożec ~Jednorożec
    ~Jednorożec
    Napisane 16 marca 2021 - 17:33
    ~Robert1971 napisał:
    ~Jednorożec napisał:
    @Robercie Najdroższy obawiam się, że gdy strony zamieszkujące jeden lokal potrafią tak się dogadać jak opisujesz, to nie ma konieczności życia "na współlokatora". Malujesz zdrowe relacje, których w rzeczonym układzie nie uraczysz. Podtrzymuję więc swoje zdanie.

    Nie... no z tym 'najdroższy' to sobie może daruj - żartowałem ;-).

    Wracając do tematu...
    Pomijam sytuacje gdy są marne warunki lokalowe, gdy ludzie się do tego stopnia już nienawidzą, że gul im chodzi gdy ktoś łazi po wspólnej kuchni, czy sytuacje gdy masz do czynienie z idiotą, który nie respektuje prostych uzgodnień i próbuje wleźć na głowę, bo tak mu wygodniej.

    Mówię o dwojgu mądrych i rozsądnych ludziach, między którymi przestało iskrzyć w sensie erotycznym, ale mają elementarne poczucie obowiązku wobec dzieci i choć tyle oleju w głowie, by drugiemu nie włazić 'na łeb'...

    Gdy takie warunki brzegowe spełnione nie są, wszystko nie ma sensu - bo tu najpewniej co najmniej jedna ze stron jest zwykłym durniem...
    Wtedy tylko uciekać, to to już patologia.


    @Robercie Drogi ;)

    Takich dwoje, o których piszesz nazywają się emeryci, ale oni już raczej nie mają problemu z dorastającymi własnymi bąbelkami czy brakiem namiętnych wieczorów. :)

    W każdym innym przypadku jedno chce, a drugie nie. Zatem trwanie dla dobra bąbelków jako współlokatorzy to zło dla jednego z nich. A, jak to sam wielokrotnie pisałeś, brak seksu jest powodem do orzeczenia winy podczas rozwodu. A ja dodam, że jest tak samo zły lub nawet gorszy od zdrady. Zatem namawianie do wspólnego zamieszkiwania uznaję za niehumanitarne dla jednej ze stron.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jednorożec ~Jednorożec
    ~Jednorożec
    Napisane 16 marca 2021 - 17:37
    ~Star napisał:
    ~Jednorożec napisał:
    Szanuję Twoje zdanie Gwiazdko, ale jako emerytowany mąż się z nim nie zgadzam. Zły małżonek daje zły przykład bąbelkom i w pewnym sensie legalizuje w oczach dzieci brak szacunku do małżonka i burzy wizję poprawnych relacji.



    Jednorożec ja też szanuję Twoje zdanie, ale mam wątpliwości. Zły małżonek daje zły przykład związany z funkcjonowaniem małżeństwa, co nie znaczy, że nie wywiązuje się ze swych rodzicielskich obowiązków i jest złym ojcem czy matką. Rozwód jest przykładem zburzenia poprawnej relacji, ale czasem jest konieczny i nie świadczy o tym, że jesteś złym tatą czy mamą. Nie każde nasze zachowanie jest wzorcowe, ale to nie znaczy, że jesteśmy niedobrymi rodzicami. Ja bym nie postawiła znaku równości między marnym małżonkiem i marnym rodzicem.


    Zatem zgadzamy się w kwestii braku zależności faktu bycia dobrym rodzicem od stanu matrymonialnego, połączonego ze wspólnym zamieszkiwaniem z osobnikiem płci przeciwnej.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Marek ~Marek
    ~Marek
    Napisane 16 marca 2021 - 19:55
    Jak już wcześniej napisałem, moja ex matką polką nie była i całe szczęście bo w tym piedestałku skrzywdzeń nie usadowiła się kąsając jadem.
    Mamy fajne dzieciaki, rodzicami jesteśmy lepszymi od naszych z mojego punktu widzenia.
    Nie mamy do siebie roszczeń że nie siedzimy sobie na głowie, udajemy idealne małżeństwo bo dzieci mają dorosnąć.
    Z ex mamy jedno życie i też prawo do szczęścia.
    Bzykać się nie musimy żeby szanować.

    Tyle w temacie bo w niektórym życiu nie wyszło a są w kolejnych związkach zamiast siedzieć samemu jak palec, wprowadzić się do tego samego bloku i oczekiwać, może wasze ex do was wrócą bo dzieciom się należy a dokładniej to wam się należy.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 16 marca 2021 - 20:06
    ~solasi napisał:
    [quote=~czwórka
    Siejesz Marku szkodliwą propagandę zafałszowując prawdziwy obraz rodziny po rozwodzie.


    Czwóreczko, Marek niczego nie sieje:-). Opowiada o swoim doświadczeniu i pokazuje, że można stworzyć dobrą relację po rozwodzie bez szkody dla dzieci. Ja mu kibicuję, bo też tak mam. I myślę, że jest nas więcej.

    Jeśli jesteśmy ludźmi wychowywanymi w pełnych rodzinach (a zakładam, że nasze roczniki są zbliżone i pewnie w znakomitej większości tak jest) i idąc Twoim tokiem myślenia Czwóreczko, czy Twoi rodzice byli dobrym wzorem do naśladowania? Czy są dla Ciebie wzorem w budowaniu Twojego związku? Czy to Twój pierwszy i jedyny dobry związek? Czy idziecie już w stronę współlokatorstwa?

    Nie wiem, jakie są odpowiedzi. Ale nie jest prawdą, że ludzie z pełnych rodzin budują dobre związki i nie jest prawdą, że ludzie z rozbitych związków budują złe związki lub związków żadnych budować nie potrafią.
    Wiesz dobrze, jak wiele czynników się musi zadziać na całym życiowym placu budowy człowieka, by stworzyć fajną związkową budowlę:-)

    Czy ludzie, którzy się rozwidli mieli złe wzorce w domu? Bzdury... Ja miałam cudowny dom i cudownych rodziców. Jestem osobą rozwiedzioną.
    Związki rodziców nie są gwarantem szczęścia dzieci czy ich szczęśliwych relacji w przyszłości.

    A to, że można dobrze wychować dziecko po rozwodzie jest faktem i są ludzie, którzy się w tym dobrze realizują. Nie ma co im udowadniać, że robią źle.

    Poza tym z różnych powodów ludzie się rozwodzą i nie zawsze z powodu patologii…, ale to już temat rzeka.

    Powiem więcej, próbujecie tu siać szkodliwą propagandę, że małżeństwo winno trwać nawet jak dwoje ludzi ze sobą być już nie chce czy nie potrafi. Nikt wam orderu za to nie ofiaruje, a już na pewno nie wasze dzieci… bo nie da się żyć nieszczęśliwie i uczyć szczęścia innych:-).

    Zgadzam się jedynie z tym, że są tacy co potrafią się dogadać dla dzieci i wspólnie je wychowywać. To takie rodzyneczki w zakalcu.

    Da się żyć w związku uniezależniając swoje poczucie szczęścia od drugiej osoby i wychowywać dzieci w spokoju i atmosferze wzajemnej przyjaźni i zrozumienia. Nikt nie ma obowiązku zapewniać komuś szczęścia w małżeństwie wystarczy, że nie będzie zapewniać masy nieszczęść. Idąc Twoim tokiem rozumowania należałoby się rozstać w każdym przypadku kiedy nie odczuwa się szczęścia w swoim związku lub odczuwa się jakiś inny rodzaj dyskomfortu.
    Mając na uwadze dobro dzieci można po prostu w tym związku chcieć być i to wcale nie musi być przymus. Już pisałam wielokrotnie, że oczywiście z kimś kto jest dla nas przyjacielem a nie trucicielem. Tylko współpraca dwóch mądrych osób da pożądane wyniki.
    Order człowiek może na koniec wystawić sobie sam po co oczekiwać tego od innych? Można go sobie wystawić chociażby za odwagę do bronienia takich wartości jak odpowiedzialność wobec drugiego człowieka. Tylko, że to teraz takie nie modne, niewygodne no cóż ona znaczy w dzisiejszym czasie ta jakaś odpowiedzialność skoro nie zapewnia szczęścia? Jak nie zapewnia to do śmieci;-)

    Też stoję na stanowisku, że rozwód czasami to jedyne wyjście żeby ratować siebie czy dzieci ale uważam, że naprawdę tylko czasami a wiele ludzi rozwodzi się zbyt pochopnie nawet nie próbując powalczyć o to dobro swoich dzieci. Czyli wiele osób zarówno matek jak i ojców nie potrafi jak dla mnie postawić te dzieciaki przed swoim osobistym szczęściem.

    Oczywiście to jest moje zdanie, tylko moje, wynika z własnych obserwacji i tylko tyle. Każdy ma swoje doświadczenia i dla mnie jasne jest, że nie napiszesz mi @solasi, że Wasza decyzja o rozwodzie była pochopna, że można było inaczej przynajmniej do czasu kiedy dziecko osiągnie zdolność do samodzielnej oceny tego co się stało w jego życiu.


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 16 marca 2021 - 20:07
    @solasi
    Zgadzam się jedynie z tym, że są tacy co potrafią się dogadać dla dzieci i wspólnie je wychowywać. To takie rodzyneczki w zakalcu.

    Da się żyć w związku uniezależniając swoje poczucie szczęścia od drugiej osoby i wychowywać dzieci w spokoju i atmosferze wzajemnej przyjaźni i zrozumienia. Nikt nie ma obowiązku zapewniać komuś szczęścia w małżeństwie wystarczy, że nie będzie zapewniać masy nieszczęść. Idąc Twoim tokiem rozumowania należałoby się rozstać w każdym przypadku kiedy nie odczuwa się szczęścia w swoim związku lub odczuwa się jakiś inny rodzaj dyskomfortu.
    Mając na uwadze dobro dzieci można po prostu w tym związku chcieć być i to wcale nie musi być przymus. Już pisałam wielokrotnie, że oczywiście z kimś kto jest dla nas przyjacielem a nie trucicielem. Tylko współpraca dwóch mądrych osób da pożądane wyniki.
    Order człowiek może na koniec wystawić sobie sam po co oczekiwać tego od innych? Można go sobie wystawić chociażby za odwagę do bronienia takich wartości jak odpowiedzialność wobec drugiego człowieka. Tylko, że to teraz takie nie modne, niewygodne no cóż ona znaczy w dzisiejszym czasie ta jakaś odpowiedzialność skoro nie zapewnia szczęścia? Jak nie zapewnia to do śmieci;-)

    Też stoję na stanowisku, że rozwód czasami to jedyne wyjście żeby ratować siebie czy dzieci ale uważam, że naprawdę tylko czasami a wiele ludzi rozwodzi się zbyt pochopnie nawet nie próbując powalczyć o to dobro swoich dzieci. Czyli wiele osób zarówno matek jak i ojców nie potrafi jak dla mnie postawić te dzieciaki przed swoim osobistym szczęściem.

    Oczywiście to jest moje zdanie, tylko moje, wynika z własnych obserwacji i tylko tyle. Każdy ma swoje doświadczenia i dla mnie jasne jest, że nie napiszesz mi @solasi, że Wasza decyzja o rozwodzie była pochopna, że można było inaczej przynajmniej do czasu kiedy dziecko osiągnie zdolność do samodzielnej oceny tego co się stało w jego życiu.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 16 marca 2021 - 20:11
    ~czwórka napisał:
    @solasi
    Zgadzam się jedynie z tym, że są tacy co potrafią się dogadać dla dzieci i wspólnie je wychowywać. To takie rodzyneczki w zakalcu.

    Da się żyć w związku uniezależniając swoje poczucie szczęścia od drugiej osoby i wychowywać dzieci w spokoju i atmosferze wzajemnej przyjaźni i zrozumienia. Nikt nie ma obowiązku zapewniać komuś szczęścia w małżeństwie wystarczy, że nie będzie zapewniać masy nieszczęść. Idąc Twoim tokiem rozumowania należałoby się rozstać w każdym przypadku kiedy nie odczuwa się szczęścia w swoim związku lub odczuwa się jakiś inny rodzaj dyskomfortu.
    Mając na uwadze dobro dzieci można po prostu w tym związku chcieć być i to wcale nie musi być przymus. Już pisałam wielokrotnie, że oczywiście z kimś kto jest dla nas przyjacielem a nie trucicielem. Tylko współpraca dwóch mądrych osób da pożądane wyniki.
    Order człowiek może na koniec wystawić sobie sam po co oczekiwać tego od innych? Można go sobie wystawić chociażby za odwagę do bronienia takich wartości jak odpowiedzialność wobec drugiego człowieka. Tylko, że to teraz takie nie modne, niewygodne no cóż ona znaczy w dzisiejszym czasie ta jakaś odpowiedzialność skoro nie zapewnia szczęścia? Jak nie zapewnia to do śmieci;-)

    Też stoję na stanowisku, że rozwód czasami to jedyne wyjście żeby ratować siebie czy dzieci ale uważam, że naprawdę tylko czasami a wiele ludzi rozwodzi się zbyt pochopnie nawet nie próbując powalczyć o to dobro swoich dzieci. Czyli wiele osób zarówno matek jak i ojców nie potrafi jak dla mnie postawić te dzieciaki przed swoim osobistym szczęściem.

    Oczywiście to jest moje zdanie, tylko moje, wynika z własnych obserwacji i tylko tyle. Każdy ma swoje doświadczenia i dla mnie jasne jest, że nie napiszesz mi @solasi, że Wasza decyzja o rozwodzie była pochopna, że można było inaczej przynajmniej do czasu kiedy dziecko osiągnie zdolność do samodzielnej oceny tego co się stało w jego życiu.


    Ajak mi @solasi napiszesz, że nic się takiego nie stało w życiu Twojego dziecka to ja się rozpłaczę, serio.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Najgłupsze ~Najgłupsze
    ~Najgłupsze
    Napisane 16 marca 2021 - 20:12
    ~Jednorożec napisał:


    Takich dwoje, o których piszesz nazywają się emeryci (...)

    W każdym innym przypadku jedno chce, a drugie nie.

    (...)

    Zatem namawianie do wspólnego zamieszkiwania uznaję za niehumanitarne dla jednej ze stron.


    Niekoniecznie - na i pewno nie "w każdym innym przypadku". To że Ty tak miałeś (jedno chce a drugie nie) , nie znaczy, że automatycznie jest to jakiś standard.

    Często jest tak, że oboje nie chcą... albo nawet ich RÓWNOLEGLE coś nawet jeszcze kręci fizycznie... ale całokształt jest na nie... więc sobie odpuszczają, bo w końcu nie są (w każdym razie nie tylko) zwierzętami - i relacja o jakiej wspomina @Robert1971 jest jak najbardziej możliwa - o ile faktycznie nie ma patologii i ciskania kurwami i talerzami na co dzień.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 16 marca 2021 - 20:49
    A jeżeli chodzi o moje osobiste doświadczenia w kwestii rozwodów to mądrzy mężczyźni zwrócili mi uwagę na pewne sprawy, otwierając mi oczy i pozbawiając złudzeń czy też wskazując na ową iluzoryczność szczęścia (za co dziękuję). I tego się będę trzymać bo mi to służy.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kwitnąca Wiśnia ~Kwitnąca Wiśnia
    ~Kwitnąca Wiśnia
    Napisane 16 marca 2021 - 21:40
    ~czwórka napisał:
    A jeżeli chodzi o moje osobiste doświadczenia w kwestii rozwodów to mądrzy mężczyźni zwrócili mi uwagę na pewne sprawy, otwierając mi oczy i pozbawiając złudzeń czy też wskazując na ową iluzoryczność szczęścia (za co dziękuję). I tego się będę trzymać bo mi to służy.


    Na jakie sprawy? Napisz proszę, jeśli możesz...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy