Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

życie po rozwodzie

Rozpoczęte przez ~arion, 05 lut 2018
  • avatar ~Star ~Star
    ~Star
    Napisane 15 marca 2021 - 10:07
    ~Kwitnąca napisał:
    ~Kwitnąca napisał:
    ~Star napisał:
    Ja odczytuje ostatni post @czwórki w ten sposób, że mężczyzna po rozwodzie ma święty spokój, a dzieci zostają przy matce i ona tego spokoju nie ma. Większość ojców po rozwodzie (pomijam powody rozstania) to są "weekendowi" ojcowie (niekoniecznie dlatego, że tego chcą). Spotykając się ze swoimi dziećmi kilka godzin w miesiącu, nie są w stanie nadrobić zaległości i wynagrodzić im swojej nieobecności w ich życiu na co dzień. Choćby nie wiem, jak kochali swoje dzieci i się starali, to nie mogą im dać tego, co najważniejsze, czyli swojego czasu i uwagi każdego dnia, a nie tylko w wyznaczone dni i godziny.


    Widać, że nie masz ani męża, ani dzieci.



    ... Ale wszystko przed Tobą :-)



    Aleś Ty zabawna :-D
    Widać, że nie znasz się na ludziach i za bardzo fantazjujesz w internecie :-) :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kwitnąca Wiśnia ~Kwitnąca Wiśnia
    ~Kwitnąca Wiśnia
    Napisane 15 marca 2021 - 10:10
    ~Star napisał:
    ~Kwitnąca napisał:
    ~Kwitnąca napisał:
    ~Star napisał:
    Ja odczytuje ostatni post @czwórki w ten sposób, że mężczyzna po rozwodzie ma święty spokój, a dzieci zostają przy matce i ona tego spokoju nie ma. Większość ojców po rozwodzie (pomijam powody rozstania) to są "weekendowi" ojcowie (niekoniecznie dlatego, że tego chcą). Spotykając się ze swoimi dziećmi kilka godzin w miesiącu, nie są w stanie nadrobić zaległości i wynagrodzić im swojej nieobecności w ich życiu na co dzień. Choćby nie wiem, jak kochali swoje dzieci i się starali, to nie mogą im dać tego, co najważniejsze, czyli swojego czasu i uwagi każdego dnia, a nie tylko w wyznaczone dni i godziny.


    Widać, że nie masz ani męża, ani dzieci.



    ... Ale wszystko przed Tobą :-)



    Aleś Ty zabawna :-D
    Widać, że nie znasz się na ludziach i za bardzo fantazjujesz w internecie :-) :-)


    I niech tak będzie ;-) :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 15 marca 2021 - 10:43
    ~Star napisał:
    mężczyzna po rozwodzie ma święty spokój, a dzieci zostają przy matce i ona tego spokoju nie ma. (...) to są "weekendowi" ojcowie (...). Spotykając się ze swoimi dziećmi kilka godzin w miesiącu, nie są w stanie nadrobić zaległości i wynagrodzić im swojej nieobecności w ich życiu na co dzień. Choćby nie wiem, jak kochali swoje dzieci i się starali, to nie mogą im dać tego, co najważniejsze, czyli swojego czasu i uwagi każdego dnia, a nie tylko w wyznaczone dni i godziny.

    No niestety taki jest koszt rozwodu - właśnie nasze dzieci płacą za niego najboleśniej.
    Bo... mamusia nie kochała już tatusia, bo tatuś nie kochał mamusi, bo... bo...
    Nie dogadali się i niewinne dzieci wszystko to biorą na swoje plecy.
    Wiem o tym doskonale.

    Ale gdyby tak nie zabrakło mądrości na pewnym etapie, dałoby się zrobić jak wielokrotnie sugerowałem i proponowałem mojej ex - jeszcze przed rozwodem:
    Traktujmy się nawzajem jak ludzie.
    Żyjmy przez te kilka lat razem na 'współlokatora'.
    Bądźmy wobec siebie nawzajem zwyczajnie i po prostu uczciwi.
    I... już nie jako ludzie w dobrym małżeństwie, a ludzie 'nie wrogowie' mieszkający pod jednym dachem, dociągnijmy tych kilka lat coby dzieci przeszły swoje burze hormonalne. Pomóżmy im i bądźmy z nimi - jeśli już nie ze sobą nawzajem...

    Nie !!!
    'Bo ma być tak, jak JA CHCĘ' - taka była riposta zarówno werbalna jak niewerbalna..
    A dzieci odczuły to najboleśniej.
    Niestety.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Marek ~Marek
    ~Marek
    Napisane 15 marca 2021 - 10:52
    Z dziećmi to zależy w jakim wieku był rozwód, jak daleko się mieszka, jakie relacje są z ex, jakie mają relację z obecnym partnerem.
    W praktyce w każdej relacji nie dajemy tak wiele czasu dzieciom jak nam się wydaje bo go sami nie mamy.
    Im dziecko starsze tym samo decyduje ile chce czasu spędzić z kim chce. Oprócz rodzica są dziadkowie, koledzy, chwila dla siebie.
    Jestem nawet skłonny napisać, że dzieciom od 7lat na pierwszym miejscu potrzebny jest dach nad głową, warunki do uczenia i bankomat. Dalej uwaga rodziców czyli jak trzeba to jesteś i czas. Za chwilę będzie obciach gdziekolwiek się ze starymi pokazać choćbyście stawali na rzęsach.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~solasi ~solasi
    ~solasi
    Napisane 15 marca 2021 - 11:08
    ~Robert1971 napisał:

    Ale gdyby tak nie zabrakło mądrości na pewnym etapie, dałoby się zrobić jak wielokrotnie sugerowałem i proponowałem mojej ex - jeszcze przed rozwodem:
    Traktujmy się nawzajem jak ludzie.
    Żyjmy przez te kilka lat razem na 'współlokatora'.
    Bądźmy wobec siebie nawzajem zwyczajnie i po prostu uczciwi.
    I... już nie jako ludzie w dobrym małżeństwie, a ludzie 'nie wrogowie' mieszkający pod jednym dachem, dociągnijmy tych kilka lat coby dzieci przeszły swoje burze hormonalne. Pomóżmy im i bądźmy z nimi - jeśli już nie ze sobą nawzajem...


    Robercie, no ja na taki układ na żadnym etapie mojego życia bym nie poszła- tego życia "na współlokatora". W mojej opinii, to nie byłoby dobre rozwiązanie ani dla dorosłych ani tym bardziej dla dzieci. Nie wiem, czy Ty to widzisz?
    A gdybyś tak się zastanowił i w drugą stronę spojrzał... Zobacz, wymieniasz plusy takiego układu (co oczywiście jest ważne)- głównie ze względu na dzieci. A gdybyś miał za zadanie wymienić minusy takiego układu- znalazł byś je?
    Myślę niestety, że wiele długoletnich małżeństw tak właśnie żyje, są już tylko współlokatorami. Ja bym tak i nie mogła, i nie chciała, i nie rekomenduję życia z partnerem "na współlokatora". A określenie to jest nawet bardzo ładne, choć smutne w swej istocie...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 15 marca 2021 - 11:10
    ~Marek napisał:
    dzieciom od 7lat na pierwszym miejscu potrzebny jest dach nad głową, warunki do uczenia i bankomat. Dalej uwaga rodziców czyli jak trzeba to jesteś i czas. Za chwilę będzie obciach gdziekolwiek się ze starymi pokazać

    Z drugą częścią poniekąd się zgodzę, ale z pierwszą już nie bardzo.

    Właśnie dzieci szkolne najbardziej chyba - a nastolatkowie szczególnie, potrzebują obojga rodziców i... stając się coraz bardziej świadome poszukują wzorców.

    Wiesz jak u mnie było?
    Syn (już prawie pełnoletni) z matką nie zgadzał się, bo ona zaczęła prezentować swoje - głupawe nowoczesne poglądy i wojował wojował, aż wywojował.
    Decyzją sądu miał być u niej, a jest u mnie.
    I o ile tam były same grubego kalibru problemy, tutaj spokojnie sobie żyje i rozwija się.
    Jest zadowolony z życia.

    Córka natomiast (młodsza od niego o dwa lata)...
    Poszła z nurtem matki i...
    Lepiej nie pisać co się tam dzieje, a ja wpływu nie mam kompletnie, bo jest nakręcona przeciwko mnie.
    Ot rozbieżność rozwoju wynikająca wprost ze zmiany światopoglądu matki w wieku około 40-stki.

    I to dowód na niesłuszność Twojego poglądu że dziecko potrzebuje tylko bankomatu - nieprawda.
    Ono potrzebuje wzorców, autorytetów, wsparcia.
    Gdy tego nie ma - wszystko się rozjeżdża i ucieka przez palce.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 15 marca 2021 - 11:23
    ~solasi napisał:
    Robercie, no ja na taki układ na żadnym etapie mojego życia bym nie poszła- tego życia "na współlokatora". W mojej opinii, to nie byłoby dobre rozwiązanie ani dla dorosłych ani tym bardziej dla dzieci. Nie wiem, czy Ty to widzisz?

    Nie dziwię się - dyskusje na ten temat już się tu przetaczały kilkukrotnie i wydźwięk zawsze był podobny.
    Panie twierdziły dokładnie to, co Ty piszesz - nie zgadzają się żyć 'na współlokatora'.
    Nawet jak chałupa duża i są ku temu warunki.
    Bo...?

    'Bo ona go nie kocha', a jak nie kocha, to potrafi być wobec niego zwykłą świnią i podłą żmiją - taka jest rzeczywistość.
    I to chyba jest jedyny minus tego układu.

    Gdy mieszka dwóch facetów pod jednym dachem, potrafią sobie uzgodnić to i owo, nie wchodzić sobie nawzajem w życie i wspólne przestrzenie traktować dosłownie jak wspólne. Poza tym mieć przestrzenie prywatne i sobie tam nawzajem nie włazić.

    W takiej post-małżeńskiej relacji m-k już tak być nie może.
    I nie dlatego, że on by tego nie zniósł.

    Dlatego że ONA by tego nie zniosła.
    Zapewniam Cię jednak, że to jak najbardziej wykonalne - wystarczy tylko powstrzymać nadmiar emocji na rzecz odpowiedzialności, uczciwości i obowiązkowości.

    ~solasi napisał:
    A gdybyś miał za zadanie wymienić minusy takiego układu- znalazł byś je?
    Myślę niestety, że wiele długoletnich małżeństw tak właśnie żyje, są już tylko współlokatorami. Ja bym tak i nie mogła, i nie chciała, i nie rekomenduję życia z partnerem "na współlokatora". A określenie to jest nawet bardzo ładne, choć smutne w swej istocie...

    Jest smutne - niestety - ale dla dobra dzieci da się - tylko jak wyżej wspomniałem, trzeba coś dla tych dzieci poświęcić.
    Tu lepiej poświęcić partnera i dzieci razem z nim dla...
    Własnego dobrostanu.
    I to jest jeszcze smutniejsze.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Star ~Star
    ~Star
    Napisane 15 marca 2021 - 11:52
    ~Kwitnąca napisał:
    ~Star napisał:
    ~Kwitnąca napisał:
    ~Kwitnąca napisał:
    ~Star napisał:
    Ja odczytuje ostatni post @czwórki w ten sposób, że mężczyzna po rozwodzie ma święty spokój, a dzieci zostają przy matce i ona tego spokoju nie ma. Większość ojców po rozwodzie (pomijam powody rozstania) to są "weekendowi" ojcowie (niekoniecznie dlatego, że tego chcą). Spotykając się ze swoimi dziećmi kilka godzin w miesiącu, nie są w stanie nadrobić zaległości i wynagrodzić im swojej nieobecności w ich życiu na co dzień. Choćby nie wiem, jak kochali swoje dzieci i się starali, to nie mogą im dać tego, co najważniejsze, czyli swojego czasu i uwagi każdego dnia, a nie tylko w wyznaczone dni i godziny.


    Widać, że nie masz ani męża, ani dzieci.



    ... Ale wszystko przed Tobą :-)



    Aleś Ty zabawna :-D
    Widać, że nie znasz się na ludziach i za bardzo fantazjujesz w internecie :-) :-)


    I niech tak będzie ;-) :-)



    Wyobraźnia to coś pięknego, cieszę się, że ją masz :-) Jeśli mogę Cię o coś prosić, to zmień "obiekt fantazji", moja skromna osoba nie zasługuje na tak duże Twoje zainteresowanie w każdym wątku. Niepotrzebnie się trudzisz i analizujesz wszystkie moje posty, próbując odkryć, jaką jestem osobą i dowiedzieć się, czy mam męża i dzieci, czy nie.

    Nieważnie kto pisze na forum, a co pisze.




    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Star ~Star
    ~Star
    Napisane 15 marca 2021 - 11:57
    ~Marek napisał:

    Jestem nawet skłonny napisać, że dzieciom od 7lat na pierwszym miejscu potrzebny jest dach nad głową, warunki do uczenia i bankomat.


    Dziecko w wieku 7 lat to jeszcze nie nastolatek i bardzo potrzebuje rodziców. Choć już coraz bardziej samodzielny, to jednak nie ugotuje obiadu i nie będzie siedział 24 h na dobę sam w domu, wymaga opieki. To jest początek nauki w szkole, bez pomocy rodziców przy lekcjach będzie miał zaległości. Wychowanie dziecka to ciężka praca każdego dnia, bankomat tego za Ciebie nie zrobi.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Marek ~Marek
    ~Marek
    Napisane 15 marca 2021 - 12:04
    ~Robert1971 napisał:
    [

    Właśnie dzieci szkolne najbardziej chyba - a nastolatkowie szczególnie, potrzebują obojga rodziców i... stając się coraz bardziej świadome poszukują wzorców.

    Wiesz jak u mnie było?
    Syn (już prawie pełnoletni) z matką nie zgadzał się, bo ona zaczęła prezentować swoje - głupawe nowoczesne poglądy i wojował wojował, aż wywojował.
    Decyzją sądu miał być u niej, a jest u mnie.
    I o ile tam były same grubego kalibru problemy, tutaj spokojnie sobie żyje i rozwija się.
    Jest zadowolony z życia.

    Córka natomiast (młodsza od niego o dwa lata)...
    Poszła z nurtem matki i...
    Lepiej nie pisać co się tam dzieje, a ja wpływu nie mam kompletnie, bo jest nakręcona przeciwko mnie.
    Ot rozbieżność rozwoju wynikająca wprost ze zmiany światopoglądu matki w wieku około 40-stki.

    I to dowód na niesłuszność Twojego poglądu że dziecko potrzebuje tylko bankomatu - nieprawda.
    Ono potrzebuje wzorców, autorytetów, wsparcia.
    Gdy tego nie ma - wszystko się rozjeżdża i ucieka przez palce.

    Mój pogląd jest do normalnych relacji z ex :)
    Moja ex matką polką nie jest, więc dramatu z nią nie ma. U Ciebie to dla mnie kobieta-abstrakcja bo coś mi się kojarzy czemu się rozwiodłeś.
    Ja ograniczeń w kontaktach nie mam, dzieci są kiedy chcą, choć właściwie są kiedy mogą. Ambitne są, zapisują się na zajęcia dodatkowe, realizują marzenia a my z ex stoimy na straży i wspomagamy je m.in finansowo.
    Gramy w piłkę ale do kina wolą iść z kolegami.

    Ja rozwodu nie żałuję, ex też nie. Nie wyszło, nasze dzieci też uczymy, że jak coś nie wyszło to nie znaczy że nie nadajemy się do niczego. Trzeba dać sobie szanse.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kwitnąca Wiśnia ~Kwitnąca Wiśnia
    ~Kwitnąca Wiśnia
    Napisane 15 marca 2021 - 18:30
    ~Star napisał:
    ~Kwitnąca napisał:
    ~Star napisał:
    ~Kwitnąca napisał:
    ~Kwitnąca napisał:
    ~Star napisał:
    Ja odczytuje ostatni post @czwórki w ten sposób, że mężczyzna po rozwodzie ma święty spokój, a dzieci zostają przy matce i ona tego spokoju nie ma. Większość ojców po rozwodzie (pomijam powody rozstania) to są "weekendowi" ojcowie (niekoniecznie dlatego, że tego chcą). Spotykając się ze swoimi dziećmi kilka godzin w miesiącu, nie są w stanie nadrobić zaległości i wynagrodzić im swojej nieobecności w ich życiu na co dzień. Choćby nie wiem, jak kochali swoje dzieci i się starali, to nie mogą im dać tego, co najważniejsze, czyli swojego czasu i uwagi każdego dnia, a nie tylko w wyznaczone dni i godziny.


    Widać, że nie masz ani męża, ani dzieci.



    ... Ale wszystko przed Tobą :-)



    Aleś Ty zabawna :-D
    Widać, że nie znasz się na ludziach i za bardzo fantazjujesz w internecie :-) :-)


    I niech tak będzie ;-) :-)



    Wyobraźnia to coś pięknego, cieszę się, że ją masz :-) Jeśli mogę Cię o coś prosić, to zmień "obiekt fantazji", moja skromna osoba nie zasługuje na tak duże Twoje zainteresowanie w każdym wątku. Niepotrzebnie się trudzisz i analizujesz wszystkie moje posty, próbując odkryć, jaką jestem osobą i dowiedzieć się, czy mam męża i dzieci, czy nie.

    Nieważnie kto pisze na forum, a co pisze.






    A Ty już to wiesz ;-)
    Nic nie próbuję i nic mnie nie trudzi :-) samo mi przychodzi, podobnie jak Robertowi pisanie długich postow ;-) Buziaki :*

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~arion ~arion
    ~arion
    Napisane 15 marca 2021 - 22:29
    no cóż, zdecydowanie zgadzam się z Robertem , ;) a nawet więcej bo myślę ,że można mieć po prostu fajne życie i być dobrym ,,współlokatorem" i niczego nie poświęcać prócz własnego ego ,,sześciolatka" tupiącego nóżką ,, ja chcę ,ja chcę"

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 15 marca 2021 - 22:51
    ~Robert1971 napisał:
    ~solasi napisał:
    Robercie, no ja na taki układ na żadnym etapie mojego życia bym nie poszła- tego życia "na współlokatora". W mojej opinii, to nie byłoby dobre rozwiązanie ani dla dorosłych ani tym bardziej dla dzieci. Nie wiem, czy Ty to widzisz?

    Nie dziwię się - dyskusje na ten temat już się tu przetaczały kilkukrotnie i wydźwięk zawsze był podobny.
    Panie twierdziły dokładnie to, co Ty piszesz - nie zgadzają się żyć 'na współlokatora'.
    Nawet jak chałupa duża i są ku temu warunki.
    Bo...?

    'Bo ona go nie kocha', a jak nie kocha, to potrafi być wobec niego zwykłą świnią i podłą żmiją - taka jest rzeczywistość.
    I to chyba jest jedyny minus tego układu.

    Gdy mieszka dwóch facetów pod jednym dachem, potrafią sobie uzgodnić to i owo, nie wchodzić sobie nawzajem w życie i wspólne przestrzenie traktować dosłownie jak wspólne. Poza tym mieć przestrzenie prywatne i sobie tam nawzajem nie włazić.

    W takiej post-małżeńskiej relacji m-k już tak być nie może.
    I nie dlatego, że on by tego nie zniósł.

    Dlatego że ONA by tego nie zniosła.
    Zapewniam Cię jednak, że to jak najbardziej wykonalne - wystarczy tylko powstrzymać nadmiar emocji na rzecz odpowiedzialności, uczciwości i obowiązkowości.

    ~solasi napisał:
    A gdybyś miał za zadanie wymienić minusy takiego układu- znalazł byś je?
    Myślę niestety, że wiele długoletnich małżeństw tak właśnie żyje, są już tylko współlokatorami. Ja bym tak i nie mogła, i nie chciała, i nie rekomenduję życia z partnerem "na współlokatora". A określenie to jest nawet bardzo ładne, choć smutne w swej istocie...

    Jest smutne - niestety - ale dla dobra dzieci da się - tylko jak wyżej wspomniałem, trzeba coś dla tych dzieci poświęcić.
    Tu lepiej poświęcić partnera i dzieci razem z nim dla...
    Własnego dobrostanu.
    I to jest jeszcze smutniejsze.

    Uważam podobnie jak Robert. Dorośli ludzie na poziomie dogadają się ze sobą jeżeli naprawdę mają na uwadze dobro dzieci. Nawet więcej, oni mogą postanowić być ze sobą i nadal odczuwać szczęście czy to razem ze sobą czy indywidualnie. Jest jeden warunek tak moim zdaniem, do tego potrzebny jest mądry partner, który myśli podobnie;-)

    Poza tym nie oszukujmy się ani alimenciarz ani stara baba z dziećmi (poza nielicznymi wyjątkami ludzi naprawdę majętnych) nie są atrakcyjni na rynku matrymonialnym. Dlatego tak czy siak jeżeli będzie się chciało mieć z kimś związek to trzeba się będzie jednak wysilić, energii w to włożyć pewnie całkiem sporo by se kogoś przygruchać a po co wysilać się tak wysilać dla obcego faceta jak można dla męża a nadmiar energii, która pozostanie (bo jednak swój chłop to jest znany i już się nie trzeba aż tak bardzo na nowo poznawać) wykorzystać na przykład na realizację własnych pasji?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Marek ~Marek
    ~Marek
    Napisane 16 marca 2021 - 08:15
    ~Star napisał:
    ~Marek napisał:

    Jestem nawet skłonny napisać, że dzieciom od 7lat na pierwszym miejscu potrzebny jest dach nad głową, warunki do uczenia i bankomat.


    Dziecko w wieku 7 lat to jeszcze nie nastolatek i bardzo potrzebuje rodziców. Choć już coraz bardziej samodzielny, to jednak nie ugotuje obiadu i nie będzie siedział 24 h na dobę sam w domu, wymaga opieki. To jest początek nauki w szkole, bez pomocy rodziców przy lekcjach będzie miał zaległości. Wychowanie dziecka to ciężka praca każdego dnia, bankomat tego za Ciebie nie zrobi.

    Dziecko niezależnie ile będzie miało lat zawsze będzie miało rodziców. Rozwód to nie rozwód z dzieckiem.
    Z ex w drugiej klasie podstawówki przeszło nam uczenie z dzieckiem, sąsiadka jest nauczycielką i temat ogarneła szybciej niż nam to zajmowało.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Star ~Star
    ~Star
    Napisane 16 marca 2021 - 08:49
    ~Marek napisał:
    ~Star napisał:
    ~Marek napisał:

    Jestem nawet skłonny napisać, że dzieciom od 7lat na pierwszym miejscu potrzebny jest dach nad głową, warunki do uczenia i bankomat.


    Dziecko w wieku 7 lat to jeszcze nie nastolatek i bardzo potrzebuje rodziców. Choć już coraz bardziej samodzielny, to jednak nie ugotuje obiadu i nie będzie siedział 24 h na dobę sam w domu, wymaga opieki. To jest początek nauki w szkole, bez pomocy rodziców przy lekcjach będzie miał zaległości. Wychowanie dziecka to ciężka praca każdego dnia, bankomat tego za Ciebie nie zrobi.

    Dziecko niezależnie ile będzie miało lat zawsze będzie miało rodziców. Rozwód to nie rozwód z dzieckiem.
    Z ex w drugiej klasie podstawówki przeszło nam uczenie z dzieckiem, sąsiadka jest nauczycielką i temat ogarneła szybciej niż nam to zajmowało.


    No tak najłatwiej, niech sąsiadka ogarnie temat a bankomat sąsiadce zapłaci. Bardzo to wygodne. Też bym tak chciała, ale żaden z moich sąsiadów nie jest nauczycielem :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 16 marca 2021 - 08:59
    ~Star napisał:
    No tak najłatwiej, niech sąsiadka ogarnie temat a bankomat sąsiadce zapłaci. Bardzo to wygodne. Też bym tak chciała, ale żaden z moich sąsiadów nie jest nauczycielem :-)

    Hmmm...
    A dlaczego uważasz, że wdrażanie w tematy szkoły rodzic wykona lepiej niż nauczycielka?
    Jasne - kontakt z dzieckiem to kontakt, ale poza tym nie każdy ma zdolności 'dydaktyczne' :-)

    Profesjonalista pewne rzeczy zrobi lepiej.
    Ojciec 'swój' czas może wtedy wykorzystać dużo korzystniej dla dziecka zamiast ślęczeć nad nim przy lekcjach i męczyć przy tym i siebie i dziecko - nie sądzisz? ;-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Star ~Star
    ~Star
    Napisane 16 marca 2021 - 09:28
    ~Robert1971 napisał:
    ~Star napisał:
    No tak najłatwiej, niech sąsiadka ogarnie temat a bankomat sąsiadce zapłaci. Bardzo to wygodne. Też bym tak chciała, ale żaden z moich sąsiadów nie jest nauczycielem :-)

    Hmmm...
    A dlaczego uważasz, że wdrażanie w tematy szkoły rodzic wykona lepiej niż nauczycielka?
    Jasne - kontakt z dzieckiem to kontakt, ale poza tym nie każdy ma zdolności 'dydaktyczne' :-)

    Profesjonalista pewne rzeczy zrobi lepiej.
    Ojciec 'swój' czas może wtedy wykorzystać dużo korzystniej dla dziecka zamiast ślęczeć nad nim przy lekcjach i męczyć przy tym i siebie i dziecko - nie sądzisz? ;-)



    Myślę Robert, że każdy w miarę "ogarnięty" rodzic poradzi sobie z materiałem na etapie edukacji wczesnoszkolnej :-) Wystarczy odrobina czasu, chęci i cierpliwości. Ja podobno tłumaczę lepiej niż pani w klasie, minęłam się z powołaniem :-D

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Marek ~Marek
    ~Marek
    Napisane 16 marca 2021 - 10:12
    To nie były duże pieniądze ani zmarnowane a ciekawe odrabianie lekcji zapunktowało na przyszłość i w kolejnych latach nie było problemu z uczeniem się. Do dnia dzisiejszego przychodzi nauczycielka angielskiego. Nieźle mówię po angielsku ale żeby dziecko uczyć to nawet się nie odważę.

    Załóżmy, że dziecko z nami odrabiało lekcje w 2 godziny, z nauczycielką już godzinę. Dzięki takiej godzinie dziennie miało czas na zajęcia dodatkowe, na które szło bo Asia i Karol chodzi. My się godziliśmy na zajęcia dodatkowe a dzieci nie zasypiały nam nad talerzem bo miały czas.

    Teoretycznie już po szkole dziecko powinno potrafić zrobić samo prace domową jako ćwiczenie.

    Pomijam tu wycinanki czy drzewo genealogiczne co rodzice nie mają z tym problemu.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 16 marca 2021 - 10:56
    ~Marek napisał:
    ~Star napisał:
    ~Marek napisał:

    Jestem nawet skłonny napisać, że dzieciom od 7lat na pierwszym miejscu potrzebny jest dach nad głową, warunki do uczenia i bankomat.


    Dziecko w wieku 7 lat to jeszcze nie nastolatek i bardzo potrzebuje rodziców. Choć już coraz bardziej samodzielny, to jednak nie ugotuje obiadu i nie będzie siedział 24 h na dobę sam w domu, wymaga opieki. To jest początek nauki w szkole, bez pomocy rodziców przy lekcjach będzie miał zaległości. Wychowanie dziecka to ciężka praca każdego dnia, bankomat tego za Ciebie nie zrobi.

    Dziecko niezależnie ile będzie miało lat zawsze będzie miało rodziców. Rozwód to nie rozwód z dzieckiem.
    Z ex w drugiej klasie podstawówki przeszło nam uczenie z dzieckiem, sąsiadka jest nauczycielką i temat ogarneła szybciej niż nam to zajmowało.

    Siejesz Marku szkodliwą propagandę zafałszowując prawdziwy obraz rodziny po rozwodzie. Rozwód to w większości przypadków rozdzielenie rodziców, zmiana miejsca zamieszkania dla jednego z nich i często utrata codziennego kontaktu z dzieckiem (jeżeli ojciec/matka byli rodzicem weekendowym to się zgadzam z tym, że po rozwodzie ten rodzic nadal ma szansę w weekendy wypełniać swoją rolę i dzieci być może mniej odczują stratę). Bardzo nieliczni ludzie potrafią dogadać się co do podziału opieki nad dzieckiem tak żeby każdy z rodziców miał duży wkład w wychowanie. Poza tym nowe związki rodziców rozwiedzionych bardzo wpływają i to często negatywnie (czas z gumy nie jest nie rozciąga się wedle życzenia) na sprawowanie opieki. Nowa partnerka/partner staje w konkury z dzieckiem/dziećmi o czas, uwagę i zaangażowanie. No chyba, że ktoś wybiera samotność aż dzieci się usamodzielnią i będą w stanie większość swoich problemów rozwiązywać samodzielnie (to może być dla wielu ludzi bardzo trudne - znam kilka kobiet które świadomie nie szukają partnerów aż się dzieci usamodzielnią).
    Rozumiem, że człowiek nie jest w stanie czasami wytrzymać ze swoim małżonkiem/małżonką i dla swojego dobra psychicznego, fizycznego musi uciec ze związku (czasami również dla dobra dzieci, zwłaszcza jak są kłótnie, wyzwiska, bójki ale to patologia i wydaje mi się, że każdy rozumie, że to nie jest środowisko przyjazne dla dzieci). Dla mnie w takim przypadku jest jasne, że trzeba ratować dzieci i się rozwieść bo rozwód to wybór mniejszego zła. Zawsze jednak zła. Nie kupuję tego szczęśliwego zakończenia jak to dzieciom jest dobrze po rozwodzie (oprócz przytoczonej patologicznej sytuacji bo wtedy naprawdę dzieciom jest lepiej jak nie czują ciągłego zagrożenia). Poczekaj jak dorosną i stworzą swoje własne związki (czy w ogóle będą potrafiły stworzyć trwały i satysfakcjonujący związek?) ocenisz wtedy sam, czy byłeś dobrym wzorem do naśladowania czy też nie. I nie twierdzę, że nie byłeś bo może jesteś najlepszym ojcem pod słońcem a jedynie poczekajmy z tym osądem co dla dzieci jest lepsze a co gorsze. Czas to zweryfikuje.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jednorożec ~Jednorożec
    ~Jednorożec
    Napisane 16 marca 2021 - 13:00
    Oboje siejecie szkodliwą propagandę. Zarówno w małżeństwie jak i po rozwodzie jest różnie z wkładem rodziców na nauczanie i opiekę nad dziećmi. Jeśli rodzice mają swoje bąbelki w dupie to nie ma znaczenia czy są razem. Zgodzę się jedynie z tym, że szkodliwe jest wciąganie pociech w walce rozwodowej, głównie przez matki i odcinanie się ojców od dzieci, gdy poznają nową kobietę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy