Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Przyjaciel płci przeciwnej

Rozpoczęte przez ~Zmęczony życiem , 11 sty 2020
  • avatar ~Bartek ~Bartek
    ~Bartek
    Napisane 17 stycznia 2020 - 20:48
    ~Izzi napisał:
    [

    Moim zdaniem bardzo niebezpieczne jest wytworzenie z kimś takiej więzi emocjonalnej, kiedy równocześnie pozostaje się w związku z inną osobą, to taka więź powinna być częścią związku właśnie. .

    bingo, jak nie mogę powiedzieć partnerce że mam problem z prostatą to po co mi taka kobieta.
    Jak będę chciał się poużalać że zakochałem się w innej to szybciej zwierzę się kumplowi niż kumpelce.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 17 stycznia 2020 - 21:13
    ~Bartek napisał:

    chyba za dużo myślisz, za mało działasz


    Całkiem prawdopodobne...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 17 stycznia 2020 - 21:33
    Zmęczony napisał:
    Wskaż choć jedną jedyną, która nie strzela focha. Jutro pakuję walizki i przyjeżdżam... Przecież właśnie dlatego, że nas to wkurza to robicie. Aby postawić na swoim. :)


    Było tu co najmniej dwóch takich, co to twierdzili, że Azjatki się nigdy nie obrażają... ;)

    A tak poważnie - jedna się obraża co chwila, druga tylko wtedy, jeśli mocno nabroisz.

    Jedna robi to "na chłodno" (chociaż... no nie wiem), druga dlatego, że alternatywą byłoby wydrapanie ci oczu. I tak po prostu "nie może" :)

    Tak mi się wydaje. Nie siedzę w głowie każdej kobiety.

    Ja się akurat uczyłam że "traktowanie ciszą" to jedna z gorszych odmian przemocy psychicznej - staram się tego nie robić.
    Chociaż, oczywiście - zdarzało mi się. :)
    "Wyjątkowa" nie jestem.

    ~Zmęczony napisał:
    A czy to nie jest tak, że jak się układa i niczego Ci nie brakuje to właśnie nie potrzebujesz przyjaciółki/przyjaciela?


    W fazie papużków nierozłączków na pewno, to i cały świat raczej istnieć nie musi ;)
    Potem...? Nie rezygnujesz raczej z przyjaciół tej samej płci, więc (jeśli to rzeczywiście czysto platoniczne) - dlaczego miałoby być inaczej w relacjach mieszanych?
    Grunt, żeby tą "najważniejszą" osobą był dla Ciebie zawsze partner.

    Jesteśmy istotami społecznymi... ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 17 stycznia 2020 - 22:36
    No dobra, ale kim jest przyjaciel? Uzupełnieniem tego czego nie ma lub nie robisz z partnerką lub partnerem. Faceci na piwo idą z facetami, najczęściej obgadywac swoje wredne kohabitantki. Kobiety na balety lub malowanie paznokci, obgadywac swoich rozleniwionych kohabitantow.

    Ale tu mamy układ, że robimy sobie z przyjaciela/przyjaciółki osobę, która jest dopelnieniem partnera/partnerki. Bo jesli nasza kohabitantka/kohabitant mają pewne cechy to po co nam taki sam przyjaciel?

    I płynąc do brzegu w tym wywodzie. Czy to nie jest tak, że w przyjaciółce/przyjacielu szukamy kogoś, kogo nie mamy na co dzień? Bo jeśli tak, to tylko prosimy się o romans...

    PS. Muszę zatem poznać jakąś Azjatkę. Skoro już dwóch tak twierdziło, to coś jest na rzeczy... ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 18 stycznia 2020 - 00:16
    ~Zmęczony napisał:
    No dobra, ale kim jest przyjaciel? Uzupełnieniem tego czego nie ma lub nie robisz z partnerką lub partnerem. Faceci na piwo idą z facetami, najczęściej obgadywac swoje wredne kohabitantki. Kobiety na balety lub malowanie paznokci, obgadywac swoich rozleniwionych kohabitantow.

    Ale tu mamy układ, że robimy sobie z przyjaciela/przyjaciółki osobę, która jest dopelnieniem partnera/partnerki. Bo jesli nasza kohabitantka/kohabitant mają pewne cechy to po co nam taki sam przyjaciel?

    I płynąc do brzegu w tym wywodzie. Czy to nie jest tak, że w przyjaciółce/przyjacielu szukamy kogoś, kogo nie mamy na co dzień? Bo jeśli tak, to tylko prosimy się o romans...


    To nie dopelnienie, ewentualnie odskocznia, inny pkt widzenia, inny poglad na sprawy przedstawione przez ciebie na podstawie subiektywnej twojej realcji.
    Czesto potwierdzenie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 18 stycznia 2020 - 03:30
    ~Zmęczony napisał:
    Przecież właśnie dlatego, że nas to wkurza to robicie. Aby postawić na swoim. :)

    Z jednej strony tak - z całą pewnością.

    Jednak jakoś te granice trzeba w związku wyznaczać :-).

    Ty się wkurwisz i pięścią w stół walniesz jak ona przegnie - ona wie, że coś jednak za dużo sobie pozwoliła.
    Ona... jak trochę za bardzo przegiąłeś, walnie focha.

    Ja sobie myślę - już nie taki młody jestem :-) - że te ich fochy, o ile są stosowane w sposób rozsądny, mogą mieć konstruktywne znaczenie.

    Gorzej gdy ona zachowuje się jak smarkata nastolatka i copochwila się burmuszy i nie wiesz w sumie o co znowu się obrazi...
    To i umarłego by z butów wyrwało.

    Ot moja pani z początku stroiła fochy nie wiedzieć o co, ale jej wprost powiedziałem, że takie zachowanie jest dla mnie robieniem durnia nie tylko ze mnie... głównie z siebie samej.
    Pomogło.

    Teraz stara się fochów nie stroić i robi to tylko w konkretnych sytuacjach - gdy i ja wiem, że przegiąłem i moje tego typu wyskoki poskutkują fatalnymi konsekwencjami.

    Po prostu wie, kiedy może sobie pozwolić na focha - mądrze tym zarządza, nie idzie na żywioł.
    Wtedy to ma sens :-).

    Zmęczony napisał:

    A czy to nie jest tak, że jak się układa i niczego Ci nie brakuje to właśnie nie potrzebujesz przyjaciółki/przyjaciela?

    Chyba to dość śmiałe stwierdzenie.

    Rozumiem, że można być papużką nierozłączką i wtedy niczego nam już do szczęścia i pełnego życia nie potrzeba.
    Jednak nasze życie nie tylko do związku się ogranicza.

    Ot rozwijamy się w hobby i tam spotykamy osobę płci przeciwnej - interesująca, ciekawa osobowość.

    Razem z nią pilotujemy szybowiec, ona robi to świetnie, uczymy się od niej, bo ma to i owo w temacie - żona tego szybowca z Tobą nie pilotuje.
    Rozwijamy się zawodowo - spotkaliśmy kobietę, która jest miła, otwarta na nas - ale nie erotycznie. Uczymy się od siebie nawzajem, pomagamy sobie, dążymy do wspólnego celu - realizujemy razem jakieś projekty, rozwijamy wspólny biznes itd. Z żoną tego nie robisz, bo ona pracuje w innej branży i gdzie indziej.
    Politycznie, religijnie, naukowo czy na jakiejkolwiek innej płaszczyźnie gdzie współdziałamy - zawsze możemy spotkać kogoś i może to być akurat kobieta.
    Mamy z nią nie współpracować i się nie zaprzyjaźnić tylko dlatego, że to kobieta? :-)
    Byłoby to niedorzeczne.

    Pewnie, że nie mamy tego wszystkiego w swoim związku, bo nasza partnerka nie śpiewa, nie interesuje się sportem, czy czym tam jeszcze. My natomiast jesteśmy aktywnym śpiewakiem w chórze, gitarzystą w zespole, skoczkiem na linie... itd.

    Współpracując z kobietą nie musimy tworzyć relacji erotycznej - tę mamy w naszym związku.

    Poza związkiem realizujemy wszelkie dziedziny których on nam nie zapewnia - po prostu ;-).

    Nie możemy przecież oczekiwać od partnerki, że będzie miała takie same pasje, zainteresowania, zawód i wszelkie aktywności jak my sami.
    Nie o to chyba chodzi (?)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Bartek ~Bartek
    ~Bartek
    Napisane 18 stycznia 2020 - 07:30
    To co Robert napisał dla mnie jest koleżeństwem.

    Dla mnie przyjaciel to osoba dobra, szczera. Gdy powiesz jej coś, wysłucha, doradzi, nie wyśmieje, nie powie dalej. Chcesz spędzać z tą osobą czas nie dlatego, że coś potrafi tylko daje Ci to radość bhośbyśsam tego nie lubił ale dziś umówiliście się na rowery/balet. Gdy będzie Ci źle zauważy bez twojego ogłoszenia całemu światu na fb. Gdy będziesz spadać pociągnie w górę a przynajmniej złapie za rękę i litanie Ci odprawi a Ty jeszcze podziękujesz.
    Jak będzie Ci się chciało przy takiej osobie żyć to wtedy sam odczujesz kim jest przyjaciel.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 18 stycznia 2020 - 12:09
    Zgadzam się z Bartoszem. Robert piszesz o zwykłym koleżeństwie i współpracy. To inna sfera.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 18 stycznia 2020 - 12:32
    Jedno dopełnienie: przyjaźń jest pełna, gdy istnieje wzajemność. A zatem i Ty jesteś w stanie zrobić i robisz co najmniej bez poczucia przymusu dla przyjaciela to, co on dla Ciebie.
    Jedno sprostowanie: przebywanie w towarzystwie przyjaciela nie musi być nieustanne; nie musi być dzieleniem wspólnego życia; nie jest tego pragnieniem. To już domena partnerstwa i związku. Paradoksalnie: życie własnymi osobnymi życiami pozwala na uczciwy obiektywizm w ocenie sytuacji, w radzeniu w potrzebie. Płynąca z przyjaźni uważność pozwala zbudować zaufanie i zachować jednocześnie wolność wyborów i dróg i jej wartość. Przyjaciel nie żyje swojego życia za przyjaciela. Przyjaciel jest. Sobą i w potrzebie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 18 stycznia 2020 - 12:47
    ~Zmęczony napisał:
    Zgadzam się z Bartoszem. Robert piszesz o zwykłym koleżeństwie i współpracy. To inna sfera.

    Nie...
    Każda przyjaźń rozwija się na bazie czegoś.

    Może być tak, że masz kumpla ze szkoły - bo...
    Ano rozumieliście się, mieliście wspólne zainteresowania, słuchaliście tych samych płyt, chodziliście na te same wagary...
    Potem to przetrwało i dalej znajomość kontynuujecie - coś Was spoiło.
    Mieliście podobne problemy, podobnie przebiegała Wasza ścieżka zawodowa, zawody miłosne i takie tam...
    Mieliście wspólny mianownik - to się zaprzyjaźniliście, zaczęliście przy piwku się sobie zwierzać i po miesiącach, latach , uznaliście że wasza więź jest na tyle silna, że można to nazwać przyjaźnią.
    Macie jakieś wspólne tajemnice, wspólne przedsięwzięcia, razem dzielicie jakieś tam troski i się wspieracie.
    Staliście się przyjaciółmi, a po latach możecie powiedzieć, że jesteście dobrymi przyjaciółmi.

    Gdy spotykasz kogoś w aeroklubie, na cotygodniowej siatkówce, siłowni, czy nawet w pracy i zawiązuje się między Wami nić porozumienia, jesteście kolegami, ale stajecie na dobrej drodze do rozwinięcia przyjaźni o ile zajdą sprzyjające czynniki.
    Zawsze jakaś płaszczyzna spotkań i kontaktów jest.

    Gdy jednak nie zaiskrzy między Wami, nic nie będzie ze zbliżenia - mało to kumpli mamy z różnych środowisk, z którymi tylko patrzymy by się nie spotykać ponadto co konieczne?

    W opisywanych powyżej przypadkach uprościłem - jasne.

    A co gdy ta kumpela od szybowców okazuje się fajna i wykazuje empatię, nie jest plotkarą, okazuje umiarkowane zainteresowanie Tobą, a przy tym jest taktowna, miła i... w związku z innym facetem?
    Fascynuje Cię przy tym swoim podejściem do hobby, osobowością, zaurocza Cię, ale nie w sensie erotycznym :-)...

    Ty też jesteś w związku z kobietą i Twoja relacja erotyczna jest zaspokojona - nie potrzebujesz kochać piętnastu lasek na raz, bo masz tę jedną.

    Spotkałeś jednak fajną koleżankę, która pasuje do Twoich niezaspokojonych potrzeb w zakresie hobby.
    To co... nie może wywiązać się między Wami przyjaźń? 8-).

    Dla mnie będzie to zdrowsza przyjaźń, niż ta na bazie fascynacji erotycznej.

    Możesz ją podziwiać jako fachowca, osobowość, nawet jako kobietę (nie w sensie obiektu pożądania) i wcale nie musicie wylądować w łóżku, bo bazą Waszej bliskości nie jest pierwiastek erotyczny.

    Według mnie to jak najbardziej możliwe. :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Izzi ~Izzi
    ~Izzi
    Napisane 18 stycznia 2020 - 12:59
    ~Zmęczony napisał:
    No dobra, ale kim jest przyjaciel? Uzupełnieniem tego czego nie ma lub nie robisz z partnerką lub partnerem. Faceci na piwo idą z facetami, najczęściej obgadywac swoje wredne kohabitantki. Kobiety na balety lub malowanie paznokci, obgadywac swoich rozleniwionych kohabitantow.

    Ale tu mamy układ, że robimy sobie z przyjaciela/przyjaciółki osobę, która jest dopelnieniem partnera/partnerki. Bo jesli nasza kohabitantka/kohabitant mają pewne cechy to po co nam taki sam przyjaciel?

    I płynąc do brzegu w tym wywodzie. Czy to nie jest tak, że w przyjaciółce/przyjacielu szukamy kogoś, kogo nie mamy na co dzień? Bo jeśli tak, to tylko prosimy się o romans...


    W konsekwencji o zdradę, może nawet i rozbicie dotychczasowego związku.
    Zauważ jedną rzecz. Piszesz o przyjacielu w kontekście dopełnienia partnera / partnerki, czyli pewnego rodzaju substytutu, co do niespełnionych oczekiwań ze strony dotychczasowego partnera, tym kim dla nas jest, a dokładnie tym kim dla nas nie jest. I to jest jak zaproszenie trzeciej osoby do związku. Swoisty rodzaj poligamii, tylko tyle że na poziomie potrzeb duchowych.
    Każdy związek z drugą osobą opiera się o zasadę, że jesteśmy z kimś mimo jego wad i niedociągnięć, nie ma osób idealnych. Albo akceptujemy kogoś za zalety a mimo wad, albo nie. Uzupełnianie sobie partnera przyjaźnią w takim znaczeniu o jakiej piszesz jest rodzajem emocjonalnej zdrady.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 20 stycznia 2020 - 04:47
    ~Zmęczony napisał:
    No dobra, ale kim jest przyjaciel? Uzupełnieniem tego czego nie ma lub nie robisz z partnerką lub partnerem.
    (...)
    Ale tu mamy układ, że robimy sobie z przyjaciela/przyjaciółki osobę, która jest dopelnieniem partnera/partnerki. Bo jesli nasza kohabitantka/kohabitant mają pewne cechy to po co nam taki sam przyjaciel?
    (...)
    Czy to nie jest tak, że w przyjaciółce/przyjacielu szukamy kogoś, kogo nie mamy na co dzień? Bo jeśli tak, to tylko prosimy się o romans...


    ~Izzi napisał:

    W konsekwencji o zdradę, może nawet i rozbicie dotychczasowego związku.
    Zauważ jedną rzecz. Piszesz o przyjacielu w kontekście dopełnienia partnera / partnerki, czyli pewnego rodzaju substytutu, co do niespełnionych oczekiwań ze strony dotychczasowego partnera, tym kim dla nas jest, a dokładnie tym kim dla nas nie jest. I to jest jak zaproszenie trzeciej osoby do związku. Swoisty rodzaj poligamii, tylko tyle że na poziomie potrzeb duchowych.
    Każdy związek z drugą osobą opiera się o zasadę, że jesteśmy z kimś mimo jego wad i niedociągnięć, nie ma osób idealnych. Albo akceptujemy kogoś za zalety a mimo wad, albo nie. Uzupełnianie sobie partnera przyjaźnią w takim znaczeniu o jakiej piszesz jest rodzajem emocjonalnej zdrady.


    Jakiś rozdźwięk tu widzę między tym, co piszecie, a zwykłym życiem.

    Wynika z Waszych dywagacji, że partnerka powinna zaspakajać wszystkie potrzeba partnera, a te których nie zaspakaja powinny po wsze czasy nie być zaspokojone, bo będzie to zdrada emocjonalna.
    To dla mnie absurd.

    Taki układ dobry jest dla nastolatków, ewentualnie w małżeństwie podczas miesiące miodowego.
    Po piętnastu, czy dwudziestu pięciu latach we dwoje, takie podejście do drugiego człowieka jest zwykłym znęcaniem się nad nim :-).

    Przecież nie ma dwóch osób z dokładnie takimi samymi potrzebami.
    Potrzeby o podtekście erotycznym - jak najbardziej realizujemy w związku z osobą z którą żyjemy (mąż/żona, partner/partnerka).

    Jednak potrzeby związane z jakoś tam pojętym rozwojem osobistym, zawodowym, hobby, pasje, wreszcie zwykłe potrzeby towarzyskie...
    No wybaczcie - nie da się wisieć na jednej osobie przez całe życie :-). Kogoś tam trzeba sobie poszukać i chociaż ze dwie, trzy osoby warto byłoby mieć.
    Osoby bliskie - przyjaciół.

    Nikt nie powiedział, że przyjacielem nie może być osoba płci przeciwnej. Chodzi w końcu o to, czego nie daje nam nasz partner/ka.
    Skoro on/ona zapewnia mam erotyzm i zwykłą życiową bliskość, to ktoś 'trzeci' bez problemu może być dla nas doskonałym wsparciem - powiedzmy w laboratorium naukowym przy badaniach nad... (...), po prostu w realizowaniu tego, czego z żoną nie da się zrealizować.

    Przecież gdy po latach okaże się, że żona nie będzie ze mną studiować i się doktoryzować, a mam na studiach koleżankę z którą się zaprzyjaźniłem, to już muszę żonę zostawić, a związać z przyjaciółką ze studiów...?
    Nie dam przecież rady z żoną roztrząsać zaawansowanych problemów technologicznych/naukowych a potrzebuję kogoś do tego.

    Czy mam się z żoną, którą kocham rozwieźć tylko dlatego, że nie podziela moich zainteresowań...?
    No litości :-).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 20 stycznia 2020 - 06:59
    ~Robert1971 napisał:

    Jakiś rozdźwięk tu widzę między tym, co piszecie, a zwykłym życiem.

    Wynika z Waszych dywagacji, że partnerka powinna zaspakajać wszystkie potrzeba partnera, a te których nie zaspakaja powinny po wsze czasy nie być zaspokojone, bo będzie to zdrada emocjonalna.
    To dla mnie absurd.

    Taki układ dobry jest dla nastolatków, ewentualnie w małżeństwie podczas miesiące miodowego.
    Po piętnastu, czy dwudziestu pięciu latach we dwoje, takie podejście do drugiego człowieka jest zwykłym znęcaniem się nad nim :-).

    Przecież nie ma dwóch osób z dokładnie takimi samymi potrzebami.
    Potrzeby o podtekście erotycznym - jak najbardziej realizujemy w związku z osobą z którą żyjemy (mąż/żona, partner/partnerka).

    Jednak potrzeby związane z jakoś tam pojętym rozwojem osobistym, zawodowym, hobby, pasje, wreszcie zwykłe potrzeby towarzyskie...
    No wybaczcie - nie da się wisieć na jednej osobie przez całe życie :-). Kogoś tam trzeba sobie poszukać i chociaż ze dwie, trzy osoby warto byłoby mieć.
    Osoby bliskie - przyjaciół.

    Nikt nie powiedział, że przyjacielem nie może być osoba płci przeciwnej. Chodzi w końcu o to, czego nie daje nam nasz partner/ka.
    Skoro on/ona zapewnia mam erotyzm i zwykłą życiową bliskość, to ktoś 'trzeci' bez problemu może być dla nas doskonałym wsparciem - powiedzmy w laboratorium naukowym przy badaniach nad... (...), po prostu w realizowaniu tego, czego z żoną nie da się zrealizować.

    Przecież gdy po latach okaże się, że żona nie będzie ze mną studiować i się doktoryzować, a mam na studiach koleżankę z którą się zaprzyjaźniłem, to już muszę żonę zostawić, a związać z przyjaciółką ze studiów...?
    Nie dam przecież rady z żoną roztrząsać zaawansowanych problemów technologicznych/naukowych a potrzebuję kogoś do tego.

    Czy mam się z żoną, którą kocham rozwieźć tylko dlatego, że nie podziela moich zainteresowań...?
    No litości :-).


    Robert, rozumiem że masz taką przyjaciółkę skoro bronisz tematu jak niepodległości. Nie oceniam. Ważne, aby była piękna, młoda, inteligentna i wiła się w pościeli jak boa. ;)

    Myślę, że największy rozdźwięk chyba tkwi w definicji, bo to co piszesz można ogarnąć w kategorii znajomości, a nie przyjaźni. Ale nawet jeśli, zakładając niechętnie, ale jednak, że się zgodzę z Twoimi twierdzeniami to widzę tu dużą nieścisłość.

    Mianowicie czym różni się zapewnianie rozwoju osobistego, zawodowego, hobby, pasje, wreszcie zwykłe potrzeby towarzyskie od seksu, który wyłączyłeś z tego zbioru? A co jeśli parterka spełnia wszystkie wcześniejsze, a seksu jednak nie, bo ma na ten przykład znacząco mniejsze potrzeby? Powiedzmy, że wystarczy jej raz na kwartał, na mojżesza przy zgaszonym świetle. Czy to już nie ma znamion znęcania? Bo wg mnie ma i to znacząco większego niż wszystkie wczesniejsze potrzeby razem wzięte. A czy to oznacza, że masz ją zostawić, skoro macie dzieci, lubicie ze sobą przebywać, rozmawiać, dzielicie pasje itd.? Przeca jak dzieci podrosną i na starość to będzie to dużo ważniejsze od seksu, bo zwyczajnie przestanie Ci stawać.

    Trochę popadasz w kobiecą argumentację jakby to zdrada była czymś gorszym od wiecznych fochów, sztorcowania i wyśmiewania się z męża przy ludziach, kupczenia seksem bądź koncesjonowanie go czy wreszcie pasożytnictwo. Moim zdaniem nie jest. Samo włożenie kutasa i inną kobietę nie nie powoduje, że jest to coś gorszego lub bardziej karygodnego. Oczywiście jeśli nie masz tego czego oczekujesz i pragniesz.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 20 stycznia 2020 - 08:16
    ~Zmęczony napisał:

    Mianowicie czym różni się zapewnianie rozwoju osobistego, zawodowego, hobby, pasje, wreszcie zwykłe potrzeby towarzyskie od seksu, który wyłączyłeś z tego zbioru? A co jeśli parterka spełnia wszystkie wcześniejsze, a seksu jednak nie, bo ma na ten przykład znacząco mniejsze potrzeby? Powiedzmy, że wystarczy jej raz na kwartał, na mojżesza przy zgaszonym świetle. Czy to już nie ma znamion znęcania?

    Jasne - permanentne odmawianie seksu w związku erotycznym jest znęcaniem się w najczystszej postaci - szczególnie, że na te 'walory' jest bezwzględny monopol (przynajmniej oficjalnie ;-))

    Jak w erotycznym związku zaczyna brakować erotyki to jaka ma być podstawa dalszego jego trwania?

    Można zejść na poziom wspólnej pasji, hobby, zainteresowań, sposobów spędzania czasu, czy... rozwijania się zawodowego, naukowego, religijnego, czy innego 'filozoficznego'...
    Ale tu spadamy ze statusu związku (erotycznego) właśnie do przyjaźni - o ile się jeszcze lubimy.

    Erotyka erotyką, ale coś tam człowiek powinien jednak robić oprócz dupczenia raz do pięć razy w tygodniu ;-) i popijania w międzyczasie piwka.

    Nie bronię jak niepodległości swojego stanowiska odnośnie przyjaźni faceta z kobietą.
    Dla mnie przyjaźń realizuje różne potrzeby człowieka na pewnym poziomie bliskości, a erotyzm jest relacją bardziej intymną od przyjaźni, choć można pozostawać w relacji erotycznej, a być raczej daleko od siebie mentalnie i emocjonalnie.
    Tyle, że taki związek ma już z górki, a panie nawet określają to jako brak związku :-).

    Życie nie jest jednoosiowe i czarno-białe - to już zdążyłem zauważyć ;-P.

    Dla mnie jasne jest, że możliwa jest przyjaźń m-k bez pierwiastka erotycznego - potrafię to jakoś oddzielić.
    Może coś ze mną jest 'nie tak'?
    Nie wiem hehe...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 20 stycznia 2020 - 16:54
    Może, a może Twoja przyjaciółka nie odważyła się jeszcze zaciągnąć Cię do łóżka. Bo to, że na nią lecisz to nawet ja widzę.

    Strzeż się pociągu. :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aga S. ~Aga S.
    ~Aga S.
    Napisane 20 stycznia 2020 - 21:55
    ~Zmęczony napisał:
    Może, a może Twoja przyjaciółka nie odważyła się jeszcze zaciągnąć Cię do łóżka. Bo to, że na nią lecisz to nawet ja widzę.

    Strzeż się pociągu. :)


    Tak, strzeż się Robercie z rocznika 1971 a na wszelki wypadek codziennie czosnek wpier... to będziesz bezpieczny.

    Zmęczony, serio?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 20 stycznia 2020 - 22:11
    ~Aga napisał:
    ~Zmęczony napisał:
    Może, a może Twoja przyjaciółka nie odważyła się jeszcze zaciągnąć Cię do łóżka. Bo to, że na nią lecisz to nawet ja widzę.

    Strzeż się pociągu. :)


    Tak, strzeż się Robercie z rocznika 1971 a na wszelki wypadek codziennie czosnek wpier... to będziesz bezpieczny.

    Zmęczony, serio?


    Agnieszko, czosnek to naturalny antybiotyk, zabezpiecza przed infekcjami, wampirami i kochankami. Na 100% żadna niewiasta po jego codziennej kuracji czosnkiem nie będzie chciała z nim wchodzić w tango. Serio.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Izzi ~Izzi
    ~Izzi
    Napisane 20 stycznia 2020 - 22:23
    ~Robert1971 napisał:
    ~Zmęczony napisał:
    No dobra, ale kim jest przyjaciel? Uzupełnieniem tego czego nie ma lub nie robisz z partnerką lub partnerem.
    (...)
    Ale tu mamy układ, że robimy sobie z przyjaciela/przyjaciółki osobę, która jest dopelnieniem partnera/partnerki. Bo jesli nasza kohabitantka/kohabitant mają pewne cechy to po co nam taki sam przyjaciel?
    (...)
    Czy to nie jest tak, że w przyjaciółce/przyjacielu szukamy kogoś, kogo nie mamy na co dzień? Bo jeśli tak, to tylko prosimy się o romans...


    ~Izzi napisał:

    W konsekwencji o zdradę, może nawet i rozbicie dotychczasowego związku.
    Zauważ jedną rzecz. Piszesz o przyjacielu w kontekście dopełnienia partnera / partnerki, czyli pewnego rodzaju substytutu, co do niespełnionych oczekiwań ze strony dotychczasowego partnera, tym kim dla nas jest, a dokładnie tym kim dla nas nie jest. I to jest jak zaproszenie trzeciej osoby do związku. Swoisty rodzaj poligamii, tylko tyle że na poziomie potrzeb duchowych.
    Każdy związek z drugą osobą opiera się o zasadę, że jesteśmy z kimś mimo jego wad i niedociągnięć, nie ma osób idealnych. Albo akceptujemy kogoś za zalety a mimo wad, albo nie. Uzupełnianie sobie partnera przyjaźnią w takim znaczeniu o jakiej piszesz jest rodzajem emocjonalnej zdrady.


    Jakiś rozdźwięk tu widzę między tym, co piszecie, a zwykłym życiem.

    Wynika z Waszych dywagacji, że partnerka powinna zaspakajać wszystkie potrzeba partnera, a te których nie zaspakaja powinny po wsze czasy nie być zaspokojone, bo będzie to zdrada emocjonalna.
    To dla mnie absurd.

    Taki układ dobry jest dla nastolatków, ewentualnie w małżeństwie podczas miesiące miodowego.
    Po piętnastu, czy dwudziestu pięciu latach we dwoje, takie podejście do drugiego człowieka jest zwykłym znęcaniem się nad nim :-).

    Przecież nie ma dwóch osób z dokładnie takimi samymi potrzebami.
    Potrzeby o podtekście erotycznym - jak najbardziej realizujemy w związku z osobą z którą żyjemy (mąż/żona, partner/partnerka).

    Jednak potrzeby związane z jakoś tam pojętym rozwojem osobistym, zawodowym, hobby, pasje, wreszcie zwykłe potrzeby towarzyskie...
    No wybaczcie - nie da się wisieć na jednej osobie przez całe życie :-). Kogoś tam trzeba sobie poszukać i chociaż ze dwie, trzy osoby warto byłoby mieć.
    Osoby bliskie - przyjaciół.

    Nikt nie powiedział, że przyjacielem nie może być osoba płci przeciwnej. Chodzi w końcu o to, czego nie daje nam nasz partner/ka.
    Skoro on/ona zapewnia mam erotyzm i zwykłą życiową bliskość, to ktoś 'trzeci' bez problemu może być dla nas doskonałym wsparciem - powiedzmy w laboratorium naukowym przy badaniach nad... (...), po prostu w realizowaniu tego, czego z żoną nie da się zrealizować.

    Przecież gdy po latach okaże się, że żona nie będzie ze mną studiować i się doktoryzować, a mam na studiach koleżankę z którą się zaprzyjaźniłem, to już muszę żonę zostawić, a związać z przyjaciółką ze studiów...?
    Nie dam przecież rady z żoną roztrząsać zaawansowanych problemów technologicznych/naukowych a potrzebuję kogoś do tego.

    Czy mam się z żoną, którą kocham rozwieźć tylko dlatego, że nie podziela moich zainteresowań...?
    No litości :-).


    My piszemy o czymś zupełnie innym.
    Oczywiście że partner nigdy nie zaspokoi wszystkich naszych potrzeb, i wbrew temu co twierdzisz, nikt tu nie twierdzi że tak ma być. Wprost przeciwnie. Właśnie dlatego że partner nie jest lekiem na całe zło przyjaźnie o jakich pisz @Zmęczony, o ile dobrze rozumiem o co mu chodzi, mogą być tak niebezpieczne dla stabilności emocjonalnej związku.
    Ty @Robert piszesz o czymś, co jest przyjaźnią w wymiarze kumplowstwa.

    A tu chodzi o przyjaźń która zaspokajając określone potrzeby utrzymywana jest na poziomie zażyłości i intymności emocjonalnej.
    Takiej, która powoduje że to nie partner/partnerka jest dla nas ostoją, opoką czy czymś w tym rodzaju.

    Czy wiesz, że najtrwalsze związki oparte są właśnie na przyjaźni. Czymś co pozostaje obok fizyczności i wspólnej lodówki.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 21 stycznia 2020 - 06:06
    ~Izzi napisał:

    Ty @Robert piszesz o czymś, co jest przyjaźnią w wymiarze kumplowstwa.

    A tu chodzi o przyjaźń która zaspokajając określone potrzeby utrzymywana jest na poziomie zażyłości i intymności emocjonalnej.
    Takiej, która powoduje że to nie partner/partnerka jest dla nas ostoją, opoką czy czymś w tym rodzaju.

    Czy wiesz, że najtrwalsze związki oparte są właśnie na przyjaźni. Czymś co pozostaje obok fizyczności i wspólnej lodówki.

    Wiem o tym doskonale :-) i nawet z własnego doświadczenia.
    Śmiem twierdzić nawet, że związek dwojga ludzi - ten erotyczny - bez przyjaźni jest związkiem pustym.

    Trudność polega na tym, że żeby dobrze się działo w tym erotycznym związku, musimy odpowiednio tę relację rozgrywać. Gdy posuniemy się za daleko w szczerości - staniemy się miękką fają, gdy znowu za bardzo będziemy 'twardzi' związek przybierze formę teatru.
    Nie jest to prosta sprawa - ale da się.

    Sama przyjaźń w wymiarze kumplowskim jednak, nie musi oznaczać braku przyjaźni, czy przyjaźni o mniejszej wartości.

    Jasne, że i przyjaźń może mieć swoją głębię i można być przyjaciółmi o dużej zażyłości, albo można mieć takich plastikowych przyjaciół, z którymi tylko na wódeczkę się spotykamy.
    Takie przyjaźnie z reguły nie wytrzymują prób czasu i życia, bo tych ludzi łączy coś bardzo błahego, a w chwilach próby się wszystko rozpada.

    Co jednak gdy zawiązuje się przyjaźń na bazie jakichś konkretnych działań, projektów, przedsięwzięć rozpisanych na długie lata i... ludzie oprócz wspólnej działalności i czynności z tym związanych, zaczynają sobie ufać, mogą na siebie liczyć i rozszerza się to na coraz więcej dziedzin życia?

    Wcale nie musi tu dochodzić do wzajemnego pożądania fizycznego.

    Taka przyjaźń może być nawet fajna, bo ta przyjaciółka - nie jako obiekt seksualny - może być doskonałym poligonem i próbnikiem jak należy zachowywać się w stosunku do płci przeciwnej w danej sytuacji.
    Wtedy można ją spytać o to i owo, bez żenady, bez obawy, że potraktuje Cię jak miękką faję...
    Można spytać o to jak np. kobieta zareaguje na takie, czy owakie posunięcie - ona powie raczej obiektywnie.
    Jako partnerka seksualna zachowałaby się inaczej.
    Jako przyjaciółka bez erotyki, będzie po prostu bezstronna.
    Taka osoba czasem jest bezcenna ;-).
    Partnerkę - w związku erotycznym - nie o wszystko powinno się pytać ;-).

    Naprawdę nic zdrożnego w zaprzyjaźnieniu się z kobietą nie widzę i nie jest to dla mnie kłopotliwa sytuacja...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Gość69 ~Gość69
    ~Gość69
    Napisane 21 stycznia 2020 - 10:24

    Partnerkę - w związku erotycznym - nie o wszystko powinno się pytać ;-).

    Robert...Dlaczego??? Czyż związek nie polega na wzajemnym zaufaniu,zrozumieniu i wsparciu? Mówieniu sobie o wszystkim,dosłownie o wszystkim ?
    Kobieta w domu ma być tylko do sprzątania,gotowania i wychowywania dzieci?
    A na boku kochanica i przyjaciolka? Bo kochanica w jednym ciele z przyjaciółką to już rzadki przypadek na planecie.



    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy