Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Zamiast oświadczyn rozstanie

Rozpoczęte przez ~Marta, 15 lut 2021
  • avatar ~Marta ~Marta
    ~Marta
    Napisane 15 lutego 2021 - 02:35
    Co o tym wszystkim myślicie?
    Nie obrażę się, jeśli ktoś napisze, że jestem głupia i naiwna, ale dla miłości wiele się zrobi...
    Poznałam Piotrka ponad 3 lata temu, miał 33 lata, mieszkał z rodzicami, na samym początku znajomości uprzedził, że ma niskie libido, ale uznałam, że to jakiś żart. Wyznał też, że ma stany depresyjne, poza tym ma chorobę lokomocyjną przez którą nie może jeździć komunikacją. Przyjeżdżał do mnie na weekendy co 2 tygodnie, zawsze go odbierałam od pociągu a potem zawoziłam na dworzec, czasem go woziłam do samego domu, 200 km ode mnie. Zawsze dbałam o to, żeby było co jeść, zawsze gotowałam obiady, starałam się wymyślać atrakcje, żeby fajnie spędzać czas. Na początku związku wynajęłam mieszkanie, na które mnie nie stać z myślą, że niedługo się przeprowadzi i odciąży finansowo. Było kilka terminów jego przeprowadzki, niby składał w pracy wypowiedzenia, ale zawsze nie był dobry czas, więc wydłużałam termin i przekładałam, a on niby składał wypowiedzenia i je wycofywał, nigdy nie czuł potrzeby się usprawiedliwić czy przeprosić. Nie chciałam w takim wieku być w związku na odległość. Chciałam szybko się poznawać i weryfikować, żeby nie tracić czasu. Nadal przyjeżdżał co 2 tygodnie, po 30-stce czułam się jak nastolatka w szczeniackim niepoważnym związku. W łóżku jak się dobierałam, zawsze słyszałam "nie mam ochoty", a kiedy już coś mi robił to na odwal się i nawet nie patrzył, też się całował jakby to robił z łaski. A jestem ładną i atrakcyjną kobietą. Do pobytów weekendowych się nie dokładał, ani do paliwa, ani do jedzenia, ani do rachunków, a kwiatka dostałam zaledwie dwa razy przez ponad 3 lata. Jak wyjeżdzaliśmy na wakacje zawsze go woziłam, wszędzie zresztą bo on nienawidził prowadzić auta. Bardzo często obiecywał i nigdy nie dotrzymywał obietnic, rzucał słowa na wiatr, nigdy nie potrafiłam mu wierzyć, ale czasem się nabierałam na piękne obietnice. O problemach nie potrafił rozmawiać, jak zaczynałam rozmowę na trudne tematy to się irytował i zamiatał pod dywan, tak jakby wszystko było w porządku a ja wymyślam. Rzekomej depresji nie leczył (ja nigdy po nim nie widziałam żadnych objawów), zerowego libido też nie leczył. Kiedyś wspomniał, że byłe dziewczyny od niego odchodziły bo chciały się bzykać, a on nie chciał. Po 2 latach związku już miał się przeprowadzać do mnie, uwierzyłam, że wreszcie to nastąpi po tylu obietnicach, jak nadszedł ten czas to mnie zostawił. Potem odzywałam się, zabiegałam, stawałam na rzęsach, żeby do siebie wrócić. Zaczął znów przyjeżdżać ale oficjalnie w związku byliśmy znowu po kilku miesiącach, przyjeżdżał, zachowywaliśmy się jak w związku, ale oficjalnie to nie był związek bo na to nie pozwalał. Nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha, nigdy też nie zaprosił mnie do siebie, nie przedstawił rodzicom. Jego znajomych też nie poznałam. Każde święta spędzałam sama bo on nie mógł odjechać od rodziców bo podobno by się obrazili. Minęło 3 lata związku, bardzo męczyło i irytowało mnie to, że nic się nie zmienia, nie posuwa do przodu. Niby wspominał o zamieszkaniu razem, oświadczynach, ślubie, wspólnych dzieciach, kupnie na spółkę samochodu, ale nic nie wynikało z tego. Po ponad 3 latach związku ja w rozmowach zaczęłam stawiać sprawę na ostrzu noża, wóz albo przewóz, umówiliśmy się na konkretny dzień na rozmowę o nas, o naszej przyszłości, żeby postanowić co dalej. Miał przyjechać, ale nie przyjechał tego dnia, wysłał maila, w którym ze mną zerwał. A ja się łudziłam, że się oświadczy..... W mailu napisał, że nie myśli o małżeństwie i o dzieciach. Nie jestem w stanie tego zrozumieć, skoro się nie myśli o tym, żeby się ustatkować to po co zabiera się komuś tyle cennych lat z życia, tym bardziej w takim wieku, kiedy kobiecie tyka zegar biologiczny. On ma teraz 37 lat i nadal mieszka z rodzicami. Ja od razu po przeczytaniu maila go zablokowałam, nie odzywam się, nie kusi mnie ale tęsknię, myślę, nie potrafię się odkochać. Z tego co napisał w mailu wynika, że zostawił nam furtkę otwartą, że może jeszcze się poskleja. Nie wiem co mam robić, nie potrafię sobie postanowić, że to definitywny koniec, że nigdy już się nie odezwę. Czuję się oszukana, czuję, że straciłam mnóstwo cennego czasu, jestem na niego zła, że mi mydlił oczy, robił nadzieję, ale jeszcze kocham niestety i nie potrafię przestać kochać. Nigdy nie czułam się bezpieczna, nigdy nie wiedziałam na czym stoję i czego się spodziewać. Nie daję sobie rady, minęło 1,5 miesiąca od rozstania i mam wrażenie, że z każdym dniem zamiast lepiej to jest gorzej :(

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kwitnąca Wiśnia ~Kwitnąca Wiśnia
    ~Kwitnąca Wiśnia
    Napisane 15 lutego 2021 - 07:18
    Powiadasz, że nie chciałaś marnować czasu...
    Ciesz się, że się nie wprowadził i że tylko tyle zmarnowałaś czasu z jego powodu. Dobra wiadomość jest taka, że teraz to może być Ci tylko lepiej. :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 15 lutego 2021 - 07:28
    Marta...
    Sama sobie napisałaś i nikt nie musi Ci już pisać jaka jesteś.
    Jak to czytam, to widzę, że chłopakowi się narzucałaś po prostu i nie wiem w sumie co w nim widziałaś.
    Pozbieraj się i poszukaj wartościowego faceta, bo ten 'Piotrek', to taki mamin-synek i niewiele raczej z niego będzie, chyba że mamuśkę złapie.
    Jednak skoro on nawet seksu nie chce, to po co mu kobieta? :-)))
    Daj sobie z nim spokój, bo to faktyczna strata czasu do której sama dopuściłaś i...
    Jeszcze łudzisz się, że skoro przez 3 (?) lata nic sensownego się nie wykluło, to kolejne przy tym samym sposobie rozumowania i działania coś nowego przyniosą?
    Nie łudziłbym się...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Star ~Star
    ~Star
    Napisane 15 lutego 2021 - 08:12
    Marta na pewno nie jesteś głupia, ale za to bardzo naiwna. Byłaś z facetem 3 lata, a tak naprawdę nic o nim nie wiesz. Nigdy u niego nie byłaś, nie poznałaś jego rodziny ani przyjaciół, wszystkie święta spędzaliście oddzielnie. Trochę to dziwne, nie uważasz? Może on wcale nie jest tym, za kogo się podaje? Z Twojej opowieści wynika, że to Ty cały czas dbałaś o niego i zabiegałaś, a on nawet nigdy nie powiedział Ci, że Cię kocha. Naprawdę chcialabyś stworzyc rodzinę z kimś, kto nie dotrzymuje obietnic, rzuca słowa na wiatr i nie potrafi rozmawiać o problemach? Twój ukochany ma 37 lat, nadal mieszka z rodzicami i powiedział Ci wprost, że nie jest gotowy na małżeństwo. Moim zdaniem albo jest oszustem, albo to typowy Piotruś Pan, który ucieka przed dojrzałością, uchyla się od wszelkich obowiązków i nie potrafi podjąć żadnej decyzji.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jednorożec zdumiony ~Jednorożec zdumiony
    ~Jednorożec zdumiony
    Napisane 15 lutego 2021 - 08:16
    Chwilunia, żebym dobrze zrozumiał...

    1. Jesteś ładną i atrakcyjną kobietą.
    2. Od 3 lat uganiasz się za jakimś mamisynkiem szukającym w Tobie matki.
    3. Wynajmujesz mieszkanie, płacisz za wszystko, a w zamian nie dostajesz nawet badylka, nie wspominając o prezentach.
    4. Wozisz go jak synka, bo aviomarinek nie działa, albo za daleko do apteki.
    5. Musisz się prosić o seks.
    6. A mimo to go kochasz i rozpaczasz, że Cię zostawił.

    Dziewczyno, z tego co piszesz to wystarczy, że on zrobi jeden mały kroczek, a Ty będziesz się za nim uganiała kolejne 3 lata. Albo nie piszesz całej prawdy i tego co z Tobą jest nie tak, albo jesteś szalenie naiwna ze zbyt niską samooceną. To się w ogóle nie klei. Każdy facet chciałby mieć taką kobietę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kwitnąca Wiśnia ~Kwitnąca Wiśnia
    ~Kwitnąca Wiśnia
    Napisane 15 lutego 2021 - 09:40
    ~Jednorożec napisał:
    Chwilunia, żebym dobrze zrozumiał...

    1. Jesteś ładną i atrakcyjną kobietą.
    2. Od 3 lat uganiasz się za jakimś mamisynkiem szukającym w Tobie matki.
    3. Wynajmujesz mieszkanie, płacisz za wszystko, a w zamian nie dostajesz nawet badylka, nie wspominając o prezentach.
    4. Wozisz go jak synka, bo aviomarinek nie działa, albo za daleko do apteki.
    5. Musisz się prosić o seks.
    6. A mimo to go kochasz i rozpaczasz, że Cię zostawił.

    Dziewczyno, z tego co piszesz to wystarczy, że on zrobi jeden mały kroczek, a Ty będziesz się za nim uganiała kolejne 3 lata. Albo nie piszesz całej prawdy i tego co z Tobą jest nie tak, albo jesteś szalenie naiwna ze zbyt niską samooceną. To się w ogóle nie klei. Każdy facet chciałby mieć taką kobietę.


    :-)
    Przeczytawszy punkt 5. przez chwilę byłam przekonana, że podkreślasz istotę braku z punktu 3.

    ... badylek ;-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jednorozec z badylkiem ~Jednorozec z badylkiem
    ~Jednorozec z badylkiem
    Napisane 15 lutego 2021 - 11:40
    ~Kwitnąca napisał:
    ~Jednorożec napisał:
    Chwilunia, żebym dobrze zrozumiał...

    1. Jesteś ładną i atrakcyjną kobietą.
    2. Od 3 lat uganiasz się za jakimś mamisynkiem szukającym w Tobie matki.
    3. Wynajmujesz mieszkanie, płacisz za wszystko, a w zamian nie dostajesz nawet badylka, nie wspominając o prezentach.
    4. Wozisz go jak synka, bo aviomarinek nie działa, albo za daleko do apteki.
    5. Musisz się prosić o seks.
    6. A mimo to go kochasz i rozpaczasz, że Cię zostawił.

    Dziewczyno, z tego co piszesz to wystarczy, że on zrobi jeden mały kroczek, a Ty będziesz się za nim uganiała kolejne 3 lata. Albo nie piszesz całej prawdy i tego co z Tobą jest nie tak, albo jesteś szalenie naiwna ze zbyt niską samooceną. To się w ogóle nie klei. Każdy facet chciałby mieć taką kobietę.


    :-)
    Przeczytawszy punkt 5. przez chwilę byłam przekonana, że podkreślasz istotę braku z punktu 3.

    ... badylek ;-)


    https://m.youtube.com/watch?v=DqBuIaa2-_s

    ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Marta ~Marta
    ~Marta
    Napisane 15 lutego 2021 - 13:43
    ~Robert1971 nie, nie narzucałam się, bo gdybym tak robiła to wydzwaniałabym kilka razy dziennie, kontrolowałabym, wprosiłabym się do niego bez zaproszenia, a tak nie robiłam.
    Też nie uważam, żebym się uganiała za nim, jak to napisał Jednorożec.
    Myślę, że dawałam wystarczająco wolności, może nawet za dużo. Nie wymuszałam, żeby spędzał ze mną święta, nie obrażałam się, nie strzelałam focha. Wszystko co napisałam jest prawdą, mogłabym napisać dużo więcej ze szczegółami, ale wtedy powstałby elaborat.
    Tak, wiem, że jestem naiwna. Ktoś zapytał co ze mną jest nie tak... Nie mam jakiegoś mega niskiego poczucia własnej wartości bo jestem ładna, wykształcona i względnie zaradna. Mój problem polega na tym, że jak pokocham to jestem za dobra, staram się, dbam o tę osobę, ale nigdy nie jest to doceniane. Wiem, że zawsze pokochuje niewłaściwych facetów. Chodzi o to, że ja sama mam barierę cielesności, której nie udałoby mi się przełamać z kimś, kto mi się nie podoba, dlatego jak już ktogoś takiego poznam, pokocham, to jest mi bardzo trudno odejść nawet kiedy czuję się nieszczęśliwa i samotna w związku. Może się łudzę, że jak będę dobra, będę dbać i się starać, to że wreszcie mnie ktoś pokocha. Jeszcze nigdy w życiu od nikogo nie usłyszałam słów "kocham cię". Ja doskonale o tym wiem, że nie do końca fair jest mówienie, że zabrał mi ponad 3 lata z życia, bo równie dobrze mogłam odejść sama, dużo wcześniej. Chodzi o to, że jeśli chodzi o sprawy toksycznych związków to ja jestem tępa, bo niby nie jestem ślepa i głucha, widzę, że dzieje się źle i rozumowo, czysto rozsądkowo ja to wiem, że powinnam jak najszybciej się wymiksować, ale potrzebuję niezliczoną liczbę dowodów, żeby uwierzyć, że coś nie ma przyszłości i sensu. Czytam mnóstwo psychologicznych książek i artykułów w poszukiwaniu odpowiedzi. W zasadzie dzięki książce "Mężczyźni, którzy nie potrafią kochać" o fobii przed bliskością, zaangażowaniem i trwałym związkiem, już wszystko wiem, bo cała książka to był opis zachowań Piotrka. Tak jakby ktoś go znał i napisał o nim książkę. Teraz czytam o mizoginistach, też sporo pasuje do Piotrka. Ale w dalszym ciągu to dla mnie za mało. Musiałabym chyba chodzić na jakąś grupę wsparcia, gdzie ludzie mają podobne doświadczenia i musieliby mi tłuc do głowy, że choćbym stawała na rzęsach to nic z tego by nie wyszło. Ja nie rozpaczam jakoś wielce, nie wpadłam w depresję po rozstaniu, ale po prostu kocham i jest mi trudno. Ja to wiem, że jak wreszcie przestanę kochać to wtedy sobie na trzeźwo pomyślę "Boże, jak ja mogłam być z takim człowiekiem" i może nawet poczuję do niego jakąś litość i będzie mi go żal z powodu jego ludzkiej nędzy. Ktoś tu wspomniał właśnie o miłości. Ja jestem idealistką, według mnie nie kocha się za coś, kocha się pomimo wszystko, dlatego łatwo mi pokochać kogoś, na kogo inna by machnęła ręką po pierwszym spotkaniu. Ale to nie jest tak, że co chwila się zakochuję i pokochuję. Właśnie uważam, że bardzo trudno jest mi zainteresować się kimś i pokochać, dlatego jak się już wydarzy to nie potrafię zrezygnować, tyle, że zawsze jest to miłość jednostronna. Wiem, że szybciej można się odkochać jak się nie ma kontaktu. Mnie nie kusi, żeby się do niego odezwać, ale kusi, żeby go odblokować i dać mu szansę odezwania się do mnie. Niby pisał w mailu, że chce się przyjaźnić, nie wiem na ile to prawda a na ile wyświechtany slogan. W każdym razie jak na razie mu pokazuję, że nie można zjeść ciastko i mieć ciastko. W mailu napisał, że poszedł na terapię, ale nie wiem, czy można mu w to wierzyć. Jeśli to prawda to nie wiem, czy naprawią go na tyle, żeby coś zrozumiał. Chodzi o to, że jeśli nic miałoby się nie zmienić, to wiem, że nawet jak wejdzie w kolejny związek to będzie to wyglądało jak ze mną, w sensie z jego strony, no chyba, że trafi na jakąś materialistkę, która od razu go kopnie w 4 litery. Natomiast w wyniku terapii zaczął nadawać się do życia i zwiąże się z inną, którą pokocha, to myślę, że będę zazdrosna.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jednorożec z badylkiem ~Jednorożec z badylkiem
    ~Jednorożec z badylkiem
    Napisane 15 lutego 2021 - 14:03
    Droga Marto, posłuchaj kilku rad od starego wilka.

    Po pierwsze to unikaj ludzi z problemami z psychiką i na psychotropach, a niewątpliwie Piotruś na takiego osobnika został wymalowany przez Ciebie. Może to okropne, ale życie z taką osobą jest ciężkie i pełne wyrzeczeń, a nikt Ci za to medalu nie przyzna.

    Po wtóre, miłość jest jak sraczka i przychodzi znienacka. Fakt, że nie poznałaś odpowiedniego osobnika płci odmiennej nie oznacza, że to Twoja wina albo że to niemożliwe.

    I po ostatnie. Moim zdaniem masz problemy z własną wartością, bo takiego ancymona trza było pogonić lata temu. Nie szkoda Ci życia na matkowanie komuś, kto przed czterdziestką mieszka z mamusią?

    Głowa do góry. Świat jest pełen samców, a jak dobrze poszukasz to i znajdziesz prawdziwego faceta co Ci drzwi otworzy, badylka w zębach wręczy i na rękach nosił będzie. Przeca z tym Piotrusiem to nie będziesz szczęśliwa, no chyba, że pójdzie na terapię do @Raza, a to i tak nie da 100% gwarancji uleczenia pacjenta. Szkoda czasu, a zegar tyka...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~FDR ~FDR
    ~FDR
    Napisane 15 lutego 2021 - 14:17
    Marta, zapomnij o nim bo on nic nie wart, przemaluj mieszkanie, pozamieniaj firanki meble, byle nic ci o nim nie przypominalo, to dzieciuch, skoro w wieku 33 lat jest dzieciuchem, to nigdy nie dorosnie do zwiazku

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~40+ ~40+
    ~40+
    Napisane 15 lutego 2021 - 15:16
    Ty sama sobie zmarnowałaś te trzy lata życia organizując sobie w, dla mnie przedziwny wręcz sposób, coś co dla Ciebie było związkiem. Wybacz mi bezpośredniość, ale to, co opisujesz to nawet nie jest iluzja związku a jakaś kpina, parodia związku. Piszesz, że tyka Ci zegar biologiczny. Owszem, czas płynie i ten tykający zegar odbiera Ci resztki normalności sprowadzając do tworzenia karykatury związku z kimś, kto chyba o związkach ma jeszcze bardziej teoretyczne pojęcie niż Ty.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~otis ~otis
    ~otis
    Napisane 15 lutego 2021 - 17:34
    Powinnaś szczerze z nim porozmawiać. Rozstanie na pewien czas czasami przynosi dobre efekty.Zadaj mu kuczowe pytania które Ciebie dręczą.
    Od odpowiedzi na nie uwarunkuj swoje ostateczne decyzje. Jest szansa że coś do niego dotarło ale równie dobrze może być tak że dorosły chłop mieszkający z matką to niestety stracone lata dla Ciebie.

    Trzymam kciuki

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Marta ~Marta
    ~Marta
    Napisane 15 lutego 2021 - 18:06
    Mnie właśnie chodzi o bezpośredniość, potrzebuję, żeby ktoś mną potrząsnął. Ja wiem, ż nigdy nie miałam wzorca dobrego małżeństwa, nie znam ludzi, którzy mają dobre relacje, od których można się uczyć, naśladować, niemniej jednak zawsze chciałam uczynić mój związek poważnym, z prawdziwego zdarzenia, starałam się, wymagałam, chciałam rozmawiać. Nie mam z tym problemu, wyznaję zasadę, że nie ma relacji bez konwersacji, zawsze chciałam rozmawiać, rozwiązywać problemy, ale z tej drugiej strony za każdym razem napotykałam na mur, więc ostatecznie się poddawałam i toczyło się, a może po prostu wypalało bo mnie samej ten związek odbierał energię życiową. Starałam się wspierać, szukałam mu tutaj pracy, ale nawet nigdy nie wysłał cv.
    Wiem, że możecie mnie postrzegać jako pustaka, który patrzy tylko na wygląd. Ale po prostu ja mam straszny problem z cielesnością, żeby pozwolić się dotknąć, więc wchodzę w związek z ludźmi, którzy mi się bardzo podobają, żeby nie było tej mojej blokady, a jeśli ten aspekt jest spełniony, a w innych jest coś nie tak, to się łudzę, że wpłynę na człowieka, że może się zmieni, choć nigdy to się nie udaje. Jestem po kilku związkach, 3 poważnych w tym zerwane zaręczyny. Żaden z moich ex nie nadawał się do życia. Ale z byłym narzeczonym łatwo było mi zerwać bo zrobił mi takie świństwo, że odkochałam się w sekundę. A teraz nie było tego obucha w łeb, żeby się natychmiast odkochać. A poza tym jest różnica pomiędzy porzuceniem a byciem porzuconym. Zastanawiam mnie jedno, z kimkolwiek rozmawiam o Piotrku, o tym jak wyglądał ten związek to wszyscy bez względu na płeć piszą i mówią to samo, że kawał chu**, a czy on sam nie jest tego świadomy, czy można myśleć o sobie tak bardzo dobrze, że jest się w porządku, w momencie kiedy inni już na podstawie krótkiej relacji myślą coś zupełnie innego? No znając Piotrka to on nie ma sobie nic do zarzucenia. Nie postrzegałby siebie jako tego, który ciągle brał a nic nie dawał od siebie. Wiem, że bardzo drążę ale nie rozumiem co taki człowiek ma w głowie i w sercu. Kilka lat temu po rozpadzie związku z alkoholikiem przeczytałam chyba wszystkie książki o alkoholizmie, żeby go lepiej zrozumieć i szybciej się pogodzić. Prawda jest taka, że przez 6 lat nie pozbierałam się a tu doszedł kolejny osobnik, z którego muszę się wyleczyć. Czasem myślę, że nikt mnie nie pokocha, że już nic dobrego mnie w życiu nie spotka, dlatego nie potrafię odpuścić jeśli kocham, tyle, że jednostronna miłość to za mało, ale gdybym ja nie kochała to zawracałabym komuś doopy przez ponad 3 lata. Tego nie rozumiem. Nie rozumiem też po co on szukał dziewczyny, skoro nie zależało mu na założeniu rodziny i po co obiecywał ślub, dziecko... A może po prostu on jest niezrównoważony psychicznie...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Moni ~Moni
    ~Moni
    Napisane 15 lutego 2021 - 18:46
    Marta, bierz nogi za pas i to szybko. Instynkt samozachowawczy ci tego nie podpowiada?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Marta ~Marta
    ~Marta
    Napisane 15 lutego 2021 - 19:21
    Ja po prostu chyba jestem za tępa. Gdyby ktoś mi dał 100 % gwarancję, że tacy ludzie się nie zmieniają, że nie ma szans, żeby taki człowiek pokochał kogokolwiek, żeby z kimkolwiek stworzył zdrowy, satysfakcjonujący związek, że taki człowiek do końca życia będzie sam, to byłoby mi łatwiej. Nie zastanawiałabym się, czy z kimś kręci, czy kogoś już ma po mnie, po prostu byłabym zazdrosna, że człowiek, którego kocham układa sobie życie z inną. Czy jak ktoś jest niedojrzały, boi się życia i odpowiedzialności, nie ma planów w życiu i celów, zero ambicji, wegetuje a nie żyje, to oznacza, że nigdy się nie zmieni, nawet jak będzie miał 5 dych na karku? Przecież ludzie prędzej czy później jednak dojrzewają i mają potrzebę ustatkowania się, zaczynają czuć potrzebę związać się z kimś na stałe bo być samemu na dłuższą metę to nic fajnego... Nie rozumiem też jego rodziców, dlaczego nie wykopią z domu 37-letniego syna, który nie dokłada się do rachunków ani jedzenia, całą wypłatę ma dla siebie. Zawsze mnie to wkurzało, że non stop kupował sobie drogie ubrania i gadżety a mi nawet złamanego kwiatka, na tyle co się poświęcałam i starałam. Nie znam jego rodziców ale też dziwi mnie to, że nigdy nie powiedzieli, żeby zaprosił mnie do siebie, że oni nie chcieli mnie poznać przez 3 lata. Czasem po niego wyjeżdżałam albo odwoziłam, to nigdy nawet nie pozwolił zaparkować przed swoim blokiem tylko zawsze kilkaset metrów dalej. Nie wiem, może się mnie wstydził, a może coś przede mną ukrywał. Bardzo dużo myślę i analizuję, przypominam sobie różne sytuacje z czasu trwania związku. Nic nie jestem w stanie zrozumieć, ani jego ani jego rodziców. Gdybym ja miała syna to w 18 urodziny wykopałabym z domu, ostatecznie po skończeniu studiów. A może tylko ja tak uważam, że mieszkanie z rodzicami po 30-stce działa na wszystkich destrukcyjnie i nie jest zdrowe a raczej to zakrawa na patologię?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jednorożec z badylkiem ~Jednorożec z badylkiem
    ~Jednorożec z badylkiem
    Napisane 15 lutego 2021 - 19:31
    @Marta ja na Twoim miejscu zablokowałbym dziada i nigdy więcej bym z nim nie rozmawiał. Toż to jebany bluszcz, który jest samolubnym, egoistycznym biorcą. Nie dostałaś od niego nic. Nawet jakbyś znalazła mu pracę to by go wyjebali, bo mu się nic nie chce. Wszak to mamusia za niego wszystko przez 40 lat robiła. Pewnie pupcie też mu jeszcze podciera.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jednorożec z badylkiem ~Jednorożec z badylkiem
    ~Jednorożec z badylkiem
    Napisane 15 lutego 2021 - 19:33
    ~Marta napisał:
    Ja po prostu chyba jestem za tępa. Gdyby ktoś mi dał 100 % gwarancję, że tacy ludzie się nie zmieniają, że nie ma szans, żeby taki człowiek pokochał kogokolwiek, żeby z kimkolwiek stworzył zdrowy, satysfakcjonujący związek, że taki człowiek do końca życia będzie sam, to byłoby mi łatwiej. Nie zastanawiałabym się, czy z kimś kręci, czy kogoś już ma po mnie, po prostu byłabym zazdrosna, że człowiek, którego kocham układa sobie życie z inną. Czy jak ktoś jest niedojrzały, boi się życia i odpowiedzialności, nie ma planów w życiu i celów, zero ambicji, wegetuje a nie żyje, to oznacza, że nigdy się nie zmieni, nawet jak będzie miał 5 dych na karku? Przecież ludzie prędzej czy później jednak dojrzewają i mają potrzebę ustatkowania się, zaczynają czuć potrzebę związać się z kimś na stałe bo być samemu na dłuższą metę to nic fajnego... Nie rozumiem też jego rodziców, dlaczego nie wykopią z domu 37-letniego syna, który nie dokłada się do rachunków ani jedzenia, całą wypłatę ma dla siebie. Zawsze mnie to wkurzało, że non stop kupował sobie drogie ubrania i gadżety a mi nawet złamanego kwiatka, na tyle co się poświęcałam i starałam. Nie znam jego rodziców ale też dziwi mnie to, że nigdy nie powiedzieli, żeby zaprosił mnie do siebie, że oni nie chcieli mnie poznać przez 3 lata. Czasem po niego wyjeżdżałam albo odwoziłam, to nigdy nawet nie pozwolił zaparkować przed swoim blokiem tylko zawsze kilkaset metrów dalej. Nie wiem, może się mnie wstydził, a może coś przede mną ukrywał. Bardzo dużo myślę i analizuję, przypominam sobie różne sytuacje z czasu trwania związku. Nic nie jestem w stanie zrozumieć, ani jego ani jego rodziców. Gdybym ja miała syna to w 18 urodziny wykopałabym z domu, ostatecznie po skończeniu studiów. A może tylko ja tak uważam, że mieszkanie z rodzicami po 30-stce działa na wszystkich destrukcyjnie i nie jest zdrowe a raczej to zakrawa na patologię?


    Ludzie się nie zmieniają. Czym szybciej to zrozumiesz tym lepiej.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 15 lutego 2021 - 19:44
    ~Jednorożec napisał:
    ~Marta napisał:
    Ja po prostu chyba jestem za tępa. Gdyby ktoś mi dał 100 % gwarancję, że tacy ludzie się nie zmieniają, że nie ma szans, żeby taki człowiek pokochał kogokolwiek, żeby z kimkolwiek stworzył zdrowy, satysfakcjonujący związek, że taki człowiek do końca życia będzie sam, to byłoby mi łatwiej. Nie zastanawiałabym się, czy z kimś kręci, czy kogoś już ma po mnie, po prostu byłabym zazdrosna, że człowiek, którego kocham układa sobie życie z inną. Czy jak ktoś jest niedojrzały, boi się życia i odpowiedzialności, nie ma planów w życiu i celów, zero ambicji, wegetuje a nie żyje, to oznacza, że nigdy się nie zmieni, nawet jak będzie miał 5 dych na karku? Przecież ludzie prędzej czy później jednak dojrzewają i mają potrzebę ustatkowania się, zaczynają czuć potrzebę związać się z kimś na stałe bo być samemu na dłuższą metę to nic fajnego... Nie rozumiem też jego rodziców, dlaczego nie wykopią z domu 37-letniego syna, który nie dokłada się do rachunków ani jedzenia, całą wypłatę ma dla siebie. Zawsze mnie to wkurzało, że non stop kupował sobie drogie ubrania i gadżety a mi nawet złamanego kwiatka, na tyle co się poświęcałam i starałam. Nie znam jego rodziców ale też dziwi mnie to, że nigdy nie powiedzieli, żeby zaprosił mnie do siebie, że oni nie chcieli mnie poznać przez 3 lata. Czasem po niego wyjeżdżałam albo odwoziłam, to nigdy nawet nie pozwolił zaparkować przed swoim blokiem tylko zawsze kilkaset metrów dalej. Nie wiem, może się mnie wstydził, a może coś przede mną ukrywał. Bardzo dużo myślę i analizuję, przypominam sobie różne sytuacje z czasu trwania związku. Nic nie jestem w stanie zrozumieć, ani jego ani jego rodziców. Gdybym ja miała syna to w 18 urodziny wykopałabym z domu, ostatecznie po skończeniu studiów. A może tylko ja tak uważam, że mieszkanie z rodzicami po 30-stce działa na wszystkich destrukcyjnie i nie jest zdrowe a raczej to zakrawa na patologię?


    Ludzie się nie zmieniają. Czym szybciej to zrozumiesz tym lepiej.

    Ludzie może i nie ale zachowania swoje mogą zmienić. Kwestia czy im na tym zależy i co mają do stracenia/zyskania.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Marta ~Marta
    ~Marta
    Napisane 15 lutego 2021 - 19:54
    Może ja za bardzo mierze swoją miarą bo ja widzę po sobie, że na przestrzeni lat się zmieniam. Myślę, że to świadczy o tym, że człowiek dorasta, dojrzewa, że jeśli ktoś się nie zmienia to bardzo źle o nim świadczy bo się nie rozwija. Ja sama jestem świadoma moich deficytów i nawet wiem dlaczego przyciągam tylko takich osobników, pracuję nad sobą, ale jak widać jeszcze za mało skutecznie, żeby potrafić olać takich ludzi. Ja postanowiłam, że pójdę terapię, wreszcie będzie mnie na to stać bo przeprowadzam się do tańszego mieszkania. Tylko czy terapia podniesie moją samoocenę, skoro mam toksycznego ojca, który znęca się nade mną psychicznie i traktuje jak g*wno, nawet teraz, kiedy jestem już dorosłym człowiekiem... Wiem, że teraz to co się dzieje w moim życiu, problemy z doborem partnerów, nieumiejętność odejścia w porę to są konsekwencje tego, co wyniosłam z rodziny pochodzenia, czyli nic dobrego, same deficyty, zaniedbania, brak miłości i zainteresowania. Wiem, że wszystkiemu winien jest mój ojciec, ale nie wiem co mam zrobić, żeby zaczęło mi się układać w życiu. Chciałabym zerwać kontakt, nie jeździć tam, ale szkoda mi mamy i się o nią martwię bo na co dzień mieszka z tym psycholem, który całe życie znęcał się nade mną fizycznie i psychicznie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 15 lutego 2021 - 19:59
    ~Marta napisał:
    Może ja za bardzo mierze swoją miarą bo ja widzę po sobie, że na przestrzeni lat się zmieniam. Myślę, że to świadczy o tym, że człowiek dorasta, dojrzewa, że jeśli ktoś się nie zmienia to bardzo źle o nim świadczy bo się nie rozwija. Ja sama jestem świadoma moich deficytów i nawet wiem dlaczego przyciągam tylko takich osobników, pracuję nad sobą, ale jak widać jeszcze za mało skutecznie, żeby potrafić olać takich ludzi. Ja postanowiłam, że pójdę terapię, wreszcie będzie mnie na to stać bo przeprowadzam się do tańszego mieszkania. Tylko czy terapia podniesie moją samoocenę, skoro mam toksycznego ojca, który znęca się nade mną psychicznie i traktuje jak g*wno, nawet teraz, kiedy jestem już dorosłym człowiekiem... Wiem, że teraz to co się dzieje w moim życiu, problemy z doborem partnerów, nieumiejętność odejścia w porę to są konsekwencje tego, co wyniosłam z rodziny pochodzenia, czyli nic dobrego, same deficyty, zaniedbania, brak miłości i zainteresowania. Wiem, że wszystkiemu winien jest mój ojciec, ale nie wiem co mam zrobić, żeby zaczęło mi się układać w życiu. Chciałabym zerwać kontakt, nie jeździć tam, ale szkoda mi mamy i się o nią martwię bo na co dzień mieszka z tym psycholem, który całe życie znęcał się nade mną fizycznie i psychicznie.

    Marto, zaczynamy od siebie. Potem możemy próbować pomóc innym, pod warunkiem, że jesteśmy pewni (na tyle wzmocnieni), że nas nie wciągną w to bagno z powrotem.
    Ratowałaś kiedyś tonącego człowieka?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry
1 2 3 4 5 6
Strona 1 z 6
następna
Strona 1 z 6 następna

Gorące tematy