Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Uczciwość, a jakość i trwałość związku

Rozpoczęte przez ~Robert1971, 08 lis 2019
  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 14 listopada 2019 - 21:03
    ~Aga napisał:

    Jak nie ma zachwytu to jest kalkulacja i decyzja. Ja dziękuję za takie zakochanie... nie wchodzę w to.

    Ago S.
    Niekoniecznie zaraz kalkulacja, bo czasami dana sytuacja sprawia, że ktoś kogo np. nie dostrzegaliśmy albo odbieraliśmy inaczej "wychodzi na scenę" i nagle widzimy go w innym świetle i jest wielkie...łał :-)

    Jedni ludzie zyskują w naszych oczach przy bliższym poznaniu a inni tracą prawda?
    Na jednych zwracamy uwagę a na innych nie.

    Każdy ma tzw. swój typ i ten typ musi się nam podobać, by wykluła się miłość :-)
    A początki miłości nie zawsze są łatwe :-)

    Kobietko fajnie się Ciebie czyta, podobnie jak Alutkę :-) Dzisiaj ja jadę pociągiem :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 15 listopada 2019 - 00:53
    ~kobietka napisał:

    Szczerze mówiąc, mi jest po prostu strasznie bez Rafała (który sobie nawet zablokował tę stronę, żeby na nią nigdy więcej nie wejść) ale chociaż dlatego mogę być szczera.

    Tak sobie gadam z mniejszym lub większym sensem, żeby nie czuć się tak samotną w tej próżni po kimś, przed kim się otworzyłam bardziej niż przed kimkolwiek innym?

    Jak już mam dawać cząstkę "prawdziwej" siebie...

    Tak to wygląda.

    Przywróć mnie do pionu może...

    Ty to potrafisz akurat przecież.


    @kobietko,
    ja nie alutka,
    (i na pewno ona to lepiej zrobi, gdy zrobi;
    i ja facet, ale to nie ten wymiar i żadne dno drugie)
    ale masz dwie nogi. I gdy idziesz chodnikiem przez miasto, i przy kimś się zatrzymasz by pogadać, i będzie miło, to ten ktoś odchodząc po chwili w swoją drogę; nie ważne jak miło by się nie gadało; nie może ci jednej nogi upierdolić. To oczywiste, prawda? Więc stańże na obu, zamiast jedną jak bocian w powietrzu trzymać uniesioną.

    Była noc, zabłysła iskra. Pomyślałaś "Będzie ogień" Ale w pobliżu leżało parę kartek z bardzo mądrej książki zamiast drewna. Puf! I tyle było z kartek... Papier to drewno już przerobione. Łatwopalne. Martwisz się, że tak krótko się paliły, czy że nie zdążyłaś przeczytać co tam było napisane?

    Co za różnica?

    Nie były drewnem.

    Podnieś wzrok od ziemi. Ciesz się słońcem i dniem miast myśleć o ogniu i martwić się nocą. Ona i tak przyjdzie bez Twojego zmartwienia. Jak nie będzie drewna, to książek mądrych w nocy nie poczytasz, lecz zawsze pozostaje ci zdrowy sen. Do następnego dnia, który też i bez twojej niecierpliwości przyjdzie.

    Brak snu to prosta droga do szaleństwa.
    Nie każda noc potrzebuje ognia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 15 listopada 2019 - 03:49
    ~Aniołek napisał:
    inaczej "wychodzi na scenę" i nagle widzimy go w innym świetle i jest wielkie...łał :-)

    Jedni ludzie zyskują w naszych oczach przy bliższym poznaniu a inni tracą prawda?
    Na jednych zwracamy uwagę a na innych nie.

    Każdy ma tzw. swój typ i ten typ musi się nam podobać, by wykluła się miłość :-)
    A początki miłości nie zawsze są łatwe :-)

    Tak...
    Zarówno typ, jak i sytuacja, reakcja, no i... odpowiedni moment dla obojga.

    Co z tego, że spotkam super anielicę, gdy jestem w szczęśliwym związku?
    Nie zaiskrzy i nie ma szans na powstanie związku, bo...
    Jest dla mnie aseksualna :-)

    Zatem ;-)
    Nie tylko iskra, papier, drewno, ale też i 'ten właściwy moment'.

    Może się przecież zdarzyć, że spotkaliśmy kogoś, związaliśmy się i jest dla nas kimś jedynym, a tu trafia się ktoś 'lepszy' ` - ładniejszy, milszy... No nie wiem co jeszcze :-) ale nie rozpalimy ognia, bo nasz ogień już płonie.

    Albo...
    Jest właśnie chwila gdy nikogo nie mamy, a tu nasza sytuacja życiowa nie sprzyja amorom i...
    Też nie zaiskrzy.

    Myślę, że potrzebny tu jest splot wielu czynników i do tego decyzja - mniej lub bardziej świadoma.

    Kalkulacja na poziomie emocji, podświadomości - początek związku :-).

    Podobnie z zakończeniem.

    Do pewnego momentu jest ok, układa się.
    Potem się psuje. My do ognia dokładamy, ale tej drugiej stronie nasz ogień przestaje odpowiadać.
    Zaczyna ona dorzucać, ale już nie drewno, tylko jakieś plastiki i śmieci.
    Ogień zaczyna kopcić, dym śmierdzieć.
    Głowa boli, staje się duszno.
    Czas uciekać.

    A tu...
    Nieodpowiedni moment - dzieci, zależności finansowe, inne.
    Rozum powiada: 'nie czas odchodzić, rozstawać się'.
    Dym jednak coraz bardziej gryzie i dusi.

    Trzeba ogień zalać i zadusić, bo stał się niszczący.

    Odchodzisz, aż tu druga strona niby też ów ogień zagasiła, a tu raz po raz rzuca w Ciebie żagwiami - już nie ogniem miłości, a ogniem nienawiści.
    Uchylasz się raz i drugi, ale nie pomaga.
    Agresora trzeba opuścić, bo się sroży coraz bardziej.
    Toksyczny ogień płonie i nie myśli zagasnąć.

    Ciężko tu dziękować takiemu egzemplarzowi za ileś tam szczęścia, skoro na koniec zgotował samo nieszczęście i nadal usiłuje szkodzić.

    Brak uczciwości wylewa się spod wcześniejszej maski.

    Czy dopiero teraz to wylazło?
    Czy może nieuczciwość towarzyszyła całemu związkowi?
    Iście 'salomonowe' pytanie ;-).

    Skoro wszystko dotychczas odbywało się pod maską pozorów, to ciężko to nazywać szczęściem - to nie było żadne szczęście, to była zwykła iluzja, taki sobie film w kinie.
    Teraz już się zakończył, rzeczywistość krzyczy swoje.

    Czas na kalkulację świadomą - zostać w silnie toksycznej i niszczącej relacji post-erotycznej, czy definitywnie zakończyć znajomość.
    Kalkulacja świadoma - koniec znajomości.

    Chyba to najuczciwsze w zaistniałej sytuacji.

    Trudne to wszystko...
    Trudne.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aga S. ~Aga S.
    ~Aga S.
    Napisane 15 listopada 2019 - 08:04
    ~Aniołek napisał:
    ~Aga napisał:

    Jak nie ma zachwytu to jest kalkulacja i decyzja. Ja dziękuję za takie zakochanie... nie wchodzę w to.

    Ago S.
    Niekoniecznie zaraz kalkulacja, bo czasami dana sytuacja sprawia, że ktoś kogo np. nie dostrzegaliśmy albo odbieraliśmy inaczej "wychodzi na scenę" i nagle widzimy go w innym świetle i jest wielkie...łał :-)

    Jedni ludzie zyskują w naszych oczach przy bliższym poznaniu a inni tracą prawda?
    Na jednych zwracamy uwagę a na innych nie.

    Każdy ma tzw. swój typ i ten typ musi się nam podobać, by wykluła się miłość :-)
    Aniołku ja pisałam o zakochaniu dla mnie to nie to samo co miłość. Jak jest trudno na początku to dalej też będzie trudno... tak myślę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 15 listopada 2019 - 09:20
    ~Aga napisał:
    Jak jest trudno na początku to dalej też będzie trudno... tak myślę.

    Wiesz...
    Ja myślę, że wcale niekoniecznie.
    Nie słyszałaś o parach które są przykładne i szczęśliwe, a początki nie były wcale łatwe :-).

    To trochę jak z ogniskiem - czasem ciężko je rozpalić, bo wszystko wilgotne i słabo się zajmuje ogniem, a jak już chwyci, to mimo ulewy nic nie jest w stenie ognia zagasić.

    O trwałości decyduje nie to jak je rozpalaliśmy, a bardziej to jaki opał podkładamy i jak o ten ogień dbamy.

    W związkach damsko-męskich to podkładanie właściwego opału jest rolą obu stron :-).

    Wystarczy, że jedna będzie zarzucać ogień byle czym, albo nie będzie robić tego wcale, staranie tylko jednej strony nie wystarczą...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 15 listopada 2019 - 13:54
    ~Pf napisał:

    ale masz dwie nogi. I gdy idziesz chodnikiem przez miasto, i przy kimś się zatrzymasz by pogadać, i będzie miło, to ten ktoś odchodząc po chwili w swoją drogę; nie ważne jak miło by się nie gadało; nie może ci jednej nogi upierdolić. To oczywiste, prawda? Więc stańże na obu, zamiast jedną jak bocian w powietrzu trzymać uniesioną.

    Była noc, zabłysła iskra. Pomyślałaś "Będzie ogień" Ale w pobliżu leżało parę kartek z bardzo mądrej książki zamiast drewna. Puf! I tyle było z kartek... Papier to drewno już przerobione. Łatwopalne. Martwisz się, że tak krótko się paliły, czy że nie zdążyłaś przeczytać co tam było napisane?



    Dziękuję, @Pf.

    Mimo wszystko, a wbrew pozorom, nie chodzi mi o to (bardzo niedorzeczne w tym przypadku) zakochanie czy też miłość.

    Aga ma rację, ja się nie lubię nad sobą użalać (włącza mi się automatycznie w środku taki cichy głosik, że to... żałosne), ale ujmę to tak.

    Jeśli całe życie jesteś bardzo samotny (wewnętrznie i choćby w tłumie), a potem poznajesz kogoś, przy kim się taki nie czujesz, to po stracie tej osoby nie wracasz do stabilnego, normalnego stanu "sprzed", do którego i tak przywykłeś.

    Stajesz się samotny trzy razy bardziej...

    Ja naprawdę, zwyczajnie, tęsknię za przyjacielem. Tą pokrewną duszą.
    Bardzo... do łez.

    Zabawne to, niedawno przypomniałam sobie taką jedną bajeczkę (nie dla dzieci bynajmniej): "Mary i Max". Oglądałam ją lata temu i bardzo mnie wtedy poruszyła. W tej chwili, pomijając detale przedstawionych tam postaci, czuję się dokładnie jak ta Mary.

    Jak to się mówi? "Life imitates art", kurka mać.

    Wiem, że mi przejdzie. I wiem, że mam te dwie nogi. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że niektórzy ludzie bywają po prostu nie do zastąpienia. Chyba nie w moim świecie...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aga S. ~Aga S.
    ~Aga S.
    Napisane 15 listopada 2019 - 14:32
    ~kobietka napisał:
    ~Pf napisał:

    ale masz dwie nogi. I gdy idziesz chodnikiem przez miasto, i przy kimś się zatrzymasz by pogadać, i będzie miło, to ten ktoś odchodząc po chwili w swoją drogę; nie ważne jak miło by się nie gadało; nie może ci jednej nogi upierdolić. To oczywiste, prawda? Więc stańże na obu, zamiast jedną jak bocian w powietrzu trzymać uniesioną.

    Była noc, zabłysła iskra. Pomyślałaś "Będzie ogień" Ale w pobliżu leżało parę kartek z bardzo mądrej książki zamiast drewna. Puf! I tyle było z kartek... Papier to drewno już przerobione. Łatwopalne. Martwisz się, że tak krótko się paliły, czy że nie zdążyłaś przeczytać co tam było napisane?



    Dziękuję, @Pf.

    Mimo wszystko, a wbrew pozorom, nie chodzi mi o to (bardzo niedorzeczne w tym przypadku) zakochanie czy też miłość.

    Aga ma rację, ja się nie lubię nad sobą użalać (włącza mi się automatycznie w środku taki cichy głosik, że to... żałosne), ale ujmę to tak.

    Jeśli całe życie jesteś bardzo samotny (wewnętrznie i choćby w tłumie), a potem poznajesz kogoś, przy kim się taki nie czujesz, to po stracie tej osoby nie wracasz do stabilnego, normalnego stanu "sprzed", do którego i tak przywykłeś.

    Stajesz się samotny trzy razy bardziej...

    Ja naprawdę, zwyczajnie, tęsknię za przyjacielem. Tą pokrewną duszą.
    Bardzo... do łez.

    Zabawne to, niedawno przypomniałam sobie taką jedną bajeczkę (nie dla dzieci bynajmniej): "Mary i Max". Oglądałam ją lata temu i bardzo mnie wtedy poruszyła. W tej chwili, pomijając detale przedstawionych tam postaci, czuję się dokładnie jak ta Mary.

    Jak to się mówi? "Life imitates art", kurka mać.

    Wiem, że mi przejdzie. I wiem, że mam te dwie nogi. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że niektórzy ludzie bywają po prostu nie do zastąpienia. Chyba nie w moim świecie...


    Kobietko ja z doświadczenia wiem, że nie da się zastąpić (trochę to przykre czucie czas spłyci) przynajmniej do czasu kiedy nie pojawi się Ten, który będzie lekarstwem. Przejdzie tęsknota za tamtym bardzo szybko.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 16 listopada 2019 - 00:44
    ~kobietka napisał:

    Stajesz się samotny trzy razy bardziej...

    Ja naprawdę, zwyczajnie, tęsknię za przyjacielem. Tą pokrewną duszą.


    I tak oto, @ kobietko, rozwiązałaś starą, zapomnianą już zagadkę z tego forum...

    ---

    Słyszałaś @ kobietko kiedyś o teorii zbieżności przeciwieństw? Zastanawiałeś się kiedyś nad zagadnieniem fenomenu proporcji? Czym jest proporcja (zwana też kiedyś harmonią lub symetrią) w życiu?

    Nasze ludzkie umysły mają zakodowaną zasadę niesprzeczności, po którą sięgamy próbując logicznie ująć świat wokół nas. Pewien facet, Mikołaj z Kuzy, kilka wieków temu doszedł jednak do tego, że sprzeczności mogą się nie wykluczać, lecz być jednością. Facet zajmował się w swych rozważaniach Bogiem, sformułował jednak bardzo ciekawą myśl, po którą warto czasem sięgać w życiu:
    " Stanie się to dla ciebie jaśniejsze, gdy zarówno Największe jak i najmniejsze sprowadzisz do ilości. Otóż największa ilość to taka, która jest maksymalnie duża; najmniejsza zaś to ilość maksymalnie mała. Uwolnij teraz Największe i najmniejsze od ilości, odejmując od nich w myśli to, co duże, i to, co małe - a zobaczysz jasno, że Największe i najmniejsze pokrywają się." Są jednym.

    Inny facet, Richard Padovan, zajmując się zagadnieniem proporcji, sformułował pewną parę przeciwieństw:
    empatia - abstrakcja.
    Jego zdaniem "Z punktu widzenia empatii poznanie czegoś, to należenie do tego czegoś. (...)
    Z punktu widzenia abstrakcji poznanie czegoś, to stworzenie tego przez siebie."

    Może spróbuj myśli tych gości przełożyć na swoje poczucie samotności? Może odkryjesz coś bardzo ważnego...

    Dobrej nocy, tobie i wszystkim nocnym markom ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 18 listopada 2019 - 01:35
    @Pf... :) Czy Ty wiesz, co Ty robisz? Czy na pewno chcesz to otwierać? Czy Ty wiesz, z kim piszesz? :)

    ~Pf napisał:
    Nasze ludzkie umysły mają zakodowaną zasadę niesprzeczności, po którą sięgamy próbując logicznie ująć świat wokół nas.


    Dosłownie wszystko jest taką króliczą norą.

    1) Kolory nie istnieją. Istnieją fale o różnych długościach, które nasz mózg interpretuje jako określone barwy, ale te barwy - same w sobie - nie są cechą materii.

    2)Przez całe życie nikogo (trochę to smutne, prawda?) i niczego tak naprawdę nie dotkniesz. Czemu?

    Wszystko jest zbudowane z atomów. Cała masa atomu skoncentrowana jest w jego jądrze. Jądro otacza mnóstwo pozornie pustej przestrzeni, poza obszarem, gdzie znajdują się elektrony i protony.

    Cząsteczki (zbudowane, jak wiadomo, z atomów) są ze swej natury przyciągane do cząstek o przeciwnych ładunkach i oddpychają inne podobnie naładowne cząstki. Zapobiega to bezpośredniemu kontaktowi elektronów (w sensie atomowym i dosłownym).

    To samo dotyczy całej ludzkości. Kiedy opadniesz na krzesło, elektrony w twoim ciele odpychają elektrony tworzące krzesło. Unosisz się nad nim na niewyobrażalnie małej odległości.

    3) Teoria strun zakłada, że może istnieć 10 albo 26 wymiarów (a nie, dostrzegalne przez nas, cztery). Można więc założyć, że ludzkość jest właściwie jak ten ludzik w Mario, gdy odpali się Nintendo. W prawo i lewo pójdzie, w dół i w górę też, ale cała reszta mu umyka :)

    4) O czasie już kiedyś pisałam...

    Fajna ta teoria Pana Mikołaja (nie, nie spotkałam się, ja jestem bardziej team!nauka niż filozofia jednak) i zdecydowanie ma matematyczny sens. Wydaje mi się, że rozumiem.

    Hovewer...

    To, że nasz ludzki mózg ma swoje ograniczenia jest częścią naszej (subiektywnej, ale jednak) rzeczywistości.

    Rzeczywistości, której nie zmienimy siłą woli i obiektywną wiedzą :) To, że wiem, jak coś działa naprawdę, nie sprawi, że przestanę widzieć kolory, nie mieć wrażenia dotyku, zacznę dostrzegać inne wymiary, czy że będę mogła podróżować w czasie. Tego się po prostu nie przeskoczy.

    A jakie ta, opisana przez Ciebie teoria, ma przełożenie na ludzkie uczucia?

    Kobieta traci dziecko. Śmierć dziecka to pewnie jedno z największych cierpień, jakich może doświadczyć człowiek.

    Teoretycznie można by założyć, że jak od największego cierpienia odejmiesz duże cierpienie, to zostanie ci obojętność, tylko że...

    Czy ten fakt na pewno pomoże w czymkolwiek tej kobiecie?

    Stopniowanie emocji jest dla człowieka czymś realnym. I z tym też nic nie zrobisz.

    ~Pf napisał:
    Inny facet, Richard Padovan, zajmując się zagadnieniem proporcji, sformułował pewną parę przeciwieństw:
    empatia - abstrakcja.
    Jego zdaniem "Z punktu widzenia empatii poznanie czegoś, to należenie do tego czegoś. (...)
    Z punktu widzenia abstrakcji poznanie czegoś, to stworzenie tego przez siebie."


    Mądry gość :) W mechanice kwantowej istnieje coś takiego jak "efekt obserwatora", a przejawia się tym, że sam akt obserwacji ma wpływ na mierzony układ. Jest zatem tak samo jego częścią, jak i go tworzy.

    Bez obserwacji natomiast istnieje tylko prawdopodobieństwo.

    I ok - na bazie tego powstało mnóstwo (mnóstwo!) filozofii z dziedziny New Age, gdzie się człowiekowi (jako obserwatorowi rzeczywistości) przypisuje moce praktycznie boskie.

    Nie uważam tak :) Raz, że "obserwatorem" wcale nie musi być człowiek, dwa, że nie potrafimy tym prawdopodobieństwem sterować.

    Nie mogę odistnieć księżyca na niebie, a wstawić w jego miejsce słońca. Nie mogę odistnieć swojego poczucia samotności. Ani odtęsknić tęsknoty. Znaczy - ot tak. W sensie, że to po prostu mój wybór, stworzyłam to sobie aktem poznania i mam na to decydujący wpływ.

    Jestem tylko człowiekiem :)

    Dlaczego czuję się samotna, wiem doskonale - na poziomie psychologicznym :) Może coś z tym nawet w końcu zrobię. Jak się nieco pozbieram do kupy. Patrząc na to czysto po ludzku, a troszkę mniej abstrakcyjnie - tylko tak mogę sobie realnie pomóc.

    Dobrej nocy :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 19 listopada 2019 - 00:15
    Czym zatem jest proporcja?

    Dobrej nocy :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 19 listopada 2019 - 07:54
    ~Pf napisał:
    Czym zatem jest proporcja?


    Proporcja to to, co sami odczuwamy jako proporcja.
    Wewnętrzna równowaga między tym co daje nam otoczenie, ludzie, zdarzenia, a naszymi oczekiwaniami i subiektywnymi potrzebami.

    To uchwycenie punktu kiedy powiemy sobie: 'jest dobrze'.

    Z jednej strony 'wagi' mamy co faktycznie jest, a z drugiej nasze - przez nas tylko definiowane i rozumiane - potrzeby i oczekiwania.
    Kiedy możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że klucz pasuje do zamka - kluczem całokształt zdarzeń, a zamkiem nasze 'ja'.

    Wreszcie gdy jesteśmy uczciwi sami względem siebie.

    No i gdy z kimś dzielimy los, fajnie by 'nasze proporcje' się nie zdeformowały oraz by 'jego proporcje' nie zostały zachwiane przez nas - wtedy powiemy, że jesteśmy uczciwi też względem niego/jej.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 19 listopada 2019 - 14:20
    @Pf, już pomijając sobie łamanie przeze mnie mózgu wobec tej matematycznej teorii pana Mikołaja :)
    (Logiczne, że jeśli nieskończony obwód stanie się jedną nieskończoną prostą, to i jakiekolwiek proporcje przestają istnieć). Ok :)

    No ale nieistotne.

    Czytałam sobie trochę o tej "zbieżności przeciwieństw" i trafiłam na to:

    "Człowiek czuje się rozdarty i oderwany, nie zawsze zdaje sobie dobrze sprawę z charakteru tego oderwania, bo czasami czuje się oderwany od czegoś potężnego całkowicie różnego od tego czym sam jest (…).
    Czuje się, mówiąc inaczej rozdarty w stanie współistnienia z Bogiem i oderwany od Boga.
    Z pewnego punktu widzenia można powiedzieć, że tak liczne wierzenia implikujące coincidentia oppositorum świadczą o tęsknocie za rajem utraconym, o nostalgii za stanem paradoksalnym, w którym sprzeczności istnieją nie ścierając się, a wielorakości składają się na aspekty tajemniczej jedni".

    Czy Ty mi sugerujesz coś takiego? ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 19 listopada 2019 - 17:04
    @kobietko,
    Droga Wodniczko-samotniczko:)

    Ja, do pionu nie zamierzam Cię stawiać,
    poleżeć trochę w pozycji precelka, jest zawsze wskazane,
    na przyszłość, na zaś, na pohybel facetom :D

    a zalecana, przeze mnie:
    impreza babska,
    z tańcem w rytm:

    https://www.youtube.com/watch?v=oNWOC_Pvo4w&list=RDoNWOC_Pvo4w&start_radio=1

    Pani Bukowa, twierdzi:
    najgorzej jest, kiedy:

    "postanawiasz, nie odbierać, od niego telefonów!
    a on, nie dzwoni ! " :D

    a tak na poważnie,
    to co czujesz, łącznie z tęsknotą,
    jest cudownym uczuciem,

    chciałabyś się go pozbyć?
    o nikim nie myśleć?

    miliony ludzi, marzy o tym, by czuć coś do innych,
    do kogokolwiek..

    pa


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 19 listopada 2019 - 17:48
    Jak na to spojrzeć z tej strony... jest w tym coś kojącego, nawet jeśli to słodko-gorzkie odczucia :)

    Masz rację, że gdyby mi ktoś zaproponował selektywną amnezję wymazującą tę relację, to pognałabym go na cztery wiatry.

    Będę tęsknić i troszczyć się na odległość (nie jest mi do tego nawet aktywnie potrzebny ;) ) - i niech sobie żyje chłopak. Oby jak najszczęśliwiej.
    ...że na pohybel to nie powiem ;) Nie jestem na niego zła.

    Świetna jesteś, Alutko.
    Idę słuchać składanki :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 19 listopada 2019 - 18:48
    ~kobietka napisał:
    @
    Czy Ty mi sugerujesz coś takiego? ;)

    Nie zupełnie.
    To co piszesz, mądrzejsze jest od tego, co ja mogę zrozumieć :)
    Mi chodzi o tę prostą intuicyjną myśl, że zanurzając się w skrajność, gubi się punkt odniesienia dla równowagi.
    Że życie zaklęte jest gdzieś między mikroukładami i wszechświatami, a nie na skrajach rzędów ich wielkości.
    O tę prostą zasadę, że im bardziej czegoś pragniesz, tym bardziej tobie tego brak.
    I im bardziej z czymś walczysz, tym większe jest to coś.
    Efektywniejszą drogą do poradzenia sobie z czymś jest zaakceptowanie tego czegoś.
    Tak, jak pisze o tym Alutka.
    Samotność jest częścią rzeczywistości każdego z nas. W odpowiedniej proporcji może nadać koktajlowi codzienności ukochany smak.

    Życzę miłego wieczoru gdzieś w środku wszechświata.
    https://youtu.be/tLiLOiMNSuE


    P.S. Co do ludzików z Nintendo, ja zetknąłem się kiedyś tylko z Płaszczakami :) Pewnie dlatego, że to chyba jeszcze nie całkiem był ten czas...:)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 19 listopada 2019 - 20:50
    bajka dla Pań i Panów:

    ON:
    zapraszam Cię do siebie, możesz przenocować,
    mówiąc:
    nie dam Ci nic do jedzenia, żebyś wiedziała..
    ONA:
    ok, ja nie jestem głodna, nic nie chcę..
    ON:
    ale na pewno? wiesz na co się piszesz?
    ONA:
    tak, wiem, nie jetem głodna. mało jem, jutro wstaję i wychodzę,
    ON:
    Skoro wiesz, na co się piszesz, to ok.

    w nocy spadł śnieg, 2 m, drzwi zasypane, nie da się ani ich otworzyć, ani wyjść..

    ON: jem śniadanie, ale się nie dzielę, uprzedzałem,
    ONA: ok,

    Po 5 dniach:
    ONA: jestem głodna,
    ON: wiedziałaś na co się piszesz, a ja mówiłem, nie dzielę się jedzeniem..

    ONA umiera z głodu,
    a ON jest w swojej prawdzie:
    -mówiłem,
    -uprzedzałem,
    -sama się zgodziłaś,
    -powinnaś przewidzieć, że może spaść śnieg i nie będziesz mogła wyjść!!!


    - ja, nie musiałem tego przewidzieć,
    ja nic złego nie zrobiłem..powiedziałem jak jest,
    to TY sama weszłaś w zamieć, bo usłyszałaś tylko głos..

    -a ja tylko szeptałem, o swoich tęsknotach..
    nie do Ciebie, tak w ogóle, do kogoś...
    TY usłyszałaś..
    no, i masz, co chciałaś..
    na co zasłużyłaś...


    Wiesz, @kobietko,
    ja, na Twoim miejscu,
    byłabym jednak zła..

    pa

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kate ~Kate
    ~Kate
    Napisane 19 listopada 2019 - 21:04
    Piękne i takie prawdziwe...
    Tylko wnioski dotyczące mężczyzn trochę smutne.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 19 listopada 2019 - 21:28
    Chciałabym,
    przeprosić @Roberta..

    nie powinnam pisać, w Twoim wątku,

    ale to jedyna możliwość, aby odpowiedzieć @ kobietce,

    wpadłam na chwilę i wypadam..

    sorry..

    sam, jesteś dla mnie niezmiernie nudna osobą,
    zaciekłą i ciasną, na tyle, by nie być w stanie zrozumieć kogoś innego,od siebie samego..

    niepojęte jest dla Ciebie,
    że można myśleć, inaczej niż Ty sam..

    ja,
    nie znam szczegółów, (bo do tego jest potrzebna, druga strona
    ale i bez nich..
    uciekłabym od Ciebie, gdzie pieprz rośnie,,
    mimo przysięgi..
    sama też bym odeszła od Ciebie..

    nie chcę sprawić Ci ani przykrości, ani dokopać,

    chcę jedynie, po raz kolejny,
    napisać, że niektórzy ludzie nijak do siebie nie pasują,
    tak jak Ty i Twoja ex..
    ale dzieci,
    dla dzieci, gdy się je kocha,
    zapomina się o sobie..

    Ty, niestety nie zapomniałeś..

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 19 listopada 2019 - 21:29
    Chciałabym,
    przeprosić @Roberta..

    nie powinnam pisać, w Twoim wątku,

    ale to jedyna możliwość, aby odpowiedzieć @ kobietce,

    wpadłam na chwilę i wypadam..

    sorry..

    sam, jesteś dla mnie niezmiernie nudna osobą,
    zaciekłą i ciasną, na tyle, by nie być w stanie zrozumieć kogoś innego,od siebie samego..

    niepojęte jest dla Ciebie,
    że można myśleć, inaczej niż Ty sam..

    ja,
    nie znam szczegółów, (bo do tego jest potrzebna, druga strona
    ale i bez nich..
    uciekłabym od Ciebie, gdzie pieprz rośnie,,
    mimo przysięgi..
    sama też bym odeszła od Ciebie..

    nie chcę sprawić Ci ani przykrości, ani dokopać,

    chcę jedynie, po raz kolejny,
    napisać, że niektórzy ludzie nijak do siebie nie pasują,
    tak jak Ty i Twoja ex..
    ale dzieci,
    dla dzieci, gdy się je kocha,
    zapomina się o sobie..

    Ty, niestety nie zapomniałeś..

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 20 listopada 2019 - 00:51
    A ja napisałem Tobie już bardzo dawno i kilka razy, że nie wytrzymałbym z Tobą nawet do wieczora ;-).
    Pamiętasz?

    Z całą pewnością nie jesteś nudna - jak ja.
    Ale na tyle zwariowana, że można by z Tobą po prostu oszaleć.

    Nie jest to 'mój wątek' jak to błędnie zauważasz i nie wyznaczam kto może tu pisać, a kto nie.

    Jak przynosi Tobie to jakąś ulgę w dźwiganiu ciężaru swojego życia, to nie widzę przeszkód byś sobie popisywała i też nie zamierzam wchodzić z Tobą w polemiki.

    I tak nie jesteś w stanie zrozumieć prostych i oczywistych spraw.
    No cóż...
    Tak już masz...

    Reszty nie silę się komentować.
    Sensu nie ma, po prostu.
    Nie pasujemy do siebie - dokładnie tak jak ja i moja ex - co to myśli, że wszystkie rozumy pozjadała.

    Macie coś wspólnego jednak.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy