Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Uczciwość, a jakość i trwałość związku

Rozpoczęte przez ~Robert1971, 08 lis 2019
  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 08 listopada 2019 - 06:21
    Zastanawia mnie - w kontekście dyskusji toczących się na równoległym wątku - czy i jakie znaczenie dla trwałości i jakości związku dwojga ludzi ma uczciwość i zwykła przyzwoitość.
    Jakie znaczenie ma ona w czasie trwania i po rozpadzie związku/małżeństwa?
    Jak ma się ona przedstawiać i wyrażać w postawach zainteresowanych?
    Czy uczciwość lub jej brak ma coś wspólnego z kochaniem/nie kochaniem?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 08 listopada 2019 - 06:36
    ~kobietka napisał:

    Czy "odkochiwanie się" jest rzeczywiście tylko naszą, kobiecą domeną? Czy ogólnoludzką?
    (...)
    Nie sądzę, żeby ktokolwiek mógł zagwarantować drugiemu człowiekowi, że będzie go kochał ZAWSZE.

    I tu trzeba sobie ustalić definicję słowa 'kochać'.

    Czy to motyle w brzuchu?
    A może silne przywiązanie i radość z przebywania z daną osobą?
    Albo radość dawania tej osobie szczęścia i brania od niej dobra?
    Albo 'kochanie' kogoś to obowiązek do którego się skłaniamy i uważamy, że to nasza powinność...?
    Kochanie to może być również narzucanie komuś siebie i swoich poglądów, schematów i własnych ‚dróg życiowych’, bo my wiemy lepiej…,
    A może coś jeszcze zupełnie innego?

    Może ja z kolei czegoś nie rozumiem, ale facetem jestem, to z definicji specem od ‚kochania’ nie jestem i nigdy nie będę.
    Widzę to jakby zza szyby… ;-)

    W tym 'przebrzydłym męskim świecie' wymyślono instytucję małżeństwa.
    W małżeństwie miało odbywać się spłodzenie i wychowanie potomstwa.
    Małżonkowie ślubowali sobie wierność i lojalność aż po grób.

    Czy to było złe?

    Hm...
    I tak i nie.

    Tak, bo dzieci miały zagwarantowane jakie-takie dzieciństwo, a nie..., bo pojawiają się takie dylematy jak obecnie:
    Kocha/nie kocha.

    Z definicji miała kochać, ale okazało się, że za mąż wyszła pod presją społeczną i teraz... stała się oziębłą żoną.
    Oziębłą nie dlatego, że taka jej natura, tylko dlatego, że ona go tak naprawdę nie kocha... A skoro nie kocha, to i seksu z nim nie pragnie.

    Ok...
    Co jednak gdy ona nie tylko nie pragnie seksu, ale nawet uczciwa wobec niego nie potrafi być?

    I tu mamy problem do roztrząśnięcia pod tytułem:
    'Czy ona może zagwarantować, że będzie go kochać zawsze'.

    Jeżeli kochanie to taka niezależna od Was sprawa, to zejdźmy o poziom niżej i powiedzmy sobie wprost. Skoro miłości nie da sie zagwarantować, to chociaż uczciwość sobie zagwarantujmy - to już da się zrobić :-).

    O ile odkochiwanie się może i jest akceptowalne, to już brak uczciwości nie.

    Jeśli on/ona jej/jego nie kocha, bo się 'odkochała', to od niego odchodzi.
    Nie stosuje podchodów, obwiniań, krytykanctwa, czy krętactwa
    Nie posuwa się do zdrady...
    Po prostu uczciwie odchodzi stawiając sprawę jasno.
    Bo... się odkochał/a.

    Potem traktują się jak obcy ludzie i w sprawach wspólnych - np. dzieci - współpracują na zasadach partnerstwa i równoprawności.

    Skłonność do zbierania splendoru za wspólne sukcesy przy jednoczesnym zrzucaniu na kogoś winy za niepowodzenia jest postawą godną najwyższej pogardy - obojętnie kto by jej nie prezentował...

    Przeżyli ileś tam lat razem, coś osiągnęli - Ok.

    Nie usprawiedliwia to jednak forsowania swojej racji wszędzie gdzie się tylko da.
    Biorą na siebie winę za rozpad pożycia i już.
    Wtedy dopiero mogą mówić o jakiejś współpracy na dalszych polach - o ile takie są.
    Nie trzeba do tego ‚kochania’, wystarczy uczciwość.

    Uczciwość w czasie, jak i po zakończeniu małżeństwa.

    Może i klasy nie mam - a niech tam - uważam jednak, że odkochanie się nie jest wystarczające by np. zawłaszczać obecnego czy byłego męża i być wobec niego zwykłą świnią.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 08 listopada 2019 - 06:44
    Teraz jeszcze o odkochiwaniu się.

    Nie sądzę by była to domena tylko kobiet, czy tylko mężczyzn, raczej ogólnoludzka.

    Jednak…
    Bardziej bym wiązał 'odkochiwanie się' właśnie z brakiem uczciwości, niż z motylami w brzuchu lub ich braku :-).

    Weszłaś w związek małżeński z obowiązku?
    Nie kochałaś go i mimo braku miłości związałaś sie z nim?
    Uczciwie chyba nie postąpiłaś... ;-).
    Co dalej?

    Każdemu może zdarzyć się bycie nielojalnym, jednak gdy sobie pewne rzeczy wyjaśnimy i wykażemy, że staramy się naprawić swój błąd, mamy szanse na odzyskanie równowagi :-).

    Gorzej gdy postępujemy nieuczciwie, a idziemy ‚w zaparte’ :-). Brniemy bez pamięci i nie uważamy za stosowne wziąć odpowiedzialności na siebie za własne postępowanie.

    Tu chyba tkwi sedno pytania o ‚odkochiwanie się’.

    ~Zmęczony napisał:

    pisanie jaki to partner jest zły, a ja wspaniały to wymówki. Sam wpadłem początkowo w tę pułapkę. Tylko to są bzdury.


    A co jak starałeś się być właśnie do bólu uczciwym, a druga strona albo w ogóle zapomniała o czymś takim, albo ową uczciwość jakoś inaczej - swoiście postrzega? :-)).

    Pewnie - masz rację, że mówienie o kimkolwiek źle, nie budzi pozytywnych emocji.
    Ale faktom raczej nie powinno się chyba przeczyć - ze zwykłej przyzwoitości właśnie :-).

    ~Najgłupsze napisał:

    cenię dotrzymywanie umów - ale nie jestem obrońcą małżeństw z krzyżem w zębach zmuszających ludzi do pozostawania ze sobą....

    ... ja tylko chciałbym, aby człowiek jeden z drugim, zanim będzie chciał spalić tę żonę czy tego męża na stosie... zanim rzuci kamieniem... żeby zatrzymał się na chwilę i spojrzał, czy problem rzeczywiście leży "na zewnątrz".


    O to to…
    Czy postępuje wobec partnera uczciwie i czy sam nie wygenerował sytuacji w której się oboje znaleźli - swoją postawą, nielojalnością, a może nawet podłością…?

    Partner jak w dupę dostał w ten sposób raz i drugi...
    Odkochał się - bo cóż było robić...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Olex ~Olex
    ~Olex
    Napisane 08 listopada 2019 - 07:53
    Nikt raczej nagle nie okazuje się być kłamcą i oszustem.
    Więc w normalnych relacjach uczciwość jest elementem wrodzonym każdego człowieka.

    Trzeba być też uczciwym wobec siebie.
    Pielęgnujemy model życia z miłością życia. Niestety często przychodzi Ona wtedy kiedy mamy mniej więcej poukładane życie.

    Czy ja wiem czy wiekszość ludzi tak się zakochuje i odkochuje.
    Na własnym przykładzie.
    Kilka razy wydawało mi się, że się zakochałem bo nie chciałem być sam.
    Miłosć życia spotkałem dużo póżniej i dla niej byłem w stanie zrobić wiele.
    Czekałem na nią, mogę z wielu rzeczy zrezygnować i chcę być obok niej. Myślę, że miłość niewiele ma wspólnego z partnerstwem bo nie ma tam osobnych jednostek.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aga S. ~Aga S.
    ~Aga S.
    Napisane 08 listopada 2019 - 12:01
    Dla mnie kochanie, to tylko dawanie. Bez oczekiwań. Dajesz, na nic nie liczysz. Samo dawanie daje Ci spełnienie. Jak kochasz w taki sposób o jakim teraz myślę to samo to, że drugiemu człowiekowi dajesz (bez znaczenia co) sprawia, że nic już więcej nie potrzebujesz.
    Taka miłość jest trudna ale nie niemożliwa. Jak dwoje ludzi kocha siebie nawzajem w taki sposób jak napisałam powyżej to nie mam mowy o tym, żeby ktoś lub coś ich rozdzieliło (oczywiście poza niezależnymi od tych dwojga ludzi sytuacjami np. kataklizm, wojna itp.)
    Mam wrażenie, że dziś Kochanie traktuje się jak interes do zrobienia.
    To tylko moje przemyślenia.
    Pozdrawiam.


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aga S. ~Aga S.
    ~Aga S.
    Napisane 08 listopada 2019 - 12:07
    Jeszcze jedno.
    Osoba, która w ten sposób kocha nie spostrzega w tym trudności.
    Jak widzi, czuje trudność to znaczy, że już kalkuluje. Robi interes.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~solasi ~solasi
    ~solasi
    Napisane 08 listopada 2019 - 12:12
    „… czy i jakie znaczenie dla trwałości i jakości związku dwojga ludzi ma uczciwość i zwykła przyzwoitość”.

    Uczciwość i zwykła przyzwoitość mają duże znaczenie
    dla trwałości i jakości związku.
    Uczciwość i zwykła przyzwoitość w dobrze funkcjonującej
    relacji budują ją i wzmacniają.
    Bez nich relacja wygasa.

    „Jakie znaczenie ma ona w czasie trwania i po rozpadzie związku/małżeństwa?”

    Po rozpadzie te elementy są tak samo istotne.
    Zasadniczo nie są to elementy wirtualne,
    tylko wpisane w charakter człowieka,
    a jeśli mowa o charakterze, to wiemy, że ludzie
    są „wielokolorowi charakterologicznie:-)”
    Spotykamy na swej drodze i takich i takich…

    Istotne jest, że człowiek nie jest stały charakterologicznie-
    zwyczajnie zmienia się w trakcie całego życia.
    Różne są przyczyny zmiany i głównie są związane z nabywaniem
    doświadczenia życiowego.
    Zmiana/można ją nazwać rozwojem- to cudowna cecha człowieka i nie jest to proces szybki. I czy się to komuś podoba czy nie każdy z nas się zmienia (psychicznie/fizycznie/intelektualnie/duchowo itp.)

    „Jak ma się ona przedstawiać i wyrażać w postawach zainteresowanych?”

    Nie da się na to krótko odpowiedzieć. Zalecam zapytanie partnera/partnerki czym dla niego jest uczciwość i zwykła przyzwoitość. To kwestia rozmów, a ze względu na rozwój człowieka jest to wiedza, którą stale trzeba aktualizować.
    Zasadniczo „stała aktualizacja danych” o drugiej osobie jest
    jednym z elementów trwałości dobrej jakościowo relacji.

    „Czy uczciwość lub jej brak ma coś wspólnego z kochaniem/nie kochaniem?”

    Uczciwość jest cechą charakteru.
    Trudno utrzymać związek będąc nieuczciwym i nieprzyzwoitym.
    W relację miłosną (kochanie) wpisanych jest wiele cech i są to tylko cechy pozytywne:-)
    Człowiek dysponuje większym wachlarzem cech
    (ma plusy dodatnie i plusy ujemne:-)... i to jest piękne. Dlatego często kochamy kogoś "pomimo czegoś"... pomimo tych wad, które każdy ma:-)

    Miłość jest uczuciem i jednocześnie decyzją/ aktem woli/wyborem.
    Każdą decyzję można zmienić.
    W świecie idealnym miłość trwa i trwa…
    Nasz świat tworzą nieidealni ludzie… ludzie tworzą związki… ludzie się rozwijają… zmieniają… my tracimy uważność… nie dbamy o relację… o partnera… o siebie...
    Dlatego czasem miłość między nami wygasa…
    Co nie znaczy, że wygasają inne ciepłe uczucia względem drugiego człowieka...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 08 listopada 2019 - 13:36
    ~Robert1971 napisał:
    Jednak…
    Bardziej bym wiązał 'odkochiwanie się' właśnie z brakiem uczciwości, niż z motylami w brzuchu lub ich braku :-).


    A ja bym postawiła jeszcze jedną (bardzo ostrożną) tezę do rozważenia.

    Za wikipedią:

    "Średnia długość życia zmieniała się w ciągu wieków. W czasach prehistorycznych ludzie dożywali średnio 30 (Neandertalczyk z Krapiny) – 35 lat (szkielety z Sima de los Huesos w Atapuerca). Średnia długość życia na świecie bardzo wydłużyła się w XVIII, XIX oraz XX wieku, wraz z poprawą warunków życia, rozwojem medycyny oraz upowszechnieniem takich wynalazków jak np. kanalizacja, które podwyższały poziom higieny, oraz wynalezieniem szczepionek, które zapobiegały chorobom.

    W ciągu ostatniego stulecia dokonał się znaczny wzrost w zakresie oczekiwanej dalszej długości trwania życia ludzkiego. Jest to wynik poprawy warunków bytowych i higienicznych, a także w rozwoju medycyny.

    Przykładowo w 1900 roku średnia długość życia w USA wynosiła około 47 lat, zaś obecnie jest to około 77 lat. W Indiach w 1950 roku średnia długość życia wynosiła około 32 lata, a w roku 2000 osiągnęła 64 lata".


    Może ewolucja nas jeszcze "nie dogoniła" w kwestii miłości?

    Nauczyliśmy się sztucznie przedłużać sobie życie. Gdyby to pozostawić samej naturze (tak jak było przez większość(!) czasu w dotychczasowych dziejach ludzkości), to jestem pewna, że łatwiej byłoby przysięgać dozgonną miłość :)

    Załóżmy przy tym, że ta medycyna osiągnie kiedyś taki pułap, że człowiek będzie mógł spokojnie dożyć lat, powiedzmy, pięciuset :) To wcale nie takie nierealne.

    Co wtedy?

    Może miłość romantyczna ma swój naturalny "ogranicznik" czasowy - który kiedyś nam "wystarczał", potem - mówiąc dosadnie - po prostu umieraliśmy.

    Może to się już zwyczajnie nie sprawdza?

    Może stoimy przed całkiem nowym wyzwaniem etycznym, a tego nie dostrzegamy?


    Wszystkich tradycjonalistów, którzy mają mnie teraz ochotę palić na stosie, uprzedzam z góry - zastanawiam się tylko głośno. Ponoć nie ma głupich pytań... :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 08 listopada 2019 - 16:20
    ~Aga napisał:
    Dla mnie kochanie, to tylko dawanie. Bez oczekiwań. Dajesz, na nic nie liczysz. Samo dawanie daje Ci spełnienie. Jak kochasz w taki sposób o jakim teraz myślę to samo to, że drugiemu człowiekowi dajesz (bez znaczenia co) sprawia, że nic już więcej nie potrzebujesz.


    Jak dla mnie chyba ciut za proste :) Miłość zaczyna się wtedy, kiedy altruista spotka drugiego altruistę?

    I to wystarczy, żeby się pokochali?

    Imo, opisujesz już postawę wobec drugiego człowieka. Coś, co może wynikać z miłości. Ale samą miłością nie jest.

    Dla mnie to jednak coś, na co nie mamy większego wpływu. Nie stawiałabym miłości żadnych warunków.

    Za to kiedy już sobie "magicznie" zaistnieje, to można to w taki lub inny sposób pielęgnować (na przykład w taki, jaki opisujesz).

    To się chyba, generalnie, wymyka definicjom.

    Kto tak naprawdę może rzetelnie odpowiedzieć, dlaczego się zakochujemy?

    Można iść w naukę, można iść w duchowość... doszukiwać się w nas rozmnażających się zwierzątek albo - z całkiem odwrotnego bieguna - jakiegoś boskiego pierwiastka.

    Tego chyba nie da się rozstrzygnąć od tak.

    Za bardzo chcecie konkretów w dziedzinie, w której o konkrety trudno.

    Domyślam się, że zwłaszcza dla - racjonalnych z definicji - panów to może być ciężkie do przyswojenia?

    Dla mnie też było. :) Teraz myślę, że niestety, ale... nie istnieje tu żadna instrukcja obsługi.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 08 listopada 2019 - 17:39
    Pytanie @kobietko: instrukcja obsługi czego?
    Czy miłość ma być rozumiana jako emocja, czy jako postawa?
    @Aga S. pisze o miłości z pozycji postawy. Ty - z perspektywy emocji. Jeśli jest oczywistym, że emocja może minąć, to i może ta utożsamiana z miłością.
    Z drugiej strony: potrafimy w sobie emocje pielęgnować (Jak choćby jakieś animozje), to i tak widzianą miłość też pewnie potrafimy dłużej podtrzymywać. Często mimo woli i wbrew rozsądkowi.
    Natomiast gdy patrzeć na miłość jako postawę, to tutaj mamy możliwość pracowania nad nią. Chociaż nie zgodzę się z Agą S., że miłość to tylko dawanie. Wyłącznie dając, a nie potrafiąc przyjmować, będziemy w swej postawie bardzo samotni. Chcąc tylko dawać nie pozwolimy się pokochać.
    Miłość, jako wyłącznie uczucie, jest niestabilna, nietrwała. I w tym przypadku uczciwość nie ma żadnego punktu zaczepienia. Uczciwość to kategoria postaw. I wymaga wewnętrznej stabilności pomimo, czy moze równolegle do przeżywanych takich, czy innych emocji. Jeżeli kontrolę na tą stabilnością przejmują uczucia, dochodzimy do zjawiska samousprawiedliwiana siebie. Własnej wersji uczciwości.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aga S. ~Aga S.
    ~Aga S.
    Napisane 08 listopada 2019 - 18:31
    Pf czy dawanie wyklucza branie, przyjmowanie? Chodzi mi o to, że według mojej definicji kochając nie oczekujemy czegoś. Nie napisałam, że nic nie bierzemy. Ale czym innym jest wziąć coś jak ktoś daje niż oczekiwać, żądać, że da no bo przecież kocham.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 08 listopada 2019 - 18:49
    ~Aga napisał:
    Dla mnie kochanie, to tylko dawanie. Bez oczekiwań. Dajesz, na nic nie liczysz. Samo dawanie daje Ci spełnienie. Jak kochasz w taki sposób o jakim teraz myślę to samo to, że drugiemu człowiekowi dajesz (bez znaczenia co) sprawia, że nic już więcej nie potrzebujesz.
    Taka miłość jest trudna ale nie niemożliwa. Jak dwoje ludzi kocha siebie nawzajem w taki sposób jak napisałam powyżej to nie mam mowy o tym, żeby ktoś lub coś ich rozdzieliło (oczywiście poza niezależnymi od tych dwojga ludzi sytuacjami np. kataklizm, wojna itp.)
    Mam wrażenie, że dziś Kochanie traktuje się jak interes do zrobienia.
    To tylko moje przemyślenia.
    Pozdrawiam.


    Aga, żyłem tak przez całe moje małżeństwo. To jest pułapka, z której nie ma wyjścia. To jest tak samo złe w przypadku partnera jak i dzieci. Jeśli nie wymagamy od dzieci to wyrosną na rozpuszczone bachory bez jakiegokolwiek poczucia obowiązku i poszanowania dla rodzica. Bo na koniec dnia będziesz robiła za nich wszystko, a one będą leżeć i pachnieć. Od dzieci oczekujemy, że będą się uczyć, sprzątać po sobie i pomagać rodzicom. W przypadku partnera jest podobnie. Jeśli będziesz tylko dawać to partner nie będzie czuł potrzeby, aby walczyć i się starać. Będzie robił tylko to co lubi i na co ma ochotę. Włącznie z prozaicznymi obowiazkami typu sprzątanie, drobne naprawy, remonty, ogarnianie auta, organizowanie czasu wolnego czy wychowanie dzieci. Na koniec dnia wszystko będzie na Twojej głowie, a partner będzie grał w gry, oglądał tv i zajmował się wyłącznie swoimi przyjemnościami. Ciebie nie będzie w tym układzie. Będzie on i jego potrzeby, które spełniałaś całe życie na zawołanie nie oczekując nic w zamian. To podejście ma szansę jedynie jeśli trafi na siebie dwoje dawców co jest bardzo trudne.

    Natomiast, zgodzę się z Tobą w kontekście bezinteresownej miłości, dawania z siebie wszystkiego czy codziennej walki o partnerkę. O to, aby każdego dnia ją zdobywać. Udowadniać jej, że jest moim centrum wszechświata. Dawać poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Tak, aby czuła się najważniejsza, najpiękniejsza i pewna siebie. Partnerkę należy akceptować w 100% taką jaka jest. Nie oczekiwać, że się zmieni. Kochać jej wady i potrafić sobie radzić z jej charakterem. Wiedzieć czego potrzebuję gdy jest jej ciężko i w jaki sposób rozładować jej napięcie. Jedni szukają uległych partnerów. Ja wolę wyzwania. Pewne siebie kobiety z charakterkiem i zadziornością, o które warto walczyć. Strasznie mnie to nakręca do życia. I jestem w stanie dać z siebie naprawdę wiele. Ale jeśli nie będzie jakiegokolwiek zainteresowania w drugą stronę to uczucie skończy się prędzej czy później.

    Pozdrawiam.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 08 listopada 2019 - 18:57
    ~Pf napisał:
    Pytanie @kobietko: instrukcja obsługi czego?


    Instrukcja obsługi pt. "jak zrobić miłość".

    Daj trochę troski, przysyp odpowiedzialnością, zamieszaj z zainteresowaniem - i gotuj na wolnym ogniu, co by nie wystraszyć :)

    Tadam! Jest miłość :)

    Jeśli rozumieć to w taki sposób - to każdy może romantycznie pokochać każdego.

    Byłam w altruistycznym związku - znacie moją historię przecież.
    Do tej pory nie znalazłabym w swoim byłym ani jednej wady (musiałabym się bardzo, bardzo postarać).

    To był związek idealny!
    Ja dbałam o szczęście jego, on dbał o szczęście moje.

    Problem w tym, że to nie była miłość.

    I wcale - wciąż - nie odrzucam znaczenia "postawy wobec drugiego człowieka".

    Uważam tylko, że - powtórzę jeszcze raz to, co napisałam do Agi - to coś, co może wynikać z miłości (może, choć nie musi - może wynikać choćby z określonych cech charakteru), ale nią samą jeszcze nie jest.

    Postawa, praca nad związkiem, dbanie o siebie nawzajem to rzeczy kluczowe, jeśli się chce go utrzymać.

    Jednak same w sobie tej miłości "nie robią". Ona pojawia się wcześniej. (I niech mi ktoś powie dlaczego). Moim zdaniem odpowiedzieć się nie da.

    Miłość nie ma nic wspólnego z logiką.

    To miałam na myśli.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~~ K ~~ K
    ~~ K
    Napisane 08 listopada 2019 - 19:17
    Szerokie możliwości są w tym znaczeniu każda osoba ma inną definicje. Z ex dawałam nie bacząc na to co dostaje w zamian niestety nie da się tak żyć, dwoje ludzi co dzień powinno dbać o związek. Czy dobre słowo, gest, troska i codzienne miłe słowo dzień dobry kochanie, całus na powitanie czy pożegnanie. Rozmowa o sprawach życia codziennego i wspólne rozwiązywanie problemów i ta noc wspólnych kochanków to nie miłość. Zaufanie do partnera i zawsze rozmawiać o tym co czujemy , pielęgnować związek co dzień, akceptować partnera takim jaki jest nie zmieniać go za to przecież zwróciliśmy uwagę na nią lub niego. Pewnie pomyślcie, że to bzdury. Pozdrawiam miłego weekendu życzę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aga S. ~Aga S.
    ~Aga S.
    Napisane 08 listopada 2019 - 20:02
    ~Zmęczony napisał:
    ~Aga napisał:
    Dla mnie kochanie, to tylko dawanie. Bez oczekiwań. Dajesz, na nic nie liczysz. Samo dawanie daje Ci spełnienie. Jak kochasz w taki sposób o jakim teraz myślę to samo to, że drugiemu człowiekowi dajesz (bez znaczenia co) sprawia, że nic już więcej nie potrzebujesz.
    Taka miłość jest trudna ale nie niemożliwa. Jak dwoje ludzi kocha siebie nawzajem w taki sposób jak napisałam powyżej to nie mam mowy o tym, żeby ktoś lub coś ich rozdzieliło (oczywiście poza niezależnymi od tych dwojga ludzi sytuacjami np. kataklizm, wojna itp.)
    Mam wrażenie, że dziś Kochanie traktuje się jak interes do zrobienia.
    To tylko moje przemyślenia.
    Pozdrawiam.


    „Aga, żyłem tak przez całe moje małżeństwo”.

    -Według mnie żyłeś ale nie kochałeś. Gdzieś pojawiła się kalkulacja, że to jest dobry partner do „zabawy” w dom. To się zaangażowałeś, jak dostawałeś co Ci było potrzeba było Ok. Jak przestałeś dostawać jest nie Ok. Oczywiście to żadna wyrocznia tak sobie myślę.

    „To jest pułapka, z której nie ma wyjścia”.

    Jest. Rozwód.

    „ To jest tak samo złe w przypadku partnera jak i dzieci”.

    Dzieci wychowujesz, partnera nie. Ja się dałam oswoić ale nie wychować.

    „W przypadku partnera jest podobnie. Jeśli będziesz tylko dawać to partner nie będzie czuł potrzeby, aby walczyć i się starać.”

    Mój się stara. Na tyle ile potrafi. Każdy ma jakieś ograniczenia.

    „Będzie robił tylko to co lubi i na co ma ochotę.”

    Tak właśnie robi, mam nadzieję.

    „To podejście ma szansę jedynie jeśli trafi na siebie dwoje dawców co jest bardzo trudne”.

    Zgadzam się z Tobą. Dlatego szukamy a jak znajdziemy to już wiemy i nie potrzebujemy niczego więcej.

    „Natomiast, zgodzę się z Tobą w kontekście bezinteresownej miłości, dawania z siebie wszystkiego czy codziennej walki o partnerkę. O to, aby każdego dnia ją zdobywać. Udowadniać jej, że jest moim centrum wszechświata. Dawać poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Tak, aby czuła się najważniejsza, najpiękniejsza i pewna siebie. Partnerkę należy akceptować w 100% taką jaka jest. Nie oczekiwać, że się zmieni. Kochać jej wady i potrafić sobie radzić z jej charakterem. Wiedzieć czego potrzebuję gdy jest jej ciężko i w jaki sposób rozładować jej napięcie. Jedni szukają uległych partnerów. Ja wolę wyzwania. Pewne siebie kobiety z charakterkiem i zadziornością, o które warto walczyć. Strasznie mnie to nakręca do życia. I jestem w stanie dać z siebie naprawdę wiele. Ale jeśli nie będzie jakiegokolwiek zainteresowania w drugą stronę to uczucie skończy się prędzej czy później”.

    Nad tym końcem kochania to się jeszcze muszę zastanowić.
    Pozdrawiam.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 08 listopada 2019 - 20:26
    Aga, kochałem, akceptowalem, nie kalkulowałem i walczyłem. Najpierw o nas. A teraz głównie sam ze sobą. A że przez długi czas byłem rzadkim gościem w domu to trwało to latami. To nie jest tak, że nagle przestałem dostawać. Teraz to bardziej czuję, bo jestem z rodziną na co dzień. I masz rację odnośnie starania się partnera. Moja żona także na swój sposób się stara. Tylko, że na dzień dzisiejszy żyjemy razem, ale obok. I mój problem polega na tym, że nie czuję kompletnie nic.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aga S. ~Aga S.
    ~Aga S.
    Napisane 08 listopada 2019 - 20:29
    ~Aga napisał:
    Dla mnie kochanie, to tylko dawanie. Bez oczekiwań. Dajesz, na nic nie liczysz. Samo dawanie daje Ci spełnienie. Jak kochasz w taki sposób o jakim teraz myślę to samo to, że drugiemu człowiekowi dajesz (bez znaczenia co) sprawia, że nic już więcej nie potrzebujesz.
    Taka miłość jest trudna ale nie niemożliwa. Jak dwoje ludzi kocha siebie nawzajem w taki sposób jak napisałam powyżej to nie mam mowy o tym, żeby ktoś lub coś ich rozdzieliło (oczywiście poza niezależnymi od tych dwojga ludzi sytuacjami np. kataklizm, wojna itp.)
    Mam wrażenie, że dziś Kochanie traktuje się jak interes do zrobienia.
    To tylko moje przemyślenia.
    Pozdrawiam.





    Z uwagi, na to że piszę z „doskoku” i na „kolanie” nie wszystko udaje mi się przekazać tak w pełni.

    Chodzi mi o to, że daję w tym moim kochaniu tylko to co mam, nie dam tego czego nie mam. W różnych chwilach mam do dania różne rzeczy. Raz uwagę, raz coś bardziej fizycznego itd.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 08 listopada 2019 - 21:35
    ~Aga napisał:

    Chodzi mi o to, że daję w tym moim kochaniu tylko to co mam, nie dam tego czego nie mam. W różnych chwilach mam do dania różne rzeczy. Raz uwagę, raz coś bardziej fizycznego itd.


    Jak Twój facet sobie radzi z Tobą i Twoim charakterem? ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aga S. ~Aga S.
    ~Aga S.
    Napisane 08 listopada 2019 - 22:33
    Do Zmęczonego?
    Umówić was?:-)))

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 08 listopada 2019 - 22:59
    ~Aga napisał:
    Do Zmęczonego?
    Umówić was?:-)))


    Haha, myślę że nie byłby zachwycony. :)

    Spoko, za jakiś czas opowiesz mi przy kawie. ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry
1 2 3 4 5 6 7
Strona 1 z 7
następna
Strona 1 z 7 następna

Gorące tematy