Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Uczciwość, a jakość i trwałość związku

Rozpoczęte przez ~Robert1971, 08 lis 2019
  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 11 listopada 2019 - 00:12
    ~kobietka napisał:
    ~Aniołek napisał:
    Kobietko, a może jest tak, że nie spotkałaś jeszcze mężczyzny, który łączyłby to wszystko co Cię zachwyca?


    Zachwyca?
    Bo?
    Najinteligentniejszy?
    Najprzystojnjeszy?
    Najbardziej wartościowy?
    Najlepszy w łóżku?

    Miłość, która trwa, dopóki nie spotkasz kogoś, kto pasuje ci bardziej? Kto jest "lepszy"?

    Cholera... w tej całej mojej "niedojrzałości" i poplątaniu...

    Niektórzy ludzie słuchają muzyki, żeby sobie pokiwać głową i postukać butem do taktu. Tak sobie - dla rozrywki.

    Niektórzy ludzie ją "czują".

    Nie chcę żyć w świecie, w którym nawet miłość sprowadza się do disco polo...

    (Swoją drogą... ktoś mi naukowo odpowie, dlaczego muzyka nas tak porusza?)

    “Some lose all mind and become soul, insane. Some lose all soul and become mind, intellectual. Some lose both and become accepted”.

    Trzymajcie się.


    Kobietko, zachwyca bo posiada ten unikalny dla nas zestaw cech. Nie wystarczy, aby był przystojny albo boski żigolo w sypialni. Tu zestaw się liczy. Pojedyncze cechy to co najwyżej wypalą się na zauroczeniu.

    Co do muzyki. Muzyka odcina umysł od trosk i problemów. Nie skupiamy się na nich. A ponieważ, jedne style trafiają do nas bardziej niż inne to mozemy nią też sterować naszymi emocjami. Gdy jest nam źle i zaczniemy słuchać muzyki, która jest sentymemtalna lub kojarzy się z określonymi przeżyciami to pobudzamy nasz umysł do wspomnień. Jeśli chcemy się odciąć to na jednych działa Rammstein, a na innych Mozart. Zamiast skupiać się na smutkach dnia codziennego mózg wydziela endorfiny i jest nam od razu przyjemniej. A jak chcemy mieć pustkę w głowie to słuchamy Sławomira. ;)

    Wybacz. :)

    Pozdrawiam.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 11 listopada 2019 - 00:41
    Wiesz, @Zmęczony, jeszcze niedawno byłam najbardziej racjonalną dziewczyną na świecie :)

    I chyba mi się to przejadło.
    Mam dosyć cynizmu.
    Ba - myślę, że - w pewien sposób - to był mój mechanizm obronny, jak już sobie mamy "naukowo" rozmawiać.

    Teraz chcę chyba po prostu żyć :)

    Dobrej nocy!

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aga S. ~Aga S.
    ~Aga S.
    Napisane 11 listopada 2019 - 09:13
    ~kobietka napisał:
    Wiesz, @Zmęczony, jeszcze niedawno byłam najbardziej racjonalną dziewczyną na świecie :)

    I chyba mi się to przejadło.
    Mam dosyć cynizmu.
    Ba - myślę, że - w pewien sposób - to był mój mechanizm obronny, jak już sobie mamy "naukowo" rozmawiać.

    Teraz chcę chyba po prostu żyć :)

    Dobrej nocy!


    Kobietko, nie wierzę ale trzymam kciuki.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 11 listopada 2019 - 10:35
    ~Zmęczony napisał:
    ~kobietka napisał:
    [
    Zachwyca?
    Bo?
    Najinteligentniejszy?
    Najprzystojnjeszy?
    Najbardziej wartościowy?
    Najlepszy w łóżku?

    Miłość, która trwa, dopóki nie spotkasz kogoś, kto pasuje ci bardziej? Kto jest "lepszy"?

    Kobietko, zachwyca bo posiada ten unikalny dla nas zestaw cech. Nie wystarczy, aby był przystojny albo boski żigolo w sypialni. Tu zestaw się liczy. Pojedyncze cechy to co najwyżej wypalą się na zauroczeniu.

    Dziękuję Zmęczony :-) tak właśnie unikalny zestaw cech miałam na myśli pisząc, że może Kobietka nie spotkała mężczyzny dla niej :-)

    Kobietko, czy on ma być "naj naj naj naj" a potem gdy odnajdę piąte "naj" to sobie zmienię?
    Nie, ja akurat tak nie definiuję miłości.
    Gdy uczciwie zapytasz siebie jakie cechy Cię zachwycają, co jest naprawdę ważne a co nieistotne to gdy spotkasz miłość będziesz wiedziała, że to ona :-)
    Kiedyś zastanawiałam się jak to właściwie jest, że jeden człowiek nam się podoba a inny nie, jeden na nas "działa" fizycznie czy intelektualnie, a inny nie i doszłam do wniosku, że gdzieś w naszej głowie chyba istnieje jakby "wdrukowany" pierwszy obraz mężczyzny czy pierwszy obraz kobiety. Mam na myśli taki pierwowzór, który dostrzegamy w innych. Niby jesteśmy podobni ale jednak różni. Żyjąc nabywamy doświadczeń i na pierwowzorze pojawiają się dodatkowe wzory albo rysy. Żyjemy, oddychamy, kochamy, ślubujemy, staramy się, złościmy, mamy czasami ochotę rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady.
    W całym tym zamieszaniu pt. miłość i życie razem chodzi chyba tak naprawdę o to by nie zgubić z pola widzenia tego co jest dla nas ważne. Ktoś napisał tutaj o konieczności aktualizacji danych, tak aktualizujmy dane o sobie i swoim partnerze nieustannie :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 12 listopada 2019 - 13:19
    Aniołku, nie wiem, tak ostatnio o tym myślę...

    Czy nie istnieje możliwość, że za bardzo mieszamy dwie, całkiem oddzielne od siebie sfery?

    Każdy człowiek ma rozum (który wyraża się w myślach i słowach).

    Każdy człowiek ma uczucia (które wyrażają się w... well, uczuciach. :)) ).

    Czy to nie są aby dwa inne języki?

    Rozmawiasz z kimś, kto mówi ci, że jest smutny - przyjmujesz do wiadomości i klepiesz go po ramieniu. Czasem jednak wystarczy, że tylko na kogoś spojrzysz i ten smutek "czujesz". I słów do tego nie potrzeba.

    Miłość chyba należy do tej drugiej kategorii... z definicji nawet. "Kocham cię" to przecież emocja.

    Może miłość pojawia się wtedy, kiedy dwie osoby "rozpoznają się" na tym właśnie "duchowym" poziomie?

    I z kalkulacją, rozumem i "odpowiednim zestawem cech" to nie ma nic wspólnego?

    Czysta muzyka :)

    Kiedy tak czytam historie innych (już nie wspominając o tym, że wnikam we własną), to mam dwa wnioski:

    - kiedy kogoś kochasz, to i charakter obiektu westchnień nie jest dla ciebie taki istotny (chociaż, oczywiście, możesz wtedy z tego obiektu zrezygnować - używając rozumu);

    - kiedy nie kochasz, to i najlepszy "zestaw cech" i przymiotów nie pomoże.

    Jak więc to łączyć?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 12 listopada 2019 - 14:00
    Kobietko,
    tak jest wtedy, gdy miłością ma być tylko kierująca nami emocja.
    Tylko emocja może nas zaślepić.
    Tylko przeminięcie emocji może nam otworzyć oczy. W takim wypadku nie jest dziwnym, że nagle "nie czujemy nic".
    "Nie czujemy nic" czyli nie czujemy już tej emocji. Minęła.
    "Nie czujemy nic" czyli po zaniku tej emocji nie ma nic: nie ma też uczucia, które gotowi bylibyśmy nazwać miłością.
    Nie ma tego uczucia, bo to nie było.
    Była tylko ta niestabilna emocja, którą myliliśmy z miłością.
    A ta się skończyła. Wygasła. Umysł się uspokoił. Nie ma nic więcej. Nie było nic więcej.

    Miłość to uczucie. Ale uczucie to nie emocja. Miłość to nie dopadający nas stan, jak grypa.
    Miłość to proces.
    Miłość potrzebuje emocji, by nie była tylko wzajemny stosunek między dwojgiem nie był tylko przyjaźnią czy kontraktem.
    Gdy emocja się uspokaja; jako że chemia ludzkiego umysł nie jest w stanie dostarczać nieustannie towaru dla podtrzymywania haju bez nieodwracalnego rozstrojenia fizjologii; miłość pozostaje miłością.
    Proces miłości trwa. Buduje inne, głębokie podłoża wzajemnej relacji. Na tyle silne, by po jakimś koniecznym organizmowi okresie spokoju móc na nowo serwować dobry towar do uniesień. Ale już może w oparciu o inne składniki i w ilościach adekwatnych dla równowagi.
    To jak Big Bang, po którym nie powraca nicość lecz pulsować zaczyna wszechświat rytmicznym łańcuchem kolejnych małych eksplozji. I Big Bang, i wszechświat po nim - są procesem.

    By powstał płomień, potrzebna jest energia, ale potrzebne jest i powietrze, paliwo, materia. Bez któregokolwiek składnika płomień zagaśnie lub nie zaistnieje. Od właściwości materii i dostępu powietrza będzie zależeć, czy z iskry powstanie ogień, czy też tylko ciąg iskrzeń, bez ognia w efekcie i z interwałami z nicości.

    Emocja, którą coś uwalnia, jest tylko iskrą.
    Miłość jest procesem. Jest ogniem. Który, by trwać, potrzebuje więcej, niż wystarczy do zaistnienia iskrze.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 12 listopada 2019 - 14:18
    @Pf, łał, ok... :)
    Ty zdecydowanie mówisz w języku, który do mnie trafia :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kate ~Kate
    ~Kate
    Napisane 12 listopada 2019 - 15:45
    Ale nie ma ognia bez iskry ; )

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 12 listopada 2019 - 16:52
    ~kobietka napisał:
    @Pf, łał, ok... :)
    Ty zdecydowanie mówisz w języku, który do mnie trafia :)


    Ten wątek zaczyna mieć drugie dno... :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 12 listopada 2019 - 17:12
    @Zmęczony, broń Boże. Nie chodzi mi o ten "język", który opisywałam wyżej :) Faktycznie może zabrzmiało nieco niefortunnie.

    Doceniam idealne dopasowanie treści do odbiorcy, ot co :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 12 listopada 2019 - 17:21
    Owszem, ale z samej iskry nie będzie ognia.
    Wody iskrą nie podpalisz.
    Trzeba czegoś więcej, niż iskry.
    Miłość między dwojgiem potrzebuje zakochania, jak ogień iskry.
    Ale ktoś, kto wierzy, że o żywotności miłości decyduje zakochanie jest jak ten, kto próbuje ognisko utrzymać wrzucając doń tylko co chwila nową zapałkę.
    Dopiero gdy dasz drewna, węgla, zadbasz o "zug", to i ogień otrzymasz, i chleb upieczesz, i garnek z gliny wypalisz.
    A tak: jest błysk, jest jasno, potem coraz ciemnej, wreszcie mrok, zimno... znowu błysk - mrok i zimno; błysk-mrok... I tak bajka "O dziewczynce z zapałkami" aż się sama na myśl pcha. Wraz z finałem.

    Bez iskry nie ma ognia, ale iskra to nie ogień i sama, bez podłoża i troski, jest tylko chwilą. Wyładowaniem. I nie bierze się z niczego.

    Zakochanie też nie bierze się z niczego.
    Człowiek jest potencjałem i energią. Albo nad tym panujemy, albo nie. Jedni czasem, drudzy - prawie zawsze, inni - w ogóle.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 12 listopada 2019 - 17:24
    Sorry, jadę pociągiem, zasięg jest, kiedy chce, to i posty sobie raz wyskakują, raz nie.
    @ kobietka:
    spoko, zrozumiałem :) Cieszę się :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~megan ~megan
    ~megan
    Napisane 12 listopada 2019 - 17:59
    to prawda, iskra sama w sobie, bez "podmuchu" może rozpali ognień, ale na pewno go nie utrzyma.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 12 listopada 2019 - 18:46
    ~kobietka napisał:
    @Zmęczony, broń Boże. Nie chodzi mi o ten "język", który opisywałam wyżej :) Faktycznie może zabrzmiało nieco niefortunnie.

    Doceniam idealne dopasowanie treści do odbiorcy, ot co :)


    Spoko. Mam dziś bardzo dobry nastrój, więc udziela mi się także czytając Wasze posty. :)

    Miłego wieczoru.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Początek ~Początek
    ~Początek
    Napisane 12 listopada 2019 - 19:47
    Pięknie napisane Pf :-)
    Tak, sama iskra to nie ogień, sama iskra to nie miłość, sam ogień to nie miłość. Bo jak słusznie zauważył Pf ogień bez powietrza i dokładanego drewna gaśnie.
    Kobietka zapytała w pewnym momencie jaki jest przepis na miłość :-) czy nie zapytała o to jak ta miłość się rodzi? ;-)
    Na początku musi być zachwyt.
    Zachwyt tylko duszą to za mało, zachwyt tylko ciałem to podobno też za mało, ale czy nie jest tak, że ten Ktoś musi nam się po prostu podobać fizycznie, byśmy z czasem zaczęli dostrzegać resztę?
    Gdy jakaś kobieta mówi "on nie jest w moim typie, ale jest takim cudownym człowiekiem, jest taki przedsiębiorczy, zaradny, mądry"..to czy nie popełnia błędu wiążąc się z nim, nie zdając sobie z tego nawet sprawy?
    Bo w nim musi być to COŚ co ją zachwyci, coś namacalnego, fizycznego. Męskie dłonie? Oczy? Ramiona? Coś co sprawi, że pojawi się iskra. Tak to się zaczyna.
    A jak się kończy? Sami wiecie, że różnie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 13 listopada 2019 - 07:08
    ~Pf napisał:
    Kobietko,
    tak jest wtedy, gdy miłością ma być tylko kierująca nami emocja.
    Tylko emocja może nas zaślepić.
    Tylko przeminięcie emocji może nam otworzyć oczy. W takim wypadku nie jest dziwnym, że nagle "nie czujemy nic".
    "Nie czujemy nic" czyli nie czujemy już tej emocji. Minęła.
    "Nie czujemy nic" czyli po zaniku tej emocji nie ma nic: nie ma też uczucia, które gotowi bylibyśmy nazwać miłością.
    Nie ma tego uczucia, bo to nie było.
    Była tylko ta niestabilna emocja, którą myliliśmy z miłością.
    A ta się skończyła. Wygasła. Umysł się uspokoił. Nie ma nic więcej. Nie było nic więcej.

    Miłość to uczucie. Ale uczucie to nie emocja. Miłość to nie dopadający nas stan, jak grypa.
    Miłość to proces.
    Miłość potrzebuje emocji, by nie była tylko wzajemny stosunek między dwojgiem nie był tylko przyjaźnią czy kontraktem.
    Gdy emocja się uspokaja; jako że chemia ludzkiego umysł nie jest w stanie dostarczać nieustannie towaru dla podtrzymywania haju bez nieodwracalnego rozstrojenia fizjologii; miłość pozostaje miłością.
    Proces miłości trwa. Buduje inne, głębokie podłoża wzajemnej relacji. Na tyle silne, by po jakimś koniecznym organizmowi okresie spokoju móc na nowo serwować dobry towar do uniesień. Ale już może w oparciu o inne składniki i w ilościach adekwatnych dla równowagi.
    To jak Big Bang, po którym nie powraca nicość lecz pulsować zaczyna wszechświat rytmicznym łańcuchem kolejnych małych eksplozji. I Big Bang, i wszechświat po nim - są procesem.

    By powstał płomień, potrzebna jest energia, ale potrzebne jest i powietrze, paliwo, materia. Bez któregokolwiek składnika płomień zagaśnie lub nie zaistnieje. Od właściwości materii i dostępu powietrza będzie zależeć, czy z iskry powstanie ogień, czy też tylko ciąg iskrzeń, bez ognia w efekcie i z interwałami z nicości.

    Emocja, którą coś uwalnia, jest tylko iskrą.
    Miłość jest procesem. Jest ogniem. Który, by trwać, potrzebuje więcej, niż wystarczy do zaistnienia iskrze.


    To, że miłość jest procesem, nie oznacza wcale, że nie może się skończyć,
    to też proces, proces rozpadu miłości..
    tak jak powoli się tworzyła, tak powoli zanika..
    nigdy jednak do końca,
    uważam, że zawsze zostaje coś, ślad,
    dlatego ktoś, kogo kochałam, zawsze jest mi bliską osobą,
    jedne uczucia budują, inne niszczą..

    a zakochanie,
    zgadzam się z @kobietką, nie wiadomo dlaczego i w kim,
    żadnej wspólnej cechy, ani zestawu cech,
    bardziej uważam, że to nasza gotowość na zakochanie, mniej ważny jest sam obiekt,
    i zawsze przychodzi w odpowiednim momencie..
    dla nas samych..

    hej

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aga S. ~Aga S.
    ~Aga S.
    Napisane 13 listopada 2019 - 08:14
    ... i zawsze przychodzi w odpowiednim momencie..
    dla nas samych
    Alutko, jesteś genialna.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 13 listopada 2019 - 11:51
    ~Olex napisał:

    Nikt raczej nagle nie okazuje się być kłamcą i oszustem.
    Więc w normalnych relacjach uczciwość jest elementem wrodzonym każdego człowieka.


    No właśnie…
    I tu zaczyna się komplikacja :-).
    Najpierw jest słodko i bosko, potem normalnie i zwyczajnie, a potem…
    Dynamiczni jesteśmy :-).

    ~Aga napisał:

    Mam wrażenie, że dziś Kochanie traktuje się jak interes do zrobienia.
    To tylko moje przemyślenia.

    Osoba, która w ten sposób kocha nie spostrzega w tym trudności.
    Jak widzi, czuje trudność to znaczy, że już kalkuluje. Robi interes.


    Wiesz… a mnie się wydaje, że ta kalkulacja odbywa się gdzieś głębiej - na poziomie mniej świadomym.
    Już w momencie uderzenia owego mitycznego pioruna z jasnego nieba, kalkulacja się odbyła.
    To gra emocji, bardziej niż chłodna, racjonalna kalkulacja.
    To jest chyba gorąca, emocjonalna…, ale jednak kalkulacja :-).
    Ot zderzenie (mix) żywiołów.

    ~solasi napisał:

    nie dbamy o relację… o partnera… o siebie...
    Dlatego czasem miłość między nami wygasa…
    Co nie znaczy, że wygasają inne ciepłe uczucia względem drugiego człowieka...


    To fakt, ale i ciepłe mogą wygasnąć, gdy druga strona się o to mocno postara.
    Ktoś stanie się wobec Ciebie skrajnie chamski, bezczelny, roszczeniowy i obwiniający, to mimo dawnych ciepłych uczuć…
    Coś minie - no siły nie ma…

    ~kobietka napisał:

    Może stoimy przed całkiem nowym wyzwaniem etycznym, a tego nie dostrzegamy?


    Tutaj możesz mieć sporo racji…
    Kiedyś żyło się krócej, to i na mniejszy obszar czasowy rzutowały ‚nasze’ zobowiązania. Teraz żyjemy dłużej i… są problemy.
    Do tego dochodzi wszechobecna relatywizacja relacji i zdarzeń…
    No wyzwanie jest :-)

    ~Pf napisał:

    Chcąc tylko dawać nie pozwolimy się pokochać.
    Miłość, jako wyłącznie uczucie, jest niestabilna, nietrwała. I w tym przypadku uczciwość nie ma żadnego punktu zaczepienia. Uczciwość to kategoria postaw. I wymaga wewnętrznej stabilności pomimo, czy może równolegle do przeżywanych takich, czy innych emocji. Jeżeli kontrolę na tą stabilnością przejmują uczucia, dochodzimy do zjawiska samousprawiedliwiania siebie. Własnej wersji uczciwości.


    I o tym chciałem zagadnąć na początku.
    Własna wersja uczciwości.

    Co to w istocie jest?
    Po wszystkich przejściach, sam się gubię.

    Ja mam jakąś wizję uczciwości - ot umawiamy się, zasady jakieś są i sobie funkcjonujemy wg nich. Druga strona tę wersję akceptuje - przynajmniej takie stwarza pozory i długie lata w takim tonie utrzymywana jest relacja.

    Aż tu nagle zaczyna wykręcać kota ogonem.
    Zasady zasadami, 'a ja będę postępować po swojemu'.
    Już nie liczy się obietnica, gwarancja, umowa…. Liczy się impresja i to, co w danej chwili wygodniejsze.

    Czy to jest uczciwość?
    Czy tylko owa ‚własna jej wersja’ na potrzeby chwili?

    Można kogoś ‚przestać kochać’ - i to mogę jeszcze zrozumieć, ale zmieniać zasady gry w czasie jej trwania… już z uczciwością nie ma nic wspólnego - to moim zdaniem podłość.
    Chcesz zasady zmienić, to je najpierw przenegocjuj, a nie narzucaj swoje - wg własnej wersji uczciwości :-)…

    Tak kończy się podpieranie stabilności związku uczuciowością jedynie, bez brania pod uwagę dobra drugiej strony oraz wiązania uczciwości z uczuciowością.

    Kocham go/ją - będę uczciwy/a.
    Nie kocham - uczciwy/a nie będę (albo wdrożę moją uczciwość).
    Jak Kargul z Pawlakiem: Sąd sądem, a sprawiedliwość po naszej stronie :-)

    Wydaje mi się, że gdy zaczyna liczyć się tylko dobro własne, związek jest nad przepaścią.
    Gdy w krótkim czasie nic z tym nie zrobimy (chcemy, ale nie da się, czy nie chcemy) wszystko się rozpadnie...

    Uczciwe jest branie pod uwagę tego, do czego się zobowiązaliśmy oraz dobra drugiej strony ;-).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 13 listopada 2019 - 12:08
    ~Pf napisał:

    Miłość między dwojgiem potrzebuje zakochania, jak ogień iskry.
    Ale ktoś, kto wierzy, że o żywotności miłości decyduje zakochanie jest jak ten, kto próbuje ognisko utrzymać wrzucając doń tylko co chwila nową zapałkę.
    Dopiero gdy dasz drewna, węgla, zadbasz o "zug", to i ogień otrzymasz, i chleb upieczesz, i garnek z gliny wypalisz.

    Pięknie piszesz :-)..., ale czym w istocie jest ów węgiel, drewno, cug'zug :-) ?

    Zainteresowanie drugą osobą?
    Troska?
    Wspólne pasje i spędzanie czasu?
    Zafascynowanie jej/jego innością od nas samych?
    A może po prostu nuta tajemniczości? - to też może kręcić.

    Faktem jest, że gdy zostawimy ognisko ot tak sobie - ono wygaśnie. I to bardziej prędzej, niż później. Trzeba do niego dokładać. Po prostu.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 13 listopada 2019 - 16:36
    ~Robert1971 napisał:
    Już nie liczy się obietnica, gwarancja, umowa…. Liczy się impresja i to, co w danej chwili wygodniejsze.

    Czy to jest uczciwość?
    Czy tylko owa ‚własna jej wersja’ na potrzeby chwili?

    Można kogoś ‚przestać kochać’ - i to mogę jeszcze zrozumieć, ale zmieniać zasady gry w czasie jej trwania… już z uczciwością nie ma nic wspólnego - to moim zdaniem podłość.
    Chcesz zasady zmienić, to je najpierw przenegocjuj, a nie narzucaj swoje - wg własnej wersji uczciwości :-)…


    Robert, mi się wydaje, że czasami to nie tyle nieuczciwość, co po prostu wybór mniejszego zła. I żebyśmy się dobrze zrozumieli...

    Nie popieram trwania w związkach bez miłości dla korzyści finansowych i wygodniejszego życia. Nie popieram też braku szacunku wobec niekochanej już osoby, nie popieram psychicznego znęcania się.

    ...nie popieram Twojej byłej żony :)

    Rozumiem jednak kobiety czy też mężczyzn, którzy w tych nieszczęśliwych związkach tkwią dla dzieci. Oczywiście i w takim przypadku jakieś jasne postawienie sprawy: "nie kocham cię, co dalej?" byłoby najbardziej fair, ale...

    To nawet nie kalkulacja, to przewidywanie reakcji drugiego człowieka i dalszych konsekwencji :)

    Przede wszystkim, to spory cios. Ludzie na takie wyznania reagują różnie - od rozpaczy po ziejącą nienawiść.

    Kiedy zależy ci na tym, żeby nie rozbijać rodziny, żeby atmosfera w domu była jako taka, kiedy myślisz o dobru dziecka - czy taka szczerość nie jest... zbytnią szczerością?

    Nie robisz tego dla siebie, to nie jest egoistyczne. Składasz na ołtarzyku tak szczęście swoje, jak i - rzeczywiście - małżonka, ale jesteśmy dorośli i kiedy mamy dzieci, to raczej musimy myśleć przede wszystkim o nich.

    Kobieta w takiej pułapce ma chyba nawet gorzej. W kwestii seksu właśnie, o czym już rozmawialiśmy. Może się teoretycznie "podkładać" (tak, to fizycznie możliwe, ja nie twierdzę wcale, że nie), ale jak to wpływa na jej psychikę? Długofalowe skutki mogą być straszne...

    Spróbuj to zrozumieć. Żona uprawia z Tobą seks z obowiązku, bo kiedyś Ci coś tam przysięgała, a potem obraca się na bok i płacze w poduszkę. Dla mnie, osobiście, to jakiś koszmar.

    Czy nie idzie zrozumieć kobiet, które unikają tego wtedy jak ognia?

    Nie wiem, może taka kobieta rzeczywiście powinna dać jakieś ciche przyzwolenie na romans pozamałżeński? Z tego co jednak czytałam i na tym forum, często takie: "jak chcesz, to znajdź sobie kochankę" też uderza w Wasze ego i cierpicie - zwłaszcza, jeśli Wy akurat kochacie.

    Nie mówiąc o tym, że to jednak trochę... nowoczesne za bardzo, jak dla mnie :)

    "Gdzie jest tatuś?"

    "No wiesz, u cioci...".
    :)

    Ehm. Trudne to zwyczajnie.

    Sądy sądami, często nie widzą dramatu pojedynczego człowieka. :) Ciężko być urzędnikiem w tak delikatnych kwestiach.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy