Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Moja żona nie chce seksu

Rozpoczęte przez ~Marek, 14 mar 2016
  • avatar ~Xxx ~Xxx
    ~Xxx
    Napisane 16 lipca 2018 - 10:30
    Mam ten sam problem co kolega Marek a jak próbuje ją docenić komplementował itp przez jakiś czas to twierdzi żebym się nie wysilał bo chodzi mi tylko o sex to jest chore

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Talk to me ~Talk to me
    ~Talk to me
    Napisane 16 lipca 2018 - 12:55
    Xxx,
    No chore...może tak a może niekoniecznie...
    Pytasz Jej dlaczego nie chce?
    To zapytaj na spokojnie co w takim razie powinieneś zrobić?
    Ciekawe co odpowie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Najgłupsze ~Najgłupsze
    ~Najgłupsze
    Napisane 16 lipca 2018 - 22:12
    ~Talk napisał:
    Xxx,
    No chore...może tak a może niekoniecznie...
    Pytasz Jej dlaczego nie chce?
    To zapytaj na spokojnie co w takim razie powinieneś zrobić?
    Ciekawe co odpowie.


    Aha... i facet ma się "łasić o seks"? Pytać co ma zrobić? ...
    ... pewnie stanąć na rzęsach :P

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Talk to me ~Talk to me
    ~Talk to me
    Napisane 16 lipca 2018 - 22:28
    Najgłupsze, łasić o seks? To chyba nie o to chodzi. Nie o to chodziło mi również w tej wypowiedzi.
    Zapytać się Żony co Ona zrobiłaby na miejscu swojego Męża... Ona nie chce więc On co ma zrobić? Co doradziłaby jako Jego Przyjaciel, przecież Żona, z którą idę przez życie to także mój Przyjaciel...no tak czy nie??? Dlatego warto zapytać przyjaciela o radę!

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Najgłupsze ~Najgłupsze
    ~Najgłupsze
    Napisane 17 lipca 2018 - 10:17
    ~Talk napisał:
    Najgłupsze, łasić o seks? To chyba nie o to chodzi. Nie o to chodziło mi również w tej wypowiedzi.
    Zapytać się Żony co Ona zrobiłaby na miejscu swojego Męża... Ona nie chce więc On co ma zrobić? Co doradziłaby jako Jego Przyjaciel, przecież Żona, z którą idę przez życie to także mój Przyjaciel...no tak czy nie??? Dlatego warto zapytać przyjaciela o radę!


    Talk to me... - ;) zapytać o radę... super - jak to sobie wyobrażasz... "Droga żono, co mam zrobić abym zaczął Cię podniecać" :D ;) ...

    ... żona przyjaciel? hmm... ale o której mówisz ;) na pewno o własnej? ;)))

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Talk to me ~Talk to me
    ~Talk to me
    Napisane 17 lipca 2018 - 10:53
    ~ania napisał:
    Mój mąż był w takiej samej sytuacji i powiedział mi krótko...... albo będziemy ze sobą sypiali tak jak kiedyś, albo musisz mi pozwolić robić to poza domem. Wybieraj.
    Oczywiście natychmiast otrzeźwiałam i w sypialni już jest tak jak powinno być.
    No ale..... ja go kocham. Czy Twoja żona kocha Ciebie??? Tego musisz dowiedzieć się sam niestety.


    Najgłupsze w związkach powinniśmy umieć przede wszystkim rozmawiać. Tak, Żona jest Przyjacielem, powinna nim być, a Ty jej...jeśli nie...jeśli nie możecie na siebie liczyć, jeśli nie lubicie ze sobą przebywać, jeśli nie macie wspólnych tematów, brakuje któremuś seksu a nawet nie możecie zadać pytania co zrobiłabyś/ zrobiłbyś na moim miejscu to po co to wszystko ciągnąć? Dla IDEI???? Z powyższej wypowiedzi wynika, że Mąż Ani załatwił sprawę bardzo bezpośrednio...i chyba dobrze zrobił, "zapytał" (zakomunikował)wprost.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Najgłupsze ~Najgłupsze
    ~Najgłupsze
    Napisane 17 lipca 2018 - 21:52
    ~Talk napisał:
    ~ania napisał:
    Mój mąż był w takiej samej sytuacji i powiedział mi krótko...... albo będziemy ze sobą sypiali tak jak kiedyś, albo musisz mi pozwolić robić to poza domem. Wybieraj.
    Oczywiście natychmiast otrzeźwiałam i w sypialni już jest tak jak powinno być".


    A Ty wierzysz że ania to kobieta i że faktycznie tak się stało :)
    A jak być powinno? Seks na żądanie? ;) Super :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Talk to me ~Talk to me
    ~Talk to me
    Napisane 17 lipca 2018 - 23:13
    Najgłupsze byłoby, gdyby założyć że Ania to kobieta. To jest tylko pewien przykład, przykład myślenia.
    Sex na żądanie? A dlaczego nie? Byle nie zawsze...byle nie schematycznie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 21 lipca 2018 - 11:25
    ~Robert1971 napisał:
    ~alutka napisał:

    uwierz mi, że można się zmęczyć po 20 latach..
    do słabości się przyznaję.


    Wiesz alutka... z początku jak czytałem co piszesz, odniosłem wrażenie, że to całe Twoje 'przebojowe' życie wydarzyło się w ciągu kilku miesięcy, może najwyżej dwóch-trzech lat. I to wzbudziło mój pewien sprzeciw.
    Teraz okazuje się, że z mężem przeżyłaś ok 20 lat (?).
    Miałaś zatem czas stwierdzić czy on jest odpowiednim partnerem do dalszego życia. Miałaś też czas na pracę nad sobą, nad Waszą relacją... Decyzja o rozstaniu nie zapadła od razu, to był proces.
    No i teraz jesteśmy 'w domu' ;-). Nie jesteś niedoświadczoną 28-latką, ani ryczącą 40-stką. Jesteś - z tego co napisałaś - kobietą prawdopodobnie ciut starszą od większości z nas. I wiesz co...
    Powiem coś, co zdziwi może wielu ;-).
    Rozumiem Cię.
    Nie, żebym usprawiedliwiał Twoje 'bycie wariatką' (o czym pisałaś wcześniej). Po prostu po wielu latach pożycia z kimś masz możliwość oceny sama czy Ty pasujesz do układu, który się wytworzył. Jest takie coś jak 'związek/małżeństwo toksyczne'.
    Po prostu człowiek, którego miałaś za normalnego i związałaś się z nim w nadziei, że ułoży się z nim normalna relacja, że będziecie mogli utrzymać silną nić porozumienia i współpraca na wszelkich prozaicznych płaszczyznach, będzie zdrowa.
    Okazuje się jednak, że z upływem czasu ta relacja się wypacza, a układ z miesiąca na miesiąc staje się coraz bardziej nie do wytrzymania. Upływają lata, a Ty do pewnego czasu nie dostrzegasz nawet toksyczności tego małżeństwa, do jakiegoś momentu nie przeszkadza Ci, że ciągniesz wszystko na swoich plecach, a partner/mąż/żona korzysta pełnymi garściami z Twojego zaangażowania i... mnoży jeszcze wymagania - przykręca śrubę - nie dając w zamian nic, co mogłoby zrekompensować poczucie wykorzystania i dyskomfortu.
    Sytuacja staje się coraz bardziej nie do zniesienia i... próbujesz z nim/nią rozmawiać - niby coś zrozumiał/a, ale wygodnie mu/jej jest jak było, bo uparcie wraca do dawnej postawy.
    Próbujesz protestować i bojkotować, on/ona wyraża niezadowolenie, bo przecież 'mu'jej się pogorszyło', skoro nie chcesz świadczyć nadal na jego rzecz - no krzywda jak cholera, bo mu każesz coś zrobić, czy coś w ogóle z siebie dać. W końcu on/ona ma Cię na własność, a tu nagle sam/a musi sobie ugotować obiad, albo ona dowiaduje się, że w tym roku na żadne tam wczasy nie pojedziemy, bo nie ma kasy - no jak to przecież facet jest od zarabiania i jej nie da...? a że dom stoi nowy, to już nie ważne i to że on pochłoną kasę się nie liczy...
    Potem dochodzi do coraz częstszych kłótni i na dalsze współistnienie z tym osobnikiem masz coraz mniejszą ochotę. Z punktu widzenia kobiety - seks z kimś takim jest udręką, to i jego unikasz. Facet te sprawy postrzega inaczej, jednak gdy ona 'daje w dupę na całej linii' to i jemu się w końcu nie chce, ale ta granica jest tu dalej przesunięta.
    Wreszcie strona która czuje się bardziej poszkodowana (w jej rozumieniu więcej wniosła i mniej odebrała z relacji), chce się z tego wywikłać. Jest zmęczony/a i potem przyznaje się do słabości.
    Nie znam szczegółów Twoich relacji z mężem, ale tak to wyglądało u mnie i tylko poczucie obowiązku wobec dzieci mnie powstrzymywało, żeby samemu nie odejść. Moje dzieci wtedy jednak były ciut młodsze, Twój syn miał 17 lat, czyli u progu dorosłości.
    Kiedyś bym nigdy w ten sposób się nie wypowiedział, ale... życie mnie doświadczyło i piszę te słowa z pełną świadomością co one oznaczają.
    Małżeństwa się rozpadają i niekoniecznie da się winą obarczyć tego, kto faktycznie odszedł, on mógł po prostu nie wytrzymać. Oni ze sobą już nie mogli wytrzymać, bo nić porozumienia zanikła i żadna ze stron tak naprawdę już potem nie wiedziało o co tej drugiej stronie chodzi. Każde przedstawia całą litanię powodów dla których jest mu w obecnej relacji źle, a które z nich są tzw prawdami obiektywnymi, oni sami pewnie nawet tego nie wiedzą.
    Pół biedy gdy ofiarami nie są dzieci.


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 21 lipca 2018 - 12:01
    Dziękuję Ci Robercie za twoja wypowiedź.

    "Nie, żebym usprawiedliwiał Twoje 'bycie wariatką' (o czym pisałaś wcześniej)."
    -ja nie oczekuję od nikogo rozgrzeszenia za bycie wariatką, skoro sama sobie go nie dałam, wylądowałam w tym małżeństwie w butach, które ktoś dla mnie uszył nie biorąc miary.. i musiałam w nich chodzić, dałam radę ile wytrzymałam, później je zdjęłam i pobiegłam na boso.. dosłownie.

    "Małżeństwa się rozpadają i niekoniecznie da się winą obarczyć tego, kto faktycznie odszedł"
    -nigdy nikogo nie obarczyłabym winą za taki przebieg..
    to jacy sami jesteśmy współtworzy nasz partner, to "wina" zawsze obopólna, z innym partnerem człowiek jest zupełnie kimś innym, małżeństwo to dla mnie suma składników dodanych, czy wyjdzie z tego ciasto czy zakalec zależy od nas obojga..

    "Pół biedy gdy ofiarami nie są dzieci."
    -dlatego tak długo czekałam, nie byłam w stanie odejść wcześniej, rozumiem mężczyzn, którzy tego nie robią..
    Oprócz olbrzymiego poczucia obowiązku czułam odpowiedzialność za ich późniejsze życie i to nie pozwalało mi odejść, ciągle wybierałam syna i męża..
    taki był mój wybór i decyzja, że nie mogę im tego zrobić..
    ROMANS zadecydował za mnie, pomógł mi zrobić to, czego nie potrafiłam, akurat u mnie, syn był już prawie pełnoletni, nie wiem sama jak bym postąpiła gdyby miał 12 lat np czy mniej, po prostu tego nie wiem..

    wiele osób pisze, że tak, można odejść ale od.. ale nie do kogoś..
    od -nie dałam rady, do kogoś -dałam radę, choć było bardzo ciężko i w moim akurat przypadku, nie syn był moim wyrzutem sumienia a właśnie mąż.. zrobiłam wszystko co możliwe by pomóc mu przez to przejść..
    myślę, że nie byłabym do końca nigdy szczęśliwa, gdyby on również nie był..

    podoba mi się Twoja przenośnia odnośnie leżenia na torach kolejowych, tak się czułam po 20 latach małżeństwa, że ten pociąg mnie przejedzie, ja tylko wstałam z torów.. miałam magnesy na rękach i nogach i nie mogłam wstać, kiedy się zakochałam, wszystko puściło..

    dziękuję za zrozumienie, chociaż przyznaję, że zdziwiłoby mnie ogromnie gdybym go nie miała akurat od Ciebie, nie istotne są w sumie powody odejścia dla postronnych, oboje zrobiliśmy w sumie to samo..

    pozdrawiam

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 21 lipca 2018 - 13:31
    Pozwolę jeszcze sobie odnieść się do słów @najgłupsze:

    "Przecież będąc w małżeństwie można robić wszystko. Realizować siebie i pasje... nie wiem można po za wybraniem sobie idealnej pracy zawodowej i spełnianiu się jako rodzic... to:

    - malować
    - rzeźbić
    - podróżować
    - skakać ze spachodronem
    - pływać, jeździć na rowerze, na motocyklu
    - śpiewać
    - pisać poezję czy powieści
    - czy cokolwiek kto co tam lubi robić...

    Jedyne, co jest zabronione - to puszczanie się z innymi. Tak?"

    wg mnie:
    paradoks jakiś,
    dokładnie tak jak piszesz, ja, mogłam robić w małżeństwie wszystko, i robiłam.... nie znam nikogo innego oprócz mnie, kto mógłby robić w małżeństwie wszystko, znam tylko takich, którzy nie mogli robić już nic..
    -wszyscy mi znani, byli blokowani, krytykowani i spętani.. musieli mówić gdzie idą , po co i dlaczego.. musieli się tłumaczyć ze wszystkiego, dlaczego coś kupili, dlaczego z kimś rozmawiali, dlaczego tak myślą a nie inaczej.. i oni dalej byli w małżeństwie...
    to o czym piszesz..
    o spełnianiu swoich pasji i realizowaniu się, dotyczy małej grupy ludzi za przyzwoleniem drugiej strony, najczęściej mężczyzn..
    - nie tylko, również kobiet, ale garstki dosłownie..
    cała reszta, nie może nic, ani on ani ona..
    proszę daj mi przykład młodego małżeństwa z 2 dzieci, gdzie on lub ona realizują się poza domem...
    wrzuć ich plan tygodnia..

    Wszystkie małżeństwa jakie znałam zakończyłabym w pięć minut, swojego nie potrafiłam , bo było inne..
    realizowałam się jak chciałam, mogłam wszystko..
    mogłam to, czego nie mogły moje koleżanki..
    dlaczego warunkujesz od tego szczęśliwe małżeństwo?
    dla mnie, to podstawa.
    Nie o tym piszę..
    o pozwoleniu na życie..
    gdy jesteś sam, tak właśnie żyjesz,
    gdy pobierasz się z kimś, i nawet to masz dalej (choć dotyczy to niewielu), dochodzi obciążenie spowodowane drugą osobą, jego stany, nastroje, problemy.. i rozwiązujesz jak swoje, pomagasz, wspierasz, ciągniesz... i co?
    i budzisz się z poczuciem, że jesteś wolontariuszem.
    Gdy ktoś obiecywał (ale to ja muszę się tłumaczyć z obietnic), że będzie partnerstwo, a nie jest, umowę on zerwał, nie ja..

    piszesz, że
    puszczanie z innym jest zabronione,
    gdzie?
    napisz, jaka kara jest za to?
    niemile widziane, nieakceptowane, potępiane,
    ale
    nie jest zabronione,
    rozwód też nie jest..
    na szczęście.

    pytasz, czego nie mogłam wytrzymać?
    ja, byłam szczęśliwa przez te wszystkie lata,
    ale wiesz dlaczego?
    bo żyłam jak chciałam, nikt mnie nie ograniczał, ale nie miało to nic wspólnego z partnerem, a zatem szczęście nie dało mi małżeństwo tylko sama sobie je dałam, na tyle ile potrafiłam,
    kiedy uświadomiłam sobie, że mogłabym być z każdym innym człowiekiem i bym tego nawet nie zauważyła, zrozumiałam, że chcę być wobec tego sama i byłam..w małżeństwie..
    potem było już tylko przyzwyczajenie, troska o innych i poświęcenie..
    jedyne w czym się nie spełniłam, to jako rodzić, bo nigdy nie chciałam być samotnie wychowującą matką, a byłam.
    Kocham swojego syna i nigdy bym go nie zostawiła, zostawiłam dorosłego chłopaka z ojcem, za jego przyzwoleniem..
    za przyzwoleniem ich obu w sumie.
    moja wdzięczność nie zna granic,
    obaj wiedzieli, że mi się to należy,
    obaj mi do podarowali,
    dziękuję im za to, że jestem znowu szczęśliwa.

    wolność, to oczywiście rzecz względna,
    ale namiastki jej doświadczyłam.,
    mój syn wie czym jest małżeństwo, ja nie wiedziałam..
    pozdrwaiam również


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Najgłupsze ~Najgłupsze
    ~Najgłupsze
    Napisane 22 lipca 2018 - 12:43
    ~alutka napisał:


    dlaczego warunkujesz od tego szczęśliwe małżeństwo?
    dla mnie, to podstawa.


    Nie rozumiem - co warunkuje? Oczywiście że w szczęśliwym małżeństwie szczęśliwych powinno być dwoje ludzi, realizujących się jako rodzice, zawodowo i indywidualnie rozwijać swoje (czasem wspólne) pasje.

    ~alutka napisał:

    piszesz, że
    puszczanie z innym jest zabronione,
    gdzie?
    napisz, jaka kara jest za to?
    niemile widziane, nieakceptowane, potępiane,
    ale
    nie jest zabronione


    Kara? Kamieniowanie... - albo - czytałaś ... czekaj - gdzie to było - jakaś szkolna lektura z liceum - kurcze - skleroza - w każdym razie tam karą właśnie za "puszczenie się" było wsadzenie szklanej butelki w krocze i kopanie tak długo (ta oczywiście się zbiła) aż została krwawa miazga wiadomo z czego.

    A że teraz nie jest zabronione - no to cóż - lewackie podejście... i chęć niszczenia rodziny. Na szczęście jakaś minimalna kara często jednak występuje, typu rozwód z winy wyłącznej, dodatkowe alimenty itd.

    Jest też coś takiego jak moralność - że już o przykazaniach typu "nie cudzołóż" nie wspomnę.


    ~alutka napisał:

    pytasz, czego nie mogłam wytrzymać?
    ja, byłam szczęśliwa przez te wszystkie lata,
    bo żyłam jak chciałam, nikt mnie nie ograniczał, ale nie miało to nic wspólnego z partnerem, a zatem szczęście nie dało mi małżeństwo tylko sama sobie je dałam


    No brawo - o to właśnie chodzi - szczęście nie leży na zewnątrz - tylko mamy je w środku - i szczęśliwi możemy być zarówno sami jak i z każdym dowolnym partnerem,


    ~alutka napisał:

    jedyne w czym się nie spełniłam, to jako rodzić, bo nigdy nie chciałam być samotnie wychowującą matką, a byłam.
    Kocham swojego syna i nigdy bym go nie zostawiła, zostawiłam dorosłego chłopaka z ojcem, za jego przyzwoleniem..
    za przyzwoleniem ich obu w sumie.
    moja wdzięczność nie zna granic,
    obaj wiedzieli, że mi się to należy,
    obaj mi do podarowali,
    dziękuję im za to, że jestem znowu szczęśliwa.


    No ale jak to "znowu"? Przecież pisałaś, że wcześniej też byłaś szczęśliwa - no to w końcu jak? ;) :D

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nela ~Nela
    ~Nela
    Napisane 22 lipca 2018 - 15:40
    Skąd się biorą jeszcze tacy faceci, którzy uważają kobietę za swoją własność...
    Przerażające.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 22 lipca 2018 - 15:52
    Pominąłeś połowę mojej wypowiedzi, ale to nic nie szkodzi.. odniosę się zatem tylko do tego, co napisałeś:

    "Nie rozumiem - co warunkuje? Oczywiście że w szczęśliwym małżeństwie szczęśliwych powinno być dwoje ludzi, realizujących się jako rodzice, zawodowo i indywidualnie rozwijać swoje (czasem wspólne) pasje. "

    - odebrałam Twoją wypowiedź, jako niezrozumienie po co i dlaczego przerywać małżeństwo skoro można realizować siebie i swoje pasje, że małżeństwo w niczym nie przeszkadza..
    a skoro tak, to człowiek może być szczęśliwy w małżeństwie każdym..
    -i ja byłam, do czasu kiedy uświadomiłam sobie, że jestem szczęśliwa sama bez wpływu na to partnera, że jest dla mnie tylko i wyłącznie źródłem frustracji, nerwów i problemów.
    -absolutnie! nie należy tego łączyć z chorobą, stratą nóg czy wzroku - to czysta manipulacja- nie widzę powodu żeby zostawić kochaną osobę, która znalazła się w tragicznej sytuacji, nie o tym mowa..
    -kiedy dwoje ludzi dobiera się pod jakimś kątem, coś sobie ustala i razem, powtarzam razem wspinają się na górę, nie ma powodu - i tu muszę zgodzić się z Tobą- żeby razem tam nie weszli, ale
    jeśli jedno niesie drugie na plecach - np zdrowego chłopa- mam prawo kiedy tylko się zmęczę, powiedzieć, dalej idź sam...
    -i tak zrobiłam..

    Pominę Twoją wypowiedź na temat karania cudzołożników, bo to tylko Twoje widzimisie, jakbyś chciał żeby było albo było kiedyś. Teraz tak nie jest i powinieneś spróbować to zaakceptować, nie ma sensu wzdychać za dobrymi czasami kiedy obcinali rękę złodziejowi, teraz puszczają wolno, bo pojawiła się instytucja Pojęcie niskiej szkodliwości społecznej czynu, i czy to lewackie czy nie tak właśnie jest. Nie ma żadnej kary i być nie powinno wg mnie, mamy za to zawsze prawo decyzji i wyboru, możesz odejść od osoby, która Cię zdradziła,
    -dla mnie moralność to szachownica po której się przemieszczam, w zależności od wieku, doświadczenia, punktu siedzenia, jest ograniczona ilością pól czarnych i białych, ma ramy, ale daje pole manewru, ktoś, kto stoi przez całe życie na jednym polu w rogu nie ma pojęcia jak jest na innych polach, ja staram się zrozumieć i dlatego rozmawiam z ludźmi, to poszerza moje horyzonty..
    -coś czego nie potrafimy wybaczyć obcemu, potrafimy osobie bliskiej, a zatem już robimy krok na szachownicy, sąsiadowi nie wybaczysz czegoś, a córce uda Ci się, bo znajdziesz zawsze argumenty na jej korzyść..

    "No brawo - o to właśnie chodzi - szczęście nie leży na zewnątrz - tylko mamy je w środku - i szczęśliwi możemy być zarówno sami jak i z każdym dowolnym partnerem, "

    -z każdym dowolnym partnerem,
    a zatem to nie musi być już mąż,
    zaczął odbierać mi szczęście, które miałam w środku, byłam jak akumulator atomowy, kiedy baterie się skończyły, zawalczyłam o siebie samą..

    "No ale jak to "znowu"? Przecież pisałaś, że wcześniej też byłaś szczęśliwa - no to w końcu jak? ;) :D "

    -dobrze wiesz jak,
    jednej rzeczy nie cierpię, być wykorzystywana, a ponieważ uznałam, że byłam, zrzuciłam balast i poszłam sobie dalej sama, urosły mi skrzydła dosłownie..
    -kazać komuś tkwić w czymś, co odbiera mu tlen, dla mnie jest nieludzkim.. piszesz o moralności, ja nie uważam siebie za osobę niemoralną, piszę jak było, nie propaguję takich rozwiązań, dla mnie to była ostateczność..

    Mam 52 lata, to trudny wiek dla kobiety, taki niewidzialny trochę dla mężczyzn, ale wciąż jeszcze się nią czuję, przeobrażam się, zmieniam i wciąż lubię ludzi, którzy mnie niezmiennie zadziwiają..

    20 lat temu podałabym Ci rękę, byłam bezkompromisowa, białe albo czarne, nic pośrodku, jakież było moje zdziwienie, że życie każdego z nas jest tylko po środku..



    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Najgłupsze ~Najgłupsze
    ~Najgłupsze
    Napisane 22 lipca 2018 - 16:01
    ~Nela napisał:
    Skąd się biorą jeszcze tacy faceci, którzy uważają kobietę za swoją własność...
    Przerażające.


    Ależ kto niby tak traktuje? Nelu - to okropne musi być.
    Słyszałem też o kobietach, które mężów traktują jak swoją własność - albo wypłatę męża - to dopiero przerażające. Skąd się biorą takie kobiety?

    Ale słyszałem też o kobietach i mężczyznach, którzy dotrzymują danego słowa - bardzo rzadkie to przypadki - ale zdarzają się.

    Ja jedynie chciałbym, aby ludzie byli uczciwi :) - i nie byli jak chorągiewka na wietrze. I żeby nie opierali się na uczuciach, które zmieniają się jak pogoda w marcu... raz tak, raz siak.

    I nie bardzo alutka wierzę, że skoro przeszkadzało Ci w mężu to i tamto... to że np. bez nóg nagle też nie zaczęłabyś go odbierać "jako balast" - to jest dopiero traktowanie przedmiotowe i przerażające.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 22 lipca 2018 - 16:17
    ~Najgłupsze napisał:
    ~Nela napisał:
    Skąd się biorą jeszcze tacy faceci, którzy uważają kobietę za swoją własność...
    Przerażające.


    Ależ kto niby tak traktuje? Nelu - to okropne musi być.
    Słyszałem też o kobietach, które mężów traktują jak swoją własność - albo wypłatę męża - to dopiero przerażające. Skąd się biorą takie kobiety?

    Ale słyszałem też o kobietach i mężczyznach, którzy dotrzymują danego słowa - bardzo rzadkie to przypadki - ale zdarzają się.

    Ja jedynie chciałbym, aby ludzie byli uczciwi :) - i nie byli jak chorągiewka na wietrze. I żeby nie opierali się na uczuciach, które zmieniają się jak pogoda w marcu... raz tak, raz siak.

    I nie bardzo alutka wierzę, że skoro przeszkadzało Ci w mężu to i tamto... to że np. bez nóg nagle też nie zaczęłabyś go odbierać "jako balast" - to jest dopiero traktowanie przedmiotowe i przerażające.


    A zatem, z każdym można znaleźć wspólny mianownik i to mnie cieszy. Oboje jesteśmy niewierzący.

    dziękuję za monologi, nie próbuję już nawet ruszyć Ciebie ze swojego poletka..
    przyjemności
    alutka:)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Najgłupsze ~Najgłupsze
    ~Najgłupsze
    Napisane 22 lipca 2018 - 17:12
    ~alutka napisał:


    A zatem, z każdym można znaleźć wspólny mianownik i to mnie cieszy. Oboje jesteśmy niewierzący.

    dziękuję za monologi, nie próbuję już nawet ruszyć Ciebie ze swojego poletka..
    przyjemności
    alutka:)


    alutka :) wiesz, że ja trochę z przekory piszę :)
    Lubię Cię - i być może jak będę mieć 52 lata to będę mieć dość swojej żony na tyle... że złamie wszystkie wyznawane przez siebie dotąd wartości i pójdę Twoim śladem ;)))

    Ja tam jestem wierzący :P - choć nie katolik ... ale swoją opcję mam ;))) - również najlepszego :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 22 lipca 2018 - 17:21
    zrób to dla żony ! :)
    przekora to uczucie :D

    do usłyszenia

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nick ~Nick
    ~Nick
    Napisane 22 lipca 2018 - 23:30
    ~Nela napisał:
    Skąd się biorą jeszcze tacy faceci, którzy uważają kobietę za swoją własność...
    Przerażające.

    Cóż ... jednak wróciłaś do komunikacji monosylabami.
    Skąd się biorą takie kobiety ...?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nela ~Nela
    ~Nela
    Napisane 23 lipca 2018 - 05:51
    Z braku czasu ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy