Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Moja żona nie chce seksu

Rozpoczęte przez ~Marek, 14 mar 2016
  • avatar ~Nela ~Nela
    ~Nela
    Napisane 07 lipca 2018 - 22:41
    Na razie po prostu kochasz żonę... I dzięki temu właśnie ta granica, o której pisał Robert jest u Ciebie daleko przesunięta.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Najgłupsze ~Najgłupsze
    ~Najgłupsze
    Napisane 07 lipca 2018 - 23:03
    ~Nela napisał:
    Na razie po prostu kochasz żonę... I dzięki temu właśnie ta granica, o której pisał Robert jest u Ciebie daleko przesunięta.


    Tja... ;))) "po prostu"

    No zobacz ;) - Jakie to wszystko proste ;) :D
    Więc życzę w takim razie Wam wszystkim: po prostu kochajcie swoich mężów i swoje żony... i nie ZA COŚ... a mimo wszystko :) i nie będzie problemów ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nick ~Nick
    ~Nick
    Napisane 07 lipca 2018 - 23:23
    ~Nela napisał:
    Na razie po prostu kochasz żonę... I dzięki temu właśnie ta granica, o której pisał Robert jest u Ciebie daleko przesunięta.

    Wow! Nela,
    Zadziwiałaś mnie.

    Wdząc , że oddałaś posta spodziewałem się jednego , dwóch max trzech słów.
    A tu dwa zdania , w tym jedno złożone .

    Nawet zgodziłbym się z Tobą , jednak całość psują dwa słowa "na razie ".
    Bardziej pasuje mi wpasowanie w szyk zdania słowa "dopóki ".

    "Na razie " - daje fałszywy wydźwięk , sugeruje tymczasowość i bezwolność , brak wpływu na ten fakt.
    "Dopóki " - sugeruje prace nad związkiem i groźbę , że przy jej braku milosc Najgłupsze zaniknie.


    Dosyć ciekawy wniosek z tej dyskusji - to faceci przekładają poczucie obowiązku i dbałość o rodzine nad zaspokojeniem własnego ego , nawet przy braku seksu zagryza wargi i dalej do przodu, natomiast kobiety wola gonić króliczka .

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 08 lipca 2018 - 11:36
    ~Nick napisał:

    jednak całość psują dwa słowa "na razie ".
    Bardziej pasuje mi wpasowanie w szyk zdania słowa "dopóki ".

    "Na razie " - daje fałszywy wydźwięk , sugeruje tymczasowość i bezwolność , brak wpływu na ten fakt.
    "Dopóki " - sugeruje prace nad związkiem i groźbę , że przy jej braku milosc Najgłupsze zaniknie.

    No właśnie... tu jest dylemat nowych/naszych czasów. Chyba mądrego na to teraz nie ma. Z jednej strony przysięga małżeńska i... nie opuszczę Cię aż do śmierci, a z drugiej rosnące oczekiwania co do partnera/partnerki i podciąganie standardu życia - ot konsumpcyjny styl. Ciągnie to za sobą coraz wyższe ukierunkowanie działań, bo... już nie trzeba tyle czasu poświęcać na prozaiczne czynności, dzięki rozwojowi techniki pod strzechami wiele spraw stało się łatwiejszymi i mamy więcej czasu dla siebie..., ale czy wykorzystujemy ten czas faktycznie 'dla siebie nawzajem'? to jest pytanie. Ona wisi na telefonie całymi godzinami, on... w komputerze ;-) i nić porozumienia zanika stopniowo. Każdy znika w tzw. swoim świecie, a wspólny świat ogranicza się do wspólnego sypiania - o ile sypiają jeszcze razem, do obiadów - o ile je razem jedzą, do spotykania się w kuchni/przedpokoju, do... a reszta to już każdy sobie. Czegoś od siebie chcemy, ale nie artykułujemy tego, bo... albo druga strona nie chce słuchać, albo nam nie chce się tego po raz tysięczny mówić. Motywacja do ciągłego budowania jest taka sobie, bo każdy daje radę sam. Pojawia się też pytanie, dokąd powinniśmy zwiększać swoje zaangażowanie w absorbowanie sobą partnera. Przecież gdy będziemy uwieszeni na partnerze przez cały wolny czas, to on też będzie wreszcie nami zniesmaczony i nie uzyskamy dalszej poprawy relacji :-).
    Dochodzimy potem do konkluzji, że w sumie to związek nie jest nam potrzebny, bo co on tak naprawdę nam niby daje? Czy to dobrze? Każdy niech oceni sam. W świetle złożonej przysięgi, na pewno źle, dla spójności życia rodzinnego, też źle, ale... z drugiej strony nie jesteśmy już nastolatkami, które potrzebują tzw. motyli w brzuchu. Nasze współżycie i współistnienie powinno być dojrzałe - tolerujemy czyjąś odrębność i akceptujemy go takim jakim jest, a wymagania co do jego/jej osoby racjonalizujemy. Nie próbujemy nim/nią zawładnąć, ale też nie przyjmujemy postawy 'tumiwisizmu', gdzie mamy wszystko co z partnerem związane, gdzieś.
    To proste nie jest w obecnych czasach. Kiedyś wspólna praca i wysiłki wkładane w prowadzenie domu absorbowały i pewnie spajały - ona szła nad rzekę prać i nie było jej pół dnia, gotowała obiad, szyła..., on brał się za rąbanie drewna, czy orkę i też nie było go w domu całymi dniami, ale... ta nieobecność była głęboko usprawiedliwiona i być może nawet spajała związek.
    Dziś on siedzi w swoim kącie, ona w swoim i nie integrują się ze sobą tylko dlatego, że tego zwyczajnie nie chcą, a nie - jak dawniej - nie mogą :-)... Jeżeli w stosownym momencie nic z tym nie zrobią, szybko okaże się, że tak naprawdę nie mają o czym ze sobą gadać i... w ogóle po co ze sobą siedzą?
    ~Nick napisał:

    Dosyć ciekawy wniosek z tej dyskusji - to faceci przekładają poczucie obowiązku i dbałość o rodzine nad zaspokojeniem własnego ego, nawet przy braku seksu zagryza wargi i dalej do przodu, natomiast kobiety wola gonić króliczka .

    Może z dyskusji to wynika, ale w życiu raczej te siły rozkładają się chyba po równo. Znam osobiście przypadek, gdzie to właśnie facet po pojawieniu się dziecka zwinął się w trąbkę i poszedł 'w długą', nie kontaktował się potem ani z matką, ani dzieciakiem się nie interesował, nawet alimentów nie płacił, a chłopak się wychowywał bez ojca i ukształtował się w nim obraz ojca, który niczym się nie interesuje i ma wszystko w d... Jakim ten chłopak będzie ojcem?
    Odchodzą dziewczyny, odchodzą też chłopaki - reguły naprawdę nie ma. Jest poważny kryzys małżeństwa i to jest fakt... przykry fakt.
    Wszystko jest jednorazowe, to i partner też może być do wymiany..., bo się dogadać nie można z nim było... Eeech.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 08 lipca 2018 - 12:02
    ~Najgłupsze napisał:

    mimo przysięgi "na dobre i na złe... " ... to wychodzi na to, że ludzie są ze sobą tylko ... jak jest owo "dobre".

    Jak przychodzi "złe" ... nie wiem, choroba, strata nóg, beznadziejność, obojętność... brak pożądania itd itp... owo złe... no to ludzie się chcą wymiksować z układu.

    Czyli małżeństwa są "na dobre" ... jak przychodzi "złe" ... to rozwód i następny / następna proszę...

    Ja tego nie kupuje - przynajmniej na razie, póki mam siły... - oczywiście dopuszczam do świadomości możliwość, że kiedyś będę za słaby... i odpuszczę... że własny komfort będzie...

    Przykre, że ludzie nie postrzegają małżeństwa jako czegoś stałego - moja stara mi to truła, gdy się knociło... 'nie ma niczego stałego w życiu'. Nie wiem skąd to wzięła, bo w końcu coś ślubowała i było tam 'na dobre i na złe', a potem bredzenie o tym, że jest się już innym człowiekiem i takie tam, czyli jak się nie podoba, to już 'na złe' nie obowiązuje.
    Weźcie pod uwagę scenariusz, kiedy jedno z partnerów zaczyna podejmować działanie jawnie destrukcyjne - nie chce same odejść, bo trochę krępuje się odbioru społecznego i nie odejdzie, bo będzie na nią/na niego, ale... staje się skrajnie zrzędna, marudna, ma humory, czepia się o wszystko i dzień bez awantury to stracony dzień. Zamienia dom w piekło, żeby tylko spowodować u swojego partnera niechęć i zmotywować go do podjęcia kroku i odejścia. Po prostu staje się człowiekiem z którym nie da się zwyczajnie żyć. I mimo, że się starasz, nadskakujesz, starasz się sprostać często absurdalnym żądaniom, druga strona czepia się, choć nie ma już do czego - słowem przykręca śrubę i sprawdza kiedy powiesz dość...
    Utrzymanie małżeństwa i doskonalenie jego wartości wymaga dobrej woli z obu stron - jak to mówią... w tym cały jest ambaras, aby dwoje chciało naraz. ;-). Co jeśli jej się nagle odwidziało i już Cię nie chce? Daje czadu i uprzykrza Ci życie - nic ją nie cieszy, ciągle czegoś chce, maksymalizuje wymagania, czepia się bez końca, stroi fochy, traktuje Cię jak przedmiot - często zawalidrogę - no wyraźnie wykazuje złą wolę i nie ma ochoty niczego naprawiać. Ty masz same obowiązki, ona same prawa, które mnoży w tempie geometrycznym.
    Czy w takiej sytuacji też należy siedzieć z potworem 'na dobre i na złe'? Ona Cię nie chce, gardzi Tobą, pomiata i jak śmieciem, a Ty siedzisz z nią 'na złe'... No pewnie, że w takim razie należałoby się wkurzyć i wywalić ją z domu, ale... przecież zaraz podniosą się głosy, że prawa człowieka i wspólny majątek...
    Tylko kto tu wobec tego jest wolny od przysięgi, czy facet, gdy odejdzie od potwora, czy potwór, bo facet otworzył drzwi i powiedział 'droga wolna'.?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Uwaga ~Uwaga
    ~Uwaga
    Napisane 09 lipca 2018 - 09:29
    ~Nick napisał:

    ...
    Takie "Kocham" to jedynie uczucie.
    A ponieważ na nasze odczucia mamy ograniczony wpływ , to łatwo możemy się usprawiedliwić za to robimy pod wpływem uczucia.
    A to nieprawda.
    Milosc to nie jest jedynie uczucie.

    Jak napisałaś :
    - nie kocham dziś , nie oznacza że nie kochałem wczoraj ani że nie będę kochał jutro

    Skoro tak, to dlaczego chce podejmować decyzje dziś , jezeli jutro podjąłbym inną ?

    Milosc może się wypalić , jeżeli się o nią nie dba przez obie strony.
    Ale podejmowanie decyzji na podstawie chwilowego nastroju ??

    Widzisz Nicku, dla mnie miłość to także coś więcej niż "uczucie miłości" i myślę, że dla Roberta, dla Alutki i wielu innych to także coś więcej. Gdy czytam to wszystko o czym tutaj piszecie...
    Myślę sobie, że nikt z nas piszących nie podejmuje decyzji na podstawie chwilowego nastroju. Dzielimy się swoimi doświadczeniami nie dlatego, by oceniać nawzajem swoje postępowanie...raczej by przeanalizować, by zrozumieć dlaczego... Dlaczego nie wyszło, dlaczego partnerka czy partner nas zawiedli, dlaczego stało się tak a nie inaczej. Dlaczego zdradził/zdradziła...

    Wszystko jest jednorazowe...to i partner może być do wymiany tak napisał Robert. To jest smutny wniosek. Obserwując otaczający mnie świat widzę brak chęci, by żyć odpowiedzialnie, bo większość nie ma na to ochoty. Ani w pracy ani w domu ani nigdzie. Tym bardziej takie małżeństwo...po co komu one...

    Nie kocham dziś nie oznacza, że nie kochałem wczoraj i nie będę kochał jutro.

    To zdanie można rozumieć dwojako.
    Można żyć jak motyl czyli dziś ta jutro tamta...
    A można też powiedzieć po burzliwej kłótni ze starą żoną czy mężem:
    Wiem, że wczoraj zdarzyło się nam...to niekochanie, wiem że byłem niemiły/ niemiła...ale przecież jest nowy dzień ...i można pracować nad związkiem. Jedyny warunek...tak MUSZĄ TEN NASZ ZWIĄZEK WIDZIEĆ OBIE STRONY.
    Nigdy nie wiesz co przyniesie nowy dzień.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nick ~Nick
    ~Nick
    Napisane 09 lipca 2018 - 14:35
    Droga Uwago,
    Piszesz, że chyba nikt na tym forum nie podejmuje decyzji na podstawie chwilowego nastroju.

    Jednak to w trakcie tej dyskusji ze dwa razy padło stwierdzenie , ze decyzje podejmowane są na podstawie uczuć .
    Jedno ze stwierdzeń "decyzje ocmalzenstwie i decyzje o rozwodzie podejmujemy na podstawie uczuć ".,

    Dlatego pisałem , ze milosc to nie tylko uczucia .

    Dla mnie ewidentnym przykładem na podejmowanie decyzji na podstawie chwilowego nastroju jest zdrada.
    To najczęściej jest romans kilku , kilkunasto tygodniowy.

    Narzeczeństwo trwa kilka dobrych miesięcy , a decyzje o odejściu podejmuje się po znacznie krótszym czasie trwanie romansu.

    Pomijam już kwestie decyzje o wejściu w romans, to tez kwestia kilku tygodni, czasem dni.
    To stan chwilowego nastroju.

    No, chyba ze ktoś ma romans kilku letni.
    Ale, to już wyższa szkoła oszukiwania i samousprawiedliwiania.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Najgłupsze ~Najgłupsze
    ~Najgłupsze
    Napisane 09 lipca 2018 - 19:23
    ~Uwaga napisał:


    Widzisz Nicku, dla mnie miłość to także coś więcej niż "uczucie miłości" i myślę, że dla Roberta, dla Alutki i wielu innych to także coś więcej.



    "Miłość, kocham, lubię ..." - OK - tylko my mówimy tu o małżeństwie.

    Jeśli ktoś chce budować małżeństwo i rodzinę w oparciu o uczucia - to jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że taka konstrukcja się zawali.

    Nie ma możliwości zbudowania czegoś stałego... w oparciu o coś, co jest zmienne.

    Emocje / uczucia są zmienne - więc używanie ich jako fundamentu na coś stałego... pozostawiam tym, którzy wygrywają w totolotka ;) Podobne prawdopodobieństwo, że się uda.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Uwaga ~Uwaga
    ~Uwaga
    Napisane 10 lipca 2018 - 11:40
    ~Nick napisał:
    Droga Uwago,
    Piszesz, że chyba nikt na tym forum nie podejmuje decyzji na podstawie chwilowego nastroju.
    ...
    Dlatego pisałem , ze milosc to nie tylko uczucia
    ...
    Dla mnie ewidentnym przykładem na podejmowanie decyzji na podstawie chwilowego nastroju jest zdrada.
    To najczęściej jest romans kilku , kilkunasto tygodniowy.
    ...
    To stan chwilowego nastroju.
    No, chyba ze ktoś ma romans kilku letni.
    Ale, to już ...

    Drogi Nicku,
    Na temat miłości napisaliśmy na tym forum już wiele. Pod wpływem chwilowego nastroju mam ochotę napisać dziś na temat zdrady i nawiązać do tytułowego wątku.
    Zdrada niekoniecznie wynika z chwilowego nastroju. Oczywiście pomijam jednorazowe skoki w bok pod wpływem chwili, impulsu itp. Żyjąc w małżeństwie nie rok czy dwa, ale lat kilkanaście czasami widzimy bardzo wyraźnie czego nam brakuje. Podejmujemy próby naprawy, ale napotykamy na opór materii, a w sumie mamy fajną żonę/męża nie chcemy zmian, ale nie ma w nas zgody na brak seksu. Jesteśmy świadomi i wiemy że prędzej czy później przestanie nam też się chcieć, a póki nam się chce...dlaczego nie możemy realizować się świadomie na zewnątrz...myślimy i analizujemy.
    To, że żona/mąż nie chcą seksu...powoduje, że przestajemy być ze sobą naprawdę blisko, widzimy co się dzieje, ale nie chcemy rewolucji w postaci rozwodu i czasami całkiem świadomie, a znam przypadek, że nawet otwarcie poszukujemy kogoś, kto uzupełni te nasze braki. Nie usprawiedliwiam ani nie oceniam. Czasami żyjemy w takim rozkroku, ale chcemy tak żyć, czerpiemy z tego dużo radości i przyjemności. Znam takie przypadki.
    Zapewniamy bezpieczeństwo rodzinie, ale czerpiemy też radość z tego, na co świadomie się zdecydowaliśmy. Do takiej decyzji także można dojść w toku głebokich przemyśleń i analiz drogi Nicku.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 10 lipca 2018 - 18:33
    Ktoś tu przywołał teorię Sternberga opisującą miłość. Kiedyś czytałem fajną książkę B Wojciszke 'Psychologia miłości', gdzie autor rozwijał w bardzo ciekawy sposób te wszystkie elementy miłości i analizował procesy zachodzące w związku na każdym etapie.
    Wyszedł od zauroczenia/namiętności, potem rozwija się intymność/bliskość dwojga ludzi, a na końcu, gdy już dwa pierwsze komponenty uczucia się dostatecznie ziszczą, zapada decyzja o zostaniu razem, co nazwane zostało zaangażowaniem.
    Potem... gdy w wyniku tego zaangażowania powstaje rodzina, czas robi swoje i związek się degraduje. Najpierw zanika namiętność - jako coś, co łączy dwoje ludzi na początku i potęguje fascynację drugim człowiekiem, a także jest głównym spoiwem w pierwszych fazach, ale szybko mija.
    Później zanika intymność, choć ta wcale nie musi zanikać, bo ludzie, gdy się zwyczajnie lubią i szanują, to raczej będą emocjonalnie i mentalnie blisko siebie i wcale ta intymność nie musi zaniknąć - o ile się o związek dba.
    Najtrudniej zerwać zaangażowanie, bo skoro są dzieci i różne zobowiązania, to nawet po rozwodzie, choćby alimenty trzeba płacić :-). Jednak właśnie zaangażowanie powoduje, że faktycznie martwe już związki, nadal istnieją i to tam zdarzają się zdrady. Emocjonalnie i fizycznie nic ich już nie łączy, ale formalnie i finansowo/społecznie są cały czas razem.
    Skoro jednak nie ma bliskości mentalnej - nie można się żonie/mężowi zwierzyć, bo dostanie się opr..., albo zostanie wyśmianym, czy zignorowanym, albo głupio pouczonym... na zasadzie 'a nie mówiłem...', to ludzie sobie szukają kogoś na boku kto da im nie tylko seks, bo często nie o sam seks chodzi. Ten 'lewy' partner da zainteresowanie, podziw, podbuduje poczucie wartości, przynależności, udzieli wsparcia... I koło się zamyka :-).
    Skoro w związku człowiek nie otrzymuje tego, czego potrzebuje, to szuka gdzieś. I dobre to nie jest, ale problem zaczyna się dużo wcześniej.
    To słuszne, że budowanie małżeństwa na samej namiętności jest dziecinne, bo ta bardzo szybko mija i łuski z oczu opadają. Do trwałego małżeństwa potrzeba poważnego podejścia i odpowiedzialnej postawy.
    Ot i wszystko.
    To tak w największym skrócie... ;-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nick ~Nick
    ~Nick
    Napisane 12 lipca 2018 - 13:39
    Droga Uwago,

    Racja, ze do decyzji o rozstaniu częściej dojrzewa się w wyniku intensywnych przemyśleń o deficytach związku w którym się tkwi. Wiec nie jest to najczęściej kwestia nastroju .

    Natomiast decyzja o odejściu do nowego obiektu od partnera związkowego, jest zazwyczaj decyzją podejmowaną w zauroczeniu i to po kilku , kilkunastu tygodniach trwania romansu.
    Wiec jest to kwestia chwilowego nastroju.

    Pięknie to opisał Robert w poście powyżej , przytaczając fazy i dynamikę rozwoju miłości.

    Dlatego takie tworzone ad hoc zwiazki ze zdrady, są najczęściej nietrwałe .
    Ale wystarcza do tak skutecznego przeniesienia emocji ze związku na osobę trzecia, że rzadko kiedy udaje się stworzyć nowy związek ze zdradzonym partnerem.

    A wszystko jest wynikiem chwilowego nastroju.

    Natomiast określanie decyzji i zdradzie jako wyniku długotrwałego procesu myślowego , kojarzy mi się bardziej z działaniem z premedytacją.

    Dla mnie jest oczywiste, że można się zauroczyć w kimś nawet będąc w związku .
    Zazwyczaj człowiek spotyka w swoim życiu kilka osób którymi się zauroczy.

    Cały problem polega na tym , co dalej zrobi z tym zauroczeniem.
    Z premedytacja go zerwie, zrywając kontakt, czy da się ponieść chwili ....

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~ensend ~ensend
    ~ensend
    Napisane 12 lipca 2018 - 22:33
    ~Nick napisał:

    do decyzji o rozstaniu częściej dojrzewa się w wyniku intensywnych przemyśleń o deficytach związku w którym się tkwi. Wiec nie jest to najczęściej kwestia nastroju .

    Ludzie mają za dużo wolnego czasu i oglądają za dużo telewizj albo internetu. nudzi im się to wymyślają problemy. A jeszcze jak sie naczytają jak wg psychologow wygląda idealny zwiazek, obejrzą kilka komedii romantycznych i seriali, a potem pójdą na fejsa i zobacza jakie kolezanki szczęśliwe, a one nie tak bardzo jak kolezanki, to kreują się deficyty bo nie sposób dogonic filmowy czy fejsbukowy ideał i wcale nie szkodzi, że oba sztucznie wykreowane . Bo co to są te deficyty w związku ? moja kolezanka uwazała, ze ma deficyt rozmow z męzem, bo od lat go zadręczała problemami ktore lubiła przewidywać albo problemami, ktore istnialy ale np. byly nierozwiązywalne albo problem ich nie dotyczył, a on nie chciał tego słuchać. Moim zdaniem to nie byl zaden deficyt tylko ona miala nierowno pod sufitem. Gdyby się zechciala zmienić, to deficyt by zniknął, ale prościej było zwalić wszystko na męza, ze on taki niedobry. I tak chłopa podziwiam, ze z nia wytrzymuje, bo ja bym tak na co dzien nie mogla zyc. W każdym razie tak se ludzie wymyślaja deficyty a wraz z nimi rozwody. He he he. Jak jakaś poważna sprawa np. przmoc to oczywiście nie ma co udawać, ze to nie deficyt/

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Uwaga ~Uwaga
    ~Uwaga
    Napisane 13 lipca 2018 - 08:11
    Drogi Nicku,
    Jedni decydują się na romans pod wpływem chwilowego nastroju, inni w wyniku głębokich przemyśleń lub innych powodów.
    Nie zawsze romans powoduje emocjonalną ruinę w związku właściwym. Czasami dodaje skrzydeł...a osoba zdradzająca potrafi zachować w tym wszystkim pewien dystans.

    Deficyty w postaci braku seksu w związku małżeńskim są czasami na tyle dotkliwe, że zdrada wydaje się jedynym słusznym rozwiązaniem. Dla jednego to dobre rozwiązanie dla innego nie za bardzo. Sami wiemy najlepiej czego potrzebujemy i co sprawia nam taką przyjemność, że nie chcemy z tego rezygnować.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Najgłupsze ~Najgłupsze
    ~Najgłupsze
    Napisane 13 lipca 2018 - 09:08
    ~Uwaga napisał:


    Deficyty w postaci braku seksu w związku małżeńskim są czasami na tyle dotkliwe, że zdrada wydaje się jedynym słusznym rozwiązaniem.

    Sami wiemy najlepiej czego potrzebujemy i co sprawia nam taką przyjemność, że nie chcemy z tego rezygnować.



    Uwaga - że jak proszę? ... słuszne rozwiązanie? Słuszne? To trochę jakbyś radziła osobie w depresji - samobójstwo.

    To że jest to najprostsze rozwiązanie... nie znaczy że słuszne Czyli dla ... jak mówisz "takiej przyjemności" ... jesteś w stanie podeptać własną przysięgę, honor, lojalność?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Uwaga ~Uwaga
    ~Uwaga
    Napisane 13 lipca 2018 - 11:30
    Drogi Najgłupsze,
    I po co ten "bulwers"???????
    Jak rozumiesz słowo "wydaje się"?
    Bo przedstawiłeś ciekawą interpretację mojej wypowiedzi.
    To może wyobraźmy sobie jeszcze ciekawszą sytuację...
    A co jeśli Mąż czy Żona o wszystkim wiedzą?
    I wyrażają na takie rozwiązanie zgodę?
    Znane są Tobie takie przypadki czy też nie?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Najgłupsze ~Najgłupsze
    ~Najgłupsze
    Napisane 13 lipca 2018 - 12:15
    ~Uwaga napisał:
    Drogi Najgłupsze,
    I po co ten "bulwers"???????

    Dla podgrzania dyskusji ;) :D ... i żebym w końcu sam siebie przekonał o słuszności własnych teorii ;) :)

    ~Uwaga napisał:

    Jak rozumiesz słowo "wydaje się"?
    Bo przedstawiłeś ciekawą interpretację mojej wypowiedzi.
    To może wyobraźmy sobie jeszcze ciekawszą sytuację...
    A co jeśli Mąż czy Żona o wszystkim wiedzą?
    I wyrażają na takie rozwiązanie zgodę?
    Znane są Tobie takie przypadki czy też nie?


    Nie - nie znam takich przypadków - co nie znaczy, że nie występują. Ciekawy jestem, jak to wygląda w późniejszym wieku... bo facet powiedzmy 60+, o ile może... ;) ... to jeszcze jakieś takie panie 50+ pewnie sobie znajdzie... o tyle kobieta 60+ może nie mieć tutaj równie dużych szans... więc nie wiem, czy to rozwiązanie będzie symetryczne :) - wiesz - o ile siebie wspierają i "nie opuszczą aż do śmierci" ... no to czy ja wiem... przynajmniej ta część przysięgi będzie wypełniona - gorzej z wiernością... ale na siłę można by podciągnąć, że mentalnie są sobie wierni, a tylko dopuszczają się niewierności fizycznej ;) ...

    Musieliby być o siebie symetrycznie "niezazdrośni" - co może być dość trudne w praktyce.

    Przyjmuje do wiadomości, że dla jakieś części społeczeństwa instynkty i potrzeby fizjologiczne są "największymi przyjemnościami", więc są skłonni wówczas do różnych strategii... również typu - wymieniamy płyny ustrojowe z kim chcemy za obopólną zgodą.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Uwaga ~Uwaga
    ~Uwaga
    Napisane 13 lipca 2018 - 13:42
    ~Najgłupsze napisał:

    Nie - nie znam takich przypadków - co nie znaczy, że nie występują. Ciekawy jestem, jak to wygląda w późniejszym wieku... bo facet powiedzmy 60+, o ile może... ;) ... to jeszcze jakieś takie panie 50+ pewnie sobie znajdzie... o tyle kobieta 60+ ....

    - wiesz - o ile siebie wspierają i "nie opuszczą aż do śmierci" ... no to czy ja wiem... przynajmniej ta część przysięgi będzie wypełniona - gorzej z wiernością... ale na siłę można by podciągnąć, że mentalnie są sobie wierni, a tylko dopuszczają się niewierności fizycznej ;) ...

    Ludzie są różni i mają różne potrzeby.
    Gdy mamy nieudane życie seksualne to jesteśmy z reguły niezadowoleni co często przekłada się na inne sfery życia.
    Gdy żona nie chce seksu to czy facetowi chce się cokolwiek robić w domu...chce się mu starać?
    I jeszcze taka myśl...
    Gdyby wyobrazić sobie, że normą społeczną byłyby związki z wieloma partnerami to czy nie byłoby to bardzo dziwne, że mieszka się z żoną, która nie chce seksu, a nie realizuje się tych potrzeb na zewnątrz...Jak sądzisz Najgłupsze?
    Czy zatem Twoje tezy o wyższości przysięgi małżeńskiej są rzeczywiście Twoje? Czy może wynikają z wychowania i stanowią odpowiedź na normy społeczne właśnie ?

    Nie wiem jak to jest w starszym wieku...ale znam kobietę lat 62, która spotyka się z 45 letnim facetem i podobno jest super.

    Powracając do wątku...co poradzić takiemu facetowi? Żona nie chce...i nawet nie, że w ogóle tylko np. nie chce tak często jak ja, nie inicjuje, nie patrzy na mnie jak na mężczyznę i co? Po prostu zacisnąć zęby i zamknąć oczy...jakoś to będzie? Zakładamy, że uparła się i na żadne terapie i inne cuda nie zamierza się wybrać...Co mamy zrobić my?
    Otóż zawsze mamy wybór.
    Jedynym wyborem nie jest tylko i wyłącznie rozwód...również życie w celibacie do końca swych dni...również kochanek czy kochanka od czasu do czasu...również otwarty związek...i nie ma gotowych rozwiązań na życie we dwoje, bo bardzo szerokie jest spektrum ludzkich zachowań.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 14 lipca 2018 - 11:02
    ~Uwaga napisał:
    i nie ma gotowych rozwiązań na życie we dwoje, bo bardzo szerokie jest spektrum ludzkich zachowań

    Tak... i nawet to, co nam zafundowała kultura i obyczaje, a potem system prawny - związek dwojga ludzi płci przeciwnych - nie gwarantuje trwałości takiej relacji. Dziś jest ok, jutro się odmienia i już nagle budzisz się w innym świecie, mimo że nie wiesz kompletnie o co chodzi. Starasz się, robisz co do Ciebie należy, nadskakujesz... no może nie jesteś czyimś niewolnikiem i nie na każde skinienie podskakujesz ;-). Aż tu nagle okazuje się, że ona Cię nie kocha. Starasz się jeszcze więcej, prowadzisz studium przypadku nad swoją żoną, by dojść co tak naprawdę jej dolega, no doktorat mógłbyś z tego zrobić, a tu dalej nic..., jest jeszcze gorzej hehe... Po prostu okazuje się, że ona nagle dostała dostęp do internetu i telefon bez limitu rozmów. ;-P... znalazła sobie kółko wsparcia takie, że 'choćby potop', to nie dasz rady.
    ~ensend napisał:
    Ludzie mają za dużo wolnego czasu i oglądają za dużo telewizj albo internetu. nudzi im się to wymyślają problemy. A jeszcze jak sie naczytają jak wg psychologow wygląda idealny zwiazek, obejrzą kilka komedii romantycznych i seriali, a potem pójdą na fejsa i zobacza jakie kolezanki szczęśliwe, a one nie tak bardzo jak kolezanki, to kreują się deficyty bo nie sposób dogonic filmowy czy fejsbukowy ideał i wcale nie szkodzi, że oba sztucznie wykreowane . Bo co to są te deficyty w związku ?

    Świetnie ujęte. Dla mnie oczywistym jest, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma... i z tego co się ma, buduje się dalej. Nie ma co wydziwiać i wymyślać sobie deficytów. One i tak się będą pojawiały, ale dla jednego szklanka jest do połowy pełna, a dla drugiego... do połowy pusta. Ideałów nie ma i wyszukiwanie na siłę co by tu jeszcze zmienić w swoim partnerze, a nie w sobie kończy się rozpadem związku.
    ~Uwaga napisał:
    Deficyty w postaci braku seksu w związku małżeńskim są czasami na tyle dotkliwe, że zdrada wydaje się jedynym słusznym rozwiązaniem.

    I tu jest poważny problem... Związek małżeński - przynajmniej w naszej kulturze - wiąże się ściśle z monopolem na seks. Istnieją kręgi, gdzie seks można uprawiać tylko i wyłącznie w ramach związku małżeńskiego - przed jego zaistnieniem absolutnie nie wolno, bo to grzech, poza, w czasie jego trwania również, no i... po 'owdowieniu' też nie - chyba, że wstąpi się w nowy związek małżeński. O rozwodach i drugim związku podczas gdy żyje pierwszy małżonek, też mowy być nie może... W takim razie w wypadku deficytu seksu w małżeństwie, pozostaje, albo działanie w tajemnicy, albo... radzenie sobie we własnym zakresie hehehe... środkami dostępnymi i nie będącymi seksem, albo przynajmniej nie seksem z drugą osobą, co podpadałoby pod zdradę - ze samym sobą ;-D.
    ~Uwaga napisał:
    A co jeśli Mąż czy Żona o wszystkim wiedzą?
    I wyrażają na takie rozwiązanie zgodę?

    No tak, tylko co z takim związkiem? Po co taki małżeństwo? O ile związek bez seksu niby może funkcjonować, gdy dochodzi zdrada - seks z kimś z zewnątrz - to już funkcjonowanie zaczyna być zaburzone - nie uważasz? Można sobie gadać o obopólnej zgodzie, ale to jest takie tam sobie pieprzenie... Skoro się na coś takiego zgadzają, to znaczy, że między nimi już nic nie zachodzi - to taki związek oparty tylko na zaangażowaniu - wg Wojciszke, pusty związek. Po co go w takim razie utrzymywać? Dla ludzi?... No jeszcze dla dzieci gdy są niepełnoletnie, ale więcej chyba nic, bo nie wiem, czy potrafiłbym trwać w związku z osobą, która nie tylko mnie już nie kocha, ale mnie jeszcze zdradza i to, co obiecała mnie, daje komuś innemu... W takim razie trwając w pustym związku godzę się na kompletne pozbycie się własnej tożsamości. Po co wobec tego żyć...? Pętla i... wiadomo. Chyba odejście tutaj, wydaje się mniejszym złem. Pogodzenie się i przebaczenie? Ok, ale ona musi wykazać skruchę i... nigdy więcej nie może się to powtórzyć, bo w wypadku recydywy droga powrotna bezwzględnie zamknięta.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Talk to me ~Talk to me
    ~Talk to me
    Napisane 15 lipca 2018 - 23:12
    ~Robert1971 napisał:
    ~Uwaga napisał:
    i nie ma gotowych rozwiązań na życie we dwoje...

    .....
    W takim razie trwając w pustym związku godzę się na kompletne pozbycie się własnej tożsamości. Po co wobec tego żyć...? Pętla i... wiadomo.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Talk to me ~Talk to me
    ~Talk to me
    Napisane 15 lipca 2018 - 23:23
    To prawda, gotowych rozwiązań na życie nie ma...ale w kontaktach między ludźmi zawsze najważniejsza jest właściwa komunikacja.

    Niekiedy ludzie żyjąc w pustym związku realizują zadanie wychowania potomstwa, spłacają kredyty, boją się samotności, boją się zmiany... spojrzenie na życie zależy też od wieku w jakim jesteśmy...inne mamy w wieku lat 30 a inne, gdy dobijamy do 60tki.
    Żona nie chce seksu? Pytajcie dlaczego??? Nie tylko żonę, również SIEBIE.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy