Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Granice egoizmu

Rozpoczęte przez ~Tom, 26 maj 2021
  • avatar ~mój jest ten kawałek podłogi ~mój jest ten kawałek podłogi
    ~mój jest ten kawałek podłogi
    Napisane 02 czerwca 2021 - 20:29
    ~Zadowolona napisał:
    (...) Bo zdrada kiedys wyjdzie na jaw (..)

    To jest przecież wybitnie życzeniowe myślenie. Uwarunkowane raczej tym, aby kłamcy się nie upiekło a elementarna sprawiedliwość międzyludzka zatriumfowała Ale tak się nie dzieje zawsze. Wiele zdrad jest bardzo dobrze ukrytych przed światem, bo leży to niejednokrotnie w interesie więcej niż jednej osoby. A to, że odbijają się rykoszetem na aktualnym związku a niejednokrotnie czkawką, to już inna sprawa.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~mój jest ten kawałek podłogi ~mój jest ten kawałek podłogi
    ~mój jest ten kawałek podłogi
    Napisane 02 czerwca 2021 - 20:31
    ~JD napisał:
    ~mój napisał:
    A teraz pozwól, że powrócę do stylu pisania na forum jaki mnie odpowiada ;)


    Pozwalam.

    Bóg zapłać.
    Czyli i tak dostajesz figę z makiem, bo przecież w Niego nie wierzysz ;p

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafi ~Rafi
    ~Rafi
    Napisane 02 czerwca 2021 - 20:38
    czy ty jesteś pojebana?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~mój jest ten kawałek podłogi ~mój jest ten kawałek podłogi
    ~mój jest ten kawałek podłogi
    Napisane 02 czerwca 2021 - 22:00
    Jestem znudzona.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~mój jest ten kawałek podłogi ~mój jest ten kawałek podłogi
    ~mój jest ten kawałek podłogi
    Napisane 02 czerwca 2021 - 22:04
    Jeśli jednak popiszesz to forum dłuższej, to być może okaże się @Rafi postów 3, że trafiłeś między swoich ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 02 czerwca 2021 - 23:04
    ~kobietka napisał:
    ~alutka napisał:
    ~Star napisał:
    ~otis napisał:
    ~JD napisał:
    ~otis napisał:


    Dokładnie tak rozmawiamy w 2 różnych językach ale to ty zbaczasz z tematu. Ja mówię jak powinna wyglądać miłość a ty ciągle wracasz do mnie osobiście nie mam zielonego pojęcia dlaczego.

    Zdrada jest tam gdzie tej prawdziwej miłości własnie brakuje z jednej lub obu stron.




    Otisie, uważam że całkiem spoko z Ciebie facet i personalnie nic do Ciebie nie mam. Nie zgadzam się tylko z Twoim światopoglądem, którym robisz sobie samemu kuku.


    Ja też do ciebie nic nie mam. Wiem tylko że tylko dając komuś prawdziwą miłość mamy szansę ją dostać.


    Nie zawsze. Czasem nasze uczucia, choć szczere i prawdziwe są nieodwzajemnione, zdarza się też, że zakochujemy się wbrew sobie i z różnych powodów nie możemy być z osobą, na której nam zależy i którą kochamy. Na pewno jednak zasługujemy na tyle, ile dajemy od siebie.



    "Na pewno jednak zasługujemy na tyle, ile dajemy od siebie."

    Nic podobnego.
    Druga strona w ogóle może tego nie chcieć, ani potrzebować, dajesz od siebie dużo, bo tak tylko umiesz kochać,
    partner może kochać inaczej, nie odwzajemni Ci w ten sam sposób,
    a już oczekiwanie, że właśnie zasługujesz na tyle samo, jest absurdem,

    z reguły, im więcej dajesz, tym mniej dostajesz,
    im mniej dajesz, tym bardziej partner się stara..
    nigdy nie ma równowagi,
    jedno kocha bardziej, z jednej przyczyny,
    bo drugi kocha mniej..

    kochanie "za bardzo" oznacza, że czujemy się "niekochani",
    chcemy zwrócić na siebie uwagę, myślimy, że on/ona się o to potknie i coś zajarzy :D
    nie zajarzy! zacznie się dusić i ucieknie.
    Nikt nie lubi mieć wyrzutów sumienia, ani czuć się winny,
    a każdy chętnie zabiega i się stara, gdy mu zależy,
    a zależy mu, jak czegoś nie ma pod nosem i na dłoni.

    Także reasumując jednym zdaniem:
    nie ma co siadać facetowi na twarzy, dopóki nie poprosi o to.
    Nie ma co na siłę uszczęśliwiać innych,
    tym bardziej, że to nie o innych nam chodzi wówczas,
    a o nas samych, to my chcemy!
    nie patrzymy na to, czy druga strona sobie tego życzy.

    no i to roszczenie, on musi mi się odwzajemnić!

    nikt, nic nie musi.
    Każdy może wszystko,
    tylko od Ciebie zależy Twoja reakcja na to coś.
    I tu pojawia się ZONK, bo nikt zazwyczaj nie chce reagować, chętniej odwołujemy się do ponoszenia konsekwencji przez drugą stronę.

    Gdy ktoś, źle Cię traktuje - nie mów, że się na to nie zgadzasz, po prostu, nie zgadzaj się na to. Nie i już. Odchodzisz.

    i czekasz na reakcję :D

    hej


    Hm. Nie wiem, Alutko, ale dla mnie to chyba jeszcze prostsze :)

    Jak ktoś cię nie kocha, to i udawanie obojętnego czy dawanie "mniej" cię nie uratuje. Tak samo jak dawanie więcej. I tak będzie mu to "wisieć". Jesteś dla kogoś obojętny, bo... jesteś dla kogoś obojętny. Przemyślane strategie można sobie schować do kieszeni - to nic nie da raczej :)

    Jak ktoś cię kocha, to... jest chyba dokładnie odwrotnie. To z kolei cholernie trudno "zepsuć". I nieważne, czyś biorca, dawca, anioł czy wcielenie wszystkich diabłów ;).

    Może jestem naiwna, ale jeśli tak, to... trudno. Nie jest mi w sumie z tym źle - wracam zatem do głaskania owieczek i wąchania stokrotek ;)

    hej!


    Droga @kobietko:)
    to nie chodzi o udawanie czegokolwiek,
    ani o obojętność!
    ktoś, kto jest na rozdrożu i nie wie co robić, czym się kierować, dobrem swoim, czy bliskich, nigdy nie jest obojętny, ani owi bliscy nie są mu obojętni,

    gdyby tak było, nie byłoby dylematu,
    między miłością a obojętnością są mile całe,
    i tam właśnie tkwimy,
    jak waga i dwie szale, moje dobro, kontra dobro bliskich,
    i to się waży miesiące, czy lata całe.
    gdy partner jest niegodziwy, łatwiej jest odejść,
    gdy dobry, nie sposób..
    zawsze ta szala przeważa na Twoją niekorzyść,
    Twoje szczęście, to zawsze jest za mało..
    jak 1 kg do 10 kg,
    uważam jednak, że skoro Twój partner w danym momencie,
    nic nie wie o Tobie, to Ty też nie wiesz nic o nim.
    Rozmowa jest rozwiązaniem jedynym.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 03 czerwca 2021 - 00:07
    Należy ocenić, czego oczekuje druga strona,
    kiedy pada pytanie: od kiedy to trwa?

    chyba nikt nie jest w stanie poradzić sobie z odpowiedzią: 3 lata!

    jeżeli ktoś długo kłamał,
    zalecam kłamać dalej,
    3 m-ce, to jest odpowiedź,
    z którą można sobie wszystko poukładać,

    sama jestem za szczerością absolutną,
    dlatego nigdy nikogo "nie okłamywałam",
    należy odróżnić z "nie okłamałam"

    @Tom,
    Nie rozmyślaj dłużej, po prostu, powiedz co czujesz.
    To jest zawsze, wspólnie ugotowana zupa!

    hej

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafi ~Rafi
    ~Rafi
    Napisane 03 czerwca 2021 - 08:43
    ...teraz postów 4...jednak jesteś kawałkiem podłogi, który trzeba systematycznie "deptać".

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 03 czerwca 2021 - 09:39
    ~alutka napisał:
    nie chodzi o udawanie (...), kto jest na rozdrożu i nie wie co robić (...) nigdy nie jest obojętny, ani owi bliscy nie są mu obojętni (...) gdyby tak było, nie byłoby dylematu (...) między miłością a obojętnością są mile (...) i tam właśnie tkwimy (...) dwie szale, moje dobro, kontra dobro bliskich (...) gdy partner jest niegodziwy, łatwiej jest odejść, gdy dobry, nie sposób (...) szala przeważa na Twoją niekorzyść, Twoje szczęście, to zawsze jest za mało jak 1 kg do 10 kg (...) skoro Twój partner w danym momencie nic nie wie o Tobie, to Ty też nie wiesz nic o nim. Rozmowa jest rozwiązaniem jedynym.

    Alutka :-)
    Te Twoje przemyślenia czasem są tak trafne, że ciężko lepiej coś ująć...

    Rozmowa jest najlepsza - bez wątpienia - ale nie zawsze jest możliwa.
    Pogadać by się chciało, ale druga strona czasem... ;-) np. omija temat, spłyca go, wywija się jak się tylko da...
    Nie zawsze jest to proste.

    Często emocje, jakieś blokady wewnętrzne i inne 'szlabany', tudzież 'kłody pod nogi' które ktoś sam sobie rzuca, uniemożliwiają zwykłą, spokojną rozmowę i...
    Co zrobisz, jak nic nie zrobisz? ;-)
    Nie pogadasz po prostu.

    Szala rzeczywiście przeważa i jest tu duża nierównowaga.
    Moje pełne szczęście to jeszcze za mało, żeby definitywnie odejść, bo... jest coś takiego jak tzw. 'strefa komfortu' - taki modny frazes.

    I faktycznie ktoś tkwi sobie w układzie, który nie jest taki zły, ale... żeby szczęście dawał, co to to nie...
    Ot siedzi sobie na dupie i zajmuje się wszystkim, tylko nie poprawą związku - robi po prostu swoje.

    Gdy się przytrafi okazja, wdaje się w romans - jak Tom powiedzmy - i potem ma dylemat.
    Bo obecna nie jest taka zła, bo dom, bo dzieci, bo...
    A żeby był szczęśliwy, stwierdzić raczej nie można.

    Znane mi kobiety lepiej sobie radzą z niejednoznaczną sytuacją niż faceci... ;-).
    Są bardziej skomplikowane emocjonalnie - to im ułatwia.

    Facet chodzi po prostu swoimi drogami i wegetuje obok takiej kobiety.
    Nie domaga się od niej seksu - gdy ona 'go dopuści', nie pogardzi, ale żeby sam do tego dążył i zabiegał, raczej nie. On potrafi tak żyć całymi latami, spełniać swoje powinności rodzinne, robić karierę i normalnie funkcjonować.

    Ona...
    Zaczyna dawać 'w dupę' i swoim zachowaniem odstrasza go od siebie, odmawia seksu, robi różne sceny, czepia się, obwinia.

    Po prostu gdy facet widzi u swego boku wredną jędzę, szala zaczyna się przechylać bardzo powoli. On nie czuje potrzeby odchodzenia gdy nie jest jeszcze krytycznie.

    Po prostu facet ma dużo mniejsze wymagania co do związku - tak ogólnie.
    On patrzy na całość z szerszej perspektywy, dla niego liczy się całość. Detale mają mniejsze znaczenie.

    I nie żeby ona stawała mu się z dnia na dzień obojętna.
    Właśnie jest tak jak piszesz - ona mu obojętna nie jest jeszcze bardzo długo.
    Najpierw stara się to ignorować, łagodzić spory, coś tłomaczyć. Potem zaczyna ograniczać 'dobra' płynące od niego do niej - w miarę jak ona ogranicza to ze swojej strony.

    Zaczyna się poniekąd a potem już pełną gębą, izolować.
    I dopiero na koniec - gdy sytuacja jest krytyczna - robi konkretne ruchy odśrodkowe.

    Ale to następuje dopiero gdy faktycznie we własnym domu czuje się jak w więzieniu, czy obozie dla więźniów politycznych :-).
    Gdy już nie wolno mu się na żaden temat odezwać, gdy w niczym racji nie ma, gdy ma same obowiązki które musi spełniać bez cienia protestu czy krytyki, ale praw już żadnych...
    Gdy czuje się totalnie jak wycieraczka u drzwi wejściowych...

    Wtedy dopiero facet robi drastyczny krok i podejmuje działania odśrodkowe zmierzające do rozwiązania tego chorego układu.

    Czy on wcześniej coś udaje?
    Raczej nie...

    On chce by było jak najlepiej, ale skoro nie widzi współpracy z drugiej strony, powoli traci rezon.
    Tak, ta szala długo i powoli się przechyla. Tyle, że gdy już się przechyli... bardzo ciężko ją odwrócić.

    U kobiety chyba też to tak działa, tyle że ona jakoś szybciej znajduje się w miejscu gdzie nie ma ochoty tego wszystkiego odbudowywać ;-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Mea ~Mea
    ~Mea
    Napisane 03 czerwca 2021 - 09:54
    Scenariusze są różne, nie wiemy czy scenariusz Toma był podobny.
    Nie zawsze żoną to udzielna księżniczka migajaca się od obowiązków małżeńskich.
    Różnice bywa i to z obie strony.
    Gdy historia romansu jest krótka mózg wyłącza fakty na niekorzyść żony.
    Problem u Toma jest taki, że romans jest już długą zażyloscią. I chyba nie płytką.
    To jest coś niestety do podzwigniecia razem z żoną i to nie na zasadzie oznajmienia faktów dokonanych, bo wtedy zostanie poczucie krzywdy i odbije się na wszystkich.
    Nie zazdroszczę sytuacji.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Mea ~Mea
    ~Mea
    Napisane 03 czerwca 2021 - 09:58
    Egoizm jaki tu widzę to nie danie żonie równych szans.
    Sytuacja byłaby idealna, gdyby się okazało że ona też kogoś ma i rozstanie nie będzie tragedią tylko uwolnieniem.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~mój jest ten kawałek podłogi ~mój jest ten kawałek podłogi
    ~mój jest ten kawałek podłogi
    Napisane 03 czerwca 2021 - 11:50
    ~Rafi napisał:
    ...teraz postów 4...jednak jesteś kawałkiem podłogi, który trzeba systematycznie "deptać".

    Moja szklana kula mówi, że zrobisz tu prawdziwą karierę deptacza :D

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafi ~Rafi
    ~Rafi
    Napisane 03 czerwca 2021 - 12:05
    ...zawsze to kariera, której wszyscy w tych czasach są głodni.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 03 czerwca 2021 - 12:06
    Alutko, Robercie - ale my jednak o czymś innym :)
    Może po prostu zadam Wam jedno pytanie. Jak bardzo mogę kochać faceta, żeby tego nie spieprzyć? Mogę bardzo, powinnam średnio, czy tak aby-aby? A on? Jak bardzo może mu zależeć, żeby i mnie zależało?

    Nie uważacie, że takie wyliczanki to są właśnie tam, gdzie uczucia nie ma? Wszystko cię wtedy w tej drugiej osobie potrafi wkurwiać :) I uważam, że naprawdę ciężko to wygrać.

    Za to kiedy jest uczucie (odwzajemnione. Nie pozornie odwzajemnione, jak w dużej części przypadków), to się okazuje, że to właśnie ono jest na pierwszym planie, a nie to, jaki kto powinien być i w jakim stopniu. I naprawdę ciężko to spieprzyć :) Trzeba się bardzo, bardzo postarać.

    Nie wiem, jak to opisać - czujecie tę różnicę? ;) Ja "czuję". Z doświadczenia :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~??? ~???
    ~???
    Napisane 03 czerwca 2021 - 12:10
    ~Star napisał:
    ~JD napisał:
    ~Star napisał:
    ~JD napisał:
    ~Star napisał:
    ~JD napisał:
    ~mój napisał:
    ~JD napisał:



    PS. Oczywiście nie dotyczy tych co dają i kochają bezinteresownie... ;)))

    W tym celu trzeba sobie kupić psa. Z kotem podobno nie idzie już tak prosto i łatwo, bo na jego zaufanie i miłość trzeba już sobie zasłużyć ;p Podobnie ma reszta zwierzyńca ;)


    Po psie trzeba sprzątać. Co to za przyjemność latać z torebką i zbierać gówno z chodnika? To już lepiej kupić se chomika albo świnię morską. ;)



    Ale z Ciebie maruda! Psa można zabrać na spacer po lesie ;-)


    Typowe babskie zachowanie. Najpierw "kochanie kupmy sobie psa". A potem ona przytula, a on sprząta gówna, wyprowadza na spacer w deszczu, odkurza sierść i lata po weterynarzach.

    I zdziwiona, że facet nie chce kolejnego sierściucha... ;)


    Typowe zachowanie marudnego faceta, któremu zawsze nic się nie podoba, i zawsze jest na nie :-) @JD kiedy wybierasz się na ryby? Po nich nie trzeba sprzątać, wystarczy godzinami patrzeć, jak się pluskają i omijają wędkarzy szerokim łukiem :-)


    I tu dochodzimy do sedna. Wolicie ubezwłasnowolnionych przytakiwaczy na Wasze wszystkie zachcianki, które się skończą obowiązkami dla faceta. Tylko dlatego, że hormony Wam szaleją i trzeba trzeci raz w roku zmieniać układ mebli w salonie, wymieniać kuchnie kupioną rok temu czy kolor ściany w sypialni.

    A jak dostaniecie zwrotnie, że nie ma problemu, ale sama będziesz latała wokół psa to faceta marudny i foch.



    Jak Ty mnie dobrze znasz :-) Średnio co dwa lata zmieniam meble, ostatni remont kuchni miałam robiony w styczniu :-) Oczywiście głowa pełna pomysłów, już planuje kolejne zmiany! Jest pięknie a będzie jeszcze piękniej ;-)

    Na każdym kroku wchodzisz mu do tyłka bez wazeliny.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 03 czerwca 2021 - 13:28
    ~kobietka napisał:
    Alutko, Robercie - ale my jednak o czymś innym :)
    Może po prostu zadam Wam jedno pytanie. Jak bardzo mogę kochać faceta, żeby tego nie spieprzyć? Mogę bardzo, powinnam średnio, czy tak aby-aby? A on? Jak bardzo może mu zależeć, żeby i mnie zależało?

    Nie uważacie, że takie wyliczanki to są właśnie tam, gdzie uczucia nie ma? Wszystko cię wtedy w tej drugiej osobie potrafi wkurwiać :) I uważam, że naprawdę ciężko to wygrać.

    Za to kiedy jest uczucie (odwzajemnione. Nie pozornie odwzajemnione, jak w dużej części przypadków), to się okazuje, że to właśnie ono jest na pierwszym planie, a nie to, jaki kto powinien być i w jakim stopniu. I naprawdę ciężko to spieprzyć :) Trzeba się bardzo, bardzo postarać.

    Nie wiem, jak to opisać - czujecie tę różnicę? ;) Ja "czuję". Z doświadczenia :)


    O, może tak:

    "Nie kocham cię" - cokolwiek robisz, będzie mi trudno zacząć.
    "Kocham cię" - cokolwiek robisz, będzie mi trudno przestać.

    Zupełnie co innego :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 03 czerwca 2021 - 16:02
    ~kobietka napisał:
    Jak bardzo mogę kochać faceta, żeby tego nie spieprzyć? Mogę bardzo, powinnam średnio, czy tak aby-aby? A on? Jak bardzo może mu zależeć, żeby i mnie zależało? (...) naprawdę ciężko to wygrać. (...) Za to kiedy jest uczucie (...) to się okazuje, że to właśnie ono jest na pierwszym planie, a nie to, jaki kto powinien być i w jakim stopniu. I naprawdę ciężko to spieprzyć :) Trzeba się bardzo, bardzo postarać. (...) "Nie kocham cię" - cokolwiek robisz, będzie mi trudno zacząć.
    "Kocham cię" - cokolwiek robisz, będzie mi trudno przestać. )

    Być może ja nie załapuję o co tak naprawdę poszło :-)...
    Dla mnie uczucie miedzy dwojgiem to z jednej strony coś mistycznego, a z drugiej pragmatycznego. I - żeby było jasne - nie jestem żadnym tam egoistą, hipokrytą, czy innym aktorem w teatrze zdarzeń.

    Padło tu nie tak dawno pytanie co ja rozumiem przez miłość.
    No i od tego należy zacząć. :-)

    Ja mogę sobie kogoś kochać, ale cóż gdy on nie będzie kochał mnie...? Nic z tego nie będzie - nie jestem zatem na tyle szalony, by się podkładać i robić rzeczy niemożliwe, by ona mnie pokochała.
    Daję sobie spokój i... spokój :-). Po prostu.

    Gdy ja z kolei jej nie kocham, a ona koniecznie chce... No nie wiem, bo to temat dla ludzi niebędących w związku. Nie wiem zatem jak by to było, bo od ok ćwierć wieku jestem w związkach... ;-).

    Co 'ona' mogłaby zrobić żebym ją pokochał?
    Mogę tylko teoretyzować, ale gdyby zaczęła stosować wobec mnie sensowne techniki podrywu na początek, może by chwyciło - o ile w ogóle byłaby w moim typie i wg mnie pasowalibyśmy jakoś do siebie.
    Potem, w dalszym etapie gdyby dalej dbała o tę - rodzącą się miłość - mogłaby ją rozniecić.
    Tak!
    Miałaby na to wpływ, swoim postępowaniem wobec mnie i postawą.
    Tyle tylko że...

    Gdyby to ona się podkładała, wywołałaby po mojej stronie postawę dyktującego warunki :-).

    Zatem...
    Jak bardzo musiałaby mnie kochać by nie spieprzyć?
    Ano kochać bardzo, ale nie bezwarunkowo.
    Stawiać warunki, granice, pozostawiać dozę niepewności...
    Tego chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć.

    Gdy druga strona wie, że może pozwolić sobie na to czy tamto, zrobi to...
    Tak gra zawodnik, jak mu przeciwnik pozwala.

    Jak spieprzyć...?
    Ano nie kochać - wyrządzać przykrości, pogardzać, obwiniać...
    Słowem dawać w dupę.
    Prędzej czy później uczucie wygaśnie i może nawet przerodzić się w silną wrogość.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 03 czerwca 2021 - 16:49
    A czym jest dla mnie miłość?
    Bardzo pozytywnym, przychylnym i wiele tłumaczącym stosunkiem do osoby kochanej. Czymś szczególnym, czymś więcej niż wobec wszystkich pozostałych, czymś dobrym, doniosłym, bardzo pozytywnym wobec tej jednej osoby.
    Jednak nie bez granic, bo gdy ona nie odwzajemnia miłości - kocham faktycznie nie ją, tylko własne wyobrażenie o niej.
    Wtedy szybko schodzę na ziemię i... odkochuję się.
    Wybieram niekochanie jej już, a życie toczy się dalej.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~JD ~JD
    ~JD
    Napisane 03 czerwca 2021 - 17:06
    Robercie, kochasz bo dostajesz to czego potrzebujesz. Rozmów, wsparcia, troski, pełnej michy, wyuzdanego seksu czy czegokolwiek tam pragniesz.
    W tym nie ma nic mistycznego. Czysty egoizm i biologia. Gdy partnerka świadomie lub też nie spełnia Twoje egoistyczne potrzeby wtedy czujesz szczęście i dajesz jej to samo. I o ile nie czujesz, że dajesz więcej niż otrzymujesz lub nie kosztuje Cię to więcej niż partnerkę akceptujesz ten stan nazywając go górnolotnie miłością. Dopóki oboje będziecie trwali w tym stanie i nie będziecie się oszukiwać czy zaniedbywać będziecie szczęśliwi.

    Ot, cała filozofia. ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kwitnąca Wiśnia ~Kwitnąca Wiśnia
    ~Kwitnąca Wiśnia
    Napisane 03 czerwca 2021 - 17:20
    ~JD napisał:
    Robercie, kochasz bo dostajesz to czego potrzebujesz. Rozmów, wsparcia, troski, pełnej michy, wyuzdanego seksu czy czegokolwiek tam pragniesz.
    W tym nie ma nic mistycznego. Czysty egoizm i biologia. Gdy partnerka świadomie lub też nie spełnia Twoje egoistyczne potrzeby wtedy czujesz szczęście i dajesz jej to samo. I o ile nie czujesz, że dajesz więcej niż otrzymujesz lub nie kosztuje Cię to więcej niż partnerkę akceptujesz ten stan nazywając go górnolotnie miłością. Dopóki oboje będziecie trwali w tym stanie i nie będziecie się oszukiwać czy zaniedbywać będziecie szczęśliwi.

    Ot, cała filozofia. ;)



    Ja bym w tej filozofii zmieniła na tak:
    ... O ile nie czujesz, że dajesz ponad to, co partner /ka ma egoistyczną przyjemność czerpać i o ile nie odczuwasz tego w żaden sposób jako ponoszenie kosztów (nie czujesz jakby to były koszty a radość z "wydawania środków")...

    :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy