Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Walczyłabym, ale mówię dość

Rozpoczęte przez ~Kasia, 15 cze 2020
  • avatar ~Kasia ~Kasia
    ~Kasia
    Napisane 15 czerwca 2020 - 11:15
    Nie będę oryginalna. Facet, związek, rodzina. Nie wchodząc w wiele wątków pobocznych. Jemu zależało mniej, mnie bardziej. Po urodzeniu dziecka, pojawił się wątek nieodciętej pępowiny. Moje zdanie było niżej w hierarchii niż zdanie mojej teściowej. Miałam dość walenia głową w mur. Wyprowadziłam się z dzieckiem do rodziców, on milczy. Minął tydzień zero kontaktu. Ja byłabym w stanie walczyć dalej (chodziliśmy na terapię z przerwą na koronawirusa, potem on już nie chciał). Rozsądek mi mówi, że jemu jest wygodniej, ale z drugiej strony mówił że jemu zależało na mnie, na dziecku. Nie wiem co myśleć, dać sobie spokój i szukać mieszkania?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Adaś ~Adaś
    ~Adaś
    Napisane 15 czerwca 2020 - 14:59
    pamiętaj...Mamusia ma zawsze racje. Szukaj mieszkania, bo szkoda czasu.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 15 czerwca 2020 - 18:00
    No, nie jesteś oryginalna.
    Moja droga,
    jakie to ma znaczenie, co on mówił, skoro od tygodnia milczy?
    jak komuś zależy, to stoi na wycieraczce przed drzwiami i puka.

    Nie chcesz wchodzić w wątki poboczne, a niestety one mają tu szczególne znaczenie.
    -gdzie mieszkaliście, chyba nie z teściami?
    -wszystko to, o czym nie napisałaś, może usprawiedliwić jego zachowanie.
    -pomijasz to świadomie? czy faktycznie nie ma nic na jego obronę?

    puszczasz swoją fotkę, jaka była jego ?
    co on opowiada na Twoją wyprowadzkę?
    bez szczegółów, to niestety, tylko Twoja wersja.
    czyli nieprawdziwa :)

    a swoją drogą,
    jest podstawowa zasada, po ślubie, czy po fakcie zostania rodzicami, tworzy się związek odrębny, mamusiom mówi się:pa, na do widzenia i szereguje kolejność głosu. Dla kogoś, dla kogo mamusia ma zdanie decydujące, nie odrywałabym od mamusi na siłę, sama szybko bym się ewakuowała.

    niemniej jednak, nie można robić wyjątków, że nasza mamusia jest lepsza i to co innego, niż teściowa.

    matki, które wtrącają się do życia dorosłych już dzieci, to złe matki !
    hej





    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kasia ~Kasia
    ~Kasia
    Napisane 15 czerwca 2020 - 18:40
    Hej, mieszkanie było jego, ale włożyłam kilka lat aby wyglądało tam tak jak jest teraz. Często się kłóciliśmy- brak zaangażowania z jego strony oraz protekcjonalny stosunek w jaki dałam się wmanewrować jego matce. Doszło do tego, że nie mogłam powiedzieć swojego zdania na temat naszego dziecka, żeby nie urazić uczuć jego lub jego mamusi. Jego rodzice mają kiepskie podejście do dzieci- lubią zawstydzać, ironizować, traktują nasze dziecko jak maskotkę. Notorycznie zapraszali nas jak byli chorzy, przez co ja 2 krotnie byłam chora oraz córka. Próbowałam być dyplomatyczna, więc wyszło że jestem przewrażliwiona. Partner potrafil tylko krytykować nasze dziecko (ma raptem 2 lata!), ja się z tym nie godziłam bo w 90% to ja spędzałam z dzieckiem czas, prowadziłam na zajęcia, do żłobka itp Potem zaczęło się obrażanie, że jestem taka czy siaka. Zero szacunku, jakby tylko dążył do tego żebym sama odeszła. Moja mama w ogóle u nas nie bywała, a partner był u moich rodziców tylko kilka razy w przeciągu 4 lat (moi rodzice w nic się nie wtrącali). Trzasnęłam drzwiami, to jego mamusia po raz enty mnie obraziła że powinnam się leczyć, że moje dziecko będzie się mnie wstydzić, że na nie nie zasłużyłam. Jak ją zablokowałam to zaczęła wypisywać do mojej matki, ale to olała. Od tego czasu tydzień milczenia. On chyba myśli że spakowałam się na pokaz i wrócę. Nawet nie zapytał o dziecko. Pomijam fakt, że się ośmieszam, ale mi na nim zależy mimo wszystko, ale nie podam ręki pierwsza bo to jest kurewsko śmieszne po tym wszystkim. Musiałby odciąc pepowinę od mamy (oraz brat bo to jego drugi wyznacznik cnót).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~JD ~JD
    ~JD
    Napisane 15 czerwca 2020 - 19:21
    Droga Katarzyno, skoro ten Twój facet taki straszny to na cholerę za niego wychodziłaś? Zaszłaś w ciążę przed czy po fakcie jak wspólnie podejście decyzję o zamieszkaniu, małżeństwie i mamusi w progu? Co możesz zarzucić sobie i co powinnaś robić lepiej? Na czym jemu zależy czego mu nie dajesz? Rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale właśnie podjęłaś decyzję, że Wasze dziecko nie potrzebuje ojca. Oczywiście wg Ciebie to nie Twoja decyzja tylko ta straszna mamusia i nie odcięta pępowina. Brzmi jak wymówka.

    Nie musisz odpowiadać na forum, bo to Twoja sprawa i Twoje życie. Ale skoro jesteś matką to musisz rozważyć co jest najlepsze dla dziecka. Zaszantażowałaś swojego faceta dzieckiem więc nie oczekuj, że się złamie, bo to dla niego będzie oznaczało, że masz na to przyzwolenie i zamiast szukać rozwiązań i rozmawiać będziesz się posuwać do ekstremalnych czynów. Tylko dlatego, że nie dogadujesz się z mamusią. Jeśli ma chociaż trochę dumy to nie odpuści.

    Wg mnie powinniście się dogadać i zamieszkać z dala od rodziców, z którymi kontakt powinien być ograniczony do minimum. Nie wiem tylko czy jesteście na to gotowi.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kasia ~Kasia
    ~Kasia
    Napisane 15 czerwca 2020 - 19:51
    Mieszkamy osobno. Nie jesteśmy małżeństwem. Kocham tego człowieka, ale powinnam również zacząć kochać siebie. Rozmów było mnóstwo, ale po wzmożonym ataku syn+mama coś we mnie pękło.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~JD ~JD
    ~JD
    Napisane 15 czerwca 2020 - 20:05
    ~Kasia napisał:
    Mieszkamy osobno. Nie jesteśmy małżeństwem. Kocham tego człowieka, ale powinnam również zacząć kochać siebie. Rozmów było mnóstwo, ale po wzmożonym ataku syn+mama coś we mnie pękło.


    Kobiety są zaborcze i uważają, że mają monopol na wiedzę m. in. dotyczącą wychowania dziecka. Od narodzin do jego lub swojej śmierci, w zależności co przytrafi się pierwsze. Do tego macie naturalną skłonność do szantażowania i grania na emocjach. Dlatego też większość układów teściowa-synowa jest trudna. Bo każda uważa, że wie lepiej. A prawda jest taka, że obie się mylą. Istotne jest to, że mamusia powinna odpuścić i dać wolną rękę synowej tudzież konkubinie swojego syna. Dlatego wg mnie to nie ma znaczenia jak jest między Wami. Dopóki mamusia wpierdala się w Wasze życie nic z tego nie będzie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 16 czerwca 2020 - 16:50
    @ Kasiu,
    skoro czujesz sama, że miałaś powody by odejść, wystarczy być konsekwentną..

    Piszesz, że nie byłaś szanowana przez partnera i obrażana.
    Czy teraz, jak wyciągniesz pierwsza rękę na zgodę, to coś się zmieni w tej kwestii? kiedy sama wrócisz z własnej inicjatywy? bo go kochasz? zastanów się.

    Jest jedyna szansa na zejście się na nowo.
    Powinnaś zadbać sama o siebie, o swoje mieszkanie, bo jesteś sama z dzieckiem. Powrót na "stare śmieci", to najgorsze rozwiązanie. Kiedy sama stworzysz swój świat, zaprosić możesz do niego swojego partnera. Gdy zechce być z Wami, to będzie. Być może wprowadzi się do Was, a być może zostanie u siebie i będzie tylko u Was bywał.

    Jedno jest pewne, wzbudzisz w nim tylko szacunek, że sobie poradziłaś, gdy wrócisz sama do niego, wzbudzisz w nim pogardę, a mamusi dasz pożywkę.

    Żadna miłość nie jest tego warta!

    ps. nie napisałaś nic, o jego pretensjach do Ciebie, pisałaś, że się kłóciliście, o co? zgrabnie pomijasz jego zarzuty w stosunku do Ciebie. Całkowicie jednostronny obraz.
    powodzenia

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kasia ~Kasia
    ~Kasia
    Napisane 16 czerwca 2020 - 17:56
    Mieszkania szukam i tak, zwlaszcza ze zazwyczaj wynajem jest od pierwszego dnia miesiaca. Mam juz jakieś na oku.
    Co w sytuacji kiedy to on wyciągnie rękę na zgodę? Odejść mimo wszystko i zamieszkać na swoim, odczekać... czy wtedy nie będzie za późno na ewentualne powroty?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 16 czerwca 2020 - 18:17
    ~Kasia napisał:
    Mieszkania szukam i tak, zwlaszcza ze zazwyczaj wynajem jest od pierwszego dnia miesiaca. Mam juz jakieś na oku.
    Co w sytuacji kiedy to on wyciągnie rękę na zgodę? Odejść mimo wszystko i zamieszkać na swoim, odczekać... czy wtedy nie będzie za późno na ewentualne powroty?


    Nigdy nie będzie za późno, gdy macie wspólne dziecko.
    Zgoda, tak, ale już na Twoich warunkach.
    Jego warunki się nie sprawdziły.
    mając 2 letnią córeczkę, byliście już na terapii,
    musisz wybrać między namiastką rodziny, a jej absolutnym brakiem, sama możesz stworzyć namiastkę, on może dołączyć,
    rodzina, to on, ona i dziecko - uden svigermor - bez teściowej,

    Może kiedyś Twój facet, to zrozumie.
    Uwierz mi @Kasiu, można kochać nadal kogoś, a żyć osobno.
    Spróbuj.

    hej

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Izzi ~Izzi
    ~Izzi
    Napisane 21 czerwca 2020 - 22:20
    ~Kasia napisał:
    Nie będę oryginalna. Facet, związek, rodzina. Nie wchodząc w wiele wątków pobocznych. Jemu zależało mniej, mnie bardziej. Po urodzeniu dziecka, pojawił się wątek nieodciętej pępowiny. Moje zdanie było niżej w hierarchii niż zdanie mojej teściowej. Miałam dość walenia głową w mur. Wyprowadziłam się z dzieckiem do rodziców, on milczy. Minął tydzień zero kontaktu. Ja byłabym w stanie walczyć dalej (chodziliśmy na terapię z przerwą na koronawirusa, potem on już nie chciał). Rozsądek mi mówi, że jemu jest wygodniej, ale z drugiej strony mówił że jemu zależało na mnie, na dziecku. Nie wiem co myśleć, dać sobie spokój i szukać mieszkania?


    Tak to bywa @Kasia, że pomiędzy "mówił" a pomiędzy "okazał" istnieje przepaść.
    Nieodcięta pępowina, to poważny problem. Zastanów się, czy chcesz mieć w osobie partnera drugie dziecko, i to jeszcze nie swoje.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kasia ~Kasia
    ~Kasia
    Napisane 01 lipca 2020 - 10:01
    Hej, moze ktos odpowie. Wiec wynajelam to mieszkanie. Jemu to bylo na rękę. Powiedział że ma dość mojej kontroli. Że chce być sam i nie chce związku. Wg niego nie było między nami nic wartościowego i że gdyby nie dziecko dawno byśmy się rozstali. Mimo wszystko ja go kocham i będę kochać. Nie umiem zachować godności, ale po tym co powiedział ja mu powiedziałam swoje. Moja kontrola to był wynik desperacji, bo on nigdy mnie nie kochał. Chciałam wsparcia, obrony, milosci. Mieszkam sama z corka, mamy gorsze warunki niz w starym mieszkaniu. Wlozylam w jego mieszkanie tyle serca, chciałam stworzyc dom. On, dziecko, kot... Nie chciał ze mną nawet tego kota, a po rozstaniu przygranał jakiegos jakby nie liczyl i nie chcial mnie dalej w swoim zyciu. Dla mnie to kolejny cios w serce, taki symbol. Czuje ze tyle stracilam. Czy jest szansa ze po wielu miesiacach, roku kiedy nasze spotkania i stosunki (mamy dziecko) sie unormują on bedzie chcial kiedys czegos wiecej? Proszę o radę, jestem w rozsypce. Czuję się tak jakbym nigdy nic dla niego nie znaczyła, a jeszcze miesiac temu sypialismy ze soba, mielismy plany. Proszę Was o radę. Dziękuję.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Skrzydlatek ~Skrzydlatek
    ~Skrzydlatek
    Napisane 01 lipca 2020 - 21:08
    Droga Kasiu,
    Wydaje mi się, że chyba należałoby jak najszybciej zmienić optykę. Popatrzeć na całą sytuację oczami swojego dziecka i zadać sobie pytanie co możesz zrobić, by zapewnić jemu zdrowy rozwój emocjonalny.
    Mieszkałaś u swojego partnera i było Ci źle, dlatego wykonałaś jakieś ruchy...wyprowadziłaś się najpierw do rodziców a potem do wynajętego mieszkania.
    On w odpowiedzi na to Twoje "sprawdzam" określił jasno, że chce być sam.
    Spodziewałaś się przeprosin? Kwiatów? Czy kota?

    Kasiu rozumiem, że możesz czuć się zawiedziona postawą Twojego partnera, rozumiem, że słabe jest to co opisujesz, bo to przecież ojciec Twojego dziecka.

    Spróbuj doszukać się jednak w całym tym zamieszaniu pozytywów, spróbuj nie karmić emocji, które się w Tobie kłębią dodatkowymi analizami i zastanawianiem się nad tym dlaczego "życie jest takie niesprawiedliwe".

    Jesteś dorosłą kobietą a wsparcia, obrony i miłości przede wszystkim wymaga teraz Twoje dziecko.
    Warto pamiętać, że dziecko potrzebuje kontaktów i doświadczenia miłości od obojga rodziców.

    Napisałaś, że nie potrafisz zachować godności, to bez znaczenia. Teraz spróbuj ze wszystkich sił stanąć na nogi samodzielnie i spróbuj zachować spokój.

    Trzymam kciuki :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Izzi ~Izzi
    ~Izzi
    Napisane 01 lipca 2020 - 21:21
    ~Kasia napisał:
    Hej, moze ktos odpowie. Wiec wynajelam to mieszkanie. Jemu to bylo na rękę. Powiedział że ma dość mojej kontroli. Że chce być sam i nie chce związku. Wg niego nie było między nami nic wartościowego i że gdyby nie dziecko dawno byśmy się rozstali. Mimo wszystko ja go kocham i będę kochać. Nie umiem zachować godności, ale po tym co powiedział ja mu powiedziałam swoje. Moja kontrola to był wynik desperacji, bo on nigdy mnie nie kochał. Chciałam wsparcia, obrony, milosci. Mieszkam sama z corka, mamy gorsze warunki niz w starym mieszkaniu. Wlozylam w jego mieszkanie tyle serca, chciałam stworzyc dom. On, dziecko, kot... Nie chciał ze mną nawet tego kota, a po rozstaniu przygranał jakiegos jakby nie liczyl i nie chcial mnie dalej w swoim zyciu. Dla mnie to kolejny cios w serce, taki symbol. Czuje ze tyle stracilam. Czy jest szansa ze po wielu miesiacach, roku kiedy nasze spotkania i stosunki (mamy dziecko) sie unormują on bedzie chcial kiedys czegos wiecej? Proszę o radę, jestem w rozsypce. Czuję się tak jakbym nigdy nic dla niego nie znaczyła, a jeszcze miesiac temu sypialismy ze soba, mielismy plany. Proszę Was o radę. Dziękuję.


    Nie zmusisz nikogo do tego aby chciał być z Tobą, aby Cię kochał. Uzmysłowienie sobie tego pozwala spojrzeć na sytuację chłodnym, trzeźwym okiem. Przyjęcie tego do wiadomości, wiem, jest bardzo trudne. Łatwo się mówi, doradza, trudniej "pokonać" emocje.
    Powinnaś myśleć o sobie, lecz nie w kontekście tego kim Ty jeszcze możesz być dla partnera, lecz w kontekście tego kim dla Ciebie może być partner. W miłości również należy wymagać.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kasia ~Kasia
    ~Kasia
    Napisane 02 lipca 2020 - 07:13
    ~Skrzydlatek napisał:
    Droga Kasiu,
    Wydaje mi się, że chyba należałoby jak najszybciej zmienić optykę. Popatrzeć na całą sytuację oczami swojego dziecka i zadać sobie pytanie co możesz zrobić, by zapewnić jemu zdrowy rozwój emocjonalny.
    Mieszkałaś u swojego partnera i było Ci źle, dlatego wykonałaś jakieś ruchy...wyprowadziłaś się najpierw do rodziców a potem do wynajętego mieszkania.
    On w odpowiedzi na to Twoje "sprawdzam" określił jasno, że chce być sam.
    Spodziewałaś się przeprosin? Kwiatów? Czy kota?

    Kasiu rozumiem, że możesz czuć się zawiedziona postawą Twojego partnera, rozumiem, że słabe jest to co opisujesz, bo to przecież ojciec Twojego dziecka.

    Spróbuj doszukać się jednak w całym tym zamieszaniu pozytywów, spróbuj nie karmić emocji, które się w Tobie kłębią dodatkowymi analizami i zastanawianiem się nad tym dlaczego "życie jest takie niesprawiedliwe".

    Jesteś dorosłą kobietą a wsparcia, obrony i miłości przede wszystkim wymaga teraz Twoje dziecko.
    Warto pamiętać, że dziecko potrzebuje kontaktów i doświadczenia miłości od obojga rodziców.

    Napisałaś, że nie potrafisz zachować godności, to bez znaczenia. Teraz spróbuj ze wszystkich sił stanąć na nogi samodzielnie i spróbuj zachować spokój.

    Trzymam kciuki :-)


    Powoli się z tym godzę. Podjęłam też terapię u psychologa. Jestem osobą toksyczną, ale związek dotyczy obojga ludzi i partner też dołożył 3 grosze. Myślicie, że jest szansa karmić się nadzieją i za rok sprobowac z nim porozmawiać o powrocie? On zawsze potrzebował przestrzeni, ja uczuć. Oboje poniekąd zapewnialiśmy sobie to, jednak te kłótnie były tak zapętlone że nie dało się już tego uratować. Terapię podjęłam dla siebie i dziecka ponieważ wychowywałam się wg mnie z chorą psychicznie mamą. Powielam jej schematy, jestem tak zepsuta przez swoje dzieciństwo że choć u nas nie było ani kropli alkoholu jestem osobą DDA. Być może uświadomię sobie, że mogę żyć bez niego. Jednak nie wydaje mi się żeby moje uczucia się zmieniły. Robię ten pierwszy błąd jakiego nie powinnam robić skoro zaczęłam terapię. Nie chcę się karmić złudzeniami, ale on przyznał że dla niego to też jest ciężkie. Będę walczyć o siebie, ale o ten związek też. Pytanie czy on będzie wolał wygodne życie singla, czy sprobuje ze mną stworzyć zdrową relację?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 02 lipca 2020 - 12:35
    Fajnie, że potrafisz się przyznać sama przed sobą do własnej toksyczności - to już spory postęp (we wcześniejszych wpisach obwiniałaś o wszystko partnera). Każdy z nas jest trochę toksyczny, grunt, żeby to dostrzegać i umieć przyznać się przed sobą, że nasz obecny sposób funkcjonowania w świecie przynosi nam więcej szkód niż pożytku.
    Partner nie może być niewolnikiem naszych potrzeb - ma swoje życie, ma prawo zakończyć niesatysfakcjonujący dla niego związek, w którym ktoś go kontroluje, tłamsi, wiesza się na nim. Na samą myśl o czymś takim trudniej się oddycha. Miałem kiedyś dziewczynę, która na każdym kroku oczekiwała ode mnie dowodów miłości, a każdą próbę spędzenia przeze mnie czasu w pojedynkę (potrzeba posiadania własnej przestrzeni jest czymś naturalnym - to nic złego!) interpretowała jako brak mojego zaangażowania w związek i urządzała mi karczemną awanturę. Zakończenie tego związku było dla mnie ogromną ulgą. Nie wiem oczywiście jak wyglądało to u Was, ale zdanie "on zawsze potrzebował przestrzeni, ja uczuć" może sugerować, że mogło być w jakiejś mierze podobnie.
    Walczyć o związek można jedynie wspólnie, a nie w pojedynkę - dostałaś jasny komunikat, że jego zdaniem między Wami nie było nic wartościowego i nie widzi w Tobie materiału na partnerkę. Możliwe, że Twój były - pomimo jakichś pozytywnych uczuć do Ciebie - nie wierzy, że z obecną wersją Ciebie naprawa związku jest w ogóle możliwa. Domyślam się, że takie postawienie sprawy jest dla Ciebie bolesne, ale z drugiej strony wiesz na czym stoisz i nie musisz snuć niepotrzebnych domysłów. Uczucia to nic stałego - zmieniają się, jeśli nie dokarmiamy ich niepotrzebnym myśleniem. Skoro potrafiłaś żyć bez niego zanim się poznaliście to znaczy, że i po rozstaniu będzie to możliwe.
    Nie czekaj na niego, bo tylko zmarnujesz czas, który powinnaś przeznaczyć na zaopiekowanie się sobą i dzieckiem.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kasia ~Kasia
    ~Kasia
    Napisane 02 lipca 2020 - 12:50
    ~Rafał35 napisał:
    Fajnie, że potrafisz się przyznać sama przed sobą do własnej toksyczności - to już spory postęp (we wcześniejszych wpisach obwiniałaś o wszystko partnera). Każdy z nas jest trochę toksyczny, grunt, żeby to dostrzegać i umieć przyznać się przed sobą, że nasz obecny sposób funkcjonowania w świecie przynosi nam więcej szkód niż pożytku.
    Partner nie może być niewolnikiem naszych potrzeb - ma swoje życie, ma prawo zakończyć niesatysfakcjonujący dla niego związek, w którym ktoś go kontroluje, tłamsi, wiesza się na nim. Na samą myśl o czymś takim trudniej się oddycha. Miałem kiedyś dziewczynę, która na każdym kroku oczekiwała ode mnie dowodów miłości, a każdą próbę spędzenia przeze mnie czasu w pojedynkę (potrzeba posiadania własnej przestrzeni jest czymś naturalnym - to nic złego!) interpretowała jako brak mojego zaangażowania w związek i urządzała mi karczemną awanturę. Zakończenie tego związku było dla mnie ogromną ulgą. Nie wiem oczywiście jak wyglądało to u Was, ale zdanie "on zawsze potrzebował przestrzeni, ja uczuć" może sugerować, że mogło być w jakiejś mierze podobnie.
    Walczyć o związek można jedynie wspólnie, a nie w pojedynkę - dostałaś jasny komunikat, że jego zdaniem między Wami nie było nic wartościowego i nie widzi w Tobie materiału na partnerkę. Możliwe, że Twój były - pomimo jakichś pozytywnych uczuć do Ciebie - nie wierzy, że z obecną wersją Ciebie naprawa związku jest w ogóle możliwa. Domyślam się, że takie postawienie sprawy jest dla Ciebie bolesne, ale z drugiej strony wiesz na czym stoisz i nie musisz snuć niepotrzebnych domysłów. Uczucia to nic stałego - zmieniają się, jeśli nie dokarmiamy ich niepotrzebnym myśleniem. Skoro potrafiłaś żyć bez niego zanim się poznaliście to znaczy, że i po rozstaniu będzie to możliwe.
    Nie czekaj na niego, bo tylko zmarnujesz czas, który powinnaś przeznaczyć na zaopiekowanie się sobą i dzieckiem.

    Hej, dzięki za odpowiedź i męski punkt widzenia. Przede mną wiele pracy, i zamierzam ten czas przeznaczyć na dziecko i siebie. Dość powtarzania tych samych schematów. To było jedyne słuszne rozwiązanie. Jednak czy gdyby z czasem nasze kontakty się poprawiły (jest malutka), ale bez presji tylko powoli na przestrzeni lat, to czy jest szansa, że on będzie chciał zaryzykować i spróbować? Czy ulga jaką odczuwają faceci po takim związku jest bezcenna i nie ma żadnych szans? Czy czasem pozostaje sentyment gdy emocje już opadną? Wiecie moje pytanie są desperackie i świadczą że jestem toksyczna, ale myślę że z upływem lat będę dobrą wersją siebie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kasia ~Kasia
    ~Kasia
    Napisane 02 lipca 2020 - 12:56
    ps. Wiecie milosc przychodzi i odchodzi ale czasem wiadomo, że druga taka osoba po prostu się nie urodziła. Kocham go i nie wiem czy kiedykolwiek się to zmieni jednak odeszłam i nie żałuję. Odeszłam bo bardzo mi na nim zależy i to była jedyna opcja. To akurat świadczy o tym, że mam motywację do zmiany, nie dla niego ale dla siebie i małej. Chcę żeby miała dobre wzorce partnerskie i nie popadła w moją pułapkę.
    ~Kasia napisał:
    ~Rafał35 napisał:
    Fajnie, że potrafisz się przyznać sama przed sobą do własnej toksyczności - to już spory postęp (we wcześniejszych wpisach obwiniałaś o wszystko partnera). Każdy z nas jest trochę toksyczny, grunt, żeby to dostrzegać i umieć przyznać się przed sobą, że nasz obecny sposób funkcjonowania w świecie przynosi nam więcej szkód niż pożytku.
    Partner nie może być niewolnikiem naszych potrzeb - ma swoje życie, ma prawo zakończyć niesatysfakcjonujący dla niego związek, w którym ktoś go kontroluje, tłamsi, wiesza się na nim. Na samą myśl o czymś takim trudniej się oddycha. Miałem kiedyś dziewczynę, która na każdym kroku oczekiwała ode mnie dowodów miłości, a każdą próbę spędzenia przeze mnie czasu w pojedynkę (potrzeba posiadania własnej przestrzeni jest czymś naturalnym - to nic złego!) interpretowała jako brak mojego zaangażowania w związek i urządzała mi karczemną awanturę. Zakończenie tego związku było dla mnie ogromną ulgą. Nie wiem oczywiście jak wyglądało to u Was, ale zdanie "on zawsze potrzebował przestrzeni, ja uczuć" może sugerować, że mogło być w jakiejś mierze podobnie.
    Walczyć o związek można jedynie wspólnie, a nie w pojedynkę - dostałaś jasny komunikat, że jego zdaniem między Wami nie było nic wartościowego i nie widzi w Tobie materiału na partnerkę. Możliwe, że Twój były - pomimo jakichś pozytywnych uczuć do Ciebie - nie wierzy, że z obecną wersją Ciebie naprawa związku jest w ogóle możliwa. Domyślam się, że takie postawienie sprawy jest dla Ciebie bolesne, ale z drugiej strony wiesz na czym stoisz i nie musisz snuć niepotrzebnych domysłów. Uczucia to nic stałego - zmieniają się, jeśli nie dokarmiamy ich niepotrzebnym myśleniem. Skoro potrafiłaś żyć bez niego zanim się poznaliście to znaczy, że i po rozstaniu będzie to możliwe.
    Nie czekaj na niego, bo tylko zmarnujesz czas, który powinnaś przeznaczyć na zaopiekowanie się sobą i dzieckiem.

    Hej, dzięki za odpowiedź i męski punkt widzenia. Przede mną wiele pracy, i zamierzam ten czas przeznaczyć na dziecko i siebie. Dość powtarzania tych samych schematów. To było jedyne słuszne rozwiązanie. Jednak czy gdyby z czasem nasze kontakty się poprawiły (jest malutka), ale bez presji tylko powoli na przestrzeni lat, to czy jest szansa, że on będzie chciał zaryzykować i spróbować? Czy ulga jaką odczuwają faceci po takim związku jest bezcenna i nie ma żadnych szans? Czy czasem pozostaje sentyment gdy emocje już opadną? Wiecie moje pytanie są desperackie i świadczą że jestem toksyczna, ale myślę że z upływem lat będę dobrą wersją siebie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Adaś ~Adaś
    ~Adaś
    Napisane 02 lipca 2020 - 13:40
    ty go wcale nie kochasz. Zależy ci tylko na sobie i dziecku...jak zresztą piszesz.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 02 lipca 2020 - 15:05
    Jeśli faktycznie Twój facet jest uzależniony od mamy to i on bez odcięcia pępowiny nie będzie zdolny do stworzenia dojrzałego, partnerskiego związku - zawsze gdzieś w tle będzie jego mama pociągająca za sznurki. Zauważ, ile krytyki pod jego adresem w tym temacie skierowałaś, krytyki świadczącej o tym, że jest nieodpowiedzialny, niesamodzielny, mający zupełnie inne poglądy na wychowanie dziecka niż Ty (w zasadzie mający to dziecko gdzieś), nie szanujący Cię (zaznaczam - nie wiem czy taki jest w istocie, to Twoje słowa), a mimo wszystko jest...Twoim ideałem ("druga taka osoba po prostu się nie urodziła"). Emocje potrafią wprowadzać w nasze życie chaos i to rozumiem, natomiast spróbuj porozmawiać sama ze sobą (ale tak szczerze), z tą częścią Ciebie która tęskni za jakimś ideałem faceta, którym Twój były z pewnością nie był.
    Poza tym skąd wiesz czy w ogóle za rok będziesz nim zainteresowana, jeśli w międzyczasie staniesz się inną osobą, z innymi potrzebami (możliwe, że dużą część z nich będziesz potrafiła zaspokoić we własnym zakresie)?
    Ulga ulgą, ale skoro macie wspólne dziecko to myślę, że zawsze będzie istniała jakaś możliwość powrotu do siebie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry
1 2
Strona 1 z 2
następna
Strona 1 z 2 następna

Gorące tematy