Związek
Walczyłabym, ale mówię dość
Odpowiedź na forum
Moderatorzy nie usuwają postów z forum na prośbę użytkowników. Jeśli podajesz jakiekolwiek dane, telefony czy adresy, robisz to na własną odpowiedzialność.
-
- 194 post(ów)
-
Napisane 10 lipca 2020 - 10:14Wiecie co juz sama nie wiem co robić. Chodzę na terapię, jestem w punkcie, że to ponoszę winę na rozpad relacji. Nie w 100% ale w większości. Z dnia na dzień uświadamiam sobie, że bardzo go kocham i że skrzywdziłam nasze dziecko. Jemu też jest ciężko. Głównie tęskni za córką. Ciągle mamy kontakt odnośnie dziecka. Sam do mnie zagaduje, o małą. Na moje pytanie czy jest jeszcze szansa na pełną rodzinę powiedział: nie wiem. Kilka godzin później napisał, że przeprasza za ostatnie spotkanie, że nie jest jeszcze gotowy do konfrontacji. Nie narzucam się, czekam. Jak dużą idiotką jestem myśląc, że facet którego będę już zawsze kochać da mi ostatnią szansę?? wiecie co intuicja mi podpowiada że to nie koniec. Ale co robić, ile czekać? miesiąc, dwa... rok??
~Rafał35 napisał:Jeśli faktycznie Twój facet jest uzależniony od mamy to i on bez odcięcia pępowiny nie będzie zdolny do stworzenia dojrzałego, partnerskiego związku - zawsze gdzieś w tle będzie jego mama pociągająca za sznurki. Zauważ, ile krytyki pod jego adresem w tym temacie skierowałaś, krytyki świadczącej o tym, że jest nieodpowiedzialny, niesamodzielny, mający zupełnie inne poglądy na wychowanie dziecka niż Ty (w zasadzie mający to dziecko gdzieś), nie szanujący Cię (zaznaczam - nie wiem czy taki jest w istocie, to Twoje słowa), a mimo wszystko jest...Twoim ideałem ("druga taka osoba po prostu się nie urodziła"). Emocje potrafią wprowadzać w nasze życie chaos i to rozumiem, natomiast spróbuj porozmawiać sama ze sobą (ale tak szczerze), z tą częścią Ciebie która tęskni za jakimś ideałem faceta, którym Twój były z pewnością nie był.
Poza tym skąd wiesz czy w ogóle za rok będziesz nim zainteresowana, jeśli w międzyczasie staniesz się inną osobą, z innymi potrzebami (możliwe, że dużą część z nich będziesz potrafiła zaspokoić we własnym zakresie)?
Ulga ulgą, ale skoro macie wspólne dziecko to myślę, że zawsze będzie istniała jakaś możliwość powrotu do siebie.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
- 1249 post(ów)
-
Napisane 02 lipca 2020 - 18:59Mało kto, jest zdolny do stworzenia jakiegokolwiek związku,
wybiegamy z domu rodzinnego,
a na podeszwach, wynosimy coś, czego sami nie chcemy,
zrzucić buty i wybiec na boso, mało kto potrafi..
i dlatego, mimo tak wielu różnic,
wszystkich nas, łączy jedno,
chcemy być szczęśliwi, dając przecież szczęście innym,
tylko nie sobie samym,
tak zawsze wszystko się zaczyna.
Najpierw dajemy to, co sami chcielibyśmy dostać..
nie dostajemy, więc przestajemy dawać..
zabieramy wówczas, wszystko co tylko można, tej drugiej osobie..
bo, jesteśmy nieszczęśliwi..
@Kasiu,
nie mogłaś podjąć lepszej decyzji.
to, co się nie układa, należy przerwać.
i zacząć wszystko od początku..
od siebie samej:)
gdy sama staniesz się zdolna, by stworzyć związek,
to go stworzysz, z kimś, również do tego zdolnym.
powodzenia
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
- 115 post(ów)
-
Napisane 02 lipca 2020 - 15:16Kasiu, Ty go kochasz ale czy on kocha Ciebie?
Czytam pierwszy post i Twoja decyzja o odejściu podyktowana była Tym, że żyłaś w trójkącie czyli Ty, on i teściowa.
Teraz winę za to co się stało bierzesz na siebie. Jesteście Wspólnie odpowiedzialni za Wasz związek. I tylko razem możecie go odbudować. Dobrze, że jesteś samokrytyczna ale w tym przypadku to, że chciałaś jego obecności jest naturalne, macie przecież małe dziecko.
Wybacz ale mnie bardzo denerwuje sytuacja, w której panowie tak bardzo potrzebują przestrzeni, że im ta potrzeba zaczyna czyścić z mózgu prosty fakt o narodzinach ich dzieci.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
- 182 post(ów)
-
Napisane 02 lipca 2020 - 15:05Jeśli faktycznie Twój facet jest uzależniony od mamy to i on bez odcięcia pępowiny nie będzie zdolny do stworzenia dojrzałego, partnerskiego związku - zawsze gdzieś w tle będzie jego mama pociągająca za sznurki. Zauważ, ile krytyki pod jego adresem w tym temacie skierowałaś, krytyki świadczącej o tym, że jest nieodpowiedzialny, niesamodzielny, mający zupełnie inne poglądy na wychowanie dziecka niż Ty (w zasadzie mający to dziecko gdzieś), nie szanujący Cię (zaznaczam - nie wiem czy taki jest w istocie, to Twoje słowa), a mimo wszystko jest...Twoim ideałem ("druga taka osoba po prostu się nie urodziła"). Emocje potrafią wprowadzać w nasze życie chaos i to rozumiem, natomiast spróbuj porozmawiać sama ze sobą (ale tak szczerze), z tą częścią Ciebie która tęskni za jakimś ideałem faceta, którym Twój były z pewnością nie był.
Poza tym skąd wiesz czy w ogóle za rok będziesz nim zainteresowana, jeśli w międzyczasie staniesz się inną osobą, z innymi potrzebami (możliwe, że dużą część z nich będziesz potrafiła zaspokoić we własnym zakresie)?
Ulga ulgą, ale skoro macie wspólne dziecko to myślę, że zawsze będzie istniała jakaś możliwość powrotu do siebie.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
- 45 post(ów)
-
Napisane 02 lipca 2020 - 13:40ty go wcale nie kochasz. Zależy ci tylko na sobie i dziecku...jak zresztą piszesz.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
- 194 post(ów)
-
Napisane 02 lipca 2020 - 12:56ps. Wiecie milosc przychodzi i odchodzi ale czasem wiadomo, że druga taka osoba po prostu się nie urodziła. Kocham go i nie wiem czy kiedykolwiek się to zmieni jednak odeszłam i nie żałuję. Odeszłam bo bardzo mi na nim zależy i to była jedyna opcja. To akurat świadczy o tym, że mam motywację do zmiany, nie dla niego ale dla siebie i małej. Chcę żeby miała dobre wzorce partnerskie i nie popadła w moją pułapkę.
~Kasia napisał:~Rafał35 napisał:Fajnie, że potrafisz się przyznać sama przed sobą do własnej toksyczności - to już spory postęp (we wcześniejszych wpisach obwiniałaś o wszystko partnera). Każdy z nas jest trochę toksyczny, grunt, żeby to dostrzegać i umieć przyznać się przed sobą, że nasz obecny sposób funkcjonowania w świecie przynosi nam więcej szkód niż pożytku.
Partner nie może być niewolnikiem naszych potrzeb - ma swoje życie, ma prawo zakończyć niesatysfakcjonujący dla niego związek, w którym ktoś go kontroluje, tłamsi, wiesza się na nim. Na samą myśl o czymś takim trudniej się oddycha. Miałem kiedyś dziewczynę, która na każdym kroku oczekiwała ode mnie dowodów miłości, a każdą próbę spędzenia przeze mnie czasu w pojedynkę (potrzeba posiadania własnej przestrzeni jest czymś naturalnym - to nic złego!) interpretowała jako brak mojego zaangażowania w związek i urządzała mi karczemną awanturę. Zakończenie tego związku było dla mnie ogromną ulgą. Nie wiem oczywiście jak wyglądało to u Was, ale zdanie "on zawsze potrzebował przestrzeni, ja uczuć" może sugerować, że mogło być w jakiejś mierze podobnie.
Walczyć o związek można jedynie wspólnie, a nie w pojedynkę - dostałaś jasny komunikat, że jego zdaniem między Wami nie było nic wartościowego i nie widzi w Tobie materiału na partnerkę. Możliwe, że Twój były - pomimo jakichś pozytywnych uczuć do Ciebie - nie wierzy, że z obecną wersją Ciebie naprawa związku jest w ogóle możliwa. Domyślam się, że takie postawienie sprawy jest dla Ciebie bolesne, ale z drugiej strony wiesz na czym stoisz i nie musisz snuć niepotrzebnych domysłów. Uczucia to nic stałego - zmieniają się, jeśli nie dokarmiamy ich niepotrzebnym myśleniem. Skoro potrafiłaś żyć bez niego zanim się poznaliście to znaczy, że i po rozstaniu będzie to możliwe.
Nie czekaj na niego, bo tylko zmarnujesz czas, który powinnaś przeznaczyć na zaopiekowanie się sobą i dzieckiem.
Hej, dzięki za odpowiedź i męski punkt widzenia. Przede mną wiele pracy, i zamierzam ten czas przeznaczyć na dziecko i siebie. Dość powtarzania tych samych schematów. To było jedyne słuszne rozwiązanie. Jednak czy gdyby z czasem nasze kontakty się poprawiły (jest malutka), ale bez presji tylko powoli na przestrzeni lat, to czy jest szansa, że on będzie chciał zaryzykować i spróbować? Czy ulga jaką odczuwają faceci po takim związku jest bezcenna i nie ma żadnych szans? Czy czasem pozostaje sentyment gdy emocje już opadną? Wiecie moje pytanie są desperackie i świadczą że jestem toksyczna, ale myślę że z upływem lat będę dobrą wersją siebie.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
- 194 post(ów)
-
Napisane 02 lipca 2020 - 12:50~Rafał35 napisał:Fajnie, że potrafisz się przyznać sama przed sobą do własnej toksyczności - to już spory postęp (we wcześniejszych wpisach obwiniałaś o wszystko partnera). Każdy z nas jest trochę toksyczny, grunt, żeby to dostrzegać i umieć przyznać się przed sobą, że nasz obecny sposób funkcjonowania w świecie przynosi nam więcej szkód niż pożytku.
Partner nie może być niewolnikiem naszych potrzeb - ma swoje życie, ma prawo zakończyć niesatysfakcjonujący dla niego związek, w którym ktoś go kontroluje, tłamsi, wiesza się na nim. Na samą myśl o czymś takim trudniej się oddycha. Miałem kiedyś dziewczynę, która na każdym kroku oczekiwała ode mnie dowodów miłości, a każdą próbę spędzenia przeze mnie czasu w pojedynkę (potrzeba posiadania własnej przestrzeni jest czymś naturalnym - to nic złego!) interpretowała jako brak mojego zaangażowania w związek i urządzała mi karczemną awanturę. Zakończenie tego związku było dla mnie ogromną ulgą. Nie wiem oczywiście jak wyglądało to u Was, ale zdanie "on zawsze potrzebował przestrzeni, ja uczuć" może sugerować, że mogło być w jakiejś mierze podobnie.
Walczyć o związek można jedynie wspólnie, a nie w pojedynkę - dostałaś jasny komunikat, że jego zdaniem między Wami nie było nic wartościowego i nie widzi w Tobie materiału na partnerkę. Możliwe, że Twój były - pomimo jakichś pozytywnych uczuć do Ciebie - nie wierzy, że z obecną wersją Ciebie naprawa związku jest w ogóle możliwa. Domyślam się, że takie postawienie sprawy jest dla Ciebie bolesne, ale z drugiej strony wiesz na czym stoisz i nie musisz snuć niepotrzebnych domysłów. Uczucia to nic stałego - zmieniają się, jeśli nie dokarmiamy ich niepotrzebnym myśleniem. Skoro potrafiłaś żyć bez niego zanim się poznaliście to znaczy, że i po rozstaniu będzie to możliwe.
Nie czekaj na niego, bo tylko zmarnujesz czas, który powinnaś przeznaczyć na zaopiekowanie się sobą i dzieckiem.
Hej, dzięki za odpowiedź i męski punkt widzenia. Przede mną wiele pracy, i zamierzam ten czas przeznaczyć na dziecko i siebie. Dość powtarzania tych samych schematów. To było jedyne słuszne rozwiązanie. Jednak czy gdyby z czasem nasze kontakty się poprawiły (jest malutka), ale bez presji tylko powoli na przestrzeni lat, to czy jest szansa, że on będzie chciał zaryzykować i spróbować? Czy ulga jaką odczuwają faceci po takim związku jest bezcenna i nie ma żadnych szans? Czy czasem pozostaje sentyment gdy emocje już opadną? Wiecie moje pytanie są desperackie i świadczą że jestem toksyczna, ale myślę że z upływem lat będę dobrą wersją siebie.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
- 182 post(ów)
-
Napisane 02 lipca 2020 - 12:35Fajnie, że potrafisz się przyznać sama przed sobą do własnej toksyczności - to już spory postęp (we wcześniejszych wpisach obwiniałaś o wszystko partnera). Każdy z nas jest trochę toksyczny, grunt, żeby to dostrzegać i umieć przyznać się przed sobą, że nasz obecny sposób funkcjonowania w świecie przynosi nam więcej szkód niż pożytku.
Partner nie może być niewolnikiem naszych potrzeb - ma swoje życie, ma prawo zakończyć niesatysfakcjonujący dla niego związek, w którym ktoś go kontroluje, tłamsi, wiesza się na nim. Na samą myśl o czymś takim trudniej się oddycha. Miałem kiedyś dziewczynę, która na każdym kroku oczekiwała ode mnie dowodów miłości, a każdą próbę spędzenia przeze mnie czasu w pojedynkę (potrzeba posiadania własnej przestrzeni jest czymś naturalnym - to nic złego!) interpretowała jako brak mojego zaangażowania w związek i urządzała mi karczemną awanturę. Zakończenie tego związku było dla mnie ogromną ulgą. Nie wiem oczywiście jak wyglądało to u Was, ale zdanie "on zawsze potrzebował przestrzeni, ja uczuć" może sugerować, że mogło być w jakiejś mierze podobnie.
Walczyć o związek można jedynie wspólnie, a nie w pojedynkę - dostałaś jasny komunikat, że jego zdaniem między Wami nie było nic wartościowego i nie widzi w Tobie materiału na partnerkę. Możliwe, że Twój były - pomimo jakichś pozytywnych uczuć do Ciebie - nie wierzy, że z obecną wersją Ciebie naprawa związku jest w ogóle możliwa. Domyślam się, że takie postawienie sprawy jest dla Ciebie bolesne, ale z drugiej strony wiesz na czym stoisz i nie musisz snuć niepotrzebnych domysłów. Uczucia to nic stałego - zmieniają się, jeśli nie dokarmiamy ich niepotrzebnym myśleniem. Skoro potrafiłaś żyć bez niego zanim się poznaliście to znaczy, że i po rozstaniu będzie to możliwe.
Nie czekaj na niego, bo tylko zmarnujesz czas, który powinnaś przeznaczyć na zaopiekowanie się sobą i dzieckiem.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
- 194 post(ów)
-
Napisane 02 lipca 2020 - 07:13~Skrzydlatek napisał:Droga Kasiu,
Wydaje mi się, że chyba należałoby jak najszybciej zmienić optykę. Popatrzeć na całą sytuację oczami swojego dziecka i zadać sobie pytanie co możesz zrobić, by zapewnić jemu zdrowy rozwój emocjonalny.
Mieszkałaś u swojego partnera i było Ci źle, dlatego wykonałaś jakieś ruchy...wyprowadziłaś się najpierw do rodziców a potem do wynajętego mieszkania.
On w odpowiedzi na to Twoje "sprawdzam" określił jasno, że chce być sam.
Spodziewałaś się przeprosin? Kwiatów? Czy kota?
Kasiu rozumiem, że możesz czuć się zawiedziona postawą Twojego partnera, rozumiem, że słabe jest to co opisujesz, bo to przecież ojciec Twojego dziecka.
Spróbuj doszukać się jednak w całym tym zamieszaniu pozytywów, spróbuj nie karmić emocji, które się w Tobie kłębią dodatkowymi analizami i zastanawianiem się nad tym dlaczego "życie jest takie niesprawiedliwe".
Jesteś dorosłą kobietą a wsparcia, obrony i miłości przede wszystkim wymaga teraz Twoje dziecko.
Warto pamiętać, że dziecko potrzebuje kontaktów i doświadczenia miłości od obojga rodziców.
Napisałaś, że nie potrafisz zachować godności, to bez znaczenia. Teraz spróbuj ze wszystkich sił stanąć na nogi samodzielnie i spróbuj zachować spokój.
Trzymam kciuki :-)
Powoli się z tym godzę. Podjęłam też terapię u psychologa. Jestem osobą toksyczną, ale związek dotyczy obojga ludzi i partner też dołożył 3 grosze. Myślicie, że jest szansa karmić się nadzieją i za rok sprobowac z nim porozmawiać o powrocie? On zawsze potrzebował przestrzeni, ja uczuć. Oboje poniekąd zapewnialiśmy sobie to, jednak te kłótnie były tak zapętlone że nie dało się już tego uratować. Terapię podjęłam dla siebie i dziecka ponieważ wychowywałam się wg mnie z chorą psychicznie mamą. Powielam jej schematy, jestem tak zepsuta przez swoje dzieciństwo że choć u nas nie było ani kropli alkoholu jestem osobą DDA. Być może uświadomię sobie, że mogę żyć bez niego. Jednak nie wydaje mi się żeby moje uczucia się zmieniły. Robię ten pierwszy błąd jakiego nie powinnam robić skoro zaczęłam terapię. Nie chcę się karmić złudzeniami, ale on przyznał że dla niego to też jest ciężkie. Będę walczyć o siebie, ale o ten związek też. Pytanie czy on będzie wolał wygodne życie singla, czy sprobuje ze mną stworzyć zdrową relację?Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
- 870 post(ów)
-
Napisane 01 lipca 2020 - 21:21~Kasia napisał:Hej, moze ktos odpowie. Wiec wynajelam to mieszkanie. Jemu to bylo na rękę. Powiedział że ma dość mojej kontroli. Że chce być sam i nie chce związku. Wg niego nie było między nami nic wartościowego i że gdyby nie dziecko dawno byśmy się rozstali. Mimo wszystko ja go kocham i będę kochać. Nie umiem zachować godności, ale po tym co powiedział ja mu powiedziałam swoje. Moja kontrola to był wynik desperacji, bo on nigdy mnie nie kochał. Chciałam wsparcia, obrony, milosci. Mieszkam sama z corka, mamy gorsze warunki niz w starym mieszkaniu. Wlozylam w jego mieszkanie tyle serca, chciałam stworzyc dom. On, dziecko, kot... Nie chciał ze mną nawet tego kota, a po rozstaniu przygranał jakiegos jakby nie liczyl i nie chcial mnie dalej w swoim zyciu. Dla mnie to kolejny cios w serce, taki symbol. Czuje ze tyle stracilam. Czy jest szansa ze po wielu miesiacach, roku kiedy nasze spotkania i stosunki (mamy dziecko) sie unormują on bedzie chcial kiedys czegos wiecej? Proszę o radę, jestem w rozsypce. Czuję się tak jakbym nigdy nic dla niego nie znaczyła, a jeszcze miesiac temu sypialismy ze soba, mielismy plany. Proszę Was o radę. Dziękuję.
Nie zmusisz nikogo do tego aby chciał być z Tobą, aby Cię kochał. Uzmysłowienie sobie tego pozwala spojrzeć na sytuację chłodnym, trzeźwym okiem. Przyjęcie tego do wiadomości, wiem, jest bardzo trudne. Łatwo się mówi, doradza, trudniej "pokonać" emocje.
Powinnaś myśleć o sobie, lecz nie w kontekście tego kim Ty jeszcze możesz być dla partnera, lecz w kontekście tego kim dla Ciebie może być partner. W miłości również należy wymagać.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie