Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

walczyć o małżeństwo, czy nie?

Rozpoczęte przez ~Loo, 02 lis 2012
  • avatar ~Lola ~Lola
    ~Lola
    Napisane 05 maja 2016 - 15:32
    ~Po40 napisał:

    Praktycznie: przez 20 lat budowałem swój związek z nią o poczucie odpowiedzialności za nią i za siebie, starałem się w każdej decyzji kierować naszym wspólnym dobrem z nastawieniem na to, by ona była szczęśliwa. Mi poczucie, że daję coś z siebie wystarczało, by czuć się szczęśliwym. Tego się nie da wykasować tak łatwo ze swojego podejścia...


    Która normalna kobieta mając takiego faceta fajtłapę by odeszła. Ma na boku kochanka i się z nim realizuje a ten ja utrzymuje i płaci za jej rozrywki. Była by mega kretynką gdyby szła w nieznane z gołodupcem jakimś mając obok siebie faceta który jej wszystko wybaczy i jeszcze gadżecik kupi żeby jej się przypodobać.

    Normalny chłop z jajami by wyjebał laskę niech pożyje z kochankiem i zobaczy co straciła. Maminsynek i mazgaj jakiś ten Po40.
    Chłop bez jaj. Wodzony za nos i mazgający się ...cierpię bo patrzy obojętnie i już nie kocha...


    Po40 jest wątek ...kogo kocham kochankę czy żonę... ze 200 stron prawdy o tym temacie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kropka ~Kropka
    ~Kropka
    Napisane 05 maja 2016 - 16:05
    Jak jest uzależniona finansowo, to pomóż jej się uniezależnić.
    Jak martwi się opiekę nad dziećmi, to zapewnij, że będziesz pomagał.
    Pomożesz jej i sobie.
    Z tego co opisujesz, to żona ma depresję, wyślij ją koniecznie na leczenie.
    To przyniesie wam obojgu spokój.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kropka ~Kropka
    ~Kropka
    Napisane 05 maja 2016 - 16:09
    Skoncentruj się po prostu na tym, żeby ją bezpiecznie wyprowadzić z twojego życia. Nie jako wroga, tylko jako bliską kiedyś osobę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Po40 ~Po40
    ~Po40
    Napisane 05 maja 2016 - 16:44
    @ Lola, widzisz, to prawda: przez moje postępowanie bije dla wielu brak szacunku dla samego siebie. Problem polega na tym, że ja nie potrafię na razie rozdzielić między tym, czym jest we mnie "ja" a tym, czy jest "my".
    "Fajtłapa", "mamisynek", "mazgaj" - łatwo przyszywasz łaty, ale może i tak lepiej w życiu Tobie. W końcu skupionym na sobie łatwiej przez życie przejść. Ja tego muszę się, niestety dla mnie zapewne, dopiero nauczyć. By być "normalnym facetem z jajami". Czyli jakim?
    Masz rację: zdradzającym pozostaje dokonywać wyboru między tym, czego chcą. To zdaje się budzi sympatię nawet. W każdym razie towarzyszy temu doping widzów.
    Zdradzanym pozostaje leczyć się by odnaleźć wyjście z sytuacji, której sami są sobie winni. To budzi pogardę, w najlepszym wypadku współczucie. Towarzyszy temu kiwanie głową i odwrócenie się, by skupić się na dopingowaniu zdradzających.

    Zdradzający są silni w oczach widzów, gdy nie wiedzą czego chcą od życia, więc biorą wszystko.
    Zdradzani są słabi w oczach widzów, gdy walczą do ostaniego okrucha nadzie ślepi na to, że ta ich zabija.

    @ Moon - wiem, każdy czuł ból, każdy go inaczej przeżywał. I każdemu zapewne ostatecznie chodziło o to, by spojrzeć któregoś dnia w lustro z uczuciem, że zrobiło się wszystko, co w mocy było. Czasem, rzeczywiście, trzeba się zmienić.

    Chciałem tylko powiedzieć takim jak Mike, co czuje druga strona. Tak nie ustami jego żony.

    @ Marisa: nie, nie mamy dzieci. Uzależnieni od siebie finansowo nie jesteśmy, choć niewątpliwie rozwód to komplikacje finansowe. Ale to da się przejść. Czy jej kochanek ją chce? Widzisz, zabawne. Gdy powiedziałem, że ma się do niego wyprowadzić, skoro nie ma gdzie zamieszkać, usłyszałem: " A kto powiedział, że ja chcę być z nim?".
    Lola by pewnie zasugerował(a), bym dał w pysk i wyrzucił przez balkon. No, ale jak widać, nie mam jaj.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 05 maja 2016 - 16:55
    Nie musisz dawać nikomu w pysk... po prostu pogadaj i rzeczowo postaw sprawę. Spytaj co ona planuje dalej z tym Waszym małżeństwem. Jak trzeba, to daj jej czas do namysłu i nie bój się słowa rozwód. Można to zrobić spokojnie i bez szarpaniny. Ja tak właśnie robię... Nie ma wyjścia. Skoro małżeństwo się skończyło, to rady innej nie ma, możesz też jeszcze próbować terapii małżeńskiej o ile masz nadzieję na uratowanie tego układu, ale czy się uda, nie wiadomo - musielibyście chcieć tego oboje. W każdym razie czegoś Twojej żonie zabrakło w tym związku, skoro poszła sobie na lewiznę i tu tkwi sedno problemu. Może byłeś zbyt mało stanowczy, może nie do końca trafiałeś w jej oczekiwania, a może... po prostu nie słuchałeś tego, co ona Ci komunikowała... Nie wiadomo i sam teraz pewnie też tego nie wiesz. Pewne jest jedno - Coś trzeba z tym z robić, bo tak się żyć nie da. Pozostaje życzyć Ci spokoju ducha i rzeczowości w działaniu oraz powodzenia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Po40 ~Po40
    ~Po40
    Napisane 05 maja 2016 - 17:07
    ~Kropka napisał:
    Skoncentruj się po prostu na tym, żeby ją bezpiecznie wyprowadzić z twojego życia. Nie jako wroga, tylko jako bliską kiedyś osobę.

    @Kropka, dziękuję Ci za Twe dwa posty.
    Staram się, bardzo się staram. Ale czasami, jak dziś, brakuje już sił. Człowiek siada przed komputerem, ma parę rzeczy do załtwienia, wpisuje coś, trafia na stronę, czyta... I się wylewa.
    Po prostu - przychodzi taki moment. Tu człowiek jest anonimowy, może napisać co czuje i nie zranić drugiej kochanej osoby. Bo bez względu na to, co pisze Lola - błędy popełnia każdy, ale nie usprawiedliwia to agresji wobec tego, kto błąd popełnił. Nie przestajemy być ludźmi, nie przestajemy czuć. A czasem wierzyć wbrew nadziei.
    Dlatego podejście: Liczę się tylko ja - budzi mój gniew i sprzeciw. Ale wiem już to, że niewątpliwie dobrze jest wiedzieć, pamiętać, co dla mnie samego jest ważne.
    Trudno mi poskładać myśli. Może po prostu musiałem gdzieś z siebie wywyć to, z czym na co dzień zmagam się sam.


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Po40 ~Po40
    ~Po40
    Napisane 05 maja 2016 - 17:23
    ~Robert1971 napisał:
    Nie musisz dawać nikomu w pysk... po prostu pogadaj i rzeczowo postaw sprawę. Spytaj co ona planuje dalej z tym Waszym małżeństwem. Jak trzeba, to daj jej czas do namysłu i nie bój się słowa rozwód. Można to zrobić spokojnie i bez szarpaniny. Ja tak właśnie robię... Nie ma wyjścia. Skoro małżeństwo się skończyło, to rady innej nie ma, możesz też jeszcze próbować terapii małżeńskiej o ile masz nadzieję na uratowanie tego układu, ale czy się uda, nie wiadomo - musielibyście chcieć tego oboje. W każdym razie czegoś Twojej żonie zabrakło w tym związku, skoro poszła sobie na lewiznę i tu tkwi sedno problemu. Może byłeś zbyt mało stanowczy, może nie do końca trafiałeś w jej oczekiwania, a może... po prostu nie słuchałeś tego, co ona Ci komunikowała... Nie wiadomo i sam teraz pewnie też tego nie wiesz. Pewne jest jedno - Coś trzeba z tym z robić, bo tak się żyć nie da. Pozostaje życzyć Ci spokoju ducha i rzeczowości w działaniu oraz powodzenia.

    Dziękuję Ci Robercie za twoje rzeczowe słowa i zrozumienie. Tobie również życzę powodzenia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Analogia ~Analogia
    ~Analogia
    Napisane 05 maja 2016 - 22:35
    @po40
    Twoja ocena zdradzających i niezdecydowanych:
    "Jedno wielkie skupienie się na sobie i na swoim chciejstwie."

    Opis Twojego dnia , to nic innego jak oczekiwanie..

    Piszesz: "Bo ja nie potrafię jej wyrzucić, a ona nie potrafi odejść"
    Widzisz w tym różnicę?
    Ty czegoś nie potrafisz i ona też nie potrafi..
    Uważasz, że Ty masz prawo nie umieć tego zrobić, a ona powinna , bo zdradziła?

    "dalej tak żyć nie potrafię i nie chcę. "
    Czyli, co? zamierzasz coś zrobić czy czekać dalej?

    "Tak czuje się osoba zdradzona, której partner lub partnerka nie potrafi przyjąć odpowiedzialności za swoją zdradę, skupiając się wyłącznie na sobie."

    Osoba , która zdradza, niewątpliwie skupia się na sobie..
    Ale osoba, która nie potrafi odejść, już niekoniecznie, myśli też o innych...
    Myślę,że gdyby osoba zdradzona, szczerze i otwarcie wyznała kocham Cię i dlatego chcę Twojego szczęścia, pozwoliła odejść partnerowi.. zrobiłby to..

    Gdy mimo tego, to nie następuje..nie widzę powodu aby nie myśleć tylko o sobie.. i nie odejść samemu..
    Nie potrafisz?
    Zrozum też innego...

    Twoja żona powiedziała A, powinna też powiedzieć B, ale nie mówi..
    Co zatem Ty robisz?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Lola ~Lola
    ~Lola
    Napisane 06 maja 2016 - 11:16
    Wiesz ktos cie musi obudzić z tego magicznego snu. Tak sie żyć nie da. Dotarłeś do ściany i kopanie w nia nic nie da.
    Ani cie nie krytukuje ani ci nie przyklaskuje. Chce ci pokazać jak cie żona traktuje bo ty to odbierasz gdzies w bok. Ta prawde. Dobrze napisał ktos "ze ona wcale odejść nie chce" Jej jest wygodnie i kropka. Po co wygody sie pozbywać
    A ty co ????? zamierzasz tak żyć do następnego kochanka i rok po roku przezywać to samo. Uciekaj dopóki masz 40lat i możesz jeszcze pożyć normalnym fajnym życiem.
    Nie mam szacunku dla zdradzających uwazam że powinni być natychmiast wywalani z ciepłego gniazdka.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Moon ~Moon
    ~Moon
    Napisane 06 maja 2016 - 11:24
    Wyżalanie sie w necie planowałam do perfekcji tym bardziej ze mnie czytała kochanka mojego Ex. To akurat jest normalne ze siedząc przed komputerem dopada cie ochota pogadania z kimś. Anonimowość na to pozwala. My jestesmy poharatani wszyscy. Jedni zdradzając inni będąc zdradzanym.
    Moj Ex miał dwa domy dwa łóżka dopiero rozwodem i policja zamknęłam trójkont. To ja musiałam podjąć decyzje za nas dwoje. Za dzieci za teściów za wszystkich bo moj Ex chciał mieć przygody z kochanka i dom ze mna i z dziećmi.
    Nie masz dzieci finansowo poukładani jesteście. Daj daj sobie szanse ma normalny dom gdzie będziesz kochany. To ci lola pisała i Robert nie ma juz waszego małżeństwa nie istnieje im szybciej to zrozumiesz tym lepiej dla ciebie.
    Umarło a to ty ke musisz pochować i przeżyć żałobę zal smutnek itd.
    Ka żałuje ze Ex nie wywaliłem od razu. Ze nie dałam ultimatum ja lub kochanka. Oszukiwał mnie dwa lata mówiąc przy tym ze kocha mnie i kocha kochankę. Pocieszałam go przytuliłam jak przyjaciela. Którym nie był.
    To co jest miedzy dwojgiem ludzi jest zero jedynkowo jest lub nie i kropka.
    I tak to ty podejmujesz decyzje i tak TY.
    Czekam na rozwiniecie tej sytuacji i życzę powodzenia

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Po40 ~Po40
    ~Po40
    Napisane 06 maja 2016 - 16:15
    Macie bardzo dużo racji i w każdej Waszej odpowiedzi jest bardzo dużo prawdy. Nie ogólnej, ale Waszej, każdego z Was. Bo każde z Was to przeżyło, bo każde patrząc wstecz widzi co jeszcze mogło być inaczej zrobione a co zadziałało bezbłędnie. I dla każdego z Was jest to w Waszym życiu ta właściwa droga, ta, którą przeszliście i którą idziecie dalej.
    Ja stoję na skrzyżowaniu, które wy już przeszliście. I wiem, z tego co piszecie, że można iść jedną z dróg, które mam do wyboru. Bardzo chciałbym jednak wiedzieć, czy można iść też drugą drogą - trwać w swoim postanowieniu odbudowy związku mimo wszystkich przeciwności, mimo całego bólu.
    Kiedyś, dawno temu, ktoś wpadł na pomysł, że do Indii można z Europy dotrzeć płynąc na zachód. Co prawda nie dotarł, ale odkrył po drodze coś, czego istnienia nikt się w Europie nie spodziewał. I choć do Indii dotrzeć mu się nie udało, dziś wiemy, że miał rację. Co nie znaczy, że nie mieli racji ci, którzy docierali do Indii zmierzając na wschód...

    Analogia napisał(a):
    "Ty czegoś nie potrafisz i ona też nie potrafi..
    Uważasz, że Ty masz prawo nie umieć tego zrobić, a ona powinna , bo zdradziła?"
    Widzisz, teoretycznie ona powinna potrafić odejść, ponieważ zdradzając, już to uczyniła. A jednak, kiedy przychodzi do zamknięcia drzwi za sobą, ona nie potrafi, nie chce, czeka aż ja to zrobię?
    Ale ja nie chcę. Dlaczego? Bo w ogóle tego odchodzenia nie planowałem i sytuacja jest dla mnie zaskoczeniem. Które spada na mnie w chwili, gdy żonę bardzo kocham, gdy odchodzenia są zupełnie poza kwestią rozważań. Jak mogę za nią zatem zamknąć drzwi?? Przecież jeszcze przed chwilą to była część mojego życia i nie potrafię powiedzieć, że już nie jest. Samo pisanie słowa "była" zabiera mi o wiele więcej czasu, niż zajmują normalnie cztery litery.

    Żal, smutek, żałobę z powodu zdrady przeżywam i wiem, że muszę ją przejść. Ale muszę też żyć dalej. Pytanie: jak. Razem, czy osobno? Chcę być wesoły, pogodny, optymistyczny i potrafię to z siebie nawet teraz, gdy jest nam ciężko, wykrzesać.

    Są wśród Was kobiety. Zapomnijcie, proszę, na moment o swoich doświadczeniach zranienia i powiedzcie mi co kobieta, która zraniła człowieka, którego kocha, mówi mu słowami: "Jesteś moim największym przyjacielem. Jesteś osobą wyjątkową, przy tobie nigdy się nie nudzę. Mamy wiele wspólnych zainteresowań, rozumiemy się w większości rzeczy. Jesteś przystojny i inne kobiety marzą o takim facecie jak ty. Ale ja nie potrafię, nie czuję do ciebie pożądania. To jet mój największy dramat i nawet nie wiesz, jak to boli. I nie wiem jak to zmienić.".
    Wytłumaczcie mi, proszę, co to znaczy? Czego Wy oczekiwałybyście, gdybyście były w sytuacji tej kobiety? Jak mi ktoś to wyjaśni, to przynajmniej będę wiedział jakie są to oczekiwania i będę mógł rozważyć, czy jestem w stanie je spełnić, czy też nie. I, proszę, nie oceniajcie. Ja jestem mężczyzną - na rzeczy patrzę inaczej niż kobieta.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kropka ~Kropka
    ~Kropka
    Napisane 06 maja 2016 - 17:35
    Może stoisz na skrzyżowaniu, ale jedna z dróg jest jest ślepa.
    Twoja żona popełniła błąd wychodząc za mąż bardziej z przyjaźni niż z miłości. Tak samo jak ja. Nie zdawała sobie sprawy do czego to prowadzi. Może myślała, że pożądanie przyjdzie z czasem. Ale to tak nie działa, albo jest od początku, albo wcale. Wszystko jest jako tako dopóki nie spotkasz mężczyzny, którego pokochasz z wzajemnością. Wtedy życie traci sens. Nie wiem jakie twoja żona ma powody, aby z nim nie być. Jeśli to przywiązanie i poczucie winy wobec ciebie, to ją od tego uwolnij. Pokaż, że dasz sobie radę bez niej. Gorzej jak to on nie może się zdecydować, bo np. tak jak w moim przypadku ma żonę, za którą się czuje odpowiedzialny.
    Nie widzę ani dla siebie, ani dla was dobrej przyszłości.
    A decyzję, aby odejść i być samej trudno jest podjąć, bo nie ma żadnej motywacji, a trzeba przejść przez rozwód, rozczarowanie rodziny, podział finansów.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Po40 ~Po40
    ~Po40
    Napisane 06 maja 2016 - 18:36
    @Kropka, dziękuję Ci po raz drugi.
    Kiedy bardzo, bardzo na spokojnie myślę nad tym, co piszesz, do pewnego stopnia rozumiem.
    Co do mężczyzny, w którym się zakochała - nie poznałem go, ale jakieś wyobrażenie sobie o nim wyrobiłem. I myślę, że on przestraszył się odpowiedzialności. Ponoć, gdy dowiedział się, że rzecz wyszła na jaw, stwierdził, że to ja mam pierwszeństwo do decyzji, ponieważ jestem mężem. Może chciał zagrać rycerza, ale jak dla mnie, najzwyczajniej szybko się jej pozbył próbując przy tym zachować twarz. Zostawił ją najzwyczajniej na lodzie.
    I, powiem szczerze, ja się prawie wcale tym facetem nie przejmuję. "Prawie" - bo jakiś pierwiastek niepewności jest. Bo to tylko moje wyobrażenie i wnioski, choć uważam, że inteligentny jestem i niegłupi do tego. Ale z drugiej strony, co miałem stracić - straciłem. Więc zasadniczo nie mam powodu w ogóle się przejmować.
    Ale przejmuję się moją żoną. Czy ja sobie bez niej poradzę? Na początku będe cierpiał jak sto diabłów, ale poradzę sobie. A świadomość tego daje mi pewną siłę. Ale kocham moją żonę i chcę, by była szczęśliwa. A trudno mi uwierzyć, że może być szczęśliwa, gdy słyszę: "życie straciło sens".
    To samo mówisz Ty i to jest dla mnie znamienne. Bo nie do końca potrafię zrozumieć, że kobieta nagle traci z oczu to wszystko, co było dla niej ważne tylko dlatego, że spotkała kogoś, w kim się zakochała. I być może i ten ktoś się w niej zakochał, choć zarówno (jak przypuszczam) i w przypadku mojej żony, i jak widzę, w przypadku Twego kochanka, coś spadło nagle z nieba, więc sobie wziął. Lekkomyślnie dość i raczej bez szacunku dla drugiej osoby. Jest fajnie, ale to tylko zabawa. Bez zobowiązań.
    Problem w tym, że ta zabawa kosztuje być może i życie kobiety. Bo ono traci sens. A tym czasem obok jest ktoś, kto wyciąga ręke i mówi: "Popełniłaś błąd, ale Tobie wybaczam. Nie to, że wyszałaś za mnie z przyjaźni, bo w to nie wierzę. Bo pamiętam czas przed małżeństwem i pierwsze lata małżeństwa. Pamiętam radość odkrywania i poznawania siebie i pamiętam - byłaś wtedy szczęśliwa". Nie Kropka, błąd wkradł się gdzieś po drodze lub tkwił w podświadomości i zaczął wypaczać z czasem obraz rzeczywistości. Choćby taki, jak nastawienie wrogie wobec siebie i wpadanie w poczucie winy, że jest się szczęśliwym, bo na szczęście się nie zasłużyło. Myśli powtarzane często, stają się prawdą. Więc z czasem zaczyna ktoś wierzyć zarówno w to, że nie ma prawa być szczęśliwy, jak i w to, że wyszedł za mąż z przyjaźni, jak i w to, że życie nie ma sensu.
    Mój bunt i moje rozdarcie płynie stąd, że wiem, że moja żona może być szczęśliwa i że może być szczęśliwa ze mną. Ale najpierw musi stać się szczęśliwa sama z sobą. A tego ja naprawić nie mogę. A chcę.
    I dlatego nie potrafię jej wystawić za drzwi. Ale wiem, że muszę zbudować jakieś ramy, które dadzą mi z jednej strony poczucie własnej wartości a zdrugiej - będą dla niej konkretnmi grnicami

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kropka ~Kropka
    ~Kropka
    Napisane 06 maja 2016 - 20:09
    Współczuję Tobie i własnemu mężowi. Myślę, że zamęczysz się zostając z żoną. Może za parę lat jej minie to uczucie, ale nie znaczy to przecież, że wróci uczucie do Ciebie. Dzięki temu co powiedziała, nie musi już też uprawiać z tobą seksu. Bo dla niej to jak zdrada tamtego. Bez pożądania nie ma żadnej przyjemności, a wręcz przeciwnie. Nie liczyłabym, że wróci jej ochota. Jak długo tak wytrzymasz? Będziesz sfrustrowany i pewnie ty w końcu kogoś poznasz. Taka kolej rzeczy. I będzie jeszcze więcej dylematów.
    Choć trudno ci to pewnie przyjąć do wiadomości, to najlepsze dla was obojga byłoby, gdyby mogła odejść do tamtego.
    Ja mam dzieci, więc tym bardziej nie widzę dobrego rozwiązania sytuacji. Rozwalać im wszystko bez konkretnego powodu.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Po40 ~Po40
    ~Po40
    Napisane 07 maja 2016 - 08:24
    Poczekaj, poukładam sobie to w całość.
    Z tego co piszesz, pożądanie jest dla kobiety jedynym kryterium miłości? Jest pożądanie = jest miłość, nie ma pożądania = nie ma miłości? Czyli miłość to sex, a wszystko co poza tym to duperele, którymi nie warto sobie zawracać głowy? Gdy pojawia się zakochanie, to wszystko inne traci znaczenie? I nagle zdrada męża nie jest zdradą, za to sex z mężem jest zdradą kochanka? Kochanka, który i tak poza sexem z czyjąś żoną nic od niej nie chce ani niczego dać jej nie chce? Bo ma swoje życie, w którym jest mu bardzo fajnie, a by uprawiać sex nie musi się zakochiwać? I który, gdyby nie poznał czyjejś żony, która się w nim zakochała, by sobie ulżyć poszedłby być może do burdelu, a może nie, bo jednak jest wstydliwy albo żal mu pieniędzy. A tak, ma sex za darmo i w dodatku nie musi się o niego prosić, bo kobieta sama pcha mu się do łóżka?
    Wybacz Kropko, ale aż trudno mi uwierzyć, że za to można kogoś kochać. I nawet jeśli ktoś mi za chwilę powie: "Ale ty też kochasz swoją żonę, która Ciebie traktuje nie inaczej, jak jej kochanek ją" to dla mnie ważne jest też te kilkadziesiąt przeżytych razem lat, w których ja swoją żonę kochałem. I w tej sytuacji ja staję w obliczu odpowiedzi na pytanie: zabić w sobie tę miłość? Bo dla mnie miłość to nie tyllko sex, chociaż tak, jest ważny. I być może jego brak ostatecznie przeważy szalę decyzji. Ale olbrzymi , jeśli nie o wiele większy wpływ, będzie miało to, że żona zdecydowała się zabić swoją miłość do mnie. Że dla niej wszystko inne, co jest w miłości poza sexem, przestało mieć wartość. Na to wszystko inne składa się też moje życie, które dałem jej wraz z decyzją o tym, by wziąć ją za żonę. Ta decyzja, to była decyzja oddania siebie kobiecie, którą pokochałem. I gdy dla niej to przestaje stanowić wartość tylko dlatego, że z kimś miała lepszy sex, to dla mnie jest to najwyższy wyraz pogardy z jej strony dla mnie samego.
    Moja żona w moich oczach stoi dziś przed decyzją: oddać swoje zycie komuś, komu sprawiła darmową przyjemność i kto się przy niej dowartościował nie musząc jej tak naprawdę niczego dawać czy też oddać swoje życie komuś, kto już jej swoje zycie dawno temu oddał i traktuje to z dużą odpowiedzialnością i troską.
    Moje oczekiwaie nie jest bierne, podobnie może jak i oczekiwanie Twego męża. Mogę tylko mówić za siebie, ale ja zacząłem pracować nad sobą i na nowo skupiać się na sobie i odnajdywać radość i wartości w zyciu również poza rolą i obowiązkiem męża. Nie mówię tu o żadnych skokach w bok ale o konkretnym poznawaniu siebie oraz wyjściu na nowo do świata poza małżeństwem, utwierdzaniu przyjaźni, budowaniu nowych. Moja żona ma prawo wejść do tego świata, ale nie jest jego centrum. Tak długo, jak długo sama nie podejmie decyzji, by poukładać sobie siebie. A ja się przyglądam, czy to robi. I im dłużej ona nie potrafi się zdecydować, tym bardziej we mnie rodzi się przekonanie o zakończeniu związku. Ale kocham ją i tak ważnej decyzji, również o jej życiu, nie chcę podjąć pochopnie.
    Inna sprawa, że muszę też wyobrazić sobie i przekonać się do mozliwości zycia razem. To jest ciężkie i będzie ode mnie wymagało tak samo dużego wysiłku jak i ją. Ale jestem facetem, i ten wysiłek musi w mojej ocenie się opłacać. Na razie, na dziś, stoję w obliczu rzeczywistości, że kilkadziesiąt lat wysiłku zostało wzgardzone a mnie opłaciło się o tyle, o ile mnie samego wzbogaciło. A nie żyłem przecież dla siebie.
    I jeszcze jedno - wahanie się mojej żony sprawia, że staje się dla mnie coraz mniej atrakcyjna seksualnie. I może być też tak, że to nie moja żona nie będzie chciała uprawać ze mną sexu, lecz to ja powiem: nie, dziękuję, już mnie nie kręcisz. Wtedy nie będzie już żadnych dylematów.
    Ale to ja. Nie wiem Kropko, jak w przypadku Twojego męża. Ale może z tego całego popieprzenia w ostatnich miesiącach życia mogę zrobić chociaż tyle, że opowiadam Tobie jak wygląda to wszystko z punktu widzenia faceta. Może Twój mąż widzi to podobnie. W końcu obaj jesteśmy facetami.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kropka ~Kropka
    ~Kropka
    Napisane 07 maja 2016 - 12:48
    Moje odpowiedzi też są chyba po to, aby chociaż pomóc zrozumieć komuś po tej drugiej stronie, co czuje kobieta. Widać z tego, że nasze światy jednak się różnią i oceniając je przez swój pryzmat trudno to zrozumieć.
    Myślę, że miłość mężczyzny i kobiety jest po prostu miłością opartą na instynkcie tak samo jak miłość matki do dziecka (oksytocyna jest wytwarzana w zarówno podczas karmienia piersią jak i podczas orgazmu).
    Gdyby to NIE SEKS stanowił impuls do związków to tworzylibyśmy je z osobami bez względu na wiek i płeć. Ale dobieramy się w pary dokładnie z perspektywy seksualnej atrakcyjności. Wszystko inne jest po tym. I jest ważne. Ale musi być ta baza, osoba, która wzbudza w nas pożądanie. Wtedy cała reszta ma sens. Każda inna miłość do ojca, dziadka, brata jest już przecież nieseksualna.
    Może mężczyźnie trudno to zrozumieć, bo inne kobiety wzbudzają ich pożądanie nawet gdy mają partnerkę, natomiast u kobiety jest to taka monogamia seryjna, odczuwa pożądanie do mężczyzny, w którym się zakochała i w tym czasie do nikogo innego. Dopiero jak to uczucie minie (jeśli jest bez wzajemności) lub ich związek się wypali może zwrócić uwagę na kogoś innego. Stąd właśnie u kobiety pożądanie = miłość, bo w tym samym czasie może to być tylko jeden mężczyzna (lub chwilowo żaden).
    I nie jest to kwestia DECYZJI. Ona nie może zdecydować, że będziesz to ty. Choć przecież tak byłoby prościej. Może mężczyźni tak mogą, nie wiem. Prawdopodobnie skoro korzystają z prostytutek tak jest. Kobieta odczuwa pożądanie tylko wobec konkretnego mężczyzny i tyle.
    To nie znaczy, że nie ceni cię jako człowieka. Że wspólne lata nie mają wartości. Ale nie jesteś dla niej atrakcyjny seksualnie i ona nie ma na to żadnego wpływu. To nie chodzi o lepszy sex. Uprawiając seks bez pożądania NICZEGO po prostu nie czuje.
    Twoja żona nie zdecydowała o tym, aby zabić miłość do ciebie, bo o tym nie można zadecydować, to po prostu jest biologia. To ty musisz zdecydować czy chcesz żyć z kobietą, która nie kocha cię jak mężczyznę, który jest dla niej tylko przyjacielem.
    Ten sam problem mają wszyscy, których żony nie chcą seksu, tylko nie zdają sobie z tego sprawy.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~DTL ~DTL
    ~DTL
    Napisane 07 maja 2016 - 12:50
    DO Po40 wejdź sobie na stronę braciasamcy.pl dowiesz się więcej o naturze kobiet.Poczytasz sobie i do ciebie dotrze jaki masz być,wiem co piszę jestem po rozwodzie,przedewszystkim musisz zadbać o siebie nikt ci nie pomoże jeśli nie zawalczysz o SIEBIE.Trzymaj się facet.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kropka ~Kropka
    ~Kropka
    Napisane 07 maja 2016 - 13:09
    Tak myślę, że może dlatego mężczyzna mając romans może zostać z żoną, bo może mieć seks z obydwiema, a jak w razie czego seks z żoną i tak mu odpowiada.
    A kobieta niestety nie, może tylko z jednym. Albo żadnym.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 07 maja 2016 - 19:59
    ~Po40 napisał:
    Poczekaj, poukładam sobie to w całość.
    Z tego co piszesz, pożądanie jest dla kobiety jedynym kryterium miłości? Jest pożądanie = jest miłość, nie ma pożądania = nie ma miłości? Czyli miłość to sex, a wszystko co poza tym to duperele, którymi nie warto sobie zawracać głowy? Gdy pojawia się zakochanie, to wszystko inne traci znaczenie? I nagle zdrada męża nie jest zdradą, za to sex z mężem jest zdradą kochanka? Kochanka, który i tak poza sexem z czyjąś żoną nic od niej nie chce ani niczego dać jej nie chce?...


    Piszesz jak prawdziwy facet... :-) Pamiętaj kolego, że faceci rozumują logicznie, ale ich logika nijak się ma do logiki kobiety. Kobieta rozumuje uczuciami - emocjami. To jest coś zupełnie innego i... dla faceta bezsensownego, bo w naszych uszach to samo słowo znaczy zawsze to samo. Kobieta ma inną konstrukcję i to samo słowo dziś i teraz dla niej znaczy to, a za chwilę, czy jutro, znaczy już zupełnie coś innego. Dla niej logiczne tłumaczenia są mniej więcej tak samo bez sensu, jak dla Ciebie to, że można zmieniać znaczenie słów zależnie od nastroju i powiewu chwili. Nic nie poradzisz na swoje problemy z kobietą. Małżeństwo się skończyło i tyle. Mam to samo i ten sam dylemat - w innym nieco kontekście, ale swoje żale już przepracowałem. Teraz czeka mnie sprawa rozwodowa i... nie zamierzam zostać sam. Pozostaje pogodzić się z losem... tego kwiatu jest pół światu, a zapewniam Cię, że tylko pstrykniesz palcem i będziesz prezentował odpowiednią postawę, to ustawi się kolejka i nie przerobisz tego. Wiem co mówię - zapomnij o sentymentach.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Moon ~Moon
    ~Moon
    Napisane 09 maja 2016 - 09:20
    Słuchajcie, wy ludziska co odpowiadać Po40.

    On ewidentnie oczekuje że ktoś z nas mu powie ...kochaj chłopie, czekaj, czekaj a wszystko się poukłada, jeszcze będzie przepięknie jeszcze będzie normalnie...
    Nie chce prawdziwych rad Kropki, nie chce rad Roberta czy moich. Oczekuje ze mu nakłamiemy, żeby mógł dalej żyć w tej iluzji.


    1. Przyjaciel nie zdradza.
    2. Związek to dwie osoby każda musi wkładać tyle samo inaczej związek jak koń zaczyna kuleć.
    3. Raz zdradziwszy osoba zdradzająca nie mając 100% szczęścia dalej będzie zdradzać i szukać tego szczęścia (co jest zrozumiałe każdy chce być szczęśliwy)


    Przeczytajcie co Po40 napisał, słowa żony skierowane do niego.

    "Jesteś moim największym przyjacielem. Jesteś osobą wyjątkową, przy tobie nigdy się nie nudzę. Mamy wiele wspólnych zainteresowań, rozumiemy się w większości rzeczy. Jesteś przystojny i inne kobiety marzą o takim facecie jak ty. Ale ja nie potrafię, nie czuję do ciebie pożądania. To jet mój największy dramat i nawet nie wiesz, jak to boli. I nie wiem jak to zmienić.".

    Ad 1 - przyjaciel nie zdradza
    Ad. 2 - pożądanie się wypaliło brak łącznika pomiędzy ta dwójką
    Ad.3 - che być szczęśliwa a jestem z tobą z litość ...to mój największy dramat..

    Ta żona mu wali prawdę prosto w oczy a on jej wcale nie słyszy.
    My walimy mu prawdę w oczy a on jej nie słyszy
    NIE SŁYSZY BO NIE CHCE.


    Wytłumaczcie mi, proszę, co to znaczy? Czego Wy oczekiwałybyście, gdybyście były w sytuacji tej kobiety? Jak mi ktoś to wyjaśni, to przynajmniej będę wiedział jakie są to oczekiwania i będę mógł rozważyć, czy jestem w stanie je spełnić, czy też nie. I, proszę, nie oceniajcie. Ja jestem mężczyzną - na rzeczy patrzę inaczej niż kobieta.

    Przecież wyraźnie napisane co to znaczy. A on się pyta innych żeby mu to na polski przełożyli.
    Zostawmy chłopaka niech sam przeżyje to co ma przeżyć. Mam nadzieje za za parę miesięcy powie, mieliście racje, zmarnowałem ten czas na iluzji.
    Zdrada się zdarza, pobłądzenie, zagubienie, ale wychodzi się z tego i jest się razem jak DWIE OSOBY WALCZĄ O ZWIĄZEK.
    W Po 40 mota się on, zona już podjęła decyzje. Za chwile znajdzie kogoś innego i odejdzie. Bo ona chce być szczęśliwa jak każdy z nas.

    Jedni się budzą z iluzji szybciej jedni później. Ale każdy w końcu wraca an swoja drogę, na szczęście.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy