Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Moja żona nie chce seksu

Rozpoczęte przez ~Marek, 14 mar 2016
  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 22 października 2020 - 01:10
    ...dobra, chyba już lepiej zrozumiałam, nie tłumacz :)

    Jedynie "spłycania" związków damsko-męskich nie przyjmuję, ogólnie miłości, sprowadzania tego do poziomu innych "zwierzątek" - nie w tym życiu :).

    Dobranoc.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Spokojny ~Spokojny
    ~Spokojny
    Napisane 22 października 2020 - 08:39
    ~kobietka napisał:
    .Tak z ciekawości... czyli? Co znaczy taka przenośnia? Bo w sumie nie wiem, co masz na myśli, serio ;)

    Wiaj ponownie,
    chodziło mi o to, że czasami wpada nam do ręki książka, która do nas nie trafia…Nie ta okładka, nie ten czas, nie ta ochota :) Ja w takiej sytuacji odkładam ją na półkę i zwykle wracam do niej jak w końcu coś mnie w niej zainteresuje…

    Zdaję sobie sprawę, że styl rozumowania, który przewija się przez moje posty może kogoś bulwersować… ale innym może się do czegoś przydać. W swoim życiu znajdujemy się przecież w różnych stanach emocjonalnych…
    Ale co chcę powiedzieć… jak znajdziesz się kiedyś w takim położeniu z dużym prawdopodobieństwem będziesz poszukiwać odpowiedzi w tego typu lekturach.

    ~kobietka napisał:
    .Jedynie "spłycania" związków damsko-męskich nie przyjmuję, ogólnie miłości, sprowadzania tego do poziomu innych "zwierzątek" - nie w tym życiu :).

    Proponuję potraktować to wszystko z dużym przymróżeniem oka. Ja nie mam monopolu na prawdę o życiu, nawet jeśli ton moich wypowiedzi może na to wskazywać… Jest to prostu jakiś zbiór przemyśleń, przekonań, obserwacji… W dużej części opisuję własne doświadczenia, ale mogę je całkowicie błędnie interpretować.

    Nie wiem jak Ty masz czy też inni, ale moim kryterium, podążania w jakimś kierunku myślenia, jest raczej zaufanie do intuicji… czyli właściwie czego ...?
    hmmm. Nie mam pojęcia !

    Pozdrawiam ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Andrzej ~Andrzej
    ~Andrzej
    Napisane 22 października 2020 - 09:30
    spokojny - i jak teraz wygląda twoje życie kiedy się już poddałeś ? jazda na ręcznym aż do śmierci?
    od swojego ciała i jego potrzeb nie uciekniesz

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ona ~Ona
    ~Ona
    Napisane 22 października 2020 - 10:28
    uciekniesz poprzez śmierć

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ona ~Ona
    ~Ona
    Napisane 22 października 2020 - 10:29
    ...zawsze jest jakieś wyjście awaryjne ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 22 października 2020 - 10:30
    ~Spokojny napisał:
    ~kobietka

    Witaj …no nie mogę odnaleźć w sobie motywacji do podjęcia dyskusji.
    I to nie wynika z mojej złej woli… Raczej mam kłopot ze znalezieniem tego wspólnego mianownika… Czytając Twój post już od pierwszego zdania miałem wrażenie, że każdy z nas mówi do siebie - ja o niebie ty o chlebie…
    Być może gdzieś popełniłem błąd w formułowaniu myśli, a może zwyczajnie ‚wzięłaś do ręki niewłaściwą lekturę”

    ~444 napisał:

    nie obruszaj się tak @spokojny, warto przemyśleć koncepcję @Ona czyli ucieczki od życia

    hmm...czy to na pewno o mnie, do mnie ?
    Wybaczcie, ale mam problem ze zrozumieniem takich lapidarnych treści.

    Pozdrawiam :)

    piszę, że warto przemyśleć, nic więcej
    jak dla Ciebie nie warto to spoko

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 22 października 2020 - 10:32
    ~Ona napisał:
    uciekniesz poprzez śmierć

    nie pisz w necie takich rzeczy, nie zdajesz sobie sprawy co robisz

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~otis ~otis
    ~otis
    Napisane 22 października 2020 - 10:35
    ~444 napisał:
    ~Ona napisał:
    uciekniesz poprzez śmierć

    nie pisz w necie takich rzeczy, nie zdajesz sobie sprawy co robisz


    Potwierdzam, nawet w żartach.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Spokojny ~Spokojny
    ~Spokojny
    Napisane 22 października 2020 - 12:00
    ~Andrzej napisał:
    spokojny - i jak teraz wygląda twoje życie kiedy się już poddałeś ? jazda na ręcznym aż do śmierci?
    od swojego ciała i jego potrzeb nie uciekniesz

    Masz absolutną rację. Można uciec wyłącznie przez śmierć - co słusznie zauważyła ~Ona.
    Nie wiem jak definiujesz słowo ‚poddanie się’ , ale ja używając tego słowa nie miałem na myśli aktu rezygnacji, czy też postawy zwyciężonego w walce, albo roli ofiary….
    Tu chodzi bardziej o podporządkowanie się wyższej sile, i to spowodowało, że potrzeba gdzieś ‚wyparowała’. Nawet nie wiem jak to się stało. Po prostu zniknęła.
    Czy do śmierci ? Tego nie wiem, tak jak nie wiem kiedy umrę…
    Byłoby naiwnym sądzić, że ten stan utrzyma się wiecznie, ale z drugiej strony też mam świadomość, że na ziemi jest całkiem sporo ludzi, którzy żyją w celibacie. Nie wiem natomiast jak sobie z tym radzą. Mogę mówić tylko za siebie.
    Ja nie mam potrzeby kompensowania sobie niedoboru seksu. No bo…. wraz ze zniknięciem potrzeby, zniknął również niedobór :) Nie bywam również sfrustrowany, czy nabuzowany. Wręcz przeciwnie - nick, którym się posługuję najbardziej oddaje mój stan - SPOKOJNY. :)

    Powyższe argumenty wskazują, że możecie się mylić, zakładając że śmierć jest jedyną alternatywą pozbycia się potrzeb.
    W biologii znane jest takie zjawisko jak atrofia - jest to stopniowe zanikanie komórki. Krótko mówiąc, nieużywany organ zanika. Wiem o czym myślicie…. :)
    To nie znaczy, że to coś ‚wystającego’ u mężczyzny nagle zniknie… ale może już tak nie wy-stawać jak kiedyś :D

    Nie zrozumcie mnie jednak źle… ja nie promuję takiego rozwiązania. To co mnie czyni szczęśliwym, innych może unieszczęśliwiać.

    Pozdrawiam :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Red ~Red
    ~Red
    Napisane 22 października 2020 - 12:31
    ~Spokojny napisał:
    ~Andrzej napisał:
    spokojny - i jak teraz wygląda twoje życie kiedy się już poddałeś ? jazda na ręcznym aż do śmierci?
    od swojego ciała i jego potrzeb nie uciekniesz

    Masz absolutną rację. Można uciec wyłącznie przez śmierć - co słusznie zauważyła ~Ona.
    Nie wiem jak definiujesz słowo ‚poddanie się’ , ale ja używając tego słowa nie miałem na myśli aktu rezygnacji, czy też postawy zwyciężonego w walce, albo roli ofiary….
    Tu chodzi bardziej o podporządkowanie się wyższej sile, i to spowodowało, że potrzeba gdzieś ‚wyparowała’. Nawet nie wiem jak to się stało. Po prostu zniknęła.
    Czy do śmierci ? Tego nie wiem, tak jak nie wiem kiedy umrę…
    Byłoby naiwnym sądzić, że ten stan utrzyma się wiecznie, ale z drugiej strony też mam świadomość, że na ziemi jest całkiem sporo ludzi, którzy żyją w celibacie. Nie wiem natomiast jak sobie z tym radzą. Mogę mówić tylko za siebie.
    Ja nie mam potrzeby kompensowania sobie niedoboru seksu. No bo…. wraz ze zniknięciem potrzeby, zniknął również niedobór :) Nie bywam również sfrustrowany, czy nabuzowany. Wręcz przeciwnie - nick, którym się posługuję najbardziej oddaje mój stan - SPOKOJNY. :)

    Powyższe argumenty wskazują, że możecie się mylić, zakładając że śmierć jest jedyną alternatywą pozbycia się potrzeb.
    W biologii znane jest takie zjawisko jak atrofia - jest to stopniowe zanikanie komórki. Krótko mówiąc, nieużywany organ zanika. Wiem o czym myślicie…. :)
    To nie znaczy, że to coś ‚wystającego’ u mężczyzny nagle zniknie… ale może już tak nie wy-stawać jak kiedyś :D

    Nie zrozumcie mnie jednak źle… ja nie promuję takiego rozwiązania. To co mnie czyni szczęśliwym, innych może unieszczęśliwiać.

    Pozdrawiam :)

    Czyli masz to co chciałeś mieć. Własnym stanem umysłu zabiłeś lub uśpiłeś libido. Bez leków, bez krzywdzenia innych. Okiełznałeś popęd, teraz on Ci jest poddany a nie Ty jemu. Hmm... nie chciałabym tak, Ty to musisz naprawdę bardzo ją kochać.

    O ile nam tu nie ściemniasz rzecz jasna.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Andrzej ~Andrzej
    ~Andrzej
    Napisane 22 października 2020 - 12:45
    przejściowo to każdemu może się nie chcieć przez jakiś czas seksu, sam tak miałem swego czasu ale czy da się tak na stałe - hmm nie sądzę, natura tak łaskawa jednak nie jest
    co zrobisz jak jednak to do ciebie wróci?
    czemu żona nie chce uprawiać z tobą seksu tak w ogóle?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 22 października 2020 - 13:43
    Ach, czyli tak w całokształcie... stałeś się w sumie ascetą :) Ciekawe, bardzo.

    Ja też bym tak nie chciała/ nie mogła, osobiście najzdrowszą wydaje mi się droga środka - ani zafiksowanie na potrzebach, ani całkowite wyrzekanie się ich :) Taka równowaga.

    Skoro jednak jesteś szczęśliwy, to spoko. Gdzieś w tym wszystkim trochę niepokoiłabym się jeszcze konsekwencjami zdrowotnymi takiej wstrzemięźliwości - bo jednak przed tym też trudno "uciec"...

    No cóż... szczerze życzę wszystkiego dobrego :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Spokojny ~Spokojny
    ~Spokojny
    Napisane 22 października 2020 - 16:02
    Co Wy macie z tą ucieczką…
    Wiadomo, że za życia od życia nie da się uciec, nieważne jak mocno próbujemy…
    Kiedy ja próbowałem uciec, byłem silnie uwarunkowany pragnieniem ucieczki, ale wyzwolenie przyszło dopiero jak zniknęło ‚pragnienie’ :)
    Pragnienie niepragnienia, jest pragnieniem - serio. Nie ma mowy, żeby w taki sposób się z tego wykręcić.
    ~Red napisał:
    Hmm... nie chciałabym tak, Ty to musisz naprawdę bardzo ją kochać.

    Piszesz, że byś nie chciała…
    Napiszę tak:
    Jesteś w pracy Twoja koleżanka dzwoni do Ciebie i mówi, że jest teraz w samolocie i jest podekscytowana, bo ma ogromną ochotę skoczyć ze spadochronem… a ty mówisz:
    ja bym tak nie chciała.
    Wszyscy wiemy, że byś tego nie chciała, bo Cię tam nie ma i wybrałaś coś innego.

    ~Andrzej
    wiem tylko tyle co Ty… Od mądrzejszych od siebie wiem, że w życiu wszystko jest tymczasowe. Nic nie trwa wiecznie - nawet cierpienie. Natura - tak jak piszesz - chyba łaskawa nie jest i raczej też nie robi wyjątków, ale dlaczego nie podejść do tego w inny sposób. Można ją zaakceptować, polubić, a nawet pokochać…
    Nie mówię o akceptacji naszego wyobrażenia czym ona powinna być.
    Z tego co widzę po sobie, to zaakceptowanie jej było dla mnie największym wyzwaniem.

    co zrobię kiedy to do mnie wróci - nie mogę wiedzieć co będzie w przyszłości. Nie chcę nawet spekulować.

    Pytasz czemu żona nie chce uprawiać z tobą seksu tak w ogóle?
    hmm…. No to jest trudne… To zbyt skomplikowane i nie znam wszystkich odpowiedzi…
    Teraz, gdy próbuję odpowiedzieć na pytanie, to zdałem sobie dopiero sprawę, że ja przestałem domagać się odpowiedzi na trudne pytania, przestałem ich poszukiwać w partnerze, ale też w mojej głowie, przede wszystkim przestałem szukać winnych. W pewnym momencie pomyślałem sobie, a jeśli tu nie ma winnych…? Jeśli cierpienie jest wpisane w naturę istnienia… ?

    Kiedy podszedłem do tego z głęboką akceptacją i pokorą wyświetliły mi się obrazy tych wszystkich cierpiących ludzi (świętych), którzy już z nami nie są i zrozumiałem, że niezależnie od tego jak szlachetnych czynów dokonali, nikt nie uchronił się przed cierpieniem.
    Pamiętam, że był taki moment w czasie tych najtrudniejszych chwil, że pragnąłem wręcz bólu, ale nie z masochistycznych pobudek, żeby się użalać nad sobą. Nie… nie… Po prostu zatapiałem się w tym bólu i go przeżywałem całym sobą, spokojnie obserwując go w pewnym sensie jako świadek. Bez złości, bez agresji, bez żalu. Nie powiem, że to było łatwe, bo nierzadko towarzyszył temu spazmatyczny szloch… ale poddałem się temu, bo nie miałem już siły zaprzeczać, wypierać, szamotać się…
    W religii jest znany taki termin jak ‚ciemna noc duszy’, Kiedy o tym przeczytałem już na sam koniec procesu, to najbardziej to oddawało, to co przeżywałem. Nie miało to dla mnie żadnego znaczenia, bo nie byłem nigdy religijną osobą.

    ~kobietka
    Jak czytam definicję ascezy, to jak najbardziej widzę pewne podobieństwo, ale nie identyfikuję się. Nigdy nie miałem zamiaru, ani celu zostać ascetą.

    ~kobietka napisał:

    Ja też bym tak nie chciała/ nie mogła, osobiście najzdrowszą wydaje mi się droga środka - ani zafiksowanie na potrzebach, ani całkowite wyrzekanie się ich :) Taka równowaga.

    O tym chceniu/niechceniu napisałem już wyżej :)
    Co do równowagi.
    Do dziś nie wiem od czego to zależy, ale chyba nie wszyscy możemy ‚płynąć środkiem rzeki’.

    Pozdrawiam :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~otis ~otis
    ~otis
    Napisane 22 października 2020 - 16:14
    ~Spokojny napisał:
    Co Wy macie z tą ucieczką…
    Wiadomo, że za życia od życia nie da się uciec, nieważne jak mocno próbujemy…
    Kiedy ja próbowałem uciec, byłem silnie uwarunkowany pragnieniem ucieczki, ale wyzwolenie przyszło dopiero jak zniknęło ‚pragnienie’ :)
    Pragnienie niepragnienia, jest pragnieniem - serio. Nie ma mowy, żeby w taki sposób się z tego wykręcić.
    ~Red napisał:
    Hmm... nie chciałabym tak, Ty to musisz naprawdę bardzo ją kochać.

    Piszesz, że byś nie chciała…
    Napiszę tak:
    Jesteś w pracy Twoja koleżanka dzwoni do Ciebie i mówi, że jest teraz w samolocie i jest podekscytowana, bo ma ogromną ochotę skoczyć ze spadochronem… a ty mówisz:
    ja bym tak nie chciała.
    Wszyscy wiemy, że byś tego nie chciała, bo Cię tam nie ma i wybrałaś coś innego.

    ~Andrzej
    wiem tylko tyle co Ty… Od mądrzejszych od siebie wiem, że w życiu wszystko jest tymczasowe. Nic nie trwa wiecznie - nawet cierpienie. Natura - tak jak piszesz - chyba łaskawa nie jest i raczej też nie robi wyjątków, ale dlaczego nie podejść do tego w inny sposób. Można ją zaakceptować, polubić, a nawet pokochać…
    Nie mówię o akceptacji naszego wyobrażenia czym ona powinna być.
    Z tego co widzę po sobie, to zaakceptowanie jej było dla mnie największym wyzwaniem.

    co zrobię kiedy to do mnie wróci - nie mogę wiedzieć co będzie w przyszłości. Nie chcę nawet spekulować.

    Pytasz czemu żona nie chce uprawiać z tobą seksu tak w ogóle?
    hmm…. No to jest trudne… To zbyt skomplikowane i nie znam wszystkich odpowiedzi…
    Teraz, gdy próbuję odpowiedzieć na pytanie, to zdałem sobie dopiero sprawę, że ja przestałem domagać się odpowiedzi na trudne pytania, przestałem ich poszukiwać w partnerze, ale też w mojej głowie, przede wszystkim przestałem szukać winnych. W pewnym momencie pomyślałem sobie, a jeśli tu nie ma winnych…? Jeśli cierpienie jest wpisane w naturę istnienia… ?

    Kiedy podszedłem do tego z głęboką akceptacją i pokorą wyświetliły mi się obrazy tych wszystkich cierpiących ludzi (świętych), którzy już z nami nie są i zrozumiałem, że niezależnie od tego jak szlachetnych czynów dokonali, nikt nie uchronił się przed cierpieniem.
    Pamiętam, że był taki moment w czasie tych najtrudniejszych chwil, że pragnąłem wręcz bólu, ale nie z masochistycznych pobudek, żeby się użalać nad sobą. Nie… nie… Po prostu zatapiałem się w tym bólu i go przeżywałem całym sobą, spokojnie obserwując go w pewnym sensie jako świadek. Bez złości, bez agresji, bez żalu. Nie powiem, że to było łatwe, bo nierzadko towarzyszył temu spazmatyczny szloch… ale poddałem się temu, bo nie miałem już siły zaprzeczać, wypierać, szamotać się…
    W religii jest znany taki termin jak ‚ciemna noc duszy’, Kiedy o tym przeczytałem już na sam koniec procesu, to najbardziej to oddawało, to co przeżywałem. Nie miało to dla mnie żadnego znaczenia, bo nie byłem nigdy religijną osobą.

    ~kobietka
    Jak czytam definicję ascezy, to jak najbardziej widzę pewne podobieństwo, ale nie identyfikuję się. Nigdy nie miałem zamiaru, ani celu zostać ascetą.

    ~kobietka napisał:

    Ja też bym tak nie chciała/ nie mogła, osobiście najzdrowszą wydaje mi się droga środka - ani zafiksowanie na potrzebach, ani całkowite wyrzekanie się ich :) Taka równowaga.

    O tym chceniu/niechceniu napisałem już wyżej :)
    Co do równowagi.
    Do dziś nie wiem od czego to zależy, ale chyba nie wszyscy możemy ‚płynąć środkiem rzeki’.

    Pozdrawiam :)


    Prawa natury, równowaga, asceza, ból, pragnienie. Widać że błądzisz bez celu. Smutne to...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~otis ~otis
    ~otis
    Napisane 22 października 2020 - 16:16
    Musisz znaleźć cel, okryć co jest tak naprawdę ważne i co za tym wszystkim stoi.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 22 października 2020 - 16:34
    ~Spokojny napisał:
    Co Wy macie z tą ucieczką… (...) wyzwolenie przyszło dopiero jak zniknęło ‚pragnienie’ :)
    Pragnienie niepragnienia, jest pragnieniem

    Trochę namieszałeś, ale wydaje mi się, że zaczynam łapać o co Ci chodzi.

    Wielu - w tym feministki - zakładają a'priori, że facet o niczym innym nie myśli, tylko o seksie, a to przecież bzdura.

    Tyle, że bzdura powtarzana do znudzenia, staje się prawdą. Dowiódł tego już Josef Goebbels. Dziś robi się coś podobnego. Powtarza się takie dyrdymały w nieskończoność i nawet nie zastanawia się ile one niosą ze sobą nonsensu.

    Ja jestem facetem - już pod pięćdziesiątkę - zdrowym, po przejściach.
    I co?

    Seks uważam za fajną rzecz, ale nie żeby przysłaniał mi on resztę rzeczywistości. Jak się trafi, to ok - jest fajnie, Jak nie... też płakał nie będę.
    Po prostu nie jestem seksoholikiem.

    Nie można wokół seksu budować aury nieodzowności :-).
    Często panie więcej myślą o seksie niż panowie - ot czwóreczka :-P.

    I tutaj pada mit, że seks to jedyny cel i sens życia facetów.
    Są inne ciekawe i ekscytujące aktywności w życiu.

    Bez seksu, czy z seksem od czasu do czasu - też da się żyć i to życie wcale nie musi być niższej jakości.
    Kwestia priorytetów - nikt tu od niczego nie ucieka.
    Każdy zwyczajnie urządza sobie życie według własnych potrzeb. :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~otis ~otis
    ~otis
    Napisane 22 października 2020 - 16:41
    ~Robert1971 napisał:
    ~Spokojny napisał:
    Co Wy macie z tą ucieczką… (...) wyzwolenie przyszło dopiero jak zniknęło ‚pragnienie’ :)
    Pragnienie niepragnienia, jest pragnieniem

    Trochę namieszałeś, ale wydaje mi się, że zaczynam łapać o co Ci chodzi.

    Wielu - w tym feministki - zakładają a'priori, że facet o niczym innym nie myśli, tylko o seksie, a to przecież bzdura.

    Tyle, że bzdura powtarzana do znudzenia, staje się prawdą. Dowiódł tego już Josef Goebbels. Dziś robi się coś podobnego. Powtarza się takie dyrdymały w nieskończoność i nawet nie zastanawia się ile one niosą ze sobą nonsensu.

    Ja jestem facetem - już pod pięćdziesiątkę - zdrowym, po przejściach.
    I co?

    Seks uważam za fajną rzecz, ale nie żeby przysłaniał mi on resztę rzeczywistości. Jak się trafi, to ok - jest fajnie, Jak nie... też płakał nie będę.
    Po prostu nie jestem seksoholikiem.

    Nie można wokół seksu budować aury nieodzowności :-).
    Często panie więcej myślą o seksie niż panowie - ot czwóreczka :-P.

    I tutaj pada mit, że seks to jedyny cel i sens życia facetów.
    Są inne ciekawe i ekscytujące aktywności w życiu.

    Bez seksu, czy z seksem od czasu do czasu - też da się żyć i to życie wcale nie musi być niższej jakości.
    Kwestia priorytetów - nikt tu od niczego nie ucieka.
    Każdy zwyczajnie urządza sobie życie według własnych potrzeb. :-)


    Jeżeli chodzi o seks to wnoszę sprzeciw xD
    Ja bez seksu bym generalnie chyba zbzikował do reszty :P


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 22 października 2020 - 17:00
    ~otis napisał:

    Jeżeli chodzi o seks to wnoszę sprzeciw xD
    Ja bez seksu bym generalnie chyba zbzikował do reszty :P

    I dzięki temu kobiety są w stanie Tobą rządzić ;-). Widać to po Twoich wypowiedziach.
    Ja mam ten luz, że mogę pozwolić sobie na większą samodzielność i to one muszą się podporządkować - nie ja.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~pink ~pink
    ~pink
    Napisane 22 października 2020 - 17:21
    ~Robert1971 napisał:
    ~otis napisał:

    Jeżeli chodzi o seks to wnoszę sprzeciw xD
    Ja bez seksu bym generalnie chyba zbzikował do reszty :P

    I dzięki temu kobiety są w stanie Tobą rządzić ;-). Widać to po Twoich wypowiedziach.
    Ja mam ten luz, że mogę pozwolić sobie na większą samodzielność i to one muszą się podporządkować - nie ja.

    Robert, bo nie spotkałeś jeszcze tej właściwej kobiety;-)
    Ona nie będzie Tobą rządzić, sam zrobisz dla niej wszystko, w sumie to samo się będzie robiło bez wysiłku.
    Z całego serca Ci tego życzę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~otis ~otis
    ~otis
    Napisane 22 października 2020 - 18:12
    ~Robert1971 napisał:
    ~otis napisał:

    Jeżeli chodzi o seks to wnoszę sprzeciw xD
    Ja bez seksu bym generalnie chyba zbzikował do reszty :P

    I dzięki temu kobiety są w stanie Tobą rządzić ;-). Widać to po Twoich wypowiedziach.
    Ja mam ten luz, że mogę pozwolić sobie na większą samodzielność i to one muszą się podporządkować - nie ja.


    Coś w tym jest. W zasadzie każdy mój związek był inicjowany przez kobietę (również żonę). Sam nigdy nie podjąłem inicjatywy lub wręcz odstraszalem od siebie potencjalną kandydatkę. Nie zawsze jednak mi się to udawało :)
    2 razy byłem odbijany ( przez przyjaciółki). Po ślubie jednak dawałem sobie radę :p I byłem wierny jak widać tylko ja ....




    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy