Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Który album Soundgarden jest najlepszy? Klasyfikujemy płyty legendy z Seattle

Muzyka
|
21.02.2024

Nieistniejący już zespół Soundgarden uznawany jest – całkiem zresztą słusznie – za legendę rocka. Grupa z Seattle w swojej karierze wydała sześć płyt, a każda z nich przyniosła słuchaczom coś wyjątkowego i interesującego. Podjąłem się zadania sklasyfikowania albumów w kolejności do najlepszej.

Tagi: rock , metal , muzyka

Soundgarden
Soundgarden – ikona rocka | mat. pras.

Soundgarden wyróżnił się nie tylko jako jedna z czołowych grup grunge'u, który królował w latach 90., ale także jako jedna z najbardziej wpływowych formacji w historii rocka alternatywnego. Grupa, która powstała w 1984 roku w Seattle, szybko zaznaczyła swoją obecność na zatłoczonej scenie tego ważnego dla muzyki miasta. Zespół stał się ważnym ogniwem rewolucji, która dokonała się na amerykańskiej scenie na przełomie dekad. To tam narodziły się takie legendy Nirvana, Pearl Jam, Alice in Chains i właśnie Soundgarden.

Historia zespołu sięga korzeni powstania nurtu, czyli lat 80., kiedy to muzyka niezależna zaczęła kiełkować w podziemiach klubów i garażach. Soundgarden, założony przez Chrisa Cornella, Kima Thyla i Hiro Yamamoto, zaczął jako typowy zespół grający mocniejsze odmiany rocka, eksplorujący brzmienia gdzieś na granicy metalu i punka. Jednak ich ewolucja muzyczna doprowadziła do wypracowania unikalnego stylu, łączącego ciężkie riffy, psychodeliczne aranżacje i charakterystyczny wokal Cornella. To właśnie on stał się znakiem rozpoznawczym twórczości Soundgarden i pozostawało tak przez kolejne dekady.

Grupa przestała istnieć w 1997 roku, żeby reaktywować się już trzy lata później. Ta przygoda pewnie trwałaby dłużej, ale istnienie Soundgarden zakończyło się wraz z samobójczą śmiercią Chrisa Cornella w 2017 roku. Niedługo po tym wydarzeniu pozostali członkowie zespołu zdecydowali o zakończeniu działalności. Ostatecznie ikona rocka wydała sześć albumów studyjnych, które postanowiłem sklasyfikować w kolejności do najlepszego:

6. King Animal (2012)

Zespół po powrocie, do którego doszło na przełomie wieków, wydał zaledwie jeden album i jest nim właśnie „King Animal”. Oczekiwania były ogromne i wydaje się, że nie do końca zostały spełnione. Żeby nie było – to nie jest zły album, to po prostu wydawnictwo słabsze od tych, które powstawały w latach 80. i 90. XX wieku. Na pewno znajduje się na nim kilka wartych zapamiętania utworów, a tym kluczowym jest oczywiście „Been Away Too Long”. Sam lubię również kawałek „By Crooked Steps”. Płyta utrzymana jest oczywiście w klimatach grunge’u i alternatywnego metalu.

5. Ultramega OK (1988)

Z ostatniej przeskakujemy na pierwszą płytę Soundgarden. Ten wydany w 1988 roku album był pierwszą wiadomością zespołu wysłaną do fanów rocka. Nie był to album idealny, czuć niestety, że nagrano go nieco po kosztach, a zespół musiał się jeszcze dotrzeć. Jednocześnie drzemał w nim niesamowity potencjał, który słychać chociażby w utworach „Flower” czy „Smokestack Lightning”. I ponownie – nie jest to nieudany album, ale po prostu Amerykanie w kolejnych latach weszli o kilka stopni wyżej, co oznacza, iż debiut musi być umieszczony właśnie na piątym miejscu.

4. Louder Than Love (1989)

Poprawę muzycznej jakości słychać już na wydanej rok później płycie „Louder Than Love”. Grupa w zasadzie poprawiła to, co nie zagrało na poprzednim wydawnictwie. Nadal mamy do czynienia z metalem alternatywnym i grungem, a wszystko podlane jest klasycznym hard & heavy. Płyta jest w mojej ocenie bardziej przebojowa i przemyślana, niż debiut. Zresztą, żeby nie być gołosłownym, polecam sięgnąć po utwory „Loud Love” i „Hands All Over” – brzmią naprawdę dobrze nawet dzisiaj. Ten album był kolejną przesłanką potwierdzającą, że Soundgarden da nam jeszcze dużo dobrej muzyki.

3. Down on the Upside (1996)

Kolejny przeskok – tym razem do płyty, która jest ostatnią wydaną przez grupę przed zawieszeniem działalności w 1997 roku. Formacja w tym momencie była już bardzo popularna, a oczekiwania fanów były rozbuchane do granic możliwości. Jednocześnie muzycy – takie można było odnieść wrażenie – byli nieco zmęczeni. Dlatego dostaliśmy bardzo dobry, ale nie tak wybitny jak poprzednie, album. Wydaje mi się, że jego świetne kawałki gdzieś giną pośród nieco mniej udanych utworów. Soundgarden zdecydowali się bowiem dać nam ponad 65 minut materiału i 16 kawałków. Można to było spokojnie skrócić do 11-12 kompozycji. Nie zmienia to faktu, że „Pretty Noose” czy „Burden in My Hand” to utwory wybitne.

2. Badmotorfinger (1991)

Spodziewam się, że zdania dotyczące tego, który album Soundgarden jest tym najlepszym, będą podzielone. W mojej ocenie na drugim miejscu znaleźć powinna się płyta „Badmotorfinger”. Oczywiście nie dlatego, że coś jest z nią nie tak. Po prostu trzy lata później Soundgarden wydało jeszcze doskonalsze dzieło. Wracając jednak do tego z 1991 roku – to ono otworzyło drogę zespołowi do wielkiej międzynarodowej kariery. Dwa pierwsze krążki znalazły uznanie w oczach miłośników rocka, ale przełom nastąpił właśnie na początku lat 90., gdy ruszyła grunge’owa fala. Popłynęli na niej również panowie z Soundgarden, ale nie przez przypadek – „Badmotorfinger” to płyta wybitna, na której tak naprawdę nie ma słabszych numerów.

1. Superunknown (1994)

Może to i żadne zaskoczenie, ale co zrobić, że najlepszą płytą Soundgarden jest „Superunknown”? Nic na to nie poradzimy! Album zdefiniował brzmienie zespołu i całej sceny z Seattle, a także stał się sprzedażowym hitem. Zasługą są oczywiście świetne kompozycje, które się na niej znalazły – z wielkim przebojem „Black Hole Sun” na czele.

Cornell, Thayil, Shepherd i Cameron wspięli się na szczyty kreatywności, dając nam płytę kompletną. Utrzymaną oczywiście w grunge’owych klimatach, ale słuchać na niej wpływy alternatywy czy hard & heavy. Wszystko jednak zostało tak przygotowane, że obcowanie z „Superunknown” jest wielką przyjemnością – i nie zmienia się to od dekad. Na potrzeby tego tekstu wróciłem oczywiście do tej płyty i przesłuchanie jej przyniosło mi (który to już raz?) wiele satysfakcji.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie