Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Półka kolekcjonera: Soundgarden – „Badmotorfinger”

Muzyka
|
02.10.2023

„Badmotorfinger” to jeden z najważniejszych albumów nie tylko w dorobku zespołu Soundgarden, ale również rozwijającego się na początku lat 90. XX wieku grunge’u. Amerykanom udało się połączyć wpływy wspomnianego gatunku z naprawdę ciężkim heavymetalowym brzmieniem. Efekt okazał się imponujący, a płyta zachwyca nawet dzisiaj.

Okładka płyty „Badmotorfinger”
Okładka płyty „Badmotorfinger” | graf. Mark Dancey

W ramach cyklu „Półka kolekcjonera” miałem już przyjemność bliżej przyjrzeć się okolicznościom powstania płyty „Superunknown” z 1994 roku. Była ona dowodem na muzyczną jakość prezentowaną przez grupę Soundgarden, ale nie zapominajmy, że wydawnictwo w takim kształcie prawdopodobnie nigdy by nie powstało, gdyby nie wydarzenia, które miały miejsce kilka lat wcześniej – mam tutaj oczywiście na myśli nagranie oraz wydanie płyty „Badmotorfinger”, która pozwoliła muzykom z Seattle na rozpoczęcie usłanej sukcesami kariery.

Nie twierdzę oczywiście, że wydane wcześniej „Ultramega OK” (1988) i „Louder Than Love” (1989) były gorsze, w żadnym wypadku. Powstały jednak przed wzrostem popularności grunge’u, dlatego też w momencie publikacji nie spotkały się z aż tak dużym zainteresowaniem, jak krążki opublikowane po 1990 roku. Jednocześnie na „Badmotorfinger” widać zmianę stylu, która wyszła zespołowi na dobre.

Harmonia i zespołowość

„Badmotorfinger” został sklasyfikowany przez różnych krytyków jako grunge, metal alternatywny, heavy metal i hard rock. Nie chodzi o to, że osoby zajmujące się muzyką rockową nie potrafiły tego rozróżnić – stało się tak dlatego, że muzycy z Soundgarden eksperymentowali z brzmieniem, czerpiąc jednocześnie z wielu gatunków.

W porównaniu z „Louder Than Love” muzycy przyjęli bardziej zespołowe podejście do procesu pisania i nagrywania utworów. Był to jednocześnie pierwszy album Soundgarden z basistą Benem Shepherdem, który zastąpił Jasona Evermana – stało się to w kwietniu 1990 roku. Cornell powiedział, że Shepherd wniósł „świeże i kreatywne” podejście do sesji nagraniowych, a wszyscy członkowie Soundgarden byli zgodni co do jednego – jego wiedza o muzyce i umiejętności pisania utworów zdefiniowały brzmienie formacji. Można więc założyć, że to właśnie ta zmiana, która nastąpiła pomiędzy wydaniem drugiej i trzeciej płyty, wpłynęła pozytywnie na zespół, pozwalając mu na wykorzystanie ogromnego potencjału drzemiącego w muzykach.

Choć etatowym autorem tekstów w Soundgarden od zawsze pozostawał Cornell, akurat na „Badmotorfinger” dopuścił do głosu kolegów – po jednym utworze napisali Kim Thayil („Room a Thousand Years Wide”) i właśnie Shepherd („Somewhere”). Jeśli chodzi o pisanie muzyki, to w proces ten zaangażowani byli wszyscy członkowie zespołu, a wszystko odbywało się na zasadzie wspólnego jammowania i późniejszych konsultacji. Nad procesem czuwał jeden z najbardziej cenionych producentów, Terry Date, ale i on nie działał w studiu autonomicznie – w procesy związane z miksowaniem oraz produkcją zaangażowani byli również członkowie Soundgarden. To zespołowe podejście okazało się dobrym wyborem, ponieważ przełożyło się na jakość przygotowanego w studiu materiału.

Zresztą już po premierze „Badmotorfinger” Chris Cornell powiedział w jednym z wywiadów, że wszyscy mieli całkowite zaufanie do Date’a i liczyli się z jego zdaniem. Współpracę określił mianem „koleżeńskiej”.

Gorące tygodnie w świecie rocka

Album „Badmotorfinger” miał zostać wydany 24 września 1991 roku, ale wytwórnia A&M Records przesunęła jego premierę na 8 października z powodu „problemów produkcyjnych”. Te wynikały oczywiście z kwestii technicznych, a nie kłopotów podczas samego procesu nagrywania.

Płyta ukazała się półtora miesiąca po albumie „Ten” zespołu Pearl Jam i zaledwie kilka tygodni po albumach „Nevermind” Nirvany i „Blood Sugar Sex Magik” Red Hot Chili Peppers (oba zostały wydane 24 września). O tym fenomenie pisałem w tekście „44 dni, które zmieniły oblicze rocka”.

Chociaż w momencie premiery nowy album Soundgarden przyćmiony został przez nagłą popularność „Nevermind”, uwaga, jaką album Nirvany przyniósł scenie muzycznej Seattle, pomogła Soundgarden uzyskać szerszą ekspozycję. „Badmotorfinger” 29 lutego 1992 roku osiągnął 39. miejsce listy albumów Billboard 200. Krążek znalazł się ponadto wśród 100 najlepiej sprzedających się albumów 1992 roku. Ostatecznie trzecia płyta Soundgarden rozeszła się w nakładzie około 2,5 miliona egzemplarzy, z czego 2 miliony sprzedano w samych Stanach Zjednoczonych (podwójna platyna).

Odbiór płyty był bardzo pozytywny, a recenzenci byli skorzy do przyznawania jej nawet najwyższych możliwych ocen. Doceniono ją za spójność, a także gatunkowe rozwarstwienie, które sprawiało, że trafiała ona w gusta szerokiego grona miłośników muzyki rockowej. Miała znaczenie dla popularyzacji grunge’u, a jednocześnie była dowodem na to, że Soundgarden preferuje swój własny styl, nie zwracając szczególnej uwagi na zmieniającą się w muzyce modę. To w końcu koronny dowód na to, że Chris Cornell zapracował sobie na miano jednego z najlepszych wokalistów w branży – na „Badmotorfinger” śpiewał w górnych rejestrach, nawiązując bardziej do wokalistów heavymetalowych, a nie grunge’owych. Wychodziło mu to znakomicie.

Czy „Badmotorfinger” jest najlepszym albumem w dorobku Soundgarden? To trudne pytanie, na które nie da się odpowiedzieć obiektywnie. Na pewno jest to album genialny pod względem kompozytorskim, a także niesamowicie energetyczny – to zasługa wokalisty. No i znalazły się na nim popularne nawet dzisiaj utwory „Rusty Cage”, „Outshined” oraz „Jesus Christ Pose”. Na pewno jest to wydawnictwo, które miało wpływ na rozwój muzyki rockowej początku lat 90. XX wieku. Okresu, który stał pod znakiem grunge’owej rewolucji, ale również niesamowitej płodności artystów rockowych publikujących raz za razem genialne płyty. Soundgarden również jest w tym gronie.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (5) / skomentuj / zobacz wszystkie

PI Grembowicz
19 października 2023 o 14:34
Odpowiedz

Albo jak walec: "JChP"...

~PI Grembowicz

19.10.2023 14:34
Dr. Pavl Kopetzky
19 października 2023 o 11:29
Odpowiedz

Ta muza S - cała ta ich płyta jest hipnotyczna... I rozpędza się jak ciężka lokomotywa a nawet cały skład towarowy. Miażdży.

~Dr. Pavl Kopetzky

19.10.2023 11:29
PI Grembowicz
15 października 2023 o 11:13
Odpowiedz

Kolejne płyty S będą jeszcze lepsze...

~PI Grembowicz

15.10.2023 11:13
Paweł Kopeć
02 października 2023 o 22:03
Odpowiedz

Ta płyta to znowu wspomnienia - Wrocław, plac Grunwaldzki, lata 90- te, Parawanowiec...

~Paweł Kopeć

02.10.2023 22:03
Dr. Pavl Kopetzky
02 października 2023 o 18:59
Odpowiedz

Tak to ciężka płyta S; kolejne będą bardziej śpiewne, wysokie i przebojowe.
Rozwój.
Dojrzewanie.
Wiek męski.

~Dr. Pavl Kopetzky

02.10.2023 18:59
1