Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Półka kolekcjonera: Soundgarden – „Superunknown”

Muzyka
|
23.08.2021

Najbardziej znane wydawnictwo w dorobku amerykańskiego zespołu Soundgarden – „Superunknown” – trafiło na naszą półkę kolekcjonera. To właśnie na tej płycie znalazło się słynne „Black Hole Sun”, ale z muzycznego punktu widzenia to dzieło dużo bardziej fascynujące i złożone.

„Superunknown” - okładka płyty
Fragment okładki płyty „Superunknown”

W połowie lat 90. grunge święcił niesamowite wręcz triumfy. Zaczęło się od Nirvany, ale wpływ na rozwój tego podgatunku rocka miał również zespół Soundgarden, który w latach 1988-1991 wydał trzy naprawdę udane płyty. Przełom nastąpił jednak przy okazji publikacji kolejnej, czyli „Superunknown”. Wydawnictwo wymieniane jest dziś w jednym szeregu z czołowymi osiągnięciami właśnie Nirvany czy równie zasłużonego Pearl Jam.

Choć nieco mniej zafascynowani rockiem lat 90. słuchacze album Soundgarden kojarzyć będą głównie za sprawą świetnego „Black Hole Sun”, to jednak cały album zasługuje na uznanie. Grupa nagrała ponad 70 minut materiału, co przełożyło się na piętnaście kompozycji. Oczywistym jest, że nie wszystkie przebiły się do świadomości masowego odbiorcy, ale przy okazji omawiania okoliczności powstawania „Superunknown” postaram się udowodnić, że to album, który jest wyjątkowy w całości, a nie za sprawą jednego świetnego singla.

Soundgarden - zdjęcie zespołu
Zespół Soundgarden w połowie lat 90. XX wieku

Więcej swobody, więcej zaangażowania

Już w 1991 roku zespół Soundgarden – za sprawą płyty „Badmotorfinger” – udowodnił, że liczy się na rockowej scenie. Wydawnictwo zebrało bardzo dobre recenzje i pozwoliło zespołowi na nieco większą swobodę. Również finansową. Po udanej trasie koncertowej promującej album muzycy mogli zająć się tworzeniem kolejnego. Choć do studia nagraniowego weszli w lipcu 1993 roku, nad premierowym materiałem pracowali znacznie wcześniej. Dodatkowo zdecydowali, że potrzebują zmiany na stołku producenckim. Terry’ego Date’a zastąpił Michael Beinhorn, co również wpłynęło na komfort prac panów z Soundgarden. Ale po kolei.

Bo zanim o studiu, warto wspomnieć, że materiał na czwarty album zespołu powstawał w domach muzyków. Mieli oni bowiem za zadanie przygotować nowe kawałki we własnym zakresie, bez oglądania się na innych. Następnie prezentowali efekty innym członkom zespołu, którzy brali udział w „burzy mózgów”. Dopiero po niej decydowano, które utwory czy ścieżki instrumentalne zostaną wykorzystane, które będą zmienione, a które ostatecznie na płytę nie trafią. Co równie ważne, a powiedział to wokalista Chris Cornell – zespół „pozwolił sobie na więcej luzu i swobody podczas prac nad płytą”. Wydaje się, że przyniosło to efekt, ponieważ był to powiew świeżości. Nie brakuje ciekawych rozwiązań kompozytorskich i brzmieniowych, za którymi stoją gitarzysta Kim Thayil, basista Ben Shepherd oraz perkusista Matt Cameron.

Gdy wszystko było już gotowe, zespół wszedł do Bad Animals Studio w Seattle, w którym przebywał do września. Ponieważ podstawy były już gotowe, sam proces nagrywania przebiegał sprawnie. Sporo nowych rozwiązań wprowadził producent, wspomniany już Michael Beinhorn. Posiłkując się jego wiedzą i doświadczeniem, muzycy zaczęli eksperymentować z brzmieniem instrumentów. Korzystał również z nowoczesnych technik nagraniowych – chociażby z warstwowania dźwięku, które pozwalało na tworzenie bardziej złożonych kompozycji. Co ciekawe, Soundgarden będąc w połowie sesji nagraniowej... wyruszyli w trasę po Stanach Zjednoczonych. Na usprawiedliwienie można powiedzieć, że Neilowi Youngowi się nie odmawia, a to właśnie jemu towarzyszyli w czasie tournée. Mieli już przygotowane utwory (chociażby „Spoonman” czy „Mailman”), które mogli zaprezentować przedpremierowo na żywo. Dla fanów była to spora gratka.

Po trasie koncertowej członkowie Soundgarden wrócili do studia i przygotowali pozostałe kompozycje. Pod naciskiem Chrisa Cornella zdecydowali się na nagranie płyty bardziej przebojowej i melodyjnej. Miało to na celu trafienie do większej grupy odbiorców. Jeśli natomiast chodzi o teksty w większości przygotowane przez wokalistę, to są one pełne mroku, osobistych doświadczeń i spostrzeżeń dotyczących otaczającego nas świata. Dotykają takich problemów jak depresja, samobójstwo czy uzależnienia. Niektóre inspirowane były twórczością Sylvii Plath, którą w latach 90. interesował się Cornell. Skąd natomiast tytuł płyty? To nazwa wymyślona przez przypadek – frontman omyłkowo przeczytał tytuł filmu „Superclown” jako „Superunknown” i natychmiast uznał, że to doskonały tytuł dla ich nowej płyty. Pozostali członkowie Soundgarden bez wahania się z nim zgodzili.

Niesamowite przyjęcie

Przedpremierowo światło dzienne ujrzał singiel „Spoonman”, który zadebiutował na 1. miejscu listy Billboard 200. To był bez wątpienia dobry prognostyk. Album „Superunknown” pojawił się 8 marca 1994 roku. Recenzenci byli zachwyceni i przyznawali płycie najwyższe możliwe oceny (m.in. „Spin”, „Q”, „Entertainment Weekly” czy „Blender”). Co jednak ważniejsze, album spodobał się również fanom rocka, którzy sięgali po niego bardzo chętnie. W samych Stanach Zjednoczonych pięciokrotnie pokrył się platyną, a sprzedaż na całym świecie oszacowana została na około 5 milionów egzemplarzy.

Należy również wspomnieć o aż trzech nagrodach Grammy, które otrzymał album „Superunknown”. Statuetką docenione zostały single „Spoonman” oraz „Black Hole Sun”, a także cała płyta, która wygrała w kategorii „Najlepszy album rockowy” w 1995 roku. Zespół ruszył w obszerną trasę koncertową po świecie, która oczywiście okazała się ogromnym sukcesem. Soundgarden od 1994 roku wymieniane było w czołówce rockowych wykonawców. Zespół przestał istnieć w 2017 roku po samobójczej śmierci Chrisa Cornella (pozostali muzycy reaktywowali się jedynie w 2019 roku, żeby pożegnać swojego lidera na specjalnym koncercie). Pozostawili po sobie sześć albumów długogrających.

„Superunknown” - wznowienie z 2014 roku
Wznowienie „Superunknown” w wersji super deluxe (2014 rok)

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

Mike20
07 sierpnia 2023 o 23:17
Odpowiedz

Arcydzieło!!!

~Mike20

07.08.2023 23:17
Paweł Kopeć
25 czerwca 2023 o 13:29
Odpowiedz

Tak, ten zespół S i ta płyta S to nasza piękna młodość! (i miłość!)
Te wokalizy!
I wysokie tony, solówki, akordy.

~Paweł Kopeć

25.06.2023 13:29
1