Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Rozpad małżeństwa ...?

Rozpoczęte przez ~Wojtek, 29 paź 2019
  • avatar ~Wojtek ~Wojtek
    ~Wojtek
    Napisane 29 października 2019 - 22:36
    Witam. Mam pewien problem i potrzebuję spojrzenia z trochę innej strony. Jesteśmy z żona małżeństwem 12lat , wcześniej znaliśmy sie prawie 7,mamy dwójkę dzieci i od jakiś dwóch lat przybierający na sile kryzys (ale tylko chyba "moim zdaniem"). Żona zawsze stawiała na swoim, a jak nawet udało mi się "coś załatwić" to i tak okazywało się że właściwie jej jest na górze (np. pozwoliła mi spełnić moje marzenie i kupić porządny wykrywacz metali czym zapunktowała u wszystkich do okola nie robiła przez jakiś czas żadnych akcji, a teraz od roku czasu wykrywacz leży schowany bo są inne sprawy albo foch). Ona wyjeżdżała co roku z koleżankami na kilka dni za granice na wakacje a ja albo z całą rodziną albo zawsze są pilniejsze sprawy. Jakieś pól roku przed naszym dziesięcioleciem pierwszy raz się spakowałem i prawie wyszedłem, ale płaczem zostałem przekonany aby zostać. Na nasze 10 lat zrobiliśmy skromną imprezkę, a ja wykupiłem weekend ***** hotelu ze SPA i basemen. I przed wyjazdem zapaliła mi się delikatnie czerwona lampka - zona wpadła na pomysł aby zabrać dzieci - oczywiście skończyło się to kłótnia i podczas pobytu za praktycznie wszystko był foszek, oczywiście szampan nie został wypity a sex ... . Od tej momentu zacząłem obserwować nasze małżeństwo i zauważyłem że przestaliśmy robić cokolwiek razem - oglądać wspólnie filmy, seriale, chodzić do kina. Jak już to zawsze razem z dziećmi. Tak jakby nie chciała zostać ze mną sama. w międzyczasie po kolejnej ostrej kłótni (tym razem znowu już wychodziłem z walizką) użyte zostały dzieci do powstrzymania mnie (Tata wychodzi i już do nas nie wróci). Odpuściłem sobie więc to całe odchodzenie, przy okazji zmieniłem pracę wiec skupiłem się na robocie. Skończyły się moje "ataki", rozliczania (żona ma sojowe konto , a moje jest nasze wspólne) nagle życie stało się łatwiejsze - tzn nie było kłótni, a jeśli były to i tak odpuszczałem bo stwierdzałem że nie warto, aż w kwietniu tego roku zorientowałem się że nie dość, że nie mamy już poza dziećmi wspólnych tematów to ostatni sex był w listopadzie zeszłego roku (tłumaczenia były różne ból głowy, stres, zmęczenie brak ochoty). Dopiero w maju zdobyłem się na pierwszą delikatną rozmowę i przez tydzień było dobrze nawet raz był seks oralny (klasycznego nie było bo wszystko ją łaskotało). Po tygodniu wszystko wróciło do "normy". Pod koniec lipca przeprowadziłem już tym razem poważniejszą rozmowę i poinformowałem ją że mam tego dosyć, że tracimy więzi, żyjemy obok siebie a ja mając 41 lat nie chce marnować reszty życia. Trochę jakby ją to poruszyło, ale generalnie miałem wrażenie że się śmieje z tego w duszy. Dwa dni później znowu był sex oralny(jeden) a potem wyjazd na wakacje (dzieci + znajomi) i powrót do rutyny. Ostatnio po wspólnym obiedzie na mieście (z dziećmi oczywiści) leżeliśmy w łóżku i zacząłem robić "małe podchody" usłyszałem standardowe że ją to wszystko łaskocze. Przyznam szczerze totalnie się załamałem - zapytałem się jej wprost - co i jak mam zrobić dobrze, niech mi pokarze bo inaczej nigdy nie będę wiedział co robię źle. Spojrzała na mnie takim wzrokiem ze osłupiałem, a potem stwierdziła "Weź przestań idziemy spać". Dzisiaj jak przeglądała zdjęcia z przed dwóch lat przy dzieciach wyskoczyła z tekstem - Ooo ja to się laska laska zrobiłam, ale ty zająłeś moje miejsce. Zapomina że te bycie laską zawdzięcza mojej pracy (ubezpieczeniu + kilka stów miesięcznie na lekarza i zastrzyki). Przyznam szczerze że czekam połowy listopada, kiedy minie rocznica bez seksu i mam zamiar poinformować ją o złożeniu pozwu o separację. Nie jestem pewien czy dobrze robię, ale z drugiej strony czuje się jak piz@#%@ a nie jak facet i mam tego dość. Obawiam się tylko że skrzywdzę dzieci tą decyzją, ale z drugiej strony to jaki ja im daję wzór .... Sorki za tak długi wywód ale musiałem się wygadać ;). A może ktoś po przeczytaniu będzie miał jakieś refleksje, może radę ... Może źle na to wszystko patrzę ...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 30 października 2019 - 05:13
    Moja refleksja.
    Największy błąd jaki popełniłeś, to Twoje konto wspólne, a jej indywidualne.
    Uległeś, a reszta jest konsekwencją tej uległości.
    To co masz, masz na własne życzenie.

    Zacząłbym od otwarcia innego konta i tam gromadzenia 'swoich' pieniędzy, a wspólne pozostawiłbym suche.
    W razie uwag - sprawa jasno - dajemy po połowie na wspólne konto.

    Po prostu Twoja 'ukochana żona' się nauczyła, że ma woła roboczego i jelenia - Ty ją tego nauczyłeś.
    Nauczyłeś ją też, że może ot tak, bez konsekwencji ciągle stawiać na swoim.
    Tragedia ;-).

    Uchylanie się od seksu jest wystarczającym powodem do orzeczenia o winie za rozpad małżeństwa - pamiętaj gdyby przyszło Ci walczyć w sądzie - to będzie dobry argument.
    Jednak optuję za wnioskowaniem o rozwód bez orzekania o winie.

    Skoro ona nie chce seksu, to po co z facetem siedzi?
    Niech siedzi sama ;-) i na siebie zarabia - Ty będziesz płacił alimenty na dzieci (Twoją część), widywał się z nimi i będziesz miał wolną rękę.

    Czasem nie skacz teraz 'w bok', bo to najgorsze co facet może zrobić na wylocie - ona nie omieszka tego poruszyć na sprawie rozwodowej, a zdrada - podobnie jak uchylanie się od seksu - jest doskonałym powodem do uznania winnym.
    Wiesz z czym wiąże się wina na wyroku rozwodowym?
    Sobie poczytaj, to mina Ci zrzednie... ;-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kate ~Kate
    ~Kate
    Napisane 30 października 2019 - 15:45
    Właściwie oceniłeś sytuację i podjąłeś adekwatną decyzję.
    Trzymaj się tego.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Wojtek ~Wojtek
    ~Wojtek
    Napisane 30 października 2019 - 18:03
    @ Kate
    Możesz rozwinąć to co napisałaś? Zależy mi na opinii kobiety... czy to faktycznie koniec? Czy walczyć?

    @Robert1971
    Skok w bok z mojej strony nie wchodzi w gre, nie miał bym potem szacunku do samego siebie. A co do reszty ... masz racje. I faktycznie sam doszedłem niedawno do tego ze tak naprawdę brak wspólnego konta był początkiem wszystkich kolejnych ustępstw. I jeśli okaże się ze jednak będziemy dalej o związek walczyć - połączenie finansów będzie pierwszym krokiem.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 30 października 2019 - 23:08
    Wojtek, na moje jesteś w czarnej dupie i z niej już nie wyjdziesz. Co wiecej, będziesz tam siedział, bo masz dzieci i nie będziesz miał wystarczająco odwagi, aby odejść.

    Wybacz za szczerość, ale Twoja baba, bo to nie jest kobieta, upodliła Ciebie, a Ty się na to latami zgadzałeś. Co gorsza, udowodniłeś jej, że Twoje szantaże to zwykłe blefy. To wredne babsko, z którym mieszkasz, Ciebie nie kocha, nie pragnie, a jedyne co chce to Twojej kasy.

    Moja rada, przestań pokazywać, że Ci na czymkolwiek zależy. Wychodź gdzie chcesz, z kim chcesz i kiedy chcesz. Pojedź w delegację i się porządnie zabaw. Nie proś o nic, nie poniżaj się bałaganiem o seks, olej ją.

    Jeśli jej zależy to poczuje się niepewnie i sama do Ciebie przyjdzie, że jest nieszczęśliwa. Może to coś zmieni w jej podejściu. Ale czytając Twój opis to jedyną słuszną decyzją jest rozwód. Nie separacja, bo to Twoja kolejna ucieczka od decyzji i blef.

    Wybacz za ton, ale Tobą trzeba wstrząsnąć bracie, bo gdzieś zgubiłeś cohones.

    Powodzenia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 31 października 2019 - 05:47
    ~Wojtek napisał:
    Zależy mi na opinii kobiety... czy to faktycznie koniec? Czy walczyć?

    Sorry, bo pytanie było nie do mnie...

    O co chcesz walczyć?

    Czy zależność od żony, którą stworzyłeś/liście, Tobie odpowiada?
    Chyba nie, bo skarżysz się na brak seksu, którego potrzebujesz, na stawianie przez nią zawsze na swoim, na rezygnowanie z własnych hobby i czasu dla siebie samego, bo...
    Ona pełnymi garściami zdziera z Ciebie wszystko dając bardzo niewiele w zamian.

    Nie masz niczego - nawet własnych pieniędzy (które zarabiasz), prywatności, czasu dla siebie, nie masz tak naprawdę nic.

    Ona...
    Ma wszystko Twoim kosztem.
    Ma nawet 'tylko dla siebie' pieniądze które sama zarabia - ty tego nie masz. ;-)

    Tak... jesteś w czarnej dupie - nie masz nawet swoich własnych pieniędzy do własnej dyspozycji.
    Ona swoją własną kasę ma!
    Kumasz...?

    A w imię czego tak jest i czy tak powinno być?
    Dla mnie to patologiczny układ.
    Tego bym nie zaakceptował - ani 'wtedy', ani teraz ;-).

    Zastanów się o co chcesz walczyć?

    O małżeństwo, które jest pasożytowaniem na Tobie?
    Czy o zmianę stylu i zaprowadzenie jakiej takiej normalności?

    ~Wojtek napisał:

    połączenie finansów będzie pierwszym krokiem.

    Wiesz co...
    Jak dla mnie nie 'połączenie finansów' - jak to nazywasz - jest pierwszym właściwym krokiem, tylko właśnie ich rozdzielenie.

    Nie jedno wspólne konto, gdzie wpływają wszystkie pieniądze, tylko dwa oddzielne i jedno wspólne.
    Na oddzielnych dochody Twoje i Twojej żony, a na wspólnym kasa na bieżące wydatki, gdzie wpłaty pochodzą od OBU stron :-).
    Tak tak!

    Ona powinna się dokładać do budżetu, a Twoja kasa nie może być cała spożytkowana na to o czym ONA decyduje gdzie Ty masz gówno do powiedzenia - ona i tak stawia 'na swoim'.

    I co z tego masz?
    Zapierniczasz jak wół, a ona sobie jeździ z koleżaneczkami na wycieczki.
    Ty pojedź sobie z kolegami - a co!!! Jej wolno, to i Tobie też no nie?
    Skoro utarła taki zwyczaj, Tobie też on przysługuje - w końcu jest równouprawnienie chyba...

    Wiesz... kolega tu napisał, że trzeba Tobą wstrząsnąć i ma rację.

    O ile z tym 'porządnym zabawieniem się' bym uważał, to cała reszta musi zejść do poziomu relacji symetrycznej...
    Niestety.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 31 października 2019 - 07:22
    Robert, oczywiście że powinien się zabawić. I to tak jak nigdy wcześniej. Niech chłop zobaczy co stracił w życiu. Nie namawiam do zdrady, ale jak się nie wyda to nie zaszkodzi. Facet nie uprawia seksu od lat, jest moralnie usprawiedliwiony.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pati ~Pati
    ~Pati
    Napisane 31 października 2019 - 08:54
    Wojtku na pewno przeczytasz tutaj abyś nie wierzył w nic co słyszysz i tylko w 50% tego co widzisz ze strony żony. To prawda, ja dodam od siebie, żebyś wierzył w 50% tego co czytasz, a postępował w 100% tak jak czujesz. Każda z osób tutaj piszących chce dla Ciebie dobrze, ale każda ma własne doświadczenia i na nich opiera swoje rady. Te doświadczenia nie są Twoimi, nie są z tą sama osobą, nie są w tej samej sytuacji. Miej to na uwadze. Czytaj to co piszemy, ale załóż filtr, i wyciągaj dla siebie, to co jest cenne. Życzę Ci, abyś otrzymał to czego pragniesz.
    Według mnie osobne finanse ( nieważne czy Ty masz osobne konto czy żona , czy każde z Was je ma ) nie scalają małżeństwa, pewne jest to że do Twojej żony musi dotrzeć fakt, że nic w życiu nie jest stałe i może Cię stracić. Podsyłam Ci 34 kroki dla osób , które przeżywają kryzys / zdradę - doradzam zastosować przynajmniej na początek niektóre.
    Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
    1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
    2.Nie dzwoń często.
    3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
    4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
    5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
    6.Nie proś o pomoc członków rodziny
    7.Nie proś o wsparcie duchowe.
    8.Nie kupuj prezentów.
    9.Nie planuj wspólnych spotkań.
    10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
    11.Nie mów "kocham Cię".
    12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
    13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
    14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
    15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
    16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
    17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
    18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
    19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
    20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
    21.Nie trać kontroli nad sobą.
    22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
    23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
    24.Bądź cierpliwy.
    25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
    26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
    27.Dbaj o siebie.
    28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
    29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić, Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
    30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
    31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
    32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
    33.Nie poddawaj się.
    34.Nie schodź z raz obranej drogi.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 31 października 2019 - 09:16
    ~Zmęczony napisał:
    (...)Niech chłop zobaczy co stracił w życiu. Nie namawiam do zdrady, ale jak się nie wyda to nie zaszkodzi. Facet nie uprawia seksu od lat, jest moralnie usprawiedliwiony.

    Zmęczony nie namawiasz do zdrady, a do czego w takim razie namawiasz Wojtka jeśli mogę zapytać? Do pójścia do Filharmonii?
    ;)
    Wojtku,
    Zacząć to Ty powinieneś od spokojnej rozmowy z Żoną. Przez lata godziłeś się na układ, który mogłabym określić słowem PODPORZĄDKOWANIE. A teraz zacząłeś to zauważać. Czujesz się wykorzystywany, a Żona nie wie o co chodzi, bo tak było od ZAWSZE.
    Oczywiście, jak słusznie zauważa Robert powinieneś mieć swoje pieniądze, tak jak i Ona ma swoje oraz wspólną kasę na prowadzenie spraw domowych.

    Napisałeś, że przestaliście z Żoną rozmawiać i tak często zaczyna się tzw. początek końca. Dodatkowo Ona sama-z tego co piszesz-o siebie dba...a Ty? Nie zapuściłeś się? Dbasz o siebie? Tak szczerze siebie zapytaj.
    Żona unika zbliżeń, bo nie jest to już dla niej atrakcyjne? Bo atrakcyjne jest wszystko to co robi bez Ciebie? Nie wiem.
    Zacznij od szczerej rozmowy z Żoną i samym sobą. Spróbujcie znaleźć jakiś jeden wspólny obszar. Kurs tańca? Kino? Spróbuj przekonać Żonę co jest dla Ciebie ważne.
    Rozwiązania pt. skok w bok nie polecam.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 31 października 2019 - 09:49
    ~Pati napisał:

    Według mnie osobne finanse ( nieważne czy Ty masz osobne konto czy żona , czy każde z Was je ma ) nie scalają małżeństwa, pewne jest to że do Twojej żony musi dotrzeć fakt, że nic w życiu nie jest stałe i może Cię stracić.


    Otóż właśnie teraz Wojtek ma 'osobne finanse', czyli finanse jej i finanse wspólne - w całości pokrywane przez niego. On swoich - oddzielnych finansów nie ma w ogóle.

    Ja postuluję 'wspólne finanse' - takie, pochodzące z obu kieszeni i do obopólnej dyspozycji.
    Ot pokrycie kosztów bieżących - opłaty, jedzenie, ubranie, dzieci, rozrywki, wspólne wyjazdy... itp.

    Reszta - po obu stronach - do dowolnej dyspozycji.

    O czym ja mówię, nie jest rozdzieleniem finansów, bo w końcu do życia nie potrzeba powiedzmy 50 tys na miesiąc, a skoro tak, to wyliczamy ile potrzebujemy na normalne życie i... wpłacamy wspólnie na wspólne konto załóżmy 5 tys, a co więcej zarabiamy, każdy ma na swoim koncie.

    Jest przynajmniej z czego robić sobie nawzajem miłe, a kosztowniejsze niespodzianki, jest zabezpieczenie na trudniejsze czasy, jakieś tam inwestycje, no i wolność - dobrze rozumiana :-).

    Układ, że wszystka kasa ląduje na wspólnym koncie jest chory z wielu względów.
    Szczególnie gdy jedna strona ma więcej, a druga mniej tzw. inteligencji finansowej.

    Tak Pati. Wspólne finanse - jak najbardziej - ale tylko w zakresie pokrywania bieżących potrzeb. :-)
    To spaja i to mocno - masz rację.

    Wspólne finanse do wszystkiego - bardzo potrafią rozwalać... oj bardzo ;-), nawet nie wiesz jak bardzo.

    Nic nie jest chyba bardziej destrukcyjne od tzw. sporów o kasę - a im ona większa, tym bardziej zacięte spory...

    Co do drugiej części...
    Jego żona raczej już straciła męża - zadowalała się wołem roboczym i bankomatem, to mąż przestał istnieć - sam to mówi przecież.

    Powodzenia Wojtek i trzeźwego spojrzenia Ci życzę...
    Trzymaj się.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pati ~Pati
    ~Pati
    Napisane 31 października 2019 - 13:30
    ~Robert1971 napisał:

    Układ, że wszystka kasa ląduje na wspólnym koncie jest chory z wielu względów.
    Szczególnie gdy jedna strona ma więcej, a druga mniej tzw. inteligencji finansowej.

    Czytam to i nie wiem dokąd świat zmierza. Małżeństwo dla mnie to też wspólne gospodarstwo domowe, wspólne planowanie wydatków- Czyli jeśli jedno z małżonków zarabia lepiej to może sobie pozwolić na większy luksus, na kosztowniejsze hobby, lepsze ciuchy - a to o mniejszych dochodach ma prowadzić życie obok- skromniejsze. To jakiś absurd.

    Wspólne finanse do wszystkiego - bardzo potrafią rozwalać... oj bardzo ;-), nawet nie wiesz jak bardzo.

    No nie wiem. Co może rozwalić. Funkcjonuję tak z mężem od ponad 20 lat. Każde z nas ma dostęp do wspólnej kasy, jeżeli jedno z nas planuje dla siebie większy zakup to tylko analizujemy czy to budżet wytrzyma. Nie ma na tej płaszczyźnie kłótni. Każde z nas dysponuje według potrzeb, ale oboje jesteśmy odpowiedzialni i uczciwi , i nie ma też żadnych przeszkód na robienie sobie niespodzianek.

    Nic nie jest chyba bardziej destrukcyjne od tzw. sporów o kasę - a im ona większa, tym bardziej zacięte spory...

    No właśnie , czyli o którą sakiewkę małżonkowie się kłócą? O tą wspólną czy o te które każdy ma z osobna.

    U Wojtka nie funkcjonuje wspólna kasa- tu mamy konto wspólne i konto żony - a to co innego.
    Wojtku , u Ciebie jest problem w małżeństwie na kilku płaszczyznach - ta finansowa jest chyba najłatwiejsza do przeprowadzenia reformy.


    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 31 października 2019 - 14:31
    ~Pati napisał:

    Małżeństwo dla mnie to też wspólne gospodarstwo domowe, wspólne planowanie wydatków- Czyli jeśli jedno z małżonków zarabia lepiej to może sobie pozwolić na większy luksus, na kosztowniejsze hobby, lepsze ciuchy - a to o mniejszych dochodach ma prowadzić życie obok- skromniejsze. To jakiś absurd.


    No i właśnie u Wojtka widzisz ten absurd...
    Ona ma swoją kasę - na swoje wydatki - a on... haruje i nie ma nic.

    My mówimy o bieżących wydatkach - a hobby, ciuchy, luksus to są wydatki właśnie bieżące - wyliczamy że nasz poziom życia wymaga 5 tyś, albo 7 tys, czy 12 tys miesięcznie i tyle wpłacamy na wspólne, a reszta zostaje na osobistych kontach - to dla mnie oczywiste. Bo mamy wspólne gospodarstwo.

    Wiesz... mam kumpla, który robił duże interesy i obracał naprawdę dużymi pieniędzmi. Jego żona rościła sobie pretensje do tych kwot, które były w obrocie, a przy tym nie wykazywała minimum inteligencji finansowej - kupowała mnóstwo niepotrzebnych pierdół i to wcale nie tanich. Całą chałupę zawaliła rzeczami, które potem zalegały przez lata w pudłach nowiutkie i w ogóle nie rozpakowane.
    Uważała, że to, co zarabia ona jest dla niej 'na waciki' a on jest zobowiązany utrzymać rodzinę i spełniać jej zachcianki zawsze i jakie by one nie były.
    To był dopiero absurd...

    I co... też uważasz, że on powinien pozwolić jej podbierać mu po 10 tys miesięcznie bo... przecież to też jej kasa? ;-).

    Oczywiście, że gdy mamy do siebie nawzajem zaufanie i chcemy współpracować, a poziom rzeczonej inteligencji finansowej mniej więcej się zbiega, to ok.
    Wszystko kwestia ugody.
    W Wojtka przypadku raczej ugody nie ma i wątpię w zaistnienie takowej ;-)...

    Napewno lepiej zarabiająca strona nie powinna sobie na więcej pozwalać, bo wytwarzają wspólne dobro materialne, ale w trosce choćby o zapobieżenie patologii z Wojtka przykładu każdy powinien składać na tzw. swoją kupeczkę. I tak to prawnie jest wspólnota.

    Widzisz jednak, że Wojtek kupił sobie jakiś tam kosztowny wykrywacz metali - za własne pieniądze! i musiał to wywojować - i nie ma kiedy go wykorzystać, bo jego baba woli za jego pieniądze (bezpośrednio czy pośrednio) jeździć z kumpelami na wczasy, a on ma zap...lać na to wszystko i o każdą pierdołę musi się prosić, pytać i gęsto tłumaczyć...
    Skandal...

    Gdyby jego baba dała mu tyle swobody w zarządzaniu własnym czasem i pieniędzmi ile sobie samej daje, chłop by czuł się swobodnie i spełniony. Ona wolała go zawłaszczyć razem z czasem, siłami, potencjałem i jego pieniędzmi. W takie postaci nie ma to prawa bytu. Niestety.

    Rozwalić może jednostronne zarządzanie - takie co to wyraża dbałość o potrzeby tylko jednej ze stron kompletni pomijając drugą - Wojtek i jego żona są tu świetnym przykładem.

    Jeżeli dogadujesz się to ok, ale gdybyś się przestała dogadywać, to pewnie Twój mąż zrobiłby jak mówię i byłoby po sprawie.

    Odpowiedzialni i uczciwi, to słowa klucze :-).

    I podzielam Twój pogląd, że u Wojtka trzeba zreformować cały układ na wielu płaszczyznach od finansowej poczynając, bo to najprędzej przywoła samowolkę do porządku.

    Wymaga to od chłopa jednak stanowczości i konsekwencji w działaniu - nie gadce, tylko działaniu :-).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 31 października 2019 - 14:31
    ~Pati napisał:

    Małżeństwo dla mnie to też wspólne gospodarstwo domowe, wspólne planowanie wydatków- Czyli jeśli jedno z małżonków zarabia lepiej to może sobie pozwolić na większy luksus, na kosztowniejsze hobby, lepsze ciuchy - a to o mniejszych dochodach ma prowadzić życie obok- skromniejsze. To jakiś absurd.


    No i właśnie u Wojtka widzisz ten absurd...
    Ona ma swoją kasę - na swoje wydatki - a on... haruje i nie ma nic.

    My mówimy o bieżących wydatkach - a hobby, ciuchy, luksus to są wydatki właśnie bieżące - wyliczamy że nasz poziom życia wymaga 5 tyś, albo 7 tys, czy 12 tys miesięcznie i tyle wpłacamy na wspólne, a reszta zostaje na osobistych kontach - to dla mnie oczywiste. Bo mamy wspólne gospodarstwo.

    Wiesz... mam kumpla, który robił duże interesy i obracał naprawdę dużymi pieniędzmi. Jego żona rościła sobie pretensje do tych kwot, które były w obrocie, a przy tym nie wykazywała minimum inteligencji finansowej - kupowała mnóstwo niepotrzebnych pierdół i to wcale nie tanich. Całą chałupę zawaliła rzeczami, które potem zalegały przez lata w pudłach nowiutkie i w ogóle nie rozpakowane.
    Uważała, że to, co zarabia ona jest dla niej 'na waciki' a on jest zobowiązany utrzymać rodzinę i spełniać jej zachcianki zawsze i jakie by one nie były.
    To był dopiero absurd...

    I co... też uważasz, że on powinien pozwolić jej podbierać mu po 10 tys miesięcznie bo... przecież to też jej kasa? ;-).

    Oczywiście, że gdy mamy do siebie nawzajem zaufanie i chcemy współpracować, a poziom rzeczonej inteligencji finansowej mniej więcej się zbiega, to ok.
    Wszystko kwestia ugody.
    W Wojtka przypadku raczej ugody nie ma i wątpię w zaistnienie takowej ;-)...

    Napewno lepiej zarabiająca strona nie powinna sobie na więcej pozwalać, bo wytwarzają wspólne dobro materialne, ale w trosce choćby o zapobieżenie patologii z Wojtka przykładu każdy powinien składać na tzw. swoją kupeczkę. I tak to prawnie jest wspólnota.

    Widzisz jednak, że Wojtek kupił sobie jakiś tam kosztowny wykrywacz metali - za własne pieniądze! i musiał to wywojować - i nie ma kiedy go wykorzystać, bo jego baba woli za jego pieniądze (bezpośrednio czy pośrednio) jeździć z kumpelami na wczasy, a on ma zap...lać na to wszystko i o każdą pierdołę musi się prosić, pytać i gęsto tłumaczyć...
    Skandal...

    Gdyby jego baba dała mu tyle swobody w zarządzaniu własnym czasem i pieniędzmi ile sobie samej daje, chłop by czuł się swobodnie i spełniony. Ona wolała go zawłaszczyć razem z czasem, siłami, potencjałem i jego pieniędzmi. W takie postaci nie ma to prawa bytu. Niestety.

    Rozwalić może jednostronne zarządzanie - takie co to wyraża dbałość o potrzeby tylko jednej ze stron kompletni pomijając drugą - Wojtek i jego żona są tu świetnym przykładem.

    Jeżeli dogadujesz się to ok, ale gdybyś się przestała dogadywać, to pewnie Twój mąż zrobiłby jak mówię i byłoby po sprawie.

    Odpowiedzialni i uczciwi, to słowa klucze :-).

    I podzielam Twój pogląd, że u Wojtka trzeba zreformować cały układ na wielu płaszczyznach od finansowej poczynając, bo to najprędzej przywoła samowolkę do porządku.

    Wymaga to od chłopa jednak stanowczości i konsekwencji w działaniu - nie gadce, tylko działaniu :-).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pati ~Pati
    ~Pati
    Napisane 31 października 2019 - 14:53
    Zgadzam się z Tobą Robercie.
    Po prostu patrzyłam , przez swój pryzmat. Zapomniałam , że świat dzieli się na żony i niestety dziunie ( które leżą i pachną).
    Tu masz rację , że Wojtek musi przykręcić źródełko. Będzie bolało.
    A potem podzielić na etapy i doprowadzić do stanu możliwego do zaakceptowania pozostałe płaszczyzny swojego małżeństwa.
    Wojtku , nie mogę jeszcze przyswoić jednej informacji , że Twoją żonę wszystko łaskocze. Niby co ? A wcześniej nie miała takiej wrażliwej skóry? Może rzeczywiście chodzi o Twój wygląd?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Wojtek ~Wojtek
    ~Wojtek
    Napisane 31 października 2019 - 16:51
    Jednak się cieszę że tu napisałem bo czytając powyższe posty zaczynam trochę inaczej patrzeć na całą sytuację.
    Ktoś mi zarzucił utratę cohones czy brak stanowczości w działaniu, niestety ale się z tym zgadzam, zresztą sam w pierwszym poście to napisałem. Natomiast dzięki tym wszystkim wpisom zacząłem zauważać zalety mojej żony ... dziwne no nie ...
    Musze jeszcze dużo przemyśleć, bo boję sie że moje działania jak tego dobrze nie zaplanuję skończą się jak zwykle albo się podłożę albo będzie kolejna kłótnia i foch i nic się nie zmieni.

    @Pati
    Może i to mój wygląd ... niestety ale w ciągu ostatnich dwóch lat przytyłem o jakieś 15kg. Niestety zmieniłem pracę na totalnie nową gdzie mam sporo stresu a jestem typem gościa który stres zajada i ważę teraz 95 kg. Tylko że do niedawna moja zona tez była "okrąglutka" i mi to jakoś nie przeszkadzało. Nie patrzyłem nigdy na nią przez pryzmat "wagi". Z drugiej strony gdyby nie moja nowa praca to nie stać było by jej na lekarzy oraz zastrzyki i dodatki co skutkowało by tym że dalej wyglądała by tak samo, wiec ... z drugiej strony możne to te zastrzyki tak na nią działają ...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 31 października 2019 - 17:04
    Aniołku, jeśli wyjście do filharmonii dla Wojtka będzie szaleństwem to oczywiście tak. :)
    Niech zazna wszystkiego czego musiał sobie latami odmawiać. Bez względu na to co to jest.

    Wojtek, moim zdaniem wiele problemów wiąże się z tym, że jesteś zbyt uległy. I o ile na początku Twojej kobiecie to się mogło podobać to teraz Cię nie szanuje i nie widzi w Tobie prawdziwego mężczyzny. Jest więc szansa, że odnajdując swoje cohones uratujesz Wasz związek. Mała, ale jest.

    Powodzenia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pati ~Pati
    ~Pati
    Napisane 31 października 2019 - 19:53
    Wojtku,szyscy się tu skupili na Twoich finansach wspólnych czy osobnych ale u Ciebie nie w tym tkwi główny problem. Ty nie żałujesz żonie tych pieniędzy. Na pewno cieszy Cię też poprawa jej wyglądu. Może żona zapedzila się w luksus ale sam pisałeś ze poprawiła się Wasza sytuacja finansowa a z gorszego na lepsze szybko się człowiek przyzwyczaja. Zmieniają się jego potrzeby i podnosi swój standard. Większości ludzi uderza woda sodowa. Ty tylko teraz musisz ją zestopowac. Piszesz o zaniedbanym swoim hobby. Nam kobietom często trudno zaakceptować Wasze zainteresowania. Ale wytłumacz żonie że jest Ci to potrzebne dla rozładowania stresu. Że musisz mieć też jakieś przyjemności bo jak będziesz zajadal stres to będzie z Ciebie olbrzym. Pytanie czy ty sam nie odpuściles z braku czasu.
    Następna płaszczyzna to brak intymności i chwil we dwoje. Żona nagminnie wszędzie zabiera dzieci. Ty to odbierasz jako zasłonę dymną . Nie wiem w jakim masz wieku dzieci ale może żonie ciężko przeciąć pepowinę. My jesteśmy matki Polki i dobro dzieci ponad nasze. Pamiętam jak mój mąż po raz pierwszy zaproponował mi wyjazd we dwoje. Miałam obawy i wyrzuty sumienia. To ja coś zobaczę zwiedze gdzieś pojadę a dzieci nie? Mąż mi podał przykład ze dzieci też jeżdżą same na różne wycieczki to nam się też należy. I tak mamy od lat drugie wakacje ale we dwoje. Przy wspólnych wyjazdach organizowaliśmy osobny pokój dla dzieci. Dzieci są podchowane teraz jest czas dla Was.
    Nie przekreslalabym tak do końca Twojej żony. Na wiele jej pozwolileś na niektóre sprawy przymknąlas oko. Pewnie też dla swojej wygody. Nie sądzę żeby była ta "babą "o której pisze Robert. Taki świat jej stworzyłeś a teraz pokaż jej w tym świecie siebie. Zadbaj o siebie. Zmień garderobę. Zaskocz czymś żonę . Zwróć na siebie uwagę.
    Nie rozumiem tylko kwestii seksu (a raczej jego braku) w Waszym małżeństwie. To musicie obgadac razem. Dla mnie dramatycznie to wygląda. Ale nad wszystkim można popracować.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Wojtek ~Wojtek
    ~Wojtek
    Napisane 31 października 2019 - 20:12
    @Pati
    Wlaśnie dlatego pierwszy krok to separacja bo nie chce skreślać małżeństwa. Mimo że widzę jak sie rozpadło mam nadzieję że da sie je odbudować. I też masz trochę racji że się zaniedbałem z powodu braku czasu, ale nie jeśli chodzi o ubiór, bo w mojej pracy garnitur i koszula to podstawa tylko sie po prostu spasłem (mój rekord to 98kg). No ale dzięki pracy nie musimy jakoś strasznie sie pzrejować np. wyjazdami wakacyjnymi, zakupami itp.Aby ten poziom utrzymać trzeba jednak pracować. Jak pisałem wcześniej lektura tych postów pozwoliła mi na trochę refleksji nad związkiem ale głownie nade mną. I tak naprawdę zrozumiałem że źle pojmowałem sens związku ... że moją uległość wcale nie musiała być brana za "wyrazy miłości" tylko za "ciapowatość" - dzięki za to wszytki. W przyszłym tyg jestem umówiony z adwokatem aby powyjaśniał mi co i jak z tą separacją a później poinformuję o tym żonie. Tylko zastanawia mnie jedno mówić że separacja to przygotowanie do rozwodu (w zamyśle jak będzie jej zależało niech walczy) czy powiedzieć że separacja jest po to aby potrząsnąć nami (trochę się obawiam że może potraktować to jako taki troszkę bardziej kosztowny bunt...)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pati ~Pati
    ~Pati
    Napisane 31 października 2019 - 21:23
    Wojtku jesteś bardzo stłamszony przez żonę. Więcej wiary w siebie. Decyzja o separacji na pewno wywoła mega focha i nie będzie miało znaczenia jakiego finału się spodziewasz. A ty rozmyślasz czy żona potraktuje to jako szczeniacki wybryk. Jeśli jesteś gotów na separację to musisz tą decyzją żonę zszokowac. Ona musi to potraktować poważnie i poczuć zagrożenie. Bądź stanowczy ale pozostaw jej nadzieje. Niech ona się tej nadziei złapie i zawalczy o was. Musicie zrobić krok w tył żeby pójść do przodu. Na pewno da się to odbudować. Pod jednym warunkiem że Twoja żona nie ma kogoś na boku. Myślałeś o tym? Może być to przyczyną "łaskotek" . Oby nie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zmęczony życiem ~Zmęczony życiem
    ~Zmęczony życiem
    Napisane 31 października 2019 - 21:59
    Pati, ciekawe są te Twoje zasady. Zastanawia mnie do jakiego celu one mają prowadzić?

    Pozdrawiam

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry
1 2 3 4
Strona 1 z 4
następna
Strona 1 z 4 następna

Gorące tematy