Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

prośba o radę

Rozpoczęte przez ~Olek80, 12 paź 2020
  • avatar ~Kami ~Kami
    ~Kami
    Napisane 14 października 2020 - 18:54
    ~Kami napisał:
    ~Olek80 napisał:


    Tego że nabawiłem się sam depresji to prawie jestem pewien.

    Robisz coś w tym temacie? Samo się nie wyleczy. Wiem coś o tym. Choruję na depresję od wielu lat, odziedziczyłam skłonność po babci, mamie. Powinnam brać leki, ale jestem na specjalnej diecie, mam bardzo uregulowany tryb życia, bardzo muszę pilnować godzin snu, uprawiam sport i naprawdę mam bardzo dobre efekty bez leków. Jak coś zawalę, np. sen lub sport zaczyna się bardzo szybko koszmar.
    Idź do lekarza. Na początek jak jest źle trzeba się wspomóc lekami ale później zmniejsza się dawki i można z tego wyjść.

    Mam za sobą próbę samobójczą. Ta choroba jest podstępna.

    Na początku bardzo się wstydziłam tej choroby. Uważałam, że jestem leniwa i dlatego nic mi się nie chce itd. a to, że się szybko rozklejałam i miałam problemy z podejmowaniem nawet małych decyzji tłumaczyłam sobie taką osobowością.

    Dziś mam inną:-)

    Najgorzej było kiedy potrzebowałam już bardzo pomocy a mój partner zachował się w stylu nie interesuje mnie to. Później jak już jakimś cudem wyszłam z tego powiedział mi, że był przerażony ale to nie prawda, to egoista. Taki to był człowiek, zimny, skoncentrowany tylko na sobie. Starał się jedynie kiedy widział, że może mnie zaraz stracić. Długo potrafiłam wytłumaczyć go dosłownie ze wszystkiego. Nie wiedziałam czego mam od niego oczekiwać bo wychowałam się bez taty (miał wypadek jak miałam 6 lat, mama z nikim już się nie związała), robiłam co sobie życzył, ale i tak czułam, że nie spełniam jego oczekiwań. Szkoda, że mnie w końcu nie zostawił. Ja bym się od niego nie uwolniłam. Byłam od niego uzależniona psychicznie. Nie wiem jak jest w twojej rodzinie. Nie było mi łatwo zapanować nad wszystkim bo byłam chora a nie leniwa i niezorganizowana.
    Dziś jest bardzo dobrze, pracuję i dobrze sobie radzę ale bardzo się boję, że w nikim nie będę miała oparcia kiedy się pogorszy.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kami ~Kami
    ~Kami
    Napisane 14 października 2020 - 19:41
    Olek, jak by mnie wtedy zostawił partner, mi pomogłaby rodzina ale oni byli daleko nie wiedzieli co się u nas dzieje. I takim sposobem nikt mi nie pomagał.
    To cud, że ja żyję. W sumie przypadek, dziwny zbieg okoliczności. Miałam wypadek samochodowy i pomógł mi ten pan który ze mną się zderzył. To była jego wina a później się mną interesował wzbudzając zazdrość u partnera i wtedy on mi zaczął pomagać. I już jakoś poszło wszystko do przodu.

    Dlatego jak nie masz siły już z nią być to ją zostaw. Pomoże ktoś inny.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Olek80 ~Olek80
    ~Olek80
    Napisane 15 października 2020 - 10:09
    ~Kami

    dziękuję za podzielenie się Twoją historią, Twoje wpisy są dla mnie bardzo ważne, i dają całkiem inną perspektywę, muszę chyba naprawdę odpocząć, porozmawiać, i przemyśleć kilka rzeczy
    dziękuję

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 15 października 2020 - 12:34
    ~Olek88 napisał:
    Efektów jednak brak, no i dobra, może ja też nie stałem się jakimś wulkanem pozytywnej energii, może też dołuje, ...


    Jeśli głównym źródłem Waszych problemów jest depresja żony, jeśli to ten potworek, z którego odnóżek wyrasta wszystko inne... to jasne, że rozmowy nie dadzą w efekcie niczego spektakularnego. Bardzo są potrzebne, ale to ledwie początek, jakiś kop motywacyjny, uczciwe postawienie sprawy. Ona przede wszystkim musi dostać jakąś pomoc z zewnątrz. Oboje jej potrzebujecie. Już samo odpowiednie dobranie leków (jeśli ma zaburzoną chemię mózgu) może zrobić sporą różnicę.

    Pytanie, czy masz na to wszystko siłę? (Nie oszukujmy się - to może trwać...). Bądź uczciwy tak ze sobą, jak i z nią - jeśli nie potrafisz się z tym mierzyć, to jej o tym powiedz. Nie wiem, jak Twoja żona, ale ja doceniam mówienie prawdy (tak ogólnie - nie że mam depresję i się z nią identyfikuję. Eee.... chyba nie mam? :) ) - choćby była bolesna. Nawet jeśli jej nie docenia - w ogólnym rozrachunku to i tak lepiej dla Was obojga.

    Brzmię pewnie trochę jak jeden z tych nawiedzonych "kołczy", ale... nie da się przecież iść w lewo i w prawo jednocześnie :). Co i tej kobiecie w sumie da, że będziesz równie przepełniony wątpliwościami co ona, niepewny, skonfliktowany, udręczony, tonący?

    Obierz jakąś drogę (oczywiście mierząc siły na zamiary) i złap tego byka za rogi albo zejdź z ringu :). Wiem, że żadna z tychże nie jest specjalnie fajna - ale i tak lepsza od stania w miejscu. Każdy wybór jest lepszy od jego braku. Jesteś przecież nieszczęśliwy, niczym specjalnie nie ryzykujesz. Życie Ci ucieknie.

    I tak, wiem, że to trudne - nie zmieniłam się w super-nie-empatyczną sukę bez serca. :)

    Z pewnością masz o czym myśleć, ale jak już odpoczniesz i "wymyślisz", to byle konsekwentnie.

    P.S. I serio - namów ją przynajmniej na wizytę do jakiegoś lekarza.

    Trzymaj się :).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Olek80 ~Olek80
    ~Olek80
    Napisane 15 października 2020 - 13:53
    ~kobietka

    Dziękuję Ci serdecznie za ten wpis, i po tych kilku dniach pisana z wami, mam naprawdę sporo materiału do przemyślenia, musze sam znaleźć drogę.
    Na razie nie potrafię odpowiedzieć czy mam siłę walczyć o związek, z jednej strony powiem tak, bo gdyby było inaczej nie szukał bym informacji na forach, z drugiej strony wiem, że przez tą całą sytuacje, przynajmniej w chwili obecnej nie jestem tym człowiekiem którym chciałbym być, a co za tym idzie, nie wiem czy mam szansę patrzeć pozytywnie na przyszłość, skoro nie potrafię na siebie patrzeć pozytywnie. Nie wiem czy potrafię wskrzesać z siebie to żeby pomóc jej i sobie.
    Przede wszystkim musze chyba jednak ustalić czego chcę, i co jest dla mnie ważniejsze i do czego chcę dążyć, a później trzymać się postanowień.
    To jest najtrudniejsze zadanie, spróbować ocenić, swoją relację, i albo się wyzwolić, albo naprawiać ...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 15 października 2020 - 14:38
    Olek :) ale też nie zrozum mnie źle - nie sugeruję, że miałbyś jej robić za rodzica, naprawiać ją. Od tego są specjaliści.

    Myślę, że (będąc na miejscu Twojej żony), chciałabym po prostu deklaracji: "jestem, nie uciekam, CHCĘ, żeby nam się udało". (O ile tak czujesz - tylko wtedy). I potem: "zróbmy to i to". Oboje.
    Ona też musi się starać. W pojedynkę tego nie uniesiesz na pewno.

    Ewentualnie ostre cięcie.

    No cóż, w każdym razie... ja naprawdę rozumiem, co czujesz. W dziedzine wątpliwości mam czarny pas i listownie gratulacje od prezydenta RP. :) Tak sobie jednak myślę, że to rozkminianie kiedyś musi się skończyć - to tylko mało produktywne zadręczanie siebie nawzajem. Będzie tylko gorzej.

    Nie znam Cię, ale trzymam kciuki :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry
poprzednia
1 2 3
Strona 3 z 3
poprzednia Strona 3 z 3

Gorące tematy