Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

prośba o radę

Rozpoczęte przez ~Olek80, 12 paź 2020
  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 13 października 2020 - 10:37
    ~Robert1971 napisał:
    ~Siwy77 napisał:
    alkohol. Mi rozwiązuje pozytywnie język i zwiększa sympatię do rozmówcy.
    Różnie to jednak u ludzi wygląda...

    Podobno alkohol wydobywa z ludzi to, czym tak naprawdę są - prawdziwą istotę ich osobowości.

    Jedni upijają się na wesoło, radośnie i przyjaźnie, a nawet twórczo i kreatywnie, inni na smutno, a jeszcze inny na agresywnie i buńczucznie, albo wręcz destrukcyjnie i bandycko.

    Jaki kto w głębi duszy, taki i po kielichu - hamulce puszczają :-).

    To ja jestem hulaką. Czyli się wszystko zgadza-;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Olek80 ~Olek80
    ~Olek80
    Napisane 13 października 2020 - 11:10
    ~Robert1971 napisał:
    @Olek80
    Rozwalić wszystko jest bardzo łatwo i prosto.
    To też pójście po najmniejszej linii oporu i...
    Czy faktycznie rozwiąże Twój problem?

    Ja bym chyba próbował - mimo wszystko. Jednak jest jakaś cienka granica za którą te próby już tracą sens i tę granicę musisz sam uchwycić.

    W którym jesteś miejscu, tylko Ty sam wiesz - nikt za Ciebie tego nie określi, bo nikt nie zna ani detali z codziennego Waszego życia, ani całości sprawy - po obu stronach.
    Nikt też nie wie lepiej od Ciebie jaki jest Twój obecny stan wewnętrzny i stan Twoich uczuć wobec partnerki.

    Sugeruję rozsądek przy odrobinie empatii.
    Jeżeli Twoja partnerka poukładała sobie w ten sposób życie i dobrze jej z tym, a Ty nie dajesz rady, a w dodatku nie są zaspokojone Twoje potrzeby, czas na zmiany.

    Dużo fajnych rad tu padło, a Ty...
    Sam oceń co zrobić - dorosły jesteś.

    Żyjemy poniekąd dla innych, ale...
    Dla samych siebie przede wszystkim.



    dzięki Robert, bardzo mądry wpis,
    musze się zastanowić co z tym fantem dalej zrobić ... naprawde dzięki, bo dał mi dużo do myślenia,
    chyba szukam jakiś rad, aby się rozgrzeszyć z rozstania, lub też aby znaleźć pocieszenie że jeszcze walczę ... a zapomniałem, że na samym końcu to ja powinienem być zadowolony z decyzji którą podjąłem ... rozpisywanie się w Internecie nie ma sensu ... bo to nie "internet" będzie żył z moimi wyborami
    pozdrawiam

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Siwy77 ~Siwy77
    ~Siwy77
    Napisane 13 października 2020 - 12:10
    ~Olek80 napisał:
    ~Robert1971 napisał:
    @Olek80
    Rozwalić wszystko jest bardzo łatwo i prosto.
    To też pójście po najmniejszej linii oporu i...
    Czy faktycznie rozwiąże Twój problem?

    Ja bym chyba próbował - mimo wszystko. Jednak jest jakaś cienka granica za którą te próby już tracą sens i tę granicę musisz sam uchwycić.

    W którym jesteś miejscu, tylko Ty sam wiesz - nikt za Ciebie tego nie określi, bo nikt nie zna ani detali z codziennego Waszego życia, ani całości sprawy - po obu stronach.
    Nikt też nie wie lepiej od Ciebie jaki jest Twój obecny stan wewnętrzny i stan Twoich uczuć wobec partnerki.

    Sugeruję rozsądek przy odrobinie empatii.
    Jeżeli Twoja partnerka poukładała sobie w ten sposób życie i dobrze jej z tym, a Ty nie dajesz rady, a w dodatku nie są zaspokojone Twoje potrzeby, czas na zmiany.

    Dużo fajnych rad tu padło, a Ty...
    Sam oceń co zrobić - dorosły jesteś.

    Żyjemy poniekąd dla innych, ale...
    Dla samych siebie przede wszystkim.



    dzięki Robert, bardzo mądry wpis,
    musze się zastanowić co z tym fantem dalej zrobić ... naprawde dzięki, bo dał mi dużo do myślenia,
    chyba szukam jakiś rad, aby się rozgrzeszyć z rozstania, lub też aby znaleźć pocieszenie że jeszcze walczę ... a zapomniałem, że na samym końcu to ja powinienem być zadowolony z decyzji którą podjąłem ... rozpisywanie się w Internecie nie ma sensu ... bo to nie "internet" będzie żył z moimi wyborami
    pozdrawiam


    Każdy czasem potrzebuje wsparcia takiego czy innego. Ważne żebyś decyzję podjął sam świadomie

    pozdrawiam

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Olek80 ~Olek80
    ~Olek80
    Napisane 13 października 2020 - 13:40
    ~Siwy77 napisał:
    ~Olek80 napisał:
    ~Robert1971 napisał:
    @Olek80
    Rozwalić wszystko jest bardzo łatwo i prosto.
    To też pójście po najmniejszej linii oporu i...
    Czy faktycznie rozwiąże Twój problem?

    Ja bym chyba próbował - mimo wszystko. Jednak jest jakaś cienka granica za którą te próby już tracą sens i tę granicę musisz sam uchwycić.

    W którym jesteś miejscu, tylko Ty sam wiesz - nikt za Ciebie tego nie określi, bo nikt nie zna ani detali z codziennego Waszego życia, ani całości sprawy - po obu stronach.
    Nikt też nie wie lepiej od Ciebie jaki jest Twój obecny stan wewnętrzny i stan Twoich uczuć wobec partnerki.

    Sugeruję rozsądek przy odrobinie empatii.
    Jeżeli Twoja partnerka poukładała sobie w ten sposób życie i dobrze jej z tym, a Ty nie dajesz rady, a w dodatku nie są zaspokojone Twoje potrzeby, czas na zmiany.

    Dużo fajnych rad tu padło, a Ty...
    Sam oceń co zrobić - dorosły jesteś.

    Żyjemy poniekąd dla innych, ale...
    Dla samych siebie przede wszystkim.



    dzięki Robert, bardzo mądry wpis,
    musze się zastanowić co z tym fantem dalej zrobić ... naprawde dzięki, bo dał mi dużo do myślenia,
    chyba szukam jakiś rad, aby się rozgrzeszyć z rozstania, lub też aby znaleźć pocieszenie że jeszcze walczę ... a zapomniałem, że na samym końcu to ja powinienem być zadowolony z decyzji którą podjąłem ... rozpisywanie się w Internecie nie ma sensu ... bo to nie "internet" będzie żył z moimi wyborami
    pozdrawiam


    Każdy czasem potrzebuje wsparcia takiego czy innego. Ważne żebyś decyzję podjął sam świadomie

    pozdrawiam


    tak musze to przemyśleć, bo nazbierało się tego, z jednej strony są wspólne lata, marzenia, odpowiedzialność, z drugiej jestem ja i co otrzymuję z tej relacji ... kwestia tego co chce zrobić ze sowim życiem, i czy sytuacja w której jestem jest tą która mi odpowiada ... powiem wam Panowie i Panie ciężkie to zadanie, przeprowadzić swoisty rachunek sumienia, najłatwiej było by postawić drugą stronę przed decyzją, albo się zmieniasz, albo koniec ... ale to tak nie działa ... bo to Ja muszę być pewny swego ...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jagna ~Jagna
    ~Jagna
    Napisane 13 października 2020 - 16:04
    ~Olek80 napisał:
    ~Siwy77 napisał:
    ~Olek80 napisał:
    ~Robert1971 napisał:
    @Olek80
    Rozwalić wszystko jest bardzo łatwo i prosto.
    To też pójście po najmniejszej linii oporu i...
    Czy faktycznie rozwiąże Twój problem?

    Ja bym chyba próbował - mimo wszystko. Jednak jest jakaś cienka granica za którą te próby już tracą sens i tę granicę musisz sam uchwycić.

    W którym jesteś miejscu, tylko Ty sam wiesz - nikt za Ciebie tego nie określi, bo nikt nie zna ani detali z codziennego Waszego życia, ani całości sprawy - po obu stronach.
    Nikt też nie wie lepiej od Ciebie jaki jest Twój obecny stan wewnętrzny i stan Twoich uczuć wobec partnerki.

    Sugeruję rozsądek przy odrobinie empatii.
    Jeżeli Twoja partnerka poukładała sobie w ten sposób życie i dobrze jej z tym, a Ty nie dajesz rady, a w dodatku nie są zaspokojone Twoje potrzeby, czas na zmiany.

    Dużo fajnych rad tu padło, a Ty...
    Sam oceń co zrobić - dorosły jesteś.

    Żyjemy poniekąd dla innych, ale...
    Dla samych siebie przede wszystkim.



    dzięki Robert, bardzo mądry wpis,
    musze się zastanowić co z tym fantem dalej zrobić ... naprawde dzięki, bo dał mi dużo do myślenia,
    chyba szukam jakiś rad, aby się rozgrzeszyć z rozstania, lub też aby znaleźć pocieszenie że jeszcze walczę ... a zapomniałem, że na samym końcu to ja powinienem być zadowolony z decyzji którą podjąłem ... rozpisywanie się w Internecie nie ma sensu ... bo to nie "internet" będzie żył z moimi wyborami
    pozdrawiam


    Każdy czasem potrzebuje wsparcia takiego czy innego. Ważne żebyś decyzję podjął sam świadomie

    pozdrawiam


    tak musze to przemyśleć, bo nazbierało się tego, z jednej strony są wspólne lata, marzenia, odpowiedzialność, z drugiej jestem ja i co otrzymuję z tej relacji ... kwestia tego co chce zrobić ze sowim życiem, i czy sytuacja w której jestem jest tą która mi odpowiada ... powiem wam Panowie i Panie ciężkie to zadanie, przeprowadzić swoisty rachunek sumienia, najłatwiej było by postawić drugą stronę przed decyzją, albo się zmieniasz, albo koniec ... ale to tak nie działa ... bo to Ja muszę być pewny swego ...

    Olek, ale tak właśnie jest, stawiasz drugą stronę przed decyzją albo się zmieniasz i robisz, dajesz mi to co ja potrzebuję albo rozstajemy się. Dać sobie pół roku, rok - tyle ile jesteśmy jeszcze w stanie dać. Ileż można się umartwiać i poświęcać?

    Oczywiście trzeba zapytać się partnera co jemu w tobie przeszkadza lub hamuje go, że nie może dać Ci tego co byś chciał dostać.
    Ludzie NIE DADZĄ nam tego CZEGO NIE MAJĄ. Trzeba urealnić swoje oczekiwania względem drugiego człowieka.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Olek80 ~Olek80
    ~Olek80
    Napisane 13 października 2020 - 16:30
    długo, .. długo można się umartwiać,

    choć przyznaję iż był bym niesprawiedliwy bo to oczywiste że cały mój związek nie jest porażką, i nawet do tej pory są w nim aspekty które sprawiają że czuję się dobrze. To musze przyznać iż stan zawieszenia który odczuwam, mam od naszej pierwszej poważnej rozmowy (ok 3 lata) a oczywiście ona już jest, wynikiem problemów ...

    jestem tak skołatany że nie wiem, już sam czy wymyślam sobie i tworze jakieś problemy gdzie ich nie ma, czy jestem tak skołowany, że dopiero przejrzałem na oczy ... i rozpocząłem proces walki o siebie ...

    kompletnie w rozsypce ...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 14 października 2020 - 10:05
    ~Olek80 napisał:
    długo, .. długo można się umartwiać,

    choć przyznaję iż był bym niesprawiedliwy bo to oczywiste że cały mój związek nie jest porażką, i nawet do tej pory są w nim aspekty które sprawiają że czuję się dobrze. To musze przyznać iż stan zawieszenia który odczuwam, mam od naszej pierwszej poważnej rozmowy (ok 3 lata) a oczywiście ona już jest, wynikiem problemów ...

    jestem tak skołatany że nie wiem, już sam czy wymyślam sobie i tworze jakieś problemy gdzie ich nie ma, czy jestem tak skołowany, że dopiero przejrzałem na oczy ... i rozpocząłem proces walki o siebie ...

    kompletnie w rozsypce ...

    Spróbuj na początek odpocząć fizycznie. Serio.
    Wyspać się, iść na spacer, zrobić coś tylko dla siebie, zaszyć się gdzieś na kilka dni bez dostępu do Internetu. Masz taką możliwość?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Olek80 ~Olek80
    ~Olek80
    Napisane 14 października 2020 - 10:32
    ~444 napisał:
    ~Olek80 napisał:
    długo, .. długo można się umartwiać,

    choć przyznaję iż był bym niesprawiedliwy bo to oczywiste że cały mój związek nie jest porażką, i nawet do tej pory są w nim aspekty które sprawiają że czuję się dobrze. To musze przyznać iż stan zawieszenia który odczuwam, mam od naszej pierwszej poważnej rozmowy (ok 3 lata) a oczywiście ona już jest, wynikiem problemów ...

    jestem tak skołatany że nie wiem, już sam czy wymyślam sobie i tworze jakieś problemy gdzie ich nie ma, czy jestem tak skołowany, że dopiero przejrzałem na oczy ... i rozpocząłem proces walki o siebie ...

    kompletnie w rozsypce ...

    Spróbuj na początek odpocząć fizycznie. Serio.
    Wyspać się, iść na spacer, zrobić coś tylko dla siebie, zaszyć się gdzieś na kilka dni bez dostępu do Internetu. Masz taką możliwość?


    obecnie nie bardzo, obowiązki zawodowe, mam taki czas że jestem po 12-14h w pracy, wyjazd lub oderwanie się nie jest kompletnie możliwe, zresztą nawet nie wiem jak ona by zareagowała na taką potrzebę z mojej strony ... czuję że jestem wyczerpany, i fizycznie i psychicznie ... czasem mam takie dni, gdy wiem, że dla dobra nas obydwojga powonieniem to skończyć, bo i ona nie zasługuje na życie przy kimś kto nie jest do końca pewien, ale później dopadają mnie takie wyrzuty sumienia, że to ją już całkowicie zniszczy ...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 14 października 2020 - 10:40
    ~Olek80 napisał:
    ~444 napisał:
    ~Olek80 napisał:
    długo, .. długo można się umartwiać,

    choć przyznaję iż był bym niesprawiedliwy bo to oczywiste że cały mój związek nie jest porażką, i nawet do tej pory są w nim aspekty które sprawiają że czuję się dobrze. To musze przyznać iż stan zawieszenia który odczuwam, mam od naszej pierwszej poważnej rozmowy (ok 3 lata) a oczywiście ona już jest, wynikiem problemów ...

    jestem tak skołatany że nie wiem, już sam czy wymyślam sobie i tworze jakieś problemy gdzie ich nie ma, czy jestem tak skołowany, że dopiero przejrzałem na oczy ... i rozpocząłem proces walki o siebie ...

    kompletnie w rozsypce ...

    Spróbuj na początek odpocząć fizycznie. Serio.
    Wyspać się, iść na spacer, zrobić coś tylko dla siebie, zaszyć się gdzieś na kilka dni bez dostępu do Internetu. Masz taką możliwość?


    obecnie nie bardzo, obowiązki zawodowe, mam taki czas że jestem po 12-14h w pracy, wyjazd lub oderwanie się nie jest kompletnie możliwe, zresztą nawet nie wiem jak ona by zareagowała na taką potrzebę z mojej strony ... czuję że jestem wyczerpany, i fizycznie i psychicznie ... czasem mam takie dni, gdy wiem, że dla dobra nas obydwojga powonieniem to skończyć, bo i ona nie zasługuje na życie przy kimś kto nie jest do końca pewien, ale później dopadają mnie takie wyrzuty sumienia, że to ją już całkowicie zniszczy ...

    Jesteś przepracowany, kompletnie zajechany, w takich warunkach podejmowanie jakichkolwiek decyzji to nie jest dobry pomysł.
    Czy jej jest źle z Tobą? Czy to demonstruje? Może ona nie oczekuje od Ciebie tego co Ty uważasz, ze powinieneś jaj dać?
    Czasami aż trudno w to uwierzyć ale tak bywa. Ludzie wcale nie chcą od nas tego, co nam się wydaje, że powinnyśmy im dać:-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 14 października 2020 - 10:58
    ~444 napisał:
    ~Olek80 napisał:
    ~444 napisał:
    ~Olek80 napisał:
    długo, .. długo można się umartwiać,

    choć przyznaję iż był bym niesprawiedliwy bo to oczywiste że cały mój związek nie jest porażką, i nawet do tej pory są w nim aspekty które sprawiają że czuję się dobrze. To musze przyznać iż stan zawieszenia który odczuwam, mam od naszej pierwszej poważnej rozmowy (ok 3 lata) a oczywiście ona już jest, wynikiem problemów ...

    jestem tak skołatany że nie wiem, już sam czy wymyślam sobie i tworze jakieś problemy gdzie ich nie ma, czy jestem tak skołowany, że dopiero przejrzałem na oczy ... i rozpocząłem proces walki o siebie ...

    kompletnie w rozsypce ...

    Spróbuj na początek odpocząć fizycznie. Serio.
    Wyspać się, iść na spacer, zrobić coś tylko dla siebie, zaszyć się gdzieś na kilka dni bez dostępu do Internetu. Masz taką możliwość?


    obecnie nie bardzo, obowiązki zawodowe, mam taki czas że jestem po 12-14h w pracy, wyjazd lub oderwanie się nie jest kompletnie możliwe, zresztą nawet nie wiem jak ona by zareagowała na taką potrzebę z mojej strony ... czuję że jestem wyczerpany, i fizycznie i psychicznie ... czasem mam takie dni, gdy wiem, że dla dobra nas obydwojga powonieniem to skończyć, bo i ona nie zasługuje na życie przy kimś kto nie jest do końca pewien, ale później dopadają mnie takie wyrzuty sumienia, że to ją już całkowicie zniszczy ...

    Jesteś przepracowany, kompletnie zajechany, w takich warunkach podejmowanie jakichkolwiek decyzji to nie jest dobry pomysł.
    Czy jej jest źle z Tobą? Czy to demonstruje? Może ona nie oczekuje od Ciebie tego co Ty uważasz, ze powinieneś jaj dać?
    Czasami aż trudno w to uwierzyć ale tak bywa. Ludzie wcale nie chcą od nas tego, co nam się wydaje, że powinnyśmy im dać:-)

    Ja po uzgodnieniu z mężem czego on ode mnie oczekuje, co mu jest potrzebne byłam bardzo zdziwiona jak mało on chce. Wszystko co daję ponad to już mój taki gest, filantropia ale nie muszę tego dawać jak nie chcę.

    Z drugiej strony, czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ktoś nie da nam tego co potrzebujemy nie dlatego, że się uparł i nie chce albo jest leniwy tylko nie może. Brakuje mu zdolności, zasobów, boi się itp. I to jest problem co z tym robić. Zaspokajać na zewnątrz, zrezygnować (nie zawsze się da), wiercić dziurę w brzuchu aż dostaniemy?
    Podstawą powinna być rozmowa. Nie każdy choćby z uwagi na swoje lęki jest w stanie normalnie rozmawiać. To są bardzo trudne związkowe tematy. Ludzie w związkach nie dojrzewają równo, jedni się zatrzymują na długo, trzeba dużej cierpliwości, żeby poczekać, pomóc itd.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 14 października 2020 - 11:08
    Olek a może uzgodnij z nią, że po pracy np. dwa razy w tygodniu pojedziesz na saunę, na jakiś masaż? To Cię odpręży. Jeżeli ona poczuje się zagrożona to może jedź z nią?

    Jeżeli ona jest maksymalnie skupiona na sobie, na swoich lękach to o Ciebie nikt nie dba. Nie masz wyjścia, musisz zadbać, powalczyć o siebie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Olek80 ~Olek80
    ~Olek80
    Napisane 14 października 2020 - 11:11
    szczerze to nie wiem czy jej jest ze mną dobrze, podejrzewam, że nie, oprócz podstawowej opieki, to nie mamy ostatnio ze sobą za wiele wspólnego, jak kuleje intymność wszystko kuleje, mam dużo do zarzucenia sobie, ale po ostatniej rozmowie coś po prostu we mnie pękło ... nie potrafię jak na razie patrzeć w przyszłość razem, stąd też pewnie atmosfera nie jest do końca odpowiedzenia, i tak wypadało by to zmienić, tylko nie mam już siły, w sensie nie wiem czy jeszcze potrafię, bo wiele lat próbowałem, i do niczego mnie to nie doprowadziło ... okropne to jest :(

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 14 października 2020 - 11:26
    ~Olek80 napisał:
    szczerze to nie wiem czy jej jest ze mną dobrze, podejrzewam, że nie, oprócz podstawowej opieki, to nie mamy ostatnio ze sobą za wiele wspólnego, jak kuleje intymność wszystko kuleje, mam dużo do zarzucenia sobie, ale po ostatniej rozmowie coś po prostu we mnie pękło ... nie potrafię jak na razie patrzeć w przyszłość razem, stąd też pewnie atmosfera nie jest do końca odpowiedzenia, i tak wypadało by to zmienić, tylko nie mam już siły, w sensie nie wiem czy jeszcze potrafię, bo wiele lat próbowałem, i do niczego mnie to nie doprowadziło ... okropne to jest :(

    Podejrzewam, że nie? A zapytać nie możesz? Ja tak czuję, że Ty się na nią całkowicie zamknąłeś, zablokowałeś.
    Co się stało? Co Ci w niej przeszkadza, co hamuje, co sprawia, że czujesz się nieszczęśliwy z nią?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Olek80 ~Olek80
    ~Olek80
    Napisane 14 października 2020 - 12:02
    ~444 napisał:
    ~Olek80 napisał:
    szczerze to nie wiem czy jej jest ze mną dobrze, podejrzewam, że nie, oprócz podstawowej opieki, to nie mamy ostatnio ze sobą za wiele wspólnego, jak kuleje intymność wszystko kuleje, mam dużo do zarzucenia sobie, ale po ostatniej rozmowie coś po prostu we mnie pękło ... nie potrafię jak na razie patrzeć w przyszłość razem, stąd też pewnie atmosfera nie jest do końca odpowiedzenia, i tak wypadało by to zmienić, tylko nie mam już siły, w sensie nie wiem czy jeszcze potrafię, bo wiele lat próbowałem, i do niczego mnie to nie doprowadziło ... okropne to jest :(

    Podejrzewam, że nie? A zapytać nie możesz? Ja tak czuję, że Ty się na nią całkowicie zamknąłeś, zablokowałeś.
    Co się stało? Co Ci w niej przeszkadza, co hamuje, co sprawia, że czujesz się nieszczęśliwy z nią?



    to ciężko wytłumaczyć, ale masz pewnie rację, że się na nią zablokowałem, po kilku latach życia, gdzie wszystkie obowiązki związane z zarobkowaniem spadły na mnie, miałem taką sytuację w pracy gdzie się załamałem (bez szczegółów - restrukturyzacja, i niepewność) wtedy pojawiły się pierwsze moje wątpliwości co do "jakości" mojej relacji, co się ze mną stanie za lat 5/10 itd. co będzie z naszymi emeryturami, takie przyziemne sprawy, dodatkowo doszło kilka wątków które zacząłem zauważać, odizolowanie mnie od znajomych (choć przyznaję że do tego sam doprowadziłem, nie chcąc ciągłych kłótni) i rodziny, doprowadziło to do naszej pierwszej rozmowy, tak ze 3 lata temu ... później rozmowy mamy cykliczne, tak mniej więcej co roku. Najgorsze, że ja mam wrażenie że każda z tych rozmów nas oddala a nie przybliża ... ona zamyka się jeszcze bardziej, a ja ... ja naprawdę za pierwszym razem próbowałem dawać jej podstawy do tego by miała możliwość się otworzyć, nie naciskałem na pracę, starałem się nie stwarzać dla niej sytuacji stresowych, itd.
    jednak wiem, że pewnie ostatni rok był inny, w pewnym momencie po prostu do mnie dotarło że walcząc o związek zmieniłem się w człowieka którym nie chcę być ... zgorzkniałego, bez pasji, oddalającego się od najbliższych ...
    długo nie potrafiliśmy rozmawiać, bo każda poważna próba rozmowy kończyła się tym że ona groziła rozstaniem, to sprawiło że się zablokowałem kompletnie ...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~444 ~444
    ~444
    Napisane 14 października 2020 - 12:11
    ~Olek80 napisał:
    ~444 napisał:
    ~Olek80 napisał:
    szczerze to nie wiem czy jej jest ze mną dobrze, podejrzewam, że nie, oprócz podstawowej opieki, to nie mamy ostatnio ze sobą za wiele wspólnego, jak kuleje intymność wszystko kuleje, mam dużo do zarzucenia sobie, ale po ostatniej rozmowie coś po prostu we mnie pękło ... nie potrafię jak na razie patrzeć w przyszłość razem, stąd też pewnie atmosfera nie jest do końca odpowiedzenia, i tak wypadało by to zmienić, tylko nie mam już siły, w sensie nie wiem czy jeszcze potrafię, bo wiele lat próbowałem, i do niczego mnie to nie doprowadziło ... okropne to jest :(

    Podejrzewam, że nie? A zapytać nie możesz? Ja tak czuję, że Ty się na nią całkowicie zamknąłeś, zablokowałeś.
    Co się stało? Co Ci w niej przeszkadza, co hamuje, co sprawia, że czujesz się nieszczęśliwy z nią?



    to ciężko wytłumaczyć, ale masz pewnie rację, że się na nią zablokowałem, po kilku latach życia, gdzie wszystkie obowiązki związane z zarobkowaniem spadły na mnie, miałem taką sytuację w pracy gdzie się załamałem (bez szczegółów - restrukturyzacja, i niepewność) wtedy pojawiły się pierwsze moje wątpliwości co do "jakości" mojej relacji, co się ze mną stanie za lat 5/10 itd. co będzie z naszymi emeryturami, takie przyziemne sprawy, dodatkowo doszło kilka wątków które zacząłem zauważać, odizolowanie mnie od znajomych (choć przyznaję że do tego sam doprowadziłem, nie chcąc ciągłych kłótni) i rodziny, doprowadziło to do naszej pierwszej rozmowy, tak ze 3 lata temu ... później rozmowy mamy cykliczne, tak mniej więcej co roku. Najgorsze, że ja mam wrażenie że każda z tych rozmów nas oddala a nie przybliża ... ona zamyka się jeszcze bardziej, a ja ... ja naprawdę za pierwszym razem próbowałem dawać jej podstawy do tego by miała możliwość się otworzyć, nie naciskałem na pracę, starałem się nie stwarzać dla niej sytuacji stresowych, itd.
    jednak wiem, że pewnie ostatni rok był inny, w pewnym momencie po prostu do mnie dotarło że walcząc o związek zmieniłem się w człowieka którym nie chcę być ... zgorzkniałego, bez pasji, oddalającego się od najbliższych ...
    długo nie potrafiliśmy rozmawiać, bo każda poważna próba rozmowy kończyła się tym że ona groziła rozstaniem, to sprawiło że się zablokowałem kompletnie ...

    Przepraszam za swoją ocenę ale to jakaś katastrofa związkowa. To bardzo nie dobrze wygląda z boku. Między Wami chyba nie ma już żadnej chemii, nic, zero. Tu już nie chodzi o rutynę, jakieś nieporozumienia, niedogadanie się w sprawie potrzeb. To kompletne fiasko. Sam nie ruszysz tego. Może czas już na poradnię zdrowia psychicznego, przynajmniej dla Ciebie, jeżeli ona nie chce współpracować nie zmusisz jej.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Olek80 ~Olek80
    ~Olek80
    Napisane 14 października 2020 - 12:22
    Nie masz za co przepraszać, gdyby było inaczej nie szukał bym rad na forum, ja wiem jak to wygląda z boku (choć pewnie nikt z bliskich mi osób nie zdaję sobie z tego sprawy). Wiem też że wiele namieszałem, nie zachowując się jak trzeba, lub może nie czytając jej w sposób odpowiedni, zabrakło mi wyczucia, lub naiwnie sądziłem że wszystko się ułoży. Ciężko się pisze o takich sprawach, bo wszystkie problemy narastają stopniowo, i choć wydają się może błahe, to przez lata potrafią wiele zmienić w relacji z drugim człowiekiem.
    Tego że nabawiłem się sam depresji to prawie jestem pewien.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 14 października 2020 - 12:49
    Olek... wiem, że to zabrzmi super banalnie i wręcz nazbyt "oczywiście", ale... właśnie o to chodzi, tak mi się wydaję, że to kwestia Twojej DECYZJI. Albo jeszcze bardziej - konsekwencji wobec tego.

    Żeby nie brzmiało aż tak śmiesznie: pobawię się w informatyka, zastosuję algorytmy, zrobię to w matematyczny sposób.

    A) CHCESZ to naprawić. Ok, tylko że - jesteś w to stuprocentowo zaangażowany, zdecydowany, bez chorągiewkowania. Bez wahań "chcę" -> "nie chcę" (to praktyczna destrukcja, która nijak nie zapewnia poczucia bezpieczeństwa, nie wzbudza zaufania).

    A1) Cytując forumowego guru Raz-a - stawiasz jej ultimatum. Brutalne, ale chyba czasem potrzebne. Szczerze mówisz, dlaczego jesteś nieszczęśliwy, z czym masz problemy, proponujesz jej terapię. Tak osobistą, jak małżeńską. Otwarte karty - "chcę, żeby nasze małżeństwo przetrwało, ale MUSISZ współpracować, bo w pojedynkę się nie da". "Nie chcesz - rozwiedźmy się".

    B) Rozstajesz się z nią.

    B1) Również bez chorągiewkowania. Bez: "mam dosyć..., ale na chwilę zmienię zdanie, wpadnę w dylematy, może jednak...?". "Może podjąłem złą decyzję?".

    Serio... zdecyduj i się po prostu tego trzymaj. W tym sedno. Wszystko inne prowadzi wyłącznie do obopólnej, narastającej niechęci.

    P.S. Trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu :) Uświadom sobie, że nie masz gwarancji, że byłbyś bardziej szczęśliwy, gdyby ta Twoja połowa zarabiała drugie tyle co Ty. Pożyczenie pieniędzy od rodziców nie jest największym nieszczęściem, jakie się zdarzyć może :). A może pisałbyś tu teraz, że żona zdradziła Cię na "szkoleniu" albo skupia się wyłącznie na karierze? W każdej ścieżce są jakieś problemy. Nikt nie jest ich pozbawiony. I tak wręcz osobiście - coraz bardziej myślę, że to jednak kwestia nastawienia, a nie warunków, żeby być szczęśliwym.
    Kup kozę i ją sprzedaj. :))

    Pozdrawiam :).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 14 października 2020 - 12:58
    ~Olek80 napisał:
    każda poważna próba rozmowy kończyła się tym że ona groziła rozstaniem, to sprawiło że się zablokowałem kompletnie ...


    Skoro ona grozi...
    I to rozstaniem...
    Hmmm...
    Czy naprawdę oprócz wyrzutów sumienia, coś Cię przy niej trzyma?

    Nie groź jej.
    Po prostu otwórz drzwi i powiedz, że droga wolna - nic Ci nie jest winna i niech się nie obawia prześladowań ani windykacji z Twojej strony. Powiedz jej, że 'tamten świat' - bez Ciebie - będzie dla niej lepszy, nie musi dłużej się przy Tobie męczyć, zwalniasz ją z tego obowiązku.

    Wydaje się, że 'cienka linia' została przekroczona.

    I zajmij się sobą.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Olek80 ~Olek80
    ~Olek80
    Napisane 14 października 2020 - 13:25
    ~kobietka

    To bardzo wartościowy wpis, i tak mniej więcej wyglądała nasza rozmowa prawie rok temu, nie wytrzymałem pękłem, powiedziałem że jestem nieszczęśliwy i że coś się musi zmienić. Wydaję mi się że jasno komunikowałem, które aspekty wg. mnie są do naprawy, które mi przeszkadzają, zachowałem się może mało męsko, ale tak po prostu jawnie przedstawiłem że nie daję rady ... i wydawało mi się że spotkało się to ze zrozumieniem, z drugiej strony. Efektów jednak brak, no i dobra, może ja też nie stałem się jakimś wulkanem pozytywnej energii, może też dołuje, ...

    co do trawy ... to alegoria trafna, a i oczywiście że mogło by tak być, ale mogło by być też całkowicie inaczej ...

    ~Robert1971
    tak, trwało to od dość wczesnych początków naszej znajomości, trudne tematy nie były omawiane, było pakowanie walizek, stąd też wiem, że przez taki ciąg zachowań, nie komunikowałem na pewno wszystkich swoich potrzeb ... pewnie przez strach, że znów się zacznie ...

    nie wiem, czy oprócz wyrzutów sumienia cos mnie trzyma, są dni gdy jestem pewien że powinniśmy się rozstać i to dla jej i mojego zdrowia, ale zaraz później ganię się za takie myśli

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kami ~Kami
    ~Kami
    Napisane 14 października 2020 - 18:36
    ~Olek80 napisał:


    Tego że nabawiłem się sam depresji to prawie jestem pewien.

    Robisz coś w tym temacie? Samo się nie wyleczy. Wiem coś o tym. Choruję na depresję od wielu lat, odziedziczyłam skłonność po babci, mamie. Powinnam brać leki, ale jestem na specjalnej diecie, mam bardzo uregulowany tryb życia, bardzo muszę pilnować godzin snu, uprawiam sport i naprawdę mam bardzo dobre efekty bez leków. Jak coś zawalę, np. sen lub sport zaczyna się bardzo szybko koszmar.
    Idź do lekarza. Na początek jak jest źle trzeba się wspomóc lekami ale później zmniejsza się dawki i można z tego wyjść.

    Mam za sobą próbę samobójczą. Ta choroba jest podstępna.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy