Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Zmęczenie drugim człowiekiem

Rozpoczęte przez ~Robert1971, 19 gru 2021
  • avatar ~solasi ~solasi
    ~solasi
    Napisane 22 grudnia 2021 - 12:45
    ~Robert1971 napisał:
    Jednak gdy nasze szczęście będzie ściśle uzależnione od jakości związku, to mamy duże szanse, by nie tylko samo szczęście, ale i cały związek stracić.

    Zatem obroną i formą zabezpieczenia jest lekki dystans do wszystkiego i rozwijanie się w sposób niezależny - nie jesteśmy w końcu nastolatkami :-).


    Robercie, ja trochę inaczej to widzę. Zapytam więc: czy można być szczęśliwym będąc w jakościowo złym związku? Moim zdaniem nie. Tylko przez zły związek nie myślę tu o chwilowych trudnościach, ale o naprawdę złym jakościowo związku. I każdy tę jakość w związku swoją ma i wie, kiedy jest mu z drugim dobrze i kiedy drugiemu z nim jest dobrze.

    A żeby nie mówić o związku, przełożę to na inną sytuację. Moja córka ma przyjaciółkę- lat naście. Dziewczynkę wychowuje matka. Matka, która w mojej opinii nie radzi sobie z macierzyństwem. W uproszczeniu dużo tam kłótni, wyzwisk, nocowania poza domem, kontroli i złych emocji...dość regularnie powtarzających się, a nie że czasami czy rzadko. Czy nastolatka jest szczęśliwa? Czy da radę być szczęśliwa spędzając codzienność z osobą, która działa na nią i na siebie destrukcyjnie? Czy będzie umiała szukać szczęścia w innych działaniach, jeśli w domu nie ma wsparcia, pomocy, dobrego słowa? Czy można rozwijać się niezależnie, gdy wracasz do domu, w którym nie ma miłości?

    Ja myślę, że jakość relacji jest bardzo ważna. Jakość relacji, które tworzymy z ludźmi nam bliskimi.

    I na marginesie dodam, że zmęczenie drugim człowiekiem nie jest niczym toksycznym. Czasem zdarza się każdemu. Toksyczność danej relacji to naprawdę potężna niszczycielska siła. Trzeba wtedy wiać jak najdalej...:-)

    I jeszcze na drugim marginesie dodam, że gdy jest w relacji miłość, to nie ma tam miejsca na dystans... nawet jak nie jest się nastolatkiem:-). Ale to chyba kwestia indywidualna i zależna od doświadczenia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~MIRROR ~MIRROR
    ~MIRROR
    Napisane 22 grudnia 2021 - 17:18
    Z wyjątkiem, oczywistych patologii to sami zainteresowani oceniają czy mają zły czy dobry związek.
    niekoniecznie wskoczylibyśmy w buty jakiejś innej, nawet szczęśliwej żony i same się tam poczuły szczęśliwe.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Solasi ~Solasi
    ~Solasi
    Napisane 22 grudnia 2021 - 18:19
    Oczywiście, że tak.

    Dlatego też tak trudne i moim zdaniem niebezpieczne jest udzielanie rad. Zwyczajnie zawsze patrzymy z własnej perspektywy. Nawet jeśli komuś dajemy jakąś radę, to najczęściej jest to rada dla nas samych... Po prostu w opisanej sytuacji sami byśmy postąpili tak, jak komuś radzimy:-).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 23 grudnia 2021 - 09:06
    ~solasi napisał:
    czy można być szczęśliwym będąc w jakościowo złym związku? Moim zdaniem nie. (...) I każdy tę jakość w związku swoją ma i wie, kiedy jest mu z drugim dobrze i kiedy drugiemu z nim jest dobrze.

    Właśnie...
    To on sam wie, czy symfonia której właśnie słucha, mu odpowiada, czy nie. Nie można odnosić się tylko do pojedynczych motywów, albo nawet do samych pojedynczych dźwięków, które wybrzmiewają a potem wraca harmonia.

    Kiedy ta symfonia staje się przykrą kakofonią ocenia już tylko sam zainteresowany i... Uważam, że nawet nie wolno nikomu sugerować, że ta akurat konfiguracja jest zła i w sumie to już powinien czuć się nieszczęśliwy.
    Nie !!!

    To on sam bez czyjejkolwiek sugestii ma prawo i powinien oceniać czy jego związek jest dobry - bo to dla NIEGO/NIEJ ma on być dobry, nie dla mamuśki, cioteczki, czy przyjaciółki.

    Tak się obecnie składa, że media wchodzą tu ze swoimi materiałami 'edukacyjnymi' i mieszają ludziom w głowach.

    Po takiej indoktrynacji okazuje się, że naczyta się ten i ów jakichś artykułów, naogląda filmików na YT, czy nawet pogada sobie z kumpelami tam i owam i...

    Nagle dobre i fajne małżeństwo zaczyna go//ją uwierać, bo... Przecież (tylko przykład) od trzech lat nie byli w Egipcie na wczasach - czy co tam innego (dopisać co tam chcemy). Problem zaczyna być rozdmuchiwany i... Przestają się liczyć uczucia, atmosfera w domu, przychylność współmałżonka, przestaje się liczyć wręcz rodzina.
    Zaczyna się liczyć to, do czego nakręcają 'pomagierzy'.

    Tak działa obecnie mechanizm rozwalania rodziny.
    Przykre to.

    I druga część do której chcę się odnieść - szczęście w odniesieniu do nieszczęśliwego związku.

    Czy to możliwe?
    Wszystko zależy jak wysoko stawiamy i jak oceniamy szczęście związku. Oczywiście, że związek to środowisko w którym żyjemy i funkcjonujemy - nie ulega to dla mnie kwestii.
    Ale...

    Jak wspominałem już wcześniej, nie samym związkiem człowiek żyje. I to dla dorosłych ludzi chyba jest jasne. Dystansu trzeba trochę - ale nie dystansu do drugiego człowieka (@solasi), tylko dystansu do sytuacji, perturbacji, konfliktów i pojawiających się problemów.

    To tak trochę jakbyśmy pojechali na wczasy.
    Przyjeżdżamy, a tu nagle okazuje się, że standard naszego zakwaterowania jest dużo niższy niż mieliśmy obiecane, czy zagwarantowane.
    I co?

    Czy z tego tylko powodu uznamy, że wczasy się nie udały?
    Miejsce piękne, organizacja czasu i wycieczek super, ale...
    Zakwaterowanie kiepskie.

    No to zależy już od tego czy ono jest o tyle kiepskie, że nie w luksusowym hotelu a w 'takim sobie pensjonacie', czy może w jakiejś zagrzybionej i zapleśniałej budzie, gdzie maszerują robale i nie ma klimatyzacji że nie ma jak się w ogóle wyspać.

    Chyba różnica jest dostrzegalna?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~solasi ~solasi
    ~solasi
    Napisane 23 grudnia 2021 - 09:37
    ~Robert1971 napisał:

    To on sam bez czyjejkolwiek sugestii ma prawo i powinien oceniać czy jego związek jest dobry - bo to dla NIEGO/NIEJ ma on być dobry, nie dla mamuśki, cioteczki, czy przyjaciółki.

    Tak się obecnie składa, że media wchodzą tu ze swoimi materiałami 'edukacyjnymi' i mieszają ludziom w głowach.

    Po takiej indoktrynacji okazuje się, że naczyta się ten i ów jakichś artykułów, naogląda filmików na YT, czy nawet pogada sobie z kumpelami tam i owam i...

    Nagle dobre i fajne małżeństwo zaczyna go//ją uwierać, bo... Przecież (tylko przykład) od trzech lat nie byli w Egipcie na wczasach - czy co tam innego (dopisać co tam chcemy). Problem zaczyna być rozdmuchiwany i... Przestają się liczyć uczucia, atmosfera w domu, przychylność współmałżonka, przestaje się liczyć wręcz rodzina.
    Zaczyna się liczyć to, do czego nakręcają 'pomagierzy'.

    Tak działa obecnie mechanizm rozwalania rodziny.
    Przykre to.


    Cieszę się Robercie z Twojej wypowiedzi:-).

    Twoje słowa, które cytuję wyżej, są na przykład dla mnie bardzo obce. Wiem, że w sporej części masz rację, ale ja osobiście nie mam takich doświadczeń. I nie mówię, że u mnie to dobrze czy źle, po prostu ... o właśnie! - zachowuję duży dystans do świata instytucjonalnego:-) z medialnym włącznie.

    Rola mediów w rozpadzie związków jest moim zdaniem mocno przerysowana, ale wynika to z mojego upodobania wewnątrzsterownością i dużego sceptycyzmu względem instytucji zewnętrznych typu media czy kościół:-)

    Przeczytaj sobie w wolnej chwili poniższy artykuł. Jest co prawda dość stary (2014 r.) i opisuje społeczeństwo amerykańskie, ale moim zdaniem bardzo ciekawie ukazuje przeszłe i współczesne małżeństwa z próbą analizy rozpadu związków. Myślę, że podobną analizę można by zrobić na Polakach. Ciekawie ukazana piramida Maslowa, z interpretacją której nie do końca się zgadzam... Niemniej polecam...

    https://psychologia.edu.pl/obserwatorium-psychologiczne/1990-malzenskie-wszystko-albo-nic.html




    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 23 grudnia 2021 - 10:32
    Dokładnie jest tak, jak opisuje zapodany przez Ciebie artykuł :-).
    Potrzeby jakie odczuwamy i intensywność tego odczuwania, determinują stan ich zaspokojenia.

    Warto jednak zauważać, że - po pierwsze jak wspomniał autor - gdy zaspokojone są potrzeby z niższej kategorii w piramidzie, do głosu dochodzą te wyżej lokalizowane. Niektóre małżeństwa (czy szerzej związki) mogą tych przeskoków nie wytrzymywać :-).

    Drugi aspekt związany jest ze zjawiskiem tzw. kreowania potrzeb. Znamy to z wszechobecnej reklamy i właśnie z mediów.

    Wiem wiem - wszyscy myślimy, że media nie mają na nas wpływu. Bo i ten jest w dużym stopniu ograniczony (oby w jak największym). I skoro media nie mają na Ciebie takiego wpływu, skoro jesteś osobą nie ulegającą sugestiom otoczenia, skoro nie da się Ciebie 'urobić', to tylko pogratulować - to podnosi Twoją atrakcyjność.

    Ja niestety, dostrzegam jak moje otoczenie jest podatne na naciski, sugestie, wpływy...

    Moje małżeństwo (tu posłużę się swoim przykładem) właśnie tak się rozpadło. Dobrze było, aż nagle ktoś zaczął się wtrącać. Problemy które można było samemu rozwiązać we własnym kręgu, zaczął rozwiązywać ktoś z zewnątrz. Sprawy niemające wcześniej żadnej wagi, urastały nagle do rangi katastrof na miarę końca świata...
    Może dlatego jestem na tym punkcie przeczulony ;-).
    Ale patrząc na różne osoby z otoczenia, stwierdzam, że nie był to odosobniony przypadek.

    Niech ludzie sami sobie określają czy jest im dobrze czy źle i nie pomagajmy im w tym !
    Kija w szprychy jadącego roweru, nie ma co pchać, bo wywrotka gwarantowana :-).

    Stare powiedzenie informatyczne mówi, że w działającym systemie nie zmienia się kluczowych ustawień i parametrów.
    Ostatnio straciło ono na znaczeniu - bo obecni spece 'od wszystkiego' chcieliby przy wszystkim trochę pomanipulować - byle było inaczej...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 29 grudnia 2021 - 22:24
    "Moje małżeństwo (tu posłużę się swoim przykładem) właśnie tak się rozpadło. Dobrze było, aż nagle ktoś zaczął się wtrącać. Problemy które można było samemu rozwiązać we własnym kręgu, zaczął rozwiązywać ktoś z zewnątrz."

    Robercie,
    nie tak się rozpadło Twoje małżeństwo.
    Nie było dobrze, skoro ktoś się zaczął wtrącać,
    zaczął się wtrącać, bo jedno z małżonków na to pozwoliło,
    a pozwoliło na to, bo wg tej strony, nie można było samemu rozwiązać tych problemów we własnym kręgu..

    ktoś, kto wpuszcza trzecią osobę do spraw małżeńskich,
    uważa, że jest już źle, w zasadzie bardzo źle..
    i ja też tak uważam,
    nikt ni z gruchy ni z pietruchy,
    nie skarży się na udane małżeństwo,
    a gdy już się skarży i dopada go stado doradców,
    znaczy, że dla niego jest nieudane.

    udanego małżeństwa bronią obie strony,
    nikt nie jest w stanie zasiać tam zamętu.

    życzę Ci nowego rozdania w przyszłym roku,
    każdemu kiedyś trafi się poker :D

    hej

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 30 grudnia 2021 - 05:29
    Nie...
    No już daj mi spokój z tymi 'rozdaniami' ;-)...
    Dość dość... 8-D
    Póki co nie narzekam (może tylko ciut ;-) )
    Ale z tą przyczyną rozpadu mojego małżeństwa jednak się nie zgadzam - nie masz racji.

    Sprawę poruszałem już wielokrotnie i mimo upływu tych kilku lat, zdania nie zmieniłem. Szczególnie patrząc jak dalsze losy tej pani się potoczyły.

    Nie będę wszystkiego opowiadał - część znasz tak stąd, jak z tego co oznajmiłem Tobie inną drogą (poza forum). A reszta już teraz nie ma większego znaczenia.

    Ja na samo małżeństwo (związek dwojga ludzi) mam jednak inne zdanie od Ciebie. Wspominałem już tu gdzieś powyżej. Ma ono stanowić nie cel sam w sobie, a środowisko do dalszego rozwoju, życia, funkcjonowania. Atmosfera ma być dobra, współpraca na akceptowalnym poziomie, zaufanie...

    Na moim etapie fajerwerki i motyle w brzuchu nie są istotne, a nawet... powiedziałbym, niewskazane. 50-tka to już nie czas na szaleńcze porywy serca (każdy może uważać inaczej i nie narzucam tu swojego poglądu).

    Jeżeli powyższe kryteria są spełnione, to związek dla mnie jest akceptowalny i nie szukam jego rozwiązania/zakończenia.

    Co do sterowalności przez osoby z zewnątrz, uważam, że Twoja racja jest tu i na 'tak' i na 'nie'.

    Są osoby, które będą jak niepodległości broniły swoich własnych wyborów i będą wojowały ze wszystkimi próbującymi im tę wolność wyboru odebrać. Ale są też osoby, których decyzyjność jest właśnie na 'doradcach' oparta.
    Moja ex zalicza się do tych drugich...

    Więcej rozwijać już nie mam ochoty.
    Po prostu istnieje coś takiego jak 'kreowanie potrzeb'. Ludzie podatni na sterowanie z zewnątrz mają tę właśnie właściwość - łatwo u nich wykreować potrzebę, zasygnalizować coś czego nie dostrzegali wcześniej, wpływać na ich postawy, wybory, światopogląd.
    Słowem... stworzyć problem którego nie było i narzucić sposób jego rozwiązania.
    Oni to łykają - i na tym cała tragedia polega.

    Wydaje mi się, że dotyczy to głównie osobników, co to doznają zachwiania poczucia własnej tożsamości - o to w dzisiejszych czasach nie trudno. Poszukują nowego mentora, autorytetu, guru życiowego.
    No i znajdują - nie jest nim małżonek, partner, , tylko ktoś z zewnątrz.
    Po prostu.

    Takich ludzi jest bardzo dużo - choć twierdzą, że podatni nie są (nie zdają sobie sprawy z pewnych procesów i tego, co robią z nami media).
    Media niestety są tu głównym winowajcą zamieszania.

    Takie jest moje zdanie.
    Nie musisz się z nim zgadzać :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pestka ~Pestka
    ~Pestka
    Napisane 30 grudnia 2021 - 13:08
    ~Robert1971 napisał:
    ~czwórka napisał:
    W sumie najważniejsze to samemu wiedzieć czego się chce, sobie to zdobywać tak jak się umie i nie zatruwać otoczenia swoją niepewnością i niezdecydowaniem. A jak trzeba to prosić o pomoc i umieć podziękować za nią i odwdzięczyć się jak tylko nadarzy się okazja.

    I o to mi właśnie chodziło :-)...

    Szczęście nie może być definiowane jako 'bycie w związku'.
    Ono jak dla mnie, powinno wyglądać zupełnie inaczej. Nie związek jest jego istotą, a dodatkiem do naszego 'wewnętrznego' szczęścia.

    Jasne, że rozpad związku jest ogromnym stresem i nie ma co ukrywać, że się to mocno przeżywa. Ja podupadłem na zdrowiu, schudłem (to akurat był zysk), pogubiłem się trochę w postrzeganiu wielu spraw...
    Ale...

    Poszukałem sobie też czegoś, co będzie mi zapełniało dziurę która się pojawiła. Też ubolewałem i biadoliłem na prawo i lewo - co to mnie w życiu spotkało, jakie to niesprawiedliwe i takie tam. No nikt nie mówił, że będzie sprawiedliwie i że nie będzie bolało :-)..., że będzie łatwo, lekko i przyjemnie. Bywa że obrywa się nóż w plecy od najbliższej osoby - takie życie.

    Ważne by mieć w sobie to 'coś', co pcha nas do przodu. Właśnie - hobby, dążenie do rozwoju, jakieś dążenia i świat poza związkiem. Związek to jedna z dziedzin w której funkcjonujemy - bardzo ważna, bo poniekąd stanowi środowisko naszego życia osobistego i trudno tego nie zauważać. Jednak gdy nasze szczęście będzie ściśle uzależnione od jakości związku, to mamy duże szanse, by nie tylko samo szczęście, ale i cały związek stracić.

    Zatem obroną i formą zabezpieczenia jest lekki dystans do wszystkiego i rozwijanie się w sposób niezależny - nie jesteśmy w końcu nastolatkami :-).


    Bardzo rezonuje ze mną, to co napisałeś.

    Jestem właśnie w sytuacji kryzysowej, mąż odchodzi do innej kobiety po 20 latach małżeństwa i wiem, że właśnie ta niezależność, o której piszesz pozwala mi utrzymać się teraz na powierzchni. Jakoś tak szczęśliwie dla mnie się ułożyło, że mąż ten romans ma teraz, a nie rok temu, bo wtedy to już raczej planowałby mój pogrzeb, a nie składał papiery rozwodowe po poinformowaniu mnie o zaistniałej sytuacji.

    Budowanie szczęścia w oparciu o siebie, w tym znaczeniu, że widzimy potencjały radości w różnych życiowych sytuacjach, a nie tylko w związku sprawia, że nie tylko kryzys łatwiej nam znieść, ale i życie z drugim człowiekiem jest lepsze. Pewnie dlatego, że jesteśmy z nim wyłącznie dlatego, że kochamy, a nie dlatego, że zaspokaja potrzeby, które powinniśmy umieć zaspokajać samodzielnie (jak na przykład zależność finansowa).

    Ubolewam aktualnie, jak Ty kiedyś, gdybanie "że gdybym to, czy tamto" mnie mocno popycha na kolana i czasami trudno jest mi jest się podnieść, choć wiem, że to wcale mi nie służy. Zazdroszczę (nie znajduję innego słowa) trochę mojemu mężowi dobrego samopoczucia i umiejętności zrzucania winy na mnie, gdy samemu poszło się na bok. Ale i to mi przejdzie, mam nadzieję, bo chciałabym jednak nie zatruwać się złymi myślami w żaden sposób.

    Dobrze wiedzieć, że są ludzie, którzy myślą podobnie :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 06 stycznia 2022 - 17:18
    ~Pestka napisał:

    Budowanie szczęścia w oparciu o siebie, (...), że jesteśmy z nim wyłącznie dlatego, że kochamy, a nie (...) zaspokaja potrzeby, które powinniśmy umieć zaspokajać samodzielnie (jak na przykład zależność finansowa).

    Potrzeby finansowe to jedno, a potrzeby - rozumiane szerzej - to drugie.

    W związku z drugim człowiekiem (o ile mówimy o prawdziwym związku), bardzo ważne jednak jest otwarcie na potrzeby drugiej strony.
    A już potrzeby erotyczne, gdzie jest monopol, gdy są przez którąś ze stron ignorowane, są chyba kluczem do trwałości związku. Gdy jej wydaje się, że seks to taki niepotrzebny nikomu wygłup, szybko okaże się, że on w tymże związku nie będzie czuł się spełniony.
    Bez seksu człek głupieje :-).
    Jego brak generuje wszelkie inne problemy - od kłótni o pozostawione skarpetki, przez pieniądze, a na decyzjach o wakacjach spędzonych tam czy owam skończywszy.
    To wszystko są problemy wtórne - nie pierwotne...
    Pojawia się zmęczenie, które trudno potem wyelimonować.
    Zmęczenie drugim człowiekiem...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Leon ~Leon
    ~Leon
    Napisane 06 stycznia 2022 - 17:25
    Też jestem zmęczony. I co robię? Uciekam w pracę.
    Dlaczego jestem? Bo jak jestem w pracy ro mam spokój.
    Tyle, że mam już dość pracy.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry
poprzednia
1 2
Strona 2 z 2
poprzednia Strona 2 z 2

Gorące tematy