Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

brak seksu

Rozpoczęte przez ~Facet 41 lt, 12 sty 2022
  • avatar ~Baranek777 ~Baranek777
    ~Baranek777
    Napisane 17 stycznia 2022 - 22:25
    Może zanim się rozwiedziesz, daj mu swoją tutejszą wypowiedz i trochę czasu??

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ona ~Ona
    ~Ona
    Napisane 17 stycznia 2022 - 22:42
    Edi a próbowałaś tlumaczyc temu bezmozgowiu.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet46 ~Facet46
    ~Facet46
    Napisane 18 stycznia 2022 - 08:16
    ~Edi napisał:
    Oczami drugiej strony... To ja jestem z tej drugiej, to ja odmawiałam....


    Wszystko pięknie , ale czy mówiłaś mężowi o tym wszystkim , o tym że potrzebujesz pomocy , żeby ci pomógł , odciązył w obowiazkach i itd , czy może tak jak wiele innych kobiet uważasz (uważałaś) że facet powinien to wiedzieć , że powinien zrozumieć cię bez słów , że słowa są nie potrzebne , bo on powinien to "wyczuć" ?

    Jak dla mnie w większości wina jest po obu stronach ...

    U mnie patrząc wstecz gdyby żona informowała że potrzebuje mojej pomocy , odciążenia w niektórych obowiązkach , o swoich uczuciach , pragnieniach , problemach to może dalej byśmy byli małżeństwem.

    A tak sie dowiedziałem (po fakcie) że jej mało pomagałem , ale na pytanie czemu nie poprosiła mnie aby jej pomógł albo czymś się zajął to stwierdziła że ona prosic nie bedzie i ja powinienem "to wiedzieć" , więc zupełnie bez sensu drązyć temat jak druga strona 'wie lepiej" ...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 18 stycznia 2022 - 11:22
    ~Facet46 napisał:
    ~Edi napisał:
    Oczami drugiej strony... To ja jestem z tej drugiej, to ja odmawiałam....


    Wszystko pięknie , ale czy mówiłaś mężowi o tym wszystkim , o tym że potrzebujesz pomocy , żeby ci pomógł , odciązył w obowiazkach i itd , czy może tak jak wiele innych kobiet uważasz (uważałaś) że facet powinien to wiedzieć , że powinien zrozumieć cię bez słów , że słowa są nie potrzebne , bo on powinien to "wyczuć" ?

    Jak dla mnie w większości wina jest po obu stronach ...

    U mnie patrząc wstecz gdyby żona informowała że potrzebuje mojej pomocy , odciążenia w niektórych obowiązkach , o swoich uczuciach , pragnieniach , problemach to może dalej byśmy byli małżeństwem.

    A tak sie dowiedziałem (po fakcie) że jej mało pomagałem , ale na pytanie czemu nie poprosiła mnie aby jej pomógł albo czymś się zajął to stwierdziła że ona prosic nie bedzie i ja powinienem "to wiedzieć" , więc zupełnie bez sensu drązyć temat jak druga strona 'wie lepiej" ...

    Taka historia małżeńska o proszeniu:
    Ona: proszę zrób to czy tamto czy tam pomóż mi w tym czy tamtym.
    On: Ok. I zapomina. Zarobiony jest. Zmęczony.
    Ona: przypomina się.
    On: krytykuje potrzebę (pewnie mu głupio, że zapomniał).
    Ona: ponieważ nie ma już czasu na ponowne proszenie i tłumaczenie się krytykowi, zaspokaja potrzebę sama.
    On: no widzisz dałaś sobie radę sama.
    Ona po setkach podobnych sytuacji stwierdza, że ze wszystkim doskonale daje sobie radę sama. Potem pojawia się zmęczenie i rodzi się żal, że w sumie to większość domowych i wychowawczych spraw ciągnie sama. Skarży się. On mówi przesadzasz a poza tym ja więcej pracuję, ja ma wymagającą pracę, ja jestem facetem wiesz te domowe sprawy to Twoja działka. U niej pojawia się rozczarowanie i może złość. Przecież ona też pracuje. Potem z czasem obojętnieje no ileż można gadać o tym samym? Aż pewnego dnia kolega z pracy niezauważany dotąd Andrzejek propnuje, że pomoże w jakiejś drobnej sprawie. Sam proponuje. Nikt go nie prosił. I wystarczy mu tylko dziękuje. Potem ona robi dla niego jakąś drobną przysługę. Itd…
    Ten Andrzej wprawdzie nie taki ważny i kariery nie robi i nawet zarobki ma średnie ale miły jest, pogadać z nim można normalnie. Nie przechwala się nie krytykuje. Fajnie, że jest.

    Znam mnóstwo takich historii gdzie albo kobieta albo mężczyzna po kilku latach bycia razem, po zaobrączkowaniu przestają sobie wzajemnie zaspokajać potrzeby. Lenistwo, ignoracja, skupienie tylko na sobie i swoich racjach moim zdaniem zabije każdy związek. To tylko kwestia czasu. Niektórzy sobie w takich martwych związkach jakoś radzą a inni się rozwodzą. I nie ma co się dziwić, że się rozwodzą. Raczej zdziwienie dotyczy tego, że tak trwają.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 18 stycznia 2022 - 15:56
    ~czwórka napisał:
    Raczej zdziwienie dotyczy tego, że tak trwają.

    Ja się tam nie dziwię...
    Sam tak trwałem aż 'pierdyknęło'.
    Po prostu wiele rzeczy w życiu odbywa się na zasadzie inercji, może tłumaczenia sobie samemu: 'przecież podjąłem słuszną decyzję przed laty...', albo po prostu tkwi się w jakimś systemie światopoglądowym, który wyklucza albo napiętnowuje rozwody. Tak tak... to potężna siła.

    Często wydaje się, że prościej jest tkwić w układzie który się już wytworzył i znamy go jakby na wylot, niż rzucać się ot tak, na głęboką wodę i stracić jednym pociągnięciem wszystko co stworzyło się przez szereg lat.
    No w końcu coś się zainwestowało - teraz oczekuje się odcinania kuponów, a tu klops...
    To się czeka - jeszcze rok, jeszcze pięć...
    I starość przyjdzie, a my tak tkwimy w tym nieudanym związku i brak nam odwagi by coś z tym zrobić.

    Ja się nie dziwię - siła strefy komfortu jest przemożna :-).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 18 stycznia 2022 - 19:36
    ~Robert1971 napisał:
    ~czwórka napisał:
    Raczej zdziwienie dotyczy tego, że tak trwają.

    Ja się tam nie dziwię...
    Sam tak trwałem aż 'pierdyknęło'.
    Po prostu wiele rzeczy w życiu odbywa się na zasadzie inercji, może tłumaczenia sobie samemu: 'przecież podjąłem słuszną decyzję przed laty...', albo po prostu tkwi się w jakimś systemie światopoglądowym, który wyklucza albo napiętnowuje rozwody. Tak tak... to potężna siła.

    Często wydaje się, że prościej jest tkwić w układzie który się już wytworzył i znamy go jakby na wylot, niż rzucać się ot tak, na głęboką wodę i stracić jednym pociągnięciem wszystko co stworzyło się przez szereg lat.
    No w końcu coś się zainwestowało - teraz oczekuje się odcinania kuponów, a tu klops...
    To się czeka - jeszcze rok, jeszcze pięć...
    I starość przyjdzie, a my tak tkwimy w tym nieudanym związku i brak nam odwagi by coś z tym zrobić.

    Ja się nie dziwię - siła strefy komfortu jest przemożna :-).

    Nie, to moim zdaniem żaden komfort raczej efekt utopionych kosztów. Do czasu jakiegoś większego konfliktu z powodu naruszenia norm związkowych np. dotyczących zdrady lub nałogu (narkotyki, alko) może sprzeniewierzenia jakiejś wspólnej kasy.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Edi ~Edi
    ~Edi
    Napisane 18 stycznia 2022 - 20:03
    Najpierw był płacz, płacz w samotności, potem słowa, słowa trafiające w pustkę. Następnie krzyk, krzyk rozpaczy i cisza.... cisza, która echem spadającej jednej łzy zabija wszystko...
    Można mówić, sygnalizować o swoich potrzebach i uzyskać kompromis, zrozumienie, ale do tego trzeba dwojga dorosłych ludzi. Ludzi, którzy wiedzą, że życie nie zawsze jest kolorowe i ważniejsza jest przyjaźń i szacunek, które dadzą podstawę i siłę do trwania razem w tych złych chwilach.
    Wszyscy to wiedzą, wszyscy uznają i się zgadzają, ale są wyjątki. Wyjątki, które to czytając będą się ze wszystkim zgadzać, przytakiwać a i tak będą robić swoje. Zapatrzeni we własne ego, własne potrzeby, nakręceni wszechdostępną pornografią, wychowani na pornodobranockach, mają swój świat. Świat zawsze chętnej kobiety, kobiety która czeka na tą chwilę jak na piękny prezent, tylko tego jeszcze potrzebuje by cudownie zakończyć dzień... Dobry żart.... Żart, z którym żyję od prawie 19 lat. Mam 42 lata... Prawie odchowane dzieci....Własny dom....Pracę.... i nic. Jestem pusta w środku. Nie czuję radości z życia. Nie czuję chęci by jeszcze się chciało coś osiągnąć, bo nie ma z kim dzielić tej radości. Sprowadzając miłość do poziomu przymusu, obowiązku małżeńskiego ślubowanego przed ołtarzem, zapominając o pozostałych obowiązkach, które wchodzą w skład tej przysięgi mój mąż stał się dla mnie obcym człowiekiem. Człowiekiem, który traktuje dom jak hotel, bo nic nie musi skoro ja nie zauważam go jako faceta. Komedia, farsa i kpina czy tragedia, dramat i horror? Oceńcie sami, bo każdy z was stanie po którejś ze stron, bo w każdym z nas jest pierwiastek odrzucenia. Ja byłam kiedyś odrzucana... teraz to ja odrzucam. Tracę wiele, staję się zimna, zamknięta, niedostępna, ale nie pozwolę zrobić z siebie "gwiazdy porno". Może jeszcze kiedyś spotkam kogoś, kto będzie mnie traktował jak kobietę, nie tylko w nocy. A wtedy pokażę na co mnie stać. Bo potrafię już być facetem A kobietą byłam i w środku, pod tą skorupą nadal jestem...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Edi ~Edi
    ~Edi
    Napisane 18 stycznia 2022 - 20:20
    ~czwórka napisał:
    ~Robert1971 napisał:
    ~czwórka napisał:
    Raczej zdziwienie dotyczy tego, że tak trwają.

    Ja się tam nie dziwię...
    Sam tak trwałem aż 'pierdyknęło'.
    Po prostu wiele rzeczy w życiu odbywa się na zasadzie inercji, może tłumaczenia sobie samemu: 'przecież podjąłem słuszną decyzję przed laty...', albo po prostu tkwi się w jakimś systemie światopoglądowym, który wyklucza albo napiętnowuje rozwody. Tak tak... to potężna siła.

    Często wydaje się, że prościej jest tkwić w układzie który się już wytworzył i znamy go jakby na wylot, niż rzucać się ot tak, na głęboką wodę i stracić jednym pociągnięciem wszystko co stworzyło się przez szereg lat.
    No w końcu coś się zainwestowało - teraz oczekuje się odcinania kuponów, a tu klops...
    To się czeka - jeszcze rok, jeszcze pięć...
    I starość przyjdzie, a my tak tkwimy w tym nieudanym związku i brak nam odwagi by coś z tym zrobić.

    Ja się nie dziwię - siła strefy komfortu jest przemożna :-).

    Nie, to moim zdaniem żaden komfort raczej efekt utopionych kosztów. Do czasu jakiegoś większego konfliktu z powodu naruszenia norm związkowych np. dotyczących zdrady lub nałogu (narkotyki, alko) może sprzeniewierzenia jakiejś wspólnej kasy.


    To jest coś nie do wytłumaczenia. Coś co nie jest fizyczne a nie pozwala zerwać więzi. To strach, to stanie jedną nogą nad przepaścią, bo nie wiesz jak się coś skończy. Wszystko już było: zdrada, alkohol, szantaż emocjonalny oparty na grozbach odebrania sobie życia, setki nieprzespanych nocy gdy nawet nóż brał do ręki, odcięcie się finansowo od utrzymania domu i dzieci. Chyba wszystko, kiedy można powiedzieć dość, ale wszystko tak nie do końca, bo jest strach, strach, że ktoś nie wyjdzie z tego cało. A są dzieci, które na nas patrzą i chcą nas oboje mieć przy sobie. Żałosne, ale prawdziwe...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kwitnąca Wiśnia ~Kwitnąca Wiśnia
    ~Kwitnąca Wiśnia
    Napisane 18 stycznia 2022 - 20:57
    Edi, a co Tobą kierowało, kiedy decydowałaś się zostać jego żoną?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Baranek777 ~Baranek777
    ~Baranek777
    Napisane 18 stycznia 2022 - 21:36
    Edi
    napisał:
    ...Wszystko już było: zdrada, alkohol, szantaż emocjonalny oparty na grozbach odebrania sobie życia, setki nieprzespanych nocy gdy nawet nóż brał do ręki, odcięcie się finansowo od utrzymania domu i dzieci. Chyba wszystko, kiedy można powiedzieć dość, ale wszystko tak nie do końca, bo jest strach, strach, że ktoś nie wyjdzie z tego cało. A są dzieci, które na nas patrzą i chcą nas oboje mieć przy sobie. Żałosne, ale prawdziwe...


    Bardzo smutne są Twoje wpisy. Nie rozumiem tylko z czyjej strony było to "wszystko"? Zdrada, szantaże emocjonalne? Jeśli z jego - to bydlę!
    Masz rację, że facetom się tak jebie w głowie przez pornografię. Ale nie tylko facetom.

    Mateusz ewangelista
    napisał:
    Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?»4 8 Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. 9 A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu5 - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo».


    W tych słowach jest wzmianka, że rozwód jest dopuszczalny jedynie w przypadku nierządu (zdrady). Jest szansa, że Bóg Ci wybaczy ten grzech, jeśli nie będzie szansy nawrócenia u niego.
    Może warto spróbować jakiejś wspólnej terapii małżeńskiej??

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ona ~Ona
    ~Ona
    Napisane 18 stycznia 2022 - 21:57
    Edi to nie jest żałosne tylko straszne. Wiej, uciekaj albo spier..... Od niego.
    Dzieci sie wyprowadza, a Ty zostaniesz sama i zabita od srodka.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ona ~Ona
    ~Ona
    Napisane 18 stycznia 2022 - 22:00
    Jak byla zdrada to trzeba bylo go pakowac.
    Dzieci was potrzebuja, ale maja niezly syf w domu.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 18 stycznia 2022 - 22:50
    ~Edi napisał:
    ~czwórka napisał:
    ~Robert1971 napisał:
    ~czwórka napisał:
    Raczej zdziwienie dotyczy tego, że tak trwają.

    Ja się tam nie dziwię...
    Sam tak trwałem aż 'pierdyknęło'.
    Po prostu wiele rzeczy w życiu odbywa się na zasadzie inercji, może tłumaczenia sobie samemu: 'przecież podjąłem słuszną decyzję przed laty...', albo po prostu tkwi się w jakimś systemie światopoglądowym, który wyklucza albo napiętnowuje rozwody. Tak tak... to potężna siła.

    Często wydaje się, że prościej jest tkwić w układzie który się już wytworzył i znamy go jakby na wylot, niż rzucać się ot tak, na głęboką wodę i stracić jednym pociągnięciem wszystko co stworzyło się przez szereg lat.
    No w końcu coś się zainwestowało - teraz oczekuje się odcinania kuponów, a tu klops...
    To się czeka - jeszcze rok, jeszcze pięć...
    I starość przyjdzie, a my tak tkwimy w tym nieudanym związku i brak nam odwagi by coś z tym zrobić.

    Ja się nie dziwię - siła strefy komfortu jest przemożna :-).

    Nie, to moim zdaniem żaden komfort raczej efekt utopionych kosztów. Do czasu jakiegoś większego konfliktu z powodu naruszenia norm związkowych np. dotyczących zdrady lub nałogu (narkotyki, alko) może sprzeniewierzenia jakiejś wspólnej kasy.


    To jest coś nie do wytłumaczenia. Coś co nie jest fizyczne a nie pozwala zerwać więzi. To strach, to stanie jedną nogą nad przepaścią, bo nie wiesz jak się coś skończy. Wszystko już było: zdrada, alkohol, szantaż emocjonalny oparty na grozbach odebrania sobie życia, setki nieprzespanych nocy gdy nawet nóż brał do ręki, odcięcie się finansowo od utrzymania domu i dzieci. Chyba wszystko, kiedy można powiedzieć dość, ale wszystko tak nie do końca, bo jest strach, strach, że ktoś nie wyjdzie z tego cało. A są dzieci, które na nas patrzą i chcą nas oboje mieć przy sobie. Żałosne, ale prawdziwe...

    https://tiny.pl/91vlf

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 19 stycznia 2022 - 05:28
    ~czwórka napisał:
    ~Robert1971 napisał:

    Ja się nie dziwię - siła strefy komfortu jest przemożna :-).

    Nie, to moim zdaniem żaden komfort raczej efekt utopionych kosztów. Do czasu jakiegoś większego konfliktu z powodu naruszenia norm związkowych np. dotyczących zdrady lub nałogu (narkotyki, alko) może sprzeniewierzenia jakiejś wspólnej kasy.

    Tak..., ale siedzi taki - jeden z drugą - w nieudanym, może przemocowym związku, bo nie wie co będzie gdy podejmie 'ten' krok. Teraz jest jak jest i oby nie było gorzej.
    Jak to mawiają: chujowo ale stabilnie.

    A gdy się wyskoczy to leci się w nieznane i co wtedy?
    Damy sobie radę?
    Pozbieramy się?
    Wylądujemy finansowo?
    Poradzimy sobie z całkowitą pustką?

    Tego się obawiają chyba wszyscy.
    Gdy do tego dochodzi jeszcze niezbyt stabilna sytuacja zawodowa (słabe perspektywy na znalezienie pracy/dochodu gwarantujących chociaż poziom socjalu), jest naprawdę problem.
    Widziałem i widuję sporo takich par wokół siebie.

    Tu masz rację, że ów stan może trwać do czasu aż zaistnieje grubsze zdarzenie, ale...
    Wcale nie musi.

    Moi nieszczęśni rodzice żyli tak do śmierci jednego z nich. I choć nie było patologii, to ich małżeństwo było całkowicie puste przez te całe czterdzieści parę lat...
    To naprawdę nie żaden wyjątek.

    ~Kwitnąca napisał:
    Edi, a co Tobą kierowało, kiedy decydowałaś się zostać jego żoną?

    Hmmm...
    Zastanawiam się czy to dobre pytanie w sytuacji Edi.

    Odpowiedź ma tu obecnie niewielkie znaczenie - minęły długie lata, zaistniało mnóstwo zdarzeń, ten człowiek jest już zupełnie inną osobą - Edi też.

    Rozpatrywanie obecnie co nią kierowało jest chyba nietrafione w tej chwili. Tu jest jawna przemoc i chłód.

    Czy da się odbudować ciepło i więź?
    Gdy były zdrady, nóż groźby...
    Do tego opary alkoholu.
    To jest przemocowy związek i tylko kwestią czasu może być jakaś tragedia.

    Edi - potrzebujesz pomocy !!!
    Sama możesz sobie nie poradzić.
    CZy wiesz gdzie się po nią udać?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet46 ~Facet46
    ~Facet46
    Napisane 19 stycznia 2022 - 07:43
    Czemu się ludzie nie rozwodzą jak miłośc już wygasła ?

    Sądzę że w większości powodem są dzieci.
    Jak nie ma jakiejś patologii pomiędzy ludźmi (przemoc , alkohol , narkotyki , wielkie kłótnie , zdrady) to naprawdę nie jest źle.

    Inny powód to zarobki. Wiadomo jak pracują dwie osoby to poziom zycia zawsze będzie większy , także sporo lepiej podzielić obowiązki domowe na dwie osoby.

    Inna rzecz że jednak mamy nonstop dostęp do dzieci i mamy wpływ na ich wychowanie i itd , następnie że jednak nie jesteśmy samotni , może to nie ideał , ale zawsze lepsze to od samotności ..

    Szczerze mówiąc ja mógłbym żyć w takim związku , bo wiem że raczej zostaną już samotny do końca życia.
    Najbardziej się boję tego że jakby kiedyś mi się coś stało to nikt mi nie pomoże :(

    U moich rodziców małżeństwo cięzko nazwać "udanym". Nie pamietam aby kiedykolwiek się przytulali , spali razem czy uprawiali sex. Być może miłośc dawna wygasla ale obecnie ojciec jest mocno chory to moja matka opiekuje się nim nonstop.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet46 ~Facet46
    ~Facet46
    Napisane 19 stycznia 2022 - 07:49
    Myślę też że jednak olbrzymia tych co się rozwiodła już nikogo później nie znajduje i pozostaje w samotności do końca życia.

    U mojej żony w pracy jest mnóstwo samotnych rozwodników / rozwodniczek.

    Raczej takie osoby mają dużo mniejsze szanse znalezienie sobie później swojej drugiej połówki , bo w większości są to już niezbyt młode matki z dziećmi , albo niezbyt młodzi faceci z "bagażem" i alimentami do płacenia przez długi czas.

    Raczej największe powodzenie mają osoby młodsze , bez dzieci , bez alimentów i itd ..

    I sądzę że to to jest powód że ludzie nie chcą sie rozwodzić , mimo że uczucie dawno wygasło (np. z jednej strony).
    Zawsze jest lepiej przebywać z kimś niż być samotny ..

    Są oczywiście osoby które lubią byc singlami i im to nie przeszkadza , ale sądze że jak ktoś był długo w małżeństwie to będzie brakowało mu jednak drugiej osoby ..

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 19 stycznia 2022 - 10:23
    Edi, groźba to czyn karalny. Odwiedź najbliższe centrum pomocy rodzinie i porozmawiaj z psychlogiem, pracownikiem socjalnym. W centrach mają dyżury również prawnicy. Jeżeli on Ci grozi z nożem wzywaj karetkę i policję natychmiast. Mąż ma atak psychotyczny. Jeżeli robi to pijaku procedura ta sama. Karetka + policja. Masz dzieci to Twój obowiązek zadbać o swoje zdrowie psychiczne.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jednorożec król dżungli ~Jednorożec król dżungli
    ~Jednorożec król dżungli
    Napisane 21 stycznia 2022 - 12:42
    ~Facet napisał:
    Witam,mam problemy z żoną a dokładnie chodzi o brak seksu.Żona nigdy nie była jakoś super aktywna w tych sprawach ale od kilkunastu miesięcy jest dramat.Ciągle odmawia i mówi że jest zmęczona.Jesteśmy po ślubie 15 lat


    Naucz się rozmawiać o swoich potrzebach.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kaś ~Kaś
    ~Kaś
    Napisane 24 stycznia 2022 - 17:17
    ~Facet46 napisał:
    Myślę też że jednak olbrzymia tych co się rozwiodła już nikogo później nie znajduje i pozostaje w samotności do końca życia.

    U mojej żony w pracy jest mnóstwo samotnych rozwodników / rozwodniczek.

    Raczej takie osoby mają dużo mniejsze szanse znalezienie sobie później swojej drugiej połówki , bo w większości są to już niezbyt młode matki z dziećmi , albo niezbyt młodzi faceci z "bagażem" i alimentami do płacenia przez długi czas.

    Raczej największe powodzenie mają osoby młodsze , bez dzieci , bez alimentów i itd .


    Z doświadczenia "rozwodniczki". To nie wiek, dzieci, alimenty są przeszkodą. Tylko "rozwodowy" bagaż. Lęki. Desperacja. Chęć odwetu. Kompleksy. Złe doświadczenia. Głód uczuć. Niezaspokojone potrzeby seksualne. Frustracje. Oczekiwania... Mieszanka wybuchowa. Nie ma szans się udać. Jak człowiek się przez to przegryzie i przepracuje, to czasem dostaje drugą szansę. Większość nie jest w stanie. Była taka piosenka:
    "Mówisz mi, że ty, że ty chcesz więcej,
    I cóż, że to, że to co masz,
    dla Ciebie jest w sam raz."

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ten13 ~Ten13
    ~Ten13
    Napisane 29 maja 2022 - 16:12
    Ciekawe te wasze spostrzeżenia, człowiek chyba chce przez własne problemy, poszukać odpowiedzi u innych, najłatwiej anonimowo, w necie, takie czasy... Z żoną jestem od 9 lat, kiedyś w ogóle nie wyobrażałem sobie - siebie w dlugim związku, za dobrze bawiłem się bez tych zobowiązań, a pewnie parę cech takich jak miejsce, czas, znajomi, wygląd-geny pozwalał to robić nieskrępowanie. To było płytkie, ale fajnie życie, no i oczywiście z czasem się przejadło, dałem sobie szansę i dałem szansę jej. Początek był super, choć nie ukrywam, to nie było boom na starcie, nie było tryliona motyli itp. Nasz związek jednak dorastał, pojawił się pomysł na własne mieszkanie, pojawiły się dzieci. Z czasem, też pojawiły się zmiany w życiu, żona bała się o przyszłość, więc sporo zrobiłem by się rozwinąć, wydorośleć, by zasypać strach przed biedą czy przyszłością dla nas, swoją pracą i chęcią. Znów życie mi sprzyjało, firma, spółka dobre inwestycje w nieruchomości, właśnie piszę to z pozycji 30 paro letniego faceta który leży na materacu w nowym domu do którego na dniach wjadą meble i zabudowa którą wybrała... Sex zaczął umierać, więc zacząłem pytać o co chodzi - tak tu wszyscy radzą - więc to chyba właściwy kierunek. Najpierw usłyszałem: pomoc w domu - chciałem kogoś zatrudnić, niemniej podobno chodziło o MOJĄ POMOC, ok przeorganizowalem cykl pracy, wziąłem na siebie dokładnie 50% wszystkiego do tego oczywiście jakieś 90% zarabiania na rodzinę... dalej nic... zapytałem dalej: tym razem chodziło o brak mojej inicjatywy: wykazałem więc jej sporo, może parę razy pomogło, acz z czasem po prostu wymyśliła lepsze wymówki :/ Wtedy już się wściekłem, napisalem list do niej, zarządzałem terapii i powiedziałem, że jeśli się obwia manipulacji - to niech sama wybierze terapeutki: wybrała, poszliśmy 2x - uciekła. Wtedy dowiedziałem się że tak na prawdę chodzi o jej trudne wspomnienia i nie mogę jej nagabywać, bo się zamyka... ok dałem jej przestrzeń, nie pomogło. Następną kwestią było to że się nie realizuje, bo ja mam pracę, karierę, a ona jest kurą domową: powiedziałem że niech idzie na pół etatu - zapłacę za opiekę, zmienię znów grafik, a za dwa lata jak rozwinę spółkę mogę iść na emeryturę i przejąć rolę niańki i zwolnić ją z pozostałych 50%... do pracy poszła, seks dalej nie... teraz wymówki powtarza naprzemiennie. Mi odechciało się już pytać, chodzę wkur.... na nią, na siebie, na świat, z optymisty staję się czasem po prostu zabitym psem. Co raz bardziej dostrzegam grę koleżanek i znajomych kobiet, wokół mnie, które jakby dzięki 6 zmysłowi, chcą spróbować mnie zainteresować, acz przyznam, nie bardzo rozumiem koncepcję zdrady... już bardziej rozwodu i zbudowania wszystkiego od zera, tylko wyjścia są gówniane, bo kocham moje córki, kocham nową stabilną wersję siebie. Fajnie mieć rodzinę, fajnie słyszeć jak ludzie mówią że super na nas patrzeć, tacy młodzi ładni, zgodni i ty tak zadałeś taki dom, taka kariera, macie super życie... no mamy, acz nie w sypialni. Żona o seksie rozmawiać nie chce, wszystko jest ok dla niej poza tym że, nie ma go prawie wcale i umiera nawet we mnie potrzeba na takowy. Żona mnie nie zdradza, dość dobrze sprawdzony temat, ja zaś nie jest grubym pasztetem, ciężko mi oceniać samego siebie, niemniej nigdy wcześniej nie miałem problemów tak w relacji z kobietami jak i łóżku... Także, dzięki, czasem, fajnie coś z siebie wyrzucić pisząc to w studnię internetu, może ktoś ma podobne, życzę sobie i wam - powodzenia!

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy