Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Romans i zdrada

męski punkt widzenia

Rozpoczęte przez ~zakuty łeb, 31 sie 2019
  • avatar ~zakuty łeb ~zakuty łeb
    ~zakuty łeb
    Napisane 31 sierpnia 2019 - 22:24
    Cześć.
    Piszę tu z nadzieją, że jakiś mężczyzna (lub kobieta) coś mi podpowie. A sytuację mam taką:
    Miałam faceta w wieku 20+. Mój pierwszy facet. Uzależniłam się od niego, po tym jak mnie rzucił, nie wiedziałam jak żyć i kim jestem. Nigdy nie pogadaliśmy o tym, co było, bo ja widziałam, że on woli "angielskie wyjście" i (nauczona stawiać jego zdanie na pierwszym miejscu) mimo, iż widywałam go na co dzień, nigdy nie skłoniłam go do rozmowy.
    Po rozstaniu może pół roku gość zaczął się przystawiać, adorować i... (jakiż to żałosny standard) wylądowaliśmy w łóżku. Okazało się, że to tylko seks. Wtedy jeszcze mocno go kochałam. To powtarzało się niszcząc mnie od środka. Udało mi się z tym skończyć pomimo, iż mieliśmy kontakt. Związałam się z kimś innym, pobraliśmy się. Jednak nie mogłam zapomnieć o tej relacji. I nie chodzi o to, że go kochałam. To było jak uzależnienie, jak jakaś chora potrzeba myślenia, takie poczucie, że coś jest nie tak.
    Element niestandardowy teraz. Po 14 (!) latach dowiedziałam się, że zdradza swoje dziewczyny. Z pierwszej ręki wiem, bo idiota nas poznał i "się zgadało". Szlag mnie trafił, bo zrozumiałam, co mnie męczyło tak bardzo. Choć rozstał się "kulturalnie" (nie sms, bez oskarżeń, wyrzutów) i miałam poczucie, że tylko siebie mogę winić za swoje jazdy psychiczne, to podświadomie czułam, że coś jest nie tak, że choć do niego nie mogłam za bardzo się przyczepić (tak mnie zmanipulował!) to znałam tylko fasadę.
    A teraz do tematu. Jesteśmy (on i ja) przed 40tką. Ja mam męża, dzieci, dobrą sytuację finansową. On robi karierę i poniekąd realizuje moje marzenia z młodości (których z powodu rodziny ja zrealizować nie mogę), ale rodziny nie założył, co jakiś czas zmienia tylko dziewczynę. Każdą z nich pokazuje w środowisku jak krowę na targu i, mam wrażenie, w jakiś sposób wykorzystuje. Obecna (którą już zdradzał) wydatnie pomaga mu realizować jego pasje.
    A ja, głupia, mam w głowie jakąś głupią rywalizację i poczucie, że jest w jakiś sposób ode mnie lepszy. Pomimo tego wszystkiego, co Wam pisałam.
    Pomóżcie mi dotrzeć do tego mojego zakutego łba, że tak nie jest.
    I ja wiem, że to chore, wiem, że powinnam zająć się swoim małżeństwem, rodziną, ale jestem człowiekiem po traumie, która do mnie wraca. Tak to widzę i tak to proszę potraktujcie. Wg mojej psychoterapeutki on jest po prostu narcyzem a ja jestem w innej sytuacji niż po prostu porzucona kobieta (wiem, bo to nie był mój jedyny ani - obiektywnie - najgorszy związek, ale jedyny z takimi efektami).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Marek ~Marek
    ~Marek
    Napisane 02 września 2019 - 09:40
    Z mojego doswiadczenia wiem, ze takie relacje predzej czy pozniej niszcza rodziny i dlugoletenie zwazki i sa tak dlugo atrakcyjne jak dlugo sa ukrywane. Wiem ze to trudne, ale postaraj sie o nim zapomniec i zadbaj o tych ktorzy sa obecnie dla Ciebie najwazniejsi w zyciu bo latwo mozesz ich skrzywdzic albo nawet stracic. Wiem ze namietnosc moze byc silniejsza ale to jest niestety talko chwila, ktora mija i potem pozostaje tylko bol i rozpacz...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~zakuty łeb ~zakuty łeb
    ~zakuty łeb
    Napisane 03 września 2019 - 14:02
    Marku, dziękuję za odpowiedź i przestrogę.
    Ja z nim nie utrzymuję znajomości, jesteśmy we wspólnej grupie znajomych, skupionych wokół wspólnej pasji. Mój mąż wie o wszystkim, o mojej przeszłości, emocjach, rozterkach, nie ukrywam tego. Swoją drogą podziwiam faceta, bo ja bym tego na jego miejscu nie zniosła.
    Kiedyś nie byłam w stanie się tym tematem zająć. Może inaczej, zajmowałam się na tyle, żeby jakoś przeżyć (pierwszy etap), potem wypierałam, ale dało to tylko tyle, że uczucia przeszły do podziemia. Kiedy nie było go w mieście, funkcjonowałam jak emigrant, dla którego czas się zatrzymał i pamiętałam jego takim, jaki był. Nieliczne spotkani niczego nie wnosiły, ot odświeżałam wrzoda na żołądku.
    Teraz, gdy poznałam nowe fakty chcę zmienić postrzeganie typa w swojej własnej, prywatnej głowie. Tyle. Tego mi trzeba żeby wreszcie zapomnieć.
    Nie wiem, czemu czuję, że jest ode mnie lepszy, czy raczej ja gorsza i nie wiele warta przy nim, jakby mnie onieśmielał, przytłaczał sobą.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 03 września 2019 - 19:44
    ~zakuty napisał:

    A ja, głupia, mam w głowie jakąś głupią rywalizację i poczucie, że jest w jakiś sposób ode mnie lepszy.

    W jakim sensie, w czym lepszy?
    Co porównujesz?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~zakuty łeb ~zakuty łeb
    ~zakuty łeb
    Napisane 03 września 2019 - 21:00
    ~Pf
    1. Jest ekstrawertyczny i pełen pomysłów, myśli/planuje odważnie do przodu, nie ma problemów z ludźmi
    2. Ma lepsze (jakościowo) wykształcenie / wiedzę, bardziej prestiżowy i trudny w zdobyciu zawód, w którym pnie się ostro w górę po szczeblach kariery
    3. Spełnia i intensywnie rozwija pasję, którą dzielimy, jest w niej lepszy
    To takie główne rzeczy.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 03 września 2019 - 23:52
    Dlaczego właśnie to porównujesz?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~zakuty łeb ~zakuty łeb
    ~zakuty łeb
    Napisane 04 września 2019 - 00:11
    Pewnie dlatego, że w tym jest lepszy.
    Byłam dla niego najlepszą wersją siebie, dawałam więcej niż myślałam, że umiem dać. A on mnie nie chciał. Tzn. chciał. Na początku był mega zakochany. A gdy mnie zdobył to powoli zaczęło mu przechodzić. Ja utrzymałam a nawet zwiększyłam poziom zaangażowania. On coraz bardziej wyglądał na znudzonego aż stwierdził, że chce przerwy.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 04 września 2019 - 07:00
    Tym razem dwa pytania:
    ~zakuty napisał:
    Pewnie dlatego, że w tym jest lepszy.

    Kogo tak naprawdę z nim porównujesz: siebie czy swojego męża?

    ~zakuty napisał:
    On coraz bardziej wyglądał na znudzonego aż stwierdził, że chce przerwy.

    Na co dziś liczysz?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~zakuty łeb ~zakuty łeb
    ~zakuty łeb
    Napisane 04 września 2019 - 08:17
    ~Pf napisał:
    Tym razem dwa pytania:
    Kogo tak naprawdę z nim porównujesz: siebie czy swojego męża?

    Kiedyś może i trochę męża. Mąż przez te lata się zmienił ekstremalnie na plus, więc z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że siebie.
    ~Pf napisał:

    Na co dziś liczysz?

    Na to, że ta osoba stanie mi się obojętna, że nie będę czuła się od niej gorsza.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 04 września 2019 - 19:42
    Czy byłabyś w stanie powiedzieć, dlaczego twój mąż zmienił się ekstremalnie na plus?

    Tak mnie zastanawia, na które z wymienionych przez Ciebie trzech punktów uważasz, że masz w swoim przypadku wpływ... I dlaczego są dla Ciebie tak bardzo ważne. Czy potrafiłbyś na to sobie odpowiedzieć?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~zakuty łeb ~zakuty łeb
    ~zakuty łeb
    Napisane 04 września 2019 - 19:55
    Mój mąż zmienił się ekstremalnie na plus, bo mieszkał ze wspaniałą kobietą, przy której rozwinął swój naturalny potencjał i stał się po prostu lepszy :D. A poważnie to rozwinął się chłopak i tyle.
    Co jest dla mnie najważniejsze? Chyba pt 2. Czemu? Bo nie daję z siebie w pracy tak dużo jakbym chciała. Z resztą jakoś się pogodziłam (moje braki), choć czasem mnie to pobolewa.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 04 września 2019 - 23:29
    Źle zrozumiałaś pytanie.
    Nie: który z punktów jest najważniejszy, lecz: dlaczego są one dla Ciebie tak ważne, że, jak piszesz, przepełniają Cię poczuciem bycia gorszą i napędzają do "rywalizacji"?

    A z drugiej strony:
    ~zakuty napisał:
    Co jest dla mnie najważniejsze? Chyba pt 2. Czemu? Bo nie daję z siebie w pracy tak dużo jakbym chciała.

    Jaki jest związek między tym, owym facetem, jego podbojami i zdradami?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~zakuty łeb ~zakuty łeb
    ~zakuty łeb
    Napisane 05 września 2019 - 03:56
    ~Pf napisał:
    Źle zrozumiałaś pytanie.
    Nie: który z punktów jest najważniejszy, lecz: dlaczego są one dla Ciebie tak ważne, że, jak piszesz, przepełniają Cię poczuciem bycia gorszą i napędzają do "rywalizacji"?

    Jakby się na tym zastanowić to nie ma to sensu rzeczywiście. Może szukam tego podświadomie? A może coś sobie maskuję akurat tym (zostawił mnie, choć ja dawałam 101% siebie bo... pewnie był lepszy, więc udowodnię mu, że to nie prawda, że jestem nudna, słaba... nie wiem sama). A może powinnam pisać maskowałam, bo wiele rzeczy teraz uległo przewartościowaniu.
    ~Pf napisał:

    Jaki jest związek między tym, owym facetem, jego podbojami i zdradami?

    Nie wiem, czy dobrze rozumiem, ale z tego, co się dowiedziałam to wchodził w związek, a jak miał okazję zdradzał / uwodził inne kobiety. Z 1 strony miał oficjalnie związek, z 2 potrafił w innym mieście prowadzić się i obiecywać złote góry innej. Często zmieniał miejsca zamieszkania, więc to w sposób natury niejako regulowało jego związki.
    Straszne i śmieszne, że potrafił poznawać ze sobą swoje obecne dziewczyny i kochanki.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 05 września 2019 - 17:48
    Widzisz, z tego co piszesz, wyłania się kolejne pytanie:
    Dlaczego ten facet jest dla Ciebie ciągle punktem odniesienia?
    Kierując się swoim prostym chłopskim rozumiem, nie widzę jakiegoś bezpośredniego związku między prywatnym życiem tego faceta, a twoją wartością.

    Ogólnie, porównywanie siebie do kogoś nie ma sensu. Jest zakleszczoną kotwicą w życiu, zmuszającą do życia nie swoim życiem. Twoje własne w tym czasie przemija, a Ty stoisz w miejscu. Tak może też wyglądać to z perspektywy twojej rodziny czy Twojego męża. Jak napisałaś: on się zmienił. Do tego, według Ciebie, na plus. Gdyby to porównać dalej do okrętów, to znaczy, że był z tył, a teraz Cię mija i płynie dalej. Może warto razem z nim chwycić wiatr w żagle na wspólny rejs burta w burtę, a beznadziejną, przerdzewiałą kotwicę zwyczajnie odciąć?

    Żeby to zrobić raz a dobrze, trzeba dojść do tego, co nią jest. Stąd moje pytania. Ja nie mogę za Ciebie odpowiedzieć, bo odpowiedź właściwą znasz tylko Ty. Mogę z tego, co czytam wysnuć przypuszczenie, że jest to jakaś od dawna tłumiona emocja. Spróbuj pomyśleć nad tym i nie bój się odpowiedzi. Mówię tak, bo mam lekkie wrażenie, że tej odpowiedzi unikasz.
    Większość ludzi chyba boi się nazwać na głos odpowiedź. Większość przyjmuje odpowiedź jak wyrok. A tym czasem to tylko odpowiedź. Informacja o tym, co jest. Żeby Ci dodać trochę odwagi, to podam Ci pewien przykład.
    Otóż pewną bardzo młoda, znana mi kobieta, kilka lat temu dowiedziała się, że ma raka piersi. Przeciętnie ludzie traktują taką informację jak wyrok. I, gdy weźmiesz to za wyrok, przepadłeś. Ona jednak potraktowała to jak informację o obecnym stanie rzeczy. Jako punkt wyjścia do dalszych kroków, do działania. I, nie wydając się tu w szczegóły, wyszła z choroby. A że życie potrafi naprawdę dać w kość, jakiś czas temu zachorowała ponownie. I ponownie traktuje to jako informację, i żyje z tą informacją dalej. Choroba jest, ale mimo okropnego bólu nie pozwalajacego o jej obecności zapomnieć, nie jest istotą jej życia.
    Walczy z chorobą, ale jednocześnie jest nadal matką i żoną i tak traktuje każdy dzień swego życia.
    Odpowiedź nie jest wyrokiem. Natomiast przemilczana, zakopana w najgłębszej piwnicy podświadomości, będzie paskudną kotwicą zatrzymujacą w życiu i ciągnącą na dno.

    Jaka to emocja, jak ją nazwać, by się na zawsze od niej uwolnić?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~za ~za
    ~za
    Napisane 05 września 2019 - 21:30
    ~Pf napisał:
    Widzisz, z tego co piszesz, wyłania się kolejne pytanie:
    Dlaczego ten facet jest dla Ciebie ciągle punktem odniesienia?
    Kierując się swoim prostym chłopskim rozumiem, nie widzę jakiegoś bezpośredniego związku między prywatnym życiem tego faceta, a twoją wartością.

    Ogólnie, porównywanie siebie do kogoś nie ma sensu. Jest zakleszczoną kotwicą w życiu, zmuszającą do życia nie swoim życiem. Twoje własne w tym czasie przemija, a Ty stoisz w miejscu. Tak może też wyglądać to z perspektywy twojej rodziny czy Twojego męża. Jak napisałaś: on się zmienił. Do tego, według Ciebie, na plus. Gdyby to porównać dalej do okrętów, to znaczy, że był z tył, a teraz Cię mija i płynie dalej. Może warto razem z nim chwycić wiatr w żagle na wspólny rejs burta w burtę, a beznadziejną, przerdzewiałą kotwicę zwyczajnie odciąć?

    Żeby to zrobić raz a dobrze, trzeba dojść do tego, co nią jest. Stąd moje pytania. Ja nie mogę za Ciebie odpowiedzieć, bo odpowiedź właściwą znasz tylko Ty. Mogę z tego, co czytam wysnuć przypuszczenie, że jest to jakaś od dawna tłumiona emocja. Spróbuj pomyśleć nad tym i nie bój się odpowiedzi. Mówię tak, bo mam lekkie wrażenie, że tej odpowiedzi unikasz.
    Większość ludzi chyba boi się nazwać na głos odpowiedź. Większość przyjmuje odpowiedź jak wyrok. A tym czasem to tylko odpowiedź. Informacja o tym, co jest. Żeby Ci dodać trochę odwagi, to podam Ci pewien przykład.
    Otóż pewną bardzo młoda, znana mi kobieta, kilka lat temu dowiedziała się, że ma raka piersi. Przeciętnie ludzie traktują taką informację jak wyrok. I, gdy weźmiesz to za wyrok, przepadłeś. Ona jednak potraktowała to jak informację o obecnym stanie rzeczy. Jako punkt wyjścia do dalszych kroków, do działania. I, nie wydając się tu w szczegóły, wyszła z choroby. A że życie potrafi naprawdę dać w kość, jakiś czas temu zachorowała ponownie. I ponownie traktuje to jako informację, i żyje z tą informacją dalej. Choroba jest, ale mimo okropnego bólu nie pozwalajacego o jej obecności zapomnieć, nie jest istotą jej życia.
    Walczy z chorobą, ale jednocześnie jest nadal matką i żoną i tak traktuje każdy dzień swego życia.
    Odpowiedź nie jest wyrokiem. Natomiast przemilczana, zakopana w najgłębszej piwnicy podświadomości, będzie paskudną kotwicą zatrzymujacą w życiu i ciągnącą na dno.

    Jaka to emocja, jak ją nazwać, by się na zawsze od niej uwolnić?

    Bardzo mądre jest to, co piszesz. I bardzo prawdopodobne. Ja wiem, że coś siedzi i nie mogę tego nazwać i po prostu nie wiem, o co chodzi. Już nawet z moim psychologiem rozmawiałam o tym, żeby mnie zahipnotyzowała czy coś, bo ja mam pustkę w głowie jak o tym myślę. Jakbym zapomniała i nie umiała się dogrzebać, albo jakby mi się włączało Access denied w głowie po próbie zarzucenia tematu w wyszukiwanie. Jutro się z nią z resztą widzę, więc będę dalej drążyć temat.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~solasi ~solasi
    ~solasi
    Napisane 10 września 2019 - 12:57
    „Na to, że ta osoba stanie mi się obojętna...”
    Osadź się w teraźniejszości. Nie rozpamiętuj tej przeszłości i nie analizuj. Warto zaakceptować fakt, że na pewne pytania nie poznamy nigdy odpowiedzi. Nie rozumiem, czemu tyle wiesz o życiu tego „byłego” mężczyzny. Jego życie nie powinno Ciebie już interesować. Jeśli to możliwe należy zerwać wszelkie kontakty i nie śledzić w mediach społecznościowych, nie wypytywać wspólnych znajomych, nie spotykać się i nie czytać o jego sukcesach… Ta wiedza do niczego nie jest Ci już potrzeba. Są takie znajomości, które wymagają ostrego cięcia, całkowitego odcięcia się od przeszłości… Niestety wiele osób tego nie potrafi.

    „że nie będę czuła się od niej gorsza”...
    Buduj poczucie własnej wartości, buduj teraźniejszość z ludźmi, którzy Ciebie kochają. Warto na nowo zakochać się w swoim mężu. „Były” facet nie powinien być Twoim punktem odniesienia. Podziękuj (może być tylko w swojej głowie) mu za to, co Ci dał, za to że byłaś tak wspaniałą osobą i podziękuj mu za to, że odszedł… Teraz powinnaś czuć, że jesteś inną osobą, co nie znaczy gorszą...

    „A ja, głupia, mam w głowie jakąś głupią rywalizację i poczucie, że jest w jakiś sposób ode mnie lepszy”...
    Nie wiem, jaka jest prawda, bo Was nie znam. Może warto uznać, że jest od Ciebie w czymś lepszy… Tylko pewnie jest też tak, że jest wiele innych dziedzin, w których Ty jesteś lepsza od niego… zaczynając od moralności:-).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~zakuty łeb ~zakuty łeb
    ~zakuty łeb
    Napisane 10 września 2019 - 22:06
    ~solasi napisał:
    „Na to, że ta osoba stanie mi się obojętna...”
    Osadź się w teraźniejszości. Nie rozpamiętuj tej przeszłości i nie analizuj. Warto zaakceptować fakt, że na pewne pytania nie poznamy nigdy odpowiedzi.

    Chyba już powoli tak się dzieje. Sama nie wiem czemu to się działo, ale czuję, że jestem gotowa to wszystko już zostawić.
    ~solasi napisał:

    Nie rozumiem, czemu tyle wiesz o życiu tego „byłego” mężczyzny. Jego życie nie powinno Ciebie już interesować. Jeśli to możliwe należy zerwać wszelkie kontakty i nie śledzić w mediach społecznościowych, nie wypytywać wspólnych znajomych, nie spotykać się i nie czytać o jego sukcesach… Ta wiedza do niczego nie jest Ci już potrzeba. Są takie znajomości, które wymagają ostrego cięcia, całkowitego odcięcia się od przeszłości… Niestety wiele osób tego nie potrafi.

    Odrzuciłam jego prośbę o dołączenie do znajomych na FB. I całe szczęście. Ale moja znajoma ma go w znajomych i od czasu do czasu coś mi przekazuje. W zasadzie to jest główny temat naszych rozmów. Nasz znajomość się od tego zaczęła i na tym paliwie jedzie dalej. Szkoda. Muszę to zmienić. Może zaproponuję jej ciszę w eterze, ale mam poczucie, że i tak to wypłynie. Ona była w podobnej do mnie sytuacji, ale jest na świeżo i przeżywa to nadal. Ale to w sumie najlepsze rozwiązanie.
    ~solasi napisał:

    „że nie będę czuła się od niej gorsza”...
    Buduj poczucie własnej wartości, buduj teraźniejszość z ludźmi, którzy Ciebie kochają. Warto na nowo zakochać się w swoim mężu. „Były” facet nie powinien być Twoim punktem odniesienia. Podziękuj (może być tylko w swojej głowie) mu za to, co Ci dał, za to że byłaś tak wspaniałą osobą i podziękuj mu za to, że odszedł… Teraz powinnaś czuć, że jesteś inną osobą, co nie znaczy gorszą...

    Z mężem się rozwija i jest coraz lepiej.
    Jestem inna, zrobiłam wielki krok naprzód. On się doskonali, ale jakby stojąc w miejscu. Taki mistrz 3ciej bazy (4 = deklaracja, 5 = ślub/stały związek, 6 = dzieci).
    Tak, chyba jestem gotowa na to, co piszesz.
    ~solasi napisał:

    Tylko pewnie jest też tak, że jest wiele innych dziedzin, w których Ty jesteś lepsza od niego… zaczynając od moralności:-).

    Tak mi pisz :). Oczywiście szybki przegląd świństw, które mogę mieć na sumieniu i tak... przy nim jestem totalnym etyczno-moralnym tytanem. Dziękuję, to daje mi siłę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry
1
Strona 1 z 1
Strona 1 z 1

Gorące tematy