Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Już chcę inaczej

Rozpoczęte przez ~Jona, 26 lip 2020
  • avatar ~Jona ~Jona
    ~Jona
    Napisane 26 lipca 2020 - 20:04
    Przez kilka lat umawiałam się, spotykałam itd. tylko z żonatymi mężczyznami. Było to celowe, świadome - kończyłam moje małżeństwo, w którym już nic nie było, potrzebowałam czasem pobyć z mężczyzną (nie chodziło stricte o seks, z przeciwną płcią się inaczej rozmawia, inaczej kładzie akcenty, inna jest chemia, inne iskrzenie).
    Ale teraz, to się zmieniło dosłownie w czasie kilku miesięcy - czuję obrzydzenie do pewnych gestów, które kiedyś mnie nawet uspokajały. Teraz mężczyzna, który po spotkaniu ze mną obwąchuje koszulę (czy moje perfumy nie zostały), który przekłada pożyczone ode mnie książki do swojego plecaka i oddaje mi torbę (bo żona zapyta skąd taką ma), który ciągle się boi budzi we mnie niesmak. Patrzę na nich i zastanawiam się ile można coś takiego, w takim stanie wytrzymać.
    I po co.
    Patrząc po sobie - nie ze względu na jakiegoś "Wojtka", który już czekał z walizką, ale ze wzgledu na siebie, na dziecko, na przyszłość zdecydowałam o koncu małżeństwa, wniosłam o rozwód, przeprowadziłam go, zarabiam, opiekuję się dzieckiem, alimenty raz na kilka miesięcy dostanę - ale nie żyję w lęku. W podwójności, w życiowym rozkroku.

    Od kilku dni zwlekam z odpowiedzią do byłego kochanka, zabawny, miły facet. Wyciąga mnie na mango lassi (taka nasza wspólna radość). Ale jak mam patrzeć później jak obwąchuje siebie i samochód, jak sprawdza czy mam oba kolczyki (kiedyś jeden mi wypadł w samochodzie i mało nie dostał zawału, bo małżonka niemal na nim usiadła) to chyba sobie podaruję.

    Lubiłam romansować, ale chyba wyrosłam z tego, tak jak wyrasta się z palenia papierosów w tajemnicy. Ta ulga gdy możesz spokojnie usiąść z rodzicami i zapalić jest bezcenna. A potem ta druga ulga, gdy podejmujesz decyzję o rzuceniu palenia i zdajesz sobie sprawę, że nie palisz już kolejny rok.

    To taka odległa metafora, ale tu mi pasuje. Dorastamy skokami, dorastamy i mając 40 lat (jak ja) i 65 lat. Ja dorosłam do doceniania u siebie i innych tego spokoju, który pozwala się cieszyć szczerze i otwarcie.

    Taki elaborat wyszedł, ale może ktoś też tak się czuje, albo do tego dojrzewa.

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Czasem tu bywam ~Czasem tu bywam
    ~Czasem tu bywam
    Napisane 26 lipca 2020 - 20:32
    Wiem, co czujesz. Przeszłaś etap przejściowy. Wchodzisz w następny. Przechodziłam taki sam. Po bardzo bolesnym rozstaniu. Romans z żonatym mężczyzną, niezobowiązująca odskocznia dla obydwojga. Jego intencje w sumie mnie nie obchodziły. A on, żonaty, spotkany przypadkowo, był przeciwieństwem, zaprzeczeniem wszystkiego czym był były. A kiedy kurtyna opadła zobaczyłam ten mój romans w świetle dziennym. Krótkie wyjazdy, wypady na pikante spotkania przestały mnie bawić, przestały kręcić.
    Nadal interesowały mnie przelotne znajomości, w sumie sam seks, ale już nie z żonatymi.
    Nie wiem jak to działa, ale wiem że ten romans był mi potrzebny dla zaleczenia tego rozstania które bardzo wypaliło mnie emocjonalnie. Wiem że potraktowałam tę znajomośc instrumentalnie. Spełniła swoje zadanie.
    Możliwe że u Ciebie jest tak samo. I widzisz teraz jaki król jest naparwdę nagi.

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jona ~Jona
    ~Jona
    Napisane 26 lipca 2020 - 20:45
    Tak. Nikogo za żaden romans nie potępię.
    Są tylko dwa powody wejścia w romans - krzyk rozpaczy (albo bo jest tak źle teraz, w aktualnej sytuacji, albo pragnienie miłości) albo absolutny rzut egoizmu.
    Byłam i tu o tu. Nie żałuję.

    Ale teraz, bez czegoś ciekawego, bez lęku i bez ściemniania nikomu - już mi się nie chce. Szkoda mi czasu.


    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Czasem tu bywam ~Czasem tu bywam
    ~Czasem tu bywam
    Napisane 26 lipca 2020 - 21:04
    Nie potępiam nikogo również, ale może właśnie dlatego że w tym uczestniczyłam, nie wiem. Wiem natomiast, że miałam pełną świadomość tego, że jak się sprawa wyda, to wszystkie gromy spadną na mnie, to ja będą tą która kradnie męża, wchodzi w życie z butami, rozwala małżeństwo itd.,dlatego byłam chyba bardziej niż on zainteresowana tym aby utrzymać mój romans w tajemnicy, mimo że ja nie musiałam się nikomu tłumaczyć. W sumie z boku mogło to wyglądać jakbym była rasową k... Wcale mnie to nie obchodziło. I nie obchodzi. I dlatego nie dziwię się tym panom że tak dbali o dyskrecję, tylko że w ogólnym rozrachunku kiedy patrzy się na to wszystko trzeźwym okiem, bez jakichkolwiek oczekiwań w stosunku do romansu, to jest to potwornie żałosne. Co tu dużo mówić.

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zdradzony77 ~Zdradzony77
    ~Zdradzony77
    Napisane 01 sierpnia 2020 - 13:16
    Trafiłyście Panie w setno, szkoda że tak późno. Egoizm nie prowadzi do niczego dobrego Wy już o tym wiecie dla innych to przestroga. Nigdy nie da się zbudować trwałej relacji z kimś kto zdradza swoją żonę. Każdy frajer który przekonuje że jego obecne małżeństwo jest prawie skończone, że nic do żony nie czuję, że żona go nie kocha olewa czy nawet zdradza a on jest taki biedny samotny i się w w was zakochał to czysta fikcja i bajer by was przelecieć umyć się i grzecznie do doku na kaszeczkę ;)
    Nie dajcie się dymać frajerom, szukajcie wartościowych mężczyzn którzy potrafią was docenić a nie zerżnąć na 1 randce...

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

    • avatar ~Mój głos ~Mój głos
      ~Mój głos
      Napisane 02 sierpnia 2020 - 11:05
      Do: ~Zdradzony77
      Zdrada boli. Nie przyćmi tego bólu nawet to, że ktoś inny kogoś dyma, oszukuje i wykorzystuje. Life is brutal.

      Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zeus ~Zeus
    ~Zeus
    Napisane 01 sierpnia 2020 - 13:27
    a przeleciałem "kogoś" żonę w ich własnej sypialni i to 3 razy. Jak myślisz o czym ona myśli jak kładzie się tam spać?!

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

    • avatar ~444 ~444
      ~444
      Napisane 01 sierpnia 2020 - 13:55
      Do: ~Zeus
      O was dwóch zaspokajających ją. Ot takie dwa pieski panci.

      Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

    • avatar ~Bez złudzeń ~Bez złudzeń
      ~Bez złudzeń
      Napisane 05 sierpnia 2020 - 18:38
      Do: ~Zeus
      Nie łudź się. Z pewnością myśli o tym, że przydałoby się wymienić meble na nowe, bo te stare mają już... trzy lata.

      Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

      • avatar ~alutka ~alutka
        ~alutka
        Napisane 05 sierpnia 2020 - 20:36
        Do: ~Bez złudzeń

        Jeżeli oczywiście, jest to kobieta myśląca:)
        Na pewno, nie myśli o mężu, skoro wpuściła kogoś innego do ich wspólnej sypialni - męża ma za nic.
        Na pewno, nie myśli też o wpuszczonym do owej sypialni - też ma go za nic, facet wart podziwu i wspomnień, nigdy by nie wszedł do sypialni innego mężczyzny.

        Również obstawiam wymianę mebli na nowe,
        zresztą, nie tylko mebli..

        hej

        Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~raz ~raz
    ~raz
    Napisane 04 sierpnia 2020 - 01:38
    @jona, pytanie brzmi:
    - czy zalujesz swojego postepowania
    - czy chcesz inaczej (jak w tytule)

    jak 1 to przepros / wybacz mezowi / sobie i dawaj swiadectwo jak 2 to sprobuj czarnej paly :)))

    PS
    Jedynaczka ?

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jona ~Jona
    ~Jona
    Napisane 04 sierpnia 2020 - 22:35
    Nie, nie jedynaczka.
    Z mężem się rozstałam z innych powodów niż zdrady. Z ważnych.

    Nie żałuję romansów, tylko to był pewien moment w życiu i tak mnie to zaskoczyło, że coś we mnie już zdecydowanie tego nie chce.
    Tak - partnerski związek, tak - każde wraca do siebie, tak - żadnych wspólnych śniadań i firanek. Żadnych "kocham cię myszko, bądź moją na zawsze".
    Ale z kimś kto nie będzie się kitrał przed żoną, jak przed mamą :)

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

    • avatar ~raz ~raz
      ~raz
      Napisane 05 sierpnia 2020 - 01:36
      Do: ~Jona

      Co powoduje taka postawe - egoizm czy strach ?
      Zawiedziona czy skrzywdzona ?
      Odrzucanie "zdrowego" zwiazku na rzecz LAT ? To sie nigdy nie udaje na dluzej poza ludzmi starymi - dzieci na swoim.

      Bierz i dawaj, oczekuj i spelniaj oczekiwania, szanuj = szczescie.
      4 dychy teraz, jak zylas przez ostanie 2.

      Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jona ~Jona
    ~Jona
    Napisane 05 sierpnia 2020 - 09:54
    A Ty myślisz, że mąż to takie wielkie szczęście?
    Że małżeństwo gwarantuje "zdrowie" relacji? Rozwód to była wspaniała decyzja i cieszę się nią każdego dnia.

    Ten wpis jest o tym, że ja mali, żałośni chłopcy żyją w rozdwojeniu. W swojej głowie są zorrami i boskimi kochankami, a w rzeczywistości z podkulonym ogonem wracają do domu, bo żona nakrzyczy albo będzie foch.
    I że mam odrzut od takich sierotek.

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

    • avatar ~Zdradzony77 ~Zdradzony77
      ~Zdradzony77
      Napisane 05 sierpnia 2020 - 13:23
      Do: ~Jona
      A czego oczekujesz od żonatych mężczyzn którzy szukają na boku ? że będą rycerzami w złotej zbroi ? że będąc z Tobą będą ci wierni i oddani do samego końca ?
      Normalnie ręce opadają ....

      Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

    • avatar ~raz ~raz
      ~raz
      Napisane 06 sierpnia 2020 - 01:08
      Do: ~Jona

      Hej Dżona, (Żona ;)
      Wiem o czym jest ten wpis. Ten wpis to pretensja, pytanie do kogo ?
      Ja cie nie namawiam do powrotu do meza tylko do wybaczania jemu i sobie. Nawet nie do zrozumienia, bardziej oczyszczenia. Duzo w tobie goryczy i pretensji do innych. Zero analizy siebie, swoich postaw. Mnostwo blednych zalozen. Spotykalas sie z zonatymi i liczylas na co ? To samo robia faceci wchodzacy w zwiazki z 'dzieciatymi' kobietami. Liczyc na to, ze czyjes zobowiazania znikna po dobrym 'ruchaniu' i wielkim love 'po godzinach' to naiwnosc albo glupota.

      Masz odrzut od takich sierotek, hmm. Te sierotki wlasnie ciebie robily w chuja, mozesz tego nie dopuszczac do siebie ale taka prawda, mozesz nazywac ich zalosnymi ale to nie zmieni faktu, ze oni w waszych relacjach to 'wygrywy' a ty 'przegryw'.

      Dlatego pisalem, stworz nowa 'prawdziwa' relacje. Zadna forma realcji nie gwarantuje szczescia ale bycie 3cia gwarantuje bycie 'przegywem' - zawsze.

      i do @alutka
      wlasnie bierz i dawaj, oczekuj (miej wymagania) i spelniaj oczekiwania (wymagania). To nie wymaga poswiecenia siebie w calosci, swoich wartosci. wzajemnosc to klucz. Kompromis wlasnie w swoich ramach przy czym nie lamiac ram partnera ani nie blokujac mozliwosci kompromisu. Inaczej jest dyktat jednej strony - jak u ciebie mniemam :)

      Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Bart ~Bart
    ~Bart
    Napisane 05 sierpnia 2020 - 10:43
    nie, kobiety są za to SUPER, szczególnie te niezdecydowane, z wiecznie bolącą głową i pretensjami (o nic). Normalnie miodzio.

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 05 sierpnia 2020 - 14:55
    ~Jona napisał:
    Ten wpis jest o tym, że ja mali, żałośni chłopcy żyją w rozdwojeniu. W swojej głowie są zorrami i boskimi kochankami, a w rzeczywistości z podkulonym ogonem wracają do domu, bo żona nakrzyczy albo będzie foch.
    I że mam odrzut od takich sierotek.

    Na pewno się w żaden z takich układów nie zaangażowałaś?
    Sporo w tym jednak goryczy :)

    Myślę, że tacy faceci nie boją się stricte swoich żon, "nakrzyczenia" albo "focha" (poważnie? :) Myślisz, że tylko tak żony reagują na zdradę?). Raczej takich drobnostek jak: rozwalenia rodziny, utraty kontaktu z dziećmi, konsekwencji prawnych, generalnie - wywrócenia całego życia do góry nogami.

    To się raczej rzadko sprowadza do tylko-żony. Gdyby tak było, to pewnie nie byłoby romansów, bo i po co? Rozwodziliby się po prostu. Po co być z kobietą, której się nie kocha, która i też nie kocha ciebie? Po co być z kimś, z kim nie ma żadnej relacji kobieta-mężczyzna, seks, i tak dalej? Raczej nie z błahych powodów.

    Zdrada zdradzie nierówna (tak jak i ludzie są różni), ale wydaje mi się, że generalnie to po prostu smutne. Bo nie sądzę, żeby zawsze takie romanse sprowadzały się do: "on to zorro i myśli, że jest mistrzem świata, bo znalazł kogoś na boku". Chociaż pewnie i takie przypadki się zdarzają.

    Myślę jednak, że w większości to tacy faceci, którzy naprawdę tego seksu potrzebują, a żony są na to kompletnie obojętne. No i co wtedy? Z jednej strony mają jakieś sumienie, kochają dzieciaki, nie chcą żadnych rewolucji... z drugiej - są nieszczęśliwi, a ich kobiety odmawiają współpracy.

    Więc... żałosne? Sierotki? Czy ludzie, którzy już nie wiedzą, co robić, a zdrada jest ostatecznością, której by nie wybrali w innych warunkach?

    Osoby trzecie, jednakże, mają tutaj na pewno najgorzej.

    Mimo wszystko... jesteś odrobinkę jak ktoś, kto wszedł do kościoła i ma pretensje do księdza, że mszę odprawia, zamiast dyskoteki :) Przecież wiadomo, jak to działa. Może sama z siebie nie jesteś zadowolona, że w coś takiego weszłaś, jesteś na siebie zła? Coś tak "pod spodem" całego tego murku obojętności, którym się pozornie otaczasz?

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 05 sierpnia 2020 - 16:51
    @raz napisał:
    "Bierz i dawaj, oczekuj i spelniaj oczekiwania, szanuj = szczescie."

    Bierz i dawaj,
    nie oczekuj i nie spełniaj oczekiwań,
    szanuj siebie, przede wszystkim..
    = szczęście.

    Nigdy nie dostaniesz, czego oczekujesz.
    Nigdy nie spełnisz, oczekiwań innych.

    równowaga w braniu i dawaniu, to podstawa,
    pod warunkiem oczywiście, że nikt nam nie daje więcej, niż sami potrzebujemy..
    to, że ktoś daje bardzo dużo, nie znaczy wcale , że kocha bardziej, sam tego potrzebuje, więc daje..

    gdyby kochał, to by się dowiedział, ile druga osoba potrzebuje, że nie chce więcej niż ponad to..
    są osoby, które chcą dawać, bo to je same uszczęśliwia, nie muszą same nic dostać, potrzebny im w zasadzie sam osobnik, którego można zalać swoim uczuciem..

    kompromisy zabiją każdy związek,
    jak można wyrzec się siebie dla kogoś?
    sam związek ważniejszy ode mnie?
    wszystko w imię związku?

    @kobietka napisała:
    "Po co być z kobietą, której się nie kocha, która i też nie kocha ciebie?"
    wielu mężczyzn, po 40-tce,
    wszystko co ma, to ich własny wizerunek,
    stworzony przez siebie i innych,
    to wszystko co mają, sami nie wiedzą kim są i czego chcą,
    dlatego,
    boją się odejść, boją się żony, generalnie się boją..
    a najbardziej, to boją się siebie samego.

    Twoja przenośnia co do kościoła,
    obawiam się, że gdyby autorka wiedziała, że to kościół, to nie miałaby pretensji do księdza, że mszę odprawia :D
    ale ktoś jej powiedział, że tam fajnie grają,
    nie dodał tylko, ze na organach,
    i się mogła zdziwić..

    hej


    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

    • avatar ~Pf ~Pf
      ~Pf
      Napisane 06 sierpnia 2020 - 03:37
      Do: ~alutka


      Czyli: szanuje przede wszystkim siebie = jest szczęśliwym według cytatu pierwszego.


      1. Czyli ten, co "gdyby kochał": daje i nie spełnia oczekiwań innych = jest szczęśliwy według cytatu pierwszego;
      a skoro sugerujesz, że nie kocha, to z całości wynika, że:
      jest szczęśliwy, kto nie kocha.
      2. A jednocześnie ta druga osoba: oczekuje i nie bierze = jest nieszczęśliwa według cytatu pierwszego? A kocha?



      Tylko, że przywołane osoby,

      w opisanym sposobie kochania:
      - nie są kompromisowe,
      - nie wyrzekają się siebie dla kogoś,
      - nie stawiają samego związku ponad siebie,
      - nie robią wszystkiego w imię związku.

      Więc są szczęśliwe, czy nieszczęśliwe?


      A to jest przypadłość ogólnie tylko tych "wielu mężczyzn, po 40-tce"?
      Jak rozumiem, ogólnie ich kochanki i żony wiedzą za to kim są i czego chcą, oraz mają więcej, niż własny wizerunek stworzony przez siebie i innych.

      Można zatem zapytać kim one ogólnie są i czego chcą oraz ogólnie co więcej poza własnym wizerunkiem posiadają?

      @Alutko, mam odczucie, że to bardzo jednostronny obraz, który bardzo ma być uniwersalny.

      Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 06 sierpnia 2020 - 05:36
    @Pf,
    Osoba A, która daje za dużo w relacji,
    przede wszystkim nie szanuje siebie,
    B, ani tego nie oczekuje od niej, ani nie chce tak wiele,
    ani nie zamierza się odpłacić, przytłoczone miłością zaczyna się odsuwać, o nic nie musi sama zabiegać, ani się starać o nic w zasadzie,
    pytanie czy A kocha i jest szczęśliwe?
    ani nie kocha, ani nie jest szczęśliwe, a raczej, do czasu, kiedy zauważy, że samo dawanie, to nie wszystko, że czegoś mu brakuje, wzajemności..

    Gdyby A ciągle patrzyło, ile chce B, to byłoby to już spełnianie oczekiwać B, a nie należy tego robić, a tylko zastanowić się, co ze mną jest nie tak, że mimo braku zainteresowania, sami odpłacamy się jeszcze większym zainteresowaniem. Brak szacunku do siebie powinien być szlabanem, a nie oczekiwania B. Dlaczego najczęściej to właśnie B odchodzi? skoro miało się osobę, która tak nas kochała?
    uważam, że każdy chce też kochać, a nie być tylko kochanym, A swoim postępowaniem wysysa z B całe uczucie do niego. B nie ma szansy pokochać..

    Tak, A najpierw jest szczęśliwe, mimo, że nie kocha tak naprawdę B, a samo kochanie i swoje samopoczucie z tym związane, ani uczucia B, ani samo B nie jest istotne w tym wszystkim, a to jak się czuje A.
    Ale czuje się z czasem coraz gorzej, mimo, że kocha(nie kocha), a B marzy żeby się wymiksować z takiej relacji.

    Czy uważasz, że B chodzi na kompromisy?
    nie musi.

    Kobiety dużo więcej wiedzą o sobie samych, może to wynikać z rozmów, które prowadzą, o relacjach rozmawiają nagminnie, szybciej wiedzą, że utknęły w związku bez miłości, czy relacji toksycznej, Wiedzą to i mówią o tym.
    -tak, jestem uzależniona od niego, co robić? i koleżanki radzą, a one próbują wyjść z uzależnienia. Wtedy, nic się nie liczy, ani co ludzie pomyślą, ani wizerunek.

    Ratują się, jak potrafią.
    Co posiadają więcej, po za własnym wizerunkiem?
    chociażby wizję samej siebie, pamięć siebie samej sprzed relacji, kiedy kobieta chce się wyrwać z zależności, to się wyrwie, mimo, że jest jej dużo trudniej, niż mężczyźnie. Chcą odzyskać szacunek do samej siebie.

    Większość mężczyzn, nie ma zielonego pojęcia w czym sama tkwi, jest bierna i się poddaje, próby wpłynięcia na partnerkę są nieudolne i z góry skazane na porażkę. Przestali być decyzyjni,
    Nie szanują się.

    @raz:
    "Inaczej jest dyktat jednej strony - jak u ciebie mniemam :)"
    dyktat jednej strony, mnie nie interesuje,
    kompromisy również, bycie ze sobą 24 h tym bardziej. Kiedy każdy żyje jak chce, zawsze się znajdzie czas wspólny, szkoda go marnować na jakieś role, no chyba, że STRAŻAK vel POLICJANTKA :D

    hej

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

    • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
      ~Robert1971
      Napisane 06 sierpnia 2020 - 12:10
      Do: ~alutka
      Trochę można się pogubić w tych Twoich A/B/A/B.
      Masz poniekąd rację, że dawać z siebie trzeba tyle ile akurat potrzebuje druga strona i nie więcej, ale... i oczekiwać tyle ile ta druga strona jest w stanie dać - i też nie więcej.
      Bycie 24 h na dobę to domena małżeństwa, a Ty - jak rozumiem - już po tym etapie ;-P...
      Zatem ok. i też się zgadzam.

      Martwi mnie tylko jedno - promujesz te koleżanki i że ona 'radzą'. Ot zamiast uczciwie dogadać się z partnerem i tak go uświadomić, jak go zrozumieć, a potem dopasować wszystko do Twojego powyższego schematu A/B/A/B... promujesz wciąganie trzecich - koleżanek.
      Tu się nie zgadzam.

      Koleżanki nie znają sedna - nawet jak 'A' im to ze swojej strony przedstawi. Nie mogą zatem orzec arbitralnie co tam trzeba naprawić i... najczęściej spierdolą co jeszcze działało.

      To nie prawda, że kobiety coś tam 'lepiej' wiedzą.
      One wiedzą to, co je interesuje - tak!
      To pewnie wiedzą lepiej.

      Faceci jednak też wiedzą to, co ich interesuje i... to też oni wiedzą od kobiet lepiej.
      Dziwne to Twoje rozumowanie trochę Alutka :-)...


      A faceci to nie chcą odzyskać szacunku do samych siebie po paśmie upokorzeń jakich doznali w nieudanym związku...?

      Oj Alutka Alutka...
      Chciałbym Cię lubić, naprawdę ;-)

      Że facetowi łatwiej wyrwać się z zależności...?
      Co proszę?...
      Możesz to jakoś sensownie uzasadnić, bo i tu się zaczynam gubić. 8-)
      Dla mnie trudność jest JEDNAKOWA po obu stronach.

      A z tym, że kobiety mają pamięć siebie samej sprzed relacji to już ostro po bandzie jedziesz...
      One mają tylko wyobrażenie tego jak siebie pamiętają - samej pamięci już nie mają, bo ona ulega ciągłej modyfikacji pod wpływem tak obecnej sytuacji, jak wpływów z zewnątrz - również rzeczonych koleżanek...

      Nie ma czegoś takiego jak 'samopamięć' na dłuższą metę - NIE MA.
      Jest tylko aktualnie wykreowany obraz tego jak chcielibyśmy siebie samych pamiętać i jaki obraz w sobie pielęgnujemy.


      To, że w warunkach domowego terroru facet w nadziei na poprawę sytuacji, staje się mniej decyzyjny, to częsta i smutna prawda, ale żeby oni nie mieli zielonego pojęcia, to już jednak przesadzasz :-)...
      Szanowna Pani Profesor.

      Wiem... oblałem ;-P.
      Ale niech tam.

      Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

    • avatar ~Pf ~Pf
      ~Pf
      Napisane 06 sierpnia 2020 - 16:25
      Do: ~alutka
      @Alutko,
      sama napisałaś:
      "są osoby, które chcą dawać, bo to je same uszczęśliwia, nie muszą same nic dostać,"

      "Je uszczęśliwia" tzn "czyni je szczęśliwymi".
      Natomiast poczucie utraty szczęśliwości przez A w momencie, gdy odkryje, że uczucia nie są odwzajemniane przez B - nie jest żadną winą, ani słabością, ani dowodem braku miłości ze strony A.
      Jest zwyczajnym, ludzkim rozczarowaniem.



      Ale dlaczego to A ma zastanawiać się co z nim samym jest nie tak?
      Przecież to dokładnie to samo, co spełnianie oczekiwań B.
      Przecież to brak właśnie szacunku dla siebie: zastanawiać się "co ze mną nie tak, skoro coś we mnie nie pasuje B".
      Przecież A "daje i nie oczekuje".
      Bo tak czuje się szczęśliwe.
      B ma prawo być szczęśliwe, A ma prawo być szczęśliwe.



      Ależ dlaczego B nie ma szans pokochać A będąc już z A?
      To B jest z A w efekcie swego nie pokochania A wcześniej?
      Ma szansę kochać A jakim jest.
      Czy może B potrzebuje czegoś od A by mieć powód, by A pokochać?
      Samo z siebie nie może?
      A zatem B jest nieszczęśliwe, bo oczekuje. Nie od siebie, a od A.


      Czyli i dla B jest przede wszystkim istotne jak ono samo, B, się czuje, oraz oczekiwania wobec A.



      A czy A musi?



      To jest tylko wyobrażenie.
      Kobiety o mężczyznach.

      Podobnie jak to, kiedy i dlaczego A jest szczęśliwe, gdy jest się B.
      Nie da się mówić: "A jest szczęśliwe tylko gdy..." jeśli nie jest się A.

      Jeśli B decyduje o tym, kiedy i dlaczego A jest szczęśliwe, to czy nie pozbawia A decyzyjności?
      W imię czego?
      Jeśli mężczyzna mówi: "Zostaję. Kocham ją taką, jaką jest. Chcę być w tym związku szczęśliwy." to jest to decyzja.
      Jeśli kobieta tej decyzji nie szanuje, to już inna bajka. Nie mówiąca nic o tym, czy facet sam siebie szanuje.

      Największym przekręceniem prawdy o facecie jest uzasadnianie: "Odchodzę, byś mógł być szczęśliwy."

      P.S.
      Z nieco innej beczki:
      Przed paroma godzinami w audycji w Trójce uderzyła mnie taka wypowiedziana myśl:
      "Jeśli bilans przyjemności się nie zgadza i jest niezaspokojony, zapewnia go sobie na własną łapę. Zadaniem właściciela jest zapewnić mu dodatni bilans przyjemności."
      Mowa była o naturze psa i wyjaśnienie, dlaczego pies goni za rowerzystami.
      Tak jakoś zadumałem się nad tym.
      Pies, człowiek.... nie wiem, może jedyna różnica jest taka, że człowiek nie potrafi podrapać się tylną łapą za uchem... Chociaż... odkąd joga taka popularna...
      Co zatem czyni nas "sapiens"?

      Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 06 sierpnia 2020 - 07:36
    Hm, @Alutko, a mogę Ci zadać osobiste pytanie w takim razie?
    Uważasz, że Twój były mąż nigdy Cię tak naprawdę nie kochał? I to wyłącznie z powodu, że nie miał specjalnej wzajemności?

    P.S. Ależ Ty jesteś do kogoś podobna. Chociaż dopiero niedawno to zauważyłam :) Jezusie.

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

    • avatar ~alutka ~alutka
      ~alutka
      Napisane 06 sierpnia 2020 - 18:42
      Do: ~kobietka

      -Jezusie! - powiedziała ateistka! :D
      Tak właśnie uważam @kobietko,
      Oczywiście zależy to przede wszystkim, od definicji miłości, na pierwszy rzut oka, nie można powiedzieć, że mnie nie kochał i nie kocha nadal.
      Ale już na drugi rzut oka, gdy mu się bliżej przyjrzysz, a raczej prześwietlisz, to zauważysz, że ma naturę "kochania", że woli kochać, potrzebuje tego, kogoś kochać..
      No właśnie, czy aby na pewno mnie? czy tak samo nie kochałby kogoś innego?
      gdy ma się taką naturę, oznacza to, że potrzebuje kogoś do kochania, jakiegoś, konkretnego, wyrazistego, pewnego siebie, zdecydowanego, lidera, pod którego się podczepia, bo sam takich cech nie posiada.

      pisałam o tym kiedyś, jestem samicą Alfa, i zawsze przyciągałam do siebie facetów Beta, którzy bardzo łatwo mi się podporządkowywali, bo kochali..

      muszę Ci powiedzieć, że w takich relacjach, to oni byli szczęśliwi, ja, nie.. stawałam się coraz gorszym człowiekiem, byłam wściekła i zła. Nie byłam w stanie odwzajemnić tego uczucia, które mnie przytłaczało, które wzbudzało we mnie poczucie winy..
      takie kochanie za wszystko, jest chore, cokolwiek bym nie zrobiła - kocha, nie gniewa się, wybacza - tak można stworzyć potwora.

      Każdy człowiek, czy kocha, czy nie kocha, powinien zawsze zdrowo reagować na wszystko,

      sama powiedz,

      wraca chłop do domu, ta leci z zupą, jemu nie smakuje, wybrzydza, narzeka, a ona przeprasza i gotuje drugą zupę, żeby mu tylko zasmakowała..
      została źle potraktowana, ale ponieważ kocha, to chce mu nieba przychylić. Czy to jest miłość wg Ciebie?

      Przede wszystkim trzeba kochać siebie samego,
      wylać zupę mu na łeb i wyjść, i kochać sobie nadal..
      Za niewłaściwe potraktowanie, należy natychmiast się zdystansować, dać szansę drugiemu, żeby pojął, że zachował się źle, przeprosił, żeby to się nigdy nie powtórzyło..

      ale nie, to ofiara przeprasza,
      i ze zwykłego człowieka sama robi kata,
      bo człowiek, który nie kocha,czy nie umie,
      nigdy przy takiej osobie się nie nauczy.

      ten sam człowiek, przy kimś innym, jest zupełnie inny,
      to inni nas uczą, co wolno, a czego nie wolno,
      kiedy możesz wszystko,
      to robisz wszystko, żadnych granic, żadnych hamulców,

      ja dlatego zawsze spieram się z @Robertem,
      bo on, wg mnie nie pojmuje, że sam ją stworzył.
      I z uporem maniaka, twierdzi, że tak, wina wspólna, ale nie po równo, czyli jej większa.

      A ja mogłabym na swoim przykładzie obstawać, że mojej winy w tym wszystkim nie było wcale, nic a nic,
      to kochanie mojego męża spowodowało,
      że musiałam uciec, dosłownie..
      udusił mnie swoją miłością,
      zepsuł i zagłaskał na śmierć,
      godził się na wszystko.

      Żaden człowiek nie powinien godzić się na wszystko, żeby tylko z kimś być - leciałam na łeb i szyję, za kimś kto nie zamierzał jeść mi z ręki.

      trochę mnie poniosło,
      jak to mawiał Kiepski: "Halincia, nie uruchamiaj się" :D

      o co pytałaś? :)
      potrzebował takiej osoby jak ja.
      mimo, że sam twierdzi, że był ze mną szczęśliwy, nie ma racji, nie ma pojęcia, co go w życiu ominęło i jaki mógłby być
      szczęśliwy z kimś innym.
      Nie miał punktu odniesienia.

      hej

      Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 06 sierpnia 2020 - 17:28
    Miło się czyta Wasze wypowiedzi,
    takie przy lampce wina..
    większość z forum bardzo lubię:)
    do @Pf-a czuję respekt :)
    @kobietkę ubóstwiam :)
    no, a @Roberta toleruję :)

    w wolnej chwili odniosę się, do prawie wszystkiego..

    @Pf
    "Co zatem czyni nas "sapiens"?"
    jak dla mnie, to tylko chodzenie w pionie, nic więcej,
    chociaż, sama przyszłam właśnie do domu w pozycji daleko odbiegającej od pionu - coś mi strzeliło w krzyżu :D

    faktycznie można się pogubić z A i B, :)
    może na przykładzie PSA i KOTA, łatwiej mi będzie napisać, co miałam na myśli..

    do usłyszenia
    hej

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

    • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
      ~Robert1971
      Napisane 07 sierpnia 2020 - 07:47
      Do: ~alutka
      Po kolei :-)...

      - toleruję Roberta hahaha... 8-DDD
      Ubawiłem się setnie - naprawdę. No zbudowany jestem duchowo, czuję się nieziemsko, normalnie blask niebios mnie olśnił i ciepło nieskończonej dobroci wypełniło moje biedne i skołatane serce. Alutko! Ty moja wybawco - byłem na skraju depresji i uratowałaś mi życie, bo... mnie tolerujesz.
      Chyba bym nie przeżył gdybyś nagle tego aktu łaski... zaprzestała. Moje życie straciłoby kompletnie sens !!! A teraz... gwiazdo zaranna, promyku intelektu i wszechwiedzy... mam na kim opierać swoje wątłe ego. DZIĘKUJĘ, PO STOKROĆ DZIĘKUJĘ 8-))). Ma wdzięczność jest bezgraniczna i tylko granice wszechświata mogłyby jej doścignąć, ale że są niezmierzone to wdzięczności mej końca nie ma.

      - bycie 24 h/dobę
      To oczywiście uproszczenie, ale im dłużej się z kimś wytrzymuje, tym w sumie lepiej - nie sądzisz? Życie nie polega na unikaniu się nawzajem, tylko na poszukiwaniu i odkrywaniu siebie... nawzajem ;-)

      - koleżanki wiedzą lepiej...
      O zgrozo... czego ja się dowiaduję (?) Toż ja związuję się nie z partnerką/żoną, tylko z jej koleżankami - a to ciekawe...
      Muszę to jeszcze raz przemyśleć, bo w takim razie może lepiej siedzieć samemu? ;-P.

      - nasza wersja jedyną prawdziwą.
      Tak. Tylko tę prawdę przykładasz jedynie tam, gdzie Tobie wygodnie. Moja prawda jest bardziej mojsza, niż Twoja twojsza - i chyba trzeba na tym poprzestać.

      - gdy wydaje ci się, że ktoś Cię robi w konia - tak w istocie jest.
      No... nareszcie! Skoro uważam, że zostałem zrobiony w konia, to moje święte prawo, by to tak odczuwać i tak przedstawiać. Ty natomiast wpierasz mi cały czas coś dokładnie przeciwnego. Powróćmy zatem do punktu poprzedniego - prawda mojsza i twojsza. Wtedy wszyscy będą szczęśliwi. ;-).

      - faceci nie rozmawiają ze sobą tak, jak robią to kobiety.
      No jasne, że tak. Faceci rozmawiają ze sobą inaczej niż kobiety, ale też rozmawiają... Naprawdę - jestem facetem i wiem, że rozmawiają. ;-).
      Pani Profesorko... ;-P.

      - szacunek po paśmie upokorzeń.
      - spakować walizkę
      Ano to jest coś, czego Ty - Pani Profesor - nigdy nie zrozumiesz, bo jesteś za bardzo egocentryczna. Faceci - wbrew temu co się Tobie wydaje - są dużo bardziej altruistyczni i bezinteresowni, niż niejedna kobieta. Te bywają wyrachowane, zimne i cyniczne. Tak bardzo zimne, że aż mrożą krew w żyłach ;-). Dlatego właśnie kobiety byłyby zdolne do odejścia gdyby 'nie dzieci', z jedną walizką, a faceci raczej nie... Faceta trzyma przy kobiecie dużo więcej, niż tylko wyblakła miłość (albo wręcz jej brak), wątpliwej jakości seks, czy wreszcie poczucie zabezpieczenia (może iluzoryczne), na wypadek choroby, niedostatku, czy innej zarazy. Jego trzyma przy niej zwykła lojalność i uczciwość. Tak. To jest uczciwość - słowo wielu kobietom zupełnie obce. Dlatego trudno jest jemu spakować walizę i odjechać w siną dal, bo.. on uznaje to za nieuczciwe. Dopiero gdy ona dopuści się pasma nieuczciwości wobec niego i przeleje czarę goryczy, on to zrobi, albo i nie. Ona raczej z 'uczciwością' problemu nie miewa - jak znam życie.
      c. d. n.

      Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 06 sierpnia 2020 - 17:41
    @Jona,
    przepraszamy za zaśmiecanie Twojego wątku,
    możemy przenieść się do STAREJ GWARDII,

    czasami, coś na boku, rozwija się nieoczekiwanie,
    jak w romansie:)

    pozdrawiam

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 06 sierpnia 2020 - 19:48
    @Robercie,
    bycie ze sobą 24 h na dobę to domena chorego małżeństwa, a nie małżeństwa, byłam mężatką 19 lat i tylko dlatego wytrzymałam tyle, bo widywaliśmy się kilka godzin na dobę. Ale być może, to moje małżeństwo było inne, niż większość - tego nie wiem.

    Koleżanki, zawsze wiedziały i wiedzą więcej niż partner, to nie zmieni się nigdy. Oczywiście, tylko naszą wersję, Zgadza się, ale
    nasza wersja w danym momencie jest jedyną prawdziwą.

    Jak to mówią,
    gdy wydaje Ci się, że ktoś Cię oszukuje, czy robi Cię w konia, to nie wydaje Ci się. Tak właśnie jest.

    Faceci nie rozmawiają ze sobą, między sobą, tak jak robią to kobiety!

    "A faceci to nie chcą odzyskać szacunku do samych siebie po paśmie upokorzeń jakich doznali w nieudanym związku...?"

    to nie chodzi Robercie, po nieudanym związku, a w trakcie nieudanego związku..pasmo upokorzeń? a dlaczego pasmo, a nie pierwsze upokorzenie?

    "Że facetowi łatwiej wyrwać się z zależności...?"
    może spakować jedną torbę i wyjść. Kobieta nie może tego zrobić, gdy ma dziecko.

    "samopamięć"?
    nawet, jak pamiętasz coś przez mgłę, to koleżanki Ci przypomną, Kim byłam, bo mogłam zapomnieć. Wy tak nie macie.

    "domowy terror" i "facet w nadziei na poprawę sytuacji",
    - dobre!, ta, nadzieja, rzecz jasna!

    "Szanowna Pani Profesor."hej
    - to oczywiście Twoja niewrodzona, lecz nabyta złośliwość:)
    Drogi @Robercie,
    żebyś Ty wiedział, ile ja mam dylematów i wątpliwości w życiu, to byś nigdy mnie tak nie nazwał.
    Jestem odwieczną i dożywotnią uczennicą!

    hej

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 06 sierpnia 2020 - 20:41
    @Pf :)
    jesteś dla mnie, jak TRYBUNAŁ,
    postaram się, najpierw pomyśleć, zanim coś napiszę .

    Rzadko spotyka się takich facetów jak Ty.
    Wyważenie daje po oczach. Rozsądek i rozwaga. Mądrość.

    Nie znaczy to jednak, że nie, nieomylność.
    Bo to nie serce kocha, a mózg właśnie:)

    "w momencie, gdy A odkryje, że uczucia nie są odwzajemniane przez B - nie jest żadną winą, ani słabością, ani dowodem braku miłości ze strony A.
    Jest zwyczajnym, ludzkim rozczarowaniem."

    Niestety nie.
    zanim A to odkryje, zaniechał tak wielu rzeczy, że jest to już jego winą i słabością. On w zasadzie powinien być rozczarowany samym sobą.

    "Ale dlaczego to A ma zastanawiać się co z nim samym jest nie tak?"

    bo już wie, że kocha kogoś, kto nie kocha jego. A w normalnych relacjach nie powinniśmy być zainteresowani kimś, kto nie jest zainteresowany nami. Gdy sami znamy swoja wartość, gdy nie potrzebujemy innego, by się o tym przekonać, wpuszczamy do swojego życia tylko kogoś, kto nam to życie jeszcze bardziej sprawi radośniejszym, a nie przysporzy cierpień, Dlaczego my sami nie pasujemy B? a to nas akurat w ogóle nie powinno interesować. Nie pasuje, to niech spada na drzewo.
    Mówisz, że A jest szczęśliwe. Jak długo?

    Jemioła też się cieszy, że sosnę dorwała, i sobie kwitnie.

    obiecałam PSA i KOTA.:)
    wyobrażasz sobie taki związek?
    takich jest najwięcej.
    ONO- kot, łazi sobie gdzie chce i kiedy chce i robi sobie co chce.
    ONO-pies, czeka, rzuca się do drzwi i merda ogonem, bo KOT wróci. Cieszy się jak to pies, zawsze i bez powodu, nawet jeśli KOTA nie było tydzień cały,

    KOT zakochał się w PSIE, ale do miłości jeszcze daleko, żeby kogoś pokochać, musi zaistnieć równowaga.
    Kiedy ktoś/coś liże Cię po stopach, tylko dlatego, że wróciłeś, z zakochania rodzi się chęć ucieczki, a nie miłość - już dobrze i odpędzasz. Nie zależy Ci, bo po co? masz wszystko, za nic.

    Tak,
    i A i pies musi iść na kompromisy, żeby KOT na niego się nie pogniewał, bo jego życie straciłoby sens. Bez kochania, ONO nie istnieje, samo, nie chce żyć.

    Pewnie trochę to przerysowałam:)

    I PIES i KOT, to skrajności, nie da się tego pogodzić,
    należy wziąć coś i z jednego i drugiego, raz być psem, a raz kotem, nie dać się zapędzić w skórę jednego tylko..

    zawsze mówiłam, że przebieranki są dobre :D

    żaden KOT, nawet nie spojrzy na PSA rasowego,
    PSU jest wszystko jedno, kim jest jego PAN.

    hej



    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kobietka ~kobietka
    ~kobietka
    Napisane 06 sierpnia 2020 - 22:08
    @Alutko, chyba nawet nie mogę się do tego wszystkiego odnieść. Tym bardziej, że nieco mnie to wszystko dotyka.
    Masz timing, powiem Ci - już od wątku Pattersona :)

    Dzięki za odpowiedź.

    Próbuję coś sobie poukładać w głowie, ale chyba pora wywiesić białą flagę - i tak do niczego sensownego nie dojdę. Nie umiem. Im bardziej próbuję, tym większy we mnie chaos.

    Do zobaczenia przy innych tematach :) Poczytam Was sobie tylko.

    A tak swoją drogą - czasami myślę sobie, że bywam całkiem niezłą chrześcijanką... bez oficjalnego zaklepania :)
    Taka ateistka z bajerem, doładowanie w postaci miłości do owieczek noszę zawsze w pakiecie. (No a przynajmniej w tych chwilach, gdy akurat zjeżdżam z wakacji z piątego kręgu piekieł). I tylko kwestię "nadstawiania drugiego policzka" trzeba mi jeszcze przemyśleć ;)

    Ściskam!

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Pf ~Pf
    ~Pf
    Napisane 07 sierpnia 2020 - 01:58
    @Alutko, przyjmuję ów "trybunał" z przymrużeniem oka, w jednej ręce trzymając refraktrometr, a w drugiej kieliszek i sącząc już ostatnie krople wina tego wieczoru.
    Przyznam, wzięłaś mnie pod włos, że ho! ho! To miłe dla ucha faceta z ust kobiety o bardzo atrakcyjnym intelekcie. Nawet, jeśli w patrzeniu na świat jesteśmy jak A i B, to siedzieć z Tobą przy stole i rozmawiać to przyjemność.

    Ale, powiedz mi, czy będąc A miałbym szanse uczynić z Ciebie A, gdy jesteś B?
    Czy możliwym jest, by KOT zarzucił PSU: "przez Ciebie stałem się PSEM!" lub może "Przez Ciebie stałem się jeszcze BARDZIEJ KOTEM!"
    Słyszałem co prawda o przypadku, gdy pies zwrócił się do człowieka: "Andrzej, daj kawałek chleba!", ale to było dawno temu w jednym z kawałów o Polaku, Rusku, Niemcu i diable, i służyło za puentę dowcipu.

    Jeżeli KOT nie spojrzy nawet na PSA (rasowego czy nie), to skąd u KOTA nagle taka oto myśl, że PIES swą PSIEJSKOŚCIĄ zadusił w KOCIE jego KOCIOWATOŚĆ?

    Jeżeli PIES kocha po PSIEMU, dlaczego KOT pragnie kochać po PSIEMU? Dlaczego nie po KOCIEMU?
    Dlaczego wbrew swej naturze?
    Skąd żal KOTA do PSA, że KOT nie robi tego po swojemu?
    Czego zaniechał w tym wszystkim PIES?
    Dlaczego ma być rozczarowany samym sobą?

    Bo
    "w normalnych relacjach nie powinniśmy być zainteresowani kimś, kto nie jest zainteresowany nami."?
    Ale przecież to:
    "KOT zakochał się w PSIE"!


    Mamy wolną wolę. Nie rozumiem zatem, dlaczego przytłoczony miłością KOT wyrzeka się swej wolnej woli, świadomości i tworzenia siebie, a wina leżeć ma po stronie kochającego przytłaczająco PSA, jakoby to on kształtował KOTA.

    Dlatego, że
    "to inni nas uczą, co wolno, a czego nie wolno,
    kiedy możesz wszystko,
    to robisz wszystko, żadnych granic,"?

    Więc kto w takim razie w tym związku stworzył PSA?
    Kto zaniechał postawienia granic PSU?
    I skąd u KOTA przeświadczenie, że w tym układzie z dwojga, to on jest Alfa?

    Ech, zrobiło się już na niebie w pełni gwiaździście.
    Dobrej nocy, @ Alutko.
    Nie jestem nieomylny, to tylko wolne pod gwiazdami myśli. Do poduszki.
    @kobietko i @Robercie - Wam również spokojnych snów.
    Servus!

    Dodaj wpis |  Odpowiedz |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry
1 2
Strona 1 z 2
następna
Strona 1 z 2 następna

Gorące tematy