Forum
Romans i zdrada
Co dalej?
Rozpoczęte przez ~........, 27 paź 2020
-
-
Napisane 27 października 2020 - 15:408 lat związku, z czego 4po ślubie. 2.5letni syn. Konflikty od dawna. Zdrada, inny związek, papiery rozwodowe. Pomimo kłótni powrót żeby dziecko miało 2jke rodziców obok. Na siłę. Kłótnie. I nagle po niecałym miesiącu ciąża. Czy drugie dziecko uratuje małżeństwo? Czy mimo wszystko kiedyś dojdzie do rozwodu?
Co sądzicie? Znacie podobne przypadki?
-
-
Napisane 28 października 2020 - 14:57Do: ~........
Jak dalej w związku będą kłótnie i zdrady to chyba jasne że nie.
Do utrzymania takiego związku konieczny jest rachunek sumienia obojga partnerów, jakaś płaszczyzna porozumienia pod kątem oczekiwań wobec siebie, szczera skrucha zdradzającego do tego jakieś tam uczucie powinno się tlić mimo wszystko.
Oparcie związku tylko na zobowiązaniu wobec dzieci jest skazane na rychłą porażkę bo partner który zdradził zrobi to kolejny raz
-
-
Napisane 27 października 2020 - 16:42A kto ojcem tego dziecka? partner czy kochanek?
-
-
Napisane 27 października 2020 - 16:42Partner
-
-
Napisane 28 października 2020 - 14:26a jaka reakcja partnera byla/jest na pierwsze dziecko? o ile jest zaangazowany, kochajacy to jest szansa
-
-
Napisane 30 października 2020 - 07:58Wydaje mi się że ciąża to najgorszy pomysł na ratowanie małżeństwa. Zdrada, związek z inną osobą i nagle ponowna wielka miłość?! Nic już nie będzie jak poprzednio. To Egoizm.
Wydaje mi się że ten związek nie przetrwa
-
-
Napisane 02 listopada 2020 - 18:53dziecko z potrzeby ratowania związku powoduje przeciwne działania. Zamiast skupić się na partnerze kobieta musi się skupić na ciąży i dziecko odsuwając mężczyznę a on zaczyna zdawać sobie sprawę że zamiast fajnego motoru, wyjazdów i innych przyjemności na które ma ochotę musi zbierać środki na dziecko. TO NAJGŁUPSZY POMYSŁ !!!
-
-
Napisane 03 listopada 2020 - 19:34Jakoś podobna sytuacja, zdrada partnerki w młodości, przed ciążami, początkowo ukryta, takie wakacyjne imprezowanie z koleżankami, gdy facet nie ma urlopu i pracuje.
Intuicyjna tego świadomość zagłuszona uczuciem, fakty wyciekają po latach, po urodzeniu dzieci, ale delikatnie i w wersji dla przedszkolaków.
Odstęp czasu i dzieci wymuszają na facecie racjonalizowanie, stara się uwierzyć w niewinne wersje, zresztą nie ma oficjalnie powodu do emocji.
Jednak staje się uważny, analizuje, widzi zdarzenia, które można rozumieć różnie, to czasy gdzie komórki są dopiero szpanem.
Dzieci rosną, facet jest miły, troskliwy, dba, a ona się chyba nudzi.
Zdarzają się imprezy 'rodzinne', koleżanki mając w czubie, wspominają młodość, znowu wyrywają się mikro fakty, ale nic.
Potem taki przełom, łapie ją przypadkiem wpadając z trasy wystrojoną, podpitą, wyfiołkowaną, mamusia z dziećmi a ona akurat wróciła, ale nigdy się nie dowie od kogo, strój i stan na pewno nie pasuje do wzorca codzienności, ani do tłumaczenia. Takie incydenty niepasujące do wzorca zdarzają się jeszcze parę razy na przełomie lat, co jakiś czas są też problemy medyczne po seksie z jedyną i kochaną partnerką ... oficjalnie nic się nie dzieje, ale stopniowo odsuwa się od niej fizycznie, (koniec seksu, pracoholizm, 2 domy) pozostając emocjonalną i funkcjonalną rodziną, by wychować dzieci.
Ona ma nałogi ,to też powoduje, że podjęte są powyższe kroki, by zmusić ją do działania, ale to ma mizerny skutek.
Starając się obudzić w niej chęć do życia, wręcz wspiera i nie dramatyzuje, by poznała kogoś nowego i zaczęła żyć, ale ona jest na etapie żałoby czy też depresji totalnej i nic z tego.
Załamanie jej zdrowia, terapia psychologiczna, pewne wyznania nadal szczątkowe, ale widać ostro, że już początek związku był nie taki idealny, jak się wydawać mogło. Nadal nie ma to drastycznych reperkusji, bo dzieci ciągle rosną a jej stan zdrowia .. Wreszcie trafia się jakiś wieczór, efekt terapii zapewne, jak i ryzyka wspomnień koleżanek, pojawia wyznanie okrojone, ale odcinające, coś było, ale niby nie nie ma co świrować o przeszłość (wszystko, co złe rozgrzeszone prawie 1 zdaniem)
Nadal spokój, bo co ma być, intuicja powiedziała wszystko w młodości, błąd popełniony wtedy (pozostanie w związku) zaowocował tym, że życie stało się dla dobra dzieci niewygodną zbroją, którą należało nieść, by je wychować w wirtualnym świecie klasycznej rodziny.
Teraz po 3 dekadach dzieci odlatują dość uśmiechnięte, a ona wie że miłość którą zarżnęła na wielu płaszczyznach, choć sama nie odczuwa żadnych przykrych tego skutków poza brakiem seksu,to owa miłość nie ma już szkieletu a jedynie podtrzymujący balon, który z ostatnim odlotem dziecka zostanie przebity i cały ten miły wirtualny świat raczej runie do zgliszczy i pyłu.
Jej stan zdrowia upada, więc pewnie dalej pociągnie na strunie litości, do samego końca i nie zostanie zapomniana jakoś brutalnie.
Nie ma źle, ale ma świadomość i to ją boli, że wszystko jest oparte tylko o teatr jednego skromnego aktora, który zakochał się w nieodpowiedniej dla niego kobiecie i dla dzieci nie wyszedł nigdy z roli.
Czy taki scenariusz ci się podoba ...
-
-
Napisane 03 listopada 2020 - 19:57Do: ~null2020
-
-
Napisane 03 listopada 2020 - 20:50Do: ~otis
-
-
Napisane 03 listopada 2020 - 20:55Jak to jest ze ludzie znają tysiące podobnych historii a mimo wszystko postępują podobnie? Będę na siłę bo dzieci, bo pieniądze, bo kolejna ciąża tuż po powrocie z półrocznego związku z inną, rozwodzie... Bo dziecko pomoże. Ta świadomość zdrady, wzajemnego,, darcia kotów,, na sobie, braku szacunku dla siebie, ta druga osoba z której zrezygnowaliśmy itp na zawsze pozostaną w tym związku. Gra i tłamszenie tego w sobie do końca życia...
-
-
Napisane 03 listopada 2020 - 21:08jakie to życiowe. Tak niestety sie dzieje coraz częściej. Dopisze trochę do historii na podstawie wpisów innych. Jak dzieci wyjechały na studia on dostrzega że zona to obca osoba z którą nic jego nie łączy już, nic nie czuje ani miłości ani nienawiści za to co zrobiła. Jako facet z odpowiednimi środkami i umiejętności zaczyna przyciagac nie tylko mężatki ale i samotne kobiety. Zaczyna się flirtowanie , spotkania. Ona się domyśla co się dziej bo sama tak robiła mysląc że nic sie nie wyda. Na początku wmawia sobie że to tylko jej sie wydaje, że w pewnym sensie zasłuzyła, zapracowała by takiego samego uczucia doświadczyć. Z czasem zdaje sobie sprawę ze swojej sytuacji , zaczyna rozważac różne warianty (rozwód, udanie że nic nie widzi) . Wie że jako kobieta nie przedstawia sobą wartości dla dawnych kochanków uswiadamiając sobie czym dla nich była. Natomiast on albo trwa w takim stanie małżeństwa (układu) albo któregoś dnia zaczyna rozmowe że nic nie czuje od dawna a w zasadzie od kiedy dowiedział się pierwszy raz o jej przygodach że trwał bo dzieci nie ona była wartościa jego małżeństwa bo gdyby nie one to juz by dawno zrobił co teraz zrobi bo już nie jest wstanie byc z kimś kto go tak zranił i poniżył. ROZWÓD. Tak tak to dalszy etap małżeńskich romansów napedzanych koleżankami, harlekinami, telenowelami gdzie nie pokazuja jak to się konczy po latach. Smutne to jest dla obojga, dla niej że tak sobie spieprzyła SAMA małżeństwo a dla niego że tyle jeszcze trwał.
-
-
Napisane 03 listopada 2020 - 22:08Do: ~normalnyjestem
chłopie DZIECI ODCHOWANE i całe szczęście, że rozwód
każde z nich ma nową szansę
OBYDWOJE ODPOWIEDZIALNIE PODESZLI DO SWOJEJ ROLI bycia ojcem i matką
to nie jest wcale smutne
smutne jest to, że on okłamywał ją te wszystkie lata, mógł od samego początku jak się zdrada wydała jasno powiedzieć, że ona straciła dla niego wartość jako nie wiem żona, człowiek i nią GARDZI
wielki łaskawca z niego
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 11:22Do: ~444
Spokojnie, z wypowiedzi tak naprawdę nie wynika czy jej powiedział, sądzę że on nawet nie był pewny tego co się domyślał. Nie każdy ma możliwość potwierdzić to co podejrzewa.
Trudno go za to winić. Winna jest przede wszystkim ona...
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 11:44Do: ~otis
jezeli nie miał szans potwierdzić to być może nic się nie stało a sobie ubzdurał że tak, jest mnóstwo paranoików, którym się wydaje że wszyscy czyhają jak tylko go oszukać i to się leczy!
jeżeli ktoś zataja wobec drugiego człowieka z którym zyje i nazywa go mężem/żoną te swoje uczucia przez lata a nawet tą pogardę w sobie pielęgnuje nie jest wart żeby z nim być
niech odchodzi i oby jak najszybciej
koszmar jakiś takie podejście, no naprawdę ludzki pan z tego człowieka
ludzie po to mają aparaty gębowe żeby sobie mówić co się stało, i zawierać umowy i postanowienia a nie po to żeby się wzajemnie torturować
nawet minuty bym nie żałowała jakby mi mąż po 10 latach wyleciał z żalami o coś, trzeba było na bieżąco rozdrapywać a nie brać nóż i w starej bliźnie grzebać
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 11:57Do: ~444
No masz racje ale tak jak pisałem z wypowiedzi nie wynika tak naprawdę jak to wyglądało.
Wiemy tylko że była na terapii reszta to domysły więc nie denerwuj się
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 12:21Do: ~otis
nie denerwuję się, nie warto popierać postawy zatajania swoich uczuć przed żoną czy mężem nawet jak one są bardzo przykre i mogą sprawić ból, moje pierwszy małżeństwo na tym się wywróciło
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 12:23Do: ~normalnyjestem
dla jednych życie to harlekin (jak z pieprzem to może być całkiem fajne) a dla innych wieczny dramat;-)
-
-
Napisane 03 listopada 2020 - 21:30Hmm czyli muszą,, dojrzeć,, to rozwodu? Mimo kolejnych dzieci, pieniędzy itp dociera do nich z czasem że w odpowiednim momencie nie potrafili podjąć stanowczej dezycji iż zmienić swojego życia. A tego typu doświadczenia zawsze w jakiś sposób wracają i nawet badania naukowe potwierdzaja ze ostatecznie i tak większość takich par się rozstaje/rozwodzi - po czasie... Czasie którego nie odzyskają
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 15:23To zbyt ogólnie powiedziane...
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 15:40Do: ~otis
ojej Otis, przecież to jasne, że ogólnie...
bo w życiu jak w kalejdoskopie a i tak pewne rzeczy są niezmienne
wiesz, lubię czytać biografie i na prawdę wszytko już było...
może jakieś małe drobiazgi nas różnią, generalnie schemat goni schemat
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 15:57Ja tylko zwracam uwagę na to że nie można wszystkiego podpasować pod schematy, Powód jest prosty, łatwo wtedy się człowiek rozgrzesza albo znieczula.
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 16:00Równowaga, wyrozumiałość, uczciwość i wrażliwość w każdym przypadku jest wskazana. Szufladkowanie siebie i innych pod schematy jest niebezpieczne.
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 17:30Do: ~otis
tak, masz rację, bardzo niebezpieczne, czasami tragiczne w skutkach
ja czasami jak nie mogę czegoś zrozumieć ale czuję, że boli to szukam schematu...
to mi pomaga chociaż na chwilę stanąć obok, odpocząć od myślenia
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 18:55Do: ~444
nie, nie od myślenia, raczej od czucia, pozwala się wyłączyć, tak jak wtyczkę z kontaktu
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 19:09Do: ~444
W pewnym momencie to zrozumiałem :)
Jeżeli to pomaga ci się obronić i nie spanikować to ok.
Ja tak nie potrafię niestety...
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 19:37Do: ~otis
Nawet nie masz pojęcia co mi dajesz...
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 19:39Do: ~444
próbujesz mnie zrozumieć
bardzo Ci za to dziękuję
-
-
Napisane 04 listopada 2020 - 23:44Do: ~444
Jesteś dobrą osobą, trochę przeszłaś w życiu, poradziłaś sobie jak mogłaś najlepiej. Dużo siebie dałaś innym. Czasami jesteś może trochę za bardzo bezpośrednia i wyzywająca ale w głębi duszy jesteś bardzo wrażliwa. Bronisz się przed tą wrażliwością moim zdaniem niepotrzebnie bo to bardzo seksowne jest :P (teraz to ja przesadziłem)
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 11:18Do: ~otis
Otis, jak mam się nie bronić? Jeżeli ta wrażliwość była tępiona, ignorowana a często z premedytacją wykorzystywana. Maski lub zbroje ubiera się najczęściej dla ochrony siebie. Czasami ma to sens czasami nie. Jak przebywasz z drapieżnikami non stop to nie możesz pokazać, że jesteś zającem. Ubierasz skórę wilka i działasz. A że to męczące i na dłuższą metę wykańcza to chyba już to wiesz. Żeby zrzucić maski, zbroje trzeba to zrobić rozsądnie, co z tego, że to zrobisz jak natychmiast zostaniesz pożarty?
Na szczęście jest coś co mi bardzo pomaga, trzymam się tego i daję sobie radę, nawet bardzo dobrze sobie daje radę tak to oceniam. Mam piękne słońce za oknem, zaraz kończę pilną pracę tą na jutro, resztę zrobię później i idę biegać po liściach, jak połączę to z muzyką - naprawdę świetna sprawa, polecam.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 13:57Do: ~444
Przecież masz męża nie musisz się bronić a inni nie mają znaczenia.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 14:29Do: ~otis
męża?:-)
hmm... nie powinnam tego pisać
nie chronił mnie i nie chroni, nie ten typ, brak empatii pozbawia go możliwości zrozumienia czego potrzebuję, a mi się już nie chce mówić, prosić
tydzień temu ostatni raz poruszyłam problem poczucia mojego poczucia bezpieczeństwa i już do tego nie wrócę, już mi się nie chce
zresztą 15 listopada wygasa umowa, nie potrzebuję niczyjej ochrony, sama sobie daję radę, ja bardzo nie lubię się prosić ale zawsze mówię czego potrzebuję, czy to moja wina, że partner nie potrafi tego zrozumieć, mówi coś zupełnie innego a co innego robi (mnie już słowa nie interesują, nie zwracam na nie uwagi, obserwuję czyny)
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 14:45Do: ~444
żeby była jasność, doskonale znam tego człowieka, cudu się nie spodziewam, wiem na czym stoję, nie jestem z tego powodu nieszczęśliwa, wszystko dzieje się tak jak ma się dziać czasami trzeba być tylko obserwatorem a wszytko się samo wyjaśnia, tylko czasu i cierpliwości trzeba:-)
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:00Do: ~444
To co piszesz jest straszne. Myślałem że się dogadujecie przynajmniej tak wyczytałem z forum (chociaż intuicja mówiła mi inaczej).
Nie wiem jaka umowa was trzyma ale z tego co wyczytałem to jakaś forma układu. Nie jestem zwolennikiem tego typu związków bo ma on zwykle bardzo kruche podstawy. Jak się angażuję to na 100% inaczej bym nie potrafił (zamartwiał bym się na śmierć).
Smutno mi trochę...
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:08Do: ~otis
ja też angażuję się na 100% naprawdę, ale przecież nie zmusisz kogoś żeby zrobił to samo dla Ciebie, bo jak? Każdy już jakiś jest i sam musi zrozumieć co jest złe a co dobre, to nie dziecko, zresztą tłumaczyłam jak dziecku, nie dociera do niego nic z tego co mówię, miałam nadzieję, że będzie inaczej, dlatego powoli przygotowuję się do samodzielnego życia, szkoda mi bardzo, muszę odciąć ten ostatni sznureczek i żyć obok tak żeby być szczęśliwą bez względu na to jaki on jest, inne wartości są dla nas ważne i wcale nie uważam, że on nie ma racji bo pewnie ją ma, ale inne wartości są dla nas ważne
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:17Do: ~444
Sądzisz że tak się da na dłużej ?
Szczerze wolałbym być singlem niż patrzeć na partnerkę jak na kogoś obcego...
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:25Do: ~otis
ale mój mąż nie jest dla mnie nikim obcym, jakoś tak 0-1 patrzysz
po prostu mamy odrębny system wartości i nie zaspokaja mojej potrzeby bezpieczeństwa więc zapewniam to sobie sama
na bycie singlem przyjdzie jeszcze czas, na to zawsze jest czas
jeżeli poczuję się nieszczęśliwa albo przekonam się, dowiem się, że on mnie nie chce, nie jest ze mną szczęśliwy to odejdę
plan podziału majątku jest, mamy rozdzielność majątkową, walki o dzieciaki nie będzie bo w tym temacie jesteśmy bardzo zgodni więc naprawdę trzyma nas przy sobie chęć bycia razem pomimo tych różnic i nie zaspokajania wszystkich potrzeb
czy coś w tym jest nie tak?
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:41Do: ~444
Mój mąż chciał żeby wygrał rozsądek, więc wygrał (o miłości nie było mowy). Jestem bardzo rozsądnym człowiekiem.
Jest dokładnie tak jak chciał, czy to nie jest uczciwe?
Ja lubię mojego męża i mam kim się opiekować i o kogo troszczyć (ma mnie kto przytulać i inne takie) więc mam z tego też coś dla siebie.
Chyba go tym nie krzywdzę, jak myślisz? Nie widzę, żeby było mu źle a jak odejdę będzie nieszczęśliwy, dzieci będą nieszczęśliwe a ja nie czuję się poszkodowana w tym możesz to nazywać układzie przyjacielskim.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:52Do: ~444
Jest tak jak on chciał ale jak Ty chciałaś ?
Piszesz że nie czujesz się poszkodowana ale chwilę wcześniej dałaś do zrozumienia że umowa się kończy. Domyślam się że chodzi o renegocjację?
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:56Do: ~otis
dokładnie o to chodzi
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 16:14Do: ~otis
Otis, singiel może sobie robić co tam chce, ja założyłam rodzinę, ułożyło się tak ja się ułożyło, coś tam spierdoliłam, potem to posklejałam, nawet całkiem dobrze wygląda, jak się rozpadnie już nie będę sklejać bo się po prostu nie da.
Być może po 15 listopada nie będę miała już nic do gadania czy decydowania a jedynie pozostanie mi przystosować się do nowej sytuacji? Tego nie wiem ale tez nie czuję jakiegoś lęku. Jestem spokojna.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 16:29Do: ~444
Za to ja jestem niespokojny
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 16:41Do: ~otis
ale dlaczego?
nic z tego nie rozumiem:-(
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 16:43Do: ~444
zapewniam Cię, że nic Ci nie grozi z mojej strony:-)
nie wiem jak mogę Cię uspokoić
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 16:51Do: ~444
No chyba nie sądzisz że ja się boję Ciebie ?
Ja się boję o Ciebie...
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 17:20Do: ~otis
O mnie? To takie urocze. Nie znasz mnie to nie wiesz, że ja bardzo dobrze sobie radzę z konfliktami, kryzysami. Jestem specjalistą od tego. Już nie raz się sprawdziłam. Poradzę sobie.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 18:30Do: ~444
To nie urocze tylko normalne ?
Nie znam ale pamiętasz słowa to jedno a czyny to drugie.
Mam nadzieję że to nie tylko słowa i sobie dasz z tym radę.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 19:32Do: ~otis
Tak, spoko. Przygotowałam się.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:44Do: ~444
Na to pytanie tylko Ty możesz sobie odpowiedzieć. W każdym razie widzę tylko Twój niezbyt jasny przekaz.
Może jednak nie jest tak źle jak sobie wyobrażam.
-
-
Napisane 07 listopada 2020 - 08:44Do: ~otis
oczywiście jak to ja nie mogłam poczekać do 15 jak mi już się wszystko w głowie ułożyło
umowa się nie zmienia, mam w związku z tym mieszane uczucia
zaintrygował mnie to "bronisz się przed tą wrażliwością"
bo to zauważyłam tak kiedyś było, teraz już coraz mniej
zadałam sobie pytanie dlaczego
bo ta moja cecha nie była akceptowana
bo to cecha kobieca a mój pierwszy mąż nie lubił kobiet (nie chcę pisać tu szczegółów ale to wyszło na terapii)
dlatego zaczęłam się pilnować żeby nie okazywać tej wrażliwości, kobiecości bo chyba podświadomie czułam, ze aby być kochaną przez niego muszę być twarda, silna i mieć męskie cechy i zresztą chyba już takie miałam skoro on mnie chciał (trudne dzieciństwo)
a ponieważ mój mąż mi bardzo imponował i byłam zakochana, bardzo zakochana chciałam zrobić wszystko żeby zasłużyć na jego miłość
smutne to ale dopiero kiedy przestało mi zależeć na jego miłości zaczęłam odzyskiwać swoją kobiecość
-
-
Napisane 08 listopada 2020 - 08:47Do: ~trzy czwórki
Podjęłaś wydaje mi się dobrą decyzję.
To co było minęło, nie broń się już. Sądzę że obecnemu to się spodoba. Poza tym poczujesz się znacznie lepiej bo będziesz sobą.
pozdrawiam
-
-
Napisane 08 listopada 2020 - 19:12Do: ~otis
tak poczuje się lepiej i nie ma znaczenia czy obecnemu to się spodoba czy nie, nie popełnia się tych samych błędów
-
-
Napisane 11 listopada 2020 - 19:51Do: ~trzy czwórki
A jeśli to nie są błędy ?
Cóż osiągniemy jeżeli będziemy sztuczni ?
-
-
Napisane 11 listopada 2020 - 21:47Do: ~otis
no właśnie nic nie osiągniemy, dlatego aktualnie koncentruję się na tym jaka ja jestem i czego mi potrzeba
to proces, potrwa trochę
błędem było całkowite podporządkowanie się celom mojego męża i to nie jego wina żeby była jasność, tak sobie wyobrażałam miłość tylko on i ja z tym, że zapomniałam o ja;-)
dla mojego męża byłam na 4 miejscu, to przykre ale tego nie odczuwałam i tak po trochu moja miłość od niego wygasała
aż do poczucia, że nie jestem już zdolna do kochania kogokolwiek
a tu niespodzianka
i już mi się nie chce nawet myśleć o tym co się stało
ale u aktualnego męża awansowałam, wydaje mi się, że na drugie, nie podoba mi się to ale ponieważ on też u mnie nie jest na pierwszym więc jest przynajmniej sprawiedliwe
-
-
Napisane 11 listopada 2020 - 21:50Do: ~444
żałosne w moim postępowaniu było to że ja to 4 miejsce akceptowałam, wiedziałam że jest czwarte i tylko czasami się buntowałam (a jakże, przelewało mi się) ale generalnie tak byłam wpatrzona w niego, jak w obrazek - dla faceta marzenie ale gdyby chociaż trochę dbał to byłaby ta miłość nadal a tak skończyło się
-
-
Napisane 11 listopada 2020 - 22:26Do: ~444
skoro nie mąż to kto dzieci ?
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 14:22Niestety przez uraz kostki nie mogę biegać. Opuchlizna już zeszła ale powinienem był ją zdiagnozować przynajmniej.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 14:30Do: ~otis
w sumie przydałoby się rtg i usg
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 19:03Do: ~444
3 lata wcześniej w robocie te same ścięgna, straciłem przytomność kostka spuchła jak bania do lekarza też nie dotarłem. Ból przeszedł po pół roku. Niestety teraz noga jakby słabsza...
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 19:36Do: ~otis
Jeżeli ból był tak duży, że straciłeś przytomność to nie rozumiem dlaczego tego nie zdiagnozowałeś? A co żona na to? Ja swojemu tak długo bym suszyła głowę aż by się zbadał. Ba, sama bym go zarejestrowała gdzie trzeba, zapakowała do samochodu i zawiozła.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 19:44Do: ~444
Udawałem twardziela którym nie byłem i nie jestem.
W tym czasie nie była mną specjalnie zainteresowana. Poza tym nie wiedziała że straciłem przytomność.
Tym razem usilnie mnie namawiała, udawałem że nie boli, konsultowała się z medykami chciała zabrać na prześwietlenie, przekonałem że jest ok.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 19:46Do: ~otis
wywracam oczami;-)
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 19:56Do: ~444
Całe szczęście że jak trochę wcześniej przebiłem nogę na wylot krew wyciekała nogawką bo też bym j ą namówił i do domu pojechał :P
Cóż mam czasami debilne pomysły jak teraz spojrzę wstecz.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 22:40Do: ~otis
tak, masz czasami debilne pomysły;-) i przerażające też
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 23:26Do: ~444
Taa czasami. Dlatego postarałem się o kagańce które trzymają mnie w pionie mam nadzieję że to wystarczy
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:11Otis, nie rozumiem dlaczego Ci smutno, nie masz z tym nic wspólnego.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:14Do: ~444
Bo Cię lubię tak najzwyklej w świecie ?
Bo się interesuję ?
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:18Do: ~otis
To miłe, dzięki. Lubię tu być.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:22Nie ma sprawy :)
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:54Kurcze ale bez miłości nawet jeżeli miałaby być nabyta to trochę smutne.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 15:57Do: ~otis
tylko czasami i krótko
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 16:09Do: ~444
Rozumiem i nie potrafię sobie wyobrazić czegoś takiego. To nie daje poczucia bezpieczeństwa i spokoju ducha nie wspominając o szczęściu do którego każdy człowiek jest stworzony.
Cokolwiek w związku się wydarzy da się przeżyć o ile w pewnym momencie oboje obiecują sobie miłość.
Widzisz moja żona kiedyś złożyła mi podobną propozycje wspólne życie bez miłości której nie miała w sobie (chyba nigdy do nikogo.)
Nie zgodziłem się powiedziałem że lepiej będzie się rozejść. Pewnego dnia pękła podczas seksu.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 16:11Może źle do niego podchodzisz. Może jednak warunkując związek umową tak naprawdę sama go ograniczasz. Może on nie potrafi tego ogarnąć jak trzeba. Może zaproponuj mu pójście na całość
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 16:40Do: ~otis
Co to znaczy pójść na całość?
My sobie obiecaliśmy, że będziemy sobie pomagać bez względu na to jakie będą nasze uczucia do siebie i że zawsze ze względu na dzieci zrobimy wszystko żeby się dogadać.
Żona obiecała Ci miłość?
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 16:49Do: ~444
Pójść na całość czyli zakochać się jeszcze raz w sobie
Nie i nie mógłbym tego zarządać bo się nie da.
Obiecała być ze mną na 100%.
Ona uczy się mnie kochać (to jej słowa). Pokazałem jej jak. Radzi sobie a ja obserwuję jak sobie radzi (sam nie mam z tym problemu).
Pozostaje kwestia wytrwałości w tym co robi no i uczciwości której od niej zarządałem.
Od jej uczciwości zależeć będzie nasza wspólna przyszłość.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 17:52Do: ~otis
Wiesz co, wpadłam na coś. Poczucie bezpieczeństwa to chyba podstawa w dobrym związku, prawda? Według mnie oznacza to, że ktoś nie będzie działał na Twoją szkodę w celu zaspokojenia swoich ambicji, interesów.
W jaki sposób według Ciebie mąż/partner powinien zaspokoić tą potrzebę u żony/partnerki?
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 18:06Do: ~444
Ja uważam, że takie podstawowe poczucie bezpieczeństwa każdy powinien mieć w sobie ale gdy zachowanie męża/partnera wpływa tak, że kobieta nie czuje się bezpiecznie, to rodzi się napięcie w związku. Jeżeli wiesz, że jesteś dla kogoś ważny, że ten ktoś wyciągnie do Ciebie rękę i pomoże w chwilach słabości, masz pewność że nie zawiedzie to czujesz się bezpiecznie ale gdy życie już pokazało, że tak nie jest i zaufanie zostało wielokrotnie zawiedzione a Ty wykorzystany/na to jaką masz gwarancję, że się to nie powtórzy? Moim zdaniem nie ma już możliwości odbudować tego poczucia bezpieczeństwa. Tym bardziej jeżeli dostajesz sygnały, subtelne a jednak, że nie jesteś najważniejszy/najważniejsza dla żony/męża.
Takie mam różne wątpliwości.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 18:35Do: ~444
Są pewne podstawowe role jakie w związku pełnią kobieta, mężczyzna, można oczywiście i należy wspierać się w tych rolach i pomagać sobie a nawet zamieniać na jakiś czas jeżeli oboje się na to umówili, tego chcą i tego potrzebują ale przecież nie można być zaskakiwanym. I tak jak kobieta bierze sobie mężczyznę i ma oczekiwania żeby był mężczyzną a on nagle zaczyna być nie wiadomo kim to ona się zaczyna bać to chyba normalne i naturalne prawda? Tak samo jak mężczyzna bierze sobie kobietę to też ma sprecyzowane już oczekiwania i ona nie może sobie tak nagle o 180 się zmienić bo tak samo wywołuje to u niego zdziwienie, niepewność itd.
I wracam do poczucia bezpieczeństwa, no na czymś trzeba je oprzeć, czy ja się mylę, wyprowadź mnie z błędu jeżeli jest coś nie tak w tym moim myśleniu.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 18:45Do: ~444
Mam nadzieję że chodzi Ci o to co napisałem wyżej a nie o bezpieczeństwo fizyczne ?
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 18:52Do: ~otis
W moim związku nie ma przemocy fizycznej ani psychicznej. Zapewniam Cię. Mam wykształcenie i wiedzę jak sobie z takimi sprawami radzić.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 18:54Do: ~444
Nie miałem na myśli przemocy.
Chodziło mi o zwykłą zdrową zazdrość czy ratunek z różnych nieprzewidzianych opresji czy problemów.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 19:46Do: ~otis
wydaje mi się, że on jest zazdrosny ... tak twierdzi, chyba jest... ja jak zwykle, nic się nie zmieniło od lat, nie jestem specjalnie zazdrosnym osobnikiem, nigdy nie byłam, trochę mnie to zastanawia... może mam takie poczucie, że nikt nie musi być ze mną jak nie chce to i o co mam być zazdrosna? Jak się ogląda za innymi kobietami to się cieszę, że chłop jest i ma jeszcze oczy zdrowe;-)
na mnie liczyć może, zawsze i o każdej godzinie, zauważyłam, że on częściej oferuje pomoc ale generalnie ja już tak nauczyłam się liczyć sama na siebie, że szybciej zadzwonię do przyjaciela w trudnej sytuacji niż do niego, ech... zawiodłam się wiele razy i teraz jest mi trudno się przełamać bo mi się automatycznie włącza, że dostanę głównie pretensje, wyrzuty a nie pomoc... ciężko mi się od tego uwolnić, choć deklaracja z jego strony jest, że już nie będzie taki
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 19:50Do: ~444
Seks jest tak częsty jak mówiłaś i kto go inicjuje ?
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 19:55Do: ~otis
a jak myślisz? -;)
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 19:57Do: ~444
Ty... ale ja się pytam jak często ?
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 20:00Do: ~otis
kilka razy w tygodniu
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 20:04Do: ~444
To może jest bardziej zazdrosny niż powinien być. Być może dajesz mu więcej powodów do zazdrości niż powinnaś ?
Zagrożony facet ma focha, jest lekko przybity i zrezygnowany ale tego Ci nie powie...
Zapewnij go że go kochasz daj ciepło które go uszczęśliwi, obstawiam że Cię kocha.
Taką kobietę warto kochać...
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 20:12Do: ~otis
z tym kochaniem to jest problem, bo ja tak na pstryk palcami zakochać się nie umiem
ciepło mu daję i dawałam, życzliwość, sympatię, zainteresowanie jego sprawami
na razie jest jak jest
jak już wspominałam, nie czuję się nieszczęśliwa
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 18:35Do: ~444
Najprościej mówiąc być przy niej :)
Znaczy to nie mniej nie więcej tylko dać poczucie że jest na 1 miejscu przed całym światem włącznie z jej partnerem. Że wszystkie decyzje jakie podejmuje uwzględniają jej interes i jej dobro.
Reszta w zasadzie jest zawarta w tym co napisałem wyżej.
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 18:36Do: ~444
To również ważna oznaka miłości :)
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 16:14Chyba się dziś napiję...
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 20:06Seks jest satysfakcjonujący czy jest niedosyt ?
-
-
Napisane 05 listopada 2020 - 20:15Do: ~otis
:)))
Zabawne pytanie z mojej perspektywy, jakby seks mnie nie satysfakcjonował to bym go nie uprawiała;-)
Ja tam się umartwiać nie lubię. Ubiegam Twoje pytanie, dla niego jest w 80% satysfakcjonujący niestety ma specyficzne upodobania, nie złamię się, nic z tego!