Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Romans i zdrada

Panowie, czy warto to przeczekać?

Rozpoczęte przez ~kokika, 18 cze 2015
  • avatar ~kokika ~kokika
    ~kokika
    Napisane 18 czerwca 2015 - 23:02
    Witajcie, jestem pierwszy raz na tym forum. Panowie, to wątek w zasadzie do Was (chyba, że tu są Panie, które mają własne podobne doświadczenia i są już mądrzejsze ode mnie w kwestii, którą dalej opisuję). Z mężem znamy się od 24 lat, mieliśmy niedawno 20-lecie ślubu. Zawsze zgrani, zawsze przyjaciele, zawsze udany sex, żadnych zdrad. Były górki i doliny w związku, to fakt, czyli było normalnie a nie idyllicznie. Przeszliśmy razem wiele traum życiowych i wydawało się, że nic nie jest w stanie nas pokonać, bo razem damy radę - dzięki temu, co już przeżyliśmy razem, mamy siłę. Od jesieni zeszłego roku waliły się nam na głowę poważne problemy - jeden za drugim, ze wszystkich stron. Tak było aż do końca lutego tego roku. Narastało w nas napięcie - czułam to i widziałam, że mąż gryzie się z jakimś problemem. Ale rozmawiać nie chciał, choć wiele razy próbowałam. Dodatkowo przez 2 miesiące zero seksu, bo chorowałam. Mąż, kochający i oddany, wyjechał w tym trudnym dla nas czasie do sanatorium. To był jego pierwszy wyjazd tego typu. Zapewnialiśmy się o zaufaniu, On mówił, że przecież każdy ma swoje sumienie i rozum, że kocha...Eeech... Wrócił jako obcy, zmanipulowany człowiek. (Choć przez pierwsze 2 dni był cudowny, był i sex, namiętny.) Po 3 dniach od powrotu wykrzyczał mi, że on sobie wszystko jeszcze raz przemyślał, że mnie nie kocha, że ma mnie dość, że chce rozwodu. Niczego nie wyjaśnił, nie dał żadnych wskazówek, co mu się nie podoba, czy nie podobało w naszym małżeństwie i związku. Zaprzeczył, kiedy spytałam o to, czy zdradził (typowe, prawda ;-)). O tym, że jednak tak się stało, powiedział mi wprost, odpowiadając na moje również wprost pytanie - po 3 tyg. od powrotu. Jak było - wie każdy, kto przez to przechodził: cała paleta emocji i wszystkie etapy po kolei. Próbowałam ratować to małżeństwo, mam czyste sumienie pd tym względem, bo zrobiłam dosłownie wszystko, co było w mojej mocy, aby to naprawić. On przyznał się, że to widział, ale CELOWO niszczył moje starania, bo NIE CHCE niczego ratować, bo ponoć wg Niego nie ma czego ratować. Dalej twierdzi, że mnie nie kocha. Do tej kobiety jeździ raz na jakiś czas. Twierdzi że ona nic dla Niego nie znaczy, że to tylko seks i to tylko jego przyjaciółka do rozmów. Jako kobietę bardzo mnie to boli - tm bardziej, że zawsze byłam dla Niego bardzo atrakcyjna i często podkreślał, że jest dumny z tego, że jest mężem takiej żony. Pomimo tego, co się między nami teraz zdarzyło, nadal Go bardzo kocham, chcę budować ten związek dalej. On NIE. Nie daje naszemu małżeństwu cienia szansy. Chce rozwodu i tyle. Ja uważam, że warto ten okres "zakochania" przeczekać. Na razie dałam wolność - poinformowałam, że za jego moralność on będzie rozliczany, a nie ja. Wie, że Go kocham. Stoję jednak z boku i zastanawiam się, co dalej.
    Drodzy Panowie, i tu mam pytania do Was:
    1.Czy mężczyzna, który twierdzi, będąc w amoku emocjonalnym, że nie kocha, rzeczywiście tak czuje, czy to tylko próba jak najszybszego zrażenia mnie do siebie i chęć ucieczki przed długą i trudną drogą do ewentualnej naprawy związku?
    2. Czy mężczyzna może naprawdę się odkochać (ale mówię tu o długoletniej, pięknej i mocnej miłości a nie o motylkach w brzuchu) w ciągu tygodnia (bo ja w to nie wierzę, no ale ja to kobieta i emocjami się kieruję)?
    3. Czy warto walczyć o związek i czekać, kiedy On uparcie twierdzi mówi, że Mu wcale nie zależy na niczym: na domu i dziecku (które ma po prostu zrozumieć decyzję tatusia i tyle)? (Pyta jednak o mnie, kiedy mnie nie ma i nawet wkurza się, kiedy nie wie, gdzie jestem.) Myślałam, że znam męski świat, bo zawsze więcej było wokół mnie mężczyzn niż kobiet, nawet takiej najprawdziwszej przyjaźni między kobietą a mężczyzną doświadczyłam (przyjaźń trwa nadal, choć tym razem już spotykamy się rodzinnie, bo przyjaciel ma żonę i dzieci). Doradzałam facetom w sprawach życiowych i sercowych, a tu mój własny mąż taki numer wywija. Podpowiedzcie, jak wyjść z tego impasu

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~beata ~beata
    ~beata
    Napisane 19 czerwca 2015 - 23:51
    Facet, ktory twierdzi, ze nie kocha, moze tak czuc, ale to nie jest zadna regula. Dobry sex tez nie musi swiadczyc o sile uczuc. Jesli chce miec przyjaciolke, to mu na to pozwol. Chyba ze chcesz by wrocil do ciebie z poczcia MORAlNOSCI a nie milosci. Jesli zdradzil, to mial powod. Jaki, to mozesz wiedziec jedynie ty. Chcesz go dla siebie alboz egoizmu , bo to jak piszesz, sugeruje, ze jestes zdesperowana. Facetom, ktorzy chca zyc z inna, trzeba pozwolic na to. Jesli chce seksu i jest tak glupi, ze ta mlodsza jest lepsza czy cos, no coz moze cos do niej czuc a z toba byl z przyzwyczajenia, a komplementy nie swiadcza o milosci. Wg mnie dac kopa i zajac sie swoim zyciem. Moja kolezanka ma meza, ktory ma 25 letnia kochanke, ona ma raka i jest z nia z litosci, a z kochanka planuja dalej zycie razem. Ona ma dowody, ze maja kontakt ale i tak brnie w to. Chcesz byc tak traktiwana? Polecam zatem ratowanie malzenstwa, gdzie facet chodzi do innych kobiet na boki jak tak . . .

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kokika ~kokika
    ~kokika
    Napisane 20 czerwca 2015 - 17:22
    Szkopuł w tym, że ona jest mniej więcej w moim wieku... Przyjaciółką może być - nie mam żadnych pretensji o to, ale z przyjacielem się do łóżka nie chodzi (wiem, bo mam to szczęście mieć wieloletniego przyjaciela w prawdziwym, znaczeniu słowa "przyjaciel" - płci męskiej.
    Powiedział, że ona nic dla niego nie znaczy, że traktuje ją jak przyjaciółkę. Kopa w doopę - najprościej jest dać. Nie chcę, by był ze mną z moralności. Ale z dojrzałej miłości. Do tego jednak on sam musi dojrzeć...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kokika ~kokika
    ~kokika
    Napisane 20 czerwca 2015 - 17:37
    Nurtuje mnie bardzo problem, czy facet może się odkochać w ciągu tygodnia. Bo na logikę rzecz biorąc, to chyba nie. Może raczej pomylić zakochanie i pożądanie z miłością, ale chyba nie przestać kochać prawie dnia na dzień.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kulturka ~Kulturka
    ~Kulturka
    Napisane 21 czerwca 2015 - 11:24
    chyba, że przestał kochać dawno temu, tylko może mu było wygodnie żyć z Tobą mimo braku uczuć - podobno dobry (darmowy) seks, za pewne ugotowany obiad, czyste i wyprasowane ubrania. Być może też z powodu dziecka nie chciał tego niszczyć wcześniej.

    Powodów może być dziesiątki, ale te prawdziwe tylko on zna i najwyraźniej nie chce (nie ma odwagi - może i przyznać się przed samym sobą) Ci o nich mówić.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry
1
Strona 1 z 1
Strona 1 z 1

Gorące tematy