Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

10 najdroższych samochodów świata

Samochody
|
20.08.2021

Luksusowe hiperauta i ponadczasowe klasyki – to za te pojazdy wyłożono największe sumy w historii motoryzacji. I choć zabrzmi to nieprawdopodobnie, aż cztery miejsca w tym rankingu należą do jednego producenta. Panie i Panowie, oto najdroższe, a co za tym idzie także najszybsze, najpiękniejsze i najrzadziej spotykane, samochody ostatnich lat!

Tagi: auta marzeń , samochód dla faceta

Najdroższe samochody świata
Mieszkańcy francuskiego Molsheim (siedziba Bugatti) dostali w zeszłym roku wyjątkowy prezent. Mogli przyjrzeć się z bliska samochodowi wartemu 70 mln zł!

W tym zestawieniu nie ma miękkiej gry – minimalna stawka, żeby do niej dołączyć, to niemal 10 mln złotych. Poniżej tej kwoty nie schodzimy, interesują nas bowiem tylko najbardziej spektakularne transakcje ostatnich lat. Nieważne, czy to hiperszybkie coupé, czy ultraluksusowy one-off (pojedynczy egzemplarz skrojony pod klienta niczym najlepsze garnitury). Jest tylko jeden warunek – musi poruszać się na czterech kołach i robić to o własnych siłach.

Kupując takie samochody, kupujesz tak naprawdę wycinek z historii motoryzacji. Zwłaszcza dziś, gdy dni silników spalinowych w autach wydają się policzone – żeby ocalały, musiałby zdarzyć się cud, na który chyba nie możemy liczyć. Kilka z przedstawionych samochodów „dotknęła” już nieubłagalna ręka „elektryfikacji”, ale żaden z nich nie jest w pełni elektryczny. Przypadek?

Oczywiście można zasłaniać się argumentami, że auta o tak szlachetnym rodowodzie to przełomowe wynalazki, jeżdżące dzieła sztuki i świadectwo nieskończonych możliwości w świecie czterech kółek, ale wśród tak majętnej klienteli często chodzi po prostu o „metkę” i wyjątkowość, której nie zapewnią żadne inne auta – nawet z segmentu premium. Bo przecież takie inżynieryjne majstersztyki to nie tylko błyskawiczne przyspieszenie i niemal ponaddźwiękowa prędkość maksymalna, ale też niespotykane dotąd materiały wykończeniowe, superinteligentne systemy multimedialne i niepowtarzalne linie nadwozia.

Zanurzmy się na chwilę w tej samochodowej ekstrawagancji. Bilet wstępu to 9,7 ml zł, bo na tyle wyceniono najtańszy z najdroższych samochodów świata. Gotowi?

10. Gordon Murray Automotive T.50: 9,7 mln zł

Jeśli choć trochę interesujecie się motoryzacją, to w zasadzie nie muszę nic więcej dodawać. Gordon Murray przez wiele lat odpowiadał za sukcesy zespołów F1 – Brabham i McLaren. Zasłynął jednak przede wszystkim stworzeniem McLarena F1, który przeniósł na drogi technologię wykorzystywaną w wyścigach Formuły 1. Był niezwykle lekki (ważył tylko 1140 kg) i niesamowicie szybki (rozpędzał się do 390 km/h... w 1993 r.!), a przy tym dzięki charakterystycznemu układowi siedzeń mógł zabrać na pokład aż trzy osoby.

I w zasadzie taki sam jest GMA T.50, bo Gordon Murray znowu to zrobił, ale tym razem już pod własną marką. „Współczesny McLaren F1” waży jeszcze mniej, bo tylko 986 kg! Za napęd odpowiada w nim 700-konna jednostka V12 dostarczona przez Coswortha. Na marginesie, to samochód zaprezentowany w 2020 r., który nie ma ani jednego silnika elektrycznego czy akumulatora odzyskującego energię z hamowania. Nieprawdopodobne!

Jest niemal tak analagowy, jak analogowy był McLaren F1. Ma manualną, 6-biegową skrzynię biegów (poważnie!) i dokładnie taki sam układ siedzeń 1+2. Nowością jest m.in. wiatrak wkomponowany w tylną część nadwozia, który drastycznie zmienia właściwości samochodu – może zwiększać docisk (kiedy czeka cię dużo zakrętów) lub go zmniejszać (kiedy chcesz rozwinąć prędkość maksymalną). I pomyśleć, że ten inżynieryjny majstersztyk jest najtańszy w tym rankingu.

9. Mercedes-AMG Project One: 10 mln zł

Pozostając w klimatach Formuły 1, zaglądamy do stajni producenta ze Stuttgartu. Mercedes-AMG Project One to bowiem wyścigowy bolid zmodyfikowany tak, by mógł uzyskać homologację drogową. Tylko na niego spójrzcie – wystarczy zerwać kilka elementów poszycia wykonanych z włókna węglowego i mamy wóz startujący w zawodach F1.

Project One to opus magnum dywizji Mercedes-AMG. Inżynierowie twierdzą, że przenieśli hybrydowe rozwiązania z toru Formuły 1 na drogę, dzięki czemu Project One dysponuje mocą przekraczającą 1500 KM i rozpędza się maksymalnie powyżej granicy 350 km/h. Za napęd odpowiada turbodoładowany spalinowy silnik V6 umieszczony z tyłu pojazdu i cztery wspierające go motory elektryczne.

Mercedes nie ukrywa, że Project One jest pokazem możliwości hybryd plug-in. Wspomina też, że wnioski z jego eksploatacji przydadzą się do budowy bardziej przyziemnych modeli AMG. Kto będzie dzielić się nimi z producentem? Na razie w Mercedesie One widziany był Lewis Hamilton. Wymarzony samochód służbowy dla kierowcy F1, prawda?

8. Koenigsegg Jesko: 12,8 mln zł

Gdy do gry dołącza Christian von Koenigsegg, można liczyć na prawdziwe cuda. I jednym z takich cudów jest warty prawie 13 mln zł hipersamochód Jesko. Skąd wzięła się ta nazwa? To rodzaj hołdu dla ojca założyciela marki. Trzeba przyznać, że niejeden ojciec marzy o byciu podpisanym na takiej maszynie.

Jesko ma w końcu 5-litrowy, podwójnie doładowany motor V8 dysponujący mocą od 1280 do 1600 KM. Skąd te widełki? Wszystko zależy od paliwa wlanego do baku – najwyższą wartość można osiągnąć na bioetanolu (E85). Samochód ma 9-biegowy automat, ale nie jakiś tam dwusprzęgłowy, bo mechanizm wyposażono w aż 7 sprzęgieł, żeby kierowca mógł przeskakiwać po biegach bez oczekiwania na synchronizację.

Nie muszę chyba wspominać o aktywnej aerodynamice? Za to dodam, że Koenigsegg pracuje nad wersją Absoult, która sprawi, że Jesko nie będzie „jednym z najszybszych produkowanych seryjnie aut”, ale po prostu „najszybszym seryjnym samochodem świata”. Czy to się Szwedom uda? Christian von Koenigseeg twierdzi, że Jesko Absolut bez problemu przekroczy granicę 500 km/h. Jednego możemy być pewni – dla Absoluta trzeba będzie zrobić miejsce na wyższych lokatach tego rankingu ;-)

7. Bugatti Chiron Super Sport 300+: 15,9 mln zł

A oto i pierwszy z serii czterech modeli Bugatti. Po tym zestawieniu doskonale widać, że francuski producent chce tworzyć nie tylko najszybsze, ale też najdroższe samochody w historii. Jak na razie wychodzi mu to świetnie, bo zapełnia aż 40% miejsc w pierwszej dziesiątce pojazdów kosztujących niewyobrażalne dla szarego Nowaka (i Smitha, i Johnsona, i Hansena, i Garcii, i Müllera) pieniądze.

Chiron Super Sport 300+, czyli arcysportowa wersja supersportowego samochodu. Ma sens, prawda? Nawet jeśli nie, to zawsze można wyciągnąć od klientów więcej pieniędzy – no bo kto będzie chciał „zwykłego” Chirona, jeśli tylko za kilka milionów więcej można mieć Super Sporta 300+? Zwłaszcza, że to utytułowany król prędkości – w 2019 r. w warunkach torowych kierowca testowy rozpędził ten samochód aż do 482 km/h!

Od klasycznego Chirona różni się dość znacznie – ma wydłużoną sylwetkę, delikatnie przeprojektowany przód (i nieco mocniej tył), nowe alufelgi oraz powiększone otwory wentylacyjne. Wszystko w celu zminimalizowania współczynnika oporu aerodynamicznego, który mógłby przeszkodzić w nieoficjalnym pobiciu rekordu prędkości ustanowionego przez Koenigsegga Agerę RS (Chiron ze względów bezpieczeństwa rozpędził się do 482 km/h, jadąc tylko w jedną stronę toru, więc jego wynik jest nieważny).

6. Bugatti Divo: 22,7 mln zł

Z jednego bugatti przesiadamy się prosto do… drugiego. Ale kompletnie innego, bo Divo chyba jako pierwsze Bugatti w historii nie miało być szybsze od poprzedniego modelu – Divo rozpędza się „tylko” do uwłaczających marce 380 km/h. Za plecami kierowcy pracuje, oczywiście, legendarny 1500-konny silnik W16.

Konstruowanie samochodów przeznaczonych do bicia rekordów prędkości wymuszało na inżynierach pewne ustępstwa – maksymalne zmniejszanie oporu aerodynamicznego źle wpływa na docisk, co sprawia, że taka maszyna najlepiej zachowuje się na prostych odcinkach drogi. Już sam producent chwali się na stronie internetowej, że Divo zostało stworzone specjalnie z myślą o zakrętach.

I rzeczywiście taki ruch miał sens – Divo, choć na prostej wolniejsze od Chirona, przejechało tor Nardò o 8 sekund szybciej. To po części zasługa mniejszej masy (-35 kg), ale też zwiększonego aż o 90 kg docisku. Ale i tak największą różnicą względem Chirona jest to, że produkcyjne Divo wygląda jak samochód studyjny i powstanie tylko w 40 egzemplarzach.

5. Bugatti Centodieci: 43,1 mln zł

To teraz – dla odmiany – coś z palety Bugatti… Ale to wciąż nie najdroższe auto wyprodukowane przez francuską firmę. „Centodieci” oznacza po włosku po prostu „sto dziesięć”. Francuzi zdecydowali się na tę nazwę z dwóch powodów – po pierwsze nawiązuje do obchodzonego przez markę w zeszłym roku 110-lecia, a po drugie oddaje hołd wypuszczonemu w 1991 r. z okazji 110. urodzin założyciela marki (Ettore Bugattiego) modelowi EB110.

Od tego czasu minęły już prawie trzy dekady! Bugatti EB110 w latach 1991-1992 było najszybszym seryjnym samochodem świata (potem zdetronizował je Jaguar XJ220), przyznacie więc, że jest czym się inspirować. Centodieci nawiązuje do niego głównie wyglądem – ma podobną osłonę chłodnicy, wycięcie w przednich światłach, wloty powietrza na słupku B i zaokroąglone brzegi tylnych świateł.

Mechanicznie to jednak inna bajka. Zamiast 3,5-litrowego motoru V12 w komorze silnikowej pojawiła się charakterystyczna dla współczesnego Bugatti jednostka 8.0 W16 wzmocniona aż do 1600 KM. Samochód przyspiesza do 100 km/h w 2,4 s, a do 200 km/h tylko w 6,1 s. Od Chirona jest lżejszy o 20 kg, ale prędkość maksymalną ograniczono tak jak w Divo do 380 km/h.

4. Rolls-Royce Sweptail: 48,6 mln zł

Umówmy się już na wstępie – żaden Rolls-Royce nie jest tani. Ale ten to już drobna przesada! Cenę, której niewiele brakuje do 50 mln zł, usprawiedliwia tylko fakt, że to jedyny taki Rolls-Royce na świecie. Powstał na specjalne zamówienie specjalnego klienta („wieloletniego konesera i kolekcjonera luksusowych samochodów, jachtów i odrzutowców”). Zażyczył on sobie, żeby auto przypominało luksusowy jacht nie tylko materiałami wykończeniowymi, ale też stylistyką zewnętrzną. I żeby było inspirowane estetyką lat 20. XX w.

Ten zabieg udał się głównie dzięki wydłużonemu i opływowemu tyłowi, któremu unikatowy Rolls zawdzięcza swoją nazwę. Pomimo wyglądu z poprzedniej epoki, Sweptail został wyposażony w najnowocześniejsze zdobycze technologii, które pozwalają mu na autonomiczną jazdę.

I na tym kończą się informacje o niesztampowym Rollsie, bo tylko takie zgodził się ujawnić tajemniczy właściciel. Cena też miała pozostać tajemnicą, ale ktoś w końcu puścił parę.

3. Pagani Zonda HP Barchetta: 65,4 mln zł

Dawno nie dostałem już porządnego prezentu – pomyślał w 2015 r. obchodzący 60. urodziny Horacio Pagani i stworzył sobie „drobny upominek” w postaci Zondy przerobionej na roadstera. Zonda HP Barchetta przyszła na świat dwa lata później, kiedy nikt już nie spodziewał się kolejnej wariacji na temat tego samochodu – w produkcji było już Pagani Huayra, czyli duchowy i dużo nowocześniejszy spadkobierca Zondy.

Ale że Horacio wymarzył sobie na urodziny akurat Zondę, to ją wskrzesił w bardzo krótkiej serii – powstały tylko trzy sztuki edycji HP Barchetta, z których jedna trafiła do kolekcji Paganiego, a pozostałe dwie wystawiono na sprzedaż za prawie 15 mln euro.

Za równowartość tej kwoty właściciel otrzymuje Zondę z obciętą przednią szybą, fotelami z modelu Huayra, 7,3-litrowym silnikiem V12 o mocy 760 KM i 6-biegową manualną skrzynią biegów kierującą moc na tylne koła. To nie jest wóz dla mięczaków.

2. Bugatti La Voiture Noire: 70 mln zł

Czarny samochód. Po prostu. W tym przypadku Bugatti nie bawiło się w wymyślanie chwytliwej i podniosłej nazwy odpowiadającej charakterowi tego modelu. Tyle jednak wystarczyło, by La Voiture Noire zostało najdroższym współczesnym samochodem.

To tzw. „instantklasyk”, czyli auto, które stało się zabytkowym już w momencie premiery. Cóż, to chyba nie powinno dziwić, bo nie powstanie więcej egzemplarzy La Voiture Noire. Tajemniczości dodaje fakt, że wciąż nie wiadomo, kto sobie pozwolił na tę jedną jedyną sztukę Czarnego Samochodu.

Dane techniczne? 1500 KM generowanych przez poczwórnie doładowany silnik W16 o pojemności 8.0 l. Zapewnia on przyspieszenie do 100 km/h w niewiarygodne 2,4 s i jeszcze bardziej niewiarygodną prędkość maksymalną – 420 km/h!

1. 1963 Ferrari 250 GTO: 261,6 mln zł

Na pierwszym miejscu po staremu – od 2018 r. nikt nie dał za samochód więcej niż David MacNeil, prezes firmy WeatherTech produkującej akcesoria samochodowe i jednocześnie zapalony kolekcjoner klasycznych Ferrari. W garażu brakowało mu 250 GTO nazywanego „Świętym Graalem wśród Ferrari” albo „Picassem motoryzacyjnego świata”.

Z przyspieszeniem na poziomie 6,1 s do 100 km/h i prędkością maksymalną wynoszącą 265 km/h Ferrari 250 GTO w latach 60. było nie tylko najszybszym Ferrari, ale w ogóle najszybszym samochodem sportowym. Dzisiaj jest tylko najdroższym, bo takie osiągi mają kompaktowe hot hatche i hot SUV-y. Ale nie mają takiej historii i nie powstają w liczbie zaledwie kilkudziesięciu egzemplarzy, a przecież to głównie decyduje o wartości mobilnych dzieł sztuki.

Według prognoz Ferrari 250 GTO jest w stanie zagrozić… tylko to samo Ferrari 250 GTO, które za kilka lat będzie warte np. 100 mln dol., a nie jak teraz „tylko” 70 mln dol. To się nazywa dobra inwestycja!

Krzysztof Grabek

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie