Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Henryk Chmielewski. Przedwojenna legenda polskiego boksu

Oni nas inspirują
|
12.10.2022

Przed wojną był jednym z najlepszych bokserów w Polsce. Tuż przed jej wybuchem wyjechał do Stanów Zjednoczonych, by przejść tam na zawodowstwo i skrzyżować rękawice między innymi z samym “Wściekłym bykiem”, czyli Jakiem LaMottą. Oto historia Henryka Chmielewskiego.

Tagi: historia

Henryk Chmielewski w czasach swojej świetności
Henryk Chmielewski to dziś postać nieco zapomniana, a niesłusznie

Imię i nazwisko “Henryk Chmielewski” w pierwszej kolejności kojarzy się nie ze sportem, a sztuką i postacią rysownika Papcia Chmiela. Zanim jednak powstały pierwsze szkice “Tytusa, Romka i A’Tomka”, bohater niniejszego artykułu zdążył już zakończyć sportową karierę. Pełną sukcesów, dość nieoczywistych wyborów i przecierania szlaków innym. Ale po kolei...

Przyszedł na świat w 1914 roku w Łodzi. Boks zaczął trenować jako nastolatek, choć wówczas z pewnością nie traktował tego sportu jako potencjalnego źródła utrzymania w przyszłości, o czym świadczy zdobyte przez niego wykształcenie - Chmielewski mógł się bowiem chwalić uprawnieniami mistrza farbiarskiego. Przez jakiś czas pracował zresztą w łódzkich zakładach włókienniczych należących do Izraela Poznańskiego, co mocno przywodzi na myśl słynną “Ziemię obiecaną”.

Szybko okazało się, że młody (treningi bokserskie rozpoczął w wieku 15 lat) chłopak ma dryg do pięściarstwa. Już dwa lata później, a więc w 1931 roku jako zawodnik IKP Łódź (klub zakładowy) sięgnął po pierwsze w karierze mistrzostwo Polski - jeszcze w wadze lekkiej, bo niedługo później zmienił kategorię wagową na średnią. W 1933 i 1936 roku powtórzył to osiągnięcie, więc nic dziwnego, że gdy przyszło mu zaprezentować swoje umiejętności na arenie międzynarodowej, to spisał się zgodnie z oczekiwaniami.

Podbój Europy i świata

Igrzyska Olimpijskie w Berlinie, które odbyły się w roku 1936 nie były wolne od kontrowersji. Przywódcą państwa niemieckiego, które wówczas funkcjonowało jako III Rzesza był Adolf Hitler, który wcześniej określał igrzyska jako “żydowski wymysł”. Na szczęście wówczas jeszcze o wyniku rywalizacji nie decydowała polityka, a dyspozycja sportowa zawodników.

Pierwszym przeciwnikiem Chmielewskiego, który startował w wadze średniej, był belgijski pięściarz Jean De Schryver. Polak nie miał z nim większego problemu - ten pojawił się w ćwierćfinale, gdy Chmielewski stanął naprzeciw Amerykanina Jamesa Clarka, który był jednym z głównych faworytów do sięgnięcia po złoty medal. Pojedynek ten dał kibicom wiele emocji, a zwycięsko wyszedł z niego Polak. Tak relacjonowano to wydarzenie w ówczesnych mediach:

“Pojedynek był niezmiernie zaciekły bo obaj byli klasycznymi fighterami. Konkurenci dwukrotnie zapoznali się z deskami, a obydwaj trenerzy w trzecim starciu trzymali w dłoniach ręczniki, by je cisnąć, gdy ich podopieczny będzie na granicy znokautowania.(...) Powiedzmy wyraźnie sędzia ringowy był stronnikiem Amerykanina. Z sobie tylko znanych powodów udzielił ostrzeżenia Chmielewskiemu, a jego sekundanta odesłał na trybuny, co spotęgowało i tak gorącą atmosferę pośród widowni. (...) W ostatniej rundzie dała o sobie znać lepsza kondycja Polaka, gwarantująca zwycięstwo.”

Niestety, Chmielewski zapłacił wysoką cenę za swoją wygraną, bo po potyczce z Amerykaninem Polak miał mocno rozbite dłonie. Przyczyną był jego wyuczony sposób zadawania ciosów - miał tendencję, aby robić to nasadami rękawic. Kontuzja sprawiła, że w kolejnym starciu - półfinałowym, w którym jego przeciwnikiem był Norweg Henry Tiller - Chmielewski nie był w stanie uderzać tak mocno, jak wcześniej i w efekcie musiał uznać wyższość swojego przeciwnika. Nadal miał szansę na brązowy medal - wystarczyło wygrać pojedynek o trzecie miejsce z Argentyńczykiem Raulem Villarrealem. Kontuzje dłoni okazały się jednak na tyle dotkliwe, że Chmielewski zrezygnował z tej walki i ostatecznie zajął najgorsze dla olimpijczyka, czwarte miejsce.

Henryk Chmielewski (pierwszy z prawej w dolnym rzędzie) z kolegami i trenerem Feliksem Stammem jako członek polskiej reprezentacji bokserskiej na Pięściarski Puchar Europy Środkowej w Essen, 1934
Henryk Chmielewski (pierwszy z prawej w dolnym rzędzie) z kolegami i trenerem Feliksem Stammem jako członek polskiej reprezentacji bokserskiej na Pięściarski Puchar Europy Środkowej w Essen, 1934

Niecały rok po berlińskiej olimpiadzie w Mediolanie zostały zorganizowane mistrzostwa Europy w boksie, na których oczywiście nie mogło zabraknąć Chmielewskiego. Startowało w nich 85 uczestników z 16 państw, w tym ośmiu reprezentantów Polski. Bohater tego tekstu rywalizował w wadze średniej, najpierw pokonując Belga Claessensa, a w ćwierćfinale Szwajcara Alfreda Flury’ego. Gdy dowiedział się, kto będzie jego przeciwnikiem w walce o finał, z pewnością mocniej zabiło mu serce - los skojarzył go bowiem z nikim innym, jak z Henrym Tillerem - tym samym, z którym niespełna rok wcześniej przegrał w olimpijskim ringu w Berlinie.

Tym razem Norweg musiał uznać wyższość Polaka, który w finale walczył z Holendrem Tinem Dekkersem. I wygrał, sięgając po najbardziej prestiżowy medal w swojej karierze! Mistrzostwa Europy w Mediolanie w 1937 roku były zresztą szczęśliwe nie tylko dla niego - po złoty medal sięgnął również Aleksander Polus (w wadze piórkowej), a srebro zdobyli Edmund Sobkowiak (waga musza) i Franciszek Szymura (półciężka). Dzięki ich dokonaniom Polska znalazła się na pierwszym miejscu klasyfikacji medalowej. Był to jeden z pierwszych sukcesów trenera Feliksa Stamma, który objął kadrę w 1936 roku. I oczywiście nie ostatni, ale to temat na inny artykuł.

Henry Chemel w Ameryce

W 1938 roku Chmielewski podjął decyzję o emigracji do Stanów Zjednoczonych. Do wyjazdu namówił go Stanisław “Zbyszko” Cyganiewicz - zapaśnik i najprawdopodobniej pierwszy Polak, który brał udział w odmianie tego sportu, którą dziś nazywamy wrestlingiem. I trzeba przyznać, że biorąc pod uwagę wydarzenia kolejnych kilkunastu miesięcy, Chmielewski nie mógł wybrać lepszego dla siebie momentu na wyjazd z Polski.

W Stanach Zjednoczonych jego imię i nazwisko sprawiało problemy miejscowym, zatem nieco je zmodyfikował i zaczął funkcjonować jako Henry Chemel. Wspomniany Cyganiewicz został jego promotorem, jednak znajomość obu panów nie skończyła się dobrze - “Zbyszko” zaproponował Chmielewskiemu 3-letni kontrakt na 10 tysięcy dolarów, jednak ten nie przystał na jego ofertę. Wtedy były zapaśnik zażądał zwrotu poniesionych dotąd kosztów - Chmielewski pieniędzy nie miał, więc trafił do więzienia. Po tygodniu odsiadki postanowił przystać na warunki swojego promotora. Wówczas zaczęła się jego zawodowa kariera - wygrał pierwszych piętnaście pojedynków i poległ dopiero w starciu z Kanadyjczykiem Lou Brouillardem.

W końcu Cyganiewicz zwolnił Chmielewskiego z kontraktu, ale jego los nie uległ szczególnej poprawie. Nie znający języka, kiepsko odnajdujący się w realiach amerykańskiego kapitalizmu Polak dał się wykorzystywać kolejnym menadżerom, którzy co prawda organizowali mu kolejne pojedynki, ale nie dbali o jego stan zdrowia. Chmielewski radził sobie raz gorzej, raz lepiej. W pewnym momencie (w 1942 roku) jednym z jego przeciwników został Jake LaMotta - bokser, o którym Martin Scorsese kilkadziesiąt lat później nakręcił porywającego “Wściekłego Byka” z Robertem DeNiro w roli głównej. LaMotta okazał się zbyt silnym przeciwnikiem i pokonał Polaka na punkty. Dla Chmielewskiego był to szczytowy moment kariery - był wówczas klasyfikowany na czwartym miejscu zawodowych bokserów na świecie w swojej wadze. Z czasem odnawiające się kontuzje coraz bardziej dawały o sobie znać, co przekładało się na porażki. Ostatecznie Chmielewski stoczył 82 walki zawodowe, wygrywając 56, 2 remisując i 24 przegrywając. Przeciwnikiem w ostatniej, wygranej walce w 1949 roku był Harry Haft - ten sam, który kilka lat wcześniej walczył o przetrwanie w Auschwitz.

Po zakończeniu kariery bokserskiej Chmielewski wrócił do pracy fizycznej i zarabiał na życie jako mechanik okrętowy. Zawieszenie rękawic na kołku nie oznaczało jednak, że całkowicie stracił zainteresowanie tym sportem - według doniesień dziennikarzy sportowych wielokrotnie odwiedzał Polskę i śledził losy rodzimych pięściarzy. Do kraju jednak nie wrócił na stałe, nawet po upadku komunizmu - zmarł w 1998 roku w wieku 84 lat w miejscowości Hollywood na Florydzie.

Michał Miernik

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie