Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Harry Haft. Niepokonany w Auschwitz, walczył z Marciano

Wolne myśli
|
23.09.2020

Aby przeżyć, walczył w obozowym ringu ku uciesze SS-manów. Po wojnie został bokserem zawodowym i miał okazję skrzyżować rękawice z samym Rockym Marciano. Dziś jest postacią nieco zapomnianą, choć jego trudna historia zdecydowanie jest warta bliższego poznania.

Tagi: historia

Harry Haft – polski Żyd, bokser w obozie koncentracyjnym
Los nie oszczędzał Harry'ego Hafta i dał mu się mocno we znaki

Hercka Haft miał nieszczęście żyć w tak zwanych ciekawych czasach. Przyszedł na świat w 1925 roku w Bełchatowie w rodzinie polskich Żydów jako najmłodszy z ośmiorga rodzeństwa. Gdy kilkanaście lat później wybuchła II wojna światowa, podzielił los wielu swoich rodaków i trafił do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Niewykluczone, że dokonałby żywota w tym strasznym miejscu, gdyby nie kilka szczęśliwych wydarzeń oraz umiejętność i wola walki. I to dosłownie.

Trudne życie w obozie

Haft został przydzielony w Auschwitz do jednej z najgorszych i najbardziej dewastujących psychikę prac, jakie można sobie wyobrazić w takim miejscu – mianowicie do krematorium. Jego zadaniem było wrzucanie ciał do pieców – a należy powiedzieć, że w obozach umierali nie tylko ludzie dorośli.

Harry szybko zorientował się, że aby przeżyć w obozie, trzeba być sprytnym i zdolnym do poświęceń. W pewnym momencie znalazł się pod protekcją jednego z niemieckich żołnierzy. Na jego polecenie kradł, przemycał pewne towary, a także zbierał brylanty pochowane w odzieży nowo przybyłych do obozu więźniów. Gdy został przyłapany na tym ostatnim, był bliski śmierci, ale został od niej ocalony przez swojego protektora, który załatwił mu przeniesienie do podobozu w Jaworznie. Tam ujawnił się talent Hafta do boksu.

Nazista, który chronił młodego Żyda zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli Trzecia Rzesza przegra wojnę, to znajdzie się w bardzo nieciekawym położeniu. W książce „Harry Haft. Historia boksera z Bełchatowa. Od piekła Auschwitz do walki z Rockym Marciano”, której autorem jest syn Harry’ego, Alan Scott Haft, zostały zacytowane słowa owego Niemca:

„Po wojnie będę miał problemy. Rosjanie i Amerykanie będą szukali wysokich niemieckich oficerów. Kiedy dostanę się do niewoli, tatuaż zdradzi im moją tożsamość i będę musiał za wszystko zapłacić. […] Kiedy rozejdzie się wieść o tym… o was… będą nas ścigać. […] Uratowałem ci życie i jesteś mi coś winien. Możesz zaświadczyć, że nie byłem taki jak inni.”

Pochodzący z Bełchatowa więzień przystał na warunki Niemca – którego we wspomnieniach nazywał Schneiderem – dzięki czemu mógł liczyć na dodatkowe racje żywnościowe. Na co dzień pracował przy wydobyciu węgla, ale jego protektor wynalazł mu dodatkowe zajęcie – miał brać udział w walkach bokserskich ku uciesze niemieckich oficerów. Tak jak opisywany tu niedawno Tadeusz Pietrzykowski.

Czas walki

Zasady były proste – do prowizorycznego ringu wchodzi dwóch zawodników, a „mecz” kończy się w momencie, gdy jeden z nich nie jest w stanie kontynuować walki. Pojedynek toczył się na gołe pięści, choć Hercka otrzymał od Schneidera parę cienkich, skórzanych rękawic. Szybko przekonał się też, że to, co go czeka, ma mało wspólnego ze sportową rywalizacją. W książce syna Hafta czytamy:

„Żołnierze zajmowali miejsca na złożonych z trzech czy czterech rzędów krzeseł trybunach. Jedli, pili, rozmawiali i śmiali się jak podczas prawdziwego sportowego widowiska. Kilku żydowskich więźniów grało na instrumentach strunowych jakąś melodię […]. Kiedy na ring przyprowadzono jego pierwszego przeciwnika, wstrząśnięty Harry ujrzał przed sobą żywy ludzki szkielet. Walka bynajmniej nie miała być sprawiedliwa. Osiemnastoletni Hercka był mocno zbudowany i silny […]. W oczach drugiego zawodnika malował się strach i nie ulegało wątpliwości, że mężczyzna nie zgłosił się na ochotnika. Chłopak przypomniał sobie, jak jego niemiecki opiekun mówił, że walka skończy się, kiedy jeden z zawodników nie będzie w stanie jej kontynuować i zrozumiał, co to oznaczało.”

Nie mając wielkiego wyboru, Haft robił co mógł, aby zapewnić niemieckim oficerom rozrywkę, a tym samym zwiększyć swoje szanse na przeżycie w obozie. Co tydzień posyłał na deski kolejnych przeciwników, a jego sława rosła – w pewnym momencie dorobił się nawet przydomka „Żydowska Bestia z Jaworzna”. Jego sława dotarła aż do Berlina, co poskutkowało najtrudniejszą dla Hafta walką w obozowych warunkach, ponieważ któregoś dnia do obozu zawitała delegacja oficjeli ze stolicy Rzeszy, która przywiozła swojego czempiona – francuskiego boksera żydowskiego pochodzenia, który był od Hafta wyższy o około 15 centymetrów. Walka była zacięta, ale to Harry ostatecznie wyszedł z niej zwycięsko. Za obozowym płotem stoczył łącznie 76 lub 77 walk. Wygrał wszystkie, ale na tym horror wojny się dla niego nie skończył.

Na początku 1945 roku Haft wraz z kilkudziesięcioma innymi ludźmi został przetransportowany z Jaworzna do obozu we Flossenburgu. Kilka miesięcy spędzone w tym miejscu były najcięższymi w całym życiu Hafta. Więźniowie nie mieli do wykonywania żadnej pracy i prawie nie otrzymywali racji żywnościowych – jeśli wierzyć opowieściom ze wspomnianej książki, dochodziło tam do przypadków kanibalizmu. Po ewakuacji obozu Harry uciekł z marszu śmierci w przebraniu żołnierza Wehrmachtu (którego wcześniej zabił) i udało mu się trafić do obozu dla przesiedleńców. Po wojnie mieszkał przez jakiś czas w Niemczech, gdzie parał się mało chwalebną profesją (mianowicie prowadził przybytek, który dziś nazwalibyśmy agencją towarzyską) a następnie zdecydował się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych.

Wolność i zawodowstwo

Po przeprowadzce za Ocean Haft postanowił spróbować swoich sił w boksie zawodowym. Styl, którego nauczył się w obozie, polegający na szybkich, wręcz furiackich atakach, nie był co prawda skuteczny w starciach z bardziej doświadczonymi pięściarzami, ale podobał się ówczesnym promotorom. Na zawodowym ringu zadebiutował 6 sierpnia 1948 r., pokonując przez nokaut w 2. starciu Jimmy`ego Letty. Po wygraniu 12 pojedynków zanotował pierwszą porażkę z rutynowanym Irlandczykiem, Patem O`Connorem. Następnie skrzyżował rękawice z Polakiem, Henrykiem Chmielewskim – przegrał z nim przez TKO. I chociaż jego bilans wyglądał coraz gorzej, to dostał szansę pojedynku z samym Rockym Marciano. Walka zakończyła się oczywiście zwycięstwem Amerykanina (był to jego siedemnasty triumf w drodze do niesamowitego rekordu), a dla Hafta okazała się ostatnią w zawodowej karierze. Po jej zakończeniu zajął się handlem – prowadził sklep z warzywami w nowojorskim Brooklynie. Zmarł w USA w 2007 roku, przeżywszy 82 lata.

Michał Miernik

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie