Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Sztyletnicy, grupa, która miała likwidować wrogów Polski w czasie powstania styczniowego

Wolne myśli
|
20.01.2023

22 stycznia przypada kolejna, 160 już rocznica wybuchu powstania styczniowego. Z tej okazji warto zająć się kartą, która w świadomości współczesnych Polaków jest niemal zupełnie nieobecna. Chodzi o tzw. sztyletników, czyli działalność specjalnego, budzącego postrach komanda, którego celem była fizyczna likwidacja najbardziej zaciekłych wrogów Polski i sprawy narodowej, zarówno samych Rosjan, jak i też usłużnych im Polaków.

Tagi: historia

Sztyletnicy
Wojsko rosyjskie demoluje pałac Zamoyskich po zamachu na namiestnika Berga. Fot. Wikimedia

Zdrada musi być karana

Wielu historyków za jedną z najważniejszych przyczyn utraty przez Polskę niepodległości pod koniec XVIII wieku uważa praktyczną bezkarność zdrady i wynikającą z rozkładu struktur państwowych nietykalność zdrajców. Rozdarcie kraju na sponsorowane przez obce dwory stronnictwa, popularny i demoralizujący jurgielt, czyli wypłacanie przez obce ambasady regularnych pensji najbardziej aktywnym sprzedawczykom i głosicielom tez sprzecznych z racją stanu państwa, doprowadziły do kryzysu wewnętrznego i w konsekwencji załamania się Rzeczpospolitej.

Sprawcy stałego pogarszania się sytuacji Polski przez dekady pozostawali całkowicie bezkarni i choć w zasadzie wiele osób wiedziało, kto i za co odpowiada oraz kto z kim współpracuje, niewiele już, dało się z tym zrobić. Dopiero w trakcie insurekcji kościuszkowskiej sądy wreszcie wydawały wyroki śmierci na najbardziej skompromitowanych targowiczan, ale było to już zdecydowanie za późno i nie mogło odwrócić biegu wydarzeń. Sprawy zaszły za daleko, a gdy powstanie zaczęło ponosić klęski, stało się jasne, że niepodległości nie da się już obronić.

Niekorzystna sytuacja jeszcze raz powtórzyła się podczas powstania listopadowego, które wybuchło oddolnie, bez namaszczenia zasiedziałych, postnapoleońskich elit. W konsekwencji ludzie wybrani przez młodych podchorążych do zarządzania wznieconym przez siebie zrywem okazali się de facto jego zagorzałymi przeciwnikami i roztrwonili wielkie szanse na jego militarny – a zupełnie wówczas realny – sukces.

Sztyletnicy – mieli zadbać o bezpieczeństwo działaczy Komitetu Centralnego Narodowego

W tej atmosferze i przy świadomości faktów, które miały miejsce przed laty, przebiegały przygotowania do kolejnego narodowego zrywu, dziś nazywanego powstaniem styczniowym. Komitet Centralny Narodowy, czyli tajny organ skupiający stronników obozu „czerwonych”, radykalnych działaczy demokratycznych i niepodległościowych chcących wyzwolić Polskę na drodze ogólnonarodowego powstania, rozumował, że taka sytuacja nie może się już powtórzyć, a z wrogami polskości, carskimi ciemiężcami, urzędnikami i ich pomocnikami należy się rozprawiać stanowczo i surowo.

Emanuel Szafarczyk - naczelnik warszawskich sztyletników
Emanuel Szafarczyk - naczelnik warszawskich sztyletników. Fot. Wikimedia

Jeszcze przed planowanym rozpoczęciem działań zbrojnych zamierzano podjąć akcje dywersyjne i zamachy, które zastraszą kontrolujących Polskę Rosjan i pokrzyżują im szyki. W tym celu powołano tzw. bractwo sztyletników, które miało być fizycznym wykonawcą tego typu ryzykownych i brawurowych przedsięwzięć.

Formalnie była to przyboczna organizacja Komitetu Centralnego Narodowego służąca ochronie działaczy, a po jego przekształceniu w Tymczasowy Rząd Narodowy, już po wybuchu powstania miała (w ramach Policji Narodowej) służyć do osłony urzędników powstańczych, ministrów rządu, tworzącej się nowej administracji.

Faktycznie organizacja dzieliła się na dwie grupy – jawną sekcję żandarmerii oraz ukrytą jednostkę tajną, która to właśnie miała wykonywać „brudną robotę”, czyli wspomagać wykonywanie wyroków sądów powstańczych nawet tam, gdzie polska administracja jeszcze nie sięgała, ale też likwidować wszystkich zagorzałych wrogów rządu, polskiej państwowości, a nawet dbać o ściągalność podatków. Jej zadaniem były także wszelkie działania kontrwywiadowcze i skuteczne rozpoznanie przeciwnika.

Wyroki śmierci, zamachy, zastraszenia

Od samego początku nie była to organizacja kadrowo duża – cały warszawski oddział żandarmerii liczył maksymalnie 250 osób, z czego do sekcji tajnej prawdopodobnie należało nie więcej niż 100 ludzi. Do oddziału – jak byśmy to dziś określili – specjalnego, rekrutowano głównie przedstawicieli niższych warstw społecznych. Całość miała profesjonalny charakter: żołnierzom wypłacano standardowy żołd, opłacano wydatki służbowe, a za wykonane zadania nagradzano dodatkowymi gratyfikacjami.

Z początku wyroki wykonywane przez sztyletników nie były samosądami. Działania podejmowano na podstawie decyzji Sądu Powstańczego a później na podstawie postanowienia wykształconego z niego Trybunału Rewolucyjnego. Większość spraw rozpatrywano zaocznie, ale zdarzało się, że podsądni przed wykonaniem wyroku dostawali pocztą odpowiednie, opatrzone sądowymi pieczęciami postanowienie. Mieli zatem świadomość, co ich czeka. Dopiero w toku walk, rozszerzono działalność o mające wręcz terrorystyczny – z dzisiejszego punktu widzenia – charakter akcje zastraszania, skierowane głównie przeciwko carskim urzędnikom i ich pomocnikom.

W tym czasie dowódcą sztyletników był Paweł Landowski, a jedną z pierwszych akcji sprzysiężenia, dokonanych jeszcze przed wybuchem powstania, 8 listopada 1862 stał się zamach na naczelnika tajnej carskiej policji Pawła Felknera. Urzędnik ten wcześniej pracował w polskiej administracji Królestwa Polskiego jako inspektor szkolny, ale po zwolnieniu z posady przez Aleksandra Wielopolskiego, naczelnika cywilnego rządu królestwa, przeszedł do carskiej policji i tam objął funkcję szefa jednostki, której zadaniem było tropienie polskich spiskowców.

Zsyłka powstańców na Syberię
Zsyłka powstańców na Syberię. W jednym z takich transportów na Sybir wysłano Władysława Kotkowskiego, współwykonawcę zamachu na Felknera. Fot. Wikimedia

Rosjanie spodziewali się, że powstanie wybuchnie lada chwila i dlatego wszelkimi sposobami starali się rozpracować polskie organizacje. Felkner został zasztyletowany w bramie własnego domu przy Twardej 8. Dowódcą akcji był 22-letni Władysław Kotkowski, razem z nim uczestniczyli w niej także urzędnik Józef Marcinkiewicz, rzemieślnicy Romuald Dzwonkowski i Marceli Szulc oraz gimnazjalista Stanisław Rabiński. Felknerowi na znak, że egzekucję wykonano, odcięto ucho.

Szybko jednak okazało się, że ofiarami sztyletników padają nie tylko osoby jednoznacznie oceniane jako zdrajcy. Szerokim echem rozeszły się informacje o zabiciu znanego publicysty „Dziennika Powszechnego” Józefa Aleksandra Miniszewskiego, który miał odwagę drwić z powstańców i wytykać słabe strony źle jego zdaniem przygotowanego zrywu. Zginął zasztyletowany 2 maja 1863 na tarasie własnego domu przy ulicy Rymarskiej. Ten wyrok był kontrowersyjny, gdyż żadnych twardych dowodów na jego współpracę z rosyjskim zaborcą nie przedstawiono.

Pojawiały się też przypadki zamachów na osoby zupełnie niewinne lub takie, na które w ogóle nie było wyroków sądów i bez wiedzy Rządu Narodowego, co sprawiło, że nawet najwyższe kręgi władz powstańczych zaczęły patrzeć na oddział sztyletników bardzo podejrzliwie.

Ignacy Chmieleński - organizator zamachu na carskiego namiestnika
Ignacy Chmieleński - organizator zamachu na carskiego namiestnika Fiodora Berga. Fot. Wikimedia

Chyba najbardziej spektakularną akcją, jaką zamierzali przeprowadzić sztyletnicy, był zamach na nowego namiestnika Królestwa Polskiego, czyli hrabiego Fiodora Fiodorowicza Berga. Przygotowywał ją doświadczony konspirator i jeden z współtwórców sztyletników, czyli Oddziału V Żandarmerii Narodowej, Ignacy Chmieleński, który rok wcześniej był współorganizatorem innego równie głośnego zamachu na Wielkiego Księcia Konstantego. Sam Chmieleński to postać bardzo ciekawa i kontrowersyjna. Dzięki poparciu sztyletników został nawet, sam będąc synem generała-majora wojsk Carskich, szefem powstańczego Rządu Narodowego. Świadomy, że powstanie chyli się ku upadkowi, za wszelką cenę pragnął głośnego sukcesu, a stać się miało nim właśnie zabicie nowego carskiego namiestnika Polski.

Zamach planowano dłuższy czas, dokładnie obserwowano Berga, sprawdzano, którędy i kiedy się porusza. W toku obserwacji okazało się – na szczęście dla spiskowców, że Rosjanin jest bardzo przywiązany do codziennej rutyny, zawsze przemieszcza się tymi samymi trasami i podobnej porze. Datę „akcji” wyznaczono na 19 września 1863. Zabójcy przyczaili się wtedy w budynku na rogu Nowego Światu i Świętokrzyskiej (pałac Zamoyskich) i gdy tylko pojawił się obok niego powóz z namiestnikiem, z trzeciego piętra obrzucili hrabiego bombami i butelkami z płynem zapalającym.

Niestety Rosjanin przeżył – choć jego wóz został uszkodzony odłamkami w aż 17 miejscach, rannych zostało kilku kozaków z obstawy i 5 koni – sam Berg wyszedł bez najmniejszego szwanku. Żołnierze namiestnika natychmiast otoczyli budynek, z którego operowali zamachowcy, wdzierano się do kolejnych mieszkań, wyrzucając na ulicę ich całą zawartość, także meble, później wszystko spalono. Wśród wyrzucanych przez okna rzeczy znalazł się też fortepian, na którym podczas swojego pobytu w Warszawie grał przed laty Fryderyk Chopin. To właśnie z tej sceny czerpał Cyprian Kamil Norwid, który uwiecznił ją w swoim słynnym poemacie.

Rękopis "Fortepianu Szopena" C. K. Norwida
Rękopis "Fortepianu Szopena" C. K. Norwida. Fot. Wikimedia

Nieudany zamach sprowadził na mieszkańców Warszawy wielkie represje i choć większość zamachowców zdołała uciec – sami Chmieliński był za granicą już 1 października, to przez miasto przetoczyła się fala publicznych egzekucji. Aresztowano między innymi wszystkich mężczyzn mieszkających w budynku pałacu, zatrzymanych w większości więziono w złowieszczej Cytadeli.

Podsumowanie

W sumie od stycznia 1863 do stycznia 1864 sztyletnicy tylko w Warszawie dokonali 47 zamachów, w których śmierć poniosły 24 osoby, a kolejne 23 zostały ranne. Choć większość przeprowadzonych akcji okazała się nieudana, to jednak na wszystkich terenach objętych powstaniem wykonano prawie 1000 skutecznych wyroków śmierci. Z czasem działalność sztyletników przybrała jednak zupełnie nieakceptowalne formy – np. pacyfikowano całe, przychylne rzekomo Rosjanom wsie, chociażby Lipie.

Niewątpliwym sukcesem sztyletników było to, że w pewnym momencie zaczęli wzbudzać wśród Rosjan paniczny wręcz strach, do tego byli znani z mistrzowskiego kamuflażu, pomysłowości i tego, że nigdy nie powtarzali tego samego planu.

Do dzisiejszych czasów praktycznie nie zachowały się żadne szersze źródła dotyczące tego działu, prawdopodobnie wynika to z jego zakonspirowania. Bardzo rzadko zresztą się o nim wspomina – zdecydowanie nie pasuje do idealistycznego obrazu powstania styczniowego, jaki znamy z historycznych i kulturalnych przekazów.

Tomasz Sławiński

 

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie