Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Tadeusz Pietrzykowski. Bokser z Auschwitz

Oni nas inspirują
|
24.01.2023

Gdyby miał więcej szczęścia i przyszedł na świat w innych czasach, zapewne biłby się o mistrzostwo świata. Los jednak sprawił, że toczył walki w innych okolicznościach. I o zdecydowanie wyższą stawkę.

Tagi: historia

Tadeusz "Teddy" Pietrzykowski - bokser z obozów koncentracyjnych
Tadeusz "Teddy" Pietrzykowski – życie zmusiło go do boksowania w obozach koncentracyjnych

Nie pieniądze i nie mistrzowski pas, a obietnica otrzymania dodatkowej porcji chleba i kostki margaryny sprawiły, że Tadeusz Pietrzykowski, który wówczas ważył niewiele ponad 40 kilogramów, zdecydował się stanąć do walki z cięższym o około 30 kilogramów Walterem Düningiem. Był marzec 1941 roku, a areną walki był fragment placu wewnątrz obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Düning, który był cieszącym się złą sławą obozowym kapo, a przed wojną mistrzem Niemiec szybko ruszył do ofensywy, próbując zrobić użytek ze swojej przewagi fizycznej…

Obiecujące początki

Tadeusz Pietrzykowski urodził się 8 kwietnia 1917 roku w Warszawie. Boksem zainteresował się jako gimnazjalista i szybko trafił do warszawskiej Legii, gdzie jego trenerem był między innymi legendarny Feliks Stamm. Wkrótce warszawscy dziennikarze sportowi opisywali wyczyny „Teddy’ego”, ponieważ pod takim pseudonimem na początkowym etapie swojej kariery posługiwał się Pietrzykowski. Nie wynikało to jednak z chęci popisania się, a było zabiegiem czysto pragmatycznym – ówczesne władze szkół nieprzychylnie patrzyły na łączenie nauki ze sportem. W 1937 roku „Teddy” odnotował swój pierwszy sportowy sukces – zdobył mistrzostwo Warszawy w wadze koguciej, co otworzyło mu drogę do rywalizacji na szczeblu centralnym. W mistrzostwach Polski udało mu się dojść do półfinału, co było jego największym sportowym sukcesem – jeśli weźmiemy pod uwagę dokonania wyłącznie oficjalne.

Jeden z pierwszych w obozie

Rozwój dobrze zapowiadającej się kariery został zatrzymany przez wybuch drugiej wojny światowej. Pietrzykowski uczestniczył w obronie Warszawy, walcząc na Ochocie. Po upadku miasta „Teddy” (który posiadał uprawnienia pilota szybowcowego) postanowił dołączyć do formującej się wokół generała Władysława Sikorskiego polskiej armii i tam zostać lotnikiem. Próba przedostania się do Francji zakończyła się jednak niepowodzeniem – Pietrzykowski został schwytany przez Niemców w pobliżu granicy węgiersko-jugosłowiańskiej i wysłany transportem do nowo utworzonego obozu Auschwitz. Był jednym z pierwszych więźniów – na wejściu otrzymał numer 77.

Rzeczywistość obozowa Pietrzykowskiego nie odbiegała do pewnego momentu od tej, której doświadczali inni więźniowie. Zajmował się pracami polowymi, pomagał też w stolarni. Został z niej jednak wyrzucony za kradzież ziemniaków, a następnie przydzielony do pracy przy budowie domu wypoczynkowego dla SS-manów w Międzybrodziu. Pietrzykowski nie dawał sobie rady z powierzonymi zadaniami i przeczuwał, że może umrzeć z wycieńczenia. Umyślnie zranił się w nogę, dzięki czemu przydzielono go do lżejszych prac.

Po kilku miesiącach pobytu Pietrzykowskiego w Auschwitz do obozu trafił nowy kapo. Był nim wspomniany wcześniej Walter Düning – były mistrz Niemiec wagi średniej. Jak doszło do wspomnianej na początku tego artykułu walki? Tego dowiadujemy się z książki Marty Bogackiej „Bokser z Auschwitz”:

„Była wolna od pracy niedziela. Przed obozową kuchnią zebrała się duża grupa więźniów. Jeden z nich podbiegł w moim kierunku i krzyknął: «Teddy, chcesz otrzymać kawałek chleba, chodź szybko. Wśród nas jest niemiecki bokser. Szukam kogoś, kto z nim będzie się boksował i go pokona. Zwycięzca w nagrodę otrzyma chleb». Ważyłem 42 kg, lecz zdecydowałem się od razu na walkę. Zobaczyłem doskonale zbudowanego blondyna, trzymającego w rękach rękawice, które używaliśmy zimą podczas pracy.”

Boks za drutami obozu

Düning miał co prawda ogromną przewagę fizyczną, ale Pietrzykowski bynajmniej nie miał zamiaru łatwo się poddać. Przyjął postawę defensywną i skupił się przede wszystkim na unikaniu ciosów Niemca, samemu szukając okazji do kontry. W drugiej rundzie udało mu się trafić przeciwnika lewym sierpowymm, co wzbudziło radość oglądających pojedynek współwięźniów – niektórzy z nich krzyczeli nawej „Bij Niemca!”, narażając się w ten sposób na spore niebezpieczeństwo. Chwilę później Düning opuścił ręce i rzucił rękawice na ziemię, dając w ten sposób do zrozumienia, że uznaje walkę za zakończoną. W nagrodę Pietrzykowski otrzymał obiecany chleb i margarynę, którymi podzielił się ze swoimi towarzyszami niedoli, a także przydział do komanda „Tierpfleger”. Jak sam później przyznał, kierował się możliwością zdobycia dodatkowego pożywienia.

Samą walkę Pietrzykowski tak wspominał po latach:

„Rozpoczęła się walka. Zanim to nastąpiło, w umyśle jak błyskawica przewinęła się moja uprzednia kariera bokserska: sylwetka trenera Stamma, pierwsza i ostatnia walka. Wiedziałem jedno – że muszę walkę wygrać. [...] Był to dobrej klasy bokser zawodowy. Nie wiem, kto z nas był lepszym bokserem. Ale wiem jedno, że są takie chwile, gdy rzeczy niemożliwe stają się rzeczywistością”.

Polski bokser zdawał sobie sprawę z tego, że spragnieni rozrywek Niemcy niebawem zmuszą go, aby znów stanął do walki. I nie pomylił się – SS-mani co rusz wynajdowali mu nowych przeciwników, z którymi Pietrzykowski świetnie sobie radził. Gdy przyszło mu walczyć z Polakami, starał się nie zadawać zbyt mocnych ciosów – jak później wspominał, nie chciał dawać Niemcom satysfakcji z oglądania bratobójczej walki. Z czasem naziści zaczęli stawiać zakłady – gdy po jednej z walk Pietrzykowskiego SS-man Karl Egersdorf wzbogacił się o tysiąc marek obwieścił, że spełni życzenie „Teddy’ego”. Gdy ten poprosił o jedzenie, dostał pięć kotłów zupy. Dzięki swojej szybkości i zdolności unikania ciosów przeciwników otrzymał w obozie przydomek „Weiss Nebel”, czyli „Biała mgła”.

Dobra passa Pietrzykowskiego trwała ponad rok, ale w końcu trafił na przeciwnika, z którym nie umiał sobie poradzić. Był nim Leu Sanders – pięściarz pochodzenia żydowskiego, były mistrz Danii w wadze półśredniej. Była to jedyna porażka Pietrzykowskiego podczas boksowania w obozie – w rewanżu, który odbył się dwa tygodnie później, Polak zwyciężył w trzeciej rundzie przez techniczny nokaut.

Walki bokserskie nie były jedynym zajęciem Pietrzykowskiego w Auschwitz. Należał do obozowej konspiracji, zapoczątkowanej przez rotmistrza Witolda Pileckiego, posługującego się wówczas nazwiskiem Tomasz Serafiński. Gdy został czasowo przeniesiony do tzw. Pragahalle, nawiązał kontakt z ludźmi, dzięki którym przemycano później do obozu lekarstwa. Pietrzykowski po latach wspominał też, że wraz ze współwięźniem Władysławem Rzętkowskim przygotowali zamach na komendanta obozu, Rudolfa Hoessa. Rzętkowski, który opiekował się końmi – w tym klaczą o imieniu Fulvia, na której jeździł Hoess – wspólnie z „Teddym” obmyślił plan. Zakładał on podłożenie pod siodło dużego guzika – „dźgnięty” w ten sposób koń miał zrzucić jeźdźca z grzbietu. Plan częściowo się powiódł – Fulvia rzeczywiście strąciła Hoessa z siodła, ale nic poważnego mu się nie stało.

Innym razem Pietrzykowski postanowił pozbyć się należącego do komendanta psa. Rolf, bo tak wabił się pies, był wytresowany w ten sposób, że na komendę „Jude!” rzucał się na więźniów. Pewnego dnia, gdy jeden z osadzonych nie przeżył starcia z psem, polski bokser zwabił zwierzę do stajni i zabił je częścią złamanej kosy. Poćwiartowane mięso ukryli wraz z Rzętkowskim w bańkach z maślanką, a następnie zjedli wraz z innymi więźniami pracującymi w stajni. Hoess miał nigdy się nie dowiedzieć, co stało się z jego pupilem.

W 1943 roku Tadeusz Pietrzykowski opuścił Auschwitz i został przetransportowany do obozu Neuengamme w Hamburgu. Przed odjazdem Walter Dünning dał mu dwie pary rękawic bokserskich.

Neuengamme i Bergen-Belsen

W niemieckim obozie Pietrzykowski także toczył pojedynki z innymi bokserami. Tam też odbył się najsłynniejszy pojedynek w jego nietypowej karierze. Przeciwnikiem Polaka był Niemiec Schally Hottenbach, noszący pseudonim „Hammerschlag”, czyli „uderzenie młota”. Mało kto dawał Pietrzykowskiemu szansę – Niemcy typowali 10:1, że zwycięży ich rodak. Przebieg tej walki znamy ze wspomnień innego więźnia Neuengamme, Stanisława Jagielskiego. Według jego relacji, Pietrzykowski tuż przed rozpoczęciem walki zwrócił się do komendanta obozu z prośbą, aby toczyła się ona do nokautu, a nie – jak pierwotnie zaplanowano – do trzech rund. W pierwszej z nich Polak został trafiony przez Hottenbacha w szczękę, ale udało mu się dotrwać do gongu. Druga runda rozpoczęła się od natarcia Pietrzykowskiego. Jagielski opisywał to tak:

„Hottenbach nie jest w stanie dorównać zręcznością Pietrzykowskiemu. Kręci się wokoło, mimo to ciosy Polaka spadają nań gęstym gradem. Wreszcie Niemca porywa wściekła pasja. Rzuca się w stronę polskiego boksera, by druzgocącym ciosem rzucić na deski przeciwnika. »Teddy« robi unik, cios trafia w próżnię. Schally zachwiał się pod wpływem chybionego uderzenia. Wykorzystuje ten moment »Teddy«, ładuje serię w żołądek Niemca, po czym strasznym sierpowym zahacza szczękę. Schally wybałusza ogłupiałe oczy, które już nic nie widzą. »Teddy« wykańcza krótkim pchnięciem. Niemiec wali się bezwładnie na deski. Widownia szaleje. K.o. w drugiej rundzie!”

W Neuengamme i jego filiach Pietrzykowski stoczył łącznie około dwudziestu walk. Wcześniej w Auschwitz (w zależności od źródeł) od czterdziestu do sześćdziesięciu.

W 1945 roku Pietrzykowski został przeniesiony do obozu Bergen-Belsen, gdzie trafił na ludzi, których poznał jeszcze w Auschwitz – między innymi na SS-mana Karla Egersdorfa. Znajomości sprawiły, że udało mu się przeżyć do końca wojny. 15 kwietnia obóz został wyzwolony przez Anglików. W 1946 roku Pietrzykowski wrócił do Polski, a w 1959 ukończył studia na warszawskim AWF i poświęcił się pracy nauczyciela wychowania fizycznego oraz trenera boksu. Osiedlił się w Bielsku-Białej, gdzie mieszał do śmierci. Zmarł w 1991 roku, przeżywszy 74 lata.

Pietrzykowski w książce i filmie

Piotr Głowacki jako Tadeusz "Teddy" Pietrzykowski w filmie "Mistrz"

Niezwykła historia Tadeusza Pietrzykowskiego zainspirowała Martę Bogacką do napisania książki pod tytułem „Bokser z Auschwitz”. Na temat jego życia powstał też film pod tytułem „Mistrz”. Reżyserował go Maciej Barczewski, a główna rola została powierzona Piotrowi Głowackiemu. 

Oto zwiastun tego filmu:

Michał Miernik

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie