Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Humanoid” – recenzja najnowszej płyty zespołu Accept

Muzyka
|
26.04.2024

Ostatnie tygodnie to istna gratka dla miłośników klasycznego metalu – bardzo dobre płyty wydały zespoły Judas Priest oraz Saxon, a teraz do tego grona dołączyła legenda niemieckich scen, grupa Accept. Czy „Humanoid” stanowi kolejny dowód na to, że stara gwardia trzyma się mocno?

Tagi: metal , muzyka

„Humanoid”
Okładka płyty „Humanoid” | mat. pras.

Accept nie jest już tym zespołem, którym był w latach 80. XX wieku, gdy wydawał kultowe albumy “Restless and Wild”, „Balls to the Wall” czy „Metal Heart”. Wówczas o jego sile stanowili przede wszystkim Udo Dirkschneider oraz Wolf Hoffmann. Tego pierwszego w zespole nie ma od dawna, natomiast sztandar od dekad niesie dumnie drugi z wymienionych. Wielu oczywiście tęskni za złotymi czasami i głosem Udo, ale bądźmy sprawiedliwi – Mark Tornillo, który dołączył do Accept w 2009 roku, okazał się naprawdę dobrym wokalistą.

Zespół od tamtej pory wydał sześć albumów, a ostatni z nich – „Humanoid” – właśnie trafił na półki sklepowe i do streamingu. Erę z Tornillo na wokalu oceniam bardzo pozytywnie, choć wydany w 2021 roku album „Too Mean to Die” był w mojej ocenie nieco zbyt wtórny. Jakby Wolf i spółka zaczynali zjadać własny ogon. Chociażby z tego powodu zasiadłem do pierwszych odsłuchów najnowszej płyty z pewnymi obawami...

Recenzja i opinie na temat płyty „Humanoid”

Album rozpoczyna się od energetycznego „Diving Into Sin”, który od razu wbija słuchacza w muzyczny świat Accept, ale również nakreśla kierunek, jaki zespół obrał na swojej siedemnastej płycie. Mark Tornillo prezentuje pełną emocji i siły interpretację napisanych przez Hoffmanna słów. Dopełnienie stanowią ciężkie, dynamiczne gitarowe riffy. Trzeba przyznać, że początek napawa optymizmem – jest ciężko i jednocześnie melodyjnie. Tytułowy utwór, czyli „Humanoid” – jeden z opublikowanych przedpremierowo singli – kontynuuje tę tendencję, niosąc ze sobą jeszcze więcej chwytliwych riffów i wpadających w ucho wokaliz.

Zaraz po nim przychodzi czas na kawałek „Frankenstein”, który światło dzienne ujrzał na kilka dni przed wydaniem płyty. To utwór nasycony duchem lat 80., który przywołuje nostalgiczne wspomnienia związane z twórczością Accept z tamtego okresu, a jednocześnie zachwyca świeżością i naprawdę udaną produkcją – swoiste, bardzo przeze mnie cenione, połączenie starego z nowym. Doceniam przy tym wkład producenta Andy’ego Sneapa, który ponownie udowodnił swój niewątpliwy talent.

Jeśli chodzi o teksty, płyta „Humanoid” eksploruje różnorodne tematy – od znaczenia siły i determinacji w „Man Up” po refleksyjne spojrzenie na przemijanie czasu w „Ravages of Time”. Accept zresztą nigdy nie silił się na tworzenie albumów koncepcyjnych i nie decydował się na wyznaczanie tematów przewodnich – podobnie jest w przypadku najnowszej płyty.

Kwintesencję brzmienia najnowszej płyty Accept stanowią gitarowe popisy Wolfa Hoffmanna i Uwe Lulisa. To one nadają jej charakteru i wyjątkowości, choć oczywiście – jak już wspomniałem – wokal Tornillo wypada niezwykle przekonująco. Ich współpracę studyjną doceniłem najbardziej w utworze „Straight Up Jack”, który ma w sobie coś z kultowych utworów AC/DC. Z kolei „Unbreakable” brzmi jak pewniak do koncertowej setlisty – zachęca do chóralnych krzyków i jest jednym z najbardziej podniosłych momentów „Humanoid”. Zresztą tekst mówi o tym, że dla Accept od zawsze najważniejsza była więź z fanami. Fajne to.

Obrali dobry kierunek

„Humanoid” nie jest jedynie kolejnym albumem Accept, to potężna demonstracja siły i wytrwałości  niemieckiej legendy. Bez wątpienia ta płyta utrzymuje zespół na czele sceny metalowej, pokazując, że po latach wciąż mają wiele do zaoferowania swoim fanom. Dla tych, którzy kochają potężne riffy, chwytliwe refreny i studyjną energię – „Humanoid” to pozycja obowiązkowa.

Jak napisałem we wstępie, miałem obawy dotyczące tego albumu, które dotyczyły ewentualnej wtórności. Na szczęście niemiecki zespół poszedł na najnowszej płycie w odpowiednią stronę i poza nielicznymi nieco nijakimi wyjątkami („Mind Games”, ewentualnie „Nobody Gets Out Alive”) możemy mówić o świetnie wykonanej robocie.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie