Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Bruce Dickinson powrócił z nowym albumem. Recenzja płyty „The Mandrake Project”

Muzyka
|
02.03.2024

Solowe albumy Bruce’a Dickinsona od zawsze zbierały bardzo pochlebne recenzje krytyków i słuchaczy. Wokalista Iron Maiden już wiele lat temu uznał, że są takie rzeczy, które chciałby nagrać pod własnym nazwiskiem, i systematycznie dzieli się nimi z fanami. Właśnie światło dzienne ujrzał album „The Mandrake Project”, najnowsze dzieło Dickinsona.

Tagi: rock , metal , muzyka

„The Mandrake Project”
Okładka „The Mandrake Project” | mat. pras.

Bruce Dickinson rozpoczął solową karierę przed tym, jak w 1993 roku opuścił szeregi Iron Maiden. To naturalny krok, który zwykle wykonują muzycy z ugruntowaną pozycją w świecie muzyki. Można rzec, że rozpoczynają poszukiwania swojej twórczej drogi, na której nie ma żadnych przeszkód w postaci współpracowników. Wiadomo bowiem, że w Iron Maiden najważniejszy jest Steve Harris, a Bruce (i wszyscy pozostali) zawsze musieli podporządkowywać się jego decyzjom.

Dickinson po opuszczeniu Ironów w 1993 roku nagrał kolejne pięć solowych płyt. Te pojawiały się niemalże co roku, a artysta dużo eksperymentował – raz dawał nam klasyczny heavy metal, a innym razem album bardzo alternatywny. Wydawało się, że po jego powrocie do Iron Maiden zapomni o solowej karierze, ale ta jedynie zwolniła. W XXI wieku wydał zaledwie dwie płyty, a ostatnią jest „The Mandrake Project”, która ukazała się 1 marca 2024 roku. Nie ukrywam, bardzo czekałem na to wydawnictwo, ponieważ solowy Bruce zawsze miał bardzo dużo do zaoferowania...

​ Zespół Bruce'a Dickinsona
Zespół Bruce'a Dickinsona | mat. pras.

„The Mandrake Project” – recenzja płyty

Od samego początku słychać, że Dickinson jest w rewelacyjnej formie wokalnej. Już otwierający album singiel „Afterglow Of Ragnarok” zapowiada intensywną podróż po różnorodnych brzmieniach. Mamy tu mroczne, metalowe momenty przeplatane chwytliwymi refrenami, co sprawia, że utwór zapada w pamięć i jest jednocześnie intrygującym przedsmakiem tego, co nastąpi później. „Many Doors To Hell” kontynuuje tę stylistyczną żonglerkę, oferując prosty, ale chwytliwy numer z pewnym nieoczywistym twistem, który nadaje całej kompozycji dodatkowej głębi.

W mojej ocenie jednym z najbardziej udanych utworów na siódmej płycie Bruce’a jest „Rain On The Graves”, który zainspirowany został wizytą Dickinsona na grobie Williama Wordswortha. Roy Z., producent i współpracownik Dickinsona, uzupełnia całość bardzo dobrą i dynamiczną solówką gitarową, tworząc kompozycję kompletną – narracyjny wokal świetnie przeplata się z wpadającym w ucho riffem.

Album oferuje również momenty bardziej spokojne, takie jak akustyczna ballada „Face In The Mirror” czy podniosły utwór „Fingers In The Wounds”, gdzie pojawiają się smyczki – jakże pasujące do kompozycji metalowych w tym właśnie stylu. Oczywiście nie brakuje piosenek dużo bardziej energicznych, z którymi kojarzy się solowa i ironowa twórczość Bruce’a. Wśród nich jest bardzo udana „Mistress of Mercy”, który jest klasycznym heavymetalowym uderzeniem podrasowanym kolejną bardzo udaną solówką Roya.

Wyjątkowym momentem na płycie jest „Eternity Has Failed”, który znalazł się także na albumie Iron Maiden „The Book of Souls”. Tutaj Dickinson prezentuje swoją wizję tego utworu, nadając mu nowego charakteru i większej intensywności.

Jako punkt kulminacyjny „The Mandrake Project” możemy uznać zamykającą płytę kompozycję „Sonata (Immortal Beloved)”. To niemal 10 minut epickiej podróży po różnych gatunkach i brzmieniach – od nastrojowych dźwięków po te dużo bardziej intensywne. To swego rodzaju muzyczny teatr, który stanowi ciekawe i wzniosłe domknięcie bardzo dobrej płyty.

Podążając własną twórczą drogą

W mojej ocenie „The Mandrake Project” to album niezwykle udany, ale nie nazwałbym go łatwym w odbiorze. Wymaga czasu i uwagi, a dopiero po kilku przesłuchaniach wszystko układa się w spójną całość. To wada i zaleta – z jednej strony świadczy o przemyślanej konstrukcji, ale z drugiej dla niektórych może być zwyczajnie odrzucający w pierwszym kontakcie. Brak przebojowości nadrabiany jest zwartą i ciekawą strukturą.

Bruce Dickinson udowodnił, że mimo upływu lat wciąż ma wiele ciekawego do przekazania swoim fanom, eksperymentując z różnymi brzmieniami i stylami muzycznymi. Jego otwartość na muzyczne eksperymenty jest godna pozazdroszczenia. „The Mandrake Project” to album, który z pewnością zasługuje na uwagę każdego miłośnika twórczości Bruce’a – nie tylko solowej.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie