Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Coma – która płyta jest najlepsza? Oceniamy i szeregujemy wszystkie albumy zespołu

Muzyka
|
16.01.2024

Coma to jeden z najważniejszych zespołów rockowych w Polsce. Grupa sprzedała setki tysięcy płyt, a na początku XXI wieku jej utwory nie schodziły z pierwszych miejsc list przebojów. Formacja zawiesiła działalność w 2019 roku i pozostawiła nas z siedmioma longplayami – lepszymi i gorszymi.

Tagi: rock , metal , muzyka

Coma
Coma – zespół | mat. pras.

W latach 90. polska scena muzyczna zaznaczyła się obecnością wielu wyjątkowych zespołów, jednak to Coma, powstała w 1998 roku w Łodzi, na zawsze zapisała się w historii rodzimego rocka. Inicjatywa gitarzysty Dominika Witczaka i perkusisty Tomasza Stasiaka, obaj wcześniej działający w grupie Ozoz, zaowocowała stworzeniem formacji, która szybko zyskała rozpoznawalność i szacunek publiczności.

Skład uzupełnili basista Rafał Matuszak, gitarzysta Wojciech Grenda i wokalista Piotr Rogucki. Zespół zaczął zdobywać popularność, koncertując u boku takich gigantów jak Kazik, Sweet Noise, Acid Drinkers i T.Love. Pierwszym krokiem w świat muzyczny był singel „Skaczemy/Pasażer”, a w 2003 roku Coma podpisała kontrakt z BMG Poland, co umożliwiło nagranie debiutanckiego albumu zatytułowanego „Pierwsze wyjście z mroku”.

Polska publiczność oszalała na punkcie tego wydawnictwa, a o Comie szybko zrobiło się głośno. Niedługo później przyszły kolejne płyty, single, trasy koncertowe. Grupa zrobiła oszałamiającą karierę, stając się jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich zespołów rockowych. Wydawane w kolejnej dekadzie płyty nie zbierały już tak hurraoptymistycznych recenzji, ale wciąż dobrze się sprzedawały. Szokiem było więc, gdy w 2019 roku Coma ogłosiła zakończenie kariery. Co prawda ostatnio pojawiła się informacja o koncertach, które odbędą się w 2024 roku, ale zaznaczono, że to tylko jednorazowa akcja.

Ostatecznie ukazało się siedem polskojęzycznych albumów podpisanych przez Comę. Postanowiłem uszeregować je w kolejności do najlepszego:

7. Sen o 7 szklankach (2019)

Na koniec swojej wydawniczej przygody zespół Coma przygotował zdecydowanie najdziwniejszy album. Znalazły się na nim utwory pochodzące z filmów o Panu Kleksie. Pomysł na pewno oryginalny, ale mimo wszystko bardzo kontrowersyjny. Oczywiście na tym etapie kariery członkowie Comy nie musieli nikomu niczego udowadniać i mogli pójść własną drogą, ale zwyczajnie ta wędrówka mnie nie zafascynowała. Dobrze, że przypomniano o tych bez wątpienia ciekawych utworach i zaproszono fajnych gości (Iza Lach, Daria Zawiałow), ale mimo wszystko to zbyt mało, żeby „Sen o 7 szklankach” znalazł się wyżej.

6. 2005 YU55 (2016)

Jak zostało podane w opisie albumu, jest to „eksperymentalny koncept album balansujący na granicy muzycznego audiobooka i klasycznego rockowego albumu”. Innymi słowy – poszukiwania muzyków z Comy ciąg dalszy. Ewidentnie w ostatnich latach potrzebowali nagrać coś nowego, innego i świeżego. Również ta koncepcja do siebie mnie nie przekonała, choć na „2005 YU55” znalazło się kilka interesujących muzycznych rozwiązań. Na pewno nie jest to płyta, którą można polubić już po pierwszym przesłuchaniu. Wymaga czasu i uwagi, a i tak nie ma pewności, że się przyjmie. Niżej podpisanemu się nie przyjęła.

5. Metal Ballads vol. 1 (2017)

Już rok po „2005 YU55” pojawiła się kolejna płyta Comy, która całkowicie różniła się od poprzedniczki. Zespół postawił na rockowo-metalowe brzmienie (bardziej to pierwsze, choć tytuł sugeruje inaczej), a teksty miały charakter społeczno-publicystyczny. Nie wszystkie wyśpiewane przez Roguckiego słowa do mnie trafiły, ale muszę przyznać, że na płycie znalazło się sporo ciekawych przemyśleń. Muzycznie bez większego zaskoczenia, ale na pewno „Metal Ballads vol. 1” jest płytą, z którą warto się zapoznać.

4. - (Czerwony album) (2011)

Czwarty longplay Comy to klasyczne rockowe granie zbliżone do tego, co znaliśmy z poprzednich wydawnictw. Nie udało się muzykom osiągnąć tego, co chociażby na znakomitym debiucie, ale na pewno „Czerwony album” (tak jest nazywany z powodu okładki, ponieważ nie ma tytułu) to solidne i przemyślane granie. Na pewno mniej przebojowe, ale jako całość wypadające udanie. Wśród ciekawszych kompozycji wymienić należy „Na pół”, „Deszczową piosenkę” i oczywiście „Los cebula i krokodyle łzy”. Wydawnictwo pokryło się w Polsce platyną.

3. Hipertrofia (2008)

Już na trzeciej płycie zespół Coma postanowił dać swoim fanom coś wyjątkowego. „Hipertrofia” to aż sto minut materiału, który zamknięty został na dwóch płytach. Jest to album koncepcyjny, którego utwory połączone są jedną myślą przewodnią – „życiem ludzkim, jako szeroko pojętą wolą istnienia”. Kluczowa do zapoznania się z materiałem jest znajomość filozofii Nietzschego. Oryginalnie? Zdecydowanie! Muzykom nie brakowało pomysłów i odwagi, choć oczywiście nie jest tak, że wszystkie 35 utworów to dzieła sztuki. Nie ma opcji, ale są wśród nich prawdziwe perełki.

2. Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków (2006)

Na drugim longplayu Coma połączyła ze sobą post grunge i nu metal, a wszystko podlała odrobiną alternatywy. To album brzmiący naprawdę potężnie, którego cechą charakterystyczną są świetne melodie oraz zaangażowane teksty. Grupa po sukcesie płyty „Pierwsze wyjście z mroku” próbowała zrobić coś podobnego, ale jednocześnie nie identycznego, co w mojej ocenie okazało się dobrym rozwiązaniem. Zresztą była to pierwsza przesłanka sugerująca, że Coma będzie zespołem poszukującym – pomysłów, inspiracji i brzmienia. Wśród najlepszych utworów z płyty wymienić trzeba „Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków”, „Listopad” i „Daleka droga do domu”.

1. Pierwsze wyjście z mroku (2004)

Zaczęli z wysokiego C, nie ma co do tego wątpliwości. Tutaj również mamy do czynienia z post grungem i nu metalem, a ostre rockowe kompozycje przeplatają się ze świetnymi balladami. Nie powinno dziwić, że album „Pierwsze wyjście z mroku” spotkał się z tak ciepłym przyjęciem. To w końcu tutaj znalazły się takie przeboje jak „Leszek Żukowski”, „Spadam” czy „Sto tysięcy jednakowych miast”. Obecnie uznawane są za najlepsze polskie rockowe kompozycje XXI wieku. Na debiucie Coma zachwyciła głębokim tekstami, ale również brzmieniem – niepodobnym do niczego, co wcześniej wydali rodzimi twórcy. To bez wątpienia album, do którego warto od czasu do czasu wrócić. Nie ma na nim słabszych utworów!

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Inny stary metal
02 lutego 2024 o 19:34
Odpowiedz

Paradoksalnie, lista pokazuje, że od pierwszej już płyty Coma "coraz bardziej się.kończyła" :)
Kochałem ich od chwili, kiedy usłyszałem drugi album, wspaniałe połączenie mocy i finezji okraszone wspaniałą manierą i grafomanią Roguca. Dla mnie ich the best.
Numer dwa to równolegle dwa albumy - jedynka i trójka.
Potem czwórka ale tu już nie ma utworów, są tylko lepsze lub gorsze piosenki, muzyka jest znacznie uproszczona, są hity ale to bardziej przez melodykę, zabrakło tych cudownych pasaży gitarowych, tego smyrania strun, tego przebierania palcami po gitarach. Słucham ale rzadko.
Pozostałych płyt nie uznaję i nie słucham.

~Inny stary metal

02.02.2024 19:34
1