Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Rola kobiet w historii. Czy rzeczywiście zawsze były dominowane przez mężczyzn?

Wolne myśli
|
08.03.2024

Gdyby przyjrzeć się współczesnym ruchom emancypacyjnym i ich postulatom, można by odnieść wrażenie, że rola kobiet w społeczeństwie jest wciąż silnie ograniczana przez dominujący, przynajmniej w naszym kręgu kulturowym, patriarchat. Tymczasem, w porównaniu do czasów historycznych, dziś żyjemy w epoce względnego równouprawnienia, a w wielu dziedzinach to mężczyźni muszą nie tylko na nowo definiować swoją społeczną rolę, ale też walczyć i intensywnie zabiegać o uznanie oraz szacunek. A jak z pozycją kobiet w społeczeństwie było przed wiekami? Czy rzeczywiście „samiec” zawsze był wrogiem, a „samica” ofiarą jego wystawnego „bankietu życia”?

Tagi: historia

Równouprawnienie kobiet
Demonstracja sufrażystek w Nowym Jorku w 1912 r. Fot. Wikimedia

Światem uparcie rządzą mężczyźni – mówią w zasadzie wszyscy, którzy walczą dziś o równouprawnienie kobiet. Nie dodają jednak, iż wiele argumentów świadczy o tym, że o ile w największych kulturach faktycznie to płeć męska wciąż ma – z różnych względów – uprzywilejowany dostęp do sprawowania politycznej władzy, tak – i co do tego nie ma żadnych wątpliwości – to kobiety sprawują rządy nad duszami i umysłami mężczyzn. O ile bowiem to mężczyzna był od wieków głową rodziny, to kobieta pozostawała jej szyją i w konsekwencji miała zawsze znaczący wpływ na przebieg wydarzeń, choć faktycznie bywały okresy, w których w sensie formalnym płeć piękna miała bardzo mało do powiedzenia.

Starożytna niewola kobiet

Idealizowana dziś starożytność, zwłaszcza antyk grecki, zdecydowanie nie była dla kobiet idyllą. Przede wszystkim chodzi tu o starożytną Grecję, gdzie przedstawicielki płci pięknej w pewnym momencie zostały pozbawione praktycznie wszelkich praw publicznych. Z pogardą o kobietach wypowiadali się nawet filozofowie – najbardziej znana krytyka wyszła z ust Eurypidesa, jednego z najważniejszych twórców greckiego teatru (jego sztuki wystawiane są do dziś), który miał nawet powiedzieć, że jeden mężczyzna jest wart więcej niż tysiąc kobiet. To o tyle przewrotne, że Eurypides opowiadał się za „równością ludzi”, za co zresztą jeszcze za życia był krytykowany, tyle tylko, że kobiet do tych ludzi chyba nie zaliczał, przynajmniej nie w pełni.

Ten dziwaczny z dzisiejszej perspektywy styl myślenia był nieobcy najważniejszym Grekom tamtych czasów, z kobiet drwił też chociażby Platon, twierdząc, że są niezdolne do przeżywania głębszych idei, jak i definiujący na setki następnych lat europejską kulturę i filozofię Arystoteles, choć ten pierwszy – co jednak trzeba odnotować – na pewnym etapie mówił też o ich koniecznym równouprawnieniu.

Kobieta z Knossos
Kobieta z Knossos - fresk z ok. XV wieku przed naszą erą. Fot. Wikimedia

W praktyce grecka kobieta była niewolnicą swojego ojca, a później męża. Nawet helladzkie domy były tak budowane, by kobiety znały swoją odrębną – niższą pozycję. To dla nich wydzielano odseparowane od reszty posesji pomieszczenia. Całe dnie spędzały w zamkniętych pokojach, a z domu mogły wychodzić wyłącznie na uroczystości religijne. Ich wiedza była ograniczona tylko do tego, czego potrzebowały, by usługiwać „swoim” mężczyznom – musiały się nauczyć prać, szyć, gotować, ale warto odnotować, że te z najlepszych domów mogły się też uczyć czytać i rozumieć proste rachunki matematyczne.

Jeszcze gorzej wyglądało życie kobiet chińskich – które prócz tego, że nie miały praw politycznych (zamiast tego musiały się od dziecka uczyć bezwzględnego posłuszeństwa wobec mężczyzn), były też poddawane okrutnym praktykom „medycznym” wynikającym z tamtejszych kanonów piękna – przede wszystkim uznawania za atrakcyjne małych stóp i piersi. Od ok. 970 roku p.n.e. zaczął się upowszechniać w Państwie Środka zwyczaj bandażowania stóp dziewcząt, które ukończyły 7 rok życia, w celu zahamowania ich wzrostu. Efektem było zwyrodnienie stóp, rozrost ud i zmiana sposobu chodzenia tak, że dziewczęta podczas poruszania się charakterystycznie kołysały biodrami – co tamtejsi mężczyźni podziwiali, nie zdając sobie być może sprawy z faktu, jakim cierpieniem jest to okupione.

Obsesja Chińczyków na punkcie małych stóp u kobiet była tak wielka, że w pewnym momencie można było nawet anulować narzeczeństwo z powodu za dużej stopy u przyrzeczonej partnerki. Przewrotne jest to, że – jak to w tradycyjnej chińskiej kulturze często bywa – wszystko było ukryte za warstwą niedomówień i pozorów. Publicznie mężczyznom nie było wolno bowiem nie tylko mówić o stopach, ale nawet patrzeć na nogi kobiet…

Kobiety z domu chińskiego mandaryna spędzają czas na grze w karty
Kobiety z domu bogatego, chińskiego mandaryna spędzają czas na grze w karty. Fot. Wikimedia

Zauważalna poprawa losu pań w starożytności to okres rzymski. Badacze uważają dziś, że choć formalnie utrzymywała się dominacja ojca, a potem męża, to jednak Rzymianki zdołały sobie wywalczyć znacznie więcej swobody niż ich koleżanki z innych ówczesnych i wcześniejszych kultur. Przede wszystkim rzymskie kobiety mogły mieć zdolność prawną i być osobami w pełnym tego słowa (prawniczym) znaczeniu. Mogły np. dziedziczyć, mogły też bardziej swobodnie dysponować swoim czasem i majątkiem.

Po reformach Oktawiana Augusta rzymskie prawo rodzinne było dość skomplikowane – zważywszy na to, że małżeństwa były w nim instytucją czysto polityczną (zapewniającą prokreację, a więc trwanie społeczeństwa) a nie „romantyczną”, jak byśmy dziś powiedzieli. Kobiety miały w nich nawet pewne przywileje. Np. wdowiec lub rozwodnik musiał zawrzeć nowe małżeństwo niezwłocznie po rozwiązaniu starego (kawalerstwo było zabronione), a tymczasem rozwódka miała na to 18 miesięcy, wdowa aż dwa lata. Jeśli kobieta urodziła trójkę dzieci, była z obowiązku ponownego zamążpójścia w ogóle zwolniona. Z drugiej jednak strony za cudzołóstwo karano wyłącznie żony. Ojciec rodziny (pater familiae) miał nawet prawo do zabicia niewiernej mężowi córki w przypadku schwytania jej z kochankiem na gorącym uczynku.

Mroki średniowiecza

Sytuacja prawna i społeczna kobiet zaczęła się stopniowo poprawiać pod koniec starożytności, w Rzymie zniknęła np. instytucja tutela mulierum, czyli wcześniejsza obowiązkowa opieka dalszej rodziny lub wyznaczonej osoby nad kobietą samotną – wdową lub sierotą. Choć już wcześniej był to bardziej symbol niż realna władza, to na przełomie III i IV wieku obyczaj ten w ogóle przestał mieć znaczenie.

Znaczne pogorszenie przyszło jednak w średniowieczu – kobiety z czasem zaczęły tracić i tak już wcześniej nieliczne przywileje, ale też i podstawowe prawa, a w pewnych aspektach stały się w ogóle – ponownie – własnością mężów i ojców. Za taki stan rzeczy odpowiadało kilka przyczyn. Po pierwsze, kształtowanie się kultury rycerskiej. Wojna, walka zyskiwały pierwszorzędne znaczenie, panował – co ze średniowieczem nam się w ogóle nie kojarzy – kult sprawności fizycznej i siły. Rycerzami byli tylko mężczyźni i to im należał się szacunek –  za gotowość do walki, obrony ojczystej ziemi i męstwo. Rola kobiet stawała się w tej sytuacji w naturalny sposób ograniczona, pełniły rolę niejako wspomagającą.

Po drugie, system wasalny. We wszystkich relacjach społecznych obowiązywała zasada lojalności poddanych względem pana i patrona. Czy to król i jego książęta wasale, czy też pan domu i jego żona, dzieci oraz służba, wszyscy musieli znać swoje miejsce w hierarchii i bezwzględnie przestrzegać panującej hierarchii. Niska pozycja kobiety była tu zatem efektem mniej cenionej roli społecznej.

Po trzecie, był to efekt przyjętej i panującej religii. Chrześcijaństwo w kwestiach filozoficznych i światopoglądowych bardzo mocno czerpało z Arystotylesa (przez św. Tomasza) a ten, jak już wcześniej wspominałem, nie darzył kobiet przesadną sympatią. Doszedł element zrozumiały dla mas, z czystym odwołaniem do mitologii religijnej – to przecież kobieta podała w raju jabłko Adamowi i to ona stała się w ten sposób źródłem zła, „drzwiami, przez które przeszedł szatan”, a to musiało mieć swoje społeczne reperkusje. Usprawiedliwiano w ten sposób powszechną przemoc fizyczną wobec kobiet.

Kobieta ucząca geometrii. Grafika z XIII wieku.
Kobieta ucząca geometrii. Grafika z XIII wieku - nawet wtedy zdarzały się kobiety, którym udało się przebić do świata nauki. Fot. Wikimedia

Formalne zakazy dla kobiet wcale nie były liczne – nie mogły na przykład nosić odkrytych włosów, czy, o dziwo, śpiewać w kościele (taki zakaz pojawił się koło X wieku). Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, że średniowiecze charakteryzuje też duże zróżnicowanie pomiędzy poszczególnymi warstwami społecznymi i stanami. Kobiety wysoko urodzone mogły zajść bardzo wysoko, a w sprzyjających okolicznościach nawet sięgnąć po władzę, co we wcześniejszych okresach było praktycznie nie do pomyślenia. Uprzywilejowanie dziedziczenia „po mieczu” a nie „po kądzieli” też miało bardziej ekonomiczny niż dyskryminacyjny wydźwięk. Chciano w ten sposób ograniczyć rozdrabnianie majątków, jednym ruchem prawnym odrzucając połowę potencjalnych spadkobierców.

Przewrotnie największymi zdobyczami kobiet średniowiecza był zakaz rozwodów i żeńskie klasztory. Tę pierwszą instytucję wprowadzono nie po to, by mężczyzna mógł zniewolić swoją własność, ale przeciwnie – by musiał się nią opiekować i łożyć środki na utrzymanie do końca jej życia, a nie po prostu porzucić, gdy mu się znudzi, jak mógł to zrobić w starożytności. Z kolei wstąpienie do klasztoru pozwalało kobietom podjąć naukę, studiować ważne traktaty religijne, ale też i filozoficzne, w tym te ze starożytności, czyli dzieła wcześniej dla nich zupełnie niedostępne.

Warto też pamiętać, że to także w średniowieczu wykształcił się popularny do dziś w kulturze masowej etos tzw. miłości dworskiej, czyli otaczania kobiet szacunkiem i estymą rycerzy. Nie mogło być zatem tak, iż wszystkie kobiety były wtedy poniżane i prześladowane. O niektóre walczono, urządzano ku ich czci turnieje i dworskie zabawy.

Kobiety w czasach nowożytnych

Sytuacja kobiet przez kilka kolejnych stuleci była w zasadzie bardzo podobna. O ile nawet nie były już – formalnie – własnością swoich mężów, to i tak musiały im być bezwzględnie posłuszne. Z kart historii doskonale jednak wiemy, że to już jednak nie powodowało, iż wpływy płci pięknej na losy świata, przynajmniej tu w Europie, były drastycznie ograniczone. Przeciwnie, wiadomo, że kobiety tamtych czasów bardzo skutecznie potrafiły wykorzystywać swoją pozycję. Choć nominalnych praw nie miały, mogły wpływać na swoich mężów i ojców, niczym ta przysłowiowa szyja, która kręci głową. I to aktywnie czyniły. Nawet tu, na polskim podwórku, mamy wiele przykładów – od Bony Sforzy, która przez wiele lat realnie współrządziła królestwem, po np. Annę Jagiellonkę, żonę Stefana Batorego. Mało kto dziś pamięta, że formalnie to ona była władczynią Polski, została w 1575 wybrana przez szlachtę na króla, a jej mąż stał się faktycznym władcą na mocy zasady Iure uxoris, czyli „z prawa żony”.

Anna Jagiellonka - kobieta wybrana przez szlachtę na króla Polski
Anna Jagiellonka - kobieta w 1575 roku wybrana przez szlachtę na króla Polski. Fot. Wikimedia

Wielką prawną odmianę w zakresie praw kobiet przyniosła dopiero rewolucja francuska, która zrównała ich formalny status z mężczyznami, lecz nie był to efekt jakiejś przesadnie istotnej zmiany postawy w głowach ludzi – ci nadal pozostawali uwięzieni w dawnych przesądach. Skąd taki wniosek? Gdy kilka lat później rewolucja zjadła – jak to w historii często bywa – własnych twórców, jedną z pierwszych zmian nowej władzy był powrót do starych, dyskryminujących kobiety zasad prawnych.

O ironio, kodeks cywilny Napoleona Bonaparte – źródło „nowoczesnego” prawa w wielu krajach Europy, w tym w Polsce, cofał społeczną pozycję kobiety do głębokiego średniowiecza. Zakazywał dysponowania posiadanym majątkiem, zmuszał do całkowitego posłuszeństwa mężowi, nie pozwalał na rozwód, a także ograniczał prawo do występowania przed sądem w charakterze strony.

Pod koniec XVIII wieku zaczął się wyłaniać zupełnie nowy obraz społecznych różnic między kobietami a mężczyznami. Wcześniejszą formalną, feudalną podrzędność zaczęły zastępować zbitki ukształtowane w romantyzmie. Kobieta nie była już „gorsza” od mężczyzny, ale słabsza fizycznie, może nie była zepsuta cyniczną walką o byt i władzę, w jakiej musieli uczestniczyć panowie, ale była za to nazbyt emocjonalna i delikatna, a przez to daleka od racjonalności. Efekt był podobny do tego, co działo się wcześniej – znaleziono kolejne usprawiedliwienie, by formalnych praw płci pięknej jednak nie przyznawać, tym razem pod pretekstem jej… ochrony przed zagrożeniami i brutalnością otaczającego świata.

Współczesność

O ile ruchy sufrażystek pojawiały się już w latach 40. XIX wieku, to realne efekty ich działania przypadają dopiero na wiek XX, kiedy to paniom zaczęto przyznawać prawa wyborcze, pierwsza była Finlandia i to już w 1906. W Polsce zrobiono to od razu po powstaniu państwa w 1918, co było naturalną konsekwencją faktu rosnącej roli kobiet już od powstania listopadowego, gdzie sytuacja wymusiła na nich wchodzenie we wcześniej tradycyjnie męskie role, chociażby zarządzanie majątkami mężów walczących z zaborcami czy zsyłanych karnie na Syberię.

W tym samym roku prawo do głosowania zyskały Brytyjki, ale – o czym się dziś często zapomina –  jedynie te po 30. urodzinach. Dopiero dwa lata później prawa wyborcze dano Amerykankom, a trzy lata później Szwedkom, ale już Francuzki czekały na to aż do 1944, Włoszki 1946, Szwajcarki do 1971 a Portugalki do 1974 roku! Holenderki jeszcze do lat 60. XX wieku, by pobrać pieniądze z własnego konta bankowego, musiały mieć zgodę męża lub brata.

Pola Negri
Na początku XX wieku kobiety nie posiadały zbyt wielu formalnych praw, ale i tak robiły wielkie światowe kariery. Na zdjęciu Pola Negri, Polka i jedna z największych gwiazd kina niemego. Fot. Wikimedia

Podsumowanie

Odpowiedź na pytanie z tematu nie wydaje się być trudna – tak, przez większość znanej historii kobiety znajdowały się w cieniu mężczyzn, czasami nawet uciemiężone, jednak nie jest też tak, że przez wieki nie miały zupełnie nic do powiedzenia. Zdarzały się wyjątki (ktoś powie, że potwierdzające regułę i będzie mieć rację), ale trzeba też mieć świadomość, że pewne tradycje były tak głęboko zakorzenione w świadomości ludzi, że ulegały im nawet silne panie zdobywające władzę. Przykładem może być chociażby żelazna dama, Margaret Thatcher, twardo rządząca – jako pierwsza w historii tego kraju kobieta premier – Wielką Brytanią całe lata 80. Choć sama wielokrotnie mówiła, jak ciężko było jej odgrywać pierwszoplanową rolę w męskim świecie, to jednak nie chciała, by w jej gabinecie zasiadały inne kobiety. Dlaczego? Uważała, że są zbyt podatne na wpływ emocji przy podejmowaniu decyzji i dlatego nie nadają się do polityki.

Na przestrzeni wieków zmieniały się też postulaty samych kobiet. Jeszcze na początku XX wieku aborcja była uważana przez sufrażystki za wykwit męskiego szowinizmu, zrzucanie z siebie odpowiedzialności za poczęcie dziecka, dziś jest jednym z głównych postulatów środowisk feministycznych jako niezbywalne prawo kobiety do dysponowania własnym ciałem. Piszę to nie po to, by dyskutować o aborcji, ale by pokazać, że to, co uważamy za „równość”, zmienia się na przestrzeni dziejów. Tego typu przykładów jest oczywiście znacznie więcej.

Prawda jest też taka, że nawet do dziś, mimo wieków rozwoju kultury, nauki i ponad 100 lat prawnego równouprawnienia, faktyczna pozycja obu płci nadal nie jest równa. Cały czas różnią się chociażby płace kobiet i mężczyzn, i to nawet w krajach o najwyższym poziomie rozwoju społecznego, choć tu akurat Polska, znajdująca się według statystyk UE w czołówce państw o wyrównanych pensjach, ma się czym pochwalić. Czeka nas jeszcze wiele lat pracy, by osiągnąć faktyczną a nie tylko teoretyczną równość.

Z drugiej strony pojawia się zupełnie nowe zjawisko – coraz więcej kobiet ma silne charaktery i chętniej sięga po władzę, i to mężczyźni muszą się bardzo starać, by im zaimponować czy dorównać, a nie odwrotnie, jak było przez tysiące lat. Dla niektórych to realny problem, ciężko się im bowiem odnaleźć w nowych warunkach i świecie, którego już w pełni nie kontrolują. Wystarczy spojrzeć na statystyki – zdecydowanie więcej mężczyzn niż kobiet podejmuje dziś próby samobójstwa, nie radząc sobie z rzeczywistością. Pojawia się również zjawisko dyskryminacji mężczyzn, będące niejako odpowiedzią na wieki dyskryminacji kobiet, to już jednak temat na inną dyskusję.

Tomasz Sławiński

 

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie