Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Piotr Wysocki – narodowy bohater czy zbyt gorąca głowa?

Wolne myśli
|
08.12.2021

Niedawno obchodziliśmy kolejną rocznicę wybuchu powstania listopadowego. Postacią, która najbardziej kojarzy się przeciętnemu Polakowi z tym wielkim narodowym zrywem jest bez wątpienia Piotr Wysocki – młody podchorąży, który w świadomości zbiorowej zapisał się jako ten, który właściwie wywołał całą tę burzę. Jest to bez wątpienia jedna z ciekawszych postaci polskiej historii, choć wcale nie tak jednoznaczna, jak mogłoby się wydawać. Warto jednak o tym bohaterze przypomnieć przede wszystkim ze względu na pełne zwrotów i tragiczne życie, które przyszło mu wieść, zwłaszcza już po upadku powstania.

Tagi: historia , portrety

F. Dietrich. Powstanie Listopadowe 1830 roku
Rycina F. Dietricha. Powstanie Listopadowe 1830 roku. Fot. Domena publiczna

Wysocki, postać i symbol polskiej historii, jest wręcz pomnikowym przykładem jednego z głównych elementów naszej narodowej duszy – połączenia wielkiego osobistego bohaterstwa, żarliwego patriotyzmu z… brakiem pomysłu na to, co zrobić w razie ewentualnego sukcesu. Był niezłym konspiratorem, potrafił zjednywać ludzi dla wzniosłej idei, ale gdy przyszło do realnej walki i zagospodarowywania tego, co się wywołało i czego dokonało, to już nie za bardzo potrafił się odnaleźć i wziąć pełną odpowiedzialność.

Przez następne pokolenia został zaszufladkowany jak postać wielka, niekwestionowany bohater – w końcu gdyby nie on, powstanie mogłoby w ogóle nie wybuchnąć, znamy go zresztą niemal wyłącznie z jednego wydarzenia, tego, które miało miejsce w pamiętną „noc listopadową” 29 listopada 1830. Niewielu jednak wie, że to, co spotkało go później, było momentami o wiele bardziej tragiczne i pokazuje też, jak bardzo złożoną był postacią.

Piotr Wysocki

Piotr Wysocki 29 listopada 1830 r., litografia na podstawie rysunku Jana Nepomucena Żylińskiego. Fot. Wikimedia

Zubożały szlachcic spod Warszawy

Wysocki urodził się 10 września 1797 roku w Winiarach. Pochodził ze szlacheckiej, choć mocno zubożałej rodziny, był jednym z czterech synów Jana i Katarzyny z Brzumińskich. Wykształcenie odebrał w warszawskiej szkole prowadzonej przez zakon pijarów, gdzie uczniom zaszczepiano przywiązanie do ojczyzny i tradycje patriotyczne. Później, gdy, już jako student słynnej podchorążówki, spotykał się z przejawami coraz mocniejszego ograniczenia swobód i deptania narodowej odrębności przez faktycznych zarządców formalnie przecież ciągle autonomicznego Królestwa Polskiego, nabrał przekonania, że żyje w państwie zniewolonym. Rosła w Wysockim chęć zemsty za krzywdy, których Polacy doznali przez ostatnie kilka dekad od Rosjan, choć sam nie mógł być tego świadkiem, pamiętał chociażby o rzezi Pragi z insurekcji kościuszkowskiej, w której, jak pisał w listach, „na oczach matek rozrywano dzieci, kobietom wyrywano piersi”.

Aż do wybuchu powstania nazwisko Wysockiego, który swój konspiracyjny spisek zawiązał jeszcze w 1828 roku, nie było praktycznie w ogóle znane. Knująca przeciwko caratowi grupka była niewielka, a na domiar złego brakowało jej wyczucia społecznych nastrojów. Warto odnotować, że Wysocki, choć to jemu przypisuje się rozpalenie iskry, która płomieniami objęła kraj, sam nie należał do skrajnych radykałów, nie wiadomo jednak, czy wynikało to bardziej z rozsądku (a był na przykład przeciwnikiem zabicia wielkiego księcia Konstantego, czyli carskiego namiestnika w Polsce), czy też z chorobliwego wręcz niezdecydowania, które objawiało się zresztą kilkoma zmianami terminu wybuchu Powstania.

Wzięcie Arsenału
Marcin Zaleski, Cykl Listopadowy, Wzięcie Arsenału. Fot. Wikimedia

Nie potrafił być liderem, nie chciał być na pierwszym planie

Piotrowi Wysockiemu na pewno nie można odmówić zdolności perswazyjnych, w końcu do czerwoności rozpalił umysły młodych podchorążych (i nie tylko), którzy uczestniczyli w jego spisku. Nie potrafił jednak zrobić niczego więcej – nie miał planów, jak osiągnąć postawione sobie i swoim żołnierzom cele, nie wyszła spod jego ręki żadna bardziej przemyślana i drobiazgowo opracowana strategia działań. Efekt był taki, że pierwsze godziny powstania były czasem totalnego chaosu. Spiskowcy przemierzali drogę z Łazienek do warszawskiego Arsenału przy akompaniamencie trzasku zamykanych z przerażeniem okiennic i odmowach przyłączenia się tych, na których powstańcy najbardziej liczyli: zasłużonych polskich generałów. Niektórzy z tych ostatnich przypłacili to zresztą życiem, co cieniem kładzie się na całym powstaniu. Już po zdobyciu Arsenału Wysocki zwyczajnie zniknął. Miał zresztą więcej szczęścia niż rozumu, bo kontratak wojsk carskich był nadzwyczaj niemrawy, nie wiedzieli oni bowiem, że mają do czynienia jedynie z grupką zapaleńców, a i to prawdopodobnie bez większego poparcia, zwłaszcza wśród kadry wojskowej i politycznej.

Błędem Piotra Wysockiego było wówczas przede wszystkim to, że nie sięgnął po faktyczną władzę. Wielu jego towarzyszy uważało to za akt bezinteresowności, jednak najtrafniej określił to Maurycy Mochnacki, który nazwał taką postawę „słabością, a nie bezinteresownością”. Efekt był taki, że powstaniem pokierowali wówczas ludzie, którym w ogóle nie zależało na jego sukcesie, prowadząc tym samym do jego ostatecznej klęski, choć zdaniem niemal wszystkich historyków było ono tym zrywem, który miał największe szanse powodzenia.

Gdy 4 grudnia pojawiła się kolejna szansa nadania powstaniu rangi i wymiaru, który pozwoliłby na odniesienie zwycięstwa, Wysocki popełnił kolejny błąd – zamiast przyłączyć się do ludzi, którzy chcieli obalić układającego się z Rosjanami gen. Chłopickiego, stanął im na drodze i na kolanach, niemal w błocie, błagał, by tego nie robili. Sam Mochnacki nazwał go zresztą z tego powodu zdrajcą i choć nie miał racji, to skutki tego wydarzenia stały się dla Polski w dłuższej perspektywie opłakane: powstanie wpadło w ręce ludzi, którzy nawet przez moment go nie chcieli i nie wierzyli w możliwość jego wygrania.

Sam Wysocki po tych wydarzeniach był niezwykle sumiennym, acz już nie tak błyskotliwym oficerem, jak wydawało się na początku. Wykonywał rozkazy, walczył dzielnie, dosłużył się nawet stopnia podpułkownika i adiutanta Naczelnego Wodza, jednak osobista pasja i miłość do ojczyzny nie za bardzo przełożyły się na umiejętności wojskowe i taktyczne. Wielkich militarnych sukcesów nie odniósł, natomiast politykiem – do czego był najbardziej predysponowany, gdyż potrafił zjednywać ludzi i zdobywać ich posłuch, nie chciał zostać. Udział w powstaniu przypłacił zresztą ciężkimi obrażeniami.

Piotr Wysocki

Popularny lecz nieprawdziwy wizerunek Piotra Wysockiego, według sztychu francuskiego litografia François Le Villaina. Fot. Wikimedia

Ponad dwie dekady niewoli

Najtragiczniejszy okres w życiu Piotra Wysockiego miał jednak dopiero nadejść. Żądni rewanżu Rosjanie złapanie go uczynili swoim punktem honoru. Udało się to, szybko urządzono mu zresztą pokazowy proces w Warszawie. Trzeba przy okazji wspomnieć, że Petersburg w znacznej mierze przeceniał rolę Wysockiego w powstaniu. Nie mieściło się tam w głowach, że człowiek, który faktycznie je rozpoczął tę walkę, a nawet był o krok od pojmania brata cara – wielkiego księcia Konstantego, faktycznie poza wydarzeniami z pierwszych dni, nie odgrywał w nim praktycznie żadnej – poza symboliczną – roli.

Urządzano mu długie przesłuchania, uporczywie namawiano do denuncjacji podwładnych. Wysocki wykazał się tu jednak postawą jednoznacznie bohaterską – odmówił współpracy z carskimi siepaczami, całą winę za wszystko, o co oskarżali powstańców Moskale, brał na siebie. Choć śledczy stosowali różne fortele i podchody, nie dał się złamać i godnie przyjął jedyny możliwy wyrok: karę śmierci. Nawet to go nie złamało, odmówił wystosowania (mimo skłaniania go do tego) prośby o łaskę i był gotów ponieść najwyższe konsekwencje swoich wcześniejszych działań.

Wyrok zapadł 29 listopada 1833, w rocznicę nocy listopadowej, co było z pewnością dokładnie zamierzone przez Rosjan, którzy tak chcieli się jeszcze dodatkowo, symbolicznie zemścić na znienawidzonym Polaku.

O dziwo, kara śmierci została przez Cara Mikołaja I zamieniona na 20 lat katorgi, jednak mylą się ci, którzy sądziliby, iż było to ułaskawienie. Może dla naiwnej prasy francuskiej, która o tym pisała, ale Polacy i sam Wysocki wiedzieli, że było to coś w rodzaju perfidnej gry, mającej jeszcze dodatkowo upokorzyć człowieka, który poważył się na podniesienie ręki przeciw imperium Romanowów. Każdy tu. na miejscu, wiedział, że przeżycie 20 lat na katordze jest mniej prawdopodobne niż ujście cało plutonowi egzekucyjnemu, za to obfitować będzie w psychiczne i fizyczne cierpienie.

Kara miała się odbywać w wiosce Aleksandrowsk, leżącej 70 km od Irkucka, gdzie Wysocki dotarł w 1835 roku. Nie zamierzał jednak znosić szykan i upokorzeń ze strony swoich prześladowców i wraz z innymi przebywającymi tam Polakami szybko stworzył tyleż brawurowy, co wręcz szaleńczy plan ucieczki do Indii. Grupa zbiegów miała tam dotrzeć przez rzekę Angarę, terytorium Chin, Kirgizji i Turkmenii, jednak szybko została schwytana przez żołnierzy, gdyż, jak to często bywało w takich sytuacjach, w grupie uciekinierów znajdował się też szpicel, który zdradził swoich współtowarzyszy niedoli.

Piotr Wysocki
Pomnik Piotra Wysockiego w warszawskich Łazienkach. Fot. Wikimedia

Zemsta Rosjan była straszna. Znienawidzonego bohatera z Polski poddano kolejnemu wielomiesięcznemu śledztwu, finalnie do odbywanego wyroku dodano jeszcze 3 lata, ale najbardziej dotkliwą karą miało być 1000 kijów, które w normalnych warunkach skończyłyby się śmiercią w przerażających męczarniach – z pęknięciami odchodzącego od kości ciała i to jeszcze przed wykonaniem całej kary. I tu zdarzyło się coś w rodzaju cudu – Wysocki ten straszliwy wyrok przeżył, choć mocno pokiereszowany, to jednak nie dał się złamać. Historycy spekulują, że to, iż nie zmarł z powodu odniesionych ran, mogło wynikać albo z nieprzeciętnego zdrowia i osobistej siły, albo też z zakamuflowanego współczucia i szacunku ze strony rosyjskich żołnierzy, którzy wymierzając razy dość opieszale, chcieli w ten sposób zademonstrować swoisty rodzaj hołdu bohaterskiej postawie Polaka. Ostatecznie trafił do miejscowości Akatuja, gdzie przez niemal dwa lata musiał pracować w bardzo ciężkich warunkach w kopalni, przewożąc ładunki na taczkach.

W 1840 kara Polaka została złagodzona. Władze udzieliły mu wówczas pozwolenia na „wolne” osiedlenie się w jednym z zakątków Syberii, gdzie cieszył się wielkim uznaniem i szacunkiem lokalnych mieszkańców. Tortury, cierpienia fizyczne, ale i psychiczne, odcisnęły jednak na Wysockim znaczące piętno. Stał się człowiekiem skrytym, małomównym, zamkniętym w sobie i, choć „dorobił” się tam nawet niewielkiej fabryczki mydła, nie odzyskał już dawnej werwy.

Piotr Wysocki
Pomnik Piotra Wysockiego w Warce. Fot. Wikimedia

Powrót do kraju

Przegrana wojna krymska sprawiła, że ówczesny car Aleksander II, bojąc się niepokojów także i nad Wisłą, zaczął znowu łagodniejszym okiem patrzeć na Polaków. Na mocy amnestii Wysocki po blisko 25 latach zesłania mógł wreszcie wrócić do ojczyzny – z jednym zastrzeżeniem – nie mógł zamieszkać tam, gdzie wszystko się zaczęło, czyli w Warszawie. Polak osiadł zatem w Warce – i choć był już wówczas postacią nieco zapomnianą, to jednak jego powrót wzbudził ogromne poruszenie. Lokalna szlachta złożyła się na zakup niewielkiego majątku, w którym Wysocki mógłby zamieszkać i z którego czerpać środki potrzebne na utrzymanie. Było to ważne i potrzebne, zwłaszcza, że odmówił przyjęcia wojskowej emerytury, która należała mu się jako oficerowi. Rosjanie chcieli go jednak kolejny raz upokorzyć i zaoferowali świadczenie dla oficera niższego stopniem, niż faktycznie był.

Piotr Wysocki zmarł 6 stycznia 1875 roku – nie poparł powstania styczniowego, które uważał za nieprzygotowane i przedwczesne. Nigdy też się nie ożenił, choć po powrocie do kraju otrzymał przynajmniej kilka propozycji matrymonialnych. Na jego grobie na cmentarzu w Warce wyryto symboliczny napis „Wszystko dla ojczyzny, nic dla mnie”.

Tomasz Sławiński

 

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

Sérgio Conceição_DeLuxe
17 marca 2022 o 09:57
Odpowiedz

Sztuka Władysława Zawistowskiego

Reżyseria Izabella Cywińska

Piotr Wysocki (Janusz Michałowski), romantyczny przywódca powstania listopadowego, jest już człowiekiem sześćdziesięcioletnim, schorowanym i żyjący w odosobnieniu. Przytłoczył go ciężar dwudziestu paru lat syberyjskiego zesłania. Samotny z wyboru bohater, dożywa swych dni na folwarku w Warce. Niespodziewanie zostaje uwikłany w problem następnego pokolenia - powstańców roku 1863. Odwiedzają go Bobrowski (Lech Łotocki) i Giller (Jerzy Stasiuk) z Rządu Tymczasowego, nakłaniając, by wsparł swym autorytetem nowy ruch. Przywódcom powstania styczniowego potrzebny jest człowiek-symbol. Wysocki nie umie jednak zaakceptować racji politycznych i metod działania stosowanych przez nową generację bojowników. Teraz jego czas już minął, pozostało mu tylko wielkie nazwisko i wybór miejsca umierania. Wysocki chce pozostać w Polsce, choć mógłby wyjechać na Zachód - jako przedstawiciel rządu powstańczego w Szwajcarii lub prywatnie, z dawną narzeczoną, z którą łączyła go miłość i wspólna walka o sprawę. Wybiera samotną starość i podsycane alkoholem wspomnienia sprzed trzydziestu lat... Sztuka jest dyskursem na temat postaw i sensu angażowania się w sprawę narodową, szuka psychologicznych motywów działania oraz różnic w doświadczeniach każdego pokolenia i każdego ruchu walczącego o swoje ideały.

~Sérgio Conceição_DeLuxe

17.03.2022 09:57
Sérgio Conceição_DeLuxe
17 marca 2022 o 08:38
Odpowiedz


Wysocki 1984 Teatr tv

https://www.youtube.com/watch?v=7HueChTy8Z8

~Sérgio Conceição_DeLuxe

17.03.2022 08:38
1