Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Emilia Plater – legenda, która żyje swoim życiem

Wolne myśli
|
18.11.2021

W czasach rozkwitu feminizmu postacie takie jak Emilia Plater często przywoływane są jako wzór do naśladowania dla współczesnych ludzi. Młoda kobieta, która swoim uporem i determinacją pokonała otaczające ją społeczne ograniczenia i robiła dokładnie to, co chciała – głosi legenda. Kłopot w tym, że w przypadku tej faktycznie niezwykle ciekawej osoby, owa legenda od dawna żyje własnym życiem, daleko wykraczając poza fakty, które istotnie miały miejsce. Kim zatem faktycznie była Emilia Plater i co osiągnęła?

Tagi: historia

Emilia Plater
Emilia Plater na czele kosynierów w 1831. Obraz Jana Rosena. Fot. Wikimedia

O Emilii Plater słyszał chyba każdy, kto interesuje się historią. Postać ta faktycznie pod wieloma względami wyprzedzała swoje czasy. W epoce, w której rolą każdej delikatnej damy było jak najszybsze wejście w związek małżeński i wierne stanie przy boku męża, ta miała - nie zważając na obowiązujące obyczaje – poświęcić życie rodzinne, chwycić za broń i przyłączyć się do powstania listopadowego. Już zaledwie pięć lat po jej śmierci uwiecznił jej postać sam Adam Mickiewicz w wierszu „Śmierć pułkownika” – i ten majestatyczny hołd stał się zresztą potem przyczyną wielu nieporozumień. Platerówna nie była bowiem pułkownikiem, nie zmarła z powodu odniesionych w walce ran i nie od razu posiadała własny oddział.

Niespokojne dzieciństwo

Dzieciństwo Emilii Plater nie było sielankowe. Urodziła się w Wilnie, 13 listopada 1806, nieco ponad dekadę po trzecim rozbiorze Polski. Jej rodzicami byli hrabia Franciszek Ksawery Broel-Plater oraz Anna von der Mohl. Mimo obco brzmiących nazwisk obie rodziny były znane w tamtym czasie z przywiązania do polskości i narodowych tradycji. Niestety wraz z patriotyzmem w parze nie szedł rodzinny spokój – mała Emilia musiała być świadkiem licznych rodzinnych awantur, gdyż jej ojciec nie stronił od alkoholu, zamiast domu wolał hazard i z pewnością niezbyt dobrze traktował swoich najbliższych.

Stosunki między rodzicami były na tyle złe, że górująca intelektualnie nad swoim zdeprawowanym mężem matka Emilii, gdy tylko nadarzyła się odpowiednia okazja, porzuciła małżonka-hulakę i razem z dziewięcioletnią córką wyprowadziła się do krewnych pod Dyneburgiem, w ówczesnych Inflantach Polskich.

Choć były to czasy, w których los samotnych matek był nieporównanie cięższy niż dziś, Anna starała się zapewnić swej córce Emilii możliwie najlepsze przygotowanie do życia. Przyszła polska bohaterka odebrała staranne, acz domowe wykształcenie, typowe dla ówczesnych panien z wyższych sfer. Otoczenie było jednak inne niż jeszcze kilka dekad wcześniej – w Europie dominowały już poglądy romantyczne, przekładało się to na atmosferę, w jakiej dorastała Platerówna, pełną nieco powierzchownych zwrotów ku kulturze ludowej (sama Emilia zanotowała wiele tekstów piosenek i melodii ludowych), fascynacji wiejskimi obrzędami, atmosferę bogatą w elementy tajemnicze i nadprzyrodzone, ale też z rodzącymi się ruchami narodowo-wyzwoleńczymi.

Emilia Plater

Emilia Plater - portret nieznanego autorstwa. Fot. Wikimedia

Emilia fascynowała się postaciami takimi jak Joanna D’Arc, która w XV wieku na czele francuskiej armii odniosła kilka znaczących sukcesów w walce z najeżdżającymi kraj Anglikami, w pokoju Platerówny wisiał też ponoć portret Laskariny Bubuliny – greckiej bohaterki, która podczas powstania przeciw Osmanom przekazała swój majątek w darze powstańcom, a sama z bronią w ręku stanęła do walki z przeciw Turkom. Platerówna znała też i zachwycała się twórczością wielkich twórców literackich z tego okresu: Schillerem i Goethem.

Jedną z legend upowszechnionych przez współczesnych i późniejszych Emilii kronikarzy, było przypisywanie jej delikatnej i subtelnej urody. Tymczasem Ignacy Domeyko, który faktycznie miał okazję spotkać ją osobiście, tak pisał o niej w swoich pamiętnikach: „niskiej urody, blada, niepiękna, ale okrągłej, przyjemnej, sympatycznej twarzy, błękitnych oczu, kształtnej, ale niesilnej budowy; była poważną, bardziej surową, niż ujmującą w obejściu się, mało mówiąca i spojrzeniem nakazująca dla siebie należne względy i przyzwoitość”.

Choć fakty rozmijają się tu kolejny raz z powszechnie obowiązującą legendą, nie znaczy to jednak, że nasza bohaterka nie miała konkurentów starających się o jej rękę. Przeciwnie, są bowiem relacje mówiące nawet o tym, że oświadczył się jej pewien rosyjski generał o nazwisku Kabułkow. Jednak zaloty te – ze względu na patriotyczne usposobienie Emilii, która nie chciała wychodzić za Moskala (inna relacja mówi, że była w tym czasie zakochana w kimś innym), zostały odrzucone.

Wybuch Powstania listopadowego

Przed rozpoczęciem jakichkolwiek działań zbrojnych, jeszcze w 1830 roku zmarła matka Emilii, co musiało być dla niej ogromnym ciosem i bez wątpienia wywarło wpływ na późniejszą postawę bohaterki. Z pewnością miała ona już niezwykle mało do stracenia, co mogło przełożyć się na późniejszą nieprzeciętną odwagę, a wręcz brawurę.

Legenda głosi, że młoda Emilia na wieść o „listopadowej nocy” sformowała własny, trzystuosobowy oddział strzelców oraz kosynierów i na jego czele ruszyła do walki. Fakty wydają się jednak być nieco inne – wątpliwości nie ulega, że zarówno ona, jak i właściwie cała jej rodzina czynnie zaangażowali się we wspieranie narodowego zrywu, sama Emilia szczególnie aktywnie pozyskiwała ochotników, za co zresztą została nawet nagrodzona przez męskich towarzyszy. Jednak jest bardzo mało prawdopodobne, by w tym czasie dowodziła jakimkolwiek większym oddziałem. Wynika to z logiki i prostego faktu – nie miała jeszcze żadnego doświadczenia ani przygotowania wojskowego. Choć sama potrafiła władać bronią, nic nie wiedziała ani o taktyce, ani o strategiach militarnych i wojnie partyzanckiej, a byłoby to niezbędne przy kierowaniu dużym oddziałem w warunkach przewagi nieprzyjaciela. Duże wątpliwości historyków budzą też liczne rzekomo wygrane potyczki stoczone przez młodą Platerównę. Zwyczajnie nie ma na nie twardych dowodów.

Emilia Plater
Emilia Plater na czele ułanów, staloryt Georga Benedikta Wundera. Fot. Wikimedia

Wiadomo jednak na pewno, iż wraz z przyjaciółką Marią Prószyńską, Plater dołączyła do litewskiego oddziału dowodzonego przez Karola Załuskiego, jednak akurat w tym przypadku nie była to najlepsza dla obu panien decyzja, gdyż dowódca ów te dwie silne kobiety zwyczajnie ignorował.

Opisy dzisiejszych historyków są zresztą są dla Plater z tego czasu jeszcze bardziej surowe. Na przykład Iwona Kienzler w swojej książce „Kobiety wojowniczki” pisze, że „Emilia była krucha i poważnie niedomagała. Zarówno jej dowódcy, jak i towarzysze broni chętnie pozbyliby się jej z oddziału, ponieważ sprawiała im mnóstwo kłopotu – zbyt często trzeba było ją osłaniać, a nawet ratować, kiedy spadała z konia czy wręcz mdlała”.

Mimo wszystko nikt Emilii Plater nie odmawia ewidentnego hartu ducha i uporu. Nawet wówczas, gdy oddziały, w których walczyła, były rozbijane, jakimś cudem przedzierała się do innych, zdobywała cenne doświadczenie i umiejętności – w tym strategiczne – i kontynuowała walkę. Gdy powstanie na obszarze dzisiejszej Litwy zaczęło już wyraźnie słabnąć, z obszaru Królestwa Kongresowego wysłano na pomoc regularne oddziały polskie pod dowództwem generała Dezyderego Chłapowskiego. Niestrudzona Emilia natychmiast się u niego stawiła, deklarując gotowość do dalszej walki. Ten, będąc pod wrażeniem zapału młodej wojowniczki, mianował ją nawet honorowym kapitanem, ale też od razu nakazał… powrót do domu. Platerówna nie miała jednak zamiaru podporządkować się decyzji generała i bezkompromisowo odrzuciła taką ewentualność.

W następnych tygodniach życie Plater wypełniała walka. 25 czerwca 1831 kompania, której dowódcą była młoda żołnierka, zajęła miejscowość Rosienie, był to jeden z kluczowych punktów w opracowanym przez nią planie działań wojskowych. Niestety, były też i chwile trudne, chociażby pod miejscowością Szawle, gdzie spora część jej oddziału trafiła w ciężką zasadzkę Rosjan. Jednak i tam Emilia Plater wykazała się niezwykłą odwagą oraz pasją w ochranianiu własnych podkomendnych.

Emilia Plater
Oświadczenie Emilii Plater dotyczące jej uczestnictwa w powstaniu listopadowym, 25 marca 1831 roku. Fot. Wikimedia

Śmierć bohaterki

Wielkim ciosem dla Emilii była decyzja Chłapowskiego o złożeniu broni, a tym samym zakończeniu powstania na obszarze Litwy. Oddziały generała miały w większości przejść na terytorium Prus, czemu Plater oponowała ze wszystkich sił. Chociaż bowiem sytuacja Litwy była beznadziejna, to jednak Warszawa była wolna od Moskali i warto było się tam - jej zdaniem - przedrzeć.

I jak postanowiła, tak zrobiła, z dwojgiem współtowarzyszy, w chłopskim przebraniu postanowiła dotrzeć do walczącej jeszcze stolicy. Nie była to jednak droga łatwa – powstańcy nie mieli ani żywności, ani żadnych innych zapasów. Nie było też należytych środków transportu, wozów ani koni. Trzeba się było nieustannie ukrywać przed moskiewskimi, żądnymi zemsty żołdakami grasującymi w poszukiwaniu łupów po terenie Litwy i Królestwa Polskiego.

Emilia Plater
Grób Emilii Plater w Kopciowie. Fot. Wikimedia

W czasie tej niespokojnej i pełnej trudów drogi, delikatna i wątła Emilia szybko jednak bardzo ciężko zachorowała. Sprawa okazała się na tyle poważna, że jej współtowarzysze uznali, iż nie jest ona w stanie kontynuować marszu i pozostawili ją w jednym z dworów w Justianowie niedaleko Sejn – pod opieką rodziny o nazwisku Abłamowicz. Mimo tego, że zajmowano się tam nią bardzo troskliwie, jej stan wcale nie poprawiał się, a na wieść o ostatecznym upadku powstania zupełnie się załamał. Serce przepełnionej patriotycznymi uczuciami bohaterki nie zdołało znieść tego dramatu. Emilia nie dotarłszy do Warszawy zmarła tam, bez swoich żołnierzy i towarzyszy broni, 23 grudnia 1831 roku. Ostatecznie spoczęła na wiejskim cmentarzu w Kopciowie, ale jej grób, otoczony szacunkiem, przetrwał do czasów współczesnych.

Po śmierci Emilii Plater bardzo szybko narodziło się coś, co można nazwać legendą, a nawet kultem. Jej delikatna postać świetnie nadawała się na męczennicę walki o wolność – jak wcześniej wspomniałem, zadbał o to sam Adam Mickiewicz, który w pięknym wierszu unieśmiertelnił jej postać, dodając alegoryczne cechy, których w istocie wcale nie miała.

Emilia Plater
Przedwojenny banknot z podobizną Emilii Plater. Fot. Wikimedia

Świetnie jednak nadawała się na narodową bohaterkę – z uporem pokonywała (także i te kulturowe) przeciwności, które wydawały się wtedy, a nawet dziś, barierami nie do przebycia. Była wzorem do naśladowania dla współczesnych jej i późniejszych kobiet, wzorem emancypacji, ale hartu ducha i odwagi mogłoby pozazdrościć jej też wielu nawet dzisiejszych mężczyzn. Nic dziwnego, że jej postać – zwłaszcza w II RP, gdzie znalazła się chociażby na oficjalnych banknotach, czy PRL, w którym jej imieniem nazywano ulice i szkoły, stała się symbolem nieustępliwości i oddania własnym przekonaniom. Dziś nieco zapomniana, trochę w przekornej reakcji na wieloletnią „eksploatację” legendy, ale ciągle warta tego, by o niej pamiętać i przypominać.

Tomasz Sławiński

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie