Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Słynne ucieczki z PRL, czyli o Polakach, którzy wybrali wolność

Wolne myśli
|
16.03.2023

W czasach, w których swobodne podróżowanie po świecie jest tak samo naturalne, jak wychodzenie na zakupy, bardzo ciężko sobie wyobrazić, że były epoki, w których o zgodę na wyjazd za granicę było równie ciężko, jak o podróż w kosmos. PRL, podobnie jak inne „demokracje ludowe” była państwem totalnie zamkniętym, w którym – poza krótkimi okresami odwilży – zdobycie paszportu było czymś w rodzaju nagrody dostępnej dla garstki wybranych. Byli jednak ludzie, którzy nie mogąc pogodzić się z życiem w klatce, postanowili z Polski uciec. Oto ich historie.

Tagi: historia

Ucieczki z PRL
Granica między Berlinem Wschodnim a Zachodnim była jednym z najbardziej popularnych miejsc ucieczek na Zachód, zwłaszcza na początku funkcjonowania żelaznej kurtyny. Fot. Wikimedia

„Polska Ludowa” wbrew nazwie nie była państwem należącym do ludzi, demokratycznym ani swobodnym. Jedną z pierwszych decyzji władz zainstalowanych tu przez Sowietów po 1944 było zamknięcie granic. To typowa cecha autorytaryzmu, który wszędzie widzi czające się spiski i agentów – szczelna granica to mniej dywersji, lepsza kontrola społeczeństwa.

Poza tym obywatele dyktatury nie powinni widzieć, jak wygląda życie za granicą ze wzglądów czysto praktycznych – oficjalna propaganda głosiła bowiem (co zresztą pokutuje w wielu głowach do dziś), że Polska błyskawicznie podnosi się ze zniszczeń wojennych, a zgniły, kapitalistyczny Zachód ma z tym problemy. Blokada przepływu osób miała ukryć przed zwykłymi ludźmi prosty fakt, iż jest to w ogromnej mierze kłamstwo. Wolny Zachód nie tylko szybciej dźwigał się z wojennej pożogi, ale też oferował ludziom „tu i teraz” o wiele wyższy poziom życia. To miało być tajemnicą.

Tymczasem Polacy to naród, który nie lubi zniewolenia ani autorytaryzmu. Pokazywaliśmy to wielokrotnie w historii – bywało, że nasze rozmiłowanie w wolności stawało się wręcz przesadne, co zresztą doprowadziło do kłopotów pod koniec XVIII wieku i rozpadu państwa. Gdy Polakom buduje się blokady, za punkt honoru stawiają sobie oni ich przełamanie i tak też się działo przez cały okres PRL, kiedy to chętnych do ucieczek – mimo drakońskich sankcji, z ryzykiem kary śmierci włącznie – nie brakowało.

Ucieczka Stanisława Mikołajczyka

Pierwsza spektakularna ucieczka z Polski Ludowej miała miejsce już w 1947 roku. Z kraju wyjechał wtedy były wicepremier Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, Stanisław Mikołajczyk. To niezwykle ciekawa postać – przedwojenny polityk i działacz PSL, jako jeden z nielicznych przedstawicieli londyńskiej emigracji wrócił do Polski po wojnie, wierząc, że minął czas na kontestację wszystkiego, co stało się po Jałcie, że do kraju trzeba wrócić i odbudowywać go w takich warunkach geopolitycznych, jakie ukształtowały światowe mocarstwa.

Przez ten wyjazd i gotowość układania się z Sowietami wiele środowisk emigracyjnych uznało go zresztą za zdrajcę. W każdym razie komuniści wierzyli, iż Mikołajczyk będzie świetnym listkiem figowym dla ich poczynań w kraju i zrobili z niego wicepremiera. Szybko jednak okazało się, że to wszystko była jedynie gra pozorów, a żadne „układanie” z komunistami nie jest możliwe – nie są oni tym po prostu, czując poparcie Moskwy, zainteresowani.

Stanisław Mikołajczyk w Poznaniu
Witany owacyjnie w Poznaniu Stanisław Mikołajczyk, 1945 rok. Komuniści od począytku nie mogli znieść jego popularności. Fot. Wikimedia

PSL – jedyna legalna partia niezależna od komunistów – było od samego powrotu Mikołajczyka brutalnie zwalczane przez bezpiekę i wojsko, działaczy aresztowano, bito i mordowano, a wpływ polityka z emigracji na realne rządy był po prostu znikomy. Kulminacją były wybory do Sejmu ze stycznia 1947 – w których PSL, choć niszczone przez UB i NKWD, zdobyło prawdopodobnie ok. 60% głosów, jednak oficjalnie ogłoszone, sfałszowane wyniki były zupełnie inne – dawały mu jedynie nieco ponad 10% (zwycięzcą miał być – o ironio „Blok demokratyczny” z ponad 80% głosów).

Sam Mikołajczyk został co prawda szefem nowego klubu PSL z Sejmu, liczącego zresztą zaledwie 28 posłów, stało się jednak jasne, iż długo to nie potrwa. Władza natychmiast rozpętała wielką kampanię propagandową przeciw PSL – działaczy posądzano o sprzyjanie „zdrajcom z Londynu”, a nawet „faszyzm”, kolejni członkowie partii byli w pokazowych procesach skazywani na długoletnie wyroki lub śmierć. Było tylko kwestią czasu, kiedy sam Mikołajczyk zostanie aresztowany.

W tej sytuacji zwrócił się on o pomoc do ambasady USA, gdzie 17 października 1947 poinformował, iż prawdopodobnie na kolejnym posiedzeniu Sejmu komuniści odbiorą mu immunitet i postawią przed kapturowym sądem. Amerykanom miał powiedzieć, że „nie widzi sensu w niepotrzebnym oddawaniu życia, jeśli istnieje możliwość ucieczki”. Do akcji włączyła się też ambasada brytyjska. Początkowo zamierzano wysłać Mikołajczyka przez Czechosłowację w… trumnie, jednak po jego osobistym proteście (bał się, że jeśli komuniści to odkryją, uczynią zeń pośmiewisko) zdecydowano się na transport morski.

Z Warszawy wyjechał ostatecznie 20 października, wsiadając w umówionym miejscu do ciężarówki brytyjskiej ambasady jadącej do Gdyni, gdzie następnego dnia, po odwróceniu uwagi strażników wprowadzono go na pokład statku „Baltavia”, który szybko wypłynął z portu.

Sam Mikołajczyk podawał później także inne wersje wydarzeń, jednak zdaniem historyków miało to spowodować zamęt wśród służb komunistycznych i pokrzyżować ich śledztwo. Wraz z Mikołajczykiem uciec chcieli też jego najbliżsi współpracownicy – m.in. osobista sekretarka Maria Hulewiczowa. Mieli oni uciec inną drogą – przez Tatry do Czechosłowacji, zostali jednak złapani przez komunistyczne służby.

Ucieczka Józefa Światły

O ile ucieczka Mikołajczyka była dla władz komunistycznych w pewnym sensie spodziewana – był on przecież elementem w ich strukturach obcym, politykiem emigracyjnym, „burżuazyjnym”, tak ucieczka Józefa Światły stała się dla nich ciosem przepotężnym – gdyż zupełnie się jej nie spodziewali. Na tyle silnym, że zmusił je do szybkiej reorganizacji całego aparatu bezpieczeństwa.

Światło był bowiem wysokim funkcjonariuszem UB zasłużonym wobec komunistów w niszczeniu opozycji. Polecenia odbierał bezpośrednio od Bolesława Bieruta, był wtajemniczony w wiele najtajniejszych spraw. Jak sam później wspominał, w dwóch szafach pancernych w jego gabinecie znajdowały się wszystkie najtajniejsze kartoteki, akta oraz dokumenty aparatu bezpieczeństwa i Biura Politycznego partii. Jak mówił „były tam dowody i zeznania każdego czołowego działacza partii przeciw każdemu innemu, zarówno w partii, jak i poza nią, gotowe do wykorzystania w chwili politycznie właściwej”. Światło miał też brać osobisty udział w przesłuchaniach aresztowanych działaczy podziemia, być świadkiem bicia i tortur, mimo to był gorliwym funkcjonariuszem władzy.

Sytuacja zmieniła się po śmierci Stalina w marcu 1953 i po niespodziewanym aresztowaniu typowanego na jego następcę Ławrentija Berii – który jako odpowiedzialny za stalinowskie zbrodnie został później stracony z polecenia współtowarzyszy pod koniec 1953. Według wersji, którą sam przekazywał, Światło przestraszył się, że jego w trakcie spodziewanej odwilży spotka podobny los i też zostanie aresztowany przez swoich towarzyszy.

Józef Światło
Ucieczkę Józefa Światło można porównać do zniknięcia Ryszarda Kuklińskiego - spowodowała podobne zamieszanie i szok władz PRL. Fot. Wikimedia

Okazja nadarzyła się już niebawem. W listopadzie 1953 Bierut wysłał Światłę do Berlina w celu skontaktowania się ze wschodnioniemieckimi służbami bezpieczeństwa Stasi – z poleceniem zdobycia ich zgody na zamordowanie Wandy Brońskiej, polskiej dziennikarki, która w 1949 uciekła na teren Berlina Zachodniego.

Sam moment ucieczki Światło opisał w następujący sposób: „Na drugi dzień wraz z pułkownikiem Fejginem udaliśmy się na nowo do Berlina Zachodniego. Ja z zamiarem ucieczki, on z zamiarem zakupienia rzeczy, które mu się podobały. Gdy przejechaliśmy do Berlina Zachodniego, wstąpiłem do jednej takiej budki z zamiarem wymieniania pieniędzy na zachodnie. Płk. Fejgin był na ulicy przed tym sklepem, czekał na mnie. Umówiliśmy się w ten sposób, że następnie on wejdzie i wymieni walutę. Liczyłem, że po jego wejściu do sklepu będę mógł odejść od niego i zwyczajnie uciec, będę miał trochę czasu na odłączenie się. W Berlinie Zachodnim zgłosiłem się do władz amerykańskich. Było to dla nich zupełne zaskoczenie, kiedy się wylegitymowałem i kiedy dowiedzieli się, kim jestem”.

Dla komunistów zniknięcie Józefa Światły, człowieka, który wiedział niemal wszystko o aparacie przemocy PRL, było totalnym szokiem. Początkowo podejrzewali wręcz, że został porwany i zamordowany przez agentów zachodnich wywiadów. Jakież było zdziwienie w kraju, gdy w 1954 – cały i zdrów dostał własną audycję w nadawanym z wolnego Zachodu Radiu Wolna Europa, w której w ramach cyklu „Za kulisami bezpieki i partii” rozpoczął metodyczną demaskację systemu polityczno-państwowego PRL. Choć komuniści wiedzieli, iż Światło zdradził jeszcze zanim wystąpił w RWE, to utrzymywali ten fakt w ścisłej tajemnicy, nie bardzo wiedząc, co z nim zrobić i jak nań zareagować – byli sparaliżowani strachem.

Reperkusje ucieczki najwierniejszego z wiernych utrwalaczy władzy ludowej były poważne. Wywołały one furię kierownictwa PZPR – które zdawało sobie sprawę z faktu, iż Światło miał dostęp do najważniejszych spraw i dokumentów, a tym samym trafiły one w ręce obcych wywiadów. Na fali zmian zlikwidowano znienawidzone Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, a w jego miejsce powołano aż dwa urzędy: Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oraz Komitet ds. Bezpieczeństwa Publicznego przy Radzie Ministrów. W odstawkę poszedł też Stanisław Radkiewicz – dotychczasowy szef bezpieki, odpowiedzialny za cały aparat terroru.

Tymczasem Światło w obawie przed zemstą komunistycznych służb specjalnych przeszedł operację plastyczną, zmieniono jego dane personalne a także ukryto miejsce zamieszkania. Kilkadziesiąt lat po wojnie pojawiły się w USA publikacje twierdzące, iż już od 1948 roku był agentem CIA (jest też wersja że był agentem Kremla specjalnie oddelegowanym na Zachód), nie znajdują one jednak uznania polskich historyków.

Ucieczka Franciszka Jareckiego

Ta historia stała się bardziej znana za granicą niż w Polsce. Jej bohaterem był młody pilot Franciszek Jarecki, który na moment swojej ucieczki z rządzonej przez komunistów Polski wybrał dzień bardzo szczególny – śmierć Józefa Stalina 5 marca 1953 roku. W tym dniu brał on udział w ćwiczeniach MiG-ów 15 w północnej Polsce w okolicach Słupska. Cała „ucieczka” trwała zaledwie kilkanaście minut, a okazję do jej zainicjowania przyniosła… pogoda.

W trakcie powietrznych manewrów formacji złożonej z dwóch maszyn, Jarecki wykorzystał zachmurzenie – po dotarciu do chmur odbił od partnera, następnie odrzucił dodatkowe zbiorniki paliwa (co umożliwiło mu przyspieszenie) i obniżył lot do pułapu 200 metrów, co pozwoliło zejść z widoku radzieckich radarów. Po kilkunastu minutach lotu był już nad duńskim Bornholmem. W międzyczasie dowództwo podejrzewało, iż jego samolot rozbił się, jednak gdy odnaleziono odrzucone zbiorniki paliwa, zorientowano się, iż może to być po prostu ucieczka. Rzucono w pościg 4 MiG-i, jednak na zatrzymanie „uciekiniera” było już za późno.

Kombinezon Franciszka Jareckiego
Kombinezon Franciszka Jareckiego, w którym uciekał z Polski, obecnie w muzeum w Waszyngtonie. Fot. Wikimedia

Sam pilot przeżył spore zdziwienie. Myślał bowiem, iż na Bornholmie znajduje się wielka amerykańska baza szpiegująca kraje „demokracji ludowej”, tak przynajmniej głosiła wewnątrzwojskowa propaganda. Okazało się, że jest tam jedynie niewielkie lotnisko zapasowe – pilot pierwotnie rozważał wówczas przelot do Kopenhagi, ale zrezygnował z tego pomysłu z powodu braku dostatecznej ilości paliwa. Ostatecznie Jarecki wylądował na tej niewielkiej duńskiej wyspie, skąd został przewieziony do Monachium a następnie do USA. Sam samolot zbiega – zgodnie z przepisami międzynarodowymi – został po kilku tygodniach odesłany do Polski.

W zachodniej prasie i radiu pojawiło się tak wiele artykułów na temat brawurowej ucieczki Jareckiego, że informacja o jego wyczynie przyćmiła nawet wieści o śmierci Stalina. Szczególną popularność polski pilot zyskał w Ameryce, gdzie udzielał licznych wywiadów, stał się nawet obywatelem USA (adoptował go senator polskiego pochodzenia), otrzymał liczne odznaczenia i wyróżnienia, przyjął go też ówczesny prezydent Dwight Eisenhower.

W późniejszych latach Jarecki ukończył studia inżynierskie na Uniwersytecie Kalifornijskim, a firma, którą stworzył, produkowała części do rakiet wykorzystywanych w amerykańskim programie kosmicznym. Kombinezon, jaki miał na sobie, gdy pilotował samolot w trakcie ucieczki, znajduje się do dziś na wystawie w National Air and Space Museum w Waszyngtonie.

Przy okazji ucieczki Franciszka Jareckiego warto wspomnieć, iż nie była ona jedyną udaną akcją tego typu. Zaledwie kilka miesięcy później, w bardzo podobny sposób z Polski uciekł pilot Zdzisław Jaźwiński, a po następnych kilku latach czterej uczniowie szkoły lotniczej w Dęblinie (na pokładzie maszyn Jak-18), przekraczając granice Czechosłowacji i lądując w Austrii niedaleko Wiednia.

Ucieczki sportowców

Uciekali nie tylko wojskowi czy urzędnicy. Wolność wybierali także przedstawiciele wielu innych profesji, w tym sportowcy, także ci najbardziej zasłużeni. Dobrym przykładem może być uznany i bardzo utalentowany żużlowiec Tadeusz Teodorowicz, reprezentant Gwardii Gdynia, a później Spójni Wrocław. Był trzykrotnym medalistą drużynowych mistrzostw Polski (dwa srebrne i jeden brązowy medal) oraz kilka razy znalazł się w finale indywidualnych mistrzostw Polski (1955 – VIII miejsce, 1956 – VI miejsce, Rybnik 1957 – VI miejsce). Brał też – z powodzeniem – udział w zawodach międzynarodowych. Motywy decyzji o ucieczce z kraju z pewnością nie miały wyłącznie podłoża finansowego czy politycznego – Teodorowicz miał zgodę władz na branie udziału w wyścigach zagranicznych, gdzie zawodnicy otrzymywali astronomiczne, jak na polskie warunki, wynagrodzenia, powodziło mu się zatem bardzo dobrze. Wyjeżdżając na Zachód sportowiec ten zobaczył, jak duże, nieporównywalne z polskimi, możliwości osobistego rozwoju oferują zagraniczne, zwłaszcza angielskie kluby żużlowe.

Okazja do ucieczki nadarzyła się w 1958 roku, podczas wyjazdu do Holandii. Nie było to wcale łatwe, gdyż zawodnicy mieli przydzielonego „opiekuna”, funkcjonariusza bezpieki, który nie spuszczał ich z oczu. Odpowiedni moment nastąpił w… kinie, w trakcie seansu „Mostu na rzece Kwai”, w czasie którego, korzystając z ciemności, Teodorowicz po prostu wstał i wyszedł z sali projekcyjnej. Następnie sportowiec udał się do znajdującego się nieopodal komisariatu policji i poprosił tam o udzielenie azylu.

Jego kariera sportowa na Zachodzie nie trwała jednak długo – choć trafił do wymarzonej Wielkiej Brytanii i czterokrotnie (1960, 1961, 1963, 1964) startował w eliminacjach indywidualnych mistrzostw świata, 1 września 1964 r. podczas meczu z West Ham w Londynie uległ krytycznemu wypadkowi, w wyniku którego doznał pęknięcia czaszki. Nie odzyskawszy przytomności zmarł 21 stycznia 1965 roku.

Władysław Kozakiewicz
Władysław Kozakiewicz podczas igrzysk olimpijskich w Moskwie, w czasie których wykonał swój słynny gest. Fot. Wikimedia

Uciekających sportowców było więcej – jednym z bardziej znanych jest też Władysław Kozakiewicz – legendarny tyczkarz, który wsławił się słynnym gestem wykonanym w kierunku publiczności w trakcie igrzysk olimpijskich w Moskwie w 1980 roku. Przyczyna gestu była bardzo prozaiczna – kibice radzieccy nie potrafili się zachować w sposób cywilizowany, gwizdali, krzyczeli, robili wszystko, by zdekoncentrować zawodników z innych krajów. Dla Kozakiewicza ów gest był czymś w rodzaju symbolu – pobił rekord mimo nieprzyjaznego, wręcz wrogiego tłumu i tak pokazał „publiczności”, co myśli o jej zachowaniu.

Tymczasem towarzysze radzieccy byli w szoku. Interweniował sam ambasador ZSRR, który osobiście skontaktował się z I sekretarzem PZPR Edwardem Gierkiem, zapowiadano, że Polakowi zostaną odebrane tytuły, że nastąpi dyskwalifikacja. Z sytuacji zręcznie wybrnął sam Kozakiewicz, który powiedział, iż słynny gest pokazywał tyczce, a nie zgromadzonym na stadionie kibicom. To pozwoliło go wybronić. Niestety od tego czasu zaczęły się też wymierzone w niego szykany ze strony Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Zawodnikowi stawiano absurdalne wymagania w stylu konieczności skakania na minimum 5,6 metra, co w trakcie rekonwalescencji po operacji było niemożliwe. W końcu Kozakiewicz nie wytrzymał, wsiadł wraz z żoną i dziećmi na prom do Szwecji, skąd już nie wrócili do Polski.

Ze Szwecji zawodnik trafił do RFN, gdzie jeszcze kilka lat z powodzeniem występował, bijąc nawet rekord tego kraju w skoku o tyczce (5,7 m). Tymczasem propaganda w kraju spekulowała, że powodem ucieczki mogą być nierozwiązane sprawy podatkowe, nikt jednak w to nie wierzył.

Podsumowanie

Ucieczki z PRL miały miejsce przez cały okres izolacji od Zachodu. Początkowo wywołane były terrorem wobec wszystkich przeciwników władzy, niektórzy ludzie po prostu bali się śmierci z rąk bezpieki, innym doskwierała wszechobecna cenzura, totalitarny system władzy. Później zaczął dominować wątek ekonomiczny – coraz wyraźniej było bowiem widać, jak zwiększa się różnica poziomu życia między Polską „realnego socjalizmu” i „dyktatury proletariatu”, a kapitalistycznym Zachodem. Uciekali ludzie różnych zawodów i profesji – zarówno artyści, np. kompozytor Andrzej Panufnik, pisarz Marek Hłasko, jak i sportowcy, żołnierze (najbardziej znany był płk. Ryszard Kukliński), politycy, a przede wszystkim zwykli ludzie. Beznadzieja, inwigilacja, a potem szarzyzna PRL dawały się szczególnie we znaki w ponurych latach 40 i 50., gdy szalał terror, a potem w 80., kiedy po wprowadzeniu stanu wojennego w ciągu kilku lat Polskę opuściło ponad milion osób.

Tomasz Sławiński

 

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
21 czerwca 2023 o 10:01
Odpowiedz

Tak.
Ponieważ to wolność jest w życiu najważniejsza.
Nie życie.

~Paweł Kopeć

21.06.2023 10:01
1