Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Legenda „czarnej Wołgi” przez dekady elektryzowała obywateli PRL. Ile w niej było prawdy?

Wolne myśli
|
23.05.2023

„Czarna Wołga” to termin używany w Polsce w czasach PRL, który odnosił się do radzieckiego samochodu marki GAZ Wołga, pomalowanego na czarno, który miał rzekomo, bez tablic rejestracyjnych, kursować po ulicach polskich miast w przerażającym celu. Choć istnieje wiele różnych wersji tej legendy, to większość z nich mówi o tym, że auto było wykorzystywane do… porwań dzieci wprost z ulic.

Tagi: historia

Legenda "czarnej Wołgi", psychozy PRL
Czarna Wołga na ulicy, gdzieś w przemysłowej dzielnicy Warszawy. Choć zdarzały się też na taksówkach, to mieszkańcom kojarzyły się ze straszną legendą. Fot. NAC/Domena publiczna

Dzisiaj chciałbym poruszyć temat, który fascynował mnie od dawna: nieco już zapomniana, a kiedyś bardzo popularna historia czarnej Wołgi. Mogliście już kiedyś słyszeć o tej legendzie, która krążyła w Polsce ze szczególnym natężeniem w latach 60. i 70. XX wieku. Według niej, po ulicach naszych miast jeździła czarna limuzyna znanej radzieckiej marki, z której rzekomo porywano dzieci.

Kto stał za tymi porwaniami? Czy byli to Niemcy potrzebujący ludzkiej krwi do walki z chorobami, sataniści udający księży, prawdziwe wampiry, czy może po prostu agenci SB porywający z ulic potomstwo osób krytycznie nastawionych do władzy ludowej – jak uważała przerażona warszawska ulica? I co robiono z porwanymi dziećmi? Mordowano, wywożono na Wschód lub Zachód? Czy była to tylko niczym niepotwierdzona plotka, a może cała ta historia miała jednak jakieś podstawy w rzeczywistości?

Najczarniejsza legenda PRL

Pierwsze wzmianki na temat "czarnej Wołgi" pojawiły się jeszcze w latach 50. XX wieku, kiedy obywatel Grecji o nazwisku Apostolitis miał rzekomo porwać trójkę dzieci z Kielc. Jeden ze świadków zeznał, że widział jego ciemne, charakterystyczne auto z dziećmi w środku, później potwierdziły to inne osoby, jednak ostatecznie milicja obywatelska – mimo podjętych działań – nie była w stanie postawić Grekowi żadnych zarzutów, gdy doszło bowiem do konfrontacji, świadkowie nie byli już tak pewni tego, co wcześniej rzekomo widzieli.

Samych dzieci nigdy nie odnaleziono. W każdym razie od tego momentu legenda szybko zyskiwała na popularności i była tematem rozmów wśród mieszkańców różnych miejscowości w Polsce. Przekazy ustne, poczta pantoflowa oraz pojawiające się czasem artykuły prasowe przyczyniły się – podsycając zainteresowanie – do jej rozpowszechnienia.

Podstawowym i wspólnym elementem legendy, która w szczytowym okresie popularności miała wiele wersji, było to, że kierowcy lub tajemniczy pasażerowie czarnego auta porywali dzieci, które następnie znikały bez śladu. W pewnych momentach histeria była tak duża, że wielu ludzi twierdziło, iż widziało ten samochód w swojej okolicy, a niektórzy nawet podawali szczegóły rzekomo zaobserwowanych porwań. Zdarzało się też, że rodzice nie puszczali dzieci do szkół, w dzienniczkach pisząc do nauczycieli usprawiedliwienia nieobecności z powodu „możliwego zagrożenia czarną Wołgą”. Krótko mówiąc, psychoza narastała.

Przy okazji warto podkreślić, że "czarna Wołga" to nie tylko polska „specjalność”. Podobne historie o tajemniczym samochodzie porywającym ludzi krążyły w innych krajach bloku wschodniego, takich jak ZSRR czy chociażby ówczesne Węgry.

Czarna Wołga - postrach demoludów
Czarna Wołga —  przejazd tego typu radzieckiego pojazdu produkcji zakładów GAZ z Niżnego Nowogrodu budził postrach w demoludach. Fot. Wikimedia

Skąd wzięła się ta przerażająca historia?

Zacznijmy od tego, co w tamtych czasach symbolizowała Wołga. To radziecka limuzyna produkowana od 1956 roku przez zakłady GAZ. Była to luksusowa jak na tamte czasy marka, dostępna tylko dla najważniejszych osób w państwie: polityków, dyplomatów, wojskowych i służb specjalnych. Prywatnie mógł ją posiadać – zwłaszcza w początkowym okresie PRL –  tylko ktoś o doskonałych relacjach z władzą. W Polsce ludowej Wołgi były bardzo rzadkie i gdy się pojawiały, wiadomo było, że podróżuje nimi ktoś ważny. Niektóre z nich miały białe firanki w oknach lub białe opony, co jeszcze dodawało im tajemniczości.

Skąd więc wzięła się legenda o czarnej Wołdze? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale można wskazać kilka możliwych źródeł. Jednym z nich jest sprawa Bohdana Piaseckiego, syna działacza komunistycznego Bolesława Piaseckiego. Swoją drogą, to temat na osobną opowieść – Piasecki, znany przed wojną polityk nacjonalistyczny, był jednym z założycieli faszyzującej organizacji Ruch Narodowo Radykalny, grupy polityczno-bojówkarskiej, która przez władze sanacyjne była uważana za wręcz terrorystyczną. Sam uważany za antykomunistę Piasecki siedział nawet w obozie odosobnienia w Berezie Kartuskiej.

Tymczasem, mimo takiej „faszystowskiej” karty, za którą inni w Polsce Ludowej dostawali od razu przysłowiową kulkę w łeb, Piasecki nie tylko robił karierę w nowej rzeczywistości, ale został wręcz dokooptowany do establishmentu PRL (z ramienia stowarzyszenia „Pax” był posłem czterech kadencji, a nawet członkiem Rady Państwa – formalnie najwyższego organu władzy).

W styczniu 1957 roku syn Piaseckiego został porwany z ulicy przez nieznanych sprawców i zamordowany (ciało znaleziono dopiero niemal dwa lata później w grudniu 1958). Niektórzy twierdzili wówczas, że porwanie miało związek z politycznymi intrygami wewnątrz obozu władzy lub zemstą za rzekomą kolaborację ojca z hitlerowcami podczas wojny. W każdym razie Bohdan miał zostać porwany właśnie do ciemnego auta, jednak jak się potem okazało, nie była to Wołga, ale czarna Warszawa.

Pogrzeb Bohdana Piaseckiego
Pogrzeb Bohdana Piaseckiego w 1958 roku. Porwanie syna jednego z dygnitarzy PRL było jednym najbardziej tajemniczych wydarzeń ówczesnej Polski. Fot. Wikimedia

Innym źródłem legendy mogły być autentyczne przypadki porwań dzieci przez osoby cierpiące na zaburzenia psychiczne. Tak było np. w 1965 roku, kiedy dwie kobiety podające się za krewnych uprowadziły trzyletnią Lilkę Henclową z jej domu w Warszawie. Dziewczynka została odnaleziona po kilku godzinach na dworcu kolejowym, a sprawczynie aresztowane.

Jeszcze innym źródłem legendy mogły być popularne wówczas plotki o handlu organami lub krwią dziecięcą przez bogatych Niemców lub Żydów cierpiących na białaczkę lub hemofilię. Takie pogłoski były wtedy częste w całej Europie Wschodniej i miały podłoże antysemickie i antyniemieckie. Władze ich oficjalnie nie prostowały, gdyż same były zainteresowane inspirowaniem nastrojów antysemickich, zwłaszcza po 1968, a także antyniemieckich, przed negocjacjami traktatu pokojowego między PRL a RFN w 1970 roku.

Legenda o czarnej Wołdze była więc mieszanką półprawdy i fikcji, strachu i nienawiści, wyobraźni i manipulacji. Miała też swoje odmiany regionalne i czasowe. W latach 90. pojawiła się na przykład zupełnie nowa wersja tej opowieści, ale już z czarnym BMW lub Mercedesem z rogami zamiast lusterek oraz rejestracją składającą się z trzech szóstek. Samochodem mieli jeździć handlarze narkotyków lub nawet sataniści. Pod koniec lat 90. podobna plotka doprowadziła do rozwinięcia się psychozy w Ostrowie Wielkopolskim i Siedlicach.

A jak na sprawę „czarnej Wołgi” reagowały władze PRL?

Okazuje się, że legenda ta była na tyle silna, że nawet milicja i media, zwłaszcza popularne wtedy swobodniejsze tematycznie popołudniowe gazety, zajmowały się nią w pewnych okresach. Zwłaszcza po wspomnianym już zdarzeniu z 1965 roku, kiedy to w Warszawie doszło do prawdziwego porwania trzyletniej dziewczynki przez dwie kobiety, które rzekomo uciekły czarną Wołgą. Sprawa ta wywołała wielkie poruszenie i została nagłośniona przez prasę i radio. Jednak nie wiadomo, czy miała ona związek z legendą, czy była tylko zbiegiem okoliczności. W każdym razie wzmocniło to społeczne poczucie, że „coś jest na rzeczy”.

Ogólnie rzecz biorąc, lokalne władze dość powściągliwie reagowały na doniesienia o „aucie porywającym ludzi z ulicy” i choć podejmowały pewne ciche działania, nie odnaleziono żadnych dowodów na to, żeby istotnie porwania były dokonywane przez grupę posiadającą taki samochód. Brak reakcji ze strony czynników oficjalnych na tę legendę dodatkowo – mimo wszystkich uwarunkowań PRL – wskazuje na jej fikcyjny charakter.

Jeśli chodzi o centralne władze PRL czy chociażby sterowaną z siedziby PZPR prokuraturę, to oficjalnie nigdy nie zaprzeczyły one istnieniu czarnej Wołgi, ale też oczywiście nie potwierdzały jej. Nie ma żadnych oficjalnych dokumentów lub oświadczeń na ten temat na poziomie państwowym. Można przypuszczać, że – przewrotnie – legenda ta była wygodna dla reżimu, ponieważ odwracała uwagę ludzi od prawdziwych problemów PRL, takich jak brak wolności, niedobór żywności i towarów w sklepach czy silna zależność od ZSRR. Być może legenda ta była też sposobem na wyrażenie lęku przed nieznanym w czasach gwałtownych zmian społecznych i politycznych.

Milicja Obywatelska
Choć władze PRL wiedziały o krążącej legendzie i strachu przed "czarną Wołgą", oficjalnie nigdy się w sprawie nie wypowiedziały. Fot. NAC/Domena publiczna

Czarna Wołga – dlaczego chcemy wierzyć w takie legendy?

Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że legenda "czarnej Wołgi" była głównie efektem strachu i paniki, które z czasem zaczęły narastać w zamkniętym społeczeństwie – co jest typowe dla autorytarnego systemu rządów. Mimo braku w 100% potwierdzonych przypadków porwań wiele osób wierzyło w istnienie tego zagrożenia. A ponieważ legendę tę utrzymywano głównie przez przekazy ustne, które często wzbogacały historię o nowe szczegóły i detale jak z horroru, to z czasem stała się ona jeszcze bardziej przerażająca.

Legenda ta przypomina nam, jak potężny wpływ mogą mieć miejskie mity i przekazy ustne na percepcję i działania społeczne. Mimo że brak jest konkretnych źródeł czy dowodów potwierdzających jej prawdziwość, "czarna Wołga" wpisała się w tamte czasy i pozostała ważną częścią kultury masowej i historii Polski.

Biorąc pod uwagę brak solidnych dowodów na istnienie porwań z udziałem tajemniczego czarnego auta oraz to, że większość informacji w sprawie jest opartych na przekazach ustnych i mitach, można wnioskować, że legenda ta jest głównie produktem wyobraźni i strachu społecznego. Nie można jednak wykluczyć, że w pewnych przypadkach mogło dojść do incydentów, które potem zostały przypisane właśnie mitycznej czarnej Wołdze.

Czy legenda o czarnej Wołdze i jej kolejne emanacje kiedyś znikną? Raczej nie. Są ona częścią naszej kultury i historii, świadectwem naszych lęków i marzeń, naszej naiwności i sprytu. Z pewnością warto ją zachować jako ciekawostkę i przestrogę.

Tomasz Sławiński

 

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

Nowy z Tarnowa
06 grudnia 2023 o 19:49
Odpowiedz

W chwili zaginięcia trójki z Kielc wołga w ogóle nie była w produkcji.
W chwili ich odnalezienia, bo je odnaleziono jako trzy trupki w kupie piachu, w której się zapewne bawiły i je zasypało, mało kto w Polsce wiedział, że w Sowietach takie auto, do Polski jeszcze nie importowane, się produkuje.
Podobnie w chwili zaginięcia Piaseckiego wołga była absolutną nowością, w Polsce nieznaną.
Jedyny ślad to sprawa z porwaniem dziecka przez zaburzoną. Tam istotnie wołga wystąpiła... jako taksówka.

~Nowy z Tarnowa

06.12.2023 19:49
PI Grembowicz
11 czerwca 2023 o 18:10
Odpowiedz

Tak.
To był chory świat.
Chore głowy.
Chore myśli.
Homo sovieticus.

~PI Grembowicz

11.06.2023 18:10
1