Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Napoleon” – poradnik, jak nie robić kina historycznego. Fakty kontra wolność artystyczna

Książka, film
|
02.02.2024

Ubiegłoroczna premiera superprodukcji Ridleya Scotta, choć zapowiada była jako święto dla miłośników kina historycznego, okazała się wielkim rozczarowaniem. Film „Napoleon” dostępny jest na VOD, a to doskonała okazja, żeby bliżej przyjrzeć się temu, co w nim nie zagrało.

Tagi: film dla faceta po 40. , film

Joaquin Phoenix
Joaquin Phoenix jako Napoleon | fot. Sony

Byłem w gronie osób, które – jak zapoznały się ze szczegółami filmu „Napoleon” – wierzyły, że otrzymamy genialny film. Na papierze zgadzało się wszystko, a wystarczy wspomnieć chociażby o twórcy (Ridley Scott) oraz odtwórcy tytułowej roli (Joaquin Phoenix). No i przecież życiorys Napoleona Bonapartego to gotowy materiał na świetny film – nie tylko wojenny, ale i mocny dramat.

Streszczenie życiorysu francuskiego męża stanu w jednym filmie to oczywiście zadanie z gatunku tych niewykonalnych, ale można było skupić się na wybranych wątkach i – przede wszystkim – być wiernym prawdzie historycznej. Wydawało się, że kto jak kto, ale Ridley Scott będzie miał tego świadomość. Oczywiście w fabularyzowanych biografiach zawsze jest miejsce na uproszczenia czy kosmetyczne zmiany, które mogą pozytywnie wpłynąć na opowiedzenie historii. W końcu to nie dokument.

Film trafił do polskich kin pod koniec listopada 2023 roku i... zebrał bardzo przeciętne recenzje. Ostatecznie na całym świecie wygenerował zarobek przekraczający 210 milionów dolarów, ale wydaje się, że i Scott, i wytwórnia szybko pogodzili się z porażką. Co zatem poszło nie tak, skoro miało być tak pięknie? „Napoleon” trafił do VOD, a to doskonała okazja, żeby lepiej mu się przyjrzeć – z dystansu i na chłodno.

„Napoleon” – plakat
„Napoleon” – plakat | mat. pras.

Fakty historyczne czy twórcza wolność – gdzie jest granica?

Historia Napoleona jest nam dobrze znana. Była analizowana przez wieki, a historycy są zgodni co do większości kluczowych wydarzeń. Zresztą życiorys jednego z największych strategów i najwybitniejszych polityków w historii doczekał się wielu świetnych oraz szczegółowych publikacji. Twórcy filmu więc nie musieli improwizować, wszystko mieli dokładnie opisane. Z wiadomych powodów niektóre wydarzenia pominęli – to wynika oczywiście z ograniczeń czasowych.

Problem jednak w tym, że część z wydarzeń, które postanowili zaprezentować w „Napoleonie”, zawiera błędy i przeinaczenia, które – nawet mniej zorientowanym miłośnikom historii powszechnej – w czasie seansu przeszkadzają. Poniżej postanowiłem wskazać kilka tych najbardziej spektakularnych:

  • Spotkanie z księciem Wellington – film sugeruje spotkanie Napoleona z księciem Wellington po bitwie pod Waterloo, co nigdy nie miało miejsca. Źródła historyczne jasno sugerują, że obaj przywódcy jedynie wspominali o sobie, ale nigdy się osobiście nie spotkali.
  • Podziurawiony kapelusz Napoleona – legenda o przestrzelonym kapeluszu Bonapartego jest popularna, ale nie ma żadnych dowodów potwierdzających to wydarzenie. Twórcy filmu, nie mając odpowiednich podstaw historycznych, wprowadzili do filmu ten wątek  – miał on na celu pokazanie, że Napoleon miał sporo szczęścia, bo gdyby kula leciała nieco niżej, zostałby postrzelony głowę.
  • Bitwa pod Austerlitz i jezioro – w filmie przedstawiono scenę bitwy pod Austerlitz na tle wielkiego zamarzniętego jeziora, które w rzeczywistości nie istniało. Ta fikcyjna sceneria wywołała duże poruszenie wśród osób, które znają historię bitwy. Warto też wspomnieć, że film zakłamuje również jej przebieg (między innymi w kontekście znacząco zawyżonej liczby ofiar).
  • Strzelanie do piramid – cała ta scena jest absurdalna, ponieważ bitwa w rzeczywistości miała miejsce kilka kilometrów od piramid, a co za tym idzie – żołnierze nie mieli możliwości ich ostrzelania. Realny zasięg armat z czasów napoleońskich to nieco ponad kilometr. Ostrzelanie piramid miało w filmie wydźwięk symboliczny, ale do czegoś takiego nigdy nie doszło.
  • Napoleon nie widział śmierci Marii Antoniny – scena, w której Napoleon jest świadkiem egzekucji Marii Antoniny, wprowadza nieścisłości w chronologii życia bohatera. Bonaparte nie mógł być świadkiem zgilotynowania kobiety, bo w tym czasie... brał udział w oblężeniu Tulonu na południu Francji.
  • Moment śmierci Józefiny – przesunięcie czasowe w przedstawieniu chwili, gdy Napoleon dowiaduje się o śmierci Józefiny, może prowadzić do nieprawidłowego zrozumienia kontekstu i wprowadzać w błąd, co do reakcji Napoleona na to wydarzenie. Potwierdzone jest bowiem, że wiadomość o śmierci Józefiny dotarła do niego podczas wygnania na wyspie Elba. Miał przeczytać o tym wydarzeniu w jednej z francuskich gazet.

To tylko najbardziej rażące przekłamania historyczne, które zaleźć można w filmie Ridleya Scotta. Jest również sporo mniejszych – jak chociażby te związane z wyglądem, poruszaniem się Napoleona, czy jego umiejętnościami w jeździe konno (w filmie radzi sobie z tym doskonale, kiedy w rzeczywistości był raczej przeciętnym jeźdźcem).

Daleki jestem od tego, żeby wytykać twórcom każdą nieścisłość, ponieważ pamiętam, że tworzyli oni film fabularny osadzony w realiach historycznych, co daje im pewne pole do własnej interpretacji. Wydaje się jednak, że w przypadku „Napoleona” granica została przekroczona, a poirytowanie widzów oraz krytyków jest w pełni uzasadnione. Dokonano zdecydowanie zbyt wielu istotnych zmian, które sprawiają, że można z pełnym przekonaniem stwierdzić, że film Ridleya Scotta przekłamuje historię.

„Napoleon” – czy warto obejrzeć?

Ja wychodzę z założenia, że filmy należy oglądać, nawet jeśli nie mają one najlepszych opinii. Wszystko po to, żeby samodzielnie wyrobić sobie zdanie na temat danego tytułu. Nie jest też tak, że „Napoleon” to produkcja, na której nie da się wysiedzieć. Byłoby to niesprawiedliwe stwierdzenie – sceny batalistyczne, stroje czy scenografia robią duże wrażenie. Joaquin Phoenix, choć Bonapartego za bardzo nie przypomina, ponownie udowodnił, że jest jednym z najlepszych hollywoodzkich aktorów. Superprodukcja z końca zeszłego roku to nadal mocny średniak, a takie przecież również mogą dać sporo satysfakcji w czasie seansu.

Każdy, kto chciałby sprawdzić, jak to właściwie jest z tym „Napoleonem”, może przekonać się o tym na własnej skórze – film dostępny jest w usłudze VOD (Amazon Prime, Play Now, Apple TV i Rakuten TV).

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

AMF
03 lutego 2024 o 05:53
Odpowiedz

Ridley Scott oprócz klasyków kina, dał radę też spłodzić takiego gniota jak Robin Hood, więc trudno uznać by jego nazwisko stanowiło rekomendację w kwestii kina historycznego.

PS: a poza tym, jak zwykle najwięcej o Napoleonie do powiedzenia mają Anglicy ;-]

~AMF

03.02.2024 05:53
1